PDA

Zobacz pełną wersję : Zgromadzenie


Shade
27.05.2005, 16:43
Hmmmm... Nie wiem czy powinnam zabierać się za pisanie FS.. Jakoś najlepiej to mi pewnie nie wyszło ale po 1. To moje pierwsze FS 2. To pierwszy odcinek. Po 3. To wy oceńcie czy jako tako wyszedł pierwszy odcinek....
Za inspirację dziękuje hmm Oazi buhahaha w sumie za to, że nad swoim tak zapalczywie siedzi mnie może to zmobilizowało do takiej FS zabawy. No to teraz tylko miłego czytania życzę!!!

Odcinek 1. Przebudzenie.
ODCINEK2-STRACH (http://www.forum.thesims.pl/showpost.php?p=401056&postcount=22)
ODCINEK3-DETEKTYW (http://www.forum.thesims.pl/showpost.php?p=401470&postcount=34)
ODCINEK4-NOWY LOKATOR (http://www.forum.thesims.pl/showpost.php?p=401472&postcount=35)
ODCINEK5-GRABARZ (http://www.forum.thesims.pl/showpost.php?p=494117&postcount=46)
ODCINEK6-SEN CZY JAWA (http://www.forum.thesims.pl/showpost.php?p=494528&postcount=48)
ODCINEK7-DZIEWCZYNKA (http://www.forum.thesims.pl/showpost.php?p=495962&postcount=56)
....Zachód wywołał ogień Lucyfera. Niebo rozerwało się jak otwór po nożu. Kruczoczarny, nadprzyrodzony ornat wisiał podarty w powietrzu, a bramy nienawiści stanęły otworem. Dzięki piekielnym głosom otworzyły się zapleśniałe, stare groby, przez które nieumarli zaczęli uciekać......
Minęło przedpołudnie. Amera szybko otworzyła zaspane, umartwione oczy. Obudziła się z zawilgoconego, makabrycznego snu. Rozejrzała otępiale po pokoju w którym przebywała. Stwierdziła ze zdziwieniem, że leży w szpitalu. Leżąc sztywno na łóżku kilkakrotnie ze smutkiem rozmyślała o Darku. Czuła się winna jego śmierci, ale patrząc w jaśniejące niebo żegnała się w duchu z przyjacielem, zdążyła się już pogodzić z tą świadomością. Teraz pragnęła tylko wyjść ze szpitala.

http://shaade.w.interia.pl/Zdjecie2.jpg

Poprosiła pielęgniarkę, by przyniosła mydło, miednicę, lusterko i szminkę. Nie malowała się prawie od tygodnia. Zmoczyła policzki zdrową ręką i krótkimi ruchami zaczęła starannie obrysowywać kąciki ust.

http://shaade.w.interia.pl/Zdjecie4.jpg

Przyglądając się swemu odbiciu, przypomniała sobie o ostatniej, nie wyjaśnionej dotąd sprawie. Bez wyjaśnienia tej tajemnicy układanka była niekompletna.
Od początku uważała, że Kapłan musiał mieć pośrednika. Kogoś, kto kierował odpowiednio wyznawców do sekty. Darek twierdził, że to mógł być Tomek - i zgadzała się z nim, ale ponieważ okazało się, że Tomek zginął z Darkiem w wypadku, zagadkowy pośrednik nadal pozostawał nieznany. Chyba, że Kapłan obywał się bez niego i sam nawiązywał kontakty ze swymi przyszłymi wyznawcami. A wówczas.....wszyscy ginęli tragiczną śmiercią.


http://shaade.w.interia.pl/Zdjecie6.jpg

Ktoś zapukał do drzwi. Zaskoczona Amere spojrzała w tamtą stronę i zobaczyła policjanta, jak z promiennym uśmiechem zagląda do sali, potrząsając uniesioną wysoko ręką. Upuściła pomadkę do miednicy i uśmiechnęła się od ucha do ucha. Policjant przestąpił próg i rozejrzał się.
- Dzień dobry, czy mogę zadać pani parę pytań?
- Tak, chyba tak.
Opowiedziała policjantowi wszystko, co wiedziała. Wstrząśnięta wiadomością o śmierci jej kolegi-Krzyśka mówiła melancholijnym tonem i czasami musiała przerywać, żeby wytrzeć wilgotne oczy.
Policjant notował zeznania i kilkakrotnie robił zdumioną minę, słuchając o potajemnie przeprowadzanych obrzędach i rytuałach sekty. Kiedy przesłuchanie dobiegło końca, cicho zamknął notes i wstał.
- To na razie tyle,Amera. Teraz chyba nam obojgu należy się trochę odpoczynku.
Amere przyjrzała się uważnie jego twarzy.
- Wierzy mi pan?
Stróż prawa wzruszył ramionami.
- Większość tego, co pani powiedziała, jest nieco dziwne. Oczywiście będziemy musieli zająć się bliżej różnymi szczegółami.
- Nie odpowiedział pan na moje pytanie.
- Jestem policjantem. Wiarę zostawiam tym, co chodzą do kościoła.
Amera odwróciła głowę i zamyśliła się. Po chwili znów spojrzała na policjanta, lecz tego już nie było.
http://shaade.w.interia.pl/Zdjecie7.jpg

Kiedy noc zamienia się w dzień i nastaje kojąca pora zwana świtem, z mroku wyłaniają się wyraźne kształty tego, co przedtem przesłaniała mgła ciemności. W jasnym świetle poranka rzeczywistość wygląda inaczej.
Wszystko ułożyło się w głowie Amera, gdy patrzyła na ptaki szybujące na tle nieba różowiejącego za oknem. Całą noc nie zmrużyła oka, zmagając się ze swymi myślami. Nocne tajemnice zniknęły o brzasku. Wreszcie znalazła wytłumaczenie tego, co się zdarzyło.
Wiedziała niewiele. Był u niej policjant, ale wydawał się bardziej zainteresowany szczegółami przeprowadzanych rytuałów, niż samą śmiercią Darka. Amera odniosła wrażenie, że detektyw uznał niektóre, bardziej zaskakujące fragmenty jej opowieści za wytwór fantazji chorej, ubarwienia i omamy w pełni usprawiedliwione przebytą operacją.

ODCINEK2- STRACH (http://www.forum.thesims.pl/showpost.php?p=401056&postcount=22)
ODCINEK3-DETEKTYW (http://www.forum.thesims.pl/showpost.php?p=401470&postcount=34)
ODCINEK4-NOWY LOKATOR (http://www.forum.thesims.pl/showpost.php?p=401472&postcount=35)
ODCINEK5-GRABARZ (http://www.forum.thesims.pl/showpost.php?p=494117&postcount=46)
ODCINEK6 SEN CZY JAWA (http://www.forum.thesims.pl/showpost.php?p=494528&postcount=48)

Shade
31.05.2005, 13:43
2. Strach

http://sshaade.w.interia.pl/Zdjecie9.jpg

Amere popadła w błogi, głęboki sen.
Zaalarmowana dźwiękiem brzęczyka, zerwała się na równe nogi i pobiegła do przedpokoju. Po otwarciu drzwi ujrzała tego samego policjanta, który odwiedził ją w szpitalu, teraz jednak wyglądał na opętanego. Podniósł do góry pałkę i uderzył zaskoczoną Amere w skroń, zanim ta zdążyła coś powiedzieć, upadłana lodowatą podłogę . Policjant wziął ją na ramiona i wybiegł z powrotem przez bramę. Jego pochylona sylwetka, oświetlona blaskiem księżyca niosąca dodatkowy balast, szybko zniknęła w mroku. Tymczasem limuzyna ostro ruszyła i pomknęła po ciemnej, pustej drodze.
http://sshaade.w.interia.pl/Zdjecie10.jpg
W pokoju było ciemno. Amere z trudem rozróżniała kształty mebli, ale domyśliła się, że to pomieszczenie biurowe. Przesuwając dłonią po ścianie, wymacała wyłącznik i zapaliła światło. Ostrożnie przekroczyła próg.
Na środku stało szerokie, mahoniowe biurko Miejsce przy jednej ze ścian zajmowała elegancka, skórzana sofa, wzdłuż drugiej ciągnął się rząd szafek na akta. Cała trzecia ściana ozdobiona była powiększonymi zdjęciami, na których znajdowały się smugi zakrzepłej krwi.. Wisiało ich tu co najmniej pięćdziesiąt, może nawet dwa razy więcej.

http://sshaade.w.interia.pl/Zdjecie11.jpg
Amere natychmiast dostrzegła fotografię Darka. Ze zdziwieniem podeszła bliżej.
Jego pożółkłe brzegi, jak również fryzura i strój Darka wskazywały, że musiało to być bardzo stare zdjęcie. Amere przyjrzała mu się dokładnie. Ogarnęło ją coraz większe zdumienie, rozpoznała bowiem, że to wcale nie jest Darek, lecz ktoś uderzająco do niego podobny.Zaczęła oglądać inne zdjęcia...

http://sshaade.w.interia.pl/Zdjecie12.jpg

Na jednym z nich była kobieta uśmiechała się kusząco do obiektywu, trzymając w ręce wielki nóż kuchenny i podcinając gardło swego towarzysza. Amere podeszła do następnej fotografii w rzędzie. W przeciwieństwie do poprzednich, była wycięta z gazety. Ta sam kobieta siedział w sądzie na ławie oskarżonych. Amere szybko przeczytała podpis i krew odpłynęła jej z twarzy. Zakrztusiła się i oparła dłonią o ścianę, żeby nie upaść. Kiedy po chwili doszła do siebie, jeszcze raz przebiegła wzrokiem tekst pod zdjęciem. Trzy krótkie linijki informowały o uniewinnieniu z braku dowodów niejakiego Sida, oskarżonego o brutalne zamordowanie żony.
Matko Boska! -pomyślała z przerażeniem Amere- To musi być pośrednik Kapłana!
Drżąc na całym ciele, znów spojrzała na wcześniejsze zdjęcie. Czuła, że się dusi. Choć przyglądała się zdjęciu dopiero od minuty, zdawało jej się, że tkwi tutaj całą wieczność. Oszołomiona odwróciła się i przeszła przez pokój. Kręciło jej się w głowie- sekta....-mruknęła kilkakrotnie pod nosem, jakby powtarzała słowa rytualnej liturgii. Teraz zrozumiała, więc to wszystko z powodu czegoś, co zdarzyło się wiele lat temu, w zamierzchłej przeszłości. Fakty, które od dawna były tylko historią i zostały zapomniane, wciąż żyły w chorym, szalonym umyśle jednego człowieka, którego poczynaniami kierował Kapłan.
Amere zdawała sobie sprawę, że musi opuścić ten pokój, bo inaczej będzie zabita lub w najlepszym wypadku, mogła być bliska śmierci, a tym czasem ona stał tutaj, wpatrując się w ścianę pełną fotografii. Wątpiła, by w gabinecie znajdowało się coś godnego uwagi.

http://sshaade.w.interia.pl/Zdjecie13.jpg

Opuściła pokój i podążyła dalej pustym korytarzem, skręciła pod kątem dziewięćdziesięciu stopni. Przed nią rozciągał się następny ciemny korytarz. Na jego końcu błyszczało światło padające zza dużej szyby. Schyliła się i podkradła bliżej. Dotarła do krawędzi okna, wstrzymała oddech i ostrożnie wychyliła głowę.
Bardzo ciasne pomieszczenie zalane było tak silnym bladoniebieskim blaskiem, że musiała zmrużyć oczy. Przyzwyczajając wzrok do jasnego światła, próbowała odgadnąć, jaką spełnia rolę. Kiedy blask przestał ją oślepiać, ujrzała najbardziej niewiarygodny spektakl, jaki zdarzyło jej się kiedykolwiek oglądać.
Na środku sali zobaczyła nagą kobietę, leżącą na lodowatej podłodze. Fałdy tłuszczu na jej ciele przypominały ręczniki ułożone w stos. Od razu rozpoznała dziewczynę ze zdjęcia, choć z wielkim trudem, zważając na jej położenie. Miała zamknięte jedno oko, jakby spała. Drugie było wydłubane i leżało koło niej ociekając śluzem. Sprawiała wrażenie otępiałej, a nawet martwej, co upewniło Amere, że jej nie zauważy. Wyprostowała się i wyszła z ukrycia, żeby lepiej się przyjrzeć.
Kobieta przywodziła na myśl upiorną lunatyczkę .Jej ciało, delikatnie unoszące się nad podłogą , znajdowało się w delirium, dlatego wyglądało jakby było w ciągłym ruchu -jej kończyny drgały niezmordowanie, a zwisające piersi odbijały się w makabrycznym tańcu od tułowia pochylającego się jak przy wiosłowaniu. Niebieskawa poświata nadawała tej scenie nierealną, pozaziemską atmosferę. Amere przez moment wpatrywała się w ten żywy obraz, zafascynowany jego groteskową choreografią. Gdy zamierzała odwrócić się i odejść, drzwi do sali otworzyły się.
http://img230.imageshack.us/img230/5934/15ve1.jpg
Amere cofnęła się w mrok i przywarła plecami do ściany korytarza. Do pomieszczenia wszedł Kapłan w towarzystwie jakiegoś potwornie zeszpeconego człowieka, prawie zupełnie obdartego ze skóry, której szczątki odsłaniające zakrwawione mięśnie, fragmentycznie zwisały, poruszane przez lekki wiaterek, wiejący od strony korytarza. Ten widok zupełnie wstrząsnął Amere, która w tym momencie wybiegła na oślep z ukrycia i potykając się, wpadła prosto w ręce tego cierpiącego wielkie katusze człowieka bez skóry. Z ust Amere wyrwał się pisk, który przerodził się w ryk oszalałego obłędu. Zupełnie straciła zdolność postrzegania, rozsądnego myślenia.
http://img495.imageshack.us/img495/9600/23ui.jpg
Z powodu szoku, jakiego doznała zaczęła trząść się na całym ciele, fale wymiotów napływały do jej gardła, znajdując ujście na ziemi pod nim. On sam zaczął wić się w bagnie swoich wymiocin, zatracając się w nim zupełnie. Z jego ust wyrwał się szalony, opętany śmiech. Kapłan rozkazał swojemu słudze, aby ten zabił Amere.
Ciężko dysząc i zataczając się, podszedł w jej kierunku. Wciąganie powietrza do płuc sprawiało mu coraz większy ból. W klatce piersiowej czuł żar pieca spalającego każdą porcję dostarczanego mu tlenu.
http://img495.imageshack.us/img495/747/32rk.jpg
Krzywiąc się z wysiłku, uniósł w dłoni wielki nóż, ociekający jego własną krwią, którym to własnoręcznie odcinał sobie skórę i niczym ciężki marmurowy kamień, jednym szybki ruchem nadgarstka wbił go w skroń Amere. Jej ciało zapiszczało przeraźliwie. Wciąż była przytomna, lecz świadomość powoli uciekała z jej ciała.. Z trudem łapała oddech, docierała do granicy życia. Wyciągnęła się wzdłuż podłogi. Mięśnie nóg miała napięte jak postronki, bolało ją całe ciało, bała się zamknąć oczy. W oddali, przez fale gwałtownych konwulsji dostrzegała znikające sylwetki jej zabójców..........
Ciężko dysząc otworzyła oczy.
Nerwowo popatrzyła w ciemności naokoło siebie.. Zaalarmowana dźwiękiem brzęczyka, zerwał się na równe nogi i pobiegła do przedpokoju. Po otwarciu drzwi ujrzała tego samego policjanta, który odwiedził ją rano w szpitalu. Nagle poczuła intensywny zapach odoru. Policjant miał dziwny wyraz twarzy, z której wyraźnie zaczęła schodzić skóra, odsłaniając żółte zęby pokryte zielonym nalotem pleśni........
http://img495.imageshack.us/img495/6103/50qh.jpg

1. Czy Amere dalej śni??
2. Co zrobi jej policjant??
3. Może sen jest jawą.
AA i wybaczcie,że nie ma dialogów teraz jednak w nastepnym odcinku dam wam 2 razy wiecej dialogów:):)

Shade
01.06.2005, 09:49
wYBACZCIE ALE MUSZE POMINĄĆ JEDNĄ BARDZO RZEŹNĄ DLATEGO TYLKO NAPOMKNĘ POŹNIEJ O TYM!!!!

Odcinek3-DETEKTYW!!

Było wczesne popołudnie. Lampiony drzew kołysały się, oblewane intensywnym światłem słońca. W powietrzu można było czuć zapach polnych kwiatów. Alexandra powolnym ruchem wydobyła gazetę leżącą pod stertą kolorowych czasopism. Leniwym wzrokiem zaczęła przeglądać strony gazety, które stawały się powoli nagie i odarte ze swojej treści. Nudność czytanych artykułów zmusiła ją do beznamiętnego przerzucania kolejnych stronnic. Zajęcie to sprawiło, że tylko się zdenerwowała. -Może poczytam stronę z nekrologami -pomyślała- Tam zawsze jest coś ciekawego....
http://img470.imageshack.us/img470/8794/63in.jpg
Jednym szybkim ruchem otworzyła pożądaną stronę; wypełniała ją sterta krzyżyków i większość nieznanych nazwisk ludzi, którzy odeszli z tego świata. Przypominało to spis lokatorów, lub ludzi oczekujących na prom, który odwiezie ich na drugą stronę Styksu.
Przeglądając łapczywym wzrokiem kolejne rubryki, Alexandra przewróciła kolejną kartkę; Znajdowały się na niej dwa zdjęcia. Z olbrzymim skupieniem przyglądała im się i szybko przeczytała dopiski pod każdym z nich. Nagle poczuła falę zimna i pot wstępujący na jej karku. Na jednym ze zdjęć znajdował się mężczyzna około lat 35, który przybity był do ściany za pomocą zardzewiałych gwoździ, był nagi, a jego ciało wyglądało jakby był kukiełką w pewnym obskurnym teatrzyku. Ze ściany pod nim spływała gęsta struga krwi, a na ścianie obok ktoś wyrysował jakieś nieznane symbole o tajemniczej, mistycznej treści. Drugie zdjęcie przedstawiało kobietę, choć trudno było to rozpoznać, bowiem jej ciało zostało do pasa obdarte ze skóry, a mięśnie twarzy wykrzywiły się w kapryśnym grymasie dając do zrozumienia, że cierpiała niewyobrażalne katusze; na niej również można było dostrzec owe symbole, zdecydowanie fotografia kobiety była jednak bardziej masakryczna i krwawa. -O boże! To przecież Darek i Amere -wymówiła z goryczą w ustach -Przecież to oni mieszkali w tej starej kamienicy pod lasem.
http://img470.imageshack.us/img470/2338/72fu.jpg
Rozmyślania przerwał telefon.
-Tak słucham? -odpowiedziała zmieszanym głosem
-Czy to detektyw Alexandra Staszewska.- zapytał zupełnie zimny głos w słuchawce.
-Tak, ale kto....
-Proszę słuchać i o nic nie pytać. -skontrował tajemniczy głos - pewnie zdążyła pani przeczytać poranne wieści "zza światów", mogę powiedzieć tylko, że to wszystko jest moją zasługą i ...
-Co powiedziałeś....- wykrzyczała zirytowana Alex.
-....i będę dalej zabijał, bo sprawia mi to niewyobrażalną przyjemność, a ty będziesz mogła się tylko bezczynnie temu przyglądać.
-...........
-Halo? Halo? Cholera, rozłączył się!
http://img222.imageshack.us/img222/1797/88es1.jpg

Po telefonie Alex poszła bez zwłoki na miejsce zbrodni. Tak jak sądziła na miejscu znajdował się jej były szef, gdy jeszcze pracowała w policji, stary wyga, który za niecałe dwa miesiące miał przejść na emeryturę.
http://img222.imageshack.us/img222/9659/90to.jpg
-Kogo ja widzę! Toż to sama Alex się tu przyplątała!
-Ja też się cieszę, że cię widzę stary psie!
-Po jakiego czorta się tu kręcisz, co?
Alexandra poczuła się nieco zmieszana, lecz nie chciała nic mówić o tajemniczym telefonie.
-Po prostu chciałam zobaczyć co się dzieje w tej zabitej deskami mieścinie, przecież wiesz że od jakiegoś czasu nic się nie działo, więc jak nadarza się okazja to czemu z niej nie skorzystać?
- Tak, tak -powiedział niezbyt przekonany szef.
- No więc co macie?
- Jak już pewnie widziałaś w gazecie parę zwłok, które lekko to ujmując, nie całkiem tanio sprzedały swoją skórę.
- A co z tymi napisami na ścianach?
- A z nimi... no cóż sprowadziliśmy miejskiego pastora, który powiedział nam, że obydwa teksty napisane są po łacinie i mówią coś o totalnej ciemności i cieniach zabijających śmiertelników.
Dziewczyna popatrzyła się na niego ze zdumieniem.
- Więc obie zbrodnie popełnił jakiś szaleniec?
- Nie całkiem, widzisz sprawdziliśmy charakter pisma tych tekstów i wyobraź sobie, że każdy z nich napisała inna osoba!
- Czyli zabójców jest dwóch?
- Tak, chyba tak.
Alex wyjęła i zapaliła papierosa chowając paczkę do kieszeni.
- Ale kto w tym szarym mieście mógł zrobić coś tak odrażającego? I po co ktoś miałby zadawać sobie tyle trudu, żeby gościa ważącego z dobre 80 kilo wieszać do góry nogami na ścianie, jak świnie w ubojni? A drugą osobę obdzierać ze skóry?
- Nie wiem, pytaj się mnie a ja ciebie
Wyrzuciła peta na ulicę i poczęła zbliżać się do domu, w którym popełniono zbrodnie.
-Alex! - zawołał za odchodzącą kapitan - Musisz wiedzieć coś jeszcze.
Dziewczyna odwróciła się ze zdziwieniem i wykonała przytakujący gest.
- Więc słucham.
- Znałaś tą Amere, więc wiesz, że mieszkał z nią pewien człowiek, który prawdopodobnie jest jakimś aktorem, czy coś w tym stylu?
- Tak pamiętam, że ktoś taki z nią był.
- To powiem ci tylko, że nie znaleźliśmy go do tej pory i jeszcze się nie pojawił w tym domu.
Alexandra zmarszczyła czoło i zapaliła kolejnego papierosa.
- Sądzisz, że to on zabił ich wszystkich?
- Nie mówię tak lub nie, ale na razie jest podejrzanym numer jeden.
- Ciekawe....wiesz może jeszcze coś o czym nie wiem?
- Owszem, ale nie pokazywaliśmy tego nikomu, a tym bardziej mediom bo to źle wpłynęło by na opinię publiczną.
- Ale co?
- Wiesz że Amere miała dziecko małego chłopczyka? - Kapitan odetchnął głęboko -Otóż znaleźliśmy i jego, a raczej to co z niego zostało. Powiem tylko tyle, że ktoś porąbał go siekierą i zjadł. Wyobrażasz to sobie?!
- A wiecie przypadkiem kto?
- Owszem. Jak wykazały badania to matka go porąbała i zjadła!
-Amere? Wiadomo, że chodziła do psychiatry, ale żeby posunęła się do takiego stopnia?
- Niezbadane są wyroki...
- Dobra skończ, powiedz mi jeszcze czy ktoś oprócz pary denatów tu mieszka?
- Oprócz robali i szczurów raczej nikt.
- No dobra. Mogę wejść do środka?
- Nie, tam już nic nie ma. Musieliśmy przecież wyczyścić wszelkie dowody związane z tą sprawą, wiesz w razie jakby jakiś natrętny dziennikarz zabrnął w swoich poszukiwaniach za daleko.
- Widzę, że nie mam czego tu szukać – Alex wyprostowała się i machnęła przyjaźnie ręką w stronę kapitana. -Na razie szefie!
- Do widzenia Kojak, hahaha...
http://img222.imageshack.us/img222/1456/107dt.jpg

Shade
01.06.2005, 10:00
Odcinek4- Nowy lokator

ROK 2003

Od tajemniczego wypadku minęło dobre cztery lata i jak do tej pory nikomu nie udało się rozwiązać tak zawiłej sprawy. Wszyscy w miasteczku byli przerażeni tym co się stało, lecz kojący upływ czasu wpływał na ich pamięć znieczulająco powodując częściowe zapomnienie o wydarzeniach ostatnich czasów.
Nawet władze miasta zdecydowały się na sprzedaż kamienicy, którą po jakimś czasie kupił pewien małomówny nabywca. I jak się okazało było to tylko początkiem jego końca...
http://img216.imageshack.us/img216/6319/111gk.jpg
Nie zapalając światła wchodził powoli po schodach. Dłoń w której ściskał klucz, była spocona i śliska.
Dotarłszy na piętro odwrócił się bezszelestnie i obrzucił spojrzeniem mały korytarzyk. Drzwi pokoju gościnnego były uchylone choć pamiętał, że je zamknął. Z dołu dobiegał monotonny szmer gości.
Stawiając niepewnie kroki, ruszył korytarzem i po chwili stanął przed drzwiami. Oto kwintesencja wszystkich ludzkich lęków, pomyślał. Ciemność i tajemniczo uchylone drzwi.
Pchnął je drżącą dłonią.
Na łóżku leżał nieboszczyk, którego widział niedawno w zakładzie pogrzebowym.
Przez okno wpadało światło księżyca, zamieniając pokój w srebrzystoszarą kałużę snu. Potrząsnął głową, jakby chciał odzyskać jasność widzenia. Miał wrażenie, że nagle cofnął się w czasie do ostatniej nocy. Za chwilę zejdzie na dół i ....
Trup otworzył oczy.
Przez chwilę błyszczały w świetle księżyca, czarne z krwistoczerwonymi obwódkami i puste niczym wieczność.
http://img216.imageshack.us/img216/1759/121bc.jpg
Denat usiadł na łóżku. Białe jak śnieg prześcieradło zsunęło się z jego piersi i Mariusz ujrzał wyraźny, świeży szew, wykonany sprawną dłonią lekarza po dokonaniu autopsji.
-Spójrz na mnie - powiedział trup.
Mariusz zrobił to. Równocześnie poczuł w sobie niewypowiedziane uczucie strachu, zbyt wielkie żeby mogło przecisnąć się przez jego wąskie usta.
http://img224.imageshack.us/img224/1410/zd153ip.jpg http://img358.imageshack.us/img358/3747/zd15a0sj.jpg
-Nie! - krzyknął, i z całą nieuświadomioną sobie siłą rzucił się na umarłego.
Zwłoki przechyliły się i wypadły przez otwarte okno w ciemność nocy z uniesionymi do góry nogami. Białe ciało błysnęło w świetle księżyca, prezentując w całej okazałości grube, wykonane czarną nicią szwy, układające się na brzuchu i klatce piersiowej.
Mariusz wydał z siebie szaleńczy skowyt, tłumiony dotychczas przez szpony strachu i jednym susem znalazł się przy oknie. Nic jednak nie zobaczył za wyjątkiem chmury pyłu zawieszonej w srebrzystym świetle księżyca, która roztrysnęła się w ciemności.
Odwrócił się, żeby jak najszybciej stąd uciec, lecz właśnie w tej chwili poczuł piekielny, obezwładniający ból w klatce piersiowej. Zgiął się w pół i zatoczył bezwładnie, a ból rozszerzył się, ogarniając palącym płomieniem całe ciało. Chwiejnym krokiem skierował się do drzwi, trzymając ręce przyciśnięte do ciała, przed sobą widział blade ciało trupa przyglądające się mu w martwym uśmiechu.
-Moim lekarzem jest Marceli Zendry - wyszeptał ustami zimnymi niczym najzimniejszy lód północy.
Po tym zdaniu Mariusz runął twarzą w dół na podłogę.
http://img234.imageshack.us/img234/5967/159gv.jpg
Był bardzo mroźny, zimowy wieczór. Wszyscy zebrali się na cmentarzu Św. Małgorzaty, ubrani w kruczoczarne, mosiężne garnitury i sztywne kołnierzyki, wyglądając jak stado szarańczy.
Najwygodniej było jednak nieboszczykowi. Leżał teraz w kosztownej trumnie z polerowanego sosnowego drzewa, z ładnymi uchwytami w kształcie głów szczekających wilków. Wieko niknęło pod naporami kwiatów jak tonący w morzu. Przypominało to raczej posępną wystawę kwiatów niż pogrzeb. Wszyscy goście natomiast myśleli tylko o tym, by jak najszybciej odprawić ceremonię i napić się grzańca lub ogrzać przy ognisku w zaciszu własnego domu.
Stojąc nad otwartym grobem, pastor odprawiał ostatnią modlitwę. W jej trakcie jakaś osoba z tłumu podniosła do oczu swą białą, niczym płatki śniegu chusteczkę. Później trumna została opuszczone w głąb twardej ziemi, a zebrani rzucili na wieko garść piachu.
Opuszczający cmentarz ludzie szli, poprzez zamarznięty szary las statuetek i nagrobków, tonący w grobowej ciszy. Do nosa każdego dochodził tylko duszący zapach kadzidła i odgłos topniejącego wosku. Zimne powietrze było zbyt suche; Amon pomyślał sobie, że zaraz wszyscy się uduszą.
http://img234.imageshack.us/img234/2275/16a9hx.jpg

Od pogrzebu minęło dobre dwa miesiące, a jak dotąd nikt nie by w stanie wyjaśnić tajemniczych przyczyn śmierci Mariusza. Nawet śledztwo powzięte przez detektyw Staszewską nie przyniosło choćby jednej smugi, co do podejrzeń, kto mógł zrobić coś tak odrażającego. Mimo, że detektyw miała w pamięci tajemniczy telefon sprzed czterech lat, jednak zdecydowanie nie zdołała powiązać go z zaistniałymi okolicznościami. Jednak Alex czuła, że w powietrzu wisi coś złego i prędzej czy później to coś objawi swoje oblicze.
A tymczasem dom zmarłego stał pusty i wyglądał równie żałośnie jak wieko starej trumny. Jego okna były mocno zabrudzone, a drzwi skrzypiały za każdym, nawet najmniejszym poruszeniem wiatru. Biała farba odpadała ze wszystkich ścian domu, a na frontowej ścianie zaczęła wić się wilgoć. Środek nie przedstawiał się za ciekawie. Wewnątrz czuć się dało atmosferę przygnębienia i smutku; zupełnie jakby dom sam opłakiwał śmierć swego pana. Wszędzie przybyło pajęczyn, a po kątach zaczęły gromadzić się rodziny szczurów i innych nieproszonych gości.
Pomimo stanu technicznego, dom zdecydował się kupić jakiś niezamężny mężczyzna.


1.Czy Pani detektyw uda się popracować nad śledztwem tzn dziwnymi wydarzeniami
2.Kim jest tajemnicza osoba wprowadzająca sie do domu
3.Jaka tajemnice kryje w sobie dom

Shade
06.01.2006, 14:15
Pomimo stanu technicznego, dom zdecydował się kupić jakiś niezamężny mężczyzna. Nazywał się Ernest i to jego ludzie widzieli na pogrzebie Mariusza. Na pierwszy rzut oka widać było, że odznacza się od innych mieszkańców tego zapomnianego miasta. Był dość wysoki, raczej wyższy od przeciętnego człowieka, Miał starannie zaczesane do tyłu, długie, zadbane, czarne włosy. Było w nim coś tajemniczego i zarazem uspokajającego. Jego oczy były głębokie jak dno najgłębszego oceanu; lecz nie można było dostrzec w nich żadnych uczuć, tylko jakiś daleki ból spowodowany przeżyciami z dotychczasowego życia. Jak było widać, czas również nie oszczędził go za bardzo. Na czole i pod oczami rysowały się pierwsze oznaki starości- zmarszczki, przez które jednak wyglądał bardziej realnie i dostojnie. Nadawały one jego orlej twarzy książęcy wygląd
http://img332.imageshack.us/img332/8715/171dw.jpg
Ernest wstał pewnego poranka przeciągnął się leniwie i podszedł ,do okna w pokoju zamiast złocistych promieni słonecznych wlała się mroczna woń mgły i przesadna ciemność. Przez chwilę zastanawiał się co mogło spowodować takie zmiany klimatyczne po czym ubrał się i wyszedł z domu. W drodze do samochodu spoglądał na stan ogródka przed domem.- Ale busz.- pomyślał. -Będę musiał się za niego wziąć.
http://img218.imageshack.us/img218/820/181dl.jpg
Po paru minutach jazdy znalazł się w miasteczkowym barze. Był to jedyny ośrodek rozrywki w tej zapomnianej mieścinie. Zawsze wieczorem można było spotkać tu większość ludzi z miasta. Lecz tym razem bar był całkiem pusty nie licząc barmana i jakiegoś dziwnego i trochę tajemniczego typka, siedzącego pod ścianą w najdalszym kącie, na którego Ernest zwrócił uwagę.
http://img496.imageshack.us/img496/7186/198fi.jpg
Na widok nowego gościa barman nieznacznie podniósł jedną ze swoich krzaczastych brwi. Jego twarz sprawiała wrażenie jakby zaraz miał się rozpłakać. Nie przestając wycierać trzymanej w ręku szklanki spytał się:
- Co podać?
- Krwawego psa- rzekł krótko Ernest.
Barman schylił się pod ladę i wyciągnął butelkę, pełną tajemniczego płynu. Odkręcił nakrętkę, po czym nalał pełną szklankę.
- Widzę, że dzisiaj nie masz zbyt wielu klientów.- Powiedział Ernest wskazując na siedzącego w rogu człowieka.
Barman popatrzył na niego ukradkiem zdradzając lekkie zdenerwowanie.
- Czy to ty jesteś tym, który zamieszkał w domu Mariusza? - Zapytał się barman, podając Ernestowi szklankę.
- Tak. Widzę, że wieści szybko się tutaj rozchodzą.
- Radzę ci wynieść się z tego domu jak najprędzej - rzucił nieoczekiwanie barman.
http://img496.imageshack.us/img496/7905/207mi.jpg
Ernest zakrztusił się ledwo, co zaczętym drinkiem. Popatrzył z pewnym zdziwieniem na barmana, po czym powiedział z lekką irytacją w głosie.
- Nigdzie mi się nie spieszy, a zresztą, czemu miałbym się stamtąd wynosić?
-, Jeżeli nie wyprowadzisz się z tego domu to ty będziesz następnym, którego będziemy chować na cmentarzu.
-, Czemu tak myślisz?
Po tym pytaniu barman podszedł bliżej Ernesta, który mógł teraz poczuć jego nieświeży oddech na swojej twarzy.
- Niektórzy mówią, że ten dom jest przeklęty! I ja im wierzę!
-, Kto tak mówi?
http://img496.imageshack.us/img496/6429/20a3ac.jpg
- Wszyscy, którzy po północy przechodzili koło tego domu. Podobno kiedy zapada zmrok da się słyszeć płacz, który wydobywa się jak gdyby z wnętrza domu, z jego piwnicy i ścian. A niektórzy mówią nawet, że widzieli dziwne światła, nie mające nic wspólnego z elektrycznością.
- Przecież to niedorzeczne. Jak na razie słyszałem tylko chrobotanie szczurów w piwnicy, a w nocy jedyne co da się zauważyć to unosząca się w powietrzu atmosfera rozkładu, czy jak kto woli zgnilizny.
Barman jednak nie dał za wygraną i wskazał na człowieka w odległym końcu baru.
- Widzisz go? -zapytał Ernesta, który od razu kiwnął głową przytakująco.- To jest Amon, miejscowy grabarz. Jeśli nie wierzy pan w to co mówię to niech się pan spyta jego, co podobno widział na cmentarzu.
Ernest popatrzył z pobłażliwym uśmiechem na barmana, któremu najwidoczniej nie było do śmiechu. Widząc lekkie zdenerwowanie w jego oczach wziął z blatu swojego drinka i poszedł porozmawiać z grabarzem.
]http://img371.imageshack.us/img371/1835/218kq.jpg
Gdy podszedł do niego ten nawet nie odwrócił głowy w jego kierunku, wyglądał jakby był pogrążony w transie. Jego brudne ubranie przesiąknięte było teraz śmierdzącym zapachem papierosów. W tym człowieku było jednak coś jeszcze, coś jak gdyby jakaś aura, która nie była zła, lecz przywodziła na myśl żal lub żałobę. Niewątpliwie za tym człowiekiem kroczył cień śmierci.
- Cześć, nazywam się Ernest i....
Nieznajomy nieznacznie podniósł głowę i zaczął się wpatrywać w twarz rozmówcy. Nagłe Ernest zobaczył jego oczy i przejęło go dziwne uczucie, coś jakby uczucie strachu. Jego oczy zdawały się być martwe, blask życia znikł z nich zupełnie ukazując puste gałki oczne, bez wyrazu, a może z wyrazem głębokiej pustki
- Czy wierzy pan w zmartwychwstanie panie....
- Ernest, mam na imię Ernest.
- Czy wierzysz w zmartwychwstanie Erneście?
Nagle oczy nieznajomego rozbłysły w ciemności przybierając wygląd tak tajemniczy, że doznał nieprzyjemnego uczucia, przywodzącego mu na myśl lata chłopięce, kiedy to raz bawiąc się z kolegami w chowanego w lesie zgubił się i został na chwilę sam z otaczającymi go ciemnościami.
http://img225.imageshack.us/img225/7246/228lr.jpg
- Nie, raczej nie. - odpowiedział sięgając po papierosa.
- A powinieneś.
Nagle zapadło milczenie, które przerwał powolny głos grabarza.
- A może wiesz, jak zginął Mariusz?
Po tych słowach grabarz przyjrzał się szyderczo Ernestowi i pociągnął zdrowy łyk piwa stojącego przed nim na stoliku.
- Prawdę mówiąc nie interesuje mnie to, ale słyszałem że miał zawał.
- I ty w to wierzysz?
- A czemu nie? To jest jednak jakieś racjonalne wytłumaczenie.
Amon wahał się przez chwilę, złożył ręce w geście pokory i zamknął oczy.
- Chcesz to mogę powiedzieć ci coś czego nie wiesz
- O czym ty mówisz?
- Że policja znalazła Mariusza, lecz nie jak się mówi martwego z powodu zawału.
- Jak to?
- Bo zwłoki nie miały serca. Ktoś je prawdopodobnie wyrwał, gdy ofiara jeszcze żyła.
Ernest przełknął ślinę, a jego ciało pokryła gęsia skórka. Zawsze był bardzo wrażliwy na takie rzeczy, więc słowa Amona zrobiły na nim duże wrażenie.
- Wyrwane serce? O czym ty mówisz?
- To jeszcze nie wszystko. Na jednej ze ścian i w okolicach okna znaleziono kawałek ziemi, która jak okazało się po wstępnych badaniach pochodziła z pobliskiego cmentarza i posiadała ślady świadczące o dużym stopniu rozkładu.
- Chcesz mi wmówić, że jakiś nieboszczyk przyszedł do domu Mariusza żeby wyrwać mu serce?
Amon po raz pierwszy popatrzył się poważnie na Ernesta.Jego wzrok przeszył go jak strzała.
http://img338.imageshack.us/img338/5964/zd23a5xy.jpg http://img338.imageshack.us/img338/9254/zd23aa2as.jpg
- To ty tak powiedziałeś.
Zmieszany wpatrzył się na barmana wycierającego z uporczywością brudne szklanki. W powietrzu dał się czuć zapach piwa i tanich papierosów. Było w nim coś jeszcze, lecz Ernest nie mógł dokładnie określić co. Tymczasem Amon dopił swoje piwo i zbierał się do wyjśc Widząc to Ernest chwycił go za ramię starając zatrzymać go jeszcze przez chwilę.
- Ty jeszcze coś wiesz, prawda?
- Może tak, a może nie.
- Widziałeś coś na cmentarzu.
Amon pobladł i ze zmieszaniem starał się opuścić lokal.
- Proszę, muszę wiedzieć co dokładnie widziałeś.
- I tak mi nie uwierzysz. Nikt nie chce uwierzyć.
- Spróbuj, niczego nie stracisz.
Grabarz zastanowił się chwilę, otarł rękawem pot spływający mu po twarzy i przemówił najciszej jak mógł.
- Pracuję w zawodzie nie od dawna, widziałem rzeczy, od których można osiwieć w mgnieniu oka, ale jeszcze nie widziałem czegoś tak przerażającego.
Po tym zdaniu nastąpiło dłuższe milczenie, Amon miał wątpliwości, lecz ostatecznie zdobył się na odwagę i zapytał:
- Wierzysz w zombi?
Na twarz Ernesta wystąpił lekki uśmiech.
- Takich, co to niby przy pełni księżyca w nocy wstają z grobu żeby pożywić się ludzkim mięsem? Jak byłem małym chłopcem to wierzyłem a teraz, raczej nie.
- Chcę tylko powiedzieć, że gdy robiłem obchód w nocy kiedy umarł Mariusz zauważyłem, że jeden z grobów jest rozkopany. Nie wiedziałem do kogo należy bo na nagrobku nie było żadnych informacji dotyczących osoby tam pochowanej. I kiedy byłem już za bramami cmentarza usłyszałem ciężkie sapanie. W pierwszej chwili pomyślałem, że to jakiś pijak zasnął pod bramą, lecz wtedy poczułem dziwny chłód i towarzyszący mu jeszcze gorszy zapach.
- Może to zapach śmieci. Przecież niedaleko cmentarza znajduje się wysypisko.
- Tak, ale to nie był taki zapach, to było coś jakby zapach rozkładu ludzkiego mięsa. Gdy to poczułem spojrzałem mechanicznie w stronę tego rozkopanego grobu. Był bardzo daleko, lecz zdołałem zobaczyć jakąś szkaradną postać, która wpadła do tego rowu. Przestraszyłem się i uciekłem, a gdy na drugi dzień zjawiłem się na miejscu grób, który był rozkopany poprzedniej nocy stał teraz jak gdyby nigdy nic i tylko świeża, poruszona gleba wskazywała na to, że ktoś mógł majstrować przy grobie.
- No a co z nagrobkiem, czy mogłeś go odczytać?
- Niestety nagrobek nadal pozostawał okryty tajemnicą.
- Czy to wszystko?
- Tak.
Po tych słowach nastąpiła kolejna chwila milczenia. Po niej Amon uścisnął dłoń Ernesta w pożegnalnym geście i ulotnił się z baru niepostrzeżenie. Ernest postąpił za przykładem grabarza i też zbierał się do opuszczenia baru. Gdy otwierał drzwi barman na obchodne zwrócił się do niego:
- Radzę ci w dobrej wierze, wyprowadź się stamtąd jak najszybciej. To przeklęte miejsce

Shade
07.01.2006, 10:56
Po dziwnej rozmowie w barze Ernestowi nie spieszyło się.- Pewnie chcą mnie wystraszyć.- pomyślał - Teraz zrywają ze śmiechu boki. Ernest dalej jechał pustą drogą prowadzącą prosto do jego nowego domu. Jednak uderzyła go teraz dziwna cisza, która mu towarzyszyła w drodze powrotnej. Żadnego samochodu, żadnego dźwięku koników polnych lub innych żyjątek nocnych. Wydawało mu się, że jedzie autostradą do nikąd, pozostawiony samemu sobie. Wszędzie dookoła rozciągał się posępny krajobraz, który napawał go dreszczem. Przed sobą widział tylko kawałek asfaltu oświetlonego za pomocą reflektorów i wszechobecną noc, która stopniowo zagęszczała swoją konsystencję mroku. Jego samochód wyglądał jak zbawcze światełko w tunelu zapomnienia.
http://img235.imageshack.us/img235/7752/254ox.jpg
Ernestowi zdawało się, że jedzie dłużej niż zwykle. Oczy powoli zasypiały, przywalane ciężkimi powiekami, które z minuty na minutę stawały się coraz cięższe. Powoli cały organizm zatapiał się w spokoju nocy. Gdy Ernest na dobre miał zapaść w sen na ułamek sekundy usłyszał piskliwe wołanie o pomoc. Na początku pomyślał, że to dźwięk wiatru przelatującego przez pęknięcie w masce samochodu, lecz im bardziej w to wątpił, tym bardziej słyszalny był pisk, który stopniowo przemieniał się w błagalny jęk.Zatrzymał samochód i wyłączył silnik. Po chwili nasłuchiwania stwierdził, że nic już nie słychać, lecz świadomość posuwała go do działania. Wyszedł z auta i skierował swoje kroki po przeciwległej ścieżce.
http://img211.imageshack.us/img211/9950/291oe.jpg
. Z dumą i lekkim lękiem zobaczył, że znajduje się w lesie. - Jak to możliwe, że do tej pory go nie widziałem?- pomyślał. Poszedł wzdłuż ścieżki. Gałązki drzew rozrzucone w nieładzie na ścieżce trzaskały pod wpływem jego ciężkich kroków. Spojrzał w górę, lecz zobaczył tylko strzeliste korony drzew zasłaniające kruczoczarne niebo.Gdy jego wzrok spoczął z powrotem na drogę zobaczył rozmazane ślady szkarłatnej substancji.- To krew.- pomyślał. Patrzył teraz z przerażeniem dokąd prowadzi niekończący się ślad. Nagle zapatrzył się na koniec ścieżki i zamarł w przerażeniu.
http://img211.imageshack.us/img211/2451/311xy.jpg
Przed jego oczami rozciągał się obraz tak groteskowy i okrutny, jakiego nigdy by sobie nie wyobraził. Na końcu znajdowało się stare, spróchniałe drzewo, a wszędzie wlewała się ciemność poprzecinana pręgami światła księżyca. Na drzewie wisiał jakiś nieboszczyk. Z jego wyglądu nie można było wywnioskować czy jest to człowiek, czy może demon z piekła. Cała jego osoba była wyniszczona pod wpływem czasu, lecz nie to budziło największe przerażenie. Przerażający był fakt, że trup wyglądał tak, jakby był topielcem: sina skóra, fragmentycznie zwisająca, a czasem odklejająca się ze zmasakrowanego ciała. Na twarzy, a raczej na tym co kiedyś ją przypominało widniały trzy wielkie dziury. Twarz była pozbawiona nosa i oczu. Jego pozostałe mięśnie wskazywały, że w momencie śmierci, wszystkie napięte miał do granic wytrzymałości.
Ernest czując fale mdłości podszedł do rozkładającego się wisielca. Im bliżej podchodził, tym bardziej uderzał go fetor nie do wytrzymania, który przywodził na myśl fekalia lub zgniłe mięso. Powietrze stawało się gęste i śmierdzące, a atmosfera napięta i nie do wytrzymania. Ernest jednak podszedł na wyciągnięcie ręki. Popatrzył się na twarz zmarłego, która nadal posiadała grymas nieopisanego bólu i cierpienia , spojrzał niżej i zobaczył, że tam gdzie zazwyczaj znajduje się żołądek, teraz swobodnie zwisały ostatnie fragmenty wnętrzności, które obsiadły różnego rodzaju robaki i inne ustrojstwa, robiąc sobie nekrotyczną ucztę. Ernest poczuł, że świadomość powoli go opuszcza. Zdał sobie nagle sprawę, że jest sam pośrodku nieznanego mu lasu, otoczony przez nieprzeniknioną ciemność.- Jak w dzieciństwie.- pomyślał. Jego wzrok z powrotem spoczął na twarzy zmarłego. Księżyc oblewał ją swym blaskiem powodując, że zmieniła swój kolor z sinego na blady.
Nagle trup otworzył to co kiedyś nazywało się ustami i z jego zniszczonych trzewi wydobył się zamierający jęk, a może to tylko wiatr goniący między gałęziami upiornych drzew, pomyślał Ernest i spostrzegł, że z ust wydobywa się coś jeszcze. Był to ogromny, tłusty czerw, który odczepił się od języka trupa i spadł z cichym trzaskiem na ziemię. Strach jeszcze bardziej dawał o sobie znać. Jednak to nie koniec niespodzianek, jakich miał zaznać. W niespodziewanym przez nikogo momencie trup chwycił swoją zimną i rozkładającą się ręką za gardło Ernesta, tak że żaden dźwięk nie mógł wyjść z jego płuc. Nie było to możliwe, dzięki falą strachu, które niczym wodospad spłynęły do mózgu Ernesta, który czując że opada
z sił, raz po raz chwytał łapczywie powietrze.
http://img218.imageshack.us/img218/862/284ky.jpg
. Nic to jednak nie dawało i ostatni raz zdołał uchwycić upiorną twarz, wykrzywioną w opętanym uśmiechu, twarz pustą, twarz bez oczu...
Obudzony przez odgłos klaksonu Ernest obudził się w barze.- Cholera, ale miałem sen.- pomyślał z lekkim napięciem w głosie. Zmoczył wargi śliną lecz jego gardło pozostawało nadal suche. Machinalnie sięgnął po papierosy do kieszeni swojej kurtki. Zamówił jeszcze jednego drinka i począł powoli go sączyć.
http://img231.imageshack.us/img231/7065/240nj.jpg
- Wygląda pan blado – zagadnęła nowo przybyła kobieta.
Ernest popatrzył na nią z zamyśleniem, po czym zaciągnął się papierosem.
- Czy mogłabym zadać panu parę pytań.- powiedziała, a raczej stwierdziła nowo przybyła.
- Czemu nie, nie mam nic przeciwko.- odpowiedział niedbale Ernest.
- Ach, dziękuje bardzo panie...
-Ernest, mam na imię Ernest. Ale nie słyszałem pani imienia, pani?
- Alexis. Detektyw Alexis Staszewski.
Gdy Ernest usłyszał słowo "detektyw" od razu począł z bacznym zainteresowaniem przyglądać się stróżowi prawa, nawet barman zaczął machinalnie szybciej wycierać swoje brudne szklanki. Nie śmiał jednak podnosić nawet wzroku na detektyw, zupełnie jakby miał coś do ukrycia.
- Czemu stróż prawa fatyguje się mnie pytać o cokolwiek? Czyżbym źle zaparkował samochód?
Słysząc to Alex uśmiechnęła się blado do siebie samej.
- Nie przyszłam tu tak naprawdę żeby prawić panu jakiekolwiek docinki o pana aucie, jeśli można nazwać to coś zardzewiałego autem.
- To czemu się pani fatyguje?
- Bo mam już dosyć niewyjaśnionych morderstw na głowie.
http://img231.imageshack.us/img231/7730/264ey.jpg http://img227.imageshack.us/img227/5103/27a2sx.jpg
Na słowa "niewyjaśnione morderstwa" Ernest momentalnie dostał ataku drgawek.
- Jakie niewyjaśnione morderstwa? Przepraszam, ale o co pani chodzi?
- Niech pan mi nie mówi, że nie słyszał o morderstwach w kamienicy, którą pan kupił i w której to pan aktualnie mieszka?
- Tak przyznaję, że słyszałem o dziwnej śmierci Mariusza, a skoro o tym mowa....
Nagle posępna jak dotąd twarz pani detektyw ujawniła czerwony grymas zdumienia.
- A czy słyszał pan o pozostałych zgonach?
- Jakich pozostałych zgonach?
Detektyw zbliżyła się do Ernesta w obawie żeby nikt ich nie usłyszał.
- O śmierci Darka i Amere wraz z jej kilku miesięcznym synkiem?
Po tym co usłyszał drgawki na jego skórze stwardniały, a on sam poczuł się jak tonący, który nie może złapać oddechu. Wiadomości jakie usłyszał zupełnie pozbawiły go rozsądnego myślenia.
- Aż tyle osób umarło w tej kamienicy?
- Tak i trzeba dodać "w niewyjaśnionych okolicznościach."
- Więc tylko to chciała mi pani powiedzieć?
- Tak i chciałam również pana ostrzec żeby pan na siebie uważał.
Tutaj detektyw wstała od baru i wykonała esowaty ruch ręką.
- Jak to mówią nie wiadomo co czai się w piwnicy.
Po tych słowach detektyw ruszyła powolnym krokiem w stronę wyjścia. Widząc to Ernest również zerwał się ze stołka.
- Chwileczkę, dlaczego nie zapyta się mnie pani czy nie słyszałem lub czy nie widziałem czegoś dziwnego?
- Bo niedługo wszystko pan zobaczy i usłyszy.
- Co to znaczy?
Lecz to pytanie nie trafiło już do uszu detektyw, która zdążyła już usadowić się w swoim służbowym samochodzie. Uruchomiła silnik i puszczając siwy dym pojechała do swojej kwatery na komisariacie.
Ernest zdobył się na jak najszczerszy uśmiech w stronę zdziwionego barmana dopił drinka i począł wychodzić z baru. Sid popatrzył na niego podejrzliwie. I zabrał się do wycierania szklanek. Gdy Ernest wyszedł powiedział sam do siebie- To przeklęte miejsce.

Shade
11.01.2006, 10:09
Po wyjściu z baru nie poszedł od razu do domu, lecz z papierosem w ustach wędrował bez celu po mieście. Chodził tak długo, aż wreszcie, mimo dość wysokiej temperatury, zrobiło mu się zimno. Myślał o wszystkim, choć nie myślał o niczym. Było to szczególne myślenie, takie, które ukrywa jakieś głębokie przesłanie, nie mogące się przebić przez zasłonę myśli. Jednak po dłuższej wędrówce uznał, że najwyższy czas wracać do domu.
http://img299.imageshack.us/img299/6616/fs1a3mb.jpg
Zastanawiała go wizja trupa powieszonego na gałęzi- To tylko moja wybujała wyobraźnia.- Przyznał się przed samym sobą; zawsze był dość podatny na wpływ innych, a ta dziwna historia, opowiedziana przez grabarza połączona z napięciem i stresem, jaki ostatnio przechodził wywołała u niego nagły atak fali wyobraźni, która niczym ocean, topiła go w swej barwności. Do takiego stanu doprowadziła również pani detektyw, która rozwiała` przed nim zasłony przeszłości związane z jego nowym miejscem zamieszkania.- trzy osoby martwe- wycedził przez zęby.
Pogrążony w myślach wrócił do samochodu, zaparkowanego na podjeździe nieopodal baru. Wsiadł do niego, przekręcił kluczyk w stacyjce - auto zawyło niczym obdzierany ze skóry prosiak.- wrzucił bieg i począł odjeżdżać w zapadającą siną dal. Po drodze miał przed oczami ten sam obraz: denata wiszącego na spróchniałym drzewie, które wydawało się być równie martwe, co "osoba" wisząca na nim.
Nim zdążył pozbierać myśli do kupy z miłym zaskoczeniem zobaczył, że dojechał do domu.
http://img216.imageshack.us/img216/5122/fs2a9dv.jpg
Nie zastanawiając się długo zgasił silnik i wysiadł z auta. Podszedł do frontowych drzwi i przekręcił klucz. Drzwi zgrzytnęły cicho i otworzyły się na wskroś, ukazując chłodne wnętrze domu. Albert rozejrzał się jeszcze przez chwilę dookoła, jakby w napięciu poszukiwał śladu obecności czegoś zza światów.- Niestety nie spostrzegł nic, prócz rzędu starych drzew, wyglądających w nocy jak kolumny żołnierzy we mgle.
Po upewnieniu się, że nikogo nie widzi, wszedł schodami na górę, do sypialni.
http://img205.imageshack.us/img205/9039/fs3a0dx.jpg
Wchodząc na pierwszy stopień schodów usłyszał cieniutki pisk.- To przez te stare schody.- pomyślał. Lecz im wchodził wyżej, tym bardziej pisk przeradzał się w intensywnie słyszalne szlochanie małego dziecka. Albert poczuł nagle jak lepki pot występuje mu na skórze, która zdążyła pokryć się już gęsią skórką. Gdy doszedł do drzwi sypialni płacz, stał się jeszcze bardziej intensywniejszy po czym zamarł, pozostawiając niewysłowioną, martwą ciszę. Albert zatrzymał się i z wahaniem przekręcił klamkę.
Drzwi do pokoju uchyliły się ze znajomym skrzypieniem. W środku panowała zupełna ciemność, poprzecinana tylko słabym światłem księżyca. Duże łóżko wydawało się w tej chwili bezdenną otchłanią lub wrotami do innego wymiaru. Lampka nocna stojąca nieopodal wydawała się bardziej upiorna niż zwykle, a zegar wiszący w przeciwnym kącie pokoju lśnił złowieszczą łuną. Jego wskazówki wydawały się wykute z marmuru i odliczające czas pozostały do końca świata. Cały pokój pogrążony był w barwach nocy, która zdawała się obejmować go swym ciemnym majestatem. Gdy wydawało się, że wszystko jest na swoim miejscu, Albert zauważył w przeciwległym kącie pokoju małą sylwetkę, którą skojarzył od razu z jakimś zwierzęciem. Jednak w tej sylwetce można było dostrzec wyodrębnione ludzkie kończyny. Zaskoczony poczuł nagle fale zimna i gorąca - takie same, jakie dręczyły go w barze. Począł powoli podchodzić do dziwnej istoty. Czuł jak jego mózg broni się zaakceptować obraz dostarczany mu przez oczy. Nagle owa postać odwróciła się. Światło księżyca wlewające się przez niedomknięte okno oświetlało ją, a właściwie jej część, odsłaniając jej zmasakrowane, poszarpane ciało.
http://img224.imageshack.us/img224/7747/fs6a4ho.jpg
Patrząc na dziewczynkę - jak można było się domyśleć po długich, sklejonych rudych włosach spływających po ramionach i dotykających pleców- można było dostrzec mnóstwo śladów pogryzień, a gdzie niegdzie poszarpane strzępy skóry, zwisające niczym bezwładne chwasty. Widok był tym bardziej szokujący, gdyż dziewczynka miała odgryzioną prawą rękę i rozszarpaną lewą łopatkę. Zaschnięta krew wyglądała jak pancerz jakiegoś zwierzęcia. Jednak najgorzej zeszpecona była twarz - jej szczęka trzymała się na jednym zawiasie, ukazując okropną dziurę i rzędy małych ząbków. Jedno oko było wydłubane, a drugie pokryte ropą i zaschłą krwią. Patrząc na twarz dziewczynki można było ją porównać do małego upadłego aniołka, który spadł na same dno piekła i bardzo się poobijał. Reszta jej twarzy była zdarta, zupełnie jakby ktoś - lub coś- ciągnęło ją spory kawałek po żwirze albo kamieniach.
Już na sam widok tak okaleczonego dziecka pociemniało Albertowi w głowie, wszystko stało się irracjonalne, jego mózg nie mógł już analizować odbieranych informacji. Powietrze stało się nagle lodowate i poczęło ściskać swym zimnem jego gardło. Dziewczynka wpatrująca się martwo w Alberta nieoczekiwanie wykrzywiła twarz w grymasie olbrzymiego cierpienia i nienawiści. Jej spokojne jak dotąd lico wyglądało w chwili obecnej, niczym wściekły pies, który dostał nagle ataku szału. Widmo poczęło płakać, lecz nie był to zwykły płacz małego dziecka, było w nim coś zwierzęcego, coś złego. Płacz przerodził się w istny skowyt cierpienia i dziewczynka nie ruszając zmasakrowanymi ustami przemówiła.
- Spójrz na MNIE! Och, jak BOLI! Pali mnie całe CIAŁO! Ratunku, na POMOC !
http://img224.imageshack.us/img224/362/fs5a3dt.jpg
Były to ostatnie słowa, a także ostatni obraz, jaki mózg Alberta zdążył zanotować. Po nich Albert poczuł się dziwnie lekki i począł powoli osuwać się na kolana. Ostatnim wysiłkiem spojrzał w martwą twarz dziewczynki i stracił przytomność.