PDA

Zobacz pełną wersję : Dwa domy i ona jedna


Cocaine
28.05.2005, 21:02
Przedstawiam wam moje kolejne fs które wyprodukowałam z dużym nakładem czasu i poświęcenia. Jakość zdjęć jest jaka jest... przepraszam...

Odcinek I: poniżej ^^
Odcinek II: http://www.forum.thesims.pl/showthread.php?t=18821&page=2&pp=10
Ocinek III:http://www.forum.thesims.pl/showpost.php?p=405385&postcount=24


Część I
Jeden z wielu upalnych lipcowych dni, kiedy powietrze zdaje się stać w miejscu, a żar leje się z nieba. Słońce przygrzewało już od rana, więc kilkadziesiąt dzieci na kolorowych ręcznikach siedziało na plaży, a druga część kąpała się z piskami w chłodnej, brudnej wodzie. Na ławce nieopodal plaży, gdzie teren był już trawiasty siedziała mała dziewczynka. Miała na oko 9 lat, jej włosy były zaplecione ciasno w dwa warkocze, a długie nogi kołysały się to w tą, to w tamtą. Po chwili podniosła się i powoli przemierzyła kawałek drogi do parku, obejrzała się, pomachała komuś ręką i poszła dalej. Ostrożnie, po kamieniach przeskoczyła rzeczkę, która sprawiała jedyny problem przy przekraczaniu granicy pomiędzy parkiem a zalewem i poszła dalej niknąc za zielenią. Owym dzieckiem była Alison, która codziennie chodziła na plażę, by pomyśleć w samotności – rano, wieczorem. Czasem w południe, ale wrzask rozbawionych dzieciaków zagłuszał jej myśli i nie mogła się na niczym skupić. Tak snując się z kąta w kąt spędziła ostatni rok, odkąd rodzice się rozwiedli. Mama i tata ustalili dyżury nad nią tak, żeby mogli swobodnie się rozmijać. Tak więc dziewczynka tydzień spędzała u mamy i tydzień u taty. Zabijała czas w ten sposób, by spędzać jak najmniej czasu z przybranym rodzeństwem; u mamy była to siedmioletnia Kalia i czternastoletnia Paula, a u taty bliźniaki Jordan i Maggie. Nie lubiła szczególnie Kalii, małej zarazy, która skutecznie zatruwała życie dziewczynki podczas tygodnia, który spędzała z mamą. W końcu omijając sprawnie tulące się małżeństwo z wózkiem wybiegła z parku przez szeroką bramę i stanęła na chodniku. Zewsząd dochodziły obiadowe zapachy, domyśliła się, że w domu też jest obiad i poszła w stronę małego ceglanego domku. Nie był to dom w stylu jakiegoś hotelu, ale nie było w nim też najgorzej. Nowy mąż mamy, a na razie narzeczony, Carol, umeblował dom fatalnie na przyjście nowej żony. Pomimo tego, że był budowlańcem i zmienił plany domu w dalszym ciągu był okropny i po prostu paskudnie wyglądał. Pokoje były zaledwie cztery, na pięcioosobową rodzinę. Była tam sypialnia, własny pokój Pauli, która nienawidziła szczerze gości, a była jednak sympatyczna w stosunku do smutnej Alison, był tam też malutki salon w którym znajdował się wciśnięty narożnik i telewizor, oraz pokój w którym sypiała Alison z Kalią. Kalia nie była sympatyczna. Zamiast Alison nazywała dziewczynkę Ali-Baba, albo Ali, o drugiej w nocy włączała sobie na cały regulator bajki i była okropnie zdziecinniała. Uwielbiała się kąpać w dziecinnym baseniku i chodzić z tatusiem za rączkę. W jej pokoju było odrażająco. Cały był różowy! Alison spojrzała na domek z daleka. Nie, nie wyglądał źle.
http://kara.karolina.fm.interia.pl/la1.jpg
Z ciasnej kuchni dobiegał odgłos bulgotania, więc gotowała mama. Wujek (nie, nie mówiła o ojczymie tato) nigdy nie smazył, wolał dania podgrzane w mikrofalówce i rzucone na talerz, smakujące jak guma o konsystencji rozpuszczonej gumy do żucia. Zapewne smażyła naleśniki, bo jutro była sobota, czyli dzień wymiany. Lubiła dogadzać córce, by z jak najlepszymi wspomnieniami spędzić tydzień w tych ‘katuszach’ czyli w mieszkaniu ojca i jego nowej narzeczonej, Natalie. Mieszkanie było jednak sympatyczne, lubiła je – przyjemnie i przytulnie urządzone dawało jej atmosferę bezpieczeństwa której jej ostatnio tak brakowało. Zrzuciła buty, po czym weszła przez mały korytarz do kuchenki, w której unosił się zapach gotujących się warzyw.
- Cześć córeczko! – przywitała mnie promiennie i wyciągnęła z szafki kilka kolorowych talerzyków. Nalała do nich po równo warzywnego przecieru i wrzuciła do każdej po garści grzanek.
- Cześć mamo – Zrekompensowała się i zasiadła za stołem patrząc na sprawne, wypielęgnowane dłonie własnej rodzicielki.
- Obiad! – po chwili w drzwiach pojawiła się Paula, a za nią dreptała Kalia. Potem przyszedł wujek i po wspólnych życzeniach smacznego rozpoczęli jedzenie.
http://kara.karolina.fm.interia.pl/la2.jpg
Po obiedzie każde z dzieci zostało zagonione do lekcji. Drzwi zamknęły się w każdym pokoju i nie dobiegał z nich żaden dźwięk, nie wliczając szurania gumki po papierze i nerwowego przerzucania kartek podręczników. Mama zawsze kazała odrabiać lekcje w piątek, by można było w weekend bawić się bez ograniczeń. Alison wiedziała, że z Jordanem nie ma zabawy. Dla niego liczył się jedynie zdalnie sterowany samochodzik, kilka gier komputerowych i nowy tor dla ulubionych samochodzików. Kompletnie innym osobnikiem była Maggie, mała, krucha dziewczynka o rudych, krótkich włoskach i zielonych oczach, zapalona balecistka. Kiedyś nawet próbowała nauczyć Alison tańczyć, ale skończyło się na bolesnym pęknięciu śródstopia i nodze w gipsie.
- Alison? Mogę wejść? – zapytała zza drzwi mama. Kalia nigdy się nie uczyła w piątki. Dla niej czas na naukę oznaczał dziesiątą w nocy w niedzielę, kiedy wszystkie rozsądne dzieci śpią.
- Tak. – burknęła dziewczynka znad książki próbując odczytać malutkie literki pod obrazkiem. Po chwili poczuła ciepły dotyk dłoni na ramieniu, ale szybko tę dłoń strząsnęła. Nie lubiła przytulanek, odkąd rodzice się rozstali. Zatrzasnęła szybko książkę, wrzuciła ją do szkolnego tornistra i podeszła do szafy. Wyciągnęła z niej przepastną torbę i zaczęła zbierać ubrania na jedną kupkę.
- Alison. Ja wiem, że ty się źle czujesz będąc ciągle na walizkach. – tłumaczyła powoli kobieta.
- To zejdźcie się z powrotem, skoro wiesz, że mnie to męczy. Wciąż czegoś zapominam nie rozumiesz? Wiecznie mam za mało koszulek, majtek, nie mam odpowiednich książek! Jeszcze muszę mieszkać z tą smarkulą! – wrzeszczała dziewczynka z furią wrzucając do torby ubrania.
- Kalia to nie smarkula. To jeszcze małe dziecię, które nie rozumie, że nie wolno Ci dokuczać. Nie rób jej tego samego, wieczne spory nic nie pomogą.
- Gdybym musiała tkwić w tej myszarni dłużej niż tydzień to wolałabym mieszkać na wysypisku śmieci! – krzyknęła dziewczynka i trzasnęła drzwiami od łazienki. Matka ułożyła się na łóżku Alison myśląc jak udobruchać dziecko.
http://kara.karolina.fm.interia.pl/la3.jpg
Dopiero wieczorem, kiedy domownicy zaczęli dobijać się do okupowanej namiętnie przez Alison łazienki dziewczynka wyszła do pokoju Kalii i ułożyła się w łóżku. Jednak sen nie nadchodził. Każda pozycja, przybrana przez ciemny kształt pomiędzy pościelą w sarenki okazywała się koszmarnie niewygodna, a Kalia znów chrapała na sąsiednim łóżku. Z pokoju obok przechodziły dźwięki telefonicznej rozmowy Pauli ze swoimi kolegami i koleżankami, a z sypialni nic nie było słychać. Mama i wujek spali. W koncu jedna z póz wydała być się sensowna i dziewczynka zapadła w sen.
http://kara.karolina.fm.interia.pl/la4.jpg
Rano obudził ją subtelny ruch ramienia. Wiedziała, kto ją budzi. Tylko Paula wstawała w soboty tak wcześnie rano by pobiegać, a przy okazji budziła Alison by zdążyła się dopakować i czekać na przyjazd ojca. Racja, to właśnie jej twarz ujrzała w tej chwili nad sobą.
-Wstawaj. Już ósma, zaspałam trochę. – przyznała nieco ze wstydem i zaprowadziła dziewczynkę do kuchni, gdzie leżał pulchny omlet warzywny.
- Dziękuję Ci! – powiedziała Alison i rzuciła się siostrze na szyję. Była jedyną osobą w tym domu, oprócz mamy, której wierzyła i którą kochała najmocniej. Zjadła ze smakiem ciepły omlet i napiła się herbaty. W drzwiach stanęła mama.
- Cześć kochanie. Tato przyjedzie dziś po Ciebie wcześniej. – powiedziała surowo i utkwiła wzrok w zimnym już placku warzywnym.
- Zrobiła je Paula. Są naprawdę dobre! – zapewniała gorąco matkę dziewczynka i dla przekonania pokazała jej pusty talerz.
- Nie do wiary, mój ukochany niejadek coś zjadł w całości! – ucieszyła się kobieta i utuliła małą, wątłą dziewczynkę do łona. Czuła się naprawdę cudownie; coś takiego jeszcze jej nie spotkało. Chciała jeszcze poczuć z drugiej strony uścisk taty, ale wtedy usłyszała głośny klakson. Mama wypuściła ją z objęć i lekko popchnęła, jakby z pogardą. Dziewczynka chwyciła stojącą przy drzwiach torbę i pobiegła w stronę żółtego obdrapańca z szyldem na dachu.
http://kara.karolina.fm.interia.pl/la5.jpg

Cocaine
03.06.2005, 20:19
Wzmogłam się w sobie, zrobiłam zdjęcia :)


Część II
Lubiła to małe, przytulne mieszkanko pomimo tego, że Carrie była fanką stylu starodawnego. Nawet akwarium miało drewniane oblamówki, a o piętrowym łóżku można było pomarzyć. Jordan i Maggie spali na dwóch osobnych łóżkach a Alison na rozkładanym fotelu.
- Tatusiu, pojedziemy na lody? – Zapytała dziewczynka z nadzieją i poprawiła wrzynający się w obojczyk pas.
- Przepraszam córciu, ale Carrie na mnie czeka. Obiecałem jej wieczorem kino. – Powiedział ojciec i przydepnął gaz. Samochód ruszył skokiem i z prędkością światła przemierzył kilka alejek. Alison była pewna, że taka będzie odpowiedź. Jej tato nienawidził matki, pamiętała dobrze, jak się kłócili, z kim dziewczynka powinna zostać. Często robiła im wyrzuty, że źle zrobili, ale nic na nich nie działało. Każda kłótnia wieńczona była śmiertelnym obrażaniem się na siebie aż mama spakowała manatki i wyjechała do jej obecnego narzeczonego, Carla. Dziewczynka tęskniła za dawnym domem, w którym zawsze pachniało świeżym ciastem, miała w nim przecież własny pokój, własne zabawki, nie musiała co tydzień zmieniać nawyków... Teraz było zupełnie inaczej. Samochód podjechał pod niewysoki blok i tata zwolnił, po czym skręcił w lewo i zaparkował na swoim stałym miejscu. Alison wysiadła z auta i poczekała, aż tato wyciągnie torbę i poda jej ukochaną maskotkę, Tygryska. Dziewczynka przytuliła go mocniej, wepchnęła do kieszeni spodni i wyszła po skrzypiących schodach w górę. Po chwili w drzwiach pojawiła się i Carrie, w zwiewnej sukience, ze względu na panujący wszem i wobec upał.
- Ojej, Alison, nie jest ci gorąco? – zapytała od progu i zdarła z dziewczynki długą bluzkę. Po chwili, kiedy zagnieździła się na swoim znienawidzonym fotelu pomiędzy dwoma kocami usłyszała długie cmoknięcie. Nie cierpiała tych ciągłych pocałunków, czułości.
- Alison! – usłyszała przeraźliwy pisk dziewczynka i po chwili została przygnieciona ciałem swojej przyrodniej siostry.
-Cześc Maggie! – Maggie też lubiła. Była sympatyczną baletnicą o stu pomysłach na minutę i lubiła adrenalinę. Pomimo tego, że miała zaledwie sześć lat wiedziała czego chce i po śmierci własnego ojca doskonale zrozumiała co się z nim stało.
- Pójdziesz dzisiaj ze mną na zajęcia z baletu? – zapytała z nadzieją. Alison nie lubiła odmawiać, jednak nie miała teraz wyboru. Chciała spędzić wieczór na samotnych rozważaniach i po prostu leżeć pomiędzy kocami oglądając telewizję.
- Wybacz, ale mam inne plany.. – nim zdążyła dokończyć co zamierza zrobić Maggie z płaczem pobiegła do swojego pokoju. Już po chwili z czujną miną pojawiła się tam Carrie.
-Co jej zrobiłaś u licha? – zapytała ze złością igrającą w oczach i prześwidrowała swoim spojrzeniem dziewczynkę na wylot.
- Nic. Odmówiłam jej towarzystwa na treningu. – odparła prawdomównie dziewczynka i spojrzała na wściekłą Carrie pędzącą do córki po schodach
http://kara.karolina.fm.interia.pl/humb1.jpg
Sobotnie przedpołudnie mijało powoli, spokojnie. Dopóki Jordan spał było dobrze, ale ledwie się obudził rozpoczynała się tragedia. Nie chciał jeść uparcie śniadania, odpowiadał półgębkiem a na wszelkie próby nawiązania z nim przyjacielskiego kontaktu reagował spoliczkowaniem.
- Obiad! – usłyszała jakby zza ściany waty Alison i podniosła się leniwie z łóżka, które należało do Maggie. Poduszka była mokra, co świadczyło o tym, że obecnie dziewczynka przeżywa regenerację, która polegała na półtorejgodzinnym maratonie bajkowym. Zwlokła się powoli po schodach na dół, bo mieszkanie było dwupoziomowe. Z kuchni dochodziły w miarę przyjazne zapachy, co świadczyło o tym, że obiad był niezły. Jednak, o zgrozo, dziewczynka się myliła. Na obiad był makaron z serem, który własnoręcznie zrobiła matka Carrie.
- Dziękuję, nie jestem głodna. – odparła niezgodnie z prawdą Alison i odsunęła talerz na bezpieczną odległość.
- Och Alison, nie przesadzaj. Wiem od twojego ojca, że uwielbiasz kluski z serem! – powiedziała irytująco słodkim tonem Carrie i przysunęła miseczkę bliżej nosa dziewczynki, co spowodowało odruch wymiotny u małej.
- Chcecie pójść później na lody? – zapytał tato z nadzieją chwytając się ostatniej deski ratunku.
- Ja chcę! – powiedziała Maggie, łakoma na wszelkiego rodzaju artykuły spożywcze.
- Zjedz ładnie danie. Kto nie zje obiadu nie dostanie lodów. – pogroził ojciec i odszedł od stołu. Jego talerz świecił pustkami. Gdy nikt nie widział Alison subtelnie zgarnęła zawartość miski do kieszeni i położyła sztućce na talerzu.
- Pięknie zjadłaś! – pochwaliła dziewczynkę Carrie i pogłaskała ją po głowie. Alison zbliżyła się do białych drzwi łazienki i wyrzuciła resztę jedzenia do ubikacji i spuściła jedzenie w toalecie. Potem podeszła do umywalki, sięgnęła po jednorazowy kubeczek i napiła się kranówki na orzeźwienie.
http://kara.karolina.fm.interia.pl/humb2.jpg
Lubiła łazienkę. Mogła przesiadywać godzinami w pustej wannie pisząc pamiętnik czy opierając się o muszlę klozetową poświęcać się lekturze. Była jedynym miejscem, w którym mogła siedzieć bezpieczna, zamknięta na klucz, bez zbędnych obaw w stylu ‘Ktoś zaraz wejdzie i zobaczy co tu wyprawiam’. Po chwili kiedy poczuła przyjemne orzeźwienie popchnęła drzwi, uprzednio przekręcając klucz w zamku i wyszła na zewnątrz. Hukowi zamykanych drzwi nie odpowiedział żaden odgłos, co zdziwiło ją tym bardziej, bo przecież Carrie była przewrażliwiona, jeśli chodzi o trzaskanie drzwiami.
- Maggie? – zapytała niepewnie dziewczynka wchodząc do pokoju w którym sypiało rodzeństwo. Odpowiedziała jej jedynie cisza, a jedna z zabawek nagle upadła na ziemię i kółko od plastikowego traktora potoczyło się pod stopę dziewczynki. Po chwili z przerażeniem stwierdziła, że telefon dzwoni. Zbiegła ze schodów by zdążyć, zanim sygnał się urwie i dopadła słuchawki.
- Halo?! – krzyknęła próbując uspokoić oddech.
- To tylko ja kochanie. Alison, nie mogłem Cię znaleźć w domu i pojechaliśmy na lody sami. Nie obrazisz się, jeśli przywiozę Ci je do domu? – zapytał ojciec głosem zbolałego kurczątka. Perspektywa zjedzenia lodów w domu pod bacznym i zazdrosnym spojrzeniem Jordana była kusząca, lecz nie chciała grać na nerwach poczciwej maggie.
- Zgoda, ale proszę o podwójną porcję. – zaczęła się targować dziewczynka i przysiadła na brzegu komody.
- Ok. A teraz muszę lecieć, bo Maggie na mnie czeka. Wrócimy za jakąś godzinę. – odparł i szybko się rozłączył. Dziewczynka cisnęła słuchawką na widełki i przeniosła się do kuchni. Tym razem i tutaj nikogo nie było. Odczuwała ssanie w żołądku, bo przecież nie zjadła nic na obiad, a na lody musi jeszcze trochę poczekać. Otworzyła przepastną lodówkę i zanurkowała w poszukiwaniu produktów na kanapki. Znalazła szynkę, masło i cztery kromki z chleba, ostrożnie je posmarowała, przełożyła szynką i ułożyła na talerzyku. Przysiadła przy stole i zaczęła jeść.
http://kara.karolina.fm.interia.pl/humb3.jpg
W tejże chwili, kiedy zęby dziewczynki zatopiły się w puszystym chlebku z chudą szynką usłyszała krzyk od strony pokoju Maggie. Była niemal pewna, że znajdował się tam w tej chwili pająk lub inna ośmionożna zwierzyna, ale, o zgrozo, jakże się myliła. Usłyszała tylko przeraźliwy pisk już zza okna i posłyszała odgłos ciała upadającego na ziemię. Pobiegła za tatą na piętro i spojrzała w dół przez okno. Tkwiła tam, na dole, odurzona lotem dziewczynka. Carrie usiadła na fotelu i zaczęła płakać.
- Kochanie nie bój się. Nie bój się, wszystko będzie dobrze. – powtarzał to wciąż uparcie tato do przyjazdu karetki. Kiedy sanitariusze wzięli Maggie do szpitala tato zabrał się za namiętne wyszukiwanie przyczyn wypadku. Szybko okazało się , że winowajcą jest Jordan.
http://kara.karolina.fm.interia.pl/humb4.jpg

Cocaine
10.06.2005, 15:21
Przepraszam, że się tak mało skromnie zapytam - czy ja może mam Trąd? Czemu prawie nikt go nie komentuje?

Częśc III
Dziewczynka usiadła na swoim fotelu i sięgnęła po wielkiego pilota. Skierowała go w stronę telewizora i nacisnęła czerwony przycisk. Na ekranie pojawiła się para zabawnych misiów, śpiewających jakąś piosenkę. Po chwili telewizor przestał buczeć, a obraz zniknął z ekranu.
- Co robisz tato? – zapytała zdziwiona dziewczynka i obróciła się do tyłu. Jak się okazało tato chciał, by pojechać do Maggie.
- Czuje się bardzo osamotniona w szpitalu. – tłumaczył cierpliwie. Alison podniosła się, złożyła koc, czego nigdy nie robiła i pomyślała sobie, że gdyby nie ten wypadek dalej śledziłaby z zainteresowaniem losy teletubisów. Naciągnęła na długą koszulkę krótki t-shirt i powoli wciągała na nogi tenisówki. Tato już przebierał nogami, a z przed domu dobiegł ich dźwięk klaksonu. Carrie z Jordanem już czekali. Tato wepchnął dziewczynkę do tyłu i zapiął ją w pasy. Podczas jazdy odbywała się dość ożywiona dyskusja. Jordan nie chciał się przyznać do tego, że wypchnął dziewczynkę, a rodzice uparcie próbowali to z niego wyciągnąć.
- Dajcie mi spokój! – krzyknął w końcu i przytulił się do szyby. Rodzice nie zauważyli, że po jego policzkach zaczęły spływać wielkie, krokodyle łzy. Kiedy znad koron parkowych drzew wynurzył się duży biały budynek tato zaczął instruować Carrie jak dojechać na parking. Kiedy samochód się zatrzymał dziewczynka otworzyła skrzypiące drzwi i wyskoczyła na zewnątrz. Tato wyciągnął z pojazdu uśpionego Jordana i wziął go na ręce, a Carrie zabrała z bagażnika torbę. Wszyscy skierowali się do dużej recepcji
http://kara.karolina.fm.interia.pl/spik1.jpg
Młoda pielęgniarka wynurzyła się spod kontuaru i poprawiła czepek. Kiedy Carrie do niej podeszła mile się uśmiechnęła.
-Dzień dobry, w czym mogę pomóc? – zapytała, przerzucając karty pacjentów.
- Około piętnastu minut temu przywieziono tu małą dziewczynkę, wypadła z okna. Nie wie pani może na której leży Sali? – zapytała kobieta i spojrzała na zmieszaną recepcjonistkę.
- Przykro mi, ale tak wczesnych przypadków nie zdążamy rejestrować – odparła kobieta i oparła się o drugą szafkę z drugiej strony.
- Ojej.. szkoda. A czy w ogóle ją tu przywieźli?
- Nie dalej niż dwadzieścia minut temu. Sądzę, że leży na oddziale dziecięcym. To czwarte piętro. – powiedziała jeszcze spokojniej niż przed chwilą kobieta i napiła się kawy. Rodzina stanęła przed windą i poczekała aż kabina zjedzie na parter
http://kara.karolina.fm.interia.pl/spik2.jpg
Podczas jazdy Jordan się obudził. Najpierw spanikował ale po chwili mógł już stanąć na nogach.
- Jedziemy do Mag? – zapytał niepewnie, a kiedy uzyskał potwierdzenie nagle posmutniał. Bał się reakcji siostry. Alison nie mogła się doczekać, by dać Maggie kupioną w szpitalnym sklepiku maskotkę. Kiedy drzwi windy się otworzyły na powitanie wyszedł im olbrzymi kłapouchy, a dalej kicał królik z popularnej bajki o misiu o bardzo małym rozumku. Kiedy zapytali w recepcji tego oddziału o salę na której lezy Maggie pielęgniarka jedynie wskazała im ręką kierunek i zajęła się papierkową robotą.
- Carrie, wzięłaś jej koszulę nocną? A ręcznik? A kapcie? A szlafroczek? – dopytywał się wciąż tato i Alison nagle zapragnęła leżeć w szpitalu. Tato i mama by się nią nareszcie opiekowali.. byłoby cudnie.
- To tu. – szepnęła Carrie i stanęła przed wielką szybą.
http://kara.karolina.fm.interia.pl/spik3.jpg
Choć na Sali były cztery identyczne łóżka, a na nich cztery identyczne opatulone w kołdry postacie to Jordan bezbłędnie trafił do łóżka na którym spoczywała jego siostra. Na poduszce leżała jej głowa, a na twarzy malował się wręcz ból. Od razu pojawiła się dyżurująca lekarka.
- Przepraszam, państwo są rodziną? – zapytała niepewnie i porównała podobieństwo między Carrie a Maggie i między tatą a córką.
- Tak. – odparła Carrie i ciężko klapnęła na krzesło ustawione przy łóżku. Pogłaskała rękę dziewczynki a ta otworzyła oczy i nieufnie rozejrzała się po otoczeniu.
- Już kochanie. Wszystko będzie dobrze. – powiedziała matka i nieśmiało ją przytuliła.
- Chcę wstać. Na świetlicy jest telewizor. – powiedziała dziewczynka i spróbowała się podnieść do góry. Jednak próba zakończyła się fiaskiem, a ona boleśnie upadła na twardą poduszkę.
- Poleż sobie jeszcze. Lekarze mówią, że nieprędko nabierzesz na tyle sił, by móc chodzić. – powiedział tata i usiadł przy Carrie. Jordan i Alison stali za łóżkiem i spoglądali to na rodziców, to na poszkodowaną.
- Proszę, to dla Ciebie. – powiedziała Alison i rzuciła dziewczynce maskotkę. Maggie bardzo się ucieszyła i położyła ją na stoliku obok. Po chwili usnęła.
http://kara.karolina.fm.interia.pl/spik4.jpg
Dziewczynka powiedziała, że pójdzie kupić Maggie sok. Jednak wcale nie miała takiego zamiaru. Wybiegła ze szpitala i poszła prosto przed siebie. Pędem minęła rozklekotany samochód i usiadła na ławce w parku
http://kara.karolina.fm.interia.pl/spik5.jpg

Cocaine
20.06.2005, 15:06
Nie moja wina, że nie chcecie pisać. Część, nad którą pracowałam ponad dwa tygodnie.. dopieszczana, a równocześnie beznadziejna :D


Częśc IV
Rodzina siedziała w całości na łóżku Maggie i głaskała ją na zmianę po jednym i tym samym pasmie włosów. W tym miejscu zrobiły się błyszczące, a kiedy matka dotknęła ich po raz kolejny dziewczynka strzepnęła nagłym ruchem jej rękę.
- Zostaw mnie! – wykrzyknęła i nakryła się kocem. Zmierzchało. Po chwili zapadł zupełny zmrok i jedynie sączące się z małej lampki światło otaczało miłą aurą zatroskane twarze.
- Gdzie ona się podziewa? Sklepik jest raptem na dole! – zaczęła krzyczeć w końcu Carrie, a tata ją przytulił. Szepnął jej coś na ucho, co bardzo ją uspokoiło. Usiadła na krześle i wzięła kilka głębokich wdechów. Dzieci popatrzyły na nią, a Maggie podniosła się na chwilkę.
- A może jej się coś stało? – zapytała i podniosła się do pionu. Po chwili zrzuciła nogi z łóżka i wciągnęła nań małe klapeczki.
- Nie wstawaj! – powiedział ojciec i popchnął ją tak, że dziecko upadło do tyłu. Jordan ją podniósł, pomógł jej poprawić sobie poduszkę i przykrył troskliwie kocem.
- Zejdę na dół, może tam stoi i nie wie, gdzie iść. – powiedział tato i powoli, na miękkich nogach zbliżył się windy. Nacisnął odpowiedni guzik i zjechał urządzeniem na sam dół. Jednak w recepcji brak było i dziewczynki i recepcjonistki. Podszedł do kontuaru i nacisnął mały dzwonek zainstalowany w ścianie. Po chwili pojawiła się inna dziewczyna, niż ta, która ich przywitała i zapytała czym może pomóc.
- Nie widziała tutaj pani może takiej, na oko ośmioletniej, szczupłej dziewczynki w czarnych warkoczykach? – przedstawił jasno swój problem mężczyzna i popatrzył na kobietę.
- A widziałam ją z pół godziny temu, jak wychodziła ze szpitala. Nie zatrzymywałam jej, bo była normalnie ubrana, sądziłam, że idzie do domu. – wytłumaczyła się pielęgniarka i zanurkowała na chwilkę pod stół. Wyciągnęła kilka papierów i zaczęła je kartkować. Widocznie dla niej problem został rozwiązany. Tato usiadł na krześle i zaczął rozmyślać.
http://kara.karolina.fm.interia.pl/ola1.jpg
Po chwili winda zjechała na dół i wysiadła z niej Carrie trzymając syna za rękę.
- Wiesz już gdzie ona się podziewa? – zapytała z nadzieją z trudem powstrzymując senność.
- Nie. Recepcjonistka powiedziała mi jedynie, ze wyszła zza obrębu szpitala – powiedział ojciec i skrył twarz w dłoniach.
- To przecież nie twoja wina. To marny teatrzyk, gdyby chciała to by seryjnie zginęła. – odparła Carrie i ubrała się w sweter.
- Może siedzi przy samochodzie – powiedział ojciec z nadzieją i poszedł otworzyć auto. Okazało się, że ani w jego pobliżu ani w nim nie ma dziecka. Carrie zbladła.
- Twoja była żona nas zabije. – wycedziła przez zęby i usiadła na fotelu.
- Jordanie zapnij się. – powiedział oficjalnie tato i ruszyli.
- Mogliśmy jej jeszcze poszukać. – powiedziała Carrie w trakcie drogi.
- Wrócić się? – zapytał ojciec i w zamyśleniu wjechał na przydrożny krawężnik.
- Zawiadomimy z domu policję. – powiedziała zmęczona żona i po chwili jej głowa łagodnie opadła na kształtne ramiona. Spała. Ojciec przeniósł ją na miejscu do łóżka i czule okrył kocem. Usiadł na rozkładanym fotelu Alison i skrył twarz w dłoniach. Po chwili wyciągnął nogi i zasnął. Obudziło go głośne stukanie dobiegające z kuchni.
- Jordan? – zapytał sennie i podniósł się na miękkich rękach tak, że mógł zobaczyć coś więcej znad stylizowanego oparcia.
- Tak, to ja... –szepnął chłopiec i wrócił do pokoju z kubkiem ciepłej herbaty w ręku.
- Powiedz mi, czemu tak się stało? – zapytał tato chłopca próbując wyciągnąć z niego informacje.
- Nie mam zielonego pojęcia tato. Przecież ona jest zmęczona tą tułaczką...
- Tak! To jest pomysł! – krzyknął ojciec i chwycił za słuchawkę od telefonu. Po chwili mała, chłopięca dłoń odłożyła ją na widełki.
- Jest środek nocy! – upomniał ostrożnym tonem ojca chłopiec i oddalił się w stronę swojego pokoju. Poszedł powoli, bezszelestnie w górę i otworzył drzwi. Miał nadzieję zobaczyć na piętrze od łóżka regularnie oddychającą kupkę pościeli, ale wszystko było tak gładko posłane jak rano. Odrzucił z glębokim westchnieniem koc, zrzucił z siebie ubranie i wciągnął na zmęczone ciało piżamę. Jutro niedziela, pomyślał z nadzieją i z uśmiechem na ustach zapadł w głęboki sen.
http://kara.karolina.fm.interia.pl/ola2.jpg
O poranku wszystkich zbudził syk zalewanej wodą rozgrzanej patelni i szybkie, acz głośne przekleństwo dobiegające z kuchni. Okazało się, że to tato próbuje zmagać się z naleśnikami. Niby nic nowego, wystarczy zrobić masę i wrzucić na ogień, a faceci zupełnie się przy tym gubią. Carrie prędko zbiegła na dół i przedzierając się przez chmurę dymu dostrzegła w niej duży obły kształt przypominający człowieka.
- Co ty narobiłeś? – zapytała groźnie i spojrzała na ulubioną patelnię. Była doszczętnie zwęglona.
- Przepraszam. – szepnął i chyżo pomknął do salonu. Usiadł na kanapie i włączył telewizję.
- Zrobię śniadanie. Tylko nie wiem z czego, bo na śniadanie miały być omlety warzywne, ale nie mam ani jajek, ani mleka. Wszystko zużyłeś. – powiedziała oskarżycielsko i wydobyła z czeluści głębokiej szafki wczorajszy chleb.
- Będą kanapki? Obiecałaś omlety! – krzyknął z progu Jordan, rozczochrany i ubrany w zmiętą piżamę. Carrie usiadła na krześle i zaczęła płakać.
- Przestań. Zadzwonię na policję. – powiedział ojciec i pobiegł do telefonu. Chwycił za słuchawkę i zaczął wykręcać 997
http://kara.karolina.fm.interia.pl/ola3.jpg
- Dopiero jutro jej zaczną szukać. – powiedział i zobaczył, że mówi do przestrzeni.
- Mama poszła się położyć. Kazała nie przeszkadzać. – poinformował go Jordan i zamknął drzwi za swoim pokojem. W tej chwili słuchawka telefonu zawibrowała i rozległ się głośny dzwonek.
- Halo? – zapytał z nadzieją w głosie ojciec.
- To ja, Alison. Tato, oni mnie więzią!. – usłyszał zaledwie tato, bo po chwili telefon zaczął powtarzać linię przerywaną. Ojciec usiadł z wrażenia na fotelu. Gdzie jest Alison? – szumiało mu w głowie.
- ktoś porwał Alison. – zdołał jedynie wydusić przed żoną bo po chwili rozległ się kolejny głośny sygnał. Podniósł prędko słuchawkę i zapytał kto mówi.
- Twoja była żona. –dał się słyszeć z słuchawki niewyraźny pomruk.
- Wiesz już? – zapytał z nadzieją w głosie ojciec.
- wiem o wszystkim. Dokładniej niż ty. – burknęła znów matka i zdradziła kilka sekretów.
- Wiesz, przecież widziałam, gdzie jadą. Skręcali w lewo na Kruczej. – powiedziała w końcu normalnie kobieta i kazała ojcu pojechać i dokładnie obejrzeć wszystkie domy, znajdujące się na ulicy przyległej do Kruczej.
- Wiem, gdzie jest Alison. – powiedział z nadzieją do żony i ucałował ją w locie w policzek.
- Gdzie?
- Na ulicy przy Kruczej. – odparł i prędko wybiegł z domu. Mało brakło, a potrąciłby go samochód, kiedy w pędzie wsiadał do wnętrza. Oparł się o tapicerkę i przycisnął gaz. Kiedy skręcał w lewo przy Kruczej czuł się jak przestępca przed kradzieżą. Jeden z domów wydał mu się podejrzany. Zapukał do drzwi.
http://kara.karolina.fm.interia.pl/ola4.jpg
Tymczasem w piwnicy....
- Jak myślicie, czy to ktoś po nas? – zapytała z nadzieją ruda dziewczynka z kącika.
- Długo tu jesteście? Zapytała Alison.
- Ja od trzech tygodni. Zobacz jak schudłem. Nie dają prawie nic do jedzenia. – jęknął jeden z chłopców pokazując zlatujące spodnie. Alison spróbowała wyobrazić sobie siebie w tego typu sytuacji. Jakoś nie mogła, mimo, że była obdarzona bujną wyobraźnią.
- Ciekawe. Ja jestem zaledwie od wczoraj. Chyba prowadzą kogoś nowego. – powiedziała i wszyscy rzucili się do wielkich metalowych drzwi. Jednak słyszeli jedynie podniesione męskie głosy.
- Zaraz powinni przynieść jedzenie. – powiedziała ruda. W chwilę później w drzwiach stanął mężczyzna w czarnych okularach i bez słowa rzucił na stół kilka kanapek. Dzieci jak jeden mąż podbiegły w stronę obdrapanego mebla i chwyciły po posiłku. Alison usiadła w fotelu i zjadła kanapkę. Kiedy skończyła spożywanie postanowiła chwilkę odpocząć.
http://kara.karolina.fm.interia.pl/ola5.jpg

Pozdrawiam i zachęcam do komentowania Coc.

Cocaine
28.06.2005, 12:03
Częśc Piąta. Byłaby z godzinę wcześniej, ale musiałam zakładać konto :-)

Częśc V.
Jej oczy zamknęły się i nie pamiętała co się działo wokół niej. Obudziła się dopiero gdy usłyszała straszne huki znad sufitu. Przestraszyła się i spojrzała po przerażonych twarzach współtowarzyszących dzieci. Wszyscy byli, więc nie znęcali się nad żadnym dzieckiem. Wiedziała kim są włamywacze. Chcieli żądać okupu za dzieci.
- Jak myślicie, co się tam dzieje? – zapytała i przywróciła dziurawy fotel do pionu.
- Podobno torturują jakiegoś mężczyznę. – powiedziała ruda dziewczynka i po chwili jej głowa opadła na oparcie od siedzenia. Alison czule przeniosła ją na niewygodną pryczę i przykryła ciepłym kocem ofiarowanym przez katów. Nasłuchiwała ciągle dźwięków dochodzących z góry. Usłyszała głos własnego ojca, co wpędziło ją w strach. Czy to nad nim się znęcali? Żądali za nią pieniędzy? Nie chciała być kupiona! To odbiłoby piętno na jej czułym usposobieniu...
- Alison! – ryknął jeden z nich w wejściu i smuga słońca wdarła się do ciemnego wnętrza. Dziewczynka założyła niedbale buty i bluzkę. Obejrzała się za siebie. Wszyscy spali. Nabazgrała prędko na murze grubym markerem „Gdzieś mnie zabrali. Nie martwcie się”. Narzuciła bluzkę na bluzę i wyszła po brudnych schodach na samą górę. Czekał tam jeden z członków bandy. Pociągnął ją za rękę i wyrzucił za drzwi. W samochodzie czekał ojciec. Miał dziwnie wykrzywioną nogę.
- Nie możesz tak jechać. – powiedziała dziewczynka. Na jej oko noga była złamana, może nawet z przemieszczeniem. Ruszanie kończyną w takiej sytuacji byłoby wręcz nieinteligentne. Zadzwoniła po Carrie z telefonu ojca. W chwilę później pojawiła się elegancka taksówka, z której najpierw wysiadły niesamowicie długie nogi a dopiero po chwili ich właścicielka. Przeniosła z nabożeństwem męża na tylną kanapę i zajęła miejsce za kierownicą. Kiedy ruszyła samochód najpierw odpalił, przejechał kilka metrów i stanął.
- Narobiłaś nam nie lada strachu. – powiedziała oskarżycielsko do dziewczynki. Odpaliła w końcu wóz i pojechała pod szpital. Kiedy wysiedli weszli do dobrze znanej im recepcji. Wszyscy stłoczyli się przy wejściu, przy którym ktoś wywoził małą dziewczynkę, której nie było widać twarzy spod rurek i rureczek. Łóżka natychmiast dopadła Carrie. Spojrzała na leżącą na nim postać.
http://members.lycos.co.uk/cocaine/o1.jpg
Dzieckiem był nikt inny jak po prostu Maggie. Lekarka powiedziała, że jej stan nagle się pogorszył i czekają na helikopter, by ją przewieźć do profesjonalnego szpitala. Carrie usiadła na ziemi i zaniosła się płaczem.
- Kochanie, to jeszcze nie powód do tego, by się tak zanosić. – powiedział ojciec i zraz pożałował swoich słów. Żona odreagowała jego słowa jeszcze większym płaczem.
- Jasne, że nic! Nic, jasne do cholery! Radźmy sobie sami! Maggie to moja największa pociecha! – łkała we własny rękaw. Nagle szpitalem wstrząsnął straszny krzyk. Łóżko z dziewczynką wjechało do windy i w ekspresowym tempie znalazło się na wyższej kondygnacji. Matka podniosła się niepewnie i z pomocą męża uniosła się do góry.
- Wszystko będzie dobrze. – powiedział ojciec bez większego przekonania i pomógł kobiecie wejść do kabiny windy. Wcisnął guzik, na którym widniała podświetlona jedynka. Winda z hurgotem pojechała w górę i przy delikatnym sygnale dźwiękowym drzwi się otworzyły. Carrie wysiadła z niej i pobiegła na salę, gdzie leżała Maggie. Dziewczynka w dalszym ciągu tam odpoczywała, tylko podłączona do kilkunastu rurek. Wydawało się, że na jej ciele nie ma wolnego miejsca.
- To na pewno ona? – zapytała kobieta i dotknęła czule pokłutej ręki.
- Zapewniam Cię, że tak. – zaczął się niecierpliwić ojciec. Usiadł ciężko na krześle i dopiero gdy zawył z bólu córka przypomniała sobie, że odniósł kontuzję.
- mamo.. tata potrzebuje pomocy chirurga. – wykrztusiła z trudem dziewczynka siląc się na ‘mamo’.
- Już. Powiedziałaś do mnie mamo? – zapytała ze zdziwieniem kobieta i po chwili ze łzami w oczach przytuliła do siebie dziecko.
http://members.lycos.co.uk/cocaine/o2.jpg
Ledwie rodzina wyszła z Sali wbiegło do niej kilku lekarzy i chwycili za łóżko w wezgłowiu i w nogach. Przewieźli je czym prędzej na górne piętro. Carrie siedziała w poczekalni z ojcem na swoją kolej do lekarza.
-Mamo, chyba przylecieli po Maggie. – powiedziała Alison, po czym przeciągle ziewnęła. Wydarzenia dnia dzisiejszego mocno ją zmęczyły i odebrały jej zupełnie siły. Nagle przypomniała sobie o czymś.
-Jordan!- krzyknęła z przerażeniem. Carrie stanęła jak wryta. Przestała biec w stronę schodów, kiedy z drzwi wychyliła się głowa młodej kobiety.
- Jest jeszcze ktoś? – zapytała z nadzieją i kiedy zobaczyła podnoszącego się ciężko mężczyznę westchnęła tylko i pomogła mu wejść do gabinetu. Alison zamknęła drzwi za ojcem i pielęgniarką i pobiegła za matką. Carrie wspinała się pod górę po wysokich i stromych schodach, a kiedy wyszła na ostatnie piętro ujrzała jedynie kilku stojących na planszy lądowania lekarzy i spojrzała w górę. Helikopter z dziewczynką już unosił się w chmury.
http://members.lycos.co.uk/cocaine/o3.jpg
Ciężkie westchnienie kobiety przerwało gęstą ciszę, a wschodzące słońce oświetlało zmartwione twarze personelu.
- Bawicie się państwo jak dzieci. – odparła i zeszła na dół. Lekarze spojrzeli po sobie wymownie i złożyli łóżko, po czym wsiedli do windy. Alison poszła na dół. Zastała tam drzemiącego na krześle tatę. Na jego nodze widniał biały opatrunek.
- Ojej. Chodź, pomogę Ci zejść. – zaofiarowała się dziewczynka i pozwoliła oprzeć się tacie na sobie. Jego ciężar ciała lekko ją przygniótł ale nie poddawała się. Szła cały czas dzielnie. Przy samochodzie dołączyła do nich Carrie, która z rozmytym tuszem na policzkach usiłowała namiętnie zatrzeć ślady płaczu.
- Pomożesz mi wsiąść? – wybudził ją ze wspomnień głos ojca, który cały czas męczył się z ciężkimi drzwiami przerdzewiałego samochodu.
- Tak, jasne. – powiedziała mało przytomnie i uważając na opatrunek gipsowy pomogła wsiąść mężowi do auta. Odpaliła samochód i pojechała pod dom.
- Jordan był całą noc sam. – przerwał milczenie ojciec patrząc na żonę. Po jej policzkach spływały strużki łez. Po chwili słone łezki zaczęły moczyć jej bluzkę pozostawiając na niej mokre plamki. Spojrzał na córkę. Spała.
- Jesteśmy pod domem. – powiedziała słabo Carrie i wysadziła męża na zewnątrz. Wzięła Alison na ręce i dopiero wtedy zobaczyła, że mała jest sina.
- O mój Boże. Ona się dusi! – zaczęła krzyczeć kobieta i nagle odzyskując wszystkie siły wpadła do domu. Ułożyła dziecko w swoim łóżku i cierpliwie podawała jej pić na łyżeczce. Po chwili dziewczynka zaczęła normalnie oddychać, ale dalej było jej źle. Kaszlała, miała katar. Kiedy zasnęła kobieta wyszła z pokoju i zajęła się synem
http://members.lycos.co.uk/cocaine/o4.jpg
Jordan siedział nad książką u siebie w pokoju.
- Nie bałeś się? – zapytała troskliwie Carrie i pogłaskała go po głowie.
- Nie. Zamknąłem się na klucz, pozamykałem okna i położyłem się spać. Zjadłem też kolację. – powiedział chłopiec i z powrotem zajął się pasjonującą lekturą. Kobieta dała sobie spokój i wyszła z pokoju zamykając drzwi. Nagle poczuła falę mdłości. Pobiegła do toalety. Kiedy skończyła stanęła przed lustrem. Wyglądała jak mleczne szkło, a przerażenia dodawał jej jeden fakt – mogła być w ciąży. Sięgnęła po kubeczek stojący na brzegu umywalki i wlała do niego czystej kranówki. Wypiła ją duszkiem
wszyscy siedzieli przy obiedzie, poza Alison która nadal regenerowała siły w sypialni rodziców. W lekkim mroku, jaki powodowała zasunięta roleta unosił się zapach róży, przypominający o upojnych nocach spędzanych w tej oto sypialni pomiędzy miękką bawełnianą kołderką. Kiedy dziewczynka przewróciła się na bok snując rozmaite domysły drzwi ze skrzypnięciem się otworzyły i strużka światła wpadła do mrocznego wnętrza. Alison podniosła się na rękach. W drzwiach stała Carrie.
- Witaj. Obudziłaś się już? – zapytała po czym przysiadła na brzegu łóżka odsuwając kołdrę. Czuła się dziś fatalnie.
- Tak. Miło, że się mną tak troskliwie zajmujesz- zrekompensowała się dziewczynka i popatrzyła kobiecie głęboko w oczy. Ona szybko odwróciła wzrok i wyszła z pokoju. Nie jest w stanie wytrzymać wszystkiego – pomyślała Alison i ponownie przyłożyła głowę do poduszki, jednak sen nie nadchodził. Nie wiedziała co robić. Carrie w tym czasie zakładała właśnie buty.
-Kochanie, zaraz wrócę! – krzyknęła po czym chwyciła prędko leżącą na brzegu komody portmonetkę. Pobiegła w stronę apteki i dopadła lady. Nieprzyjemny zapach leków na chwilkę ją osłabił ale po chwili uzyskała ponownie pełnię sił.
- Poproszę test ciążowy. – powiedziała ściszając głos. Kiedy na ladzie wylądował mały papierowy kwadracik kobieta rzuciła na podstawkę banknot dwudziestozłotowy i prędko wzięła resztę. Wrzuciła ją do kwadratowej portmonetki i chwyciła test. W domu zaszyła się w łazience i wykonała test. Położyła go na spłuczce i odliczyła trzy minuty. Zacisnęła oczy i wzięła do rąk mały paseczek. Kiedy je otworzyła poczuła, że zawraca jej się w głowie. Były dwie. Dwie kreski. Wyszła z łazienki i poszła do sypialni. Uśmięchnęła się do samej siebie.
http://members.lycos.co.uk/cocaine/o5.jpg