PDA

Zobacz pełną wersję : Opiekunka


orchidée
09.06.2005, 18:15
II odcinek (http://www.forum.thesims.pl/showthread.php?t=19152&page=4&pp=10)
III odcinek (http://www.forum.thesims.pl/showthread.php?p=409741#post409741)
IV odcinek (http://forum.thesims.pl/showthread.php?t=19152&page=10&pp=10)



Samantha była miłą, pełną radości kobietą. Jej niedługie brązowe włosy z zalotnie spadającą na czoło grzywką doskonale wyrażały jej osobowość – przyjaźnie nastawiona do ludzi romantyczka. Chociaż była bardzo młoda, to od dawna była żoną. Żoną najwspanialszego mężczyzny na świecie. Samantha zawsze wierzyła, że każdy człowiek ma przeznaczoną bratnią duszę tylko dla siebie, drugą połówkę jabłka. I taką osobą był George. Szlachetny, opiekuńczy, wyrozumiały, oddany…jego zalety mogłaby wyliczać bez końca. Poznali się na studiach dobre parę lat temu. Sam od razu wiedziała, że to właśnie ON. Zauroczeni sobą bardzo szybko się pobrali. Ona- niepoprawna optymistka, on- zapracowany architekt. To dla niego zrezygnowała ze studiów. George twierdził, że niepotrzebne są jej studia, przecież i tak nie będzie pracować – kobieta nie jest stworzona do utrzymywania rodziny, powinna odpoczywać i być rozpieszczana. Tak więc, Samantha zajmowała się domem, jednak nigdy nie żałowała, że nie skończyła studiów. Była najszczęśliwszą osobą na świecie i nic tego nie zmieni – tak jej się przynajmniej wydawało.

http://furgomanka.w.interia.pl/2.jpg

Sam właśnie wracała właśnie z Filadelfii. Postanowiła zrobić mężowi niespodziankę, chociaż na pewno się domyśla, że przyjedzie…przecież to ich rocznica – to właśnie 8 maja się poznali. Ach George pewnie szykuje jej jakiś prezent. Cóż ona jemu też! Od tak dawna marzył o nowym komputerze, a ona miała trochę oszczędności. Nie mogła się już doczekać jego miny, kiedy zobaczy przed sobą nowiuteńki, błyszczący sprzęt. W końcu zajechała pod dom. Szybko wysiadła z samochodu i chciała wynieść komputer… niestety to nie było takie proste. Udało się jej jedynie postawić go na trawniku… no nic – najwyżej sam po niego przyjdzie.


http://furgomanka.w.interia.pl/3.jpg

Uradowana rzuciła się w stronę drzwi. Cicho nacisnęła klamkę po czym na palcach wdrapała się schodami na górę. Pewnie znowu zapracowany siedzi w swoim gabinecie - pomyślała. Jednak jego tam nie było. Cóż…może śpi. Kiedy doszła pod drzwi sypialni zobaczyła, że są uchylone. Popchnęła je lekko z nadzieją, że zobaczy w nim męża….i owszem ujrzała go. Jednak nie samego.

http://furgomanka.w.interia.pl/4.jpg

George zabawiał się w łóżku z jakąś kobietą. Samantha pomyślała, że ma zwidy. Przetarła oczy…potrzebowała chwili aby dopuścić do siebie tą myśl…on...on…on...On ją właśnie zdradza! Jej usta zaczęły się trząść...nie to nieprawda ..to nie może być prawda!!!
W tej chwili George zorientował się że jego żona z wybałuszonymi oczami przygląda się mu. Zerwał się na równe nogi.
- Sam to nie jest tak jak myślisz….
Najgorsze słowa jakie mogła usłyszeć. Samantha czuła jak od środka rozpiera ja gniew. Poczuła, że jest jej gorąco, tysiące myśli kłębiły się w głowie. Głowa jej buzowała. Chciała wyrzucić z siebie cały gniew. Chciała zmieść wszystkich z powierzchni Ziemi. Chciała chwycić za nóż i pociąć Georga na malutkie kawałeczki. Chciała mu wykrzyczeć prosto w twarz wszystko co o nim myśli. Te wszystkie lata, kiedy czekała na niego z przygotowaną kolacją, a on wciąż nie przychodził, kiedy zrezygnowała dla niego z całego swojego życia, ze wszystkich przyjaźni. Jednak zamiast krzyku z jej ust wydobyło się tylko ciche – Jak mogłeś… Samantha uciekła do swojej garderoby. Po chwili na jej policzku zabłysnęła jedna maleńka łza, który przerodziła się zaraz w tysiące małych łez, w morze niechcianych łez. Sam płakała jak nigdy wcześniej. Do garderoby wszedł George. Kobieta popatrzyła na niego z nienawiścią.

http://furgomanka.w.interia.pl/5.jpg

- Sami, ja ci wszystko wyjaśnię!
Akurat! Niby jak jej wyjaśni to, że bez żadnych skrupułów zdradza ją z inna kobietą. I to w ich własnych domu…w ich własnym łóżku –łóżku, które dostali jako prezent ślubny! Nienawidzę go! Nienawidzę go ze wszystkich sił! Zadziwiające jak szybko największa miłość potrafi przerodzić się w najgorszą nienawiść. Sam nie odpowiedziała. Wyciągnęła pierwszą lepszą torbę i zrobiła to, co powinna zrobić każda kobieta na jej miejscu – zaczęła się pakować.
-Sam, nie przesadzaj! Przecież doskonale wiedziałaś dlaczego zostaję wieczorami dłużej w biurze…po prostu poświęcasz mi ostatnio zbyt mało uwagi..
No nie! Tego już było za wiele. Więc to wcale nie był pierwszy raz , a on jeszcze ma czelność mówić mi coś takiego. Kobieta zacisnęła dłonie – on jeszcze zobaczy na co ją stać! Wpakowała parę rzeczy do torby. Wyciągnęła w szafki resztę swoich oszczędności, po czym gniewnym krokiem zeszła na dół. Zaraz za nią przybiegł George.
-Wiesz co?! Zachowujesz się jak rozkapryszony dzieciak!
Samantha nie wytrzymała…wzięła rozmach i uderzyła w twarz swojego ‘kochającego’ męża. Chciała wybiec za drzwi, ale zatrzymała się zaraz przed nimi.
-Nie sądziłam, że jesteś takim dupkiem George. – powiedziała, po czym zdjęła obrączkę i rzuciła mu ją pod nogi. Trzasnęła drzwiami i pobiegła do samochodu, potykając się o nowy komputer. Nie będzie żadnych prezentów!

http://furgomanka.w.interia.pl/6.jpg

Włożyła go z powrotem do samochodu. Sam wcisnęła gaz do dechy i ruszyła samochodem. Powoli zaczęła się uspokajać. -Boże jak ja mogłam być taka głupia?! –wyrzucała sobie. – Przecież to było takie oczywiste, że mnie zdradza, a ja naiwna myślała, że pracuje po nocach w biurze. Nawet mówiłam mu, żeby się tak nie zaharowywał… Kobieta zaczęła się zastanawiać co teraz ze sobą zrobi. Gdzie się ma podziać. Przecież nie ma żadnej rodziny –pochodzi z sierocińca…Na szczęście przypomniała sobie o swojej przyjaciółce ze szkolnych lat. Kate! O ile pamięta mówiła jej kiedyś, że teraz mieszkają w Nowym Jorku…Merin Street ..153..nie -157.Tak-Merin Street 157! Udało jej się szybko dotrzeć do wyznaczonego punktu. Wyczerpana stanęła pod drzwiami niedużego, schludnego domku i nacisnęła dzwonek. Po chwili w progu ukazała się młoda, sympatyczna kobieta. Kate? Czy to możliwe żeby, aż tak się zmieniła? Wolała nie ryzykować.

http://furgomanka.w.interia.pl/7.jpg

-Czy zastałam Kate Johnson...nie ..nie Johnson…Brown- Kate Brown? (Przecież zmieniła nazwisko po ślubie).
-Clair Johnson???- spytała zdumiona kobieta. – Przecież ona od dwóch lat nie żyje…miała wypadek samochodowy…
Samantha poczuła, że nogi zaczynają się pod nią uginać…..

orchidée
12.06.2005, 17:34
II ODCinek (troche nieudany, ale cóż)

Samantha stała jak sparaliżowana. Kate nie żyje??? Przecież wiedziałaby o tym - w końcu kiedyś były najlepszymi przyjaciółkami.
- A przepraszam… kim pani właściwie jest? -zapytała nieco zmieszana kobieta.
- yyy Samant…a zresztą nieważne.
- Samantha…chwileczkę, a czy to nie TA Samantha- najlepsza kumpela Kate??
-Tak, tak…
- Ale…my dzwoniliśmy do pani…o ile się nie mylę mąż powiedział, że nie możecie przyjść na pogrzeb... a szkoda bo…
Sam zrobiło się słabo. Mike?! Wiedział, że Kate umarła i nic jej o tym nie powiedział??? Śmierć jej koleżanki, zdrada…co jeszcze przed nią ukrywał? Kobieta poczuła, że zaczyna ją zalewać krew. Odwróciła się napięcie i ruszyła do samochodu.

http://furgomanka.w.interia.pl/11.jpg

W drodze do niego uświadomiła sobie, że nawet nie wyjaśniła co szuka tutaj po 2 latach od wypadku Kate, dziewczynie, które stała teraz na schodach ze zdziwioną miną. Lana - bo tak jej było na imię była siostrą Kate. Przyglądała się bladej, ledwo trzymającej się na schodach kobiecie. Zapytała się czy może jej jakoś pomóc, ale stwierdziła, że Sam w ogóle jej nie słucha. Kiedy wsiadała do samochodu jak w transie rzuciła jeszcze przelotne -Do widzenia i zaraz zniknęła za zakrętem.
Samantha była przekonana, że to tylko sen. Zły sen, który za chwilę się skończy, a ona obudzi się w ramionach Georga. Zamknęła oczy z nadzieją, że kiedy je otworzy będzie w domu. Jednak skutek tego był takie, że prawie wjechała w inny samochód. Na szczęście tamten zdążył na czas zahamować.
-Jak jeździsz kobieto?!!! -usłyszała od zdenerwowanego kierowcy.

http://furgomanka.w.interia.pl/22.bmp

Sam nawet się nie zatrzymała, nie miała siły kłócić się z nikim. Kiedy stopniowo zaczęło się jej wszystko układać w głowie ze zdziwieniem stwierdziła, że nie wie gdzie jechać. Rodziny nie ma, znajomych już też nie ma…a do domu na pewno nie wróci. Co prawda może się zamieszkać w hotelu, ale pieniądze, które miała przy sobie nie wystarczą na długo. Zatrzymała się na poboczu, aby wszystko sobie przemyśleć. Co teraz ze sobą zrobi?….musi zdobyć jakieś pieniądze…oczywiście- znajdzie sobie jakąś pracę! Uradowana wysiadła z samochodu i podeszła do pobliskiego kiosku po dzisiejszą gazetę. Rozłożyła ją na stronie z ogłoszeniami pracy.

http://furgomanka.w.interia.pl/33.jpg

Zaczęła je przeglądać, ale zobaczyła, że nikt jej nie zatrudni na żadnym lepszym stanowisku. Nie ma przecież ani wykształcenia, ani doświadczenia. Więc co…. Będzie sprzątaczką?! Tego się nie spodziewała. Kiedyś pełna ambicji teraz będzie szorować podłogi? Nie mieściło się jej to w głowie. Nie myślała, że tak skończy. I wtedy w oczy rzuciło się jej ogłoszenie za samym końcu.
* POSZUKUJEMY OPIEKUNKI DO DZIECKA*
W zamian oferujemy dach nad głową i dobre wynagrodzenie.
Poniżej Sam znalazła telefon. W sumie czemu ma nie spróbować. Zawsze lepsze to niż mycie okien, a ona lubi przecież dzieci. Szukała wzrokiem budki telefonicznej. Dziwne, ale nie miała telefonu komórkowego. Nigdy nie był jej specjalnie potrzebny. Po chwili znalazła budkę. Wrzuciła monetę, wykręciła numer a zaraz w telefonie odezwał się miły męski głos
-Tak, słucham.
-Dzień dobry.. mówi Samantha ..Stone .ja…ja w sprawie ogłoszenia. Podobno szukają państwo opieku…
-Ach tak. Jeśli jest pani zainteresowana, proszę przyjść dzisiaj około 16 na TulipStreet 253.
Do 16 Samantha miała jeszcze trochę czasu, więc postanowiła coś przegryźć. Nie znała Nowego Jorku, była tu zaledwie kilka razy. Pokierowała się dlatego reklamą, jaka widniała na bilbordzie przed nią. Niedługo dotarła do sympatycznie wyglądającego baru. Zostawiła samochód na parkingu i skierowała się w stronę wejścia. Bar wewnątrz okazał się bardzo przytulny. Siadła przy stoliku i zamówiła sobie kurczaka i herbatę. Kiedy siedziała tak czekając na posiłek podeszła do niej jakaś kobieta.

http://furgomanka.w.interia.pl/44.jpg

- Mary! O mój Boże, jak ja cię dawno nie widziałam! - po czym rzuciła się zdziwionej Samancie na szyję. Sam odepchnęła lekko szczęśliwą kobietę.
- Pani mnie chyba z kimś pomyliła…
- No coś ty Mary, nie poznajesz mnie? Pracowałyśmy razem w firmie meblowej u Jima!
-Ja nie pracowałam nigdy u żadnego Jima….ja w ogóle nigdy nigdzie nie pracowałam. - powiedziała zmieszana. Obca kobieta poczuła się jak idiotka. Co jej strzeliło do głowy, żeby rzucać się na tą dziewczynę…ale ona jest taka podobna do Mary…
- Ale skoro już chcąc nie chcąc spotkałyśmy się, to może powiesz kim jesteś? Sam sama się zaskoczyła tymi słowami. W normalnej sytuacji powiedziałaby, że to pomyłka i odprawiła nieznajomą…jednak ten dzień zdecydowanie nie był normalny, pod żadnym względem. Kobieta najwyraźniej nie spodziewała się takiego ciepłego przyjęcia, więc początkowo odebrało jej głos...
-No to ja jestem ten no.. Lisa.. -Lisa była niewysoką ruda osobą o intensywnie zielonych oczach. Robiła wrażenie bardzo sympatycznej osoby. Może dlatego wzbudziła zaufanie Samanthy.
- Ja Samantha. Miło cię poznać… Sam uśmiechnęła się lekko. Nie wiedzieć czemu miała wielka ochotę porozmawiać z kimś obcym. I tak czas leciał im na rozmowie, aż Samantha zauważyła, że dobiega 16. Zerwała się z krzesła.
-Wiesz może gdzie jest TulipStreet?
-To całkiem nie daleko...4 przecznice dalej. Musisz już iść?
-Tak…może kiedyś się jeszcze spotkamy.
Sam udała się do samochodu, zdziwiona, że tak dobrze jej się rozmawiało z Lisą. Pierwszy raz dzisiaj chociaż na chwile zapomniała o swoich problemach… Wsiadła do samochodu, a po niedługim czasie dotarła pod wyznaczony adres.

http://furgomanka.w.interia.pl/55.jpg

Zobaczyła tam dosyć duży, zadbany dom z ogrodem i niewielką sadzawką. Powoli wyszła samochodu i zaczęła iść ścieżką prowadząca pod drzwi domu. Najważniejsze jest pierwsze wrażenie.-powtarzała sobie. Muszę pokazać im się jako miła i zrównoważona osoba godna zaufania. Zatrzymała się przed samymi drzwiami. Zastanawiała się chwilę. Raz kozie śmierć - pomyślała po czym, mocno nacisnęła dzwonek. Otworzyła jej drobna blondynka - najwyraźniej pokojówka.
-Proszę wejść. Pan zaraz przyjdzie. - powiedziała po czym znikła. Zupełnie jakby rozpłynęła się w powietrzu. Samantha rozejrzała się po wiatrołapie. Niewielkie pomieszczenie z szafkami na buty i wieszakami na ubrania. Jaki ohydny dywan! -pomyślała patrząc na włochate koło leżące przed nią. Zrobiła krok do przodu i stanęła na nim. I wtedy stało się coś, czego się najmniej spodziewała…Dywan jęknął, po czym przestraszony poderwał się i uciekł przewracając przerażoną Samanthę na podłogę. W tej chwili do pokoju wszedł gospodarz.

http://furgomanka.w.interia.pl/66.jpg

- Pani Stone, ależ nie trzeba przede mną padać na kolana. - powiedział ze śmiechem ,a Sam oblała się szkarłatnym rumieńcem. Najważniejsze pierwsze wrażenie -zawirowało jej w głowie. Wyszłam na kompletna idiotkę! Po chwili wstała i ze spuszczonym wzrokiem przedstawiła się.
-Michael Tolley. Miło mi panią poznać. odpowiedział przystojny szatyn z ciepłymi, brązowymi oczami. Sam usłyszała stukot obcasów. -A To moja żona Rachel.-przedstawił przybyła kobietę. Samantha przesunęła wzrok na jej twarz i w tym momencie zastygła bez ruchu. Ze zdumienia otworzyła usta - nie…to nie możliwe

http://furgomanka.w.interia.pl/77.bmp

orchidée
18.06.2005, 16:59
III ODCinek (udało się!!!)

Samantha nie mogła uwierzyć swoim oczom. Pomyślała, że po prostu po tak ciężkim dniu wzrok ją zawodzi. Przetarła oczy, ale kobieta nadal stała przed nią. Jennifer Swamt – bo tak się nazywała, była jedną z najbardziej znanych aktorek w tej części świata. * Była bardzo młoda, ale w swoim dorobku miała już nie jedną poważną rolę.

http://img127.echo.cx/img127/5498/13nt.jpg

Sam w normalnych okolicznościach czułaby się szczęśliwa, może zaszczycona, ale teraz stała jak sparaliżowana z niewyraźną miną.
- Jennifer Giert, miło mi. – powiedziała ciepło kobieta, ale widząc niepewną minę Samanthy dodała po chwili – Oczywiście pani pewnie zna mnie jako Jennifer Swamt. To mój pseudonim..
- …Miło panią poznać. Samantha Stone. –wydusiła wreszcie Sam. Zastanawiała się, co jeszcze się jej może się jej dzisiaj przydarzyć. Miała już dość wrażeń. Najchętniej zagrzebałaby się pod ciepłą, puchową pierzyną i zapomniała o całym świecie. Niestety to teraz było nie możliwe… stała przed cenioną aktorka i nie wiedziała jak się zachować. Nagle zaczęła się zastanawiać, dlaczego ktoś taki, jak Jennifer Swamt szuka opiekunki w gazecie. Powinna była przecież zatrudnić kogoś sprawdzonego, a nie przypadkową osobę…
- Proszę nie stać tak tutaj… może przejdźmy do salonu.
Sam niepewnym krokiem podążała za idąca przed nią parą. Zaczęła rozglądać się po domu i stwierdziła, że wcale nie jest jakiś specjalnie okazały. Wręcz można by powiedzieć, że przeciętny.
-Pewnie zastanawia się pani dlaczego dom jest taki ..hm.. niewielki. –kobieta jakby czytała w jej myślach. – To nasze tymczasowe mieszkanie. Schronienie przed reporterami, ale pewnie niedługo i tak nas znajdą. Cóż sama chciałam być sławna.. – dodała z lekkim uśmiechem.
Kiedy wszyscy znaleźli się w salonie Jennifer wskazała Samancie fotel.
- Pewnie chciałaby pani zobaczyć moje doświadczenie, kwalifikacje… ale tak się składa, że nie mam nic takiego. Właściwie ja nie nadaje się na opiekunkę…w ogólnie nie powinnam tu przychodzić...to może lepiej ja już pójdę… - wydusiła jednym tchem Sam. Czuła się jak skończona idiotka. Czego ona szuka w domu bogatej gwiazdy bez żadnego doświadczenia? Miała ochotę zapaść się pod ziemię.

http://img127.echo.cx/img127/9356/22gb1.jpg

-Spokojnie, proszę się tak nie denerwować. – powiedział przyjaźnie Michael. Gdybyśmy potrzebowali wykwalifikowanej opiekunki to szukalibyśmy jej specjalnych biurach, a nie zamieszczali ogłoszenie w gazecie…nie sądzi pani?
Samancie wcale te słowa nie dodały otuchy. Czuła się jeszcze gorzej. Zwiesiła smutno głowę na ramionach.
-…i szukaliśmy w specjalnych biurach… Proszę mi wierzyć, gdyby to od nas miało zależeć zatrudnilibyśmy porządną, wykwalifikowaną opiekunkę. – powiedziała Jennifer. –Niestety nie nam dane jest ją wybierać.- dodała z dezaprobatą.
Sam przestała wierzyć, że kiedykolwiek coś zrozumie.
-Ashley, choć tutaj na chwileczkę. – powiedziała Jennifer najsłodszym głosem jaki potrafiła
z siebie wydobyć.
-Idę…-odezwał się jakiś ponury głos z góry. Po chwili oczom Sam ukazała się mała brunetka. Na pierwszy rzut oka wydawała się słodkim dzieckiem, ale sam dostrzegła w jej oczach ten nieprzyjemny błysk…

http://img127.echo.cx/img127/4894/31tu.jpg

-Kochanie, spójrz. Czy taka opiekunka ci odpowiada?
Ashley zlustrowała Sam wzrokiem. Kobieta czuła, jak jej małe oczka przewiercają ją na wylot. Dziewczynka widząc, niemal strach w oczach Sam uśmiechnęła się złowieszczo.
-hmm…zobaczymy…
Samantha spojrzała pytająco na Jennifer. –To znaczy, że zostanie pani tutaj na tydzień…wie pani…musi jej pani spasować. – szepnęła kobieta.
Sam w jednej chwili pojęły kto jest głową domu, w tej rodzinie…
-To co? Zgadza się pani na próbny tydzień?
-Yyy… no chyba tak…TAK! –Aktorka proponuje jej opiekę nad dzieckiem, a ona jeszcze się zastanawia? Sam czuła, że dzisiaj nie jest sobą. –Od kiedy mogę zacząć?
-Jeśli pani się zgadza…to nawet od zaraz. -powiedziała kobieta. –To może oprowadzę panią…mam nadzieję, że nie obrazisz się jeśli będę Ci mówiła na „ty”? – dodała z uśmiechem Jennifer.
-Ależ nie, nie…oczywiście, że nie.
-W takim razie oprowadzę cię po naszym domu.

http://img127.echo.cx/img127/4936/46fc.jpg

Jennifer pokazywała i tłumaczyła Samancie, co będzie robić, gdzie będzie mogła wchodzić, jak zajmować się Ashley i wiele, wiele innych rzeczy. Michel w tym czasie zdążył już niespostrzeżenie zniknąć, a szkoda, bo Sam naprawdę go polubiła. Kobieta stwierdziła, że dom wcale nie jest taki mały, jak się na pierwszy rzut oka wydawał. W końcu Jennifer doszła to ostatniej pary drzwi na korytarzu. –Tutaj mieszka Emy-nasza pokojówka…a to będzie twój pokój- kobieta wskazała na uchylone drzwi.

http://img127.echo.cx/img127/5269/58qb.jpg

- Mam nadzieję, że ci się spodoba, ale ja musze już lecieć. Od jutra zaczynasz nową pracę.- dodała, po czym zniknęła na schodach.
-Do…widzenia- powiedziała cicho Sam. Stała chwilę sama na korytarzu, ale po chwili postanowiła zobaczyć jej nowy pokój. Popchnęła drzwi i znalazła się w niewielkim, ale nowocześnie urządzonym pokoju. Było tutaj lóżko ze szklanym baldachimem, nieduży wieszak na ubrania, szklane biurko i nawet wielki, szklany telewizor. Postawiła swoją torbę na podłodze i zaczęła się wypakowywać. Wtedy do pokoju weszła Emy-pokojówka.
-O widzę, że jesteś nowa.- rzuciła w progu. –Chwała Bogu. Nareszcie będę miała z kim pogadać. A swoja droga podobno masz zostać nową opiekunką…naprawdę ci współczuje. To ich dziecko to istny szatan. Założę się, że nie wytrzymasz dłużej niż tydzień. Nawet te grube, doświadczone bufony przy niej wymiękały. Ja naprawdę nie rozumiem jak można tak rozpuścić dziecko. A ty skąd w ogóle jesteś? –wydusiła jednym tchem Emy. Mówiła tak szybko, że Samancie zakręciło się w głowie.

http://img161.echo.cx/img161/1188/68zu1.jpg

-…ja jestem z Menvilet- to takie niewielkie miasto, na obrzeżach Nowego Jorku…
-A długo jesteś opiekunką? Podobno przyszłaś tutaj bo zobaczyłaś ogłoszenie w gazecie, ale ja nie wierzę takich plotkom. Na pewno przyszłaś tutaj z jakiegoś dzianego biura. Masz świetne doświadczenie i wiesz jak sobie radzić z dziećmi. Ale ja cię zapewniam , że to dziecko…
-Ale ja nigdy nie byłam opiekunką. –wykrztusiła Sam, kiedy wreszcie udało jej się znaleźć przerwę w zawiłej paplaninie Emy i wcisnąć tam swoje zdanie.
-Co??? Swamt zatrudniła kogoś bez doświadczenia dla swojego małego potworka?? Nie wierzę. Ale powiedz mi jeszcze co….
-Emy pozwól tutaj na chwilę. –jakiś nieznany Samancie donośny głos dochodził od strony schodów.
-Muszę iść.- rzuciła ze skwaszoną mina pokojówka i udała się na dół.
Samantha stała nadal nieruchomo ze swoimi spodniami rękach, oszołomiona i zbombardowana tysiącami słów usłyszanych od jednej niepozornej blondynki.
Po chwili upuściła spodnie i chwiejnym krokiem podeszła do łóżka. Położyła się na miękkim posłaniu, przymknęła oczy. Dopiero wtedy wszystkie dzisiejsze przeżycia zaczęły się układać w całość. Samantha zaczęła rozumieć że jej życie zmieni się nie do poznania.

http://img161.echo.cx/img161/9738/72wy.jpg

Przypominała sobie, jaka rano była szczęśliwa…I nagle wstrząsnęła nią fala żalu. Spod jej powiek zaczęły płynąć strumieniami łzy. Zaczęło do niej dochodzić, że w tym dniu jej życie zmieniło się nieodwracalnie. Już nawet nie była zła na Georga. Złość ustąpiła miejsca smutkowi. Czuła, że pęka jej głowa. Dałaby wszystko, aby ten dzień się nie wydarzył. Aby wszystko wróciło do normy…aby znowu mogła przytulić się do Georga i zapomnieć o całym świecie. A teraz leżała sama w obcym domu. Tak bardzo chciała zasnąć….ale to nie było takie proste….



*Droga Andromedo, mam nadzieję, że chociaż trochę udało mi się Cię zaskoczyć. A propos nie uważasz, że gdyby Samantha zobaczyła kobietą, z którą jej mąż ją zdradzał to byłoby to co najmniej głupie? Przede wszystkim Sam nawet nie widziała jej twarzy, a gdyby nawet cos widziała to nie mogłaby jej tak od razu, machinalnie poznać. Tak poznać mogłaby tylko rodzinę, bliskich przyjaciół…lub kogoś, kogo widziała już wiele razy…kogoś sławnego. Rodzina odpada, bo Sam jest z sierocińca, przyjaciele też, bo jak napisałam nie miała już żadnych…więc co zostaje? Postanowiłam ,że nie będę Cię wyprowadzać z błędu. Chciałam Ci zrobić niespodziankę – suprise  Dziękuję też za wypowiedzi innych…niektóre komentarze naprawdę mi pomogły. Tylko jedno musze wytłumaczyć. Pewna osoba napisała, że Sam mogła sprzedać komputer i miałaby pieniądze. Tak, ale chciałam upodobnić to fs ( w miarę moich możliwości) do normalnego życia. Życia ludzkiego, a nie simowego. Tutaj nie można nacisnąć delete i dostać okrągła sumkę za dany przedmiot. A jak wiadomo w dzisiejszych czasach nie tak łatwo jest sprzedać komputer w jeden dzień…

orchidée
16.07.2005, 20:50
odciNEK 4 (torchę niekorzystny) (nie wiem jak to zrobiłam, ale wstawiłam nowy odcinek.... to tylko dzięki wam ...) (ostrzegam, będziecie musieli urzyć mnuuuuustwo wyobraźni, aby zniszczyć moje niedociągnięcia :P)

Samantha otworzyła oczy i przez kilka pierwszych sekund nie wiedziała co się stało. Były to najszczęśliwsze sekundy od ostatnich kilkunastu godzin. Jednak po chwili do jej głowy z powrotem napłynęły tysiące zadających ból, niechcianych wspomnień. Leżała tak przez kilka minut tępo wpatrując się w biały sufit. Po chwili jednak otrząsnęła się i powoli podniosła na rękach. Wstała z łóżka bez najmniejszej ochoty do życia. Ubrała się i postanowiła wyjść z pokoju. Jednak kiedy tylko zdążyła otworzyć drzwi, jej oczom ukazała się zniecierpliwiona twarz pokojówki Emy. -O nie, tylko nie to…

http://img350.imageshack.us/img350/1496/15nz.jpg

- Myślałam, że już nigdy nie wyjdziesz z tego pokoju. Jeszcze dzisiaj ci podarują , ale na przyszłość radzę ci zainwestuj w jakiś budzik, czy coś.
-…..cześć. -powiedziała jeszcze zaspanym głosem Samantha.
-Nie patrz się tak na mnie. Tylko choć na śniadanie. Gerda naprawdę świetnie gotuje!
-Gerda?
-…to przecież nasza kucharka…Ach tak! Przecież jeszcze jej nie znasz. No pospiesz się trochę. -dodała Emy ciągnąć Samanthe z rękę.
Kiedy dziewczynie udało się zejść po schodach -jakimś cudem utrzymując równowagę- ciągniętej przez blondynkę znalazła się na zapleczu kuchni, połączonej z niewielką jadalnią dla służby. Po chwili zza stosu garnków wyłoniła się pulchna kobieta z szerokim uśmiechem na twarzy.

http://img350.imageshack.us/img350/2663/27qi.jpg

-Gerda, miło mi. A ty pewnie jesteś Samantha - nowa opiekunka? -Zapytała przyjaźnie kobieta
-Tak, tak. -odparła Sam.
Szatynka poczuła, że ktoś ja szturcha, a kiedy się odwróciła zobaczyła Emy wskazującą na stos zapiekanek na stole. Samantha usiadła na niewielkim krześle, spojrzała na otaczające ją dwie serdeczne twarze i poczuła, że może nie będzie tak źle…
Emy tak zawzięcie dopytywała się o przeszłość Sam , że ta w końcu nie wytrzymała i opowiedziała jej cała swoją historię. Ze zdziwieniem zauważyła, że Emy potrafi nie tylko dużo mówić, ale też słuchać jak nikt inny.

http://img350.imageshack.us/img350/3366/38gm.jpg

-Nie martw się, poradzisz sobie jakoś…ale najpierw musisz uporać się z tym małym diabłem!
Kiedy Sam skończyła ostatnią kanapkę, Emy nagle podniosła się. -Chodź, teraz oprowadzę cię po domu! -powiedziała z entuzjazmem.
-Ale Jennifer już mi wszystko pokazała…
-pfff….wskazywała na zamknięte drzwi i mówiła co się za nimi znajduję?? -to żadne oprowadzanie!
Samantha nie wiedziała co o tym myśleć, ale nie musiała się długo zastanawiać bo dziewczyna chwyciła ją za rękę i pognała na górę
- To łazienka, przedpokój, pralnia - nic ciekawego. Kobiety w końcu dotarły do niewielkich, drewnianych drzwi. -Pokój Jennifer -wyjaśniła Emy. Dziewczyna chwyciła za klamkę. -Zamknięte.
-Skoro zamknięte, to może lepiej już chodźmy…-rzuciła Sam.
-Spokojnie, przecież nikogo nie ma w domu…zresztą co z tego, że zamknięte… Pokojówka pogrzebała chwilę w kieszeni, po czym wyciągnęła z niej srebrny kluczyk. -Dla pokojówki nie ma rzeczy niemożliwych. -powiedziała ze gracją.
Kiedy Sam wchodziła do pokoju za Emy, czuła się trochę niezręcznie, ale zaraz przestrach przerodził się w zdumienie i zachwyt.

http://img350.imageshack.us/img350/6127/44pa.jpg
http://img350.imageshack.us/img350/3429/52eo.jpg

Samantha stała w dość dużym pokoju o jasnoróżowych ścianach. Na samym środku znajdowało się ogromne łóżko otoczone niezapalonymi świeczkami. Na ścianach wisiały wielkie obrazy, a na oknach wisiały długie, białe firanki.
-To jeszcze nic- powiedziała Emy. Po chwili zaprowadziła zafascynowana Sam do innych drzwi, których wcześniej nie zauważyła. Samantha otworzyła oczy jeszcze szerzej. Znajdowała się najwyraźniej w garderobie gwiazdy. Wszędzie były szafy, szafki, półki wieszaki, stojaki obwieszone ubraniami i torbami lub zapełnione kolekcją butów.

http://img350.imageshack.us/img350/3073/62xq.jpg

-Ta to dopiero ma życie. -westchnęła pokojówka. Sam pokiwała głową. Zawsze był pewna, że ma całkiem sporo ubrań, ale patrząc na to wszystko zmieniła zdanie…
-Dobra chodźmy już, musze ci pokazać jeszcze inne pokoje. Sam jak w transie podążała za Emy, na koniec przyglądając się jak zamyka drzwi na klucz i chowa go z powrotem do kieszeni. Pokazywano jej jeszcze inne pokoje większe lub mniejsze, ale nic już nie zrobiło na niej takiego wrażenia. Na koniec Emy zaprowadziła ją do pokoju Ashley. Drewniane łóżko, niewielki telewizor, półki z książkami, biurko z komputerem i inne normalne dla dziecka przedmioty. Jednym słowem mówiąc: pokój nie wyglądał jak jaskinia jakiegoś potwora. Sam w duchu stwierdziła, że Emy musi mocno przesadzać - to dziecko nie może być aż takie złe.

http://img350.imageshack.us/img350/3352/70zx.jpg

Popołudniu w domu pojawiły się Ashley i Jennifer. Jednak Jennifer wpadła tylko, aby ustalić z Sam jak ma się zajmować jej córką. Samantha była przekonana, że kobieta powie jej co wolno, a czego nie wolno robić dziewczynce. Na co ma jej pozwalać, o której ma pójść spać…jednak wskazówki Jennifer składały się głownie na to, że ma robić to o co Ashley ją ‘prosi’. Sam , nawet nie zauważyła jak pojawiła się obok niej, słodko uśmiechając się do matki.

http://img350.imageshack.us/img350/9168/82kn.jpg

-Ashley bądź grzeczna. -powiedziała jeszcze Jennifer i wręczyła opiekunce plik pieniędzy, po czym wyszła.
-Pa mamusiu. -czy dziecko, które tak mówi rzeczywiście może być takie niedobre? Sam zaczęła coraz bardziej wierzyć w niewinność dziewczynki.
W końcu drzwi za panią domu zamknęły się, a Sam została sam na sam z Ashley. (nie licząc pokojówki i kucharki)
-To co chciałabyś robić? -zapytała Sam starając się, wydusić z siebie najmilszy głos, na jaki ją było stać.
-hmm…sama nie wiem…
-To może coś zjesz? Gerda przygotowała dzisiaj naprawdę pyszny obiad.
-Nie, nie jestem głodna…..ale widziałam w twoim pokoju takiego ślicznego, porcelanowego kotka…mogę go obejrzeć???
-Oczywiście. (Sam zastanawiała się przez chwilę co dziewczynka robiła z jej pokoju, ale po chwili wydało jej się to nieistotne.)
Obie udały się do pokoju Samanthy, a już po chwili w dłoniach Ashley spoczywał biały kotek.

http://img350.imageshack.us/img350/4576/95fl.jpg

-Uważaj na niego - to prezent od przyjaciółki.
Dziewczynka pokiwała ze zrozumieniem głową. -Wiesz co…mogłabyś mi przynieść coś do picia??
-Dobrze, dobrze. -Sam przypatrując się zachwyconej figurką dziewczynce zastanawiała się gdzie podziała się cała ta wrogość. -Sok pomarańczowy może być? -spytała jeszcze i udała się do kuchni. Kiedy wróciła zauważyła, że Ashley nie trzyma już w rękach kotka…i wtedy jej wzrok padł na podłogę. Zobaczyła tam swoją figurkę ..niestety w kawałkach..
-Och nie przejmuj się, pokojówka wszystko posprząta. -rzuciła lekceważąco Ashley.
Sam zacisnęła zęby. Próbowała wmówić sobie, że to wszystko stało się tylko niechcący, ale to było jedyna pamiątka po Kate. To ona dała jej tego kota jeszcze w liceum…teraz jej przyjaciółka nie żyje, a prezent od niej leży roztrzaskany u stóp Samanthy…
-Chodźmy lepiej do ogrodu, na basen. -powiedziała dziewczynka.
-No dobrze… To idź ubierz się w kostium i zaraz do ciebie przyjdę.. -.powiedziała smutno Sam.

http://img273.imageshack.us/img273/999/108iz.jpg

Kobieta przebrała się w kostium i razem z Ashley poszła do ogrodu. Samantha widząc ogromny basen pomyślała, że może to ją jakoś rozweseli. W końcu ten kot to tylko zwykła figurka -nie ma się czym przejmować.
- Kto pierwszy wskoczy do basenu! -krzyknęła i biegiem rzuciła się aby oddać skok do wody, lecz przez pół sekundy kiedy znajdowała się jeszcze nad basenem zauważyła, że kolo niej wcale nie ma Ashley… W końcu wynurzyła się z wody szukając wzrokiem dziewczynki. Znalazła ją siedzącą na leżaku i z politowaniem spoglądającą na Sam.

http://img273.imageshack.us/img273/9485/118do1.jpg

-Co ty w ogóle robisz?! -zapytała.
-Jak to co? Miałyśmy iść na basen, więc się kąpię. -odrzekła opiekunka, starając się nie zachłysnąć wodą.
-Ach…. będziesz się musiała jeszcze wiele nauczyć. -powiedziała dziewczynka, starannie wmasując w siebie olejek do opalania. Sam czuła się jak idiotka…