PDA

Zobacz pełną wersję : Miranda


Vanillienné
02.10.2005, 14:11
=Wstęp=

Pani Kmitcher siedziała w skórzanym, trzeszczącym fotelu i czekała.
W zasadzie nie widziała niczego złego w rozkosznym spędzaniu nadgodzin w czystym, klimatyzowanym biurze, ale ekspres w jej domu parzył dużo lepszą kawę niż ten firmowy. A jej się chciało spać.
Delikatny szum wiatraka przerwało skrzypienie dzwi i denerwujący dźwięk sygnalizujący wizytę jakiegoś klienta, albo, tak jak w tym wypadku – kandytata na pracownika.
Pani Kmitcher poprawila się w swoim fotelu, splotła ręce i spojrzała na młodą kobietę.
http://img398.imageshack.us/img398/3663/snapshotb04b1c5db04c1aed3if.jpg (http://imageshack.us)
- Pani Kmatcher? – beztroski ton głosu dziewczyny przyprawił panią Kmitcher o dreszcz.
- Kmitcher – poprawiła.
Dziewczyna nie raczyła nawet przeprosić, po prostu bezczelnie rozglądała się po pomieszczeniu. Odważyła się nawet podejść do barku i zapytać:
- Czy podaje pani napoje? Wie pani, chciałabym wiedzieć wszystko, już za tydzień będę tu pracować, jeżeli nie szy...
- Nic jeszcze nie wiadomo – stwierdziła sucho pani Kmitcher. Młoda, rozszczebiotana kobieta działała jej na nerwy. Właśnie obmacywała ekspres do kawy, wyjątkowo perfidnie wsadzając palec do ubijacza pianki.
http://img398.imageshack.us/img398/8085/snapshotb04b1c5d904c1b448al.jpg (http://imageshack.us)
- Pani jest niepoważna. Proszę to zostawić.
- Może lepiej przejdźmy na ty? – Dziewczyna wyjęła palec, wytarła o spodenki (tak jakby nie wiedziała, że u pani Kmitcher wszystko jest sterylnie czyste) i podała rękę kobiecie. – Miranda – stwierdziła krótko.
- Nie ma takiej potrzeby – odparła pani Kmitcher przyduszonym głosem. Jeszcze żaden kandydat na pracownika nie był tak bezczelny. – Z pracownikami utrzymuję tylko i wyłącznie kontakty ofcjalne – dodała ostro. Ale dziewczyna nie wyglądała na zmieszaną. Oparła się o biurko.
- Jasne – odparła, chociaż dla pani Kmitcher nic nie było jasne. – Ma tu pani papiery – nonszalancko wyciągnęła plik poskładanych kartek i położyła na biurku. – Mam nadzieję, że rozpatrzy pani moją ofertę. – Miranda miała taką minę, jakby sama była jedną wielką chodzącą nadzieją, i naprawdę nic nie mogło przeszkodzić w uzyskaniu tej posady. Nawet zniechęcone spojrzenia kobiety w ciasnym koku.
Pani Kmitcher spojrzała na papiery i sprawną ręką zaczęła je wygładzać. Uwielbiała dotyk papieru. I zapach świeżo drukowanej kartki, i jej przyjemne ciepło... tak, zdawała sobie doskonale sprawę, że pod tym względem jest wariatką. Każdy człowiek ma swoje małe szaleństwa.
- Jak długo pani tu mieszka? – spytała nagle pani Kmitcher. Nigdy wcześniej nie widziała tej dziwnej kobiety, musiała przyjechać niedawno.
- Przyjechałam niedawno – odparła dziewczyna od niechcenia. – Wczoraj. Podoba mi się tu. Ale... myślę, że już pójdę. Muszę... nakarmić psa.
Miranda zaczęła powoli odchodzić od biurka. Ale tak powoli, jakby wiedziała, że za sekundę będzie musiała się odwrócić.
http://img398.imageshack.us/img398/8614/snapshotb04b1c5d104c1df16ce.jpg (http://imageshack.us)
- Proszę chwilkę zaczekać – krzykneła pani Kmitcher. – Musi pani ściąć tę grzywkę. Zasłania oczy. Będzie pani dużo czytała...
- Tak, tak – odparła dziewczyna zniecierpliwiona.
Pani Kmitcher zdążyła tylko dostrzec jej delikatny uśmiech, kiedy wychodziła. Nie spodobał jej się. Było w nim jakieś ostrzeżenie...