Iceyy
07.01.2006, 19:55
Odcinek 1
Szła szybko ulicą. Deszcz bez litości rozpryskiwał się na chodniku. Zmarzła.
Wymruczała kilka przekleństw pod nosem i rozejrzała się zdenerwowana.
Pusto. Ludzie mijali jak ogień tą uliczkę.
Pff, ona nie wierzy w jakieś historie o nawiedzonych domach. O właśnie, Nawiedzony Dom.
Podbiegła do ganku owego domu i wyciągnęła papierosy z torby. Ręce jej drżały, ale jakoś udało jej się podpali tytoń. Obejrzała się na drzwi. Szyby były stłuczone, nic nie było zabite deskami.
Ale coś trzymało z dala od tego miejsca nawet bezdomnych i młodych ludzi szukających „azylu”.
Prychnęła.
Kto w ogóle wierzy w te brednie?!
-No patrzcie. – usłyszała głos za swoimi plecami. Wydała z siebie zduszony okrzyk, papieros spadł na kamienne podłoże.
-Idioto! – ryknęła wściekle, odwracając się.
http://img204.imageshack.us/img204/3954/idioto8je.jpg
Stał tam mężczyzna jej życia. O tak, jej życia.
-Kochanie, co za wylewne powitanie!- uśmiechnął się radośnie. – Co tu robi moja droga misia?
-Nie nazywaj mnie tak. – warknęła. Stopą wgniotła papierosa w ziemię.
Uniosła dumnie głowę i spojrzała na niego z wyższością.
-Widzisz, ja mam przynajmniej coś do roboty, Michałku. Wracam z pracy i…
-Ojej.
Pff. Znowu nie zadziałało. Ją samą dotknęłaby do żywego taka kpina.
-Ojej. – powtórzył z naciskiem Michał. – Dopiekłaś mi, Karolinko.
-Nie spodziewaj się niczego na obiad.
-Rozumiem, że zabierasz mnie do restauracji?
-Tak, oczywiście. – prychnęła zirytowana. „Mężczyzna jej życia” doskonale potrafił wyprowadzać ją z równowagi.
Przestało padać. Karolina zeszła po schodkach z ganku i zatopiła obcasy w błotnistej ziemi.
-Ty stawiasz. – głos Michała promieniował radością.
-Przełącz.
-Nie.
-Przełącz, mówię.
-Nie.
-Cholera jasna, ja cię kiedyś uduszę.
-Doskonale. Zapisz sobie w terminarzu, bo zapomnisz. – Michał uniósł brwi i uśmiechnął się do niej znad gazety. Schował pilota, a z telewizora dobiegał ryk publiczności.
-Przełącz.
-Nie.
http://img204.imageshack.us/img204/909/przelacz4tm.jpg
Zacisnęła pięści. Wspaniale, nawet w domu nie można spokojnie posiedziec, obejrzec wiadomości.
-Wychodzę. – burknęła obrażona, wstając z kanapy i wychodząc z pokoju. Na chwilę przystanęła w przedpokoju. Nie odpowiedział.
Znów szła ulicą. Tą samą. Dym papierosa zapiekł ją w oczy, kiedy po policzku spłynęła kolejna łza.
Wszyscy widzieli ją jako „zimną **** z zasadami”. Nikt jej naprawdę nie znał. Nikt.
Stanęła przed Domem. Dreszcz przebiegł jej po plecach. Zimno. Było zbyt zimno jak na wiosenny wieczór.
Obejrzała się niepewnie. Coś ją ciągnęła do tego Domu. Czuła, że zna to miejsce. Zna je bardzo dobrze. Spojrzała w okno.
Krzyknęła jak mogła najgłośniej. Cofnęła się, ale natychmiast poślizgnęła się na mokrym, zabłoconym chodniku. Serce waliło jej jak oszalałe.
Chyba po raz pierwszy w życiu się bała.
Zamknęła oczy, policzyła powoli do pięciu i znów je otworzyła.
Pusto.
Nikt nie usłyszał jej krzyku. Nikt nie widział tego, co ona.
Przetarła dłonią czoło i podniosła się z ziemi. Drżąc na całym ciele pobiegła przed siebie.
http://img204.imageshack.us/img204/5747/uciekaaaj6gs.jpg
Mała dziewczynka powiodła za nią wzrokiem, dotykając rączką okna. Po chwili opuściła ją i westchnęła z żalem.
http://img204.imageshack.us/img204/8705/okno0bk.jpg
Kobieta zniknęła z pola widzenia. W głębi domu rozległ się pijacki krzyk. Dziewczynka potrząsnęła lekko główką i przerażona cofnęła się w głąb domu.
Szła szybko ulicą. Deszcz bez litości rozpryskiwał się na chodniku. Zmarzła.
Wymruczała kilka przekleństw pod nosem i rozejrzała się zdenerwowana.
Pusto. Ludzie mijali jak ogień tą uliczkę.
Pff, ona nie wierzy w jakieś historie o nawiedzonych domach. O właśnie, Nawiedzony Dom.
Podbiegła do ganku owego domu i wyciągnęła papierosy z torby. Ręce jej drżały, ale jakoś udało jej się podpali tytoń. Obejrzała się na drzwi. Szyby były stłuczone, nic nie było zabite deskami.
Ale coś trzymało z dala od tego miejsca nawet bezdomnych i młodych ludzi szukających „azylu”.
Prychnęła.
Kto w ogóle wierzy w te brednie?!
-No patrzcie. – usłyszała głos za swoimi plecami. Wydała z siebie zduszony okrzyk, papieros spadł na kamienne podłoże.
-Idioto! – ryknęła wściekle, odwracając się.
http://img204.imageshack.us/img204/3954/idioto8je.jpg
Stał tam mężczyzna jej życia. O tak, jej życia.
-Kochanie, co za wylewne powitanie!- uśmiechnął się radośnie. – Co tu robi moja droga misia?
-Nie nazywaj mnie tak. – warknęła. Stopą wgniotła papierosa w ziemię.
Uniosła dumnie głowę i spojrzała na niego z wyższością.
-Widzisz, ja mam przynajmniej coś do roboty, Michałku. Wracam z pracy i…
-Ojej.
Pff. Znowu nie zadziałało. Ją samą dotknęłaby do żywego taka kpina.
-Ojej. – powtórzył z naciskiem Michał. – Dopiekłaś mi, Karolinko.
-Nie spodziewaj się niczego na obiad.
-Rozumiem, że zabierasz mnie do restauracji?
-Tak, oczywiście. – prychnęła zirytowana. „Mężczyzna jej życia” doskonale potrafił wyprowadzać ją z równowagi.
Przestało padać. Karolina zeszła po schodkach z ganku i zatopiła obcasy w błotnistej ziemi.
-Ty stawiasz. – głos Michała promieniował radością.
-Przełącz.
-Nie.
-Przełącz, mówię.
-Nie.
-Cholera jasna, ja cię kiedyś uduszę.
-Doskonale. Zapisz sobie w terminarzu, bo zapomnisz. – Michał uniósł brwi i uśmiechnął się do niej znad gazety. Schował pilota, a z telewizora dobiegał ryk publiczności.
-Przełącz.
-Nie.
http://img204.imageshack.us/img204/909/przelacz4tm.jpg
Zacisnęła pięści. Wspaniale, nawet w domu nie można spokojnie posiedziec, obejrzec wiadomości.
-Wychodzę. – burknęła obrażona, wstając z kanapy i wychodząc z pokoju. Na chwilę przystanęła w przedpokoju. Nie odpowiedział.
Znów szła ulicą. Tą samą. Dym papierosa zapiekł ją w oczy, kiedy po policzku spłynęła kolejna łza.
Wszyscy widzieli ją jako „zimną **** z zasadami”. Nikt jej naprawdę nie znał. Nikt.
Stanęła przed Domem. Dreszcz przebiegł jej po plecach. Zimno. Było zbyt zimno jak na wiosenny wieczór.
Obejrzała się niepewnie. Coś ją ciągnęła do tego Domu. Czuła, że zna to miejsce. Zna je bardzo dobrze. Spojrzała w okno.
Krzyknęła jak mogła najgłośniej. Cofnęła się, ale natychmiast poślizgnęła się na mokrym, zabłoconym chodniku. Serce waliło jej jak oszalałe.
Chyba po raz pierwszy w życiu się bała.
Zamknęła oczy, policzyła powoli do pięciu i znów je otworzyła.
Pusto.
Nikt nie usłyszał jej krzyku. Nikt nie widział tego, co ona.
Przetarła dłonią czoło i podniosła się z ziemi. Drżąc na całym ciele pobiegła przed siebie.
http://img204.imageshack.us/img204/5747/uciekaaaj6gs.jpg
Mała dziewczynka powiodła za nią wzrokiem, dotykając rączką okna. Po chwili opuściła ją i westchnęła z żalem.
http://img204.imageshack.us/img204/8705/okno0bk.jpg
Kobieta zniknęła z pola widzenia. W głębi domu rozległ się pijacki krzyk. Dziewczynka potrząsnęła lekko główką i przerażona cofnęła się w głąb domu.