PDA

Zobacz pełną wersję : ۞Pueri Fulgori۞


Aquila_Ardens
28.11.2004, 00:46
۞Ecce Pueri Fulgoris۞


(oto Dzieci Światła)

(to moje pierwsze fotostory, więc proszę o wyrozumiałość;) Narazie jest to tylko wprowadzenie... więc może się wydać nudne... żadnej akcji...no... może trochę...)
http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/1a.jpg

Oto Kurtis Trent . Kurtis nie jest zwykłym śmiertelnikiem... narodził się ze światła, na niewielkim wrzosowisku. Jest członkiem sekretnego stowarzyszenia Lux Veritatis. Fani Tomb Raider, Ci ,którzy grali w Angel Of Darkness pewnie go już znają.

http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/2a.jpg


-Teraz będziesz mieszkać tutaj... oto twój nowy dom...-rzekł duch brata Obscury.
-Po co...?
-Byś wypełnił powierzoną Ci misję.
-Jaką misję? Duchu... powiedz!
-Oni Ci powiedzą... twój ojciec...
-Mam ojca?!
-Masz... jemu przeznaczona jest śmierć... wkrótce...Ty musisz go zastąpić.
-Kim ja jestem?
-Będziesz ostatnim... Ostatnim wojownikiem prawdy.
-Lecz kim teraz jestem?
-Nowonarodzonym.
-To mi nie wystarcza.
-Wkrótce dowiesz się więcej.
I Brat Obscura zniknął. Kurtis rozejżał się. Zobaczył leżącą, nieprzytomną kobietę w śmiesznym , zielonym w żółte kropki stroju kąpielowym.
Wykonał kilka ruchów rękoma i kobieta odzyskała przytomność.
-Ty jesteś moim synem? Spytała z nadzieją w głosie.
-A ty moją matką?
-Chodź do domu.
I poszli.

http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/3.jpg

A oto i jego rodzina; rodzina Trent. Kurtis, to ten na pierwszym planie, ten który kuca. Ta dziewczyna za nim,to Lyla, jego siostra cioteczna. Lyla ma dwie siostry rodzone, ta albinoska, to Dina, a zaraz za Diną, ta mała to Lyly. Lyly Trzyma ich matka, Joan. Siostrą Joan jest Marie. Mężem Marie jest Constaint a ich syn to Tom.
Constaint i Marie opowiedzieli Kurtisowi jego historię.
Marie urodziła swego pierwszego syna... właśnie niego. Wtedy z nikąd pojawił się Obscura i zabrał małego Kurtisa na szkolenie na członka Lux Veritatis. Gdy osiągnął ostatnie wtajemniczenie mógł już wrócić, by rozpocząć spełnianie swej misji; zniszczenie Pietera Von Ekchardta, złeg średniowiecznego alchemika.
Coś podobnego przeżył Jego ojciec... jego dziedek...
Kurtisowi wróciła pamięć. Miał już poczucie obowiązku. Przez ostatnie dwa dni bardzo spowazniał i się wyciszył. Kiedyś rozpierała go młodzieńcza ,,negatywna” energia. Teraz osiągną stan właściwy Lux Veritatis.

http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/4.jpg

,, ...I wtedy znowu powstała z popiołów....” Tak ... W podobny sposób narodziła się inna postać... olśniła pewną kobietę, która uznała ją za swoją córkę.

http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/5.jpg

Oto równie liczna rodzina Flame. Kobieta, która doznała olśnienia , po tym zdarzeniu ,,zmutowała się”. Zmianie uległ kolor skóry, który ,,typem” zbliżył się do skóry jej męża. Ta kobieta to Dana, potocznie zwana Mum. Jej mąż, ten o granatowym odcieniu skóry to Robert, lub po prostu Dad. Mają syna, na imię mu Cody. Osobnik starszego wieku to Georges, zwany Dziadziuniem. Za nim stoi Diana, Matka Bluy (ta dziewczynka ze skrzydełkami) i Rilli (tej stojącej nastolatki o rudych włosach). Przed Rillą siedzi Alex.
W rodzinie sytuacja jest taka: Mum została uznana za dziwną, gdy przygarnęła pod dach Alex ... Rilla jest pupilką rodziny i największym wrogiem Alex.
Phoenix jest odrzucana przez rodzinę, jedyne co , to zaprzyjaźniła się ze swoim przybranym bratem, Codym (którego ochrzciła Kevinem).
http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/6.jpg

A oto i sama Alex... w jej stroju bojowym. Alex nie jest człowiekiem/simem... to tylko ciało... jej dusza jest Feniksem.... a jej moc ogniem. Jest strażniczką amuletu Irianx... symbolizującego zjednoczenie wszystkich żywiołów. Dlatego właśnie nie powinna władać samym ogniem. Powinna władać wszystkimi czterema żywiołami. Lecz jest jeszcze za młoda. Za młoda by pojąć co ją czeka. Za młoda by zapanować nad wielką mocą. Za młoda by nawet latać (nad czym okropnie ubolewa).


http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/7.jpg

Pewnego dnia, pewna dziewczyna rozmarzona patrzyła w niebo....

http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/8.jpg

Akurat po drodze Kurtisa, który postanowił zwiedzić nową okolicę.
Zaintrygowała go. W tym błogim spokoju dziwnie wyczuł tajemniczość a także dzikość...
Chciał ją zagadać, ale dziwnie się jej bał. Podobała mu się.... była smukła... oryginalna... miała nie ziemskie rysy.... które go tak pociągały.
Postanowił, że pójdzie dalej... najwyżej i tak będzie tędy wracać, wtedy, jak ułoży sobie myśli , spróbuje z nią porozmawiać.

http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/9.jpg

Jak postanowił, tak zrobił. Ona akurat szła w kierunku domu. Postanowił iść za nią i zaraz przed drzwiami zaczepić ją, delikatnie muskając ją ręką po ramieniu (Kurtis jest na swój sposób romantyczny... ale też okropnie nieśmiały. Skrycie marzy , by ustatkować się tutaj, na ziemi i by znaleźć tę prawdziwą miłość. Na zawsze. Ten przypadkowy pokaz mocy jednak go zamurował. Myślał że jest sam jedyny ,,inny”. . A co do Alex:
Ze względu na swą moc, Alex jest piromanką. Uwielbia bawić się płomieniami...czasami coś przy tym przypadkowo się zapali.....

http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/910.jpg

No i właśnie.... UPS!
-ojej... wyjakała zdziwiona dziewczyna... myślała że nikt nie zauważy...wtedy sama by na spokojnie nad płomieniem zapanowała.
-Znowu!? Kiedy ty się wreszcie nauczysz?! Dziś śpisz na dworze!!!
-Nie! To było niechcący!
-Gdyby było ,,niechcący” to już byś się zmobilizowała i to ugasiła! Matko Boska, ten wybryk chce nas pozabijać! Głupią mam siostrę... Nie.... słabą! Dała się tobie opętać! Gdybym tylko mogła ... już byś się stąd wyniosła!
-Nie! Mama nie jest taka!
-Jakim prawem nazywasz ją swoją matką?! Ty... ty.... ty znajdo przeklęta! Córka Szatana w ogniu piekielnym zrodzona! Feniks, który wszędzie sieje zło!
-o nie!... Uważaj jędzowata larwo! Możesz sobie wyklnąć mnie, jak ci się podoba! Ale żadnym prawem nie będziesz obrażać mej duszy! Ty... ty dewotko! – I wybiegła przez drzwi. Rilla tylko się po cichu chichrała. Kochała patrzeć jak Alex jest ,,zrospaczona”.


http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/911.jpg

Wyszła i przeszła obojętnie koło wciąż zamurowanego Kurtisa. Nie zauważyła go. Była zbyt zajęta myśleniem o dobrym schronieniu na noc. Mimo aspiracji Romans jeszcze się nawet nie interesowała chłopcami. Miała zbyt wiele innych , ważnych rzeczy do przemyślenia. Nie miała czasu.

http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/912.jpg

Dopiero coś dziwnego poczuła w sobie, gdy poczuła niezwykle czuły i delikatny dotyk lekko szorstkiej dłoni Kurtisa. Najpierw poczuła w tym swego rodzaju przyjemność.. ale nagle się przestraszyła. Nie znała tego dotyku nie wiedziała skąd on może pochodzić. Przerażona obróciła się. <jeśli chodzi o wygląd Kurtisa, to przyznaję, nie jest za piękny, a to dlatego, bo był robiony pod kątem dorosłego. Jako dorosły wyszedł naprawdę przystoiny a po drugie- zdjęcia pochodzą z różnych okresów grania.>

http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/915.jpg

-Nie jesteś zbyt szczęśliwa...-zaczął. Ta spojżała na niego... nie wiedziała jak się zachować. W końcu nie wytrzymała. Łza pociekła po jej policzku.
-Ja już mam tego dosyć! Ciągle wszystko moja wina, co złe to ja... nienawidzą mnie tu tylko przez moją moc... UPS!
Zatkała się nagle. Przypadkiem się wygadała.
Kurtis to zignorował.
-mów dalej. Lepiej Ci zrobi, jak to z siebie wywalisz.


http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/916.jpg

-Traktują mnie jak wyrzutka! Co ja im takiego zrobiłam?! Pojawiłam się na tym cholernym świecie!
Za Co?! Za co ja?!- Wykrzyczała przez łzy. Osunęła się na ziemię i rozpłakała się na dobre. Kurtis przysiadł koło niej i nieśmiało położył rękę na jej ramieniu. Ona była zbyt pogrążona we łzach by to zauważyć. Ręka przesunęła się po karku i dotarł na drugie ramie, obejmując je.
Niby nie znał tej simki... ale coś go do niej pociągało. Ona jeszcze dopełniła. Nieświadomie się do niego wtuliła. Potrzebowała tego. Bliskości. Kogoś, komu mogła się ,,wypłakać w rękaw”. To ją w znacznym stopniu uspokoiło. W końcu zasnęła w ramionach całkowicie obcego chłopaka.... . Kurtisowi to jednak odpowiadało. Głaskał ją po głowie, po policzkach... nie zabardzo wiedział jak się ma zachować... jedyna dziewczyna, z którą tak blisko był , to była Lyly, akurat wtedy, gdy niósł ją do kojca i się do niego przytuliła. Siedział z nią tak przez jakieś 2 godziny, potem zaniósł ją do pobliskiego ogródka, położył na miękkich kwiatach i z żalem odszedł.


CDN!!!!
Zapraszam do sledzenia tej historyjki ;)

Aquila_Ardens
30.11.2004, 21:51
Cuna------> Jeśli byś była pasjonatką... to raczej nie ;)

Ma sporo przypadków... ja znam już 6... ale mają one podobne znaczenie co polskie.... Nominativus - mianownik, Ablativus- narzędnik, Vocativus- wołacz etc.
Problem zaczyna się, gdy pojawia się więcej niż trzy deklinacje ;)
Ale w sumie est bardzo przyjemnym językiem... i chociaż uczę się jej dopiero od tego roku szkolnego, zapałałam do niej szczerą miłością ;)
Ego Latinam Ama!

No a tak po za tym:

ODC.2 Genezis Foedum

(geneza przymierza)

http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/1b.jpg


Gdy już dochodził do siebie, do domu, wciąż myślał.

Zastanawiało go zachowanie tej dziewczyny... było co najmniej dziwne....

-Co mogło być powodem tego załamania... skąd wzięło się przekonanie, iż jest odrzucana?

Kto mógłby odrzucać tak intrygującą postać jak ją... –Kurtisowi nie mieściło się w głowie. Ta jej tajemniczość była dla niego niezwykle pociągająca. Kurtis nie przepada za ,,zwykłymi” otwartymi i wesołymi dziewczynami. Wydawały mu się takie oklepane i nudne.... a to coś zupełnie innego. Po prostu mu się podobała. Zapragnął jeszcze raz ją przytulić.

-Pójdę tam rano.- Powiedział sam do siebie.

http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/2b.jpg


Tymczasem, po paru godzinach Alex się zbudziła. Przyśnił jej się dziwny chłopak, obejmujący ją. Całowali się, namiętnie. I wtedy obudziły się w niej jej prawdziwe aspiracje.

Na początku zaczęła mieć ochotę na flirt...pierwszy pocałunek... lecz nagle uświadomiła sobie, jak głupio się zachowała. Przestraszyła się. Nie wiedziała, co on jej zrobił. Po płaczu zawsze ma twardy sen. Spodziewała się najgorszych rzeczy.

Była cała obolała. Mimo najmiększego możliwego miejsca, jakie zdołał znaleźć Kurtis, grządka nie była zbyt komfortowa. Najgorzej było z głową. Głowa migrenowo pulsowała.

-No tak... płacz jest taki niehonorowy... w każdym calu.... teraz mam.... boli mnie łeb, a nie mam środka przeciwbólowego. Zresztą to i tak nie pomaga. Nic nie uśmierzy mojego bólu.-

Myślała o tym, by uciec. By uciec od wszystkiego. By uciec od życia. Ale nie mogła tego zrobić. Ze względu na dwie osoby. Mum i tego tajemniczego chłopca. Z jednej strony była wściekła i na niego i na siebie, z drugiej zaś, posłuchał jej... nawet zachęcał ją, by dalej się mu zwierzała. Nie zignorował jej, jak inni... był jej życzliwy. Z jednej strony chciała go bliżej poznać... opowiedzieć mu o sobie... wysłuchać jego historii... z drugiej miała ochotę mu przywalić, za to że ją objął. Właśnie... co do tego też miała mętlik w głowie. Umysł jej podpowiadał, że coś takiego jest nie dopuszczalne. Nie zna go w ogóle, nie wie kim jest, czy jest godzien zaufania... lecz serce się broniło- w końcu było to pełne czułości... w pewnym sensie zrozumienia... no i ona się w niego wtuliła. I waśnie tego nie mogła sobie wybaczyć.



http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/3b.jpg

Wolała się skradać do domu. Wiedziała, co ją tam czeka. Dla własnego bezpieczeństwa lepiej nie ryzykować przyuważenia.

Okropnie bała się Diany.

Diana to silna osobowość, fanatycznie dążąca do podporządkowania sobie innych... a że Alex nie jest znowu tak uległa, jak to się może wydawać, to ma wielki kłopot.

Diana została wychowana w iście Spartański sposób; gdy była noworodkiem, jakaś bezdomna ją porwała i wychowała. Gdy Diana stała się nastolatką, Bezdomnej obudziło się sumienie i zwróciła zepsutą już dziewczynę jej rodzinie. Diana przez pewien okres swego życia była okropną nimfomanką. Rilla jest owocem jej romansu ze strażakiem, Blua zaś z.... Towarzyskim Króliczkiem.

Miała jeszcze siedmioro dzieci, lecz tymi zainteresowała się opieka społeczna.

Gdy wróciła do swej rodziny, była istnym utrapieniem swej siostry i jej męża, Roberta. Okropnie dokuczała mu na temat koloru jego skóry (Robert pochodzi z pierwszego związku swej matki- z kostuchem). Uważa się za wielką wojowniczkę, lecz nic, oprucz niecodziennego stroju na to nie wskazuje.



Zaskrzypiały lekko drzwi. Alex zrobiła krzywą minę. Nie cierpiała tego dźwięku. Wiedziała, iż może on zbudzić domowników. Ale cisza. Nic się nie rusza... chyba nikt nie słyszał.



http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/4b.jpg


Zrobiło się już jasno. Dziewczyna w dalszym ciągu próbowała jak najciszej wydostać się ze strefy skrzypiących drzwi. Wszystko szło dobrze... nikt nie zauważył.

Lecz nagle Alex oniemiała.

-Alex ma chłopaka, Alex ma chłopaka! Widziałam jak się obściskiwali! Alex ma chłopaka! Buzi buzi! Alex go kochać musi! A on ją ściska za tyłek! Tu nie ma pomyłek!- Zaszczebiotała syrena alarmowa zwana Bluą.

-Przestań!- zbesztowała ją Mum –Gdzieś ty była?!

-Ja mogę wszystko wytłumaczyć...

-Tłumaczyć się będziesz potem. Gdzie byłaś?

-Nie wiem... na jakiejś grządce...

-Jak to nie wiesz?!

-Zostałam tam zaniesiona –nagle pomyślała, że mówienie o tej sprawie może okazać się złym pomysłem.

-Przez kogo?!

-Nie wiem... jakiś chłopak.... z sąsiedztwa chyba.... chyba nowy....

-Ktoś Cię niósł, a ty nawet nie wiesz kto?!

-Nie przedstawił mi się. Po za tym straciłam przytmność.

-Co?! On Ci to zrobił?! Dobrze się czujesz?! Nie masz nudności?! Wezwę policję!

-Nie czekaj... nic mi nie jest... bo widzisz... byłam załamana... płakałam... i on ni stąd ni z owąt się pojawił.... przytu... eee.... wysłuchał mnie.... pocieszył.... i nagle zasnęłam.

-czy on Cię czymś naćpał?!

-Nie byłam zmęczona płaczem.

-Domyślam się , że to miało związek ze wczorajszym pożarem?

-Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie Diana!

-Kochanie. Przestań wszystko zwalać na Dianę. Nie panujesz jeszcze nad swymi umiejętnościami, jak mniemam?

-Ale to ona.... nazwała mnie przeklętą znajdą...i... i powiedziała że jesteś głupia...yyy... słaba!

-Moja kochana siostrzyczka. Z ironią w głosie stwierdziła Mum.

-Nie musisz jej słuchać.

-Dzięki.

-A teraz umyj się i zejdź na śniadanie



~*~

http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/5b.jpg

Po paru godzinach Kurtis znowu przyszedł. Zastał Alex, która świeżo co zemściła się na Rilli za to jej wczorajsze chichranie.

Alex w biciu była dobra... jeszcze nikt z nią nie wygrał.... za to bardzo często zdarzało się ,,temu komuś” stracić przy tym przytomność.

-Wyspana?- spytał wesoło.

http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/6b.jpg


-Kim jesteś, i czego tutaj chcesz?!- Zdenerwowała się Alex. Zagroziła pięściami, by zatuszować zakłopotanie. Oto ten sam, o którym długo myślała pokazał się znowu.

-Co ty sobie wyobrażasz?! Już dość się przy tobie upokorzyłam! A ty jeszcze tu wracasz!

-Nazywam się Kurtis Trent. Jestem tu nowy.- i zrobił jakiś dziwny ruch ręką, który przezwyciężył mięśnie Phoenix i rozkazał jej rękom opuścić się. Przestraszyła się.

-Ty....

-Co ja?

-Grrrrr! Och Ty!

-No co ja?- To już wściekło do reszty dziewczynę. Cofnęła wykrok i stanęła w dumnej, często wzbudzającej lęk wśród innych simów pozie.

http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/7b.jpg


Nazbierało się tym czasem wokół nich trochę osób. To znaczy: Mum i Dad. Mum po wyjściu z basenu miała pewne kłopoty z przylepionymi do niej bąbelkami. Dad chciał to jakoś rozwiązać. I ujżał Kurtisa, który akurat dziwnie przyglądał się Alex . A patrzył tak, gdyż przy okazji jakiegokolwiek większego ,,przestraszenia się” Dziewczyna odruchowo przybiera postać wojowniczki. Mimo posiadania własnych ukrytych umiejętności, nie był to dla niego codzienny widok.

-Alex , kto to?

-Też bym się chciała dowiedzieć- Syknęła przez zaciśnięte zęby.

-Przecież Ci się przedstawiłem! -Bronił się Kurtis.

-Imię i nazwisko to za mało , by powiedzieć coś o sobie.

-Dobra, dobra , zostawię was samych. Poznawajcie się tam.- Stwierdził Dad, który nie koniecznie lubił mieszać się do czyjegokolwiek życia towarzyskiego. A już szczególnie nastolatki. Poszedł do swej żony.

-A teraz czy mógłbym usłyszeć twe imię?- Spytał sarkastycznym tonem Kurtis.

-Po co ci to?

-Witaj Pococito .

-Czego ty ode mnie chcesz?!

-Niczego, Pococito.

-Przestań, jeśli nie chcesz pożałować!

-A jeśli nie przestanę? To co mi zrobisz, Pococito?

-Skończ z tym ,,Pococito”

-Przecież tak masz na imię!

-Masz tupet.

-Wiem.- i zadziornie się uśmiechną. Do reszty rozjuszył dziewczynę.

-Yyyy ja....

-co Ty?

-Znowu zaczynasz?! Ja... ja...

-no wysłów się wreszcie!

-Jesteś nie uprzejmy!- nie wiedziała już co powiedzieć

-Bo ty nie jesteś.

-I tak byłam dla Ciebie miła . po tym co mi zrobiłeś...

-O jaka łaskawa....- i się zastanowił.

-Ale co ja Ci w ogóle zrobiłem?!

-Wszystko.

-Wszystko czyli nic?

-Nie. Wszystko.

-A co rozumiesz przez to ,,wszystko”?

-no...eee.... wszystko.

-Jesteś bardzo enigmatyczna.

-Ja?! Enigmatyczna?! Ty.... ! Znaczy... yyy... tak jestem. I ty tego nie zmienisz.- Alex zawsze działa impulsem. Nim przeanalizuje treść zdania, już się broni.

-A teraz naprawdę. Co ci zrobiłem?

-eee.... no... objąłeś mnie!

-A ty się we mnie wtuliłaś. Czy coś jeszcze?

-Jestem pewna że tak...tylko że wtedy spałam.

-Zanisłem się tam, gdzie w miarę miękko było. Żebyś rano nie czuła się zbyt ,,połamana”. Chciałem pomóc.

-yyy.... Nie! Ty chciałeś wykorzystać moją słabość!

-Gdybym chciał Cię zabić, już bym to zrobił. Miałem idealne warunki. Czy to tak trudno pojąć, iż chciałem nawiązać znajomość?!

-Nie jestem naiwna!- I się chwilę zastanowiła

-Wierzę Ci że nie jesteś. Mnie możesz zaufać.- Dziewczyna na chwilę się od niego odwróciła. Miała dość zmieszaną minę.

-Alex Flame.- rzuciła przez ramię.

-Słucham?

-Nazywam się Alex Flame.

-No . Miło mi.- Uśmiechną się i podał jej rękę. Ona spojrzała, zawahała się przez chwilę. Ale w końcu podała mu swoją.

-Widzisz? Nie gryzę.

-Bez komentarzy proszę.

-Czym się interesujesz?
-Niczym co by mogło.....eee niczym.- chciała coś dodać, co sugerowałoby żeby się odczepił, ale uświadomiła sobie że to w końcu ta sama osoba którą też chciała poznać. Wybrała tę drugą drogę, poznając się z nim.

-Sama powiedziałaś, iż imię to za mało by poznać sima....

-Nie jestem simem!

-No a jak nie... to co ja teraz widzę?

-Feniksa w skórze sima.

-Ciekawe.

-Sarkazm czy naprawdę ciekawe?- zapytała chłodno.

-To drugie. Opowiedz mi coś o sobie.

-Jak już pewnie wiesz, mam ukrytą moc. Władam ogniem.... pilnuję by nikt nie rozdzielił mojego amuletu.... Irianxu.

-Czy to to? – ujął w dłoń wisiorek zwisający na rzemyku na szyi Alex.

Trochę ją to przestraszyło. Nikogo wcześniej nie dopuściła tak blisko amuletu. Z drugiej strony nie lękała się go tak , jak lękałaby się kogo innego. Zamiast trzasnąć jego dłoń z całej siły, wzięła ją delikatnie i opuściła. Kurtis spojrzał na wisior. Był wykuty z dziwnego metalu, który dotykiem przypominał nieco jego Chirugai . był podzielony liniami na cztery części, w każdej z nich było wyżłobione cztery dziury, a na środku zaś wkomponowany był egipski krzyż Ankh.

-Tak, to to.

-powiedz coś więcej....

http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/8b.jpg
- Na początku był chaos... potem wynurzył się prapagórek a na nim powstały 4 żywioły; Ogień , Woda, Ziemia i Powietrze.

Najpierw żywioły ze sobą walczyły, ale nastały czasy pokoju. w tych właśnie czasach siły zjednoczyły się tworząc; Irianx- amulet zjednoczenia mocy- wisior składający się z 5 części: 4 ,,Hahr-ion" , części odpowiadajacych żywiołom i 1 krzyża Ankh; klucza łączącego te elementy. I wtedy ja zostałam powołana do życia, bym strzegła , by nie dopuścić Irianxu do rozpadu. Ta głosi legenda.

-Interesujące. A jak to się odnosi do Ciebie samej.

-Obowiązek przede wszystkim. A, teraz ty powiedz coś o sobie.

-hyh... w pewnym sensie jesteśmy podobni... też mam tutaj misję do wykonania...lecz nie za bardzo wiem jak się do tego zabrać...

-O! Nie dziwię się... jest to pewnie dla Ciebie tak samo zagmatwane jak dla mnie....

-Możliwe jesteśmy tylko...

-tylko.....

-tylko ludźmi.

-NIE! Ja nie jestem człowiekiem! Ego Phoenix sum! Homos scalesti sunt!

-Mówisz po łacinie?

-Od urodzenia. Nigdy nie mów że jestem człowiekiem. Bo stracę cierpliwość.

-Czemu nie polecisz?

-Co?

-Jesteś ptakiem. Czemu ni latasz?

-Nie umiem. Moja moc nie jest jeszcze na tyle rozwinięta. Nie wiesz nawet jak bym chciała umieć latać...to cudowne uczucie...

http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/9b.jpg

-Też tak myślę.

-Umiesz latać?!

-Tylko za pomocą swej mocy lekko ,,unieść”.

-Co za wstyd. Ptak bez skrzydeł. Nie nadaję się do tego wszystkiego -Alex posmutniała.



http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/910b.jpg

-Mam inne zdanie na ten temat. Popatrz chociaż jak sprałaś tę osobniczkę <wskazał na Rillę>.

Widzę że jesteś silna... charakterek, dość stanowczy...

-Tu chodzi o coś innego. Jestem silna fizycznie, lecz nie wiem czy psychicznie. Moje zasady mi nie pozwalają aż TAK się przed kimś otwierać... a jednak zwycię... yyy ... już nic.

-Chciałaś powiedzieć że Cię zwyciężyłem? Nie prawda. Nakłoniłem Cię tylko, byś się trochę otworzyła....trochę.... bo wcale tak wiele o Tobie nie wiem.- i położył jej rękę na ramieniu. Ta sama czuła dłoń, która wcześniej ją pocieszyła.... tyle że teraz już znana... nie lękała się jej... no może trochę... ale już dla zasady.



Rozmawiali tak z parę godzin... od razu przypadli sobie do gustów.

-Nie jeste taki, za jakiego Cię uważałam.

-A widzisz?- I się serdecznie uśmiechnął. Ujął jej dłoń. Patrzyli sobie głęboko w oczy... niby obcy... a jakby znali się od zawsze... bwili się swymi dłońmi...

-wiesz...- zaczął Kurtis. Już miał wypowiedzieć następne słowo, gdy nagle....





.... nagle CDN



PS: Jeśli popełniłam gafę w którymś z tych zdań, to proszę, poprawcie mnie ;) Miałam problem ze słowem geneza... gdyż nie było w słowniku....

Aquila_Ardens
07.12.2004, 02:02
No cóż... wypadałoby zaktualizować wydarzenia ;)
Ale ostrzegam. nie uważam ten odcinek za zbyt udany.... taki aż zbyt chaotyczny...
...i...i okropnie krótki.


ODC.3 Anathemantio Seeb-Ma-at
(klątwa Seeb-Ma-at)

Część pierwsza czyli początek prawdziwych wydarzeń


http://republika.pl/blog_hf_310339/478734/tr/1c.jpg?1102382804

....zobaczył na wewnętrznej części jej dłoni dziwne znaki... wyglądały jak blizny w kształcie jakiś symboli.

-Co to jest? – Spytał odruchowo.

-Nic!- Alex natychmiast cofnęła ręce.

-Coś Ci się stało?

-Nic. – Szybko założyła swą rękawiczkę bez palców.



http://republika.pl/blog_hf_310339/478734/tr/2c.jpg?1102382804


-,,Gdy znaki twego pochodzenia odkryta zostaną, niechaj moce Echn-Seeb-Ma-at klątwą spłyną na twe splamione ciało... Niechaj nieszczęście dotknie twego rodu... niechaj wyjdą na jaw twe kłamstwa... Scalesta! Scalesta! Umbra Scalestae mala est! Umbra Scalestae fera est! Zobowiązana dochować tajemnicy! Scalesta! Twe ciało i twój duch okrucieństwem i nie wiernością splamione.... Niech zginą!” – Szeptała pod nosem. Pamiętała to zaklęcie od zawsze... lecz nagle jej się przypomniało a propos tej sytuacji .... ,,znaki twego pochodzenia...” Zawsze zastanawiała się, czym są te dziwne symbole... wyglądały jakby uproszczone, miniaturowe hieroglify kołami otaczające wnętrze dłoni.

-Słucham?- Powiedzieli chórkiem Kurtis i Dziadziunio. Okazało się, że podstępny staruszek cichaczem podkradł się do naszej dwójki. Lecz młodzież to zignorowała.


http://republika.pl/blog_hf_310339/478734/tr/3c.jpg?1102382804



-Co mówiłaś?

-Nic.

-jak nic, jak mówiłaś!

-Powiedziałam NIC!- Alex zaczynała być rozdrażniona

-I tak wyciągnę to z Ciebie- Nalegająco , lecz spokojnie odpowiedział Trent.

-Musisz już iść!

-Wyganiasz mnie?

-Idź!

-Najpierw czekam na wyjaśnienia!- Kurtis postanowił być uparty. Za wszelką cenę chciał się dowiedzieć czegoś o symbolach. Nephillim często mają takie symbole na ciele.

-Precz! Krzyknęła Alex .- Nie wiadomo co faktycznie miała wtedy na myśli; czy dostatecznie ją rozdrażnił, czy chciała go uchronić. Lecz przed czym? Tego sama nie wiedziała.

-Nie...

-Idź i nie pokazuj się tu więcej!!!- to go już dotknęło.



~*~



Była w bardzo złym humorze.

-Co ja najlepszego narobiłam?! Nie wolno mi ukazaywać się innym !- rozpaczliwie myślała. Postanowiła na czymś stres odreagować.





http://republika.pl/blog_hf_310339/478734/tr/4c.jpg?1102382804


Pierwsze co było pod ręką to kuchenka. Tak.... najlepszym sposobem na odreagowanie jest puszczenie czegoś z dymem... nie ważne ile kosztowało....




http://republika.pl/blog_hf_310339/478734/tr/5c.jpg?1102382804

Cała Alex . Ale to trzeba jej wybaczyć.

http://republika.pl/blog_hf_310339/478734/tr/6c.jpg?1102382804

Tymczasem Kurtis się jakby obraził.

-Po co? Po co się do niej pchasz, jeśli i tak nie chce pomocy? Jesteś dla niej miły, znosisz jej ,,cierpienia” , wysłuchujesz, pocieszasz.... a ona każe Ci iść precz!!! Tak po prostu, a kysz! No bez przesady, jesteś tolerancyjny, ale... ale.... no bez przesady! Każdy ma jakiś próg wytrzymałości!- Myślał. Dość tego! Podoba ci się czy nie, musisz zachować honor!- to mu przez głowę przemykało.

-Z drugiej strony (zawsze stara się myśleć obiektywnie) taki już jej charakter.... ale.... ale.... ale gdyby zależało jej na znajomości ze mną.... to by starała się być łagodniejszą....ona ogólnie jest bardzo dziwna.... może to choroba psychiczna.... nie! Nie wolno mi tak myśleć! Nie bez orzeczenia psychologa!- i tak dalej trwał tok rozważań.

-Pójdę tam znowu, wbrew jej woli. Ale nie dzisiaj. Nie jutro. Później.-Powiedział już sam do siebie.


http://republika.pl/blog_hf_310339/478734/tr/7c.jpg?1102382804


Tymczasem zaś, w rodzinie Flame zaczęły dziać się dziwne rzeczy... niezwykle zżyta para, Mum i Dad pokłócili się. Na śmierć i życie. Dana kazała się Robertowi wynosić... lecz mediatorka tego sporu, ich sąsiadka, Dolores Chico, przyjaciółka ze szkolnej ławki wywalczyła, iż jednak Robert może zostać.

A o co poszło? Nie wiadomo. Być może znowu, notorycznie zlew się zapchał a Pan delikatny nie raczy naprawić. Ileż można prosić.




http://republika.pl/blog_hf_310339/478734/tr/8c.jpg?1102382804

W tym czasie Alex patrzyła w gwiazdy. Myślała. Kiedy on znowu przyjdzie...

-Może popełniłam błąd, wypędzając go.... ale przecież że mogłam mu powiedzieć....- Myśli płynęły podobnym tokiem jak u Kurtisa.

Wtem sobie przypomniała.

-No tak! dziś będzie rój leonidów!- krzyknęła.



I tak zebrała się na dworze ta nieszczęsna rodzina...najczęściej w bieliźnie.... donośne zawołanie Alex wszystkich z łóżek wywlokło. No i tak..... nic na niebie właściwie nie zaczęło się dziać... fałszywy alarm. Lecz nagle pojawiło się zadziwiające zjawisko....


http://republika.pl/blog_hf_310339/478734/tr/9c.jpg?1102382804





CDN. Cóż to za zjawisko? (pewnie wszyscy się domyślają)
Co ostatecznie postanowi Kurtis? (sama jeszcze nie wiem)
Czym jest Seeb-Ma-at? I skąd się wzięa klątwa?

(rany... zapowiedź jak mrnej kreskówki...)


Niech to będzie początek fabuły mego opowiadania.... wiem że niezyt udany...... mam już koncepcję... tylko zdjęć brakuje.....


I jeszcze jedno... sorry że nie edytowałam posta, ale w innym wypadku nikt by tego nie zauważył...

Aquila_Ardens
14.12.2004, 01:08
Tak.. to chyba będzie mój najlepszy odcinek jak na razie ;)

ODC.4 Anathemantio Seeb-Ma-at - częśc II- Scalesta (Zbrodniara)

http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/1d.jpg


Na Mum spadły niezwykłe gromy.


http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/2d.jpg


Poraziły ją okropnym prądem... biedna nie mogła wytrzymać... krzyczała.... lecz żaden piorun nie ustępował.... namiętnie paliły jej skórę... bawiły się jej bólem.... jakby celowo....

Dalej krzyczała.... wołała o pomoc... lecz gdy owa z nikąd nie nadchodziła, z bólu zaczęła błagać o śmierć. Mum nie była zbyt wytrzymała...ale nawet... któż by wytrzymał tysiące volt płynących z nieba.... nikt.



http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/3d.jpg


Padła na ziemię, potwornie zmęczona. Ciężką, ostatkami życia dyszała. Widząc to, Alex doznała niesamowitego olśnienia. Nie mogła znieść widoku cierpiącej Mum... nie mogła znieść widoku jej poparzonych tkanek... tych zbolałych oczu.... pochwyciła leżącą nieopodal kosę i tępą częścią uderzyła kobietę w głowę.


http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/4d.jpg




Po chwili jednak uświadomiła sobie co zrobiła. Zabiła. Zamordowała ukochaną osobę. Ucięła kosą źdźbło jej życia.

-Scalesta! Scalesta! Scalesta! – brzmiały straszne, jękliwe, pomieszane głosy.... pełne chaosu... NU- początku... a jednak doprowadzającego do szału.

-Scalesta turpa!

-Parricida!

-Umbra Stulta!

-Horribila!

-Morte!

-Morte!

-Dole!

-Arde!

Jęczały głosy.

-Jak ja mogłam to zrobić?!- Nagle przeraźliwie krzyknęła.

Zerwał się dziwny wiatr. Jednak wszystkie drzewa, wszystkie nocne Ptaki... wszystkie Psy wyjące do księżyca... wszystkie węże poruszające się w trawie umilkły. Słyszało się tylko świszczenie wiatru w uszach....

Ale nagle stanęła... wyprostowała się w dziwnie spokojnej... dumnej... aczkolwiek bojowej pozie....

-Tylko nie to...-szepnęła sama do siebie.

-Zwyciężę!- jeszcze ciszej.



I właśnie- we własnej osobie. Przybyła śmierć.



http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/5d.jpg


Mroczny Kosiarz wiedziony tym samym gromem, który zabił Mum.


http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/7d.jpg


-Nie oddam! – Krzyknęła z całych sił w płucach Alex .

-Nie pozwolę Jej zabrać!

-Lecz samaś odebrała jej życie.

-Cierpiała!

-To cierp i ty!

-Lecz nie kosztem mej Matki!

-Z twojej winy.

-Nie!

-Coulpa tea est!

-Nigdy!

-Wypuść jej duszę, nim spłynie na nią twe przekleństwo!- Alex zaczęła rozpaczliwie myśleć. Kręciła przy tym głową... trzęsła się...nagle krzyknęła:

-Pojedynek!

-Ty? Śmiertelniczka?

-Nie znasz rywalki... to nie osądzaj.

-Jedne skinienie mej dłoni wysłałoby twą duszę na największe męczarnie!

-To czemu tego nie zrobisz- Alex była coraz pewniejsza siebie. Zaczynała chyba wyczuwać pewne słabości samej Śmierci.

-Gdyż prawa me mi zakazują. Ja przestrzegam swych praw, w przeciwieństwie do ciebie. Tyś jest tą, co na wieczne cierpienie zasłużyła!

-Za co?!

-Za twe zbrodnie.

-Jakie?!

-Tyś sama wiesz.

-Nie wiem!

-Odejdź już!

-Uczciwy pojedynek.

-Miej już to co pragniesz... ból i mękę....

-Stań do walki!


http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/6d.jpg


Coś błysnęło w rękach Kostuchy.

Trzasnęło jak przy burzy... lecz niebo było czyste. Z nikąd zaczął padać deszcz.

-Tylko nie deszcz!- Pisnęła przerażona Phoenix. Jej moc o wiele gorzej znosiła opady . Trudno trwać ogniu, gdy deszcz go zalewa.

Śmierć wykorzystała jej chwilę nieuwagi. Cisnęła w dziewczynę bardzo jasną i gorącą kulą, którą można by zakwalifikować do ,,piorunów kulistych”.

Padła na ziemię. Przez chwilę się nie ruszała. Zrobiło jej się ,,dobrze”. Uczucie totalnego braku świadomości... nieprzytomności....brak myśli, brak trosk i problemów.... brak realnego świata..... przez ten ułamek sekundy Alex właśnie to czuła. To co sprawiłoby jej największą przyjemność. Lecz jakiś głos... jej głos coraz głośniej dźwięczał....

-,,nie poddam się! Nie poddam się! Nie poddam się!” – okazało się, iż szok po uderzeniu sprawił, że powtarzała wciąż to samo zdanie. Nieświadoma. Jak podczas snu.

Wstała otrząsnęła się i zdębiała.

-Był uczciwy pojedynek . jest wygrany i jest przegrany. Tyś przegrała. Lecz dziwi mnie, czemu nie zginęłaś. Nikt nie powinien przeżyć takiej siły! – śmierć starała się ukryć, iż była pod wrażeniem.

-Nie należy oceniać książki po okładce.- jęknęła słabo Alex . Obserwowała Śmierć. Sądziła, iż prze pojedynek zapomni o swej pracy. A jednak. Podeszła do ciała. Nagle Phoenix, w geście całkowitego samoupokorzenia zaczęła się kajać.


http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/8d.jpg


-Błagam! Nie!

-Przegrałaś. Nic nie jest w stanie pokonać Śmierci.

-A litość?! Czy Śmierć nie ma litości?!

-Śmierć nie ma litości. Nie ma uczuć. Wiedz tylko, iż w tej rodzinie będzie więcej zgonów w najbliższym czasie. W końcu cię <klątwa> dopadnie!

-Nie! – Cichym, właściwie syknięciem powietrza.




http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/9d.jpg

Odeszła zrezygnowana... zaczęła biec przez siebie... daleko... byle dalej....



http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/910d.jpg


Co chwila przystawała i płakała.

-To jakiś koszmar! To się nie dzieje naprawdę!- krzyczała. Zaczęło świtać.

Ona wciąż płakała. Przestała nad sobą panować. Cały czas pulsowała. Wyglądała normalnie, gdy nagle przyodziewała strój ,,nienormalny” i na odwrót. W jej oczach widać było płomienie.



http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/911d.jpg



W końcu instynktownie wpadła przez jakieś drzwi. Drzwi domu Kurtisa. Ten miał akurat wychodzić do szkoły.

-ccc....cc...co Ty tutaj robisz?!- zdziwił się. Nawet lekko przestraszył. No ale któż nie przestraszyłby kogoś, kto całą noc przepłakał.



http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/912d.jpg


-Wydała z siebie tylko krótkie jęknięcie. Rzuciła mu się w ramiona. Ten splótł swe ręce na jej szyi, ale po czym wzdrygnął się i odepchnął ją od siebie.

-Czego tutaj chcesz?- chłodno rzekł.

-Wsparcia.... proszę ... pomóż mi...

-Kazałaś mi się wynosić. Czemu ja nie miałbym zrobić tego samego? Dalej zimnym tonem.

-przepraszam.... – prawie niesłyszalnie pisnęła. Ten spojrzał jej w oczy i do siebie przycisnął.

Wiedział, iż bliski kontakt jest bardzo ważny w ,,pocieszaniu”.



http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/913d.jpg


-Teraz powiedz, co-się-sta-ło?- i Alex zaczęła chaotycznie opowiadać... o Śmierci... oskarżającej ją o coś, czego nie miała pojęcia, o swej świadomej zbrodni... która bynajmniej z ,,klątwą” związku nie miała... o błyskawicy... o deszczu, który mógł ugasić jej płomień... o dotkliwym uderzeniu Kostuchy i jego konsekwencjach...o śmierci Mum, której nie może sobie do końca zarejestrować i o ostatnim zdaniu Śmierci... ,, Wiedz tylko, iż w tej rodzinie będzie więcej zgonów w najbliższym czasie. W końcu cię dopadnie”

-Wyjdźmy na dwór. Po za oczy moich domowników. Tam porozmawiamy. Dotlenisz się. Zapewne głowa cię od płaczu boli....

-Płacz jest taki niehonorowy!- jęknęła dziewczyna.

-Pal licho honor! Twoje zdrowie jest ważniejsze! Gdybyś się nie popłakała, już byś prawdopodobnie umarła z szoku.

-Typowo ludzkie! Ja wyznaję inne wartości! Auuua!- głowa faktycznie zaczęła dawać się we znaki.



http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/914d.jpg


Alex aż się zachwiała.


http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/915d.jpg

Lecz Kurtis szybko pochwycił ją i postawił z powrotem na ziemi. Uderzenie czaszką o asfalt, nie byłoby do końca przyjemne...a po dziwnej, deszczowej pogodzie o upadek nie trudno... te asfalty są wybitnie śliskie i źle opracowane.

-Dlaczego to dla mnie robisz?- nagle wyszlochała dziewczyna

-Bo tego potrzebujesz.- odpowiedział bez namysłu.

-ale...ale...ale przecież normalny człowiek.....

-widzę że przez ,,normalnych ludzi” jesteś odrzucana. A ja jestem (tu nie będę skromny) NIEnormalnym człowiekiem.

-dź...dź...dzię....

-Chcesz, to zostań u mnie na parę dni... rodzina wyjeżdża nad jezioro, więc będzie spokój. Ja mogę zostać z Tobą. Trochę odpoczynku od problemów przyda Ci się. Dużo ostatnio przeżyłaś...

-mówisz, jakbyś znał mnie od zawsze....

-....a znam Cię od dwóch dni? Ale jesteś kimś, kogo staram się zrozumieć.

-.. a... ale .. ale ja... nie mogę.

-Zostań!

-Ale moja Matka....

-twoja Matka (oby istniała wiecznie!) pochwaliłaby to. To była jedyna życzliwa Ci osoba, prawda?- Alex popłynęły łzy po policzkach... jeszcze intensywniej...zaszlochała znowu.

-Jedyna!

-Więc nie masz po co wracać.

-Tak! Zrzucą winę na mnie!

-Zostajesz? Dzisiaj wyjeżdżają.

-Dobrze. Zostanę.







CDN!!!

I jak wam się NIEpodobało ;)

Aquila_Ardens
27.12.2004, 00:54
No! Finalnie.. ukończyłam... miaam kolejn z serii problemów dręczących Orlicę... coś się porobiło z dokumentem, w którym pisałam FS.... nie chciał się w wordzie uruchomić... w wordpadzie... dopiero mój ukochany niesmiertly notatniczek (pozdrawiam [jej..pozdrawiać program komputerowy...to mi się jeszcze nie zdarzyło..]) mnie uratował.. ale i tak były duże problemy.. nie było polskich znaków.. część tekstu poprostu się 'zjadła' a część została 'wkomponowana' między różne ciekawe symbole.... no ale to na tyle usprawiedliwień. jeakby ktoś nie wiedział, płyta nadal nie wróciła :(

Ale cóż....

ODC.5 -Annathemantio Seeb-Ma-At- część III - Antistes Elementum (Kapłanka żywiołów)


Wszystko było załatwione. Trent są wyjątkowo życzliwi... zgodzili się, by Kurtis został sam ze „znajomą, która poduczy go łaciny”


- Ale ja chyba muszę iść po rzeczy....


-nawet mi się nie waż! To wywołałoby durzy stres... śpij w bieliźnie... ewentualnie dam ci jakiś swoj podkoszulek...- wzburzył się Kurtis. Alex miała co do ostatniego mieszane uczucia.... takie propozycje kojarzą się jej z amerykańskimi filmami. Różnie się to kończy .


-yyy.... no dobrze.- Ale i tak była na tyle zrezygnowana. Wszystko jej było obojętne. Totalna apatia ja ogarnęła. Wszystko wydawało jej się dziwnym snem, z którego nie można się obudzić.


-uszczypnij mnie.-mruknęła nagle .


-co?


-uszczypnij mnie.


-...


-złap palcem wskazującym i kciukiem skórę na moim policzku i ściśnij.- jak kazała, tak uczynił.


http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/1e.jpg




Rozległo się przenikliwe Auć. Nie dało to jednak większego efektu, po za zaczerwienieniem policzka.

Alex z dość zrezygnowaną miną podniosła oczy i wpatrzyła się w niego. Mimo swego dość oryginalne go wyglądu miał on coś w sobie. wydawał jej się przystoiny...ciekawy . . .

-Pamiętaj . Możesz na mnie liczyć Rzekł po krótkim namyśl e. Ta dalej wpatrywała się w niego jak p od wpływem jakiejś hipnozy.

- h e j . . . .

- Co?! Yyy. . . powtórz co mówiłeś

- Pomogę Ci . Możesz na mnie liczyć.

-Naprawdę? i się uśmiechnęła. Był to dość charakterystyczny, smutny i zbolay uśm i e c h .

- Chcę zrobić coś głupiego...- nagle mruknęła .

- A co?

- Coś co pozwoli mi nagle się odgrodzić od wszystkiego .

- Czyli?

- Nie wiem... upić się. . .

- - Jesteś pewna?

- - tak

- - No cóż...jak ty chcesz...ale.. upijanie się na stres jest chyba najgorsze z możliwych...

- - No to co z tego. Mnie wszystko jedno.

- - łatwo po popaść w nałóg .

- - Czy ja mówię, że chcę wypić hektolitry? Kieliszek..

- - przecież przed chwilą powiedziałaś, że chcesz się upić.

- - w niektórych trunkach wystarczy kieliszek

- - Jesteś tego pewna?

- - TAK!- Alex już się lekko poirytowała. Jeszcze jej się nie zdarzyło mieć takiej zachcianki. Ba! Nigdy jeszcze w ustach alkoholu nie miała... . Miała ochotę chodź przez chwilę znowu mieć uczucie odurzenia jakiego doznała po ataku śmierci. Tak... Delerium... coś, o czym aktualnie marzyła... stan totalnego bezwładu. . wrażenie nieważkości.. niemocy a jednocześnie wyzwolenia... całkowite zapomnienia....

- Kurtis ze zmieszaną miną wyjął 2 kieliszki.

- ,,napiję się z nią... żeby nie było... ale pozostanę trzeźwy... na wszelki wypadek...

- Siedli najpierw na kanapie. Kurtis niechętnie rozlał trunek.

Alex spojrzała na złoty płyn...Wydawał jej się taki.. odrażający... gorzki.. cuchnący... ale jednak ... zamachnęła się i jednym łykiem opróżniła kieliszek. Zrobiła kwaśną minę,. Kurtis dolał jej szampana. Sam na wszelki wypadek wypił swój kieliszek. Nie wykrzywił się. Jakoś mu to... posmakowało. Dolał i sobie.

-,,w końcu jak ona może, to i ja chyba też..- pomyślał. Wypił i drugi kieliszek. Widząc to zdziwiona Alex opróżniła swój. Następna dolewka.

-Nawet niezły.- zaczął Kurtis. Był już lekko wstawiony. Wiadomo... głowy jako że nie mające wcześniej kontaktu z alkoholem słabe

-A nie mówiłam? odpowiedziła Alex . swoje słowa popiła szampanem. Kolejna dolewka.... szybkie przetransportowanie alkocholu do żołądka miało zgubny wpływ na tę dwójkę.... upili się oboje. Zaczęło się nie małe szaleństwo... rozmowy w mocno nieczytelnym języku... gonitwy po pokojach.. śmiechy.....aż się zmęczyli i oboje wdrapali się na łóżko.



http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/2e.jpg




Zaczęła się rozmowa. Rozmowa o niczym. O kolorze zasłon, uderzająco przypominającym kolor pościeli.... o muzyce, którą słychać mimo ciszy... o wygodzie łóżka... o szminkach....

-A ty jakiej używasz

-Kiedy ja nie używam szminki

-no jak nie, jak tak

-a jakiej ty? – i zaczęli się po pijańsku śmiać. Z byle czego.

-Twoje usta są takie....czarne.... pełne..



http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/3e.jpg




.- przejechał palcem po jej ustach. Na opuszku zostało mu trochę. Ciemnej, lepkiej mazi zwanej kosmetykiem. Spojrzała na niego nie przytomnym lisim spojrzeniem... ten się lekko uśmiechnął...jakby szarmancko, złapał ją za ramiona i zaczął całować namiętnie. Jednej i drugiej podpitej stronie się to podobało...5 sekund...30 sekund...5 minut... nic nie było w stanie przerwać im tej niezwykle przyjemnej chwili. Rodziców nie ma... przecież wyjechali...zero kontroli...zakazów ale i ... wewnętrznych blokad. Spontaniczność... jakże ona może być przyjemna...ta lekkość działania... zero JAKICHKOLWIEK blokad również moralnych... no bo cóż złego jest w Zwierzęcej instynktowości... przecież to takie naturalne... człowiek dawno zatracił tę lekkość...


http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/4e.jpg


Owa lekkość wręcz postępowała... pocałunek był coraz gorętszy i bliższy... było to dla obu stron przedziwne uczucie... w pewnym sensie straszne...dlaczego? Bo nowe... a ni jedno, ani drugie nie doświadczyło jeszcze takiej bliskości... to było takie dziwne... czuć ciepło drugiej osoby... jej oddech na własnej skórze.



Nagle Alex mu się wyrwała i jak napięta sprężyna, którą ktoś wygiął wyprostowała się. Miała chyba jakiś przebłysk śwadomości... po pół godzinie...

-Ja.... – zawahała się. Usiadła tyłem do niego wpatrzona w okno.

-Co , Ty?- z uśmiechem spytał Kurtis. Objął ją od tyłu. Ta przymknęła na chwilę oczy.

-Ja....ja.....ja......- dalej nie mogła się wysłowić.

-Nic nie mów!- odwrócił ją w swoim kierunku i położył jej palec na ustach. Ta objęła rękoma jego kark.

-Wiesz o czym teraz myślę?- zapytał Dziewczynę

-m-m – odpowiedziała, mając nadal jego palec na ustacha.

- By Cię znów pocałować- Ta już nie odpowiedziała. Nie zdążyła. Przymknęła tylko nieobecne od szampana oczy i z upodobaniem się w niego wtuliła. Po kolejnym 15 (!) minutowym pocałunku, odurzeni do reszty...



http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/5e.jpg





Poszli na całość.





~ * ~



Tymczasem w domu Flame , podczas żałoby Diana odnotowała coś dziwnego.

-Blua! Blua! Gdzie ty jesteś! Blua!- Wołała. Zazwyczaj mała, szczebiotliwa istotka natychmiast się pojawiała... a tu nic... nie ma jej.... Zaginęła!


http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/6e.jpg




O Alex nikt nie pamiętał...dopiero Cody’emu zaczęło coś świtać

-gdzie jest Alex!- powiedział sam do siebie.

-Nie myśl, bo cię głowa rozboli. Weź się za szukanie Bluy – napadła go Rilla.

Zauważyli jeszcze trzecie zniknięcie.... Dziadziunio.... jeszcze nikt od czasu tragedii nie usłyszał jego sarkastycznego komentarza...



~*~



Nim oboje zasnęli, Ale jeszcze szepnęła

-powinieneś zostać psychologiem...-



http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/7e.jpg





~*~



Gdy spali , pojawiła się śmierć.

-życie wiedziesz upojne... nierządnica.... kapłanka, która nie dotrzymała przysięgi danej Izis!

Któż szalony wybrał Cię na strażniczkę... tyś zła... nie przygotowana...nie moralna...

Zostałam sprowadzona na Cię, byś powróciła na swoje miejsce... uciekinierka... zachwiałaś odwieczną równowagę żywiołów.. samaś połączyła je w jedność... teraz Irianx, Foedus elementum, odwieczny znak przymierza... może się rozpaść... lecz Echn-Seeb-Ma-at nie dopuszczą! I dlatego właśnie ja jestem! Zwrócę Cię im... nawet za cenę zejścia całej twej rodziny... pójdziesz tam... dobrowolnie... albo....zginiesz na zawsze. Seeb-Ma-at kazali mi dać Ci 3 szanse... pierwą straciłaś!

Wrócisz jednak do świątyni i zapalisz płomień przed Wielkim Posągiem Bennu (* pochodzi od starożytnego , egipskiego czasownika ‘Uben’ czyli płonąć... egipska wersja Feniksa, przedstawiana pod postacią Czapli Siwej (Ardea Cinerea) * ) Oddasz taniec wielkiemu Bennu... drugiemu strażnikowi...bogowi żywiołów...synowi Ra, Pana tarczy ognistej. – ruszył nad nią ręką i rozsypał jakiś pył... przypominał jakby... piasek pustyni... z postaci Alex wyłoniło się coś, co przypominało duszę dziecka...maleńką duszyczkę wcześniaka...wesołego... uśmiechającego się do wszystkich i wszystkiego. Gdy duch niemowlęcia spojrzał niebieskimi oczyma na śmierć, zaczął okropnie płakać... wydawać z siebie okropne, nieznośne dla otoczenia (szczególnie dla Alex , która dzieci serdecznie nienawidzi) dźwięki. Śmierć zakręciła nawpół rozłożoną ręką wokół unoszącej się, przerażonej duszyczki, ścisnął dłoń i zjawa rozpłynęła się, zostawiając po sobie głuchy, podobny do ostatniego oddechu ludzkiego dźwięk.



http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/8e.jpg





-Ludzkie potomstwo tylko skomplikowałoby moją misję... i jej misję..- i spojrzał na również śpiącego Kurtisa.

-A ty... Tyś jest tym podwójnym... kimś, kto stanie na przeszkodzie przeznaczenia... na drodze Cael-Ra, jej przeznaczenia... lecz Tyś jest tym, któremu życia odebrać nie mogę, gdyż Tyś ostatnim z Lux Veritatis..- ujął na chwilę twarz Kurtisa i zniknął.



~*~



Pierwszy przebudził się Kurtis. Zrzucił z siebie kołdrę... jako , że był to dość gwałtowny ruch, poczuł nagle gwałtowny ucisk w głowie.

„nigdy więcej alkocholu!” pomyślał. Wstał.. przeciągnął się leniwie i nieprzytomnie przeciągnął.

Akurat zaczęło się ściemniać.

Usiadł z powrotem na łóżku...




http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/9e.jpg




ale zaraz wstał. Wiedział że o czymś zapomniał...



http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/910e.jpg




„no tak.. może byś się tak ubrał” Pomyślał. Podreptał do korytarza, gdzie stała szafa z ubraniami. Nie podobało mu się ustawienie owego mebla...jego rodzina ponoć od pół roku miała się przeprowadzić do nowego domu.. również w Ayonam .



http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/911e.jpg


Ze względu na córkę Joan. Popakowali część mebli.. część powystawiali, by było wygodniej wynosić inne... i taki rozgardiasz zastał Kurtis.

Wrzucił na siebie swoje ulubione ciuchy i podreptał zpowrotem do swojego pokoju ‘porelaksować’ się trochę.



http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/912e.jpg

Aquila_Ardens
29.12.2004, 00:50
A płytki jak mi nie zwrócono, tak mi nie zwrócono;(

Ale cóż.. dzisiaj jak pisałam pracę semestrana, to w przerwach wyszło mi takie 'coś'

Odcinek 6 Annathemantio seeb-Ma-At część IV Pax NonDemissi (Pokój nie pokornych)







Dad wciąż stał i patrzył.... od czasu śmierci Mum się stamtąd nie ruszył.... nie jadł....nie pił.... był na skraju wyczerpania....ale stał....patrzył w niebo....

http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/f1.jpg


w kierunku , z którego przyszły pamiętne błyskawice.

Łzy ciekły mu z oczu ciurkiem... cały czas nie rozumiał co się stało... wiedział, że coś strasznego.... lecz co? Przed oczyma przeleciało mu całe jego dotychczasowe życie.... te wspomnienia.... np... jak pierwszy raz poszli wszyscy razem do fotografa.... jak fotograf nałożył im tony pudru na twarze.... by tylko zatuszować ich ‘ciekawy’ kolor skóry... jak Mum się zdenerwowała... naskoczyła na biednego fotografinę,



http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/f2.jpg



że w tej okolicy dużo ludzi jest w jakimś tam stopniu zmutowana....





http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/f3.jpg


(zdjęcie wyszło mniej więcej tak)




Potem przeszło mu przez głowę, jak to bardzo kochał swą żonę... gdyby mógł... przeprosiłby ją teraz za tamtą kłótnię... lecz nie mógł... pragnął jakoś zemścić się na śmierci. Tylko jak?! Przecież śmierć jest nieśmiertelna... nie... przecież ona nigdy nie żyła! Ona jest samą esencją nie-egzystowania... jakżesz trudnym byłoby zgładzić tę siłę, która decyduje o końcu.... końcu.... lecz czyż ten koniec początkiem nie jest??? Wielu mówi, że tak....- Robert próbował się pocieszyć.... lecz.... teraz dla niego jedynym początkiem, jakim była śmierć...to był początek wielkiego bólu i smutku... rozczarowań....żalu... samotności....to był początek końca.



~*~



Alex dopadła wreszcie drzwi swego domu...chciała wbiec po schodach i rzucić się na swe wygodne łóżko.... zatopić twarz w poduszce i pozwolić, by pochłonęła wszystkie łzy... by stłumiła łkanie. Lecz zatrzymała się. Zobaczyła Ojca stojącego i głupio patrzącego w rozgwieżdżone niebo... tyle tragedii było w oczach... tyle utęsknienia... tyle rozpaczy. Zastała go dokładnie w tej samej pozycji, co opuściła. Zrobiło jej się go żal... co tam jej problemy... to przecież jej była wina... ona chciała się upić... ona.... a on... Cóż on zrobił? Przecież....przecież to ona zabiła!

Poczuła nagle takie jakby... ukłucie pod lewą piersią.... to serce.... kołatało jak szalone... jakby się czegoś bała... jakby miała zeskoczyć w głąb kanionu... bez spadochronu... bez lotniy.... bez skrzydeł....skrzydeł....poczuła znowu falę ukłuć... wciąż miała to za złe komuś...tylko komu? Nawet nie wiedziała... . zacisnęła powieki i pięści... chciała krzyknąć na cały głos ‘Mea Coulpa!’ ... lecz gdy otworzyła usta, nie zdołała wydobyć z siebie głosu...tylko ciche syknięcie powietrza... Spojrzała na Ojca... dalej stał nieruchomo. Podeszła do niego.

-Tato...- jęknęła półgłosem

-Tato! Tato, odezwij się!-

-...- dalej milczał. Ale się do niego przytuliła.

-Mea est Coulpa!- szepnęła.

-córeczko- również jęknął i ją przytulił.

-Dlaczego?!

-Mea Coulpa!- wciąż powtarzała.

-ja zabiłam...

-Nie! Śmierć się otumaniła!

-Nie prawda! Spójrz na to!- pospiesznie zdjęła swoją rękawicę.

- „Świetlista Phoenix... kapłanka żywiołów... strażniczka Irianx...gdy zejdzie na świat niższy... niech będzie przeklęta!’’ – wyczytała z hieroglifów. Odwróciła dłoń.

-pierwszym płomieniem niech się narodzi... drugim niech skrzywdzi... trzecim niech uratuje” – dokończyła ze łzami furii w oczach. Dad aż się cofnął. Ta spuściła głowę. Ojciec zaczął się zastanawiać. Próbował racjonalnie myśleć, lecz tego wieczora mu to nie wychodziło.

Na twoją matkę spadł grom....grom...jasny grom... który przyszedł potem razem ze śmiercią.... śmierć... Ty.... Ty tylko uratowałaś Ją od dalszego bólu... ukróciłaś jej cierpienie....

-Lecz to ja jestem winną!- Wykrzyczała już przez łzy.

-Nade mną ciąży klątwa! Ona... ona coś mówi.. „Gdy znaki twego pochodzenia odkryta zostaną niechaj moce Echn-Seeb-Ma-at klątwą spłyną na twe splamione ciało ... Niechaj nieszczęście dotknie twego rodu... niechaj wyjdą na jaw twe kłamstwa... Scalesta! Scalesta! Umbra Scalestae mala est! Umbra Scalestae fera est! Zobowiązana dochować tajemnicy! Scalesta! Twe ciało i twój duch okrucieństwem i nie wiernością splamione.... Niech zginą!” – wyrecytowała zaklęcie.

-I nadszedł ten czas...- tajemniczo powiedział Ojciec. Tak jakby... doznał olsnienia.

-Jaki czas?! Powiedz! Już!- tonem rozkazującym krzyknęła.

-Nie jesteś naszą córką, co od dawna wiesz. Sprowadzili Cię do nas Echn-Seeb-Ma-At...

-Czczący... lecz co oznacza Seeb-Ma-At?!

– Nie wiem. Gdy do nas kiedyś przybyli... pamiętasz jak kazaliśmy Ci się schować w szafie? Pytałaś dlaczego... my nie odpowiedzieliśmy...

-Ale...

-To byli oni. Przeszukiwali okolicę... szukali Ciebie.... mówili coś o zemście... przestraszyliśmy się....

-Wiedzieliście o wszystkim, i nic mi nie powiedzieliście!

- Daj mi dokończyć. Gdy weszli do naszego domu... rozejrzeli się... kazali przyprowadzić do siebie

Rillę. Jeden z nich... chyba przywódca przyłożył dłoń do jej czoła i wyszeptał to, co ty właśnie wyrecytowałaś. Patrzył się wtedy na tę szafę, w której Ty siedziałaś. Rilla po tym straciła przytomność. Stojąc w drzwiach, ten sam osobnik zrobił jakiś dziwny gest rękoma i powiedział ‘niechaj stanie się zapomnienie’ czy jakoś tak... słowo daję... dopiero teraz mi się to jakoś dziwnie przypomniało...

Alex zdziwiona cofnęła się i pobiegła do domu. Musiała odszukać Rillę.

Wbiegła i ją zobaczyła. Stała nad szafką kuchenną, i patrząc się na nią wołała Bluę. Cała Rilla. Inteligencją nie grzeszy. Usłyszała kroki więc się obróciła. Zobaczyła stojącą nad nią Alex . Krzyknęła przerażona. Przez chwilę zdawało jej się, że Alex to jakieś Zombie.




http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/f4.jpg


-Cz-cz-czego ty chcesz?!- warknęła zaskoczona.

-Prawdy.

-O czym?!

-O mnie. Co się wydarzyło gdy po mnie przyszli?!
-O czym ty mówisz?!

-Nie pamiętasz?! Może to odświeży ci pamięć: - i wyrecytowała tamto zaklęcie. Rilla zrobiła nagle niewyraźną minę, oczy jej dziwnie się wywróciły... tak , że białka tylko było widać.

- Cael-Ra !

-Co to?!

-Kto! Pan powiewów wiatru... młody książę Seeb-Ma-At!

-Czym jest Seeb-Ma-At?!

-W swoim czasie...

-Muszę to wiedzieć, TERAZ! ... ale... kim Ty jesteś?!

-Jam jest Dara-ekh – matka Nefertiry.

-kim jest Nefertira?!

-W swoim czasie

-Muszę!- i złapała ciało Rilli za przedramiona.

-Ty wszystko wiesz...przypomnij sobie- i Rilla przymknęła oczy. Straciła przytomność. Alex szybko oddaliła się stamtąd. Nie chciała by ktokolwiek przyłapał ją z nieprzytomną Rillą.



Bezmyślnie poczłapała na górę. Potrzebny jej był solidny, zdrowy odpoczynek. Jej marzeniem było jak najszybsze znalezienie się w wygodnym łóżku. Ale oczywiście na jej drodze stanął nie kto inny, tylko Diana.

-No proszę... zguba się odnalazła! Gdzieś ty była?!

-nigdzie. Zostaw mnie w spokoju.

-śmierdzisz alkoholem. Gadaj mi tu natychmiast- G-D-Z-I-E-Ś--T-Y—B-Y-ł-A ?!

-Zostaw mnie! W spokoju, jeśli nie chcesz...

-Co, czyżbyś mi groziła?! Teraz ja tu jestem gospodynią, mam prawo karać cię.

-proszę bardzo!

-Natychmiast mów , gdzie byłaś!- Diana bynajmniej nie troszczyła się o Alex ... ba! Miała ochotę jeszcze jej dopiec. Darzyła ją jakąś dziwną nienawiścią.

-Dobrze, niech ci będzie! Byłam z chłopakiem, robiłam różne ‘złe’ i ‘niemoralne’ rzeczy , pasuje?!- i się rozpłakała. Cały świat się na nią zwalił. Pobiegła do swojego pokoju, rzuciła się na łóżko i wtuliła się w poduszkę. Myślała o wszystkim... począwszy od momentu gdy poznała Kurtisa... nie! Od momentu gdy pojawiła się na tym świecie. Nic wcześniej nie pamiętała. To było takie przytłaczające. Dalej myślała o śmierci przybranej matki... potem... o tym, jak traktuje ją Diana. Wreszcie Kurtis... chłopak, który od pierwszej chwili poznania obdarzył ją dziwnym ciepłem... opieką....współczuciem...

-Kurtis....- szepnęła sama do siebie, jakby jednak chciała go wezwać... lecz następnie na myśl jej przyszło, co oni robili... Alex przysięgła sobie kiedyś, że do końca życia dochowa ‘czystość’ ... no i proszę... jako pewnie jedna z pierwszych, wśród rówieśniczek... jakie to dla niej było przytłaczające. Nagle do głowy przyszła jej inna myśl- dziecko. Przecież... po pijańsku... czy przypadkiem nie nosi już w sobie nowego życia.... potomstwo... to byłaby dla niej największa hańba....ale... tak jakby coś ją olśniło... nie może mieć dzieci... nie i koniec!

Dalej przypomniała sobie jeden fragment dialogu:



„-Nie wszystko. Uspokój się. Proszę. Jeśli cokolwiek nawet się wydarzyło, na pewno nie chciałbym tego teraz...aż tak daleko nie myślałem...

-a jak daleko myślałeś?-

-że my... yy... nie ważne.”



Ale on... czy on aby na pewno był pijany?! – zasnęła.

Zasnęła z tą przerażającą myślą, że on mógł zdradzić jej zaufanie.



~*~



Kurtisa cały czas dręczyły wyrzuty sumienia. Tak po prostu... upić się... a miał tego nie zrobić... jednego był pewien. Już nigdy nie tknie alkoholu.... ale... coś trzeba wymyśleć... żeby jakoś odzyskać ją... w końcu... stało się... prędzej czy później.... i tak by się w jakiś tam sposób stało... a tak... – jak zwykle miał tysiące myśli na raz... tysiące przyczyn, przebiegów i rezultatów... powiązanych z zaledwie jedną sprawą... tyle wytłumaczeń... lecz tyle pytań... . Nagle wpadł na pomył... „trzeba by się wziąć za zaoferowaną pomoc... ojciec na pewno ma coś w swoich wielkich zbiorach książek” i podreptał do biblioteki. Miał tyle czasu... w końcu wszyscy wyjechali.... na cały tydzień...

-uff... ile tu kurzu... kiedy tu ostatnio sprzątali?!- zaczął narzekać.

-Ale czego ja mam szukać?! -Nagle padł na kolana.

-no tak... przegapić ta ważny szczegół.... ach ty idio... A!- nagle wpadł na pomysł...

-Seeb-Ma-At! To brzmi jakby … po ... Egipsku? Zobaczę.- jedyne, co weszło mu w pamięć... Zaczął szukać. Przeglądał wszystkie książki po kolei... śmierdziało tam okropnie... starym papierem. Ojciec Kurtisa dzierżył jeszcze...średniowieczne rękopisy. Jeśli jakąś księgę z tamtego okresu uznać za zaginioną, można ją odnaleźdź właśnie w tej bibliotece.

Gdzieś koło 2 nad ranem....:

-MAM!- Kurtis, patrząc już tylko jednym kiem odnalazł jakąś notatkę...

,,Echn-Seeb-Ma-At – Czczący zjednoczenie sił (Staroegipski, w dialekcie ANKH)– bractwo , o którym wzmianki możemy znaleźdź już w literaturze antycznej. Ostatnie dzieło opowiadające o nich, to średniowieczne „O Bractwach i Zakonach” Brata Obscury (Lux Veritatis) . Ich głównym zadaniem było strzeżenie starożytnego amuletu Irianx. Według ich podań do życia zostanie powołana strażniczka, córka Feniksa (lub jego wcielenie- różne źródła mówią dwie wersje), która połączy części amuletu w całość, by potem go strzedz. ”- na głos wyczytał.

-O rany! Muszę z tym natychmiast lecieć do Alex! Która godzina?! No nie... wpół do trzeciej...- Kurtis był tak podekscytowany, że nie mógł zasnąć. Odczekał do ósmej i ruszył z domu. Z książką pod pachą.



~*~



Wczesnym rankiem obudziła się Alex . Nie spała dobrze. Co chwila się budziła... jej sen nie był prawdziwym snem , tylko czystą esencją chaosu.

Nawet się nie przeciągnęła. Tylko podeszła do szafy i ze zrezygnowaną miną wcisnęła na siebie swoją ukochaną skórzaną spódnice, krótką czerwoną bluzkę i skórzną kurteczkę, która miała siatkowe rękawki. Alex sama wpadła na pomysł z rękawkami. W skórzanych było jej stanowczo za ciepło...a przewiewna siateczka załatwiła sprawę.

Zeszła na dół. Rozejrzała się po mieszkaniu.

-Ale syf.- mruknęła.

-Gdyby tu moja Mama była.... ale jej nie ma..- dyskretna łza jeszcze popłynęła po jej już słonym od łez policzku.

-Co tam mruczysz pod nosem?!

-Nic co by cię mogło interesować- syknęła przez zaciśnięte zęby dziewczyna.

Diana przygotowywała akurat śniadanie.

-dzisiaj płatki z szynka.



http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/f5.jpg





-Nie dziękuję, już wolę sobie zrobić KANAPKĘ z szynką.- Alex wykorzysta przesłowienie się Diany, by chociaż raz być górą. Zjadła SWOJE kanapki i poszła na dwór. Nie wiedziała co tam będzie robić... tyle spraw do przemyślenia... wpadł jej do głowy pomysł... może spróbuje i dzisiaj polecieć...





http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/f6.jpg




I gdy właśnie próbowała poderwać się jak ptak do lotu, przyszedł Kurtis.

-Witaj....- nieśmiało próbował ją zagadać.

-Ty! Co Ty tutaj robisz?! Jesteś bezczelny! – jak zwykle ostra reakcja.






http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/f7.jpg



-Chciałem tylko...

-Co, pośmiać się ze mnie?! A może podokuczać mi jaka jestme w TYM kiepska?!

-chciałem tylko Ci pokazać....

-Co?! Jak bardzo nademną górujesz?!

-NIE!- Ryknął wreszcie. Gderanie Alex zaczynało go powoli nudzić. Nie dawała mu dojść do słowa.

-Chciałem Ci tylko pokazać książkę, w której znalazłem coś, co może Ci się przydać!- podniósł książkę , która mu wcześniej wypadła. Otworzył ją na stronie z Seeb-Ma-At

-Seeb-Ma-At! – poruszyła się Alex . Wyrwała mu z rąk pismo i zaczęła czytać. Kurtis stanąl blisko niej i zaczął wraz z nią śledzić tekst. Ta się dyskretnie odsunęła.

-To wszystko?- zapytała zamykając książkę.

-Chciałem Ci jeszcze powiedzieć... wszystko co miało miejsce wczoraj... cokolwiek się wydarzyło... ja nie chciałem... to... to moje dziwne łaknienie do alkoholu... uderzyło mi do głowy.. i...i... przepraszam Cię. Chciałbym ci jakoś to wynagrodzić...mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe...i..i....i że brzemię przeszłości nie popsuje naszych stosunków...

-Pytałam czy masz coś jeszcze.- chłodno odpowiedziała dziewczyna.

-Przy sobie nic.. ale jeszcze poszukam w biblioteczce mojego Ojca... tam jest dużo literatury tego typu. – i zapadła cisza. Wpatrywali się w siebie przez chwilę... Kurtis z nadzieją... Alex z głębokim smutkiem. Po chwili zaczęła:





http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/f8.jpg


-O jakich kontaktach ty mówisz? Znamy się dopiero parę dni... i to dość burzliwa znajomość.... tyle się działo... a nawet nie mieliśmy czasu czegoś o sobie opowiedzieć. Nie wiele wiem o tobie.... tylko znam twoje nazwisko...i to wszystko. No może jeszcze wysnułam parę wniosków na podstawie obserwacji. Może faktycznie prawdą jest że nie byłeś trzeźwy. Dobrze. Przyjmę te przeprosiny.- trochę łagodniej powiedziała. Wobec niego była wyjątkowo uległa. Sama sobie się dziwiła.

-Lecz co mówiłeś wtedy?

-kiedy...

-Wtedy, gdy mnie uspokajałeś. Co miałeś na myśli... ,, Jeśli cokolwiek nawet się wydarzyło, na pewno nie chciałbym tego teraz...aż tak daleko nie myślałem...”

-yyy... nie ważne. Może chcesz... pójdźmy przejrzeć te książki.

-Jeśli ma mi to pomóc....

I poszli.







I jak?



EDIT: temat do zamknięcia

Aquila_Ardens
14.01.2005, 19:46
tatatadam! Oto efekt mojego nowe komputera.... jak porównuję ze starszymi zdjęciami.. ufff.... jest różnica (znaczy jesyt tu parę "starszych zdjęć, ponieważ były świetne ;) (patrz moje zabawy z kodami) )

Wybaczcie, iż tak długo to trwało, ale dopiero teraz udało mi się z "robota" wyjść na prostą (ha , ha... ale mi prosta... od poniedziałku sesja egzaminacjna...) ale cóż... odcinek jest...


Odcinek 7 Annathemantio Seeb-Ma-At część V Codex Veritatis (Księga prawdy)


Minął miesiąc. Trochę się w tym czasie podziało... ale nie znowu tak wiele.... nie tak wiele by poświęcać temu dużo czasu. Żałoba i smutek znacznie postarzyły Roberta.... przestał być już eleganckim bussinesmanem.... wrzucił na siebie dres do chodzenia po domu. Nie wychylał nosa za drzwi. Czuł się źle.... nadal nie mógł zrozumieć, dlaczego akurat JEGO żona. Nie czyjaś inna.... tylko jego…







Diana zaś po raz kolejny zaszła w ciążę...



http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/g1.jpg



kto ojcem jest- niewiadomo .Nie rozpaczała zbytnio za swoją córką. Blua wciąż nie wróciła... dziadziunio również...

Cody chciał zadzwonić na policję... przecież trzeba było rozpocząć prawdziwe poszukiwania... sami mogliby szukać przez wieki... policjanci jednak (co na nich, to na nich) robią to o wiele sprawniej.

Lecz Diana go powstrzymała.

-Do kogo dzwonisz?

-Na policję.

-Odłóż słuchawkę. To nie będzie potrzebne.

-Jak to?!

-wrócą.

-Po tak długim czasie?!

-policja i tak się wypnie, będą co najwyżej szukać ciał.

-nie długo, to my będziemy szukać ich ciał!- mruknął na koniec ironicznie.







~*~



Alex i Kurtis zdążyli się lepiej poznać. Musieli się często spotykać, by przeszukiwać źródła, w których potencjalnie mogły znajdować się informacje o tajemniczym Seeb-Ma-At. Oboje okazali swoje zupełnie inne oblicza- Kurtis- bardzo wyrozumiały i inteligentny...Alex- Sprytna i dociekliwa.

W niepamięć odeszły zdarzenia sprzed miesiąca... umówili się, że jest to dla nich temat tabu, który mógłby doprowadzić tylko do kolejnej kłótni. I o dziwo. Cały miesiąc wytrzymali bez nawet najmniejszej sprzeczki. A jak na Phoenix to bardzo dziwne....

Niewiele udało im się odkryć....właściwie to nic. Zaś szukanie było idealną okazją do rozmowy....na początku było im trochę trudno... Kurtis trochę bał się zagadać dziewczynę. Szukali w milczeniu. Aż w końcu pewnego dnia półki z książkami przechyliły się. Cały deszcz książek posypał się na Alex , która akurat nimi niechcący poruszyła. Kurtis rzucił się więc do pomocy.

-Nic Ci nie jest?!- zawołał odgarniając z niej dzieła.

-Zdejmij to ze mnie! Bo się uduszę- wyjęczała. Tych książek było naprawdę dużo... a bynajmniej wystarczająco, by przykryć całą Alex.

-W porządku?- spytał zdejmując pismo z jej głowy. Jakaś renesansowa połączona w jedność stertka papieru.

-ufff... czuję się, jakby słoń na mnie usiadł....- Kurtis wyciągną w jej kierunku rękę. Ona ją złapała i podciągnęła się. Patrzyli się na siebie przez chwilę. Po czym zaczęli się śmiać. Śmiali się tak dobre pół godziny.

Nie czuli wobec siebie już jakiejkolwiek niechęci.... nie... zaczęli uważać się za przyjaciół.



~*~



Dokładnie miesiąc po poznaniu się , Alex szła na umówione spotkanie. Jak zwykle. U niego w domu. Myślała o tym co zwykle... jak minął mu wieczór... jaki miał sen... przy przeszukiwaniu książek o tym właśnie rozmawiali. Śmiali się ze snów, bądź je rozpatrywali... był to dla nich temat na tyle pasjonujące, że o jednej nocnej marze rozprawiali pół dnia. Myślała także o nim.... analizowała każde słowo, jakie on do niej wypowiedział... tłumaczyła sobie, co mogło oznaczać. Lecz wciąż intrygowała ją ta rozmowa....



„-Nie wszystko. Uspokój się. Proszę. Jeśli cokolwiek nawet się wydarzyło, na pewno nie chciałbym tego teraz...aż tak daleko nie myślałem...

-a jak daleko myślałeś?-

-że my... yy... nie ważne.”



Gdy tylko próbowała rozpocząć na nowo ten temat, Kurtis się wykręcał. Zapadało na chwilę milczenie, po czym zaczynał mówić o czymś zupełnie nie związanym....

Ciągle próbowała sobie dopowiadać... było tyle możliwych wersji....

-miłość

-przyjaźń

-puste czynności... jak zwykła znajomość

- próba uspokojenia

- próba w –pewnym sensie- zbesztania.



Już dochodziła. Rozejrzała się. Zobaczyła ten sam niewielki gmach, który widuje codziennie. Nie za piękny... niezbyt nowy.... trochę ciasny....

Stanęła i się zamyśliła. „Czy dzisiaj znów wyjdzie by mnie powitać? Czy znowu na jego twarzy pojawi się ten sam uśmiech... jak zawsze...?”

Te ich spotkania stały się dla niej takie... codzienne. Jednak miała dzięki temu poczucie bezpieczeństwa. Mimo fascynacji pojęciem „chaos” nie przepadała za swym ogólnym wyobrażeniem o nim.



Zrobiła kolejny krok... i następny... i w końcu nie wiedzieć czemu zaczęła dreptać w miejscu. Nie miała bladego pojęcia w którym kierunku iść. No bo dokąd mogła iść? Przecież była na miejscu.

Postanowiła po cichu wejść drzwiami i go zaskoczyć. A jednak... tak ciągnęło ją do owego „chaosu”. Nawet w najdrobniejszym możliwym wydaniu.



~*~



Tymczasem Kurtis również niezdecydowany w kwestii zajęcia wolnego czasu postanowił wcześniej wziąć się do pracy. Po swojemu, nikomu nie mówiąc.

Wdrapał się po schodach do biblioteczki. Po ostatnim incydencie z wysypującymi się książkami był tam dziwny porządek....





http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/g2.jpg


Przejechał palcem po grzbietach ksiąg. Miały one dla niego coś w sobie fascynującego.... magia wiedzy począwszy od starożytności, poprzez średniowiecze... oświecenie... po czasy obecne .

I Kurtis. Ten który zapragnął tę wiedzę posiąść.

Jeżdżąc tak palcem... myśląc o owych mądrościach... i o śnie. Śnie który snem niezwykłym nawet wśród snów w przekonaniu Kurtisa był.



Ów sen miał jeden ciekawy wątek... otóż ojciec Kurtisa stał się wyjątkowo „Długi”


http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/g3.jpg


. stało się to za sprawą właśnie książki... książki tak starej, że by nie zamieniła się w proch, trzeba ją było starannie obłożyć gazetami . Idealnie do tego nadały się „babskie pisemka” Marie.

Wracając jednak do snu.... Constaint wydawał się w nim pijany...


http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/g4.jpg


co jednak możliwe nie było... „przecież Ojciec nie pije alkoholu (i nie ma co się dziwić)” – myślł Kurtis.

Po otwarciu księgi Constaint nagle został dziwną siłą rozciągnięty... jakby ktoś próbował zaciągnąć go do... nieba. Ten zaś próbując wyrwać się ze strasznych szponów nie znanej mocy szarpał się, i całkowicie zniszczył dach domu. Domu jednak innego... nie tego, w którym mieszkał... podobnego... lecz innego.





Gapiąc się w jeden punkt i rozprawiając właśnie o tym, bezmyślnie chwycił jakiś tom.

Jakoś tak... nie pasował do innych. Dziwna, poobklejana czymś różowym okładka.

„Może pamiętnik” pomyślał w pierwszej chwili, gdy już „przebudził się” ze snu przemyśleń.

Lecz gdy otworzył, ukazała mu się naprawdę stara księga, pisana niczym innym jak hieroglifami egipskimi ... ledwo je odczytywał. Pełno było tam również notatek jego ojca....

„czyli tu jest o Nephilli... ojciec musiał nad tym pracować”. Pomyślał.



~*~



Alex wdzięcznie kilkoma susami przeszła po schodach.

Delikatnie nacisnęła klamkę. Otworzyła drzwi i zajrzała.



http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/g5.jpg


„nie zauważył. Albo myśli, albo to ja wreszcie nauczyłam się skutecznie włamywać!” Z drugiej strony troszeczkę się oburzyła. No jak to,,, ON nie wita jej z otwartymi ramionami?! Co to ma znaczyć?!”

Kurtis był zaczytany w lekturze.

-Witaj....

-O, witaj... jak tu weszłaś? Nie zauważyłem Cię!

-Najnormalniej jak się da. Drzwiami.

-nie wierzę.

-to nie wierz. – i zrobiła dość dumną minę.

-siadaj. Mam coś, co może Cię zainteresować.

-co to takiego?

-księga. Pisana hieroglifami.

-o, to coś dla mnie.- i zabrała się za odczytywanie tekstu.

-„Anioły ciemności wreszcie powstaną, gdy zjednoczenie rozbiją. Anioły upadłe świat sprawią podległym. Anioły mroczne, synowie ludzcy przywrócą dawną świetności władzę.” ... „anioły ciemności”... o co im może chodzić....

- o Nephillim. Pół ludzie, pół anioły. Okropne hybrydy.

- „gdy zjednoczenie rozbiją...”

- może chodzi o twój amulet?

-Irianx jest nazywany zjednoczeniem.

-„ Gdy nastaną znów czasy pokoju, strażniczka zstąpi po raz drugi. Zjednoczenie rozerwane zostanie na 5 części. I wtedy chaos się stanie..”... chaos... – i oczy Alex zaświeciły.

-dalej...

-to już koniec... dalej jest mowa o legendzie o Bennu, którą znam na pamięć w przekładzie i w oryginale.

-znowu maleńki strzępek informacji... ale zawsze coś...

-Czy te współczesne hieroglify też mam odczytać?- zapytała dziewczyna z ironią, wskazując na notatki ojca Kurtisa.

-Zostaw to mnie. –i wytężył wzrok. Faktycznie... to pismo było jeszcze bardziej nieczytelne niż greckie pismo linearne ‘B’ .

- „dalszy ciąg, „księga prawd” muzeum narodowe. Sprawdzić.’’... to chyba niedaleko...

-chyba musimy się włamać!

-Co?!

-no a masz inny pomysł?

-ale...

-chyba książki nam tak ot nie dadzą!

-może pokażą...

-już ja to widzę...

-a czemu od razu takim podniesionym tonem?




http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/g6.jpg


-a czemu nie?!

-łatwiej rozmawia się w spokoju i ciszy.

-nie będę milczeć, jeśli to coś ważnego!

-poczekaj. Prześpij się z tym. Rano na pewno będziesz miała świeży pomysł.

-nie!

-tak!

-och Ty...

-nie ma to jak stare, dobre czasy. Co ja?

-nawet nie próbuj zaczynać!

-czego?

-czemu Ty tak bardzo lubisz doprowadzać mnie do szału?!

-od kiedy ja to lubię robić?

-nie wiem... nie wiem... grrr...

-Sustine et abstine.

-Cur „abstine”?!

-przyda Ci się. Uwierz mi.

-Ale.. ale... musimy!

-dobrze. Dowiem się, do kiedy jest wystawa. Notatka wygląda na w miarę świeżą... papier jeszcze nie zżółkł.

-Już pora obiadowa. A ja muszę dotrzeć do domu. I to przez tę cholerną ulewę. – po chwili namysłu mruknęła wściekle wyglądając przez okno. Serdecznie nie cierpiała deszczu.

-Bywaj.

-chętnie bym została...

-idź, bo się spóźnisz.

-Do zobaczenia wkrótce.



~*~



Dotarła do domu. Rozejrzała się. Nagle coś ją zaszokowało. A co? Mianowicie porządek. Nie widziała czegoś takiego w tym domu od miesiąca.

„co tu się stało?! Czyżby Diana wreszcie wzięła się do roboty?!”

-Witaj młoda! Usłyszała głos dobiegający z kuchni. Gdy odwróciła swe oblicze w tamtym kierunku ujrzała głowę Diany wystającą zza framugi.

-czy to kolejna twoja intryga?- spytała chłodno Alex

-O czym Ty mówisz? Tylko Cię witam. Ile chcesz ziemniaków?

-dwa. Gdzie jest termometr?

-a co, masz gorączkę? W szafce nad zlewem.

-to pójdź tam, wyjmij go i wsadź sobie pod pachę. Usiądź spokojnie na 10 minut i potem wyjmij. Spójrz na słupek rtęci i zanotuj temperaturę. Jeśli będzie powyżej 36,6 , to moja teza się potwierdzi. A, i nie zapomnij wstrząsnąć przed użyciem.

-nie mam gorączki. A teraz chodź, bo obiad gotowy.

Phoenix zjadła i się rozejrzała. No niby był porządek. Obiad nawet smaczny i treściwy (że przesolony to już inna sprawa...) Diana siedzi i się szczerzy. Z resztą Rilla też. Coś w tym jest dziwnego.

-czy to przez tę całą Twoją przeklętą ciążę?- w końcu zapytała.

-a czemuż to przeklętą? Nie, postanowiłam się zmienić.

-o, to bardzo ciekawe. A co do ciąży... już sobie wyobrażam okropnego, wrzeszczącego bahora, który o 3 rano podnosi wszystkich do pionu. Ciągle je, i je, i na nic się nie przydaje. Swym donośnym krzykiem przeszywa ciało gorzej, od krzyku umierającego w męczarniach, czy chociażby zwykłych kolców. Ciekawe , jakiego koloru będzie. Różowe czy zielone?

-proszę Cię, siostrzyczko przestań.

-Ty też? To chyba jakaś plaga. Ciekawe jak długo wytrzymacie.

-o co chodzi? Źle Ci z tym?

-teoretycznie rzecz biorąc nie, ale praktycznie, znając waszą dwójkę, jutro wam się odechce tych „grzeczności”. Ja idę. Mam ciekawsze rzeczy do roboty niż przyglądanie się wam. Valete.- i poszła do swego pokoju. Rzuciła się na łóżko. Na to samo łóżko, do którego wtedy wypłakała swe żale. Wróciły jej nagle owe wspomnienia.

„jaka ja głupia byłam... wiele bym teraz odwróciła... nie kłóciła się tyle... nie obrażała go za własne winy... ale nie pozwoliłabym sobie na.... ach...” – westchnęła.

„Z drugiej strony... wtedy między nami by swoista... bliskość... chciałabym znowu móc trzymać się jego dłoni... usiąść bliżej niego... przytulić....

Ciekawe jakim uczuciem były dla mnie jego pocałunki...

Gdybym teraz mogła tam być...

Może nie dopuściłabym aż tak daleko...

Lecz ciekawość swą bym zaspokoiła.

Lecz... czymże jest moje zauroczenie... przecież... mi nie wolno.

Znam go po za tym za ledwie miesiąc...

I i tak po tamtym wydarzeniu nie wiele było sytuacji sprzyjających rozwojowi znajomości.

Przyjaciel...

Po miesiącu?

To dziwne.....

Dlaczego tak szybko uznałam go za przyjaciela...

Mówiłam to o nim po dwóch tygodniach....

Dlaczego? Dlatego, bo można na nim polegać.

Nie wiele doświadczyłam w tej kwestii.. lecz to jakieś takie dziwne uczucie...ja to... przeczuwam.

Lecz jak mogę do niego podejść... by zaszło to chodź trochę dalej...

Wymurowaliśmy między sobą dziwny mur...

Widzimy się przez szklane okno....

Przykładamy doń nasze dłonie.

I co odczuwamy? Zimno.... gładkość szyby... lecz nie nas samych.

Jesteśmy dla siebie obcy.

A to wszystko przez moją głupotę.” – i odwróciła się na brzuch. Znowu zatopiła twarz w poduszkę. Znów owa jak gąbka wchłonęła jej łzy bezsilności.

Alex czuła coś. Potrzebowała jakiegoś dziwnego kontaktu. Czyżby... dorastała?

Psychicznie tak. Lecz fizycznie jeszcze nie teraz....





~*~



Kurtis postanowił zajrzeć do Internetu.

Trzeba było sprawdzić, ile mają czasu na „ewentualne” włamanie.

Wystawa przecież kiedyś się skończy.

I znów minęło pół godziny... stronę przecież trzeba było odnaleźć.

-CO?! – nagle rozległ się dość doniosły, już właściwie zmutowany głos młodego Trenta.

Otóż okazało się, że wystawa kończy się właśnie tego dnia. Co się z tym wiąże?

Księga jutro sobie pojedzie...

Do innego muzeum...

Kurtis przez chwilę spanikował....

-co robić, co robić, co robić...- szeptał sam do siebie, krążąc po pokoju.

-trzeba dzwonić do Alex...tak... ona coś wymyśli... szalonego, ale wymyśli...- i od tego dreptania w tę i z powrotem, zakręciło mu się w głowie. Stanął i... po chwili przewrócił się. Uderzył się kantem łóżka prosto w czubek głowy. Spotęgowało to jeszcze efekt „zakręcenia” głowy. Świat mu zaczął przed oczyma wirować.

-Dlaczego ja zawsze muszę mieć takie szczęście!?- mruknął sam do siebie. W końcu, po odsiedzeniu na podłodze kolejnych 15 minut zerwał się i zbiegł na dół, w kierunku najbliższego telefonu (oczywiście nie obyło się bez kolejnej serii potknięć i upadków... najefektowniejszym był chyba poślizg na ostatnim schodku i zakończenie „podróży” na leżąco, dodatkowo nosem uderzając prosto w ścianę)

-„zaczynam nie dziwić się Alex jej oburzenia przysłowiem „Sustine et abstine” ‘’ – pomyślał wstając jednocześnie i łapiąc za telefon.

Wykręcił numer.



http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/g7.jpg





~*~



Alex usłyszała dzwonienie telefonu. Odwróciła się w kierunku, z którego dochodził ów dźwięk.

-Alex , do Ciebie!- usłyszała Roberta.

Powoli stoczyła się na dół. Zaczynała nie lubić kilkopiętrowych budynków. Tyle roboty by dojść z jednego pokoju do drugiego. Nie miała najmniejszej ochoty się ruszać.

-Halo?- pisnęła.



http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/g8.jpg



-Witaj, to ja , Kurtis. Co masz taki głos? Płakałaś?

-Nie, nie... to tylko.... alergia.

-weź „Alertec”, bo mam coś ważnego do powiedzenia.

-mów, i to natychmiast!

-Otóż.. eee... tamta ekspozycja... z księgą... oni... eee... zamykają ją dzisiaj....

-CO?!

-jutro w nocy księga leci za ocean....





http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/g9.jpg



-CO?!

-masz jakiś pomysł?

-Musimy dzisiaj się włamać!

-Nadal nie uważam tego za najlepszy pomysł. Ale innego nie mam. Będę po Ciebie o 1. bądź gotowa.

-Dobrze.- i pierwsza odłożyła słuchawkę.




-------------------------------------------

Nie mogę sie powstrzymać... oto następny efekt moich zabaw z kodami... czyż to nie kojaży się z japońskimi kreskówkami????


EDIT: No proze.. jestem tu już od pół roku, a jeszcze tego nie odkryłam- mozna wstawiac sonde do istnieą


cego tematu! jak fajnie!

http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/yyyy.jpg

Aquila_Ardens
25.01.2005, 23:34
I wreszcie się doczekaliście ;)
oto przedostatni odcinek.
PS: zwróćcie uwagę na postać, która się tu pojawia (gra kluczową rolę).
Zadanie na postrzegawczość (ewentalnie na znajomość Łaciny ;) ) z czym Ci ię kojaży owa postać???

Wytłumaczę przy okazji następnego odcinka (ew. posta) ;)

Ostrzegam... ten odcinek jest doś konkretny ;)



Odcinek 8 Annathemantio Seeb-Ma-At część VI - Furtum (kradzież)


Ulicą szła dziewczyna...

Miała dziwne...nie ludzkie a za razem ludzkie rysy twarzy....

Ubrana w czarny strój... uderzająco przypominający strój Pewnej...

Owa nie miała o niej pojęcia...

Lecz ta wiedziała o niej wszystko...



Weszła do pewnego domu...

Na drzwiach wisiała tabliczka...

„Flame” – wszystko się zgadzało...

Uchyliła drzwi.

Dom chyba był pusty.

Jej oczy przez chwilę zajaśniały przedziwnym blaskiem.

„Gdy się stanie pojednanie sióstr, gdy się stanie pojednanie sióstr... zapadnie równowaga... przymierze żywiołów dokona się...Świat narodzi się od nowa...”

Wyszeptała.

Wyszeptała to głosem melodyjnym.

Tajemniczym.

„Gdy wróci Wybrana, gdy wróci Ona, na Świecie Wyższym zapanuje pokój...

Ognistym skrzydłem rozdzieli wrogów na placu bitwy...

Śpiewem ukołysze dręczące Dusze Obłąkanych...

Połączy dwa amulety w całość....

I dokona się Zjednoczenie...”- to powtórzyła dwa razy.



Przeszła kawałek i natknęła się na Cody’ego.

-O, cześć, jestem Cody. Jesteś tu nowa? Jak Ci na imię?- Cody chyba nie zamierzał dociekać, skąd owa tajemnicza postać się zjawiła.

-Witaj. Zwą mnie Orlicą. Szukam kogoś... czy możesz mi pomóc?


http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/1pk.jpg


-Oczywiście. Zawsze jestem chętny do pomocy.

-Poszukuję osoby, na Tym świecie znanej jako Alexandra Flame.

-Czyli szukasz mojej siostry? Hmm... szczerze mówiąc nie mam pojęcie gdzie Ona jest... nie pokazywała się od paru godzin. Ale poszukaj u Kurtisa.

-Kogo?

-Jej przyjaciela. Kurtis Trent. Crow Lane 66. Blisko. 2 domy stąd, jeśli pójdziesz od wyjścia w prawo. – i się uśmiechnął.

-Kurtis Trent... to nazwisko nie jest mi obce. Dziękuję Ci za pomoc.- i zwróciła się w kierunku drzwi.

-Zawsze do usług! – rzucił za nią i po raz kolejny się uśmiechnął. Po chwili jednak wtoczył się na górę, by zasnąć w wygodnym łóżku.



~*~



Zaraz po telefonie Kurtisa:



Alex musiała ustalić sobie jakiś plan na dzień.

-„Trzeba iść spać.”- pomyślała.

Lecz przedtem opracowała ciekawy plan na wypadek niewypału. Szybko wskoczyła do internetu i znalazła parę informacji, również wymiarów owej księgi. Machnęła parokrotnie rękoma , z których ‘wypłynął’ ogień. Ów ułożył się na kształt książki.

-czy ja umiem... tworzyć?- spytała się... jakby książki.

Ułożyła ogniste dziwactwo na podłodze koło łóżka i położyła się. Leżała pół godziny... godzinę... aż wreszcie zasnęła.

Obudziła się o 23:12.

-czas wstawać...- mruknęła.

Wszyscy już spali. Ale jak zwykle nie powyłączali świateł.

-i potem czepiają się, że ja tyle prądu tracę na muzykę... ach...

Wzięła prysznic. Ubrała się.

Zeszła na dół i popatrzyła na zegarek.

Nie wielka, tykająca maszynka ukazywała dwiema strzałkami godzinę.

Dokładnie 12:45 .

Alex zwróciła się w kierunku drzwi i naturalnie wyszła z domu.

Czekało ją całe 15 minut nudy...

By to jednak przełamać, rozpaliła ogień.

Nie duży płomyczek tańczył na trawie... w iście tajemniczy sposób.

Każdy ruch... każde zagięcie... jakże dziwnym zjawiskiem jest ogień...

Wiemy, iż powstaje z wysokiej temperatury... lecz co nim kieruje...? Co sprawia, iż tańczy w taki, czy inny sposób...

Przecież nie było wiatru... cisza i spokój.... jak przed burzą.

Płomieniem kierowała ONA....

Strażniczka...

Pani ognia...nie pokonana... niedościgniona.... jedyna w swym rodzaju... Phoenix....



Tak jej się wydawało... i o tym właśnie myślała...

Myślała o sobie jako o istocie ponad inne... silniejszej... lepszej...

Ludzie zawsze traktowali ją jako tę ‘gorszą’ . Szydzili z niej... robili pośmiewisko.... nic winnej dziewczynie...



http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/2pk.jpg


Stała tak i wpatrywała się w swe ognisko....

Fascynowała ją barwa ognia...

Czerwień... pomarańcz... barwy gorące...

Barwy namiętności...

Tej , której nigdy nie miała doświadczyć...

Tak przynajmniej jej się wydawało...

Myślała, iż nigdy nie znajdzie.

Teraz, gdy znalazła...

On nie znalazł jej...

Nie wiedziała, co ma o tym myśleć....

Bać się... walczyć... poddać się...

Bać się... lecz czego?

Walczyć... ale po co? Przecież to naturalne.... bardziej naturalne od innych ludzkich uczuć... jak nienawiść... czy zazdrość...

Poddać się... poddać się woli ciała... poddać się woli uczuć...

Poddać się namiętności...

Lecz... czym by się to skończyło?

Klęską...porażką totalną...

Upadkiem dumnego Feniksa między ludzi....

On.... czy On jest człowiekiem?

Czy skrywa w sobie zwierzę?

Wszakże człowiek też zwierzę... a powiadają, że zwierzę też człowiek.

Lecz człowiek jest wyjątkowy....

Ma rozum... do wielu zdolny...

I to jest właśnie zło człowieka...

Rozum, który niszczy...

Rozum, który zdolny jest zmusić Matkę Naturę do uległości...

Wyższość jest tutaj zwierząt ‘pozostałych’...

Tych, co żyć w harmonii potrafią...

Nie niszczą.... nie zabijają bez potrzeby...

Jak to czyni człowiek...

Ludzie są tacy... sztuczni...

Ludzie... gatunek ten, który powstać nie powinien...



~*~



Cofając się o dwie godziny wcześniej...



Kurtis trochę czasu się szykował...

Spojrzał na swe odbicie w lustrze...

-i co widzisz?- mruknął sam do siebie.

-Widzę totalnego, nie zadbanego brzydala- odpowiedział sam sobie.

Dawno nie patrzył w lustro....

Niby o higienę dbał gorliwie....

Ale chyba nie o to chodziło...

W jego twarzy było coś... nie tak...

Wygląda jak... twarz szympansa... tylko nie tak owłosiona..

-Lecz jak to można zmienić- trwał jego monolog.

Poczuł nagle coś dziwnego...

Jakby silny przepływ energii...

Jakiejś takiej... dziwnej...

Jeszcze nigdy czegoś takiego nie czuł....

Przepływ nasilał się.

Jego ciało przeszywało coś drażniącego...

Zrobiło mu się nagle bardzo ciepło...

Za ciepło....

Nie podobało mu się to wcale...

I nie zauważył...



„...Niech się stanie , niech się stanie... nie się stanie wyrok bogów, niech siostry znów ukażą swe oblicza na Świecie Wyższym....

Dojdzie do zrozumienia, dojdzie do zrozumienia, dojdzie do zrozumienia wszystkiego...

Będzie rozgrzeszona, będzie rozgrzeszona, będzie rozgrzeszona ta, która zło czyniła,

Odnajdą prawdę, odnajdą prawdę, odnajdą najświętszą prawdę...” – usłyszał przedziwny śpiew.

Ktoś... jakaś kobieta śpiewała półtonami...

Jej śpiew brzmiał tak samo, jak śpiew Arabki.. czy Hinduski...

Lecz głos.... jej głos nie pasował ani do jednej, ani do drugiej...

Był tak inny...

Trochę podchodził pod głos Europejki..

Lecz też nie to...

Europejkom trudno jest śpiewać pół tonami...

Przeciągając samogłoski...

Falując głosem...

Tak płynnie....




http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/3pk.jpg



Wybiegł na dwór (nadal nie zauważając czegoś dziwnego).

Ujrzał ową postać.

To była ta sama...

Ta sama , co ukazała się Cody’emu.

Zbliżyła się do niego... i wyciągnęła w jego kierunku swą dłoń....

Dotknęła nią jego policzka... przejechała palcem po jego ustach, gdy ten chciał coś powiedzieć...

-Nic nie mów... wiem wszystko....

-kim jesteś?

-Nie jest ważne kim ja jestem. Ważne kim Wy jesteście. Ja już swoje przeznaczenie dawno odkryłam.

-Ale...

-Ulokowałeś swe uczucia w niewłaściwej osobie. Wkrótce ją stracisz.

-co?! Masz na myśli Alex ?! co ona.... czy ona... znajdzie kogoś? Lub... odpukać w niemalowane drewno... zginie?!

-Ona ma swoje przeznaczenie, i ma sobie przeznaczonego. Według przepowiedni... nie jesteś to Ty...

-Ale....

-Nic nie mów. Nie zadawaj pytań. Na wszystkie znasz odpowiedź. Zajrzyj w głąb siebie. Tam odnajdziesz swoje przeznaczenie. Poczekaj... odnajdziesz sobie przeznaczoną...

-nie rozumiem...

-odpowiem tylko na pytania, na które nie znasz odpowiedzi.

-kim jesteś...

-nie jest to ważne.




http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/4pk.jpg


-lecz nie znam odpowiedzi...- W Kurtisie aż się gotowało. Poczuł jakby... kubeł zimnej wody wylał mu się prosto na głowę....

Intrygowała go owa postać... to od niej biła dziwna energia...

Nie mogła być człowiekiem... Przez chwilę przez myśl przeszło mu, iż może to by Nephillin.

Lecz nie....

Ktoś kto śpiewa pieśni nie może być okrutnym...

Nadal nie dostrzegał tego, co się z nim właśnie stało...

-Jestem nosicielką przeznaczenia. Kapłanką. Kapłanką Chaosu. Me imię znaczy tyle co „Życie Piękne Chaosu”... tu mówią na mnie „Orlica” ze względu na moją duszę.

-Czy kapłaństwo Chaosu.... czy... czy to jakiś odłam Satanistyczny???

-Nei <z mocnym akcentem na ‘ei’> Jakkolwiek możesz zdefiniować Szatana... Nie jest to moja religia.

W mojej religii czci się wszystko.

Wschód słońca..

szum wody w rzece...

Gorący ogień...

Chłodny wiatr...

Całą Naturę...



Również siły nie pojęte.

Jak Chaos- w mym języku Nu.

-Kim jesteś....

-Zbyt wiele już dziś się dowiedziałeś. Nie zdołasz pojąć, jeśli więcej Ci powiem. Jesteś mądry... bardzo... wiem, iż rozumiesz to co Ci powiedziałam. Albo zrozumiesz. W chwili obecnej jednak... ja muszę iść. Kiedyś jeszcze się spotkamy. I obyś żył wiecznie, łowco. – ukłoniła się subtelnie, i zaczęła się cofać.

-Dostałeś ode mnie prezent. Dar wydoroślenia. Spójrz w lustro.

-Co?!- i pobiegł do domu. Przejrzał się w lustrze. Ciało miał nadal to samo. Wzrostem nie zmienił się. Lecz twarz... nie była tak dziecinna , jak była. Nie była również małpia...

Oto w lustrze widział siebie... siebie za rok... może dwa... nie mógł się przyzwyczaić. Wreszcie mógł powiedzieć, że nie wygląda już jak dzieciak. Lecz na to wszystko w końcu po prostu wzruszył ramionami. Przyodział dość oryginalny strój...

Czarny, długi płaszcz... nigdy go nie zakładał.

-w końcu na coś się przyda- jak zwykle monolog.

Kurtisa monologi nie były zbyt długie. A jednak jakoś lubił rozmawiać sam ze sobą.

Nagle przypomniał sobie o tej dziewczynie...

Wyjrzał przez okno...



http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/5pk.jpg



Nikogo nie zobaczył . tylko pustkę. Odruchowo zerknął na zegarek. 12:50.

Nie opisane jest przerażenie Kurtisa ową godziną. Przecież zaraz się spóźni!

Wybiegł prędko z domu, trzęsącą się ręką przekręcił kluczyk w drzwiach , po czym otworzył starego gruchota swojego ojca.

Ów ‘stary gruchot’ miał co najmniej z 30 lat. Swój wiek miał... ale jak na tyle lat... trzymał się dobrze.

Wsiadł i pojechał.



~*~



Alex stała dalej wpatrzona w swój płomień. Dalej rozprawiała. Właściwie o niczym .

Usłyszała warkot silnika. Odwróciła się i zobaczyła Samochód, rażący ją światłem. W środku zarys młodego Trenta.

Zrobiła dość niewyraźną minę.

Pojazd zatrzymał się.



‘pyr –pyr –pyr –pyr –pyr –pp –pyr –pp –pyp –yrpyr –pup –pup -upf’



– Silnik wydawał dość niemiarowe dźwięki. Alex zgasiła płomień i otworzyła drzwi. Klamka pisnęła, drzwi jęknęły. I dziewczyna zacisnęła mocno powieki.

Gdy skrzypienie ustało, otworzyła najpierw jedno oko, sprawdzając, czy nic się nie stało, potem pewna już ‘bezpieczeństwa’ otworzyła drugie. Była dość zaskoczona.

-Coś Ty z wyglądem zrobił?!- wydusiła z siebie.

-Pytam się siebie o to cały czas- odpowiedział z udawanym przekąsem. Nie koniecznie chciał mówić Alex o swojej dziwnej ‘przygodzie’.

Phoenix się w niego wpatrzyła. Jego ‘doroślejszy’ wygląd ją zafascynował. Wreszcie w jej oczach Kurtis był ‘przystojny’.

Nawet bardzo... mogła się tak na niego gapić długo...

Jego nos... już nie taki maleńko-drobniutki... tylko męski...

Usta.... pełniejsze...

Oczy... bardziej obojętne.

Słowem- Kurtis wydoroślał.

-Wreszcie wygląd pasuje do charakteru- niechcący mruknęła. Szybko zasłoniła rękoma usta.

-Też tak uważam.- Obojętnie odpowiedział.

-przepraszam.. nie chciałam Cię urazić.

-nie szkodzi.

-a jednak jesteś podenerwowany... może jednak powiedziałam coś nie właściwego...

-Miałem przed chwilą dziwne spot... yyy... nic.

-dokończ myśl!

-nie... chodzi o to, co mi się przyśniło...yyy... przyśniło mi się... że... ee... mój ojciec był strasznie rozciągnęty. Że rozwalił cały dach...

- a co ma do tego słowo ‘spotkanie’? – Alex jakoś dziwnie rościła sobie do Kurtisa prawa.

- To, iż ja go...eee... spotkałem go... wracając ze szkoły...i... jak zgadłaś , że chodzi o ‘spotkanie’???

- po twoim tonie.

- o!

- co Cię tak dziwi? Wiem, wiem że znamy się tylko miesiąc, ale ja potrafię przejrzeć na wylot...

- zupełnie jak ona...- szepnął.

- O kim Ty mówisz?

- O nikim.

- Czyżby jakieś zauroczenie?- spytała. Niby obojętnie... ale coś tam jednak krzyczało ‘tylko nie to’!

- Nie. Jest jedna osoba, w której jestem ‘zauroczony’, ale nie chodzi akurat o tamtą. Tę o wiele lepiej znam.

I stało się. Kurtis ma kogoś, kogo kocha. Poczuła coś okropnie przeszywającego ją. Nie świadomie po raz kolejny ktoś ją skrzywdził. Poczuła się taka samotna...

Niby siedziała w czyimś towarzystwie... a do samotności była przecież przyzwyczajona....

Lecz... ten miesiąc... tak wiele w niej zmienił...

W padła w swojego rodzaju chaszcze samotności... ziele, z którego nie mogła się wyplątać... ziele, które okręcało się wokół niej... coraz bardziej ją zniewalając... nie pozwalając się wydostać...

Jej krzyk... krzyk strachu... krzyk Samotności... usłyszał pewien osobnik...

Maczetom zaczął przecinać liany... próbował uwolnić ją z wielkiego żmutu bluszczy...

Alex czuła, iż sok z tych roślin... sok tryskający po przecięciu bluszczy... na zawsze zatruł jej organizm...pozostawił swe piętno...



Lecz ów, który próbował ją uwolnić, usłyszał inny krzyk... pewnie Ta Druga... pewnie była mniej zaplątana... ten ktoś, kim był Kurtis, uznał pewnie, iż lepiej będzie uratować kogoś, kogo jeszcze da się uratować. I pozostawił Ją... z oczyma ślepymi od jadu roślin... pokaleczoną, zmęczoną...brudną...

Duszoną przez wilgoć powietrza w swojego rodzaju dżungli... wilgoć... jednak nie jest ona jedyną, co potrafi zniewolić Ją... „ Panią ognia...nie pokonaną... niedoścignioną.... jedyną w swym rodzaju... Phoenix....” a jednak... nie była tak niepokonana...



-,,



Nikt nie jest niepokonany...

Lecz każdy ma słabości...

Nikt nie unika bólu...

Nikt nie unika rozpoczy...



Stara się, lecz nie wychodzi...





Nemo invictus est

Sed quisque invalentiae habet

Nemo aegrimoniae non fuget

Nemo extremae non fuget



Operam daret , sed non procedet “ – wyszeptała. Odwróciła głowę, czołem dotknęła szyby. Po raz



kolejny łza popłynęła po jej policzku...

Kurtis dostrzegł to. Usłyszał co powiedziała. Zobaczył jej odbicie w szybie.



-czy Ty płaczesz?- po raz kolejny padło to pytanie.

-Nie...

-przecież widzę. Czy coś się stało.

-Nei. – Nei... i znów usłyszał to słowo... brzmiało tak znajomo... ten sam akcent.... . zawahał się przez chwilę...

-Znasz mnie. Wiesz, że nie spocznę, póki się nie dowiem.

-nigdy nie spoczniesz.

-kiedyś muszę.

-mam dziwną huśtawkę nastrojów, pasuje?!

-masz okres?

-aleś ty niedyskretny. Nie, n-i-e--m-a-m!

-to co? Zawsze coś musi powodować.

-nie ważne. Muszę dojrzeć do tego, by to powiedzieć.

-a więc dojrzewaj.





~*~



http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/6pk.jpg

Na dachu stała postać...

Było ciemno... księżyc i gwiazdy srebrzyły się na niebie.

Każda, nawet najdrobniejsza świetlista kuleczka opowiadała własną fascynującą historię...

Drobnymi mrugnięciami....

Jak kołysanki... nuciły swoje nieme pieśni...

Nieopodal toczyła się niewielka chmur..

Tak dostojnie, powoli...

Jak wielka Pani w niesamowitej sukni...



Owa postać dostrzegła samochód....



‘pyr –pyr –pyr –pyr –pyr –pp –pyr –pp –pyp –yrpyr –pup –pup –upf’



-I wreszcie się zaczęło... o wielka Nut!




http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/7pk.jpg


O Wielka Nut!

Patrząc w gwiazdy, spoglądam na twój brzuch,

Ty, która co dzień rodzisz słońce,

I co noc je pożerasz,

By zregenerować się mogło,



O Wielka Nut!

Pani nieboskłonu,

Tyś nade mną zawsze,

Spoglądasz na mnie,

Jak na kapłankę,



O Wielka Nut!

Wspomóż mnie!

Bo nie wiem, czym silna..

Na tyle, by siostrę swą zobaczyć

By upragnioną do jej domu zabrać..



O Wielka Nut!

Daj mi siłę!

Daj mi moc niezmierzoną!





Powoli zeszła po schodach.



~*~





-Będzie cud, jeśli nas z tym gratem nie przyuważą.

-Nie marudź

-To ma być muzeum narodowe? A ja myślałam, iż takowe stoi w Waszyngtonie, czy gdzieś...

-To taka nazwa. Ayonam przez pewien czas nazywane było ‘małym państwem’.

-aha. Jasne.

-To muzeum ma tak liche zabezpieczenia, że bez trudu się tam włamiemy.- Alex na to skierowała się do wejścia.

-gdzie Ty idziesz?

-do wejścia?

-no coś Ty! Przecież główne wejścia zawsze są obstawione.

-masz inny pomysł?

-tylne wejście?

-dobra. Idziemy.

-a... i jeszcze jedno. Załóż to.- i podał jej maskę.

-po co mi to?

-by nikt Cię nie rozpoznał.

-Et Toi?

-z moim nowym wyglądem... a któż mnie rozpozna?

-Czy ja wiem? Nie jest to najlepszy pomysł...



http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/8pk.jpg


Krążyli dobre pół godziny.

Nic się nie działo.

Aż wreszcie znudzeni znaleźli.

-Zakluczone. Masz pomysł?

-jasne.- odpowiedział obojętnie. Wyjął standardowe dwa druciki, wcisnął je do dziurki od klucza.

Potrząsał przez chwilę energicznie rękoma, aż wreszcie zamek szczęknął i drzwi stanęły przed nimi otworem.


http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/9pk.jpg


-Dobry w tym jesteś- stwierdziła i się uśmiechnęła.

-ta...

-przyznaj się, ćwiczyłeś!

-ta...

Poszli wąskim korytarzem.



~*~



W pokoju siedziało kilka osób.





http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/10pk.jpg

Dokładnie 3.

Kobieta i dwóch mężczyzn.

Kobieta i Czarnoskóry mężczyzna siedzieli wpatrzeni w monitory komputerów,

Drugi z mężczyzn już na tyle znudzony, że nie wytrzymał , wziął gazetę i zaczął ją przeglądać.

Po pokoju roznosił się zapach kawy...

Wspaniałego, kuszącego napoju...

Gorącej i przepysznej...

Jakże zbawiennej podczas nocy...

Zapach ów nie był odczuwalny dla grupki osób...

Byli strażnikami muzeum. Przyzwyczajonymi do nocnej zmiany.

Przyzwyczajonymi do kawy...

Kawy....

Jak arabska tancerka biegał wokół nich zapach...

Oplatała każdego po kolei delikatnym, tiulowym szalem...

Śpiewała pieśń nie dającą spać...

Jednak trójkę strażników to nie wzruszało...

A jednak... co jakiś czas to jeden, to drugi sięgnął po kubek, i pozwolił boskiemu nektarowi spłynąć do gardła...

Atmosfera owej błogości i znudzenia trwałby może i dłużej...

Lecz tamtą arabską tancerkę nagle wypłoszył okrzyk zdziwienia, pomieszanego ze strachem i wściekłością.



-Berto, Joe zobaczcie! – krzyknął czarnoskóry.

-Co tam masz Sid?!- odpowiedziała z nieco większym spokojem ‘Berta’.

-ktoś się włamał!- krzyknął doniośle ‘Joe’. Chwycił szybko krótkofalówkę i nią potrząsnął (miał taki dziwny zwyczaj, z racji tego, że krótkofalówki okropnie ‘szumią’ ).

-No co tam?- zatrzeszczało maleńkie urządzonko

-mamy włamanie! Sektor 2.

-Już tam idę, jestem w okolicach! Powiedz mi coś o włamywaczu.

-no więc...eee... jest ich dwójka, mężczyzna ubrany w czarny płaszcz, kobieta w krótką spódniczkę i maskę. Ma jakieś dziwne włosy... takie jakby... tęczowe.... mężczyzna.... mężczyzna ma ‘kozią bródkę’.

-dzięki!



-Nie łatwiej było po prostu wcisnąć guzik alarmowy?- mruknęła Berta

-A po co? Przecież to dzieciaki!

-Co?

-Nie widzisz? Dwójka zupełnie niegroźnych nastolatków... a cóż oni mogą nam zrobić?

-Faktycznie...

-Myślę, że jeden z naszych ludzi z powodzeniem wystarczy na tę dwójkę... nie ma co się martwić.



I nagle coś dziwnie zadźwięczało.

Tak jakby... ktoś wyłączył prąd.

Komputery z brzęczeniem podobnym do wyrazu wielkiej ulgi tak po prostu wyłączyły się.

Zadźwięczało znowu.

Światła z powrotem się zapaliły. Joe pośpiesznie spróbował uruchomić komputery.

-cholera... ktoś dobrał się do rozdzielni prądu!

-„dwójka niegroźnych nastolatków” tak?!- wściekła się kobieta.

-Pójdę tam i zobaczę, co się dzieje- stwierdził Sid.

-Ich musi być co najmniej trójka... widziałam przecież, jak idą sektorem drugim. A główna rozdzielnia znajduje się w sektorze 5... Joe, pośpiesz się z tymi komputerami.

-kobieto, Ty nie myślisz logicznie. Nie ma prądu, nie ma komputerów.

-no to dlaczego światło się pali?

-Ktoś wpadł na ‘inteligentny’ pomysł by porobić różne udziwnienia w instalacji... chyba chodziło o jakieś zabezpieczenia...



~*~



-beznadziejne to muzeum.... puste... nic tu nie ma!- stwierdziła Alex .

-Też tak sądzę. Ale spójrz na to z innej strony. To nie Louvre. Nie są tu potrzebne większe zabezpieczenia, co znacznie ułatwia nam pracę.

-Co jest!- nagle zgasły światła. Alex odskoczyła i złapała się rękami i nogą Kurtisa.

-chyba ktoś zapomniał zapłacić rachunek za prąd- stwierdził Trent i się zadziornie uśmiechnął.

Alex się jego puściła, trochę zmieszana. Tak się przestraszyć... a co będzie, gdy pojawi się prawdziwy wróg?!... chyba przyklei się do sufitu...

Przy okazji z ‘małym’ kołataniem serca.... może nawet z zawałem....

Nie... gdzie zawał... bez przesady!

Światła znów zajaśniały.

Żarówki oślepiły ich okropnym, sztucznym blaskiem.

-a już było tak nastrojowo- westchnął Kurtis.

-taa... lepiej poruszać się pod osłoną ciemności.

Weszli do jakiejś sali...

Była duża...

Na środku stały jakie liche drewniane rzeźby... pewnie u ich własnych twórców – tak zwanych ‘Artystów’- wzbudzają one wiele poruszenia.. przyprawiają o łzy... lub euforię...

Jednak ani Alex , ani Kurtis nie czuli ‘magii’ owych drewnianych ‘dzieł’.

Z tym się ze sobą zgadzali.

Ani jedno, ani drugie nie przepadało za sztuką nowoczesną.

Nagle jednak usłyszeli skrzypienie drzwi. Tych samych drzwi, którymi się do sali dostali.

-Hannibal Ad Portas!- jęknęła Alex .



http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/11pk.jpg


-uciekaj, ja się nim zajmę!

-że co?!



http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/12pk.jpg



-szukaj książki! – Alex rzuciła się w kierunku drzwi. Kurtis zaczął bić się ze strażnikiem. Niestety, szanse nie były wyrównane... Strażnik mocno uderzył Trenta w brzuch. Temu aż zakręciło się w głowie.


http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/13pk.jpg



Waleczna z natury Phoenix nie mogła tak po prostu stać i patrzeć. Coś trzeba było zrobić!

-Nikt nie będzie krzywdził mi bliskich! Niechaj Moc Zjednoczenia pochłonie twe nędzne siły, człowiecze!- krzyknęła.Wyciągnęła przed siebie ręce i wytworzyła coś niezwykłego. Błyskawicę.




http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/14pk.jpg



Pioruna... tego samego, jaki towarzyszył śmierci.

Grom niosący śmierć.

Od nosicielki śmierci.

Ów poraził strażnika.

Ten wydał z siebie przenikliwy krzyk.

Ból, jaki mu to sprawiło był straszny.

Gorąc, przeszywający jego tkanki... każdą, najdrobniejszą komórkę...

Ścinający białka...

Strażnik padł długi na ziemię.

-Coś Ty zrobiła?!- krzyknął Kurtis. Faktycznie. Widok był nieciekawy. Czarne, jeszcze się tlące ciało człowieka... poparzone... martwe....

Z wielkiego tarasu przybiegł drugi ochroniarz, przywabiony krzykiem współpracownika.






http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/15pk.jpg


-Co do licha?!- ryknął i puścił się pędem za naszą dwójką.

Biegli tak dłuższą chwilę. Mężczyzna, chodź wytężał wszystkie siły, nie mógł dogonić ‘dwójki zupełnie niegroźnych nastolatków’ . sapał ciężko. Zatrzymał się na chwilę, aż upadł na kolana.






http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/16pk.jpg






Alex i Kurtis, nie oglądając się za siebie biegli dalej.





http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/17pk.jpg



Aż dotarli do jakiejś sali.







Phoenix delikatnie uchyliła drzwi, sprawdzając, czy nie ma tam kolejnego wroga. Przez chwilę stanęła jak wryta. Otworzyła szerzej drzwi, i przezeń przeszła.

Na środku sali stała ta sama tajemnicza osobniczka.





http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/18pk.jpg


-Ty... –zaczął Kurtis.

-Mówiłam, że jeszcze się spotkamy...- Alex spojrzała na Trenta podejrzliwie.

-I wreszcie nadeszła ta chwila!- Nieznajoma zwróciła się w kierunku Alex .

-Siostro!- złapała ją za ręce, po czym przycisnęła ją do siebie.

-siostro..?

-Wreszcie Cię odnalazłam! Tyle Cię szukaliśmy! Ach! Cała równowaga bez Ciebie zachwiana! Tyle się działo... twoja matka... nasza matka... tak się martwi! Siostro, Ty musisz wrócić! Nefertiro!- postać mówiła z wielkim przejęciem. Aż cała się trzęsła. Jej oczy lśniły, jak nigdy wcześniej. Ściskała kurczowo swą upragnioną. Jakby zaraz miała ją stracić...




http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/19pk.jpg




-Nefertira.... co?! Kim Ty jesteś?!

-Siostrą Twą, Ankh-Nu-Nefer... Tu znają mnie jako Orlica... należę do Seeb-Ma-At... Ty też...

-Seeb-Ma-At! Nie! Ja już nic nie rozumiem!

-Gdy uciekałaś, rzuciłam na Ciebie klątwę zapomnienia. Dla twego bezpieczeństwa. Nie mogłabyś żyć z tymi wspomnieniami...

-ale... kim ja...

-jesteś strażniczką. Kapłanką Bennu... kapłanką żywiołów... o siostro! Nie zastanawiałaś się, czemu rozumiesz tyle języków?- i nagle przez drzwi wpadł rozjuszony strażnik. Dyszał wściekle. Z kącików jego ust wypływała spieniona ślina

-Hannibal...



http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/20pk.jpg



-Nie powtarzaj się, tylko uciekaj!- przerwał jej Kurtis.

-Pośpieszcie się! Ja go zatrzymam! Księga leży tam!- i niezwykła postać wskazała na koniec sali.



http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/21pk.jpg





Kurtis rzucił się pędem w tamtym kierunku i pochwycił książkę


http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/22pk.jpg





Tymczasem dziewczyna z zadziornym uśmieszkiem zagroziła strażnikowi.

-No co, mały człowieczku... zabawisz się z kapłanką Chaosu?

-SZatanistka!- Na to i ona i Phoenix wybuchły śmiechem.

-ach ludzie... wasza głupota doprowadza do łez- i uderzyła go pięścią.




http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/23pk.jpg


Tego to zbyt nie ruszyło. Więc dziewczyna uniosła ręce do góry...

-Saam-Ekh!- i z jej dłoni wydobyło się jakieś światło.





http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/24pk.jpg


Ogłuszyło ono mężczyznę. Po tym następny cios pięścią. I delikatne stuknięcie palcem. I strażniczyna padł na ziemię.


http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/25pk.jpg





-Uciekajcie, prędzej... mężczyzna włączył alarm! Zaraz zaroi się tu od tych ludzi!

-A ty?- spytała ją Alex .Ta pochwyciła raz jeszcze jej dłonie.

-Nie mogę iść z wami. Nie mogę wam zbyt wiele zdradzić. Jemu.- wskazując na Kurtisa.

-Jeszcze nie teraz... lecz wkrótce będziesz gotowa... musisz posiąść tylko ostatnią wiedzę... zawartą w tej księdze. Czas niedługi... i się znów spotkamy. Wrócisz między nas. Lecz teraz... uciekaj. Minie czasu, nim zrozumiesz co Ci powiedziałam. Czas...



Czas, który zjawiskiem przedziwnym,

Czas, który leczy rany...

Czas, który zabiera życie winnym,

Czas, który przywraca radość, zabiera smutek dany...



Czasie, kim jesteś?

Czasie, gdzie jesteś?

Ukaż swe oblicze,

Nie, ukazujesz je zawsze

Zawsze i wszędzie...

Tyś jednym z władców

I mędrców..

Lecz czy wolno Cię uosabiać?

Jak bogów naszych...

Czy wolno z Tobą rozmawiać?

Jak kapłanom... czy Radzie Starszych...



- Odśpiewała pieśń, przeciągając głos jak arabka. Sama cofnęła się w kierunku tamtejszych schodów. Gestem ręki poleciła im iść.



Alex i Kurtis bez problemu wydostali się z budynku.

Podczas ucieczki dziewczyna wciąż zachodziła w głowę, dlaczego to muzeum jest tak słabo strzeżone.... nie uzyskała odpowiedzi. Kurtis wciąż milczał. Spojrzał tylko raz na nią dziwnym wzrokiem, potem począł się rozglądać niepewnie. Dziwne było jego zachowanie. Pełne strachu...





~*~



Orlica stanęła na pierwszym schodku. Czekała.



-,,O sny moje, sny wieczne, ukażcie swe tajemnice, swe wyroki...

O sny moje, o sny piękne... wróżycie przyszłość wspaniałą,

Lecz czy nie kłamiecie? Czy dusza ma może ufać wam?



O sny moje, sny straszne... dręczycie mnie przeszłością...

O sny moje, o sny myślą wyśpiewane... sił dodajcie..”- zabrzmiała pieśń.



Pieśń jej opowiadała o innych pieśniach...

Słowa, jakie w snach zasłyszała... wciąż powtarzała...

Były jej wskazówką... ścieżką, którą podążać miała by dojść do celu..

Do odnalezienia...

Tej, którą siostrą swą zwała.



Do sali wpadli wszyscy strażnicy. Oprócz spalonego oczywiście.

Orlica wyciągnęła przed siebie dłonie, przymknęła oczy...

-Naser-Be-Ekh! – niech się stanie zapomnienie! – szepnęła. Pojawił się nagły błysk. Światło wypełniło całą salę. Wszyscy, oprócz dziewczyny stracili prztomność.



Orlica poszła obojętnie po schodach. Doszła na sam dach. Ten, z którego wcześniej obserwowała.

Widziała jeszcze zarys samochodu. Oddalał się powoli...



‘pyr –pyr –pyr –pyr –pyr –pp –pyr –pp –pyp –yrpyr –pup –pup –upf’ ..... powtórzyło się parę

razy... aż wreszcie ucichło. Pozostała cisza...
w tle jeszcze dźwięk alarmu...

również ustał....

-już wkrótce...- szepnęła.



http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/26pk.jpg




-Su-Mai-Uben- dodała i zmieniła się w dostojnego Orła Bielika. Odleciała gdzieś... hen... daleko...



http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/27pk.jpg




~*~



Dojechali pod dom Alex .

-Spotkajmy się jutro. Wieczorem.

-dopiero?

-mam ważne rzeczy do zrobienia... nie... do zastanowienia.

Muszę to i owo przemyśleć.

-Dobrze. A więc zjawię się po zmroku. – i wysiadła z samochodu.

Poszła do swego domu.

Była już piąta nad ranem. Prawie jasno.

Nieśmiało uchyliła drzwi. Przypomniały jej się tamte uczucia... uczucia towarzyszące wejściu do domu sprzed miesiąca....

Miesiąc...

Krótki okres czasu....

Lecz tyle się wydarzyło...

Że ów miesiąc wydawał się rokiem długim...



Wróciło... wróciła jej matka...

Och, jak brak jej było matki....

Jej rodzina była taka dziwna... sztuczna...

Jej ciotka... tak po prostu... zapomniała o córce...

Znów zaszła w ciążę...

A dziadek? Gdzież to on jest?

Nie wiadomo...

Weszła po schodach. Po całej akcji z ‘włamaniem’ była wyczerpana.

Teraz w myślach dziękowała Kurtisowi, że ustalił spotkanie dopiero na wieczór.



~*~



Ów wieczór nadszedł...

Alex już odruchowo... nawet nie zauważając, poszła w kierunku domu, w którym przebywał Kurtis.

Ten dom również przynosił wspomnienia...

Tamte oba budynki... idealnie łączyły pociętę myśli w prostą układankę...

Do której klucz już odnaleziony był...

A może nie?

Brakowało jednego elementu.

Nawet dwóch.

Lecz przeczuwała iż pozna...

Oba...

Pierwszy nawet za chwilę...

Niedługą chwilę....



Stanęła na werandzie. Czekała. 5... 10 minut... zeszła na ziemię.





http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/28pk.jpg


Nawet nie zauważyła Kurtisa, który wyszedł z domu i do niej podszedł.

Poczuła tylko , jak delikatnie położył dłoń na jej ramieniu...





http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/29pk.jpg


Jakim to dla niej miłym uczuciem było!

I nagle znowu... wspomnienia...

Czyż nie w podobny sposób się poznali? Dłoń na ramieniu...

-Dobry wieczór!

-Witaj! Potrafisz zaskoczyć...

-tak..- odwrócił od niej na chwilę wzrok. Chciał raz jeszcze się zastanowić nad tym, co ma do powiedzenia...

-widzisz...ja...

-Ty...

-chcę wytłumaczyć Ci coś... te moje...

-Twoje... – ten chwycił ją za dłoń. Nie wywarło to jednak na niej większego wrażenia. W końcu była do tego przyzwyczajona.

-ten miesiąc...yyy... znaczy... miałem na myśli... te moje niedomówienia...- Kurtis nie czuł się wcale komfortowo... spojrzał na nią dość niepewnie. Tak patrzyła wzrokiem pytającym... nieświadomym zupełnie jego myśli. Jego zamiarów.







http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/30pk.jpg


Sam nie wiedział jak owe myśli wyrazić... to było trudniejsze, niż mu się wydawało....



W końcu gwałtownie złapał ją za przedramiona. Przycisnął do siebie. Pierś do piersi... usta do ust...





http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/31pk.jpg





To był jedyny sposób.. innego nie widział... inaczej... nie umiałby tego wyrazić...

Zaś Alex ... miała szeroko otwarte oczy... nie do końca rozumiała, co się właśnie stało...

A stało się coś... coś mające głęboką symbolikę...

Jakże niby spopularyzowane...

A jednak... wyraża tyle...

To zależy od osoby...

Od tej osoby biła niesamowita szczerość wobec drugiej...

Nie mógłby użyć słów...

One nie byłyby w stanie wyrazić jego uczuć...

Tylko by je pokaleczyły...



W końcu ją puścił.



-To wszystko, co chciałem powiedzieć.. wszystko, czego nie domawiałem... wszystko, czego nie rozumiałaś... – powiedział nieśmiało. Ta wpatrywała się jeszcze w niego z wielkim zdziwieniem.. wręcz z wyrzutem w oczach....

spełniło się to, w co nie wierzyła...

o czym marzyła...

czego się bała..

z czym chciała walczyć...

lub się poddać...



Po chwili intensywnego i szybkie myślenia w końcu sama się w niego wtuliła.

-nic nie powiem.

-nic już nie mów- i przycisnął ją do siebie. Chodź nie do końca wiedział, o co jej chodzi.

-może przetransportujemy się jednak do środka?- zaproponował. Ta przystała. Podniósł ją, i o własnych siłach zaniósł.

Położył na kanapie. Zaczęli całować się namiętnie...







http://the_flame_of_phoenix.w.interia.pl/32pk.jpg


,,gdyby jedna chwila mogła trwać wieczność”

Aquila_Ardens
31.01.2005, 23:43
Tadam! Ostatni odcinek! Ach.. jak szkoda mi się z tym FS roztawać....
ah....
no ale cóż...saga biec. będzie balej.


Odcinek 9 Annathemantio Seeb-Ma-At część VII - Calamitas (upadek)


Tej nocy Alex nie wróciła do domu. Całą spędziła u Kurtisa.
Bynajmniej nie przeglądali Księgi Prawd... nie .... zajmowali się tylko i wyłącznie sobą.
Ileż czasu wcześniej zmarnowali...tyle mogli poświęcić na pocałunki....na pieszczoty...
Całą noc...całą, długą noc przesiedzieli wtuleni.... jakby ze strachu, że zaraz ktoś ich rozdzieli.... na zawsze...
http://aquila_ardens.w.interia.pl/1k.jpg




I tak razem zasnęli...nawzajem się ogrzewali... upojeni błogością tych paru godzin... przepełnieni szczęściem.... wreszcie wszystko zaczęło się układać... jak porozsypywane elementy dziecięcej układanki... które ONI sukcesywnie łączyli.... aż połączyli dwa najistotniejsze... elementy symbolizujące ich...
Owe dwa elementy były swojego rodzaju sercem układanki... kluczem, według którego dalej należy łączyć... łączyć... łączyć aż wreszcie dokona się...
Powstanie jeden spójny obrazek...
Ich życia wreszcie dostaną spokój...
Chaos zostanie wypędzony...
Nastanie pokój...

Poddali się sobie...
Zaakceptowali swą obecność w swoich uczuciach...
Nastało pojednanie...
Pojednanie dwóch...
Dwóch obcych sobie...
A jednak tak siebie znających...
Pojednanie dwóch odmiennych światów...



~*~



Marie, widząc zapalone światło, o dość późnej porze uchyliła drzwi...

Za nimi ujrzała syna swego śpiącego, obejmującego dziewczynę, która również poddana była niezwykłemu stanowi zapomnienia i wypoczynku...



Kobieta delikatnie uśmiechnęła się.

Za nią wszedł Constaint.

-nasz syn chyba dorasta- szepnęła do męża.



http://aquila_ardens.w.interia.pl/2k.jpg



-czarno to widzę, moja droga. On należy do Lux Veritatis. Niepodobna, by ktoś, kto ma do wypełnienia wielką misję, swój wolny czas poświęcał kobiecie- Na to Marie spojrzała na niego podejrzliwie.

-czyliż nie jestem Ci potrzebna?

-Mylisz się. Ja stosuję odpowiednie proporcje obowiązku do przyjemności. Nasz syn ostatni miesiąc poświęca tylko tej dziewczynie. Zapomniał, iż ma o wiele ważniejsze rzeczy do zrobienia. Zapomniał o proporcjach.



http://aquila_ardens.w.interia.pl/3k.jpg


-mój drogi.. on jest jeszcze młody... zbyt młody, by z kimkolwiek walczyć... niech przeżyje dzieciństwo, jak każdy młody chłopiec... niechaj ma dobre wspomnienia...

-zaprzeczasz sama sobie. Powiedziałaś, iż nasz syn ‘dorasta’... teraz twierdzisz, iż jest jeszcze młody..

-co innego miałam na myśli. Jest już na tyle dorosły, by poszukiwać kogoś, z kim potencjalnie mógłby dzielić dalsze życie... ale jest jeszcze na tyle młody... jego ciało jest na tyle nierozwinięte, że jeszcze nie da rady stawić czoła silnemu wrogowi.

-bynajmniej jednak, nie może być tak rozhukany... to na pewno będzie rzutować na jego dalszą przyszłość... we wspomnieniach pozostanie mu ta dziewczyna... te ‘wspaniałe’ chwile, jakie z nią spędził... w chwili kryzysu będzie tylko o tym pamiętał.... nie będzie myślał, jak można z sytuacji wybrnąć...

-chcesz mu zabronić kontaktów z tą dziewczyną?- spojrzała na niego pełnymi oburzenia oczyma.

-nie teraz. Na razie chcę mu zasugerować, by jednak powoli ukracał czas, jaki jej poświęca. Jeśli nie zmądrzeje...

-ani mi się waż! Myślisz tylko o Lux Veritatis! Nie pomyślałeś, iż Twój syn może mieć uczucia?! Spójrz na to z innej strony... on uważa Cię za wielki autorytet! Gdy go straci, straci również poczucie bezpieczeństwa. Czy chcesz , aby się zbuntował?! Może nawet uciec z domu! Myślałam, że wiesz, jaka moc w nim drzemie! Możesz go już nigdy nie odnaleźć! – przestała szeptać.

-mamo...tato..- usłyszeli nagle zaspany głos Kurtisa.

-możecie się kłócić gdzie indziej, a nam nie przeszkadzać?

-Już dobrze, pójdziemy.- i Marie pociągnęła zaskoczonego męża za ramię. Wyszli.



http://aquila_ardens.w.interia.pl/4k.jpg




-Też się obudziłaś?- spytał dziewczynę.

-mh..- mruknęła.

-ach Ci moi rodzice.. zawsze muszą kłócić się nie tam gdzie trzeba i nie wtedy kiedy trzeba.

-mh...- i Alex zastanowiła się przez chwilę. Słuch miała dobry. Usłyszała urywki tej rozmowy. Zaniepokoiło ją to. W końcu poderwała się i usiadła na łóżku.

-co się stało?- usiadł również i objął ja od tyłu.

http://aquila_ardens.w.interia.pl/5k.jpg



-wybacz, iż podsłuchiwałam... ale...ale... twoi rodzice chcą chyba ukrócić naszą znajomość...

-o to się nie bój. Nic nas nie rozdzieli- i odwrócił ją w swoim kierunku. Pocałował.

Pocałunek ów trwał chyba z pięć minut...

Dlaczego?

Ponieważ ani jedno, ani drugie nie chciało przerwać.

Aż w końcu z Alex odpłynęły siły, i upojona ciepłem i czułością Kurtisa bezwładnie opadła na jego rękach.

Ten delikatnie wyciągną spod jej pleców ręce... niczym spod kruchej porcelany....nie chciał, by chociaż nawet malutki włos urwał się z jej głowy.

Nawet taki drobiazg może sprawić pewnego rodzaju ból.



~*~



Ranek.

Słońce wzeszło nad horyzont.

Dzień rozpoczął się jak każdy inny..

W okolicy rozpłyną się zapach świeżo zalanej kawy...

Z któregoś z domów... z ogrodu rozległo się pianie koguta, ogłaszającego wszystkim przyjście na świat jego potomstwa...

Kwiaty jak zwykle otworzyły się ku ognistej kuli spoglądającej z nieba...

Wszystkie ptaki pobudziły się już... i śpiewaj pieśni wysokie...

Pieśni ku słońcu...

Ku kwiatom...

Ku ciepłu lata...

Ku innym ptakom...

Ku całej, rozśpiewanej naturze.


http://aquila_ardens.w.interia.pl/6k.jpg


Nad nimi królował jeden ptak.

Orzeł Bielik.

Haliaeetus Leucocephalus.

Otworzył dzikie, złote oczy.

Powoli przeciągnął się.

Najpierw lewe skrzydło...

Potem prawe..

Aż wreszcie oba uniesione mocno do góry.



http://aquila_ardens.w.interia.pl/7k.jpg



Ptak powstał. Z wysokiej skały.... bardzo wysokiej... wzrokiem ogarnąć mógł całą okolicę.

Łącznie z dwoma domami.

Przyglądał się bacznie.

Nie ujrzał tam najmniejszego ruchu, oprócz rozkrzyczanych wróbli i im pokrewnych mazurków.

Orzeł stanął na krawędzi wielkiego płaskowyżu.

Zeskoczył zeń, i po chwili spadania -lotem tak zwanym nurowym-, rozłożył skrzydła i z wielkim majestatem , porwany przez nadciśnienie gwałtownie uniósł się. Z wielkim pędem, uzyskanym po spadaniu, szybował przed siebie. Powietrze przepływało przez jego pióra. Wprawiało je w niezwykły taniec. Ptak spojrzawszy w dół wydał z siebie piskliwy, głośny dźwięk, manifestując, iż to on właśnie jest królem ptaków. On... ten najbardziej majestatyczny... ten największy spośród latających...

Ten indywidualista. Ta indywidualistka.



~*~



W tym samym czasie,

Dwa młode gołębie przebudziły się w gnieździe.

Powitały się delikatną pieśnią... krótką, lecz piękną...

Oba podniosły się, i z bezgranicznym zaufaniem przyglądały się sobie.

Dwa białe, czyste, niewinne gołąbki.



http://aquila_ardens.w.interia.pl/8k.jpg



Tymi gołębiami była para młodych ludzi... czy nie ludzi...

Oboje narzucili na siebie swoje ubrania.

Nie czuli przed sobą większego wstydu...

No może oczywiście trochę...

Oboje zeszli po schodach...

Poczuli zapach jedzenia....

Zapach naleśników i konfitury...

Słodki...

Przyjemny....

Po takiej nocy, jak tamta, aż chciało się żyć.

Wszystko cieszyło...

Nawet krzykliwy śpiew wróbla...

Świadomość spokoju...

Ułożenia...

Tak... byli już blisko dokończenia układanki...

Coraz bliżej...

Pozostał tylko jeden element...

Który dzisiaj trzeba było dołożyć.

I powstanie ów obraz...

Obraz szczęścia.



-Witajcie!- usłyszeli wesoły głos Marie.

-siadajcie do stołu, zaraz śniadanie.

I zasiedli. Przy stole jak zwykle panował wesoły gwar.

Dina i Lyla jak zwykle najgłośniej gadały.

Joan karmiła butelką rozwrzeszczaną Lyly...

Thomas stukał sztućcami o talerz... robił to rytmicznie... niczym wytrawny perkusista...

A Constaint swoim zwyczajem pogrążony był w lekturze codziennej gazety.

Kurtis odsunął przed Alex krzesło, a gdy ta usiadła, niczym gentleman przysunął je do stołu.

Zwróciło to dużą uwagę Diny i Lyla’y, które na chwilę umilkły.



http://aquila_ardens.w.interia.pl/9k.jpg



Spojrzały się podejrzliwie na Kurtisa, potem na Phoenix.

-czy wy...- zaczęła Dina

-jesteście...- wtórowała jej Lyla.

-Parą?- aż w końcu powiedziały chórem. Były to siostry niezwykle ze sobą zżyte... tak do siebie przyzwyczajone, że nawet myślały podobnie... z tym samym tempem.

-chyba....- zaczął Kurtis i nieśmiało spojrzał na Alex . Właściwie ostatecznie nie zadał jej Tego pytania.

-no proszę... nigdy bym się nie spodziewał tego po tobie- stwierdził z zadziorną miną Thomas.

Constaint tylko wyjrzał zza gazety. Brwi miał zmarszczone. Swą minę ukrył za ‘wiadomościami codziennymi’.




http://aquila_ardens.w.interia.pl/910k.jpg



Po chwili nasza dwójka włączyła się do rozmów.

Ale w końcu ‘nadeszły naleśniki’.

Każdy do syta się najadł.

Alex zawsze marzyła o takiej rodzinie...

Wesoła... zżyta...

Pośród tych ludzi czuła się wspaniale...

Jak nigdy dotąd...

Była szczęśliwa.

Spokojna.

Bezpieczna.



~*~



Po śniadaniu nasza dwójka wyszła na dwór.

Nie mieli pojęcia, co począć.

Z jednej strony...

Trzeba przecież przeczytać księgę...

A jest co czytać...

Księga gruba...

A strony z pergaminu takie cienkie...

Z drugiej strony, jednak przyjemniej byłoby po prostu usiąść... porozmawiać... o niczym....

I tak... całe pół dnia zmarnowali na tę właśnie czynność.





http://aquila_ardens.w.interia.pl/911k.jpg


Rozmowa o niczym.

Pieszczoty....

Pocałunki...

,,próżnowanie”...

Aż pod koniec dnia... gdy słońce schyliło się już ku zachodniemu horyzontowi, opamiętali się.

-Może byśmy tak zabrali się za księgę?- szepną Kurtis do ucha Alex .





http://aquila_ardens.w.interia.pl/912k.jpg



-och...jeszcze chwilę...- broniła się.

-jak nie teraz, to kiedy?

-za godzinę....

-nie, teraz!

-może jednak...

-Ty leniu!

-wiem że jestem leniem... ale tak wygodniej...

-no, już dosyć żartów. Czyż nie zżera Cię ciekawość? Czyż nie masz jeszcze tyle pytań, na które nie znalazłaś odpowiedzi?

-no tak....- dalej się wahała... nie chciała przerywać tych wspaniałych chwil.... chwil na które długo czekała... miesiąc...

jeśli nie całe życie....

A teraz ta sama osoba... ta sama, która ukazała jej zupełnie nowy świat... teraz chciała przerwać.

-No i?

-no dobrze...- i poszli do domu. Ławka była twarda... ale kanapa, na której siedzieć i czytać trzeba było jeszcze twardsza....

Jednak wrócili na dwór.

Ciepłe... letnie powietrze sprawiało im wielką przyjemność...

Otulało...



Kolejne kilka godzin spędzili na poszukiwaniach.

Jednak rezultaty były nikłe. Nie było czegoś takiego jak ‘indeks’.

To oznaczało, iż szukanie było wybitnie nudne i męczące.



~*~



-Mam!- krzyknęła nagle Alex . stadko wróbli uciekło z drzewa. Biedne, rozbudzone, pośród wieczornego półmroku miały kłopoty z odnalezieniem alternatywnego miejsca do snu.

-co?!- odpowiedział Kurtis, który akurat przysnął po ‘swojej zmianie’.

-Tu coś jest. Zobacz. ,,Seeb-Ma-At – Legenda głosi, że na ziemi narodzi się strażniczka- uciekinierka.

Jednak by ją odnaleźć, wyruszy grupa poszukiwawcza. Strażniczka zdradzi swój ród, odłączając się i zabierając zagrożony amulet. Strażniczka owa, ma chronić ‘’Irianx’’ przed rozdzieleniem, pod postacią pozornie słabego i niewinnego dziecka. Lecz, jako buntowniczka czy wojowniczka rzekomo przeciwstawi się swemu przeznaczeniu.”.... większość z tego już chyba znamy...

-pokaż.- Kurtis wyciągną księgę z jej rąk.




http://aquila_ardens.w.interia.pl/913k.jpg



-,, Grupę poszukiwawczą wywołać ma jedno zaklęcie... zaklęcie, które jest znakiem rozpoznawczym Seeb-Ma-At..” – czytał. Ciemność zapadła nad światem już na dobre... lecz szczęściem było światło....





-,, Gdy wszystkie żywioły połączą się, wnet pokój zapanuje, gdy wszystkie żywioły rozdzielą się, wnet Chaos zapanuje. Każdy swą rolę spełnić ma, niech przeklęty będzie ten, co przeznaczeniu się sprzeciwia. Górny Świat patrzy na Dolny Świat jak ptak na pisklę, jak matka na dziecko, jak Starsi na Młodszych.... My, zobowiązani strzec, zobowiązani chronić Świat Dolny, przysięgamy nie dopuścić Chaosu, nie dopuścić rozłamu... Wieczna harmonia niechaj zbudzi tych, co znajdują...”



Rozległ się dziwny dźwięk. Rytmiczny. Tajemniczy... niepodobny do znanych.... Dźwięków było coraz więcej. Niczym muzyka.... gdzieś z oddali płynąca.... jak młoda kobieta śpiewająca gdzieś na polu złotej pszenicy...

Głos....



-‘’nadchodzi czas,

nadchodzi czas,

nadchodzi czas upragniony,

Nadchodzi chwila,

Nadchodzi chwila,

Nadchodzi chwila pojednania,

Każdy już,

Każdy już,

Każdy już został oświecony,

Prosta droga,

Prosta droga,

Prosta droga ukazania...” - Śpiewnym, poważnym tonem... jakże melodyjnym i magicznym....

-słyszałaś to?!- pośpiesznie spytał Kurtis.

-masz na myśli ten niesamowity śpiew? Jeśli tak, to tak.



-„Wróci poszukiwana,

Wróci oczekiwana,

Wróci uciekinierka,

Skończy się poniewierka,

Ukaże ogniste oblicze,

Pieśń z dzioba wydobędzie ,

Płonąca Bennu, niczym płonące znicze,

Wróci, tam. gdzie powinna będzie.

Sacerda Elementum,

Phoenix magnifica

Imperata ignisis

Ecce Amica

Et Soror,

Mea.”





- ów głos zbliżał się. Przygrywały mu harfy i flety... dynamiczności dodała mu jeszcze dziwniejsza melodia...

Chorał tysięcy głosów, powtarzający:

,, Sacerda Elementum,

Phoenix magnifica

Imperata ignisis”



Można było wyróżnić każdy głos oddzielnie... chodź razem tworzyły jedność...

Każdy pojawiał się, lecz nagle znikał...

Rozpływał się w powietrzu.



-,,Hoo-ho, hoo... ha-hao-ho… ha-ha-a-haa… Ho-hao-ha-a-a….ho-o-o....Ha-o-o” – nagle dała się słyszeć rytmiczna, bardzo dziwna pieśń... bez słów... nucona...

Głosy męskie i głosy żeńskie, przemieszane... głośne... tworzące dziwną, lecz piękną jedność....

Kojarzyła się naszym bohaterom mocno z Grecją.... tak... greków starożytnych pieśni doniosłością były podobne... niby to tylko kilka podobnych sylab.... wtedy przecie też dużo nucono...

Zachęcała do walki....

Przepełniona była nadzieją... chęcią... patosem...

Odwagą... siłą.... przewagą...

Wywołującą trwogę...



Alex i Kurtis zastygli w bezruchu. Świat nagle stał się taki dziwny...

Ze wszystkich stron dobiegały ich głosy...

Zewsząd wiał wiatr...

Ów wiatr bawił się włosami Alex...

Muskał je... unosił do góry, po czym puszczał.

Aż opadły bezwładnie...

Głaskał jej ręce...

Pieścił policzki...

Wiatr...

Wiatr...

Wiatr...

Wiatr...

Kim ów wiatr jest...

Wind...

Vent...



Caelum...



.



Mieli dziwne uczucie... jakby czas zatrzymał się w miejscu...

I faktycznie... W powietrzu leciał nietoperz...

Maleńki, sympatyczny gacek...

Ów ‘gacek’ zawisł w powietrzu..

Bez ruchu...



Kurtis przycisnął do siebie Alex .

Czuł, iż zaraz będzie zagrożona...

Strony upuszczonej księgi szalenie tańczyły....

Omal z okładki nie wyrwane...





Ich tętna przyśpieszyły.

Serca kołatały, jak przerażony kanarek obijający się o ściany klatki...

Czuli wielki strach...

Trzęśli się...

Oddech nierówny...

Źrenice zwężone...

Lecz nagle oczy Alex poczęły świecić...

Niczym dwa płomienie...

Lecz nie czerwone...

Nie....

Przechodziły stopniowo...płynnie...

Z barwy na barwę...

Po czym ich jasny blask przebił owe kolory...





-Nie powróci,

nie powróci,
zostanie na Świecie Dolnym...

nie pójdzie,

nie pójdzie,

nie chce odejść...

moja dusza,

z tym miejscem związana,

nie przeżyje rozłąki,

ze Światem ukochanym...

jak Horus, który schodzi z nieba jako Faraon,

Tak ja schodzę ze Świata wyższego na Niższy...

Nie opuszczę,

Nie zostawię tu serca swego..

Już oddanego...

Dusza zapłacze,

Ciało nie wybaczy..

Serce zatęskni...

Oczy oślepną...

Słuch zniknie..

Węch osłabnie...

Smak nie poczuje...

Dotyk... on odejdzie..

Gdyż nie będzie już powodu, by ich używać...”



-Zaśpiewała jeszcze melodyjniej Alex...

niczym w jakimś transie...

Głos był czysty...

Brzmienie miał niezwykłe...

A jednak tak znajome...



-,,

zatęskni,

zatęskni,

upadnie na grunt,

zwijając się z bólu...

i tylko głos krzyknie....

wróć...

wróć..

wróć serce moje...

i szepnie JEGO imię...

śmierć sama sobie zada...

by cierpienie ukrócić...

nie odejdzie,

nigdy!

Siłą zabrana,

Wróci...

Uwięziona,

Umrze...

Lecz umrze z godnością..

Majestatycznie..

Z honorem...

Bo za sprawę słuszną”



- kontynuowała. Nagle jakby wybudziła się z Delerium....

Delerium, ponieważ był to stan, jak po uderzającym alkoholu....

Lecz głębszy...

Całkowite zatracenie..

We własnych uczuciach...

Wspomnieniach...



Opadła bezsilnie.

Lecz nagle poderwała się.

Zbliżały się dwie sylwetki.

Tak... z mroku wyłoniła się Orlica...

I Śmierć....



http://aquila_ardens.w.interia.pl/914k.jpg




Serca kołatały jeszcze mocniej....

Oboje dyszeli...

Bali się tamtej dwójki...

Śmierci...

Drżeli...





-„Strażniczko, Nefertiro, znana również jako Phoenix, wyrokiem sądu Rady Najwyższej, zmuszona jesteś do powrotu na Świat Wyższy. Masz dopełnić swego przeznaczenia, co niemożliwym jest na tym świecie. Idź z nami pokornie, lub staw opór, co jednak skaże Cię na wielki ból, związany z pojedynkiem.- wyrecytowała głosem poważnym Orlica.



-c...c...co?! chcecie mnie gdzieś zabrać?! Ależ mowy nie ma! Il n’ya pas des questions !

-A więc walcz. Voltar!



I zaczęło się. Wyłoniły się następne postaci.

Białowłosy mężczyzna, o ‘oczach Horusa’ , kobieta, wyglądała jak rodem ze starożytnego Egiptu...

I długowłosy , rudy mężczyzna. Ów stanął naprzeciw Alex.

-Jam jest Voltar, pan błyskawic, wyzywam Ciebie, strażniczko na uczciwy pojedynek.



http://aquila_ardens.w.interia.pl/915k.jpg




-Przyjmuję wyzwanie- syknęła przez zaciśnięte zęby.



Stanęli.

Wiatr zawirował.

Strony księgi poddały się naporom żywiołu.

Część z nich zaczęła krążyć nerwowo po terenie, wraz z powiewami.

Dwoje stanęło naprzeciw sobie.

-Tyś kobietą, Strażniczko. Zaczynaj – powiedział Voltar.

Alex na to niepewnie uniosła ręce. Zacisnęła powieki. Dała z siebie wszystko. Wypuściła najgorętszy płomień, jakiegokolwiek ziemia w tych okolicach doświadczyła...

Płomień wypalił czarną drogę w trawie.

Nim jednak zdołał dotrzeć do przeciwnika, ten zrobił unik.

Voltar, po odskoczeniu natychmiast mruknął coś pod nosem. Było to prawdopodobnie jakieś zaklęcie...





http://aquila_ardens.w.interia.pl/916k.jpg


Ponieważ z jego dłoni uderzyła błyskawica. Rozległ się głośny trzask towarzyszący wyładowaniom atmosferycznym.

Lecz oto nagle, Alex piorun przechwyciła...

W dłoń złapała.

Nie palił jej, gdyż na temperaturę odporna była...

Odrzuciła z powrotem do właściciela.






http://aquila_ardens.w.interia.pl/917k.jpg




Wszystkiemu przyglądał się Kurtis...

Czuł, iż powoli ogarnia go panika...

Chciał osłonić Alex od pocisków...

Lecz czuł, iż jest to ważny pojedynek, którego przerwać mu nie wolno.

Targały nim szaleńcze emocje...

Mimo, iż znał tę dziewczynę za ledwie miesiąc...

Czuł do niej wiele...

Jakby była mu przeznaczona...

A on jej...

Zdążył się przywiązać...

Zdążył pokochać...

Mimo młodego wieku, Kurtis odczuwał inaczej, niż jego rówieśnicy...

Mocniej...

I dojrzalej....

Nie obce mu były ‘prawdziwe’ uczucia.

Nie... to nie było zauroczenie...

To coś innego...

Lecz jednak trudno jest to zdefiniować...





Voltar zacisnął pięści.

Znów coś szepnął.

I wtedy zaczął się horror.

Na Alex spadł przedziwny deszcz gromów.

Na chwilę zatraciła swe umiejętności.

Pioruny paliły ją...

Trzęsły prądem...

Zadawały niewyobrażalne cierpienie...

Krzyczała...

Głośno...

Jej głos wręcz przeszywał...

Tyle bólu...

Tyle rozpaczy...

Tyle desperacji...

Tyle uporu...



Spojrzała na piorunoczyńcę.

Kojarzyła fakty.

Przed oczyma przelatywał jej pamiętny dzień...

Śmierci matki...

Wyglądała tak samo, jak jej śmierć.



-morderca! Morderca! To on zabił ! on winny jest! Nie ja!- rozpaczliwie krzyknęła. Jej głos okropnie drżał. Po policzkach ciekły łzy.



Mimo ataku, jeszcze przez chwilę trzymała się na nogach.

Błyskawice zgasły.

Stała.

Chwyciła się za brzuch.

Lepka, czerwona ciecz spływała po jej dłoniach...



http://aquila_ardens.w.interia.pl/918k.jpg




To krew...

Cała była poraniona...

Lecz brzuch ucierpiał najbardziej.

Rozejrzała się.

Jej oczy pełne były smutku.

Czuła, jak siły z niej uchodzą....

Serce bije coraz wolniej...

Świat otacza gęsta mgła...

Czarna mgła...

Wydała z siebie cichy jęk.

Upadła na ziemię.




http://aquila_ardens.w.interia.pl/919k.jpg


-,,I upadł majestatyczny Feniks...

Zginą w płomieniach..

Lecz wnet z popiołów powstanie..

Nie zatrze się we wspomnieniach...



Dokonało się przeznaczenie...

Życie odeszło...

Smutek ogarną drugą duszę..

Która patrzy w przeszłość..



Przeszłość owa upojna była...

Szczęśliwa... bliska...

Ciepło dwóch dusz... dwóch ciał...

By trwało to wiecznie, on chciał...

Lecz nic wieczne nie jest.

I On to wie...

Cieszyli się sobą...

Lecz Ona była w śnie...



Udowodniła upór...

Lecz nie jest na tyle silna...

Opuści swego kochanka...

Gdyż nie wolno jej kochać, chyba że przeznaczonego...”



- pełnym boleści głosem wyrecytowała Orlica.





http://aquila_ardens.w.interia.pl/920k.jpg



Kurtis podbiegł do martwego ciała Alex .łzy spływały mu po policzkach. Widział śmierć. Nie uosobioną... ta stała koło niego...

Nie...

Śmierć Prawdziwą... , tę, która odbiera bliskich...

Tę, która takie cierpienie zadaje...



-proszę, nie rób mi tego- jękną, patrząc na Phoenix. Nawet śmierć nie nadała jej uśmiechu. Nie. Nadal na jej twarzy był smutek. Tęsknota. Lecz... za czym?



Podniósł ją.







-spójrzcie, co Jej zrobiliście! Zabiliście ją! Mordercy! Lecz ja pomszczę! Nikt bezkarnie nie będzie Nas krzywdził!- wykrzyczał.



-uspokój się, człowieku. Ta śmierć potrzebna jej jest, by zrozumiała.- powiedziała egipcjanka.

-czyż jako matka jej, Dara-Ekh byłabym w stanie patrzeć na jej śmierć? Już tyle czekałam na tę chwilę... tyle łez wylanych... tyle.. ile Nilu upływa w ciągu roku...

-jej matka?!

-nie dane Ci jest poznać prawdy nasze, lecz wiedz, iż wszystko, co dotychczas widziałeś jest kłamstwem.

Ona nie jest z tego świata. To dezerterka. Sprzeciwiła się woli swego władcy. Jej jedynym zadaniem jest stróżowanie Amuletu Irianx... zjednoczenia wszystkich czterech żywiołów.

Wielu jest takich, którzy chcieli by zniszczyć Harmonię. Już owa jest zachwiana. Nasz świat symbolizuje ten amulet. Na naszym świecie występują już wojny.

-Nadszedł już czas- powiedziała Orlica.

-Mirai!- zwróciła się w kierunku białowłosego młodzieńca.

Ten podszedł do ciała Alex i skinął na Kurtisa, by połorzył je na ziemi. Z niechęcią Trent wykonał to.

Mirai uniósł ręce .

-Sament-Ankh! – wypowiedział.



-,,

i znów powstaję z popiołów,

naradzam się na nowo...

Bo ja jestem Feniksem,

Ptakiem z ognia czystego zrodzonym...



Świetlistym skrzydłem trzepocę,

By znowu rozporostować je

Ukazuję się, w pełnym majestecie

Wzbudzam strach, pożądanie, nienawiść-



To co mówiła było wyjątkowo dziwne. Głośny szept. Przenikający gdzieś daleko....



I wtem uniosła się nad ziemią.

Półprzezroczysta, jak duch

Z jej pleców wyrastały ogniste skrzydła...




http://aquila_ardens.w.interia.pl/921k.jpg


Oświetlały okolicę.

Wtem nagle skrzydła zniknęły...

Alex na ziemię opadła...

Nogi się pod nią ugięły.

Lecz stała.

Stała w pozie dumnej...

Niezłomnej...

Na jej obliczu malował się smutek...

Lecz....zrozumienie...

Tak...

Wreszcie zrozumiała...

Kim jest...

Po co jest...

Poznała Świat Wyższy...

Gdyż przez chwilę była tam...

To, czego doświadczyła przed chwilą, nie było śmiercią do końca...

Nie odeszła tam, gdzie dusza powinna...

Do Nieba...

Do Nowego Ciała...

Do Innej Kasty...

Do Tartaru...

Do Sądu Ozyrysa...



Nie... ona odeszła do...domu.



I teraz wróciła... stała... pośrodku zimnego i jakże obcego Świata Niższego...

Stała naprzeciwko tego, którego pokochała...

Już czas...

Nadeszła ta chwila...

Która piętnem miała się odcisnąć....



Podeszła do Kurtisa...

Spojrzała mu głęboko w oczy...

-Znalazłam prawdę.- rzekła do niego.

-Jaką...

-Taką, że muszę stąd odejść...

-Co?!

-Proszę... zrozum...tam czeka mnie szczęście... zejdzie ze mnie klątwa...

-ale ja....

-Wiem co czujesz. Uwierz mi, ja czuję to samo. Ale... – i wtej chwili jej głos załamał się. Po prostu przytuliła go.

http://aquila_ardens.w.interia.pl/922k.jpg
-czy to...

-To jest pożegnanie. Już nigdy twe oczy nie ujrzą mego oblicza.

-Nie... to nie możliwe!

-Wrócę do Ciebie... pamiętaj...- to już szepnęła mu do ucha. Pocałowali się.

Był to pocałunek niezwykle smutny. Długi. Chwila ta, była ostatnią, jaka im pozostała.




http://aquila_ardens.w.interia.pl/923k.jpg


Ostatnia, by nacieszyć się sobą. By udowodnić...

By przysiąc.

Już za chwilę Ona miała odejść...

-Nefertiro....- ta oderwała swe usta od jego ust...

-żegnaj....



i rozpętało się widowisko.

Z nieba spłynął wielki strumień światła.

Wiatr oszalał.

Wszystko wokół szalało...

Niczym w tańcu...



Niezwykłe chorały śpiewały;

-przepowiednia dopełniła się.

Strażniczka powraca...

Spłoęła ogniem jasnym...

Lecz z popiołów powstała..

Oto Phoenix- Strażniczka..

Zaginiona..

Lecz odnaleziona..

Wraca pokornie...

Do domu swego...

Dopełnić przeznaczenia...



Ostatni raz spojrzeli sobie w oczy...

Pożegnalnie....

Kurtis wyciągnął w jej kierunku swą dłoń... by Ją pochwycić...

Na próżno.

Zniknęła.




http://aquila_ardens.w.interia.pl/924k.jpg



Pozostała tylko cisza...

Aż kłująca słuch...

Cisza...

Cisza...



Krzyk wydarł się z piersi Kurtisa...

Rozpaczliwy...

Błagalny...

Nie mógł się pogodzić...

Stracił...

Coś , czego nie odzyska...

Bo to odeszło...

Uciekło, mimowolnie...

Uniósł ręce do góry..

-dlaczego, dlaczego?! – krzyczał...

i wtem coś do góry się uniosło...

coś co dotarło do Amona- spełniającego życzenia...


Amon wysłuchał...


http://aquila_ardens.w.interia.pl/kost.JPG


-,,



Wydarli mi serce,

Wydarli duszy część,

Zostawili w rozterce,

Zostawili mi tylko własną pięść...



Pięść, którą walczyć mogę..

Lecz po co?!

O co?!
jak i tak zabrali...



Zabrali mi Jedyną...

Tę, dla której byłem...

Jaką to winą,

Sobie zasłużyłem?!



Oddajcie, oddajcie chwilę szczęścia,

Niech znajdzie się w mych objęciach..

Wiem, tęsknoty nie wytrzymam...

Po chwili czuć ją, już zaczynam...



Pomocy, pomocy,

Zagubiony jestem, jak w nocy,

Ona mi była światełkiem,

W tunelu który zmieniała swym pięknem...



Ukażcie drogę,

Do Niej...

Lecz któż powie ,,pomogę’’

Gdy każdy nienawidzi Jej...



Układanka rozsypana,

Zniszczył, o, gdzie moja kochana?!

Skończył się czas porządku,





Jastrząb straszny porwał jednego z gołąbków”- wyszeptał.

Wielkim było jego cierpienie... wiedział, i długo tego nie wytrzyma...

Lecz wtem rozległy się szepty...



-Naser-Be-Ekh! – niech się stanie zapomnienie!



Niech zniknie wszelkie wspomnienie...

Niech zginie każde cierpienie...

Niech się odwróci oświecenie...



Zapomnij, zapomnij..

Co widziałeś,

Co słyszałeś,

Co Ci ukazało się...



To wszystko jest snem,

Złym snem...

Ten koszmar nie potrwa długo..

Zniknie nie będzie dręczył...



Uwierz w prawdy...

Racjonalne...

Tego nie wytłumaczysz...

To nie realne..



Istniała..

Lecz znikła..

Nie, nie było jej!

Nie łudź się.



-Naser-Be-Ekh! – niech się stanie zapomnienie” –



Cały świat słyszał ów szept... Kurtis również...

Tak... to była przeszłość...

Lecz czy „była”

Czy się w ogóle wydarzyła?



-„Nie łudźcie się....”





I tak stało się zapomnienie...

Cały świat oddał w niepamięć młodą Strażniczkę...

Lecz i Strażniczka o świecie zapomniała....





THE END

:ty: for attantion.

&copy; copyight 2004/2005 Aquila Ardens