PDA

Zobacz pełną wersję : Rodzinki Baryski :D


Baryska
15.08.2013, 11:09
Witam Wszystkich! :) Jestem nowa, aczkolwiek od pewnego czasu zaglądam już na to forum :) Postanowiłam założyć ten temat i opisywać w nim losy mojej simki Jolki Wietlik. Mam świadomość, że pewnie większość woli OJSG z ts3, ja też, ale mój komputer no cóż... tnie się przy pierwszej lepszej okazji kiedy je uruchamiam, dlatego postanowiłam pograć w sims 2. No ale nieważne... Zaczynamy :)

RODZINA WIETLIK
ODCINEK 1

Po długiej i wyczerpującej podróży mogłam wreszcie postawić stopy na normalnej twardej nawierzchni, nawet sobie nie wyobrażacie jak bardzo mi tego brakowało. Nie znoszę długich podróży, a ta była wyjątkowo męcząca. Siedziałam sam na sam z kierowcą żółtej taksówki, który co jakiś czas dziwnie obserwował mnie w wewnętrznym lusterku samochodu. Jazda trwała jakieś 14 godzin, oczywiście pomijając postoje na siku, zjedzenie czegoś i wypicie gorącej kawy. Po tylu godzinach wreszcie stałam przed domem, w którym miałam zamieszkać, w miejscu, gdzie miałam zacząć wszystko od nowa... Nie bardzo podobał mi się pomysł przeprowadzki, ale kiedy mój ojciec się na coś uprze to nie ma na niego mocnych. Całe moje dotychczasowe życie mieszkałam i wychowywałam się w Miłowie, ciepłym miasteczku, gdzie każdy dla każdego był miły i pzez cały ten czas ani przez chwilę nie pomyślałam, że kiedyś się stamtąd przeprowadzę do Avonlea, najzimniejszego miasta na południu naszego kraju, gdzie nikogo nie będę znała, gdzie będę zupełnie sama i, że zostawię wszystkich przyjaciół z Miłowa. Ale te argumenty były dla mojego ojca nic nie znaczące, wpuszczał je jednym uchem a wypuszczał drugim uparcie twierdząc, że tu będzie mi lepiej... Tak więc dokładnie 14 godzin temu wsiadłam do taksówki z niewielką walizką najpotrzebniejszych rzeczy i w ten sposób stałam teraz TU. Przyjrzałam się dokładnie budynkowi, przed którym się znajdowałam. Z zewnątrz był całkiem ładny. Przód był starannie obłożony liliowymi deskami, które idealnie kontrastowały z bielą balustrad tarasu, okien i drzwi. Nie zdążyłam się dokładnie przyjrzeć reszcie całego domu, gdyż z dotychczasowych rozmyślań wyrwał mnie tenorowy głos kierowcy taksówki, który domagał się opłaty za przejazd.
http://img22.imageshack.us/img22/6933/ignc.png

Po uiszczeniu opłaty nie zastanawiając się nad dalszym zewnętrznym wyglądem domu natychmiast weszłam do środka. Wnętrze przerosło moje najśmielsze oczekiwania...NIE NIE NIE! Wcale nie było tam przytulnie, bajecznie i pięknie, wręcz przeciwnie. Ten dom przypominał straszną chatkę z niejednego horroru tyle, że w dzień, a nie w nocy... Nie wyobrażałam sobie abym mogła mieszkać w czymś takim, ale nie miałam wyjścia. Pierwszą myślą był oczywiście gruntowy remont całego wnętrza, jednak nie miałam na to pieniędzy, ba ja nawet nie miałam tu pracy! Nawet gdybym ją miała to chyba musiałabym odkładać jakieś 50 lat żeby ten dom jakoś wyglądał... MA-SA-KRA pomyślałam. Nic innego nie przychodziło mi do głowy, byłam szczerze załamana. Sama w najzimniejszym mieście, praktycznie bez środków do życia, miałam mieszkać w opustoszałej chatce z horroru... Weszłam do kuchni, usiadłam za drewnianym stołem, wyjęłam z torby ostatnią paczkę chipsów i w spokoju zaczęłam myśleć o tym, co teraz ze mną będzie.
Po pierwsze- Nie miałam wyjścia, musiałam znaleźć jakąś pracę w miejskim szpitalu. (Skończyłam studia medyczne i miałam podjąć się pracy chirurga w Miłowie, niestety mój ojciec zaprzepaścił te plany i musiałam próbować tutaj)
Po drugie- Musiałam zrobić jakieś zakupy, żeby mieć co jeść przez najbliższe dni. (Niestety nie wiedziałam, gdzie tu sie znajduje jakikolwiek sklep spożywczy)
Po trzecie- Iść do jakiegoś klubu i poznać kilku fajnych ludzi. (Niestety byłam bardzo nieśmiałą osobą, ale nie miałam innego pomysłu na poznanie kogoś fajnego, raczej wątpie w spotkanie wielkiej miłości na targu spożywczym...)
http://img542.imageshack.us/img542/6397/t9yc.png

Po zjedzeniu uznałam, że przecież nie może być AŻ tak źle... Więc pełna nadziei na lepsze jutro poszłam spać. Wstałam piętnaście po szóstej, nie lubiłam tak wcześnie wstawać, ale ta noc nie należała do najlepszych, materac był strasznie twardy, więc po obudzeniu bolały mnie wszystkie możliwe kości... Szybko przypomniałam sobie jednak o tym, że dziś miało być lepiej, że miałam nie narzekać. Poszłam wziąć prysznic, ubrałam się i ruszyłam na miasto szukać sklepu spożywczego. O tej porze na mieście nie było żadnej żywej duszy, więc nawet nie miałam kogo spytać o drogę... W sumie nie dziwiłam się ludziom, pogoda nie sprzyjała. Od samego rana na niebie było pełno ciemnych chmur i straszny wiatr. Przeszłam kolejne pare metrów i znalazłam się obok przystanku autobusowego i kiosku z prasą. Byłam uratowana. Podeszłam do sprzedawcy.
-Przepraszam Pana...- Uśmiechnęłam się nieśmiało, w końcu Avonlea nie należało do dużych miast, więc pewnie dla mieszkańców było dziwne, że ktoś pyta ich o drogę...
-Gdzie tutaj w okolicy znajduje się jakiś najbliższy sklep spożywczy?- Dokończyłam pytanie, a sprzedawca kiosku miło się uśmiechnął.
-Hmmm, ja tam na pani miejscu wybrałbym się raczej na targ, tam zawsze świeże rzeczy i blisko.
-Świetnie! W takim razie jak tam trafić?
Mężczyzna był tak miły, że narysował mi na tylnej okładce jednej z gazet plan całego miasta i zaznaczył najpotrzebniejsze miejsca: Sklepy, posterunek policji, szpital i takie tam inne. Podziękowałam za wszystko i ruszyłam na targ. Godzina nie należała już do najwcześniejszych, jakąś godzinę błądziłam bez sensu po mieście, a mój żołądek stanowczo domagał się śniadania.
http://img546.imageshack.us/img546/9545/8v01.png

Dotarłam na targ, kupiłam wszystko to, czego potrzebowałam i wróciłam do domu. Jeden punkt z mojej wczorajszej listy mogłam już wykreślić. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Położyłam zakupy na kuchennym blacie, większość z nich następnie schowałam do lodówki, zostawiłam tylko te, które były mi potrzebne do zrobienia śniadania. Moje umiejętności kulinarne nie były na jakimś super wysokim poziomie, ale w zupełności wystarczyły mi na tyle żeby przygotować jakąś sałatkę. Podczas jedzenia zastanawiałam się nad pozostałymi dwoma punktami, postanowiłam że pracy na razie nie będę szukać, oszczędności starczyło mi jeszcze na jakiś miesiąc, a do klubu postanowiłam iść następnego wieczoru. Dzisiaj zaplanowałam zwiedzenie miasta, a wieczorem chciałam dokończyć zaczętą podczas podróży książkę.
http://img689.imageshack.us/img689/5938/vo4h.png

Umyłam talerz i ruszyłam poznać miasto, oczywiście miałam ze sobą "mapę", którą rano dał mi sprzedawca kiosku. Po paru godzinach zwiedzania byłam już strasznie zmęczona, na zegarku dochodziła 18 więc uznałam, że najwyższa pora wracać do domu. Mimo zmęczenia czułam zadowolenie i ulgę, ponieważ znałam już najbliższą okolicę. Muszę przyznać, że miasto mimo moich wcześniejszych uwag nie należało do najgorszych i miało w sobie coś takiego, co sprawiało, że chciałam w nim zostać. Byłam już niedaleko mojego domu, kiedy nagle na skrzyżowaniu dwóch ulic dostrzegłam tabliczkę ze strzałką w prawo z napisem "SCHRONISKO". Chwila namysłu i... "Czemu nie?" powiedziałam sama do siebie i udałam się w kierunku strzałki. Dotarłam na miejsce. Zrobiło mi się strasznie przykro, kiedy zobaczyłam te małe, bezbronne zwierzaki siedzące za metalowymi kratami. Niektóre latały wolno, widocznie były już przywiązane do tego miejsca. Do nogi przypałętał mi się mały kociak, który non stop za mną łaził, kiedy ja oglądałam kolejne klatki... Już wiedziałam, kto trafi do mojego domu. Wróciłam z pupilem na rękach, w kuchni postawiłam mu miseczkę wody i kawałek mięsa, który akurat miałam w lodówce. Zwierzak nie pogardził, w mgnieniu oka wszystko zniknęło z misek. Na korytarzu postawiłam mu karton wysłany kocem, który póki co miał mu służyć za swojego rodzaju łóżko. Nie czekając aż zwierzak się zadomowi ruszyłam pod prysznic.
http://img818.imageshack.us/img818/2640/5u8j.png

Kiedy wyszłam owinęłam się w mój ulubiony ręcznik i ruszyłam do sypialni aby dokończyć lekturę. Na moim łóżku spał kociak, ten widok strasznie mnie rozczulił, ale nie mogłam go do tego przyzwyczajać. Wiem, że karton z kocem to nie najwygodniejsze miejsce ale cóż... Przyniosłam owe posłanie do sypialni i przeniosłam na nie kociaka. Sama zaś wygodnie rozłożyłam się na łóżku i wzięłam się za czytanie.
http://img191.imageshack.us/img191/5582/xykq.png

Jeśli ktoś to w ogóle przeczytał to dziękuje i czekam na słowa krytyki :P

Muffshelbyna
15.08.2013, 11:55
Będę pierwsza. B)
Raczej nie czytam OJSG z ts2, ale nudzi mi się trochę i postanowiłam zobaczyć to. :D
Nie jest źle. :D Styl pisania masz fajny, co prawda jest parę powtórzeń i dość dziwnie sformułowanych zdań, ale czyta się przyjemnie.
Spodobała mi się główna bohaterka (btw, jak ona ma na imię? :D). Ciekawi mnie, jak poradzi sobie w nowym mieście. Jak na razie, idzie jej całkiem dobrze! :D
Zapunktowała u mnie tym, że przygarnęła kotka. :rolleyes:
Tylko niech go jakoś nazwie, żeby taki bezimienny nie był. :( :D
Coś jeszcze? Aaa... intryguje mnie ojciec dziewczyny. Każe jej przeprowadzać się do innego miasta? Czemu aż do tego stopnia kieruje życiem dorosłej już córki? To trochę nienormalne. :D
Czekam na kolejną część, powodzenia! :D

revallsay
15.08.2013, 13:56
Ciekawa rozpoczynająca się historia:) Czekam na jakieś zdjęcie bohaterki, gdzie będziemy mogli zobaczyć jej twarz.

Add.
15.08.2013, 17:03
Nowe OJSG!<3 Podoba mi się twój styl pisania i ogólnie cała forma tego opowiadania, trochę jak pamiętnik. Daj jakieś zdjęcie Joli z przodu, bo te wszystkie jakoś z boku albo z tyłu:( To urocze że przygarnęła kotka, ale zdradź nam jeszcze jego imię. I trochę mi szkoda Jolci, sama w obcym mieście i jeszcze musi mieszkać w jakiejś ruderze:( No nic, czekam na następną relację! :)

Diana
15.08.2013, 19:12
Fajnie, że robisz OJSG w dwójce ;)
Parę błędów jest w tekscie, ale mało. Milo się czyta :D
Simka jest całkiem ładna... Z tego co widzę na telefonie :P
Zapowiada się fajnie, będę czytać :)