PDA

Zobacz pełną wersję : Zadanie Czwarte - prezentacja prac


Charionette
03.02.2014, 19:39
PRACA NR 1

http://i1004.photobucket.com/albums/af166/charionette407/Zadanie%20czwarte/6xzp8xjpg_zps49a94f7c.png
- Herr Bachmann, proszę być poważnym – zganiła mnie oficer Von Brandt, wypluwając jad na moje mahoniowe biurko.
Po raz kolejny stała nade mną z umundurowanymi kawałami mięsa, by rozwlekać się na temat mojego sumienia wobec narodu. Wyjaśniłem jej niechętnie, że esej pojawi się, kiedy będę wiedział co napisać i bez weny nie ruszę, choćbym chciał. Oczywiście, należałem do Izby Piśmiennictwa Rzeszy i moim zdaniem było wykonywanie zleceń partyjnych, ale byłem tylko człowiekiem. Dobiegł już kresu czas, kiedy to z energią i błyskiem w oku udowadniałem swoje niemieckie pochodzenie, byle by uzyskać jako autor wsparcie samego Goebbelsa. W tamtym odległym czasie faktycznie mogłem pisać na zawołanie, ale wtedy byłem już po prostu zmęczony, a nazistowski gest na pożegnanie mundurowców wykonałem już z irytującego przymusu. Wciąż wierzyłem ideologii, ale miałem złudzenie, że moje podejście jest absolutnie zdrowe, że to ja pociągam za sznurki, chociaż w rzeczywistości nigdy nie przestałem być marionetką.
http://i1004.photobucket.com/albums/af166/charionette407/Zadanie%20czwarte/mt2t0jjpg_zps33cca39d.png
Zanim zabrałem się do pisania, jak zawsze, tradycyjnie wyjąłem z szuflady stare jak świat zdjęcie, na którym wśród czarnobiałych plan obok mojej młodzieńczej sylwetki, malowała się prawdziwa piękność. Jaka szkoda, że zdjęcie nie mogło oddać złocistego koloru jej loków i błękitu oczu. Brigitte – aryjski ideał, który z moich ramion wyrwała gruźlica i za młodu zapędziła do cmentarza w Lindenthal. Na zawsze pozostawiła ślad na moim sercu, który towarzyszył mi przez całe życie.
Westchnąłem ciężko, chowając zdjęcie i wyszedłem na ulicę się przejść, zirytowany blokadą twórczą. Zaledwie kilka kroków od domu, kątem oka dostrzegłem przy murze, kawałek złotego warkocza. Ruszyłem w tym kierunku przejęty i natknąłem się na wielkie błękitne oczy z otoczką krwawych szram i strużki krwi. Chude rozdygotane dziewczę patrzyło na mnie z przerażeniem.
- Brigitte? – spytałem idiotycznie, czując jak tracę oddech.
Dziewczę po chwili zbliżyło się na tyle, że niemal czułem zapach fiołków, wplecionych w jej warkocze. Chuda ręka zacisnęła się na moim ramieniu.
- Pomożesz mi – wyszeptała uroczo – Wpuścisz mnie do domu.
Bez chwili namysłu zabrałem ją do siebie. Piękna aryjka niemal od razu zwinęła się przed moim kominkiem. Była równie zmarznięta co wychudzona.
http://i1004.photobucket.com/albums/af166/charionette407/Zadanie%20czwarte/24b0k2hjpg_zps3e475a5b.png
Wciąż oszołomiony absurdem sytuacji, przysiadłem obok na kanapie, próbując dowiedzieć się czegokolwiek o niej. Ta jednak sprawnie wymijała temat, schodząc radośnie na wszelkie inne. Jej nagła promienność była niezwykła, a ja zaintrygowany przypatrywałem się jej rysom i odnajdowałem w niej swoją miłość sprzed lat. Ta kruszyna zauroczyła mnie i byłem skłonny poświęcić wszystko, by została tu, gdzie była bezpieczna.
- Gunda – szepnęła w pewnym momencie podnosząc na mnie wzrok. – Mam na imię Gunda.
Machinalnie rozpromienił mnie uśmiech. Ta dawka zaufania poruszyła mną do tego stopnia, że i ona uśmiechnęła się widząc moją reakcję. Kiedy przyszedł czas kolacji zabrałem się za nakłanianie jej do pozostania na posiłku i przenocowania w pokoju gościnnym. Początkowo była niechętna i chciała mi uciec, ale w końcu uległa namowom. Przy stole pozwoliła sobie na odrobinę otwartości, zwierzając mi się, że jej rodzice nie żyją, a gdy podróżowała do ciotki, została napadnięta, okradziona i to przed oprawcami uciekała. Nie było to wiele, ale nawiązana nić porozumienia rekompensowała wszystko. Jej śmiech i iskierki w oczach tylko utwierdzały mnie w przekonaniu, że dobrze robię. Widziałem w niej nie tylko pocieszną duszyczkę, którą trzeba było chronić w tych niebezpiecznych czasach, odnalazłem w niej również inspirację. Kiedy zasnęła, zszedłem do gabinetu i od razu wydobyłem maszynę do pisania. W schematyczne propagandowe teksty, celujące w naród żydowski i traktujące o rasie panów, przelałem wszystkie swoje emocje skoncentrowane na pięknej mieszkającej u mnie Niemce.
Gunda mieszkała ze mną przez pewien czas. Była coraz bardziej uległa i zgadzała się na kolejne noclegi. Znalazłem dla niej na strychu kolekcję sukienek po mojej siostrze, a ona w przypływach radości uściskała mnie. Gdy pokazywałem jej moje kolekcje książek, ona patrzyła z zainteresowaniem, a kiedy pozwoliłem jej przygarnąć bezdomnego kotka znalezionego pod progiem, ucałowała mnie w policzek.
Opiekując się Gundą, pierwszy raz od dłuższego czasu odnalazłem swoją prawdziwą namiętność. Po śmierci Brigitte myślałem, że są nią Niemcy. Szczęście czerpałem z pisania jako patriotycznego obowiązku. Ale większa miłość niż do narodu, poczułem do Gundy.
Wszystko zmieniło się w dzień w którym miałem przekazać Von Brandt gotowe materiały. Gdy nie zastałem jej w biurze, ustaliliśmy, że ona zjawi się u mnie. Spóźniała się, a ja korzystałem z czasu nanosząc kolejne korekty. Wskazówka zegara nieubłaganie szła w dół, a oficer wciąż się nie pojawiała. Nie wiem co mną wtedy kierowało, ale zestresowany, zajrzałem jakby nigdy nic do sypialni Gundy, gdzie została przeze mnie nakryta na wspinaniu się na okno. Ręce jej się trzęsły, a gdy otworzyłem drzwi cała aż podskoczyła.
- Co robisz?
- Uciekam od ciebie, widziałam co pisałeś! Widziałam! – krzyczała z wyrzutem.
http://i1004.photobucket.com/albums/af166/charionette407/Zadanie%20czwarte/23tm41vjpg_zps7bf9b947.png
Nie rozumiałem, nakazałem jej tylko zejść na dół.
- Jesteś tacy jak oni wszyscy! Jak ci co zabili moich rodziców!
Wtedy wciąż miałem zaćmiony umysł, niektóre bariery nie pozwalały mi trzeźwo myśleć. Gunda była Żydówką, wykrzyczała mi to w twarz, schodząc ostatecznie na podłogę.
- Czytałam te obrzydliwe rzeczy, które o nas pisałeś, gdy wyszedłeś – wycedziła z pogardą. Głos ten rozdarł mi serce na kawałki. Młoda dziewczyna, ta która w ostatnich dniach rozbrajała mnie naiwnością i niezdarnością, brutalnie złamała mój światopogląd. W jednym momencie wszystko się zmieniło. To co dotychczas robiłem przybrało w mojej głowie odrażający wymiar.
- Musiałem tak pisać, to mój obowiązek, nie mogę się przeciwstawić. Tak naprawdę to nic nie zmienia – wyjaśniałem pośpiesznie, gdy wciąż patrzyła na mnie z odrazą. – Możesz odejść jeśli tego chcesz, ale uwierz mi, nigdy bym cię nie skrzywdził, nic złego cię tu nie czeka. – Zapewniałem, padłszy na kolana.
Tak jak przy naszym pierwszym spotkaniu, moje słowa ostatecznie podziałały na dziewczynę. Z ociąganiem podeszła do mnie, dała się uściskać i ucałować w czubek głowy. Trwałoby to dłużej, gdybym nie usłyszał na dole charakterystycznych okrzyków. Sekundy pozwoliły mi szybko myśleć i uratować Gundę, puszczając ją oknem. Sam zginąłem przy pierwszym strzale. Bo Von Brandt musiała wiedzieć. Musiała ją zauważyć. Bo nie spóźniała się bez powodu. Bo była nazistką, a ja umarłem przestając nim być.
Moja miłość do Gundy Birnbaum zmieniła mnie w piękny sposób i zabiła.

PRACA NR 2


http://i1004.photobucket.com/albums/af166/charionette407/Zadanie%20czwarte/lIpkyps_zpsc8521361.png


Miłość jest jak woda – swój bieg zaczyna spokojnie, niewinnie, bez skazy.

12.06.1990

Kochany pamiętniczku <3

Dzisiaj Bartek pożyczył mi długopis na lekcji! To najfajniejszy chłopak w klasie, wszystkie dziewczyny się w nim kochają. Nawet ta wstrętna Monika z 3c, ale on i tak się nią nie interesuje. Rzadko gada z dziewczynami, a jak już, to woli te z naszej klasy. A wczoraj mnie odprowadzał do domu, pisałam ci o tym? Pewnie nie. Mówił, że ma po drodze, bo musiał wstąpić do sklepu, ale chyba kłamał, bo zaprosił mnie na szkolną dyskotekę! Oczywiście, że się zgodziłam. Wszyscy mi będą zazdrościć, a Monika pewnie zzielenieje. Nie mogę się doczekać! Muszę pogadać z mamą, żeby pomogła mi się przygotować. Myślisz, że zostanę jego dziewczyną, jeśli będę śliczna? Jeju, jestem cała czerwona na twarzy! Zastanawiam się czy oddać mu jutro ten długopis… Miałabym na pamiątkę. Hmm… Zrobię tak – jeśli sam się upomni, to mu oddam, a jak nie, to go zostawię przy sobie. Jestem genialna, co nie? xD

http://i1004.photobucket.com/albums/af166/charionette407/Zadanie%20czwarte/euaq_zpsb6cf6e4b.png




Miłość jest jak ogień – burzliwa i pełna namiętności, choć często możemy się na niej sparzyć.

03.08.1996

Drogi pamiętniku,

Dziś są moje osiemnaste urodziny. Michał zabiera mnie jutro na koncert. Będziemy sami! Czuję, że będzie super xD Ciekawe, czy będzie miał znów tamten towar, był świetny. Mieliśmy odlot na maxa, a co się potem działo… Było wyczepiście, tyle powiem. A tata znów mi dzisiaj zrobił awanturę. Nie cierpię go! Wiecznie ma o coś pretensje. Powiedział, że mam zerwać z Michałem, bo to nie jest odpowiedni kandydat dla mnie, bo tamto, sramto, bla, bla bla… Niech się goni. Nic mu do tego, co robię, gdzie i z kim. Jestem już dorosła! Ech… Nie mogę się doczekać, kiedy się stąd wyprowadzę. Chciałabym już zamieszkać z Misiem, robilibyśmy co chcemy, bez żadnych ograniczeń, nakazów, zakazów i ciągłych kontroli ze strony moich starych. Nie mogą się pogodzić, że ich naiwna córeczka dorosła. Sory memory, natury nie oszukasz.
Ach! Byłabym zapomniała! Robię sobie tatuaż! Na nadgarstku z imieniem Michała. On zrobi sobie taki sam, tylko że z moim imieniem. Chociaż nie wiem, gdzie on to zmieści, ma tyle tych dziar. Ale wygląda zarąbiście. Najprzystojniejszy facet jakiego w życiu spotkałam. I jest mój! Niech no tylko jakaś tępa dzida na niego spojrzy, to jej oczy wydrapię! Ups! Chyba trochę przesadziłam. Trochę to do mnie niepodobne, ale Michał lubi takie sceny zazdrości.
Ciekawa jestem jutrzejszego wyjazdu. Koncert zapowiada się ciekawie, ale noc… Będzie jeszcze lepsza.


http://i1004.photobucket.com/albums/af166/charionette407/Zadanie%20czwarte/i0jy_zps6de63f96.png




Miłość jest jak powietrze - ulotna, nieuchwytna, a mimo to nie możemy bez niej żyć.

25.10.2004

Kochany pamiętniku.

Dziś Przemek opowiedział mi o swoich planach na przyszłość. Chciałby założyć firmę budowlaną, w końcu nie być zależnym od nikogo. To naprawdę wspaniała wiadomość. Trochę jednak żałuję, że nie chce mojej pomocy. Kocham tę jego wolność, ale mógłby trochę bardziej na mnie polegać. Wiem jednak, że jego uczucie do mnie nie zniknie. Może tak został wychowany… W domu zawsze czuł, że był tłumiony przez aspiracje jego rodziców. Miał zostać wybitnym prawnikiem czy kimś takim. A on po prostu chciał być sobą. Oddychać czystym powietrzem z dala od tych kancelarskich intryg i wymuszonych uśmiechów na bankietach. Człowiek wyzwolony. Wolny. Bardzo go kocham. Zastanawiam się, kiedy mi się oświadczy. W końcu mam dwadzieścia sześć lat, zegar biologiczny tyka. Ale pewnie ma rację, najpierw powinniśmy się ustatkować, zapewnić sobie przyszłość i w ogóle. Oby się udało z tą firmą. Będę go wspierać, ile tylko będę w stanie, chociaż wiem, że na niewiele się zdam. Żałuję, że nie jestem bardziej przydatna, ale z drugiej strony mamy marzenia, prawda? I wiem, że przy odrobinie ciężkiej pracy możemy je spełnić. W końcu chęci też są ważne.


http://i1004.photobucket.com/albums/af166/charionette407/Zadanie%20czwarte/rzjn_zps580026e5.png




Miłość jest jak ziemia – zachwycamy się jej pięknem, jest dla nas oparciem, na którym chcemy budować przyszłość.

18.03.2012 r.

Drogi Pamiętniku.

Dziś jest pierwsza rocznica naszego ślubu. Jestem ciekawa czy Daniel przygotował coś specjalnego z tej okazji. Jestem pewna, że tak. Zawsze był romantykiem, ale jednocześnie twardo stąpa po ziemi. Przy nim czuję się taka bezpieczna. Nie wyobrażam sobie bez niego życia. Mam za sobą parę nieudanych związków, ale jeśli musiałam przez to wszystko przejść, żeby go spotkać, to niczego nie żałuję. Wszystko dobre, co się dobrze kończy. Jestem w czwartym miesiącu ciąży. Chciałabym wiedzieć, czy to chłopiec, czy dziewczynka, ale jednocześnie jest mi to obojętne. Ważne, żeby było zdrowe. Modlę się o to. Ale i tak każde moje dziecko będę kochać tak samo mocno. Wciąż przed oczami mam minę Daniela, kiedy dowiedział się, że jestem przy nadziei. To był chyba pierwszy raz, kiedy zabrakło mu słów. Był totalnie osłupiały. Za każdym razem, kiedy to sobie przypomnę na mojej twarzy pojawia się szeroki uśmiech. O tak, bardzo lubię mu wypominać tę sytuację, na co on udaje foszka. Jest uroczy, kiedy chce. Kiedy nie chce, też. Choć muszę przyznać, że przynajmniej nie zemdlał, jak to sobie wyobrażałam. Trochę szkoda, nabijałabym się z niego przynajmniej do rozwiązania. Tamtego wieczoru długo rozmawialiśmy. O tym, co nas czeka, co będziemy musieli zmienić w swoim życiu oraz o tym, jak bardzo jesteśmy szczęśliwi. Nie możemy się tylko dogadać co do imienia dziecka. On chce Leona dla chłopca i Marię dla dziewczynki, ja z kolei wolę Damiana i Magdę. Ale i tak wiem, że wygram ten spór. Już moja w tym głowa…


http://i1004.photobucket.com/albums/af166/charionette407/Zadanie%20czwarte/15gr_zps101f785e.png

PRACA NR 3

http://i1004.photobucket.com/albums/af166/charionette407/Zadanie%20czwarte/do3nv6_zpsa3ba56ae.jpg

Tymoteusz był dla Aurelii wszystkim, kochała go najmocniej na świecie. Spędzali ze sobą każdą możliwą chwilę, przed pracą, w pracy i po pracy. Mieli podobne pasje, zamiłowania, dlatego prawie wszystko robili razem. Jednak ukochany mąż Aurelii zmarł niespodziewanie na zawał serca. Odszedł siedemnastego grudnia. Kobieta załamała się nerwowo. Nie chciała dłużej żyć. Wmawiała sobie, że Tymoteusz nadal żyje – a to doprowadziło do głębokiej depresji. Wierzyła, że on ciągle przy niej jest.

Miesiąc po śmierci.
Ruszyłam na cmentarz, od jego pogrzebu przychodziłam tam codziennie. Zaniosłam świeże kwiaty i znicze. Było niesamowicie zimno, ale nawet taki mróz nie mógł mnie zatrzymać. Chciałam ciągle przy nim być. Chciałam spędzać z nim każdą sekundę.
Siedziałam tam cały dzień i całą noc. Po tym czasie przemarzłam do szpiku kości. Pożegnałam się z moim ukochanym i wróciłam do domu.

http://i1004.photobucket.com/albums/af166/charionette407/Zadanie%20czwarte/Screenshot-39_zps241b93ff.png

Gdy wdowa weszła do środka, zachowywała się tak jak zawsze. Umyła twarz, przebrała się w świeże ubrania, po czym ugotowała ulubioną zupę jej męża - rosół. Nalała go do dwóch osobnych misek, jedną porcję przygotowała dla siebie, a drugą dla niego. Po udanym posiłku zasnęła na łóżku, zachowując się tak, jakby leżał obok niej.

http://i1004.photobucket.com/albums/af166/charionette407/Zadanie%20czwarte/Screenshot-41_zps3e7c845a.png

Dwa miesiące po śmierci.
Ten dzień był szczególny.
Zostałam obudzona przez promienie słońca, które wpadały przez moje okno. Podeszłam do niego i rozejrzałam się wokół, po czym obróciłam się lekko na pięcie i popatrzyłam na zaścielone łóżko od strony Tymoteusza. «Pewnie już wstał i poszedł do pracy» - pomyślałam. Miałam dzisiaj wolne, więc zeszłam cicho po schodach, żeby nie obudzić naszego psa. Niestety, Korek już nie spał. Zaczął głośno szczekać, a ja zaśmiałam się cicho i pogłaskałam go delikatnie.
Ruszyłam do łazienki, napuściłam wody do kubeczka, nałożyłam pastę na szczoteczkę i zaczęłam szorować zęby. Rozpuściłam moje rude włosy, które spadły mi na ramiona. Chwyciłam za tusz i zaczęłam delikatnie nakładać go na rzęsy.
Zamyśliłam się chwilę. «Co ugotować na obiad? Od dawna nie jedliśmy kotletów...» - zastanawiałam się. Gdy już postanowiłam, co przygotuję sobie i mojemu Tymkowi, wyszłam z domu i skierowałam się do ogrodu. Chłodne powietrze pomału zamrażało moje odkryte dłonie, podczas gdy ja zbierałam potrzebne mi warzywa. Całe szczęście mieliśmy dobrą szklarnię, więc mogłam hodować rośliny przez okrągły rok. Wróciłam do domu, wyciągnęłam mielone i zaczęłam formować kulki. Wyszłam po schodach na górę, podeszłam do ciemnych drzwi i otworzyłam je szeroko, po czym włączyłam światło. Lampy umieszczone na suficie zapalały się powoli, dając cudowny efekt. Cały korytarz był pokryty jego zdjęciami, to było najważniejsze miejsce na świecie. Weszłam do środka, przyglądając się każdemu po kolei – były cudowne. Myślałam o nim ciągle i nie mogłam się doczekać, aż wróci. Wyszłam stamtąd i weszłam do sypialni, a następnie otworzyłam jego szafę. Cała nim pachniała.
Wyciągnęłam jego ubrania i rozłożyłam deskę do prasowania. Wszystkie idealnie wyprasowałam, ułożyłam na kupce i zaniosłam do szafy. Podeszłam do jego toaletki i otworzyłam jego perfumy. Przez moje ciało przeszły dreszcze. Rozpyliłam zapach w całym pokoju.

http://i1004.photobucket.com/albums/af166/charionette407/Zadanie%20czwarte/Screenshot-40_zpsf9a75ebb.png

Wróciłam do kuchni, nachyliłam się nad patelnią i sprawdziłam, w jakim stanie jest obiad. Po chwili rzuciłam okiem na stół. Pomyślałam sobie, że udekoruję go na czerwono. Ruszyłam do barku i wyciągnąłem dodatki w tym kolorze. Nakryłam go i uśmiechnęłam się szeroko, mówiąc głośno: «Na pewno mu się spodoba». Byłam zadowolona, nie mogłam się doczekać, aż go zobaczę, ale całą radość zniszczył mój pies, który chciał wyjść na spacer. Ubrałam się ciepło i ruszyłam za nim. Nie myślałam nawet o tym, że zostawiłam pulpety na gazie.
Korek biegł przez kilka ulic, aż doszliśmy razem na cmentarz… Bardzo chciał tam wejść, a gdy otworzyłam bramkę, wyrwał się ze smyczy i zaczął biegać jak szalony między grobami. Przebiegł wiele alejek, a ja za nim, chociaż zaczynało brakować mi tchu. Czułam się coraz słabiej. «Głupi pies!» - pomyślałam, po czym po prostu upadłam na ziemię.

Kobieta zemdlała. Leżała tak kilka minut. Miała jednak szczęście: zauważył ją ksiądz, który akurat przechodził przez cmentarz. Rozpoznał psa, wiedział, do kogo należy. Nie zachwycał go fakt, że biegał po cmentarzu, ale wiedział, w jakim stanie jest Aurelia i jak zachowuje się od śmierci męża. Podszedł do niej i ją obudził. Przypomniał jej, że dziś odbywa się msza za jej zmarłego dwa miesiące temu męża. Podziękowała mu i wróciła do domu.

Po powrocie do domu zauważyłam, że moje pulpety spaliły się na kamień. «Cholera!» - syknęłam. I co ja mu teraz dam na obiad? Zastanowiłam się: postanowiłam zrobić na szybko spaghetti. To nie będzie trudne. W momencie, gdy sięgałam po olej, usłyszałam pukanie do drzwi. «Kogo licho niesie?». Rzuciłam ścierkę na blat, po czym skierowałam się do drzwi. Nie było nikogo. Na wycieraczce zauważyłam list, wzięłam go i wróciłam do środka. Usiadłam przy stole i otworzyłam kopertę. W środku była kartka, na której było napisane: «Aurelio, spotkajmy się dziś o 18». Na dole zauważyłam podpis Tymoteusza... Był dokładnie taki jak mojego męża.
Nie miałam żadnych wątpliwości. Ubrałam się elegancko i zeszłam do kuchni. Przypomniałam sobie wszystkie nasze momenty, było ich wiele. Rozejrzałam się, nic nie było już takie samo. Próbowałam żyć, jakby on wciąż był ze mną, ale nie mogę. «Czas to zrobić...» - pomyślałam. Podeszłam do kuchni, zwęglone pulpety nadal leżały na patelni. Sięgnęłam po nóż. Nie wahałam się ani chwili. Dźgnęłam się prosto w brzuch. Pamiętam tylko ogromny ból, jęknęłam cicho i osunęłam się na podłogę. «Było warto, teraz spotkam się z nim, tak jak chciał...»

http://i1004.photobucket.com/albums/af166/charionette407/Zadanie%20czwarte/Screenshot-43_zpscc21ad37.png

Wtedy do mieszkania wszedł mąż kobiety. W ręku trzymał kwiaty, za nim szła ekipa filmowa z programu "Mamy Cię". Biegł przez korytarz, krzycząc: "Zostałaś wrobiona!". Radości nie było końca. Gdy dotarł do kuchni, uśmiech zniknął. Zobaczył martwe ciało Aurelii. Jego żona wykrwawiła się na śmierć. Uklęknął przy niej i przytulił.
"Kochanie, to miał być tylko głupi żart!" - łkał. "Przepraszam, to wymknęło się spod kontroli!!! Boże... Co ja zrobiłem?!" - krzyczał głośno. "Nie, nie! Aurelio! Proszę, wróć..."

PRACA NR 4

- Wiem, że ci zależy.
Wyszeptała te słowa łamiącym się głosem. Jasne, rzadkie włosy opadły jej na bladą twarz. Usta miała spierzchnięte, a z każdym oddechem wydawała z siebie ciche jęknięcie. Lecz w jej oczach było więcej życia, niż kiedykolwiek widział. Patrzyła na niego takim wzrokiem, jakby próbowała powiedzieć „jeszcze mam czas”. Ale go nie miała.
W ciągu ostatniego roku jej stan drastycznie się pogorszył. Kości stały się kruche i łamliwe. Gdy złamała piszczel została unieruchomiona w łóżku. Rodzice sprawowali nad nią opiekę przez 24 godziny na dobę. Czasem odwiedzała ją Lily z nowinami ze szkoły. Wtedy ogarniała ją radość, że może być na bieżąco ze wszystkimi sprawami. Plotkowały, kto, z kim, gdzie, kiedy... Śmiała się wniebogłosy z opowiadań przyjaciółki.

http://i1004.photobucket.com/albums/af166/charionette407/Zadanie%20czwarte/wT9XweP_zpse94fb4dc.png

On, siedząc w rogu pokoju słuchał wszystkiego z nikłym uśmiechem na ustach. Żałował, że nie mógł jej dać więcej z życia. Jej skóra zbladła z oliwkowego brązowego do bieli śniegu. Ciało stało się chude, nieporadne. Kości policzkowe odcinały się wyraźnym cieniem od reszty twarzy. Pod oczami utworzyły się ciemnofioletowe kręgi. Nawet włosy pojaśniały o kilka odcieni, przez co wyglądała na łysą osobę. Ale zawsze czepiała się, żeby tak o niej nie mówić.
- Mogę mieć cztery włosy na krzyż, ale zawsze jakieś mam! - oburzała się ze śmiechem.
Jej śmiech... rozbrzmiewał wszędzie. Wydobywał się prosto z serca, nigdy nie był nieszczery. Był jak miód dla uszu. Ostatnio jednak rzadko słyszał ten dźwięk.
Ujęła jego twarz w dłonie, a jemu łzy napłynęły do oczu.
- Nie chcę cię tracić. - powiedział. Uśmiechnęła się na te słowa.
- Przecież mnie nie tracisz. Ja tu wciąż jestem.
Otarł ręką oczy. Patrzył na nią przez długi czas. Trzymał za rękę. W końcu położył się obok niej i otulił ramieniem. Mogliby tak leżeć przez całe wieki.
Westchnęła cicho.
- Będę na ciebie czekać.

http://i1004.photobucket.com/albums/af166/charionette407/Zadanie%20czwarte/sRaDY24_zpsf1ee42ae.png

Nie był w stanie załapać oddechu. Rozpłakał się jak małe dziecko. Otuliła go mocniej i sama zaczęła cicho łkać.
Śnieg od kilku tygodni leżał na ziemi. Odbijał światło wprost do jej pokoju. Mimo to chciała, by zawsze paliły się świąteczne lampki, które zawiesiła nad biurkiem. Kochała światło. Lubiła patrzeć na słońce, mimo że bolały ją od tego oczy. Dlatego też nie lubiła zimy - nie pozwalała jej patrzeć. Gęste, szare chmury spowijały niebo, a płatki białego puchu sypały się z nich nieustannie. Wraz z pierwszym śniegiem złapała przeziębienie. Wydawać by się mogło, że to drobnostka. Nie dla niej. Znów była przykuta do łóżka. Od tamtej pory się z niego nie ruszała. Zaczęła kaszleć, miała katar, bolały ją mięśnie i kości. Jakkolwiek jej matka próbowała temu zaradzić, nic nie pomagało. Rodzice chcieli ją oddać do szpitala, lecz on im na to nie pozwolił. Tłumaczył, że najlepiej jest jej w domu. Lekarz odwiedzał ją raz na tydzień by sprawdzić, jak się czuje. Jej stan może się nie pogarszał od tamtej pory, ale też nie polepszał.
Jednego dnia, jeszcze przed chorobą, poprosiła, by poszukał albumu ze zdjęciami jej rodziny. Siedzieli wtedy razem przez cztery godziny, gdy on pytał „kto to jest?”, a ona opowiadała mu historie związane z tą osobą. Podziwiała fotografie jej prababci w sepii, czas, jakiego potrzebowali na wykonanie zdjęcia. A gdy skończyli, zaskoczyła o swoimi słowami.
- Chciałabym zobaczyć cię starego - powiedziała, jeszcze silnym, dziewczęcym głosem. Początkowo myślał, że żartuje, ale gdy ujrzał jej minę, natychmiast spoważniał. - Chciałabym zobaczyć cię ze zmarszczkami od śmiechu, z bruzdą na czole od ciągłego rozmyślania. Chciałabym, żebyśmy mogli siedzieć razem na ganku i obserwować jak bawią się nasze wnuki. Mielibyśmy tyle historii do opowiedzenia.

http://i1004.photobucket.com/albums/af166/charionette407/Zadanie%20czwarte/PVyTO4X_zps41b1bddf.png

Pocałował ją wtedy. Poczuła to bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Miłość, jaką ją darzył była nieskończona. Udowodnił jej to wielokrotnie. Mimo ich młodego wieku, nikt nie zaprzeczał, że się kochali. Nikt nie mówił, że to „głupia, nastoletnia miłość”. Nikt nie twierdził, że to nie potrwa długo.
A jednak kończyło się to szybciej niż przewidywali. Nawrót choroby pokrzyżował ich wszystkie plany na przyszłość. Mieli być ze sobą całą wieczność.
- Wiem - odparła, gdy jej to przypomniał. - Będziemy. Będę na ciebie czekać.
Leżeli wtuleni w siebie przez kilka godzin. W końcu wstał, gdy przyszli jej rodzice. Matka zalana łzami, ojciec dzielnie się powstrzymywał od płaczu. Przyszli się pożegnać. Wtedy i ona rozpłakała się. Nie mógł na to patrzeć. Wyszedł z pokoju. Oparł się o ścianę i powoli osunął na ziemię. Przyciągnął kolana do siebie i płakał.
Gdy wrócił, miała zamknięte oczy. Bał się, że to już, ale potem odwróciła twarz w jego stronę. Spała. Odetchnął z ulgą.
Obserwował ją przez kolejne kilkadziesiąt minut. Obudziła się, odetchnęła i jęknęła z bólu. Podbiegł do niej i ujął w ramiona. Uspokajał ją, gdy płakała. W końcu spojrzała na niego.
- Kocham cię - wyszeptała i zamknęła oczy. Uścisk na jego ramieniu zelżał. Klatka piersiowa opadła. Już się nie podniosła.
Umarła w jego ramionach.

http://i1004.photobucket.com/albums/af166/charionette407/Zadanie%20czwarte/EefCZcE_zps45790934.png