Temat: Belle Rose
View Single Post
stare 22.06.2010, 17:33   #32
rudzielec
 
Avatar rudzielec
 
Zarejestrowany: 31.03.2010
Skąd: Z siedziby Fantastycznej Czwórki.
Wiek: 14
Płeć: Kobieta
Postów: 2,011
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Belle Rose

Vipera jestem w coraz większym szoku Naprawdę się nie spodziewałam, że komuś się to spodoba Za to ja jestem Twoją wielką fanką i też bym tak chciała, żebyś dodawała jeden odcinek Melodii Strachu dziennie


Dobra macie ten odcinek Zostałam przegłosowana więc dodaję


ROZDZIAŁ 1
Część czwarta: Lód, który stopniał.



[img]http://i50.************/34t8vvd.jpg[/img]

„A jednak przyszła”, pomyślał, gdy strażnik oznajmił mu, że ma gościa.
Kiedy wszedł na salę, zobaczył, że siedzi przy stole i czeka niecierpliwie. Wyraźnie była czymś podenerwowana. Mężczyzna, który go przyprowadził, posadził go na krześle i rozpiął mu kajdanki. Takeda popatrzył na niego ze zdziwieniem.
- Ona poprosiła - skinął głową na czarnowłosą, po czym zostawił ich samych, zatrzaskując za sobą stalowe drzwi.
- Belle Rose - odparł do niej - Dziękuje, że przyszłaś.
Dziewczyna nie odpowiedziała. Spojrzał na nią z niepokojem i zauważył, że cała się trzęsie. Jego brwi zmarszczyły się groźnie. Wiedział, że coś jest nie tak. Już chciał się odezwać, kiedy ona go uprzedziła:
- Wczoraj pod wieczór był u mnie Dante. Powiedział mi, że jego brat widział mnie wcześnie rano, pod aresztem. Zażądał, żebym wytłumaczyła się, po co tu byłam. Nie wytrzymałam i wszystko mu wygarnęłam... A, mianowicie to, że wiem o ropie... I to, że mnie pocałowałeś. Wściekł się i zaczął mnie szarpać za włosy... Nie wiem, po co ci to mówię, w końcu to tylko mój problem. Chciałam przeprosić, bo to moja wina, że cię pobili. Wybacz, że zawracam ci głowę rzeczami, które cię nie interesują. Już więcej nie będę tego robić - wstała, nawet na niego nie spoglądając. Kiedy chciała zrobić krok, szatyn złapał ją za rękę.
- Usiądź. Dzisiaj ja cię proszę... - odparł chrapliwym głosem.
Zastanawiała się przez chwilę, lecz w ostateczności go posłuchała. Puścił jej dłoń.
- Czy mogę cię też prosić, byś na mnie spojrzała? - mówił to tak, że nie potrafiła mu odmówić.
Podniosła głowę i popatrzyła na niego. Jego twarz była cała odrapana, po tym jak oberwał wcześniejszego wieczora.

[img]http://i48.************/33tnuqv.jpg[/img]

- To moja wina... - powtórzyła i rozpłakała się.
- Ale dlaczego płaczesz? Przecież sobie na to zasłużyłem, więc to nie żadna twoja wina.
- Mogłam cię przed nim obronić, ale nie umiałam... Powiedział, że... Ja po prostu nie mogłam mu na to pozwolić... Przepraszam...
- Pozwolić na co?
- Pchał mi to swoją obrzydliwą łapę pod bluzkę... Gdybym mu pozwoliła na więcej, to byś nie miał tych siniaków. Naprawdę przepraszam...
Szatyn oparł się o krzesło i przetarł dłońmi obolałą twarz.
- Nie masz mnie za co przepraszać. Dobrze, że na nic mu nie pozwoliłaś - chciał zachować chłód, ale z każdą chwilą czuł się coraz gorzej z tym co od niej usłyszał.
- Jeśli wspomnę ojcu cokolwiek o tym przekręcie z ropą, to powiedział, że zadba o to byś nie opuścił tego miejsca żywy. Ale nie martw się, nie pisnę ani słowa.
„Zaraz szlag mnie trafi przez tych Lambertów”, pomyślał.
- Przestań przejmować się tym co gadał ten kretyn. Zrób co uważasz za słuszne - Wręcz siłą powstrzymywał się przed tym, by wstać i ją przytulić.
- Pozwól mi sobie pomóc... - chwyciła go za rękę. W jej oczach pojawiło się coś dziwnego, z czym od bardzo dawna się nie spotkał - chcę cie stąd wyciągnąć, jak obieca...
- Nie dasz rady - przerwał jej zabierając dłoń - lepiej powiedz wszystko swojemu ojcu i przestań się tak o mnie martwić.
- Ale ja rozmawiałam z jego adwokatem. W przypadku, kiedy nic ci nie udowodniono...
- Udowodnią - znowu jej przerwał - Teraz, tym bardziej Lambert zrobi wszystko, żebym tu został.
- Nie bądź taki uparty i dumny. Sam doskonale wiesz, przez co wczoraj przeszedłeś. Nie chce zasypiać z myślą, że właśnie cię biją... Zrozum.
- Śliczna... Bywałem w gorszych tarapatach, z każdych jakoś wychodziłem. Raz było lepiej, raz gorzej, ale jak widzisz żyje. Z tym też sobie poradzę - nie dawał za wygraną.
Li Mei wstała z krzesła i oparła się ręką o ścianę. Przez chwilę stała w ciszy, jakby się nad czymś zastanawiała.

[img]http://i49.************/2h2p00n.jpg[/img]

- Wiem, że jeśli czegoś nie zrobię, to oni cię w końcu zabiją... Przemyślałam coś sobie i ułatwię ci pobyt tutaj.
Takedzie coraz bardziej nie podobało się to co do niego mówiła.
- Na nic się nie zgadzam - odparł ze stanowczością w głosie.
- W tym przypadku, akurat nie musisz. A to ułatwi ci mękę przebywania w tym miejscu. Poproszę Dantego, żeby dał ci spokój, a w zamian, za to zgodzę się na...
- Nie ma mowy do cholery! - Marco przerwał jej kolejny raz, podrywając się z krzesła - Nie będziesz spała z tą gnidą w zamian za moje wygody w tej norze. Na to mam prawo się nie zgodzić.
- Postanowione - powiedziała do niego, po czym skierowała się do bramy, by zawołać strażnika.
- Nic nie jest postanowione - podbiegł do niej, zanim mężczyzna w mundurze zdążył odwrócić się w ich stronę i pociągnął ją za rękę w kierunku ściany, za którą nie było ich widać.
- Dlaczego akurat ja? - zapytał - Przecież jest tyle morderców, terrorystów i innych szuj podobnych do mnie, że z łatwością mogłabyś sobie znaleźć kogoś do tej roboty.
- Ja nie chce nikogo zabijać. Nie mam też zamiaru, podkładać nikomu bomby. Chce wsadzić Lamberta za kratki i okraść go z tego, co mu się nie należy. A do tego potrzebuje kogoś, kto się na tym doskonale zna. Czy to tak mało oczywiste?
Patrzyła na niego, ze smutkiem wymalowanym na twarzy. On również wpatrywał się na nią, ale w jego oczach było zupełnie coś innego. Gdy stał tak blisko, nadal trzymając ją za dłoń, czuł jaka jest... „Wrażliwa i bezbronna”, pomyślał i natychmiast obudził się jego instynkt samozachowawczy. Zanim zdążyła zauważyć dzikość w jego oczach, nie wytrzymał tego, co się z nim działo i zaczął ją namiętnie całować. Nie potrafił się opanować.

[img]http://i46.************/dh5mo3.jpg[/img]

Tym razem nie był skuty kajdankami, a strażnik nie widział co on w tej chwili robi. Jego język wdarł się do jej ust i zaczął się przeplatać wraz z jej językiem, jakby chciał odtańczyć jakiś dziki taniec. Nawet nie wiedział, kiedy jego ręce znalazły się na jej biodrach, które były odsłonięte, gdyż miała skąpą bluzkę. Ciepło jej nagiej skóry potęgowało tylko to, co sprawiało, że nie mógł się powstrzymywać od całowania jej ust. Fala gorąca przeszła przez jego ciało, a dłonie mimowolnie zaczęły delikatnie masować jej jedwabistą skórę. Czarnowłosa odwzajemniała namiętny pocałunek, marząc, by ta chwila trwała wiecznie. Lecz nagle zdała sobie sprawę, że to co się teraz dzieje, nie powinno mieć miejsca.
- Przestań... - z trudem odciągnęła się od jego ust i skręciła głowę w bok, ciężko dysząc - To nie w porządku...
- Na prawdę chcesz, żebym przestał...? - spytał, instynktownie szukając jej gorących warg.
- Marco, na Boga... To nie powinno się stać, ja cię w ogóle nie znam... A na dodatek masz tu przeze mnie same problemy...

[img]http://i46.************/2iralx0.jpg[/img]

- To nie jest ważne w tej chwili, mała Mei... - jego usta przyssały się do jej karku, delikatnie ją pieszcząc.
- Marco... - jęknęła cicho czując jak jej ciało ogarnia niespotykane ciepło. Podobne uczucie wywoływał u niej Chris, ale nie było ono tak potężne, jak to, które ją teraz przeszywało. „To musi być sen”, pomyślała.
- Nie pozwól mi teraz przestać... - odparł jej do ucha niskim, chrapliwym głosem, którego bardzo lubiła słuchać po czym na powrót wpił się w jej szyję – Nie pozwól mi odejść... - jego gorące wargi nie potrafiły się teraz zatrzymać. Nie wiedział co w niego wstąpiło, ale w tym momencie nie było to w ogóle istotne.
- Nie potrafię... Nie chcę... - wyszeptała wieszając mu się na szyi. Prawą rękę wsunęła w jego czarną czuprynę, dociskając mu głowę do swego karku. Chciała, by zostawił jej na pamiątkę tego dnia, choćby mały ślad swych miękkich, gorących ust. Wyczuł to i jak spragniony krwi wampir, zaczął ssać skrawek jej rozgrzanej skóry. Dopiero wtedy poczuła jak on bardzo płonie. Dosłownie każdy jego mięsień, był rozgrzany do czerwoności. Po ciele przeszła ją gęsia skórka. Była tak intensywna, że odczuł ją pod swymi wargami. Spodobało mu się to. Cicho zamruczał, po czym odkleił się i spojrzał jej w oczy.
- Przekonałaś mnie... - odparł łapiąc oddech - Pomogę ci z Lambertem. Zgadzam się na wszystko.

****

Telefon Dantego dzwonił już czwarty raz. Nie miał ochoty odbierać, ale pomyślał, że jeśli osoba, która do niego dzwoniła, spróbuje to zrobić po raz kolejny, to dostanie szału. Podniósł się z łóżka, zaświecił światło i spojrzał na zegarek. Było chwilę po drugiej w nocy. Chwycił za komórkę i odebrał zdziwiony:
- Co się dzieje komisarzu? Jest środek nocy, czy ta sprawa nie może poczekać do rana?
- Przepraszam, że budzę pana o tej porze, ale to naprawdę pilne.
- No, więc słucham.

[img]http://i50.************/2dr6y43.jpg[/img]

- Takeda zniknął. Nie ma go w celi.
- Co takiego?! - blondyn zerwał się na równe nogi.
- Uciekł i nikt nie wie w jaki sposób udało mu się wydostać. Strażnicy go niestety nie widzieli.
- Co pan ma za ludzi?! Mój wuj płaci ogromne pieniądze, na tą waszą cholerną policje, jak można nie wiedzieć, że zniknął więzień?!
- Ale proszę się uspokoić, robię co mogę, już wysłałem swoich najlepszych ludzi, którzy go szukają. Daleko uciec nie mógł, nie miał żadnego pojazdu.
- Do cholery, przecież to złodziej! Mógł ukraść coś po drodze!
- Rozumiem pana rozgoryczenie, ale teraz pozostaje tylko czekać na informacje od...
- Dzwonił pan już do Tempertona?! - chłopak przerwał komisarzowi.
- Nie, jeszcze nie. Pana chciałem poinformować pierwszego.
- To niech pan nawet nie próbuje dzwonić!
Dante rozłączył się i cisnął telefonem na łóżko. „Li Mei musiała maczać w tym swoje śliczne paluszki”, pomyślał chodząc nerwowo po pokoju i przecierając twarz dłońmi. „Muszę szybko coś wymyślić, bo powie o ropie swojemu ojcu”, miał tysiące myśli na sekundę.

[img]http://i46.************/33e38sl.jpg[/img]

Nagle coś zaświtało mu w głowie.
- Tak właśnie zrobię - odparł do siebie – Zobaczymy, komu bardziej ufa ten naiwny starzec.

****

Trzecia nad ranem. Cicha i spokojna okolica. Między gęsto posadzonymi drzewami stoi dom. To właśnie tutaj zmierza teraz Marco. Można nawet powiedzieć, że już był na miejscu, od którego dzieliło go, zaledwie tylko kilkanaście kroków.

[img]http://i49.************/nxmbg2.jpg[/img]

„Teraz muszę tylko znaleźć jej pokój”, pomyślał, po czym pobiegł w stronę wejścia do posiadłości. Szybko uporał się z alarmem, a potem z zamkiem do drzwi i wszedł do środka. Było cicho i ciemno. Jedynym sprzymierzeńcem szatyna był teraz księżyc wpadający przez okna, od strony plaży. Świecił wystarczająco mocno, by mógł on dostrzec gdzie, się aktualnie znajduje. Marco porozglądał się po korytarzu, po czym postanowił, że pójdzie w stronę salonu, gdzie znajdowały się schody na piętro. Gdy do nich dobiegł, już miał iść na górę, kiedy zauważył drzwi do dwóch pokoi. „Muszę je sprawdzić”, nakazał sobie i zaczął od tego, który znajdował się po prawej stronie schodów. Nacisnął delikatnie na klamkę, uchylił oszklone skrzydło drzwiowe i pozaglądał do środka. Fiołkowe ściany, a na nich pełno plakatów.

[img]http://i45.************/2csc9hd.jpg[/img]

Przy oknie stało pojedyncze łóżko, w którym spała jakaś drobna osóbka. „Pewnie ma siostrę”, przyszło mu na myśl. „Jeśli mam rację, to pokój czarnowłosej ślicznotki, jest ten drugi, od którego mogłem zacząć”, zamknął drzwi i udał się do tych po lewej stronie schodów. Otworzył je i wszedł do środka. Pierwsze co poczuł, to delikatny zapach perfum. Były to te same, które Li Mei miała, gdy odwiedzała go w więzieniu, więc wiedział, że dobrze trafił. Światło księżyca delikatnie rozświetlało pokój. Podszedł do łóżka, w którym spała i usiadł na krześle, spoglądając na jej buzię pogrążoną w błogim śnie.

[img]http://i49.************/npozrr.jpg[/img]

W pokoju było tak cicho, że słyszał jej spokojny oddech. „Ciekawe co, by zrobiła, gdyby wiedziała, że tu jestem?”, zadał sobie w myślach, to pytanie, nie odrywając od niej oczu. Nagle czarnowłosa odwróciła się na plecy, zsuwając z ciała koc, wprost na podłogę. Nadal spała. Jej ciało okrywała satynowa, koszulka na szelkach, która w świetle księżyca mieniła się wszystkimi odcieniami błękitu. Była tak krótka, że odsłaniała długie nogi dziewczyny w całości, a sposób, w jaki opinała jej ciało, przyprawił by nie jednego faceta o przyśpieszone bicie serca. W szatynie obudziły się zwierzęce instynkty, gdy prześledził wzrokiem jej wygiętą na łóżku sylwetkę.

[img]http://i45.************/33w37g2.jpg[/img]

„Ta ślicznotka, to chyba wspólne dzieło piekła i nieba”, pomyślał i westchnął cicho opanowując narastające pożądanie. Podniósł się z krzesła i porozglądał po pokoju, szukając czegoś do pisania. Na małej półce nieopodal łózka, stał kubek z różnymi pisakami. Podszedł do niej i już miał wziąć do ręki mazak, kiedy jego uwagę przykuło zdjęcie jakiegoś mężczyzny, stojące tuż obok. Zdjął je z półki. Nie przyglądał się zbytnio na człowieka, znajdującego się na fotografii, interesowało go bardziej to, co było na niej napisane.
„Kocham cię mała Mei”, przeczytał. „Przecież dokładnie tak samo nazwałem ją dziś rano, kiedy u mnie była”, w jego myśli wkradł się niepokój. Można było nazwać to również bardziej śmielej. Była to poważna obawa, czy ona przypadkiem się nim nie bawi, wykorzystując go do własnych celów. Szybko odrzucił tę myśl, po czym odstawił zdjęcie na miejsce i wziął do ręki mazak. Nie znalazł kartki, więc rozłożył leżącą na stoliku chusteczkę i zanotował jej krótką wiadomość. Lecz, kiedy odkładał pisak, znowu poczuł ten dziwny niepokój. Spojrzał na fotkę i jednym ruchem ręki położył ją szybą do dołu.

[img]http://i47.************/zmy0jq.jpg[/img]

Zanim wyszedł, skierował jeszcze swój wzrok na twarz błogo śpiącej Li Mei. „Piękna róża”, pomyślał. „Szkoda, że to nie ja jestem twym ogrodnikiem”.

****

Searle zostawiłam tego szatyna, bo ja już sama nie wiem jak to ma być, wszędzie było inaczej niech już będzie tak jak jest

EDIT: wiem, że odcinek trochę krótki, ale to koniec pierwszego rozdziału, więc wynagrodziłam wam to dużą ilością zdjęć, mam nadzieję, że się zrekompensowałam
__________________
Mój profil na WATTPAD

Ostatnio edytowane przez rudzielec : 22.06.2010 - 17:37
rudzielec jest offline   Odpowiedź z Cytatem