Temat: Belle Rose
View Single Post
stare 27.06.2010, 21:55   #64
rudzielec
 
Avatar rudzielec
 
Zarejestrowany: 31.03.2010
Skąd: Z siedziby Fantastycznej Czwórki.
Wiek: 14
Płeć: Kobieta
Postów: 2,011
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Belle Rose

A więc specjalnie dla chrupka wstawiam dziś
(no i dla wszystkich, którzy chcieli dzisiaj ten odcinek offkors )

ROZDZIAŁ2
Część druga: Ucieczka.

Ciepły, letni wieczór. Niebo rozświetlały liczne skupiska gwiazd. Li Mei otworzyła drzwi balkonowe, by wpuścić do swego pokoju trochę świeżego powietrza. Wzięła głęboki wdech, po czym skierowała się do łazienki. „Nie daje znaku życia już prawie od tygodnia”, pomyślała. „Pewnie wystawił mnie do wiatru”. Zdjęła z siebie ciuchy i weszła do wanny pełnej ciepłej wody.

[img]http://i49.************/fp2no4.jpg[/img]

Chciała się zrelaksować. Wyciszyć myśli i zapomnieć, choć na chwilę o złodzieju, który zawrócił jej w głowie, w taki sposób, że nie mogła wprost myśleć o niczym i nikim innym. Te pocałunki, gorące i namiętne, które wciąż czuła na swoich ustach, nie pozwalały jej spać spokojnie. Wiedziała, że dzisiejszej nocy, również poczuje falę gorąca przechodzącą przez jej ciało. A ono wciąż dawało jej znaki, że chce więcej. Że pragnie nie tylko bliskości ust tego dzikiego szatyna, ale również dotyku jego męskich rąk, wszędzie, gdzie to tylko możliwe.

[img]http://i48.************/muzdvm.jpg[/img]

Mimo, iż wciąż odpychała od siebie te wszystkie dzikie myśli, one wciąż powracały. Nie wiedziała nawet, ile czasu minęło, od kiedy weszła do wanny. Zamyśliła się tak bardzo, że woda zdążyła już schłodnieć, więc postanowiła, iż czas wyjść. Powycierała mokre ciało i owinęła się ręcznikiem, po czym w zamyśleniu weszła do pokoju.

[img]http://i48.************/2zxnxqb.jpg[/img]

Od razu podeszła do łóżka, gdzie położyła wcześniej czystą bieliznę. Zdjęła z siebie ręcznik i zaczęła ją ubierać. Kiedy miała na sobie jej dolną część, coś nią targnęło, by pooglądać się za siebie. Zupełnie zdębiała, gdy w delikatnym świetle palącej się lampki zobaczyła Takedę. Poczuła jak miękną jej nogi. Nie wiedziała dlaczego nie mogła się ruszyć z miejsca. Siedział na fotelu i wpatrywał się w nią, nie mogąc oderwać oczu od jej ciała.
- Długo tak... Tu siedzisz? - spytała zasłaniając się dłońmi.

[img]http://i48.************/2cnf62c.jpg[/img]

- Wystarczająco długo, by móc ci powiedzieć, że jesteś wyjątkowo piękna – odparł spokojnym głosem.
- Przepraszam... - zaczerwieniła się – Gdybym wiedziała, że będziesz...
- Gdybyś to wiedziała, to na pewno byś się ubrała – przerwał jej uśmiechając się łobuzersko.
- Mam rozumieć, że... Zrobiłeś to celowo, tak?
- Gdzie bym mógł... – w jego głosie, dało się wyczuć ironię – Twoi rodzice już śpią?

[img]http://i46.************/4h6o0h.jpg[/img]

- No... Nie, ale matka pewnie zaraz się położy... Bo ojciec jeszcze nie wrócił.
- A siostra?
- Pewnie kończy odrabiać lekcje... Ale czemu pytasz? - czarnowłosa nie kryła zdziwienia.
Marco wstał i podszedł do niej, po czym nachylił głowę, zaraz przy jej uchu.
- By nikt mi nie przeszkodził, w tym co zaraz zrobię – jego usta delikatnie musnęły jej szyję. Lecz mimo tego, że dziewczyna nie wyrażała sprzeciwu, nagle odsunął się od niej, biorąc głęboki oddech.
- Co się stało...? Zrobiłam coś nie tak? - zapytała patrząc na niego z niepokojem.
- Obiecałem sobie, że nie przekroczę więcej tej granicy...
- Dlaczego...? Mam rozumieć, że nie jestem ci już potrzebna, więc nie trzeba mi robić nadziei... Tak? - Li Mei pamiętała, że kilka dni temu, kiedy tu był, przewrócił zdjęcie Chrisa. Wiedziała, że to o niego mu chodzi. Mimo wszystko postanowiła ciągnąć tę rozmowę w taki sposób, jakby nie zdawała sobie z niczego sprawy.
- Maleńka... To nie tak, nie o to mi chodzi... Obiecałem ci pomóc, więc dotrzymam słowa... Po prostu nie powinienem – tłumaczył się.
- Chyba masz jakiś konkretny powód, prawda?
- Dobrze wiesz, jaki jest tego powód... - jego oczy skierowały się na zdjęcie stojące na półce.
- Marco... Ta fotografia ma już dwa i pół roku... A mężczyzna znajdujący się na niej, już dawno ze mną nie jest...
- Mogę wiedzieć dlaczego? - zapytał bardzo poważnie.
- Bo nie żyje... Zginął w wypadku – odparła, po czym odwróciła się do niego plecami i sięgnęła po szlafrok.
- Przepraszam... – jego głos brzmiał jak wyrzut sumienia – Gdybym wiedział...
- Daj spokój – przerwała mu - Jeszcze trochę boli... Ale z każdym dniem coraz mniej... - odwróciła się w jego stronę i spojrzała mu prosto w oczy.
- Mała Mei... - przyciągnął ją do siebie i mocno przytulił – Następnym razem upewnię się, zanim o cokolwiek cię osądzę.

[img]http://i48.************/i3fhw9.jpg[/img]

- Marco... Nie mówmy już o tym proszę... - objęła go i zaczęła przesuwać po jego plecach, delikatnie dłońmi.
- Spotkałem cię całkiem przypadkiem... Znamy się od kilkunastu dni... Ale ja po prostu wiem, że czekałem na taka kobietę jak ty, całe swoje życie... – tulił ją w taki sposób, jakby chciał przez to powiedzieć całemu światu, że należy do niego.
Czarnowłosa uniosła głowę i spojrzała mu w oczy. Ujrzała w nich ten płomień, który widziała podczas ich pierwszego pocałunku. Tyle, że tym razem był o wiele większy. Rozchyliła delikatnie usta, jakby dając mu znak, że pragnie jego warg. Zrozumiał to natychmiast. Już po kilku sekundach całował ją dziko i namiętnie, jakby coś go opętało. Ona również się temu poddała.

[img]http://i48.************/2h3dj4k.jpg[/img]

Zapomniała o wszelkich zahamowaniach, jakie miała jeszcze kilka chwil temu, o tym, że zna go, zaledwie kilka dni, również. Przystała na wszystko, co zamierzał z nią teraz zrobić, chciała tego jak niczego na świecie. Szybko uporała się z obciskającą jego ciało, bluzą i przykleiła się dłońmi do jego rozgrzanego torsu. Czuła pod palcami, jak wali mu serce, jak po jego ciele przechodzi gęsia skórka, kiedy obdarza go delikatnym dotykiem. Szatyn zdjął z niej szlafrok i rzucił go na podłogę. Wziął ją na ręce i zaniósł wprost na łóżko. Żadne z nich nie wydobyło z siebie ani słowa, które w tej chwili i tak były zbyteczne.
- Co ty masz w sobie, że tak na mnie działasz mała Mei...? - spytał nie czekając na odpowiedź. Wpił się w jej usta, przejeżdżając jednocześnie dłońmi po jej rozgrzanym ciele.

[img]http://i46.************/118n7gx.jpg[/img]

Chciała go dotknąć, lecz pohamował ją, dając znak, że teraz on ma czas, na to by działać. Zrozumiała. Założyła ręce za głowę i przyglądała się temu co robił. Jego gorące wargi przesuwały się wzdłuż jej ciała. Najpierw szyja, potem dekolt, na którym zatrzymał się chwilę dłużej, a następnie brzuch. Nie wytrzymała. Wyciągnęła ręce i włożyła je w jego czarną czuprynę. Zamruczał jak dziki kocur, po czym z powrotem zaczął ją całować. Wystarczyło, zaledwie kilka gestów, by stało się to od czego nie byłoby już odwrotu, lecz nagle jakaś dziwna siła zmusiła dziewczynę, by go powstrzymała.
- Nie Marco... - odciągnęła go gwałtownie od siebie – To nie może się stać... Nie teraz...
- Rozumiem – odparł spokojnie, bez nalegania na kontynuację tego co działo się przed chwilą – I przepraszam... Nie chciałem cię wprawić w zakłopotanie... Chciałem tylko...
- Wiem, nie tłumacz się – przerwała mu ubierając na siebie szlafrok – Nie zrobiłeś nic złego. Po prostu, ledwo się znamy i mimo wszystko wolałabym najpierw cię poznać – uśmiechnęła się do niego.

[img]http://i47.************/mkemiv.jpg[/img]

- Masz rację, trochę mnie poniosło... - odparł speszony – Ja już dawno...
- Nic nie mów – położyła mu palec na usta, by nie musiał dokończyć zdania.
Uśmiechnął się i złapał ją za dłoń., po czym cmoknął drobny paluszek znajdujący się na jego wargach. Czarnowłosa zachichotała.
- Jesteś łobuzem. Ale ten twój niegrzeczny uśmiech sprawia, że bardzo uroczym.
- Co ty nie powiesz? - spytał z ironią, ubierając bluzę – A wiesz, że miałem obawy, iż dostanę w pysk, kiedy cię pocałowałem w więzieniu przy naszym pierwszym spotkaniu? Byłem wręcz na to, przygotowany.
- Ty naprawdę jesteś łobuzem – odparła siadając na łóżku – Masz cholernie cięty język. Ciekawi mnie co byś zrobił, gdybyś dostał wtedy w twarz.
- Pocałowałbym cię jeszcze raz – usiadł obok niej i znów wrednie się uśmiechnął.
- Oszalałam... - powiedziała patrząc w jego szmaragdowe oczy – Musiałam oszaleć, skoro ledwo cię znam, a mimo tego jesteś mi tak bardzo bliski...
- Więc ja też jestem szaleńcem, bo czuje dokładnie to samo...
Ich usta znów się do siebie zbliżyły.
- Jak będzie z Lambertem...? - spytała cicho.
- Obiecałem ci już... Że pomogę...
Ich wargi dzieliło, zaledwie kilka milimetrów.

[img]http://i46.************/2mxhq36.jpg[/img]

- Przelałam na konto, którego numer mi podałeś... Obiecane pieniądze...
- Pomógłbym ci bez tego... Nie musiałaś...
- Nawet złodziej potrzebuje czasem coś zjeść... Przydadzą się tobie i twoim kolegom z klanu...
- Skończ już gadać... I pocałuj mnie maleńka... - odparł przybliżając się do jej ust dosłownie na milimetr.
Patrzyła na niego jeszcze przez kilka sekund, po czym przyssała się do jego warg. Nie wiedziała, kiedy znów znaleźli się na łóżku spleceni w uścisku. Nie umiała się opanować. Chciała tych pocałunków jak niczego na świecie...
- Li Mei, dziecko moje, chodź zobaczyć, nasze skradzione auto stoi... - drzwi pokoju się otworzyły, a w progu stanęła jej matka. Zaniemówiła, gdy zobaczyła swoją córkę w objęciach złodzieja, o którym kilka dni temu powiedział jej mąż.

[img]http://i49.************/mrddgm.jpg[/img]

Dziewczyna i szatyn odskoczyli od siebie, zeskakując z materaca na równe nogi.
- Co to ma znaczyć?! Co ten człowiek robi w moim domu?! Na dodatek w twoim pokoju?!
- Mamo... Ja ci wszystko wytłumaczę, tylko proszę, uspokój się – czarnowłosa podeszła do staruszki próbując ją uciszyć.
- Tu nie ma czego tłumaczyć! - kobieta krzyczała tak głośno, że usłyszała to Alia, która wybiegła zobaczyć co się dzieje – Ten człowiek powinien siedzieć w więzieniu, za to co zrobił!
- Mamo cholera, ale to Dante kazał mu okraść ojca...
- Wierzysz temu zakłamanemu złodziejowi?!
- On mówi prawdę! - Li Mei podniosła głos, nie mogąc dłużej słuchać krzyków staruszki – To ten cholerny Lambert kłamie! Omotał ciebie i ojca, wciskając wam swoje głupie gadki!
Kiedy tylko skończyła zdanie, poczuła jak matka wymierza jej policzek.

[img]http://i49.************/25jauu1.jpg[/img]

Alia stała z otwartymi ustami, kompletnie zdezorientowana całą sytuacją.
- Dlaczego ją pani uderzyła? Przecież, nie zrobiła nic złego – odezwał się Marco, stając w obronie Li Mei.
- Jeszcze masz czelność się odzywać?! - kobieta krzyknęła tak głośno, że tym razem przybiegła pokojówka i lokaj – Co tak stoicie?! - warknęła do nich – Dzwońcie do Lamberta i na policję, zanim postanowi uciec! - służba wręcz natychmiast pobiegła wykonać polecenia.
- Nie! - czarnowłosa krzyknęła do staruszki – Nie pozwolę ci na to!

[img]http://i49.************/5efket.jpg[/img]


- On pójdzie siedzieć! Moja córka nie będzie zadawała się ze złodziejem! Należysz do porządnej rodziny i nie pozwolę ci zszargać opinii, na którą razem z ojcem, pracowaliśmy całe swoje życie!
- Masz w dupie moje szczęście! Najważniejsze jest tylko to, co powiedzą inni ludzie, a ja w przeciwieństwie do ciebie mam to gdzieś! - podeszła do szafy z ciuchami, otworzyła ją i zaczęła wywalać ciuchy na łóżko. Wyciągnęła pierwsze lepsze spodnie oraz bluzkę, zrzuciła z siebie szlafrok i zaczęła się ubierać w pośpiechu.
- Co to ma znaczyć?! Dokąd ty się wybierasz?! - Lidia w nerwach zadawała kolejne pytania, spoglądając na córkę, która zaczęła już pakować jakieś rzeczy i kilka ciuchów do torby.
- Wynoszę się z tego burdelu! - krzyknęła prawie rozdzierając sobie gardło, po czym skinęła na szatyna i ruszyła wprost na matkę.
Kobieta w ostatniej chwili usunęła się dziewczynie z drogi, widząc, że ta ma zamiar przejść nawet kosztem przewrócenia jej na podłogę.
- Pani wybaczy – Marco odparł przechodząc obok staruszki i posyłając jej swój wredny uśmieszek na do widzenia.

[img]http://i45.************/33yryg8.jpg[/img]

- Li Mei! Masz w tej chwili tutaj wrócić! - matka nie dawała za wygraną.
- Prędzej skoczę z dachu! - krzyknęła idąc przez hol w stronę wyjścia.
Nagle drzwi do mieszkania otworzyły się, a do środka wszedł ojciec. Czarnowłosa zatrzymała się. Takeda również.
- Gdzie ty się wybierasz? - spytał staruszek– I co robi tutaj ten człowiek?
- Tato, chociaż ty mnie wysłuchaj... To Dante kazał mu, okraść cię z ropy, Marco wszystko mi opowiedział, proszę cię, uwierz mi – wręcz błagała go słowami.
Mężczyzna spojrzał na szatyna.

[img]http://i50.************/sg1oc9.jpg[/img]

- To Lambert zadzwonił do mnie i zlecił mi to zadanie, pańska córka nie kłamie – złodziej odparł do siwowłosego człowieka uważnie przysłuchującego się jego wypowiedzi.
W tym czasie do stojącej pod drzwiami trójki dołączyła również matka, próbującej coś wskórać dziewczyny.
- Dante mówił, że tak może być. Uprzedził mnie, że byłaś w więzieniu u tego człowieka i powiedział również, co on ci nagadał, żebyś tylko pomogła mu uciec.
- Tato... Chyba nie wierzysz temu parszywemu lizusowi... - Li Mei nie mogła uwierzyć w to, co słyszy. Ojciec był jej ostatnią deską ratunku. Na niego jednego zawsze mogła liczyć, a tym razem poczuła się potwornie oszukana. Jakby nigdy jej nie wierzył.
- Wychodzimy, więc – szatyn odezwał się łapiąc za rękę czarnowłosą.
Ta ocknęła się z zamyślenia i ruszyła razem z nim w kierunku drzwi.
- Zrób coś Jerrod! - staruszka, nie chciała się pogodzić z odejściem córki.
- Policja całego miasta cię szuka Takeda. Możecie iść obydwoje, ale złapią was gdzieś na granicy z Argonią. Moje dziecko wróci do domu, a ty pójdziesz siedzieć – ojciec dziewczyny był bardzo pewny tego co mówił.
Marco zatrzymał się w otwartych drzwiach.
- Wie pan co? - odparł odwracając się w stronę staruszka - Zgodziłbym się z panem, tylko jest jeden problem. Prędzej zginę, niż dam się złapać – po tych słowach chwycił Li Mei za rękę i wybiegł wraz z nią kierunku podjazdu, na którym stały dwa auta.
- Bierzemy moje – powiedziała czarnowłosa podbiegając do samochodu.
Otworzyła drzwi i wrzuciła torbę z ciuchami

[img]http://i45.************/4hqpv5.jpg[/img]

– A teraz wsiadaj za kółko – dodała – W tobie nadzieja, żeby nas nie złapali.

****

Wiem, że smętny ten odcinek, ale nie zdążyłam go dobrze dopracować. To chyba tyle.
__________________
Mój profil na WATTPAD
rudzielec jest offline   Odpowiedź z Cytatem