Temat: Belle Rose
View Single Post
stare 14.07.2010, 22:12   #193
rudzielec
 
Avatar rudzielec
 
Zarejestrowany: 31.03.2010
Skąd: Z siedziby Fantastycznej Czwórki.
Wiek: 14
Płeć: Kobieta
Postów: 2,011
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Belle Rose

chrupek odcinek nieciekawy także jak nie chcesz to nie czytaj

Ok więc zamieszczam tu kolejną część, przepraszam że tak późno ale mój komputer ześwirował tak bardzo, że aż trzy razy instalowałam simsy nawet nie zrobiłam wszystkich zdjęć, więc musicie mi wybaczyć, że tak mało i tak późno eh.

ROZDZIAŁ 3
Część trzecia: Owoc miłości.

- Czego ty ode mnie chcesz Dante?! - Li Mei zdzierała sobie gardło siedząc przywiązana do krzesła.
- Ja nie chce nic od ciebie... Ja chcę ciebie – powiedział do niej, wrednie się uśmiechając.
- Tobie już całkiem poprzewracało się w głowie... Wypuść mnie do cholery! - szarpała się tak bardzo, że starła sobie skórę w nadgarstkach i kostkach, aż do krwi.
- Nie. A jeśli się nie uspokoisz, to porozmawiamy inaczej – wyciągnął fiolkę z jakimś przezroczystym płynem i zaczął nabierać go do strzykawki - Poza tym jesteś moją kartą przetargową...
- Podła świnia. Nienawidzę cię!
- Proszę, proszę, jaki gniew bije z twoich oczu...
Czarnowłosa w pewnym momencie przestała słuchać słów blondyna. Poczuła jak kręci jej się w głowie i nagle ściemniło jej się przed oczami. „Co się ze mną dzieje? To już nie pierwszy raz”, pomyślała. Kiedy na powrót odzyskała wzrok zobaczyła, że Lambert stoi tuż przed nią.

[img]http://i26.************/1zpigls.jpg[/img]

- Nie najlepiej z tobą niuńka... - w jego głosie jednak nie dało się wyczuć przejęcia – Czyżby ten parszywy złodziej cię czymś podtruwał?
Dziewczyna poczuła kolejne zawroty. Świat wokół niej zaczął wirować jak karuzela.
- Myślę, że dobrze ci jednak zrobi mała drzemka skarbie – wbił jej igłę ze środkiem usypiającym prosto w żyłę. Nawet nie wiedziała, kiedy straciła kontakt z otoczeniem.

******

Marco obudził się tego ranka z potwornym bólem głowy. W ustach miał sucho jakby nie pił nic przez trzy dni. Kac to było odpowiednie słowo na określenie jego porannych dolegliwości. Nie pamiętał niczego z poprzedniego wieczoru. Miał wprawdzie jakieś dziwne przebłyski, ale szybko zniwelował je przekonując sam siebie, że takie rzeczy jak obściskiwanie się z Sophie nie mogły mieć przecież miejsca. Kiedy chciał się podnieść z łóżka, poczuł na sobie delikatną dłoń, która objęła go, jakby nie chciała, żeby już wstawał. Odwrócił się za siebie i zamarł na kilka sekund. Jego serce zaczęło walić jak oszalałe, kiedy zrozumiał, że podświadomość wcale nie spłatała mu figla. Ruda koleżanka spała z rozanieloną miną. Wyglądała na bardzo szczęśliwą. Zerwał się z łóżka jak poparzony i zaczął nerwowo zakładać na siebie kolejne ciuchy. Tysiące myśli na sekundę, przepływało w tej chwili przez jego bolącą głowę.
- Obudź się Sophie! - warknął zdenerwowany.
- Czemu krzyczysz Marco? Jest jeszcze wcześnie, pozwól mi pospać... - odpowiedziała, jakby całkowicie zapomniała o tym, że wczorajszej nocy zrobiła coś, co nie powinno mieć miejsca.
- Obudź się do cholery! - wrzasnął na cały głos.
W tym momencie ruda zdała sobie sprawę, że czar prysnął, a Takeda nie był już taki pijany jak wczoraj. Otworzyła oczy i zobaczyła, że stoi przed łóżkiem ze skrzyżowanymi na piersiach rękami.

[img]http://i28.************/20qmff8.jpg[/img]

Był tak wściekły, że odniosła wrażenie, iż zaraz eksploduje.
- Czemu jesteś taki zły? - spytała udając, że nie ma pojęcia, o co mu chodzi.
- Mów co się stało wczorajszej nocy...
- Nic się nie stało, ja tylko...
- Nie kłam! - przerwał jej – Mów i to już, dlaczego spaliśmy razem w jednym łóżku?!
- Kochaliśmy się – powiedziała.
Teraz już całkowicie upewnił się, że dobrze myślał, kiedy odwrócił się i zobaczył ją obok siebie. Był zły. Tak naprawdę nie wiedział na kogo bardziej. Czyżby to była jego wina? A może ruda wykorzystała chwilę słabości w jakiej się znalazł? Tego nie umiał sam ustalić, gdyż to, co świtało mu w głowie, nie było wystarczające by wysunąć jakąkolwiek hipotezę.
- Jak to było? - spytał trochę spokojniej uznając, że krzyk nie wiele tu da.
- Byłeś taki pijany... A ja... Myślałam, że jak się do ciebie poprzytulam to nic się złego nie stanie. Wziąłeś mnie za Li Mei i zacząłeś się do mnie kleić... Mogłam cię odepchnąć, ale nie umiałam...
Usiadł na krześle czując jak kac rozsadza mu czaszkę. Nic nie odpowiedział. Oparł głowę na ręce i wbił wzrok w ziemię. Wiedział, że całe jego życie rozsypuje się właśnie jak domek z kart.

[img]http://i27.************/2ujmc5g.jpg[/img]

- Przepraszam... - wyszeptała Sophie wstając z łóżka.
Spojrzał na nią kątem oka. Nie chciał, żeby się do niego zbliżała. Miał ją za przyjaciółkę, a ona swoim postępowaniem wbiła mu nóż w serce. Sam obwiniał również siebie. Gdyby nie pił, nic by się nie stało. Ale był tak zrozpaczony, że jeśli by się nie napił to pewnie zrobił by coś głupiego. Pomyślał nawet, że byłoby to bardziej mądre niż to, co miało miejsce wczoraj.
- Marco... - ruda podeszła do niego i nachyliła się by móc go dotknąć – Ja cię kocham...
- Zostaw mnie! - warknął odpychając jej rękę – Kiedy się kogoś kocha to nie zadaje się mu bólu! - wstał z krzesła, odsunął się na kilkanaście kroków i odwrócił do Sophie plecami.
- Czy ty nie rozumiesz, że nie umiałam cię odepchnąć? Tak bardzo chciałam cię mieć, choć na chwilę... Nie mogłam patrzeć na tą... - nie wypowiedziała imienia czarnowłosej. Bolało ją, kiedy widziała szczęście tamtej dziewczyny wymalowane na twarzy. Nie umiała się z tym pogodzić – Możesz po prostu nic jej nigdy nie mówić... Przecież nikt nie musi wiedzieć co się tu działo...
- Myślisz, że potrafiłbym ją okłamywać? - kiedy zadał to pytanie, odwrócił się w jej stronę – Wydaje ci się, że nie mam sumienia? Że do końca życia będę umiał męczyć się z tym co się stało wczoraj w nocy i mówić jej jednocześnie, że ją kocham?! - znów wezbrała w nim wściekłość.

[img]http://i30.************/9tmlx2.jpg[/img]

- Nie krzycz proszę cię - starała się go uspokoić – Nie chciałam zrobić nic złego... - do jej oczu napłynęły łzy.
- Nie dotykaj mnie! - wrzasnął na cały głos, gdy znów próbowała to zrobić – Zniszczyłaś mi życie ku*wa!
Podszedł do drzwi i kopnął je tak mocno, że kiedy się otworzyły, odbiły się od ściany. Zatrzymał je ręką, gdy chciały się zamknąć, po czym wyszedł z pokoju. Z potężnymi nerwami zaczął kierować się do wyjścia ze starego, opuszczonego domu, w którym ulokował się razem zresztą grupy, po ucieczce przed ludźmi Lamberta.
- Hej stary co się dzieje? - Seth zatrzymał szatyna.
- Porozmawiaj ze swoją siostrą, może się dowiesz – odpowiedział przesuwając go ręką.
- Ludzie, właśnie wracam z naszej kwatery i o dziwo nie spotkałem na swojej drodze nikogo od Lamberta. Ten tleniony goguś zosta...
- Suń się! - Colin nie skończył mówić, gdyż wściekły Marco warknął do niego, kiedy szedł w kierunku drzwi.
- Takeda, coś taki nerwowy dzisiaj? - wycedził przez zęby czarnowłosy chłopak, który sam się zdenerwował ignorującym zachowaniem kumpla.
- Mam dosyć tego wszystkiego. Róbcie co chcecie, ja się ulatniam – złapał za klamkę i już miał ją nacisnąć kiedy Seth zadał mu kolejne pytanie:

[img]http://i28.************/2eduyr6.jpg[/img]

- Stary, a co z Mei? Eric'owi życia już nie wrócimy, ale przecież możemy jej pomóc...
Szatyn westchnął głęboko. Wiedział, że tak czy inaczej już z nią nie będzie. Przypomniał sobie swoje słowa, gdy obiecał jej, że nigdy więcej nie sprawi jej bólu. Wtedy wydawało mu się to takie oczywiste. Był pewien tego najbardziej na świecie.
- Z nią już wszystko skończone... - pchnął drzwi i wyszedł na zewnątrz. Lecz zaraz, kiedy to zrobił, usiadł pod ścianą i schował głowę w rękach.
Chciało mu się płakać. Pomyślał jednak, że jeśli uroni, choć łzę to wyjdzie na mięczaka. Powstrzymał się od tego, zaciskając mocno pięści, wiedział, że musi być twardy. Przecież tyle porażek w życiu przeżył, że jeszcze jedna nie mogła niczego zmienić. Chciałby zamienić się z powrotem w zimnego jak lód nikczemnika o wrednym charakterze, który bez skrupułów okradał ludzi z ich dobytku, ale nie mógł. Czarnowłosa dziewczyna odsłoniła jego dobrą stronę. Tą, która pozostawała w nim stłumiona przez wiele lat. Po raz pierwszy w życiu poczuł się naprawdę szczęśliwy, a teraz to wszystko trafił szlag.
- Marco, pogadajmy – usłyszał nagle głos Colin'a – Co się dzieje?

[img]http://i29.************/k3w5c.jpg[/img]

Takeda podniósł głowę i spojrzał na kumpla. Ten czarnowłosy chłopak, od dawna był jego dobrym kolegą. Śmiało mógł nazwać go swoim przyjacielem. Rzadko mu się zdarzało rozmawiać z nim na jakieś inne tematy niż ich złodziejski fach. Kiedy jednak już musiał się wyżalić to wiedział, że zawsze może na niego liczyć.
- Przespałem się z Sophie – powiedział głosem cierpiętnika.
- Co takiego? - Colin nie krył zdziwienia.
- To znaczy to jej wina... A zresztą i tak wszystko diabli wzięli, więc jakie to ma znaczenie...
- Jak dla mnie ma i to bardzo duże. Nie wiem jak to się stało, szczerze powiedziawszy bardzo mnie zaskoczyłeś... Ale, jeśli jest tak jak zacząłeś mówić i wina leży po stronie rudej to powinieneś, chociaż spróbować dogadać się z Mei... I jest szansa, że będziesz mógł to zrobić bardzo szybko.
- To znaczy? - Marco uniósł głowę w zaciekawieniu.
Czarnowłosy chłopak wyjął z kieszeni kartkę i podał Takedzie do ręki. Kiedy ten ją przeczytał, postanowił spróbować ratować swoje szczęście.

*******

Kiedy Li Mei otworzyła oczy, zobaczyła, że leży w łóżku. Nie wiedziała jak się tu znalazła, ani ile spała. Gdy próbowała podnieść się gwałtownie do pozycji siedzącej, syknęła z bólu. Głowa skutecznie odmawiała jej posłuszeństwa. Opadła z powrotem na poduszkę i zaczęła wodzić oczami po pokoju. Tapety na ścianach w kolorze zgniłej żółci sprawiały wrażenie jakby zaraz miały odpaść. Nie było tu dosyć schludnie. Łatwo można było się domyślić, że nikt nie zajmuje tego pokoju od lat. W oknach były kraty. Szybko zdała sobie sprawę, że to co się wydarzyło, nie było złym snem i wciąż jest u Lamberta. Spróbowała podnieść się jeszcze raz. Tym razem zrobiła to znacznie ostrożnej niż poprzednio. Udało się. Powoli wstała z łóżka i ruszyła w kierunku drzwi, mając cichą nadzieję, że są otwarte. Nie były. Westchnęła i oparła się o ścianę. Nagle jednak poczuła kolejne zawroty, a zaraz po nich uczucie, że za chwilę zwróci całą zawartość żołądka.

[img]http://i28.************/33w5nvq.jpg[/img]

„Zabije cię Dante, za to co mi wstrzyknąłeś”, pomyślała i osunęła się na ziemię. Nie zdążyła jednak dobrze usadzić się na podłodze. Usłyszała zgrzyt klucza w zamku. Wielkie skrzydło drzwiowe pchnięte gwałtownie, stanęło otworem. Do środka wszedł Lambert i dwójka jego ludzi.
- Koniec wylegiwania się – powiedział blondyn – Jedziemy na wymianę – dodał niechętnie.
Dziewczyna nie wiedziała co się dzieje, lecz nie miała siły pytać ani się opierać. Cały czas czuła jak w głowie, jej wiruje, a żołądek podchodzi do gardła. Nagle poczuła ukłucie. Wiedziała, że za chwilę prawdopodobnie znowu zaśnie, gdyż po kilkunastu sekundach oczy zaczęły odmawiać jej posłuszeństwa. Jeden z mężczyzn wziął czarnowłosą na ręce i przełożył sobie przez ramię, jak jakiś zbędny worek z balastem, po czym wyniósł ją z pokoju. W tym momencie Mei straciła ponownie kontakt z otoczeniem.

******

- Żadnych sztuczek Takeda. Wszystkie dokumenty i informacje jakie zdobyłeś, mają wrócić do moich rąk, jeśli chcesz ją mieć z powrotem – powiedział Dante wskazując na omdlałą dziewczynę znajdującą się w rękach jego człowieka.
- Mam tu wszystko, prócz prochów z twojej piwnicy – Marco rzucił plecak na ziemię i zmarszczył groźnie brwi.
Zrobił kilka kroków w tył. Colin wziął torbę z dokumentami do ręki i podszedł do Lamberta.
- Również nie radzę żadnych sztuczek. Bo narkotyki i zdjęcia trafią do komisariatu w Argoni .
Lambert skrzywił się na tą wiadomość, po czym skinął dłonią na swojego sługusa. Czarnowłosy chłopak podał mu plecak i zabrał Li Mei.
- Kiedyś spotkamy się w piekle - powiedział Takeda – Tylko, że tym razem ja będę diabłem a ty cierpiętnikiem – dodał wskazując palcem na Lamberta
Blondyn nie odezwał się ani słowem. Patrzył na odjeżdżający z piskiem opon samochód wiedząc, że wojna dopiero teraz się zaczęła.

*******

- Coś za łatwo nam poszło – myślał głośno Colin – Dante nie był otoczony hordą swoich ludzi, nawet nie miał broni. Węszę w tym jakiś podstęp.
- Na pewno chce nas zbić z tropu. Nie chce mi się wierzyć, że oddał wam dziewczynę dobrowolnie, bez żadnych podtekstów – wtrącił się Juri.
- Mimo wszystko zrobił tak jak powiedział. Dokładnie tak samo, jak się umawialiśmy, czym szczerze mnie zaskoczył - drążył czarnowłosy chłopak
- Macie rację – przytaknął im Marco – A teraz powie mi ktoś, gdzie Seth i Sophie? - spytał rozglądając się po pokoju.
- Są za domem – odparł długowłosy blondyn – Rozmawiają tak, odkąd pojechaliście.
Szatyn westchnął. Chciał do nich pójść, ale wiedział, że lepiej jeśli nie będzie się mieszał między rodzeństwo.
- Idę do Mei. Później pogadamy na temat tego chciwego popaprańca – wstał z fotela i ruszył do pokoju.

[img]http://i29.************/fomxra.jpg[/img]

Kiedy wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi, zatrzymał się patrząc na śpiącą dziewczynę z oddali. Cieszył się, że wróciła z nim i jednocześnie czuł się, jak śmieć. Gdyby nie zgodził się na to, by wyniosła się z domu, tylko sam postarał się uciec, dzisiaj nie byłoby tego wszystkiego. Cholernie się winił, za wszystko co się wydarzyło. Czuł, że nie zasługuje na szczęście. Postanowił jednak być z nią szczery i powiedzieć jej prawdę, gdy tylko się obudzi. Podszedł do łóżka i usiadł na krześle. Wpatrywał się w nią jak w swój największy skarb.
- Marco... - usłyszał nagle jej cichy głos. Poderwał się wyrwany z zamyślenia.
- Dzięki Bogu nareszcie się obudziłaś – przysunął się do niej i mocno ją objął.
- Co się stało, gdzie ja jestem...? - pytała szeptem, nie mogąc przestać się do niego kleić.
- Już jesteś ze mną i nic ci nie grozi... Nie zawracaj sobie niczym innym swojej ślicznej główki.
Dziewczyna jeszcze bardziej wtuliła się w niego. Chciała poczuć zapach jego ciała, który sprawiał, że czuła się bezpieczna i uspokajał jej roztrzęsione nerwy.
- Tęskniłeś za mną? - zadała kolejne pytanie.

[img]http://i26.************/2uo5b9y.jpg[/img]

- Najbardziej na świecie – odpowiedział odgarniając jej włosy z czoła.
- Podobno Eric... - nie umiała dokończyć zdania. Bardzo żałowała tego chłopaka. A kiedy słyszała jak Dante nakazywał swoim ludziom pozbycia się jego ciała, wiedziała, że zginął.
- Nie myśl teraz o tym... Porozmawiamy o wszystkim jak dojdziesz do siebie.
Przytaknęła mu i lekko uśmiechnęła, chcąc rozładować tworzące się napięcie.
Nie odwzajemnił jednak jej uśmiechu. Czarnowłosa spojrzała w jego zielone oczy, które mówiły, że jest coś, co go potwornie męczy. Wypuścił ją z objęć i usiadł z powrotem na krześle.
- Muszę ci coś powiedzieć... Tylko proszę cie, daj mi wszystko wytłumaczyć do końca... - jego głos był bardzo dziwny. Wydał się Mei spięty i nerwowy.
- Słucham, mów co cię trapi – odparła mu.
- Przedwczoraj w nocy... Zalałem się, jak menel – gdy popatrzyła na jego dłonie, spostrzegła, że dosyć nerwowo pociera nimi o siebie – Siedziała przy mnie Sophie, bo ją o to poprosiłem... Czułem się źle, po tym wszystkim co się stało i mimo tego, że byłem pijany nie chciałem zostać sam ze swoimi myślami...
- Ale Marco... - odezwała się, kiedy przez dłuższą chwilę nic nie odpowiadał – Jeśli chodzi ci o rudą, to nie mam pretensji, że z tobą siedziała. Przecież to nic złego.
- Mei... Ja nie skończyłem... - dziewczyna zamilkła – Chodzi o to, że... Ona położyła się koło mnie na łóżku... Nie wiem czemu to zrobiła, nie zrozumiałem jej zachowania... A ja wziąłem ją za ciebie...
- Za mnie?
- Tak... No i... - zaciął się w tym momencie na kilka chwil.
- Dlaczego mówisz tak tajemniczo? Marco co się dzieje? - spytała zdziwiona.
- Przespałem się z nią... - spuścił głowę, chowając ją w dłoniach.
W czarnowłosej coś pękło. Poczuła się oszukana.
- Obiecałeś mi... Obiecałeś, że nigdy nie zadasz mi bólu... - powiedziała wstając z łóżka.
- Maleńka, ale to nie moja wina, Sophie...

[img]http://i26.************/delhe.jpg[/img]

- Dosyć! Nie obchodzi mnie jak to się stało. Spałeś z nią i to się liczy!
- Ja nie wiedzia...
- Nie chce tego słuchać! - przerwała mu po raz kolejny – Mówiłeś, że to Chris mnie okłamywał... Tymczasem sam robisz to lepiej od niego!
- Nigdy cię nie okłamałem, maleńka... - starał się wytłumaczyć.
- A moment, w którym powiedziałeś mi, że mnie kochasz?! Gdybyś mnie kochał, to byś z nią nie spał! - po policzkach Li Mei spływały łzy. Nie umiała ich dłużej powstrzymywać..
- Ja naprawdę cię kocham... - nie miał siły się dłużej bronić. Zrozumiał, że co by nie zrobił i tak jest skończony w jej oczach.
- Łżesz jak pies! - krzyknęła do niego. Lecz nagle po raz kolejny poczuła zawroty głowy. Prawie natychmiast padła na ziemię i zemdlała.

*******

Gdy otworzyła oczy, spostrzegła, że nie jest już w starym domu. Leżała w łóżku, w sterylnym pokoju o białych ścianach. Nad nią stała kobieta ubrana w biały fartuch.
- Obudziła się pani. To dobrze. Nareszcie środki nasenne przestały działać.

[img]http://i29.************/x6n8sy.jpg[/img]

- Gdzie ja jestem...?
- W szpitalu. Przywiózł panią jakiś przystojny młodzieniec, podając adres i telefon pani rodziców. Za niedługo powinni tu być.
- Rozumiem... - westchnęła.
- Omdlenie nastąpiło, ponieważ w tym stanie nie powinna pani przyjmować tak silnych dawek leku na sen – kontynuowała lekarka – Proszę o tym pamiętać, jeśli zależy pani na zdrowiu własnym i dziecka.
- Dzie...cka? - Li Mei ledwo przeszło przez gardło to słowo.
- Tak. Jest pani w ciąży. Drugi tydzień.

[img]http://i27.************/157n8sh.jpg[/img]

Czarnowłosa usiadła na łóżku. Zrozumiała dlaczego miała nudności i zawroty głowy. Przypomniała sobie również, że Marco powiedział jej, iż spał z Sophie. Zrozumiała teraz dlaczego się tu znalazła. Przywiózł ją gdy zobaczył, że zemdlała bo wiedział, iż nie będzie chciała go znać. Tylko co ona ma teraz zrobić? Została sama ze swoim problemem. Bo jak mogła nazwać coś, co było owocem chwili zapomnienia? Uległa mu, bo już wtedy czuła coś do niego. Była przekonana, że on czuje to samo. Teraz jednak stwierdziła, że perfidnie ją okłamywał, by tylko ją wykorzystać. Pieniądze nie były dla niej ważne, choć fakt, przelała mu ich dosyć sporo. I jak na to wszystko zareagują jej rodzice? Wpadła ze złodziejem? Matka dostanie zawału na miejscu, a ojciec ją wydziedziczy. No i co z Lambertem? Miała patrzeć, jak rujnuje jej staruszka?
Trwająca trzy tygodnie romantyczna przygoda u boku słodkiego złodzieja dobiegła końca. Pozostały jej tylko bolesne wspomnienia, o których chciała zapomnieć. Tylko jak to zrobić, skoro część tych wspomnień, już na zawsze będzie z nią pod postacią ich dziecka?

**************
Wybaczcie, że ten odcinek jest tak nudny. Mój komputer ostatnio mnie bardzo nie lubi i nie dałam rady w nerwach napisać czegoś lepszego.
I sorki za zdjęcia, dopiero teraz zauważyłam że jedno jest nie tak jak trzeba
__________________
Mój profil na WATTPAD

Ostatnio edytowane przez rudzielec : 15.07.2010 - 06:36
rudzielec jest offline   Odpowiedź z Cytatem