Temat: Belle Rose
View Single Post
stare 16.08.2010, 02:47   #332
rudzielec
 
Avatar rudzielec
 
Zarejestrowany: 31.03.2010
Skąd: Z siedziby Fantastycznej Czwórki.
Wiek: 14
Płeć: Kobieta
Postów: 2,011
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Belle Rose

ermine miło mi z powodu nowej czytelniczki

ROZDZIAŁ CZWARTY:
Część czwarta: Obsesja.

- Do cholery, skąd ojciec Mei wiedział, że ona jest w ciąży?!
- Nie wiem szefie. Wiem tylko , że wróciła do domku w lesie wraz z Takedą. Niestety, nie udało mi się dowiedzieć, gdzie byli trzy tygodnie temu.
- Za co ja ci płacę?! - Dante wrzeszczał do telefonu z wściekłością – Temperton nie zgodził się na moją propozycję, dowiedz się skąd zdobył pieniądze na zapłacenie większości długów firmy. Muszę go usadzić, Li Mei należy do mnie!

[img]http://i35.************/25jjk87.jpg[/img]

- Szefie, ale to nie moja działka, ja mam przecież obserwować dziewczynę i tego złodzieja.
- Nie wku*wiaj mnie! Miałeś ich pilnować, a nawet tego nie potrafiłeś zrobić dobrze! Zabieraj dupę w troki i zasuwaj zbierać informacje! - blondyn tak cisnął słuchawką o ziemię, że rozsypała się na drobne kawałeczki po całym dywanie. Usiadł na krześle i walnął pięścią w stół – Będziesz moja Mei... przysięgam, że będziesz. Choćbym miał zabić wszystkich, którzy staną mi na drodze.

********
- To kiedy mamy się spotkać z moim ojcem? - czarnowłosa położyła się wygodnie na łóżku, masując się po brzuchu.
- Kiedy się z nim widzieliśmy, powiedział, że za miesiąc, więc wychodzi na to, iż jeszcze tydzień – Marco usiadł obok dziewczyny i spojrzał na nią z czułością – Jak się czujesz?

[img]http://i36.************/ranj48.jpg[/img]

- Zmęczona, ale szczęśliwa – uśmiechnęła się do niego – Bardzo się cieszę, że tato dał sobie wszystko wytłumaczyć i wziął od ciebie te pieniądze. Nawet nie wiesz jak bardzo pomogłeś łobuzie... jestem ci, za to strasznie wdzięczna – złapała bruneta za rękę i ścisnęła ją mocno.
- Daj spokój maleńka, nie mogłem pozwolić, żeby twoja matka posunęła się do czegoś takiego jak zmuszenie cię do ślubu z Lambertem. Poza tym te pieniądze w końcu na coś się przydały. Nie miałem sumienia wydać ich, na co innego...
- Mojej matce przejdzie, kiedy zrozumie jak bardzo pomogłeś. Niestety, to chwilę potrwa, bo jest upartą kobietą.
- Jakoś to przeżyje – uśmiechnął się Takeda – Oby tylko wszystko poszło zgodnie z planem.
- No tak... wiesz Marco? Mam do ciebie trochę nietypowe pytanie...
- Wal śmiało, chyba już nic mnie nie zaskoczy.
- Czemu Chris miał inne nazwisko niż ty i twój ojciec?
- Co? Jak to inne? - zapytał chłopak.
- No... zawsze przedstawiał się jako Harper... - głos czarnowłosej zniżył się prawie do szeptu.
- Mei... - westchnął brunet – Już to przecież przerabialiśmy... mieliśmy nie rozmawiać na ten temat. Uznaliśmy przecież, po tej kłótni, że sprawa jest zamknięta i o nic więcej nie będziesz pytać...
- Wiem, wiem... ale ja chciałabym jednak poznać prawdę...
- Nie. Po co masz się denerwować? W twoim stanie to niewskazane.
- Cholera, zapomnijmy na chwilę o ciąży i porozmawiajmy jak ludzie. Na pewno nie ma w tym wszystkim czegoś nad wyraz strasznego – dziewczyna skrzyżowała ręce, robiąc nadąsaną minę.
- Jest. Nie chcę żebyś cierpiała. Wystarczy, że w liście, który kiedyś napisałem do Dantego wspomniałem mu, że wiem o wszystkich przekrętach jakie robił z Chrisem. Lambert myślał, że nikt, nic o tym się nigdy nie dowie, tymczasem ja bardzo skrupulatnie obserwowałem swojego braciszka. Szkoda, że to niby mnie uważano za czarną owce w rodzinie – odburknął, po czym wstał i podszedł do okna – Był gorszą szują ode mnie... żałuje, że mój ojciec tak późno się opamiętał.

[img]http://i33.************/30v2ek0.jpg[/img]

- Marco... ale zrozum mnie... przecież on był facetem, którego kochałam, któremu się oddawałam i z którym...
- Dosyć! - odwrócił się w jej stronę buchając złością – Mój brat oszukiwał cię na każdym kroku, a ty mówisz o nim jakby był najuczciwszym człowiekiem świata!
- Więc, skoro taki nie był to powiedz mi do cholery, jak było naprawdę?! - Mei zerwała się z łóżka i spojrzała w oczy swego faceta – Powiedz mi proszę cię...
Takeda stał przez chwilę w bezruchu, wpatrując się w czarnowłosą. Miał ochotę wyrecytować jej całą prawdę, ale wiedział, że ona na pewno źle to zniesie. Wzrok dziewczyny przeszywał go tak bardzo, iż ciężko było mu trzymać buzię na kłódkę.
- Powiedz coś... Marco...
- Dobra. Opowiem ci jak to było – odgarnął opadające na twarz kosmyki włosów i usiadł na krześle koło biurka. Mei z powrotem usadowiła się na łóżku, nie spuszczając wzroku z zielonookiego złodzieja.

[img]http://i38.************/214tt8n.jpg[/img]

- Słucham, więc... - odrzekła biorąc głęboki wdech.
- Jak sama wiesz, Lambert ma na twoim punkcie obsesję. Kiedyś spotkał mojego brata w kasynie, kiedy ten przetrwaniał kolejne pieniądze. Chris przegrał wszystko, na dodatek zadłużył się u jakiegoś biznesmena, z którym robił interesy. Nie miał jak oddać forsy, był spłukany. Wtedy Dante zaproponował mu, że spłaci jego dług, wobec tego człowieka w zamian za pomoc. Załatwił braciszkowi fałszywe papiery i nasłał go na ciebie. Miał zaskarbić sobie przychylność twoich rodziców, rozkochać cię w sobie, a potem wyciągnąć wszelkie informacje dotyczące interesów twego ojca. To wszystko po to , żeby Lambert mógł doprowadzić firmę twojego staruszka do bankructwa, a potem wpaść do niego z propozycją spłacenia długów za prezent w postaci ciebie. Prawie się udało, z wyjątkiem ostatniego... brat w ostatniej chwili zmienił plany, bo sam się w tobie zakochał. Postanowił, że zerwie umowę z tym tlenionym sukinsynem i nie odda, potrzebnych mu dokumentów. Dante jednak dorwał go, gdy jechał do fałszywego alarmu... nie trudno się domyślić, kto go wywołał. Zaczekał na Chrisa na skrzyżowaniu, a tam już wiesz co było.
- Więc... inne nazwisko było po to, żebym nie mogła go odnaleźć, kiedy, by nagle zniknął...?
- Dokładnie tak... - westchnął Marco opierając łokcie na kolanach, po czym spuścił głowę.
Mei siedziała przez chwilę w bezruchu, wbijając wzrok w kolorowe okrycie na łóżko. Ciężko było jej przetrawić wszystko, co przed chwilą usłyszała, ale wiedziała, że jakoś musi to znieść. W końcu sama chciała znać prawdę. Starała się wymyślić jakieś logiczne wytłumaczenie, na to, co działo się w przeszłości, ale nie umiała. Myśli kłębiły jej się w głowie, nakładając na siebie warstwami. Kiedy jednak zdołała sobie poukładać co nieco, uświadomiła sobie, że jest coś czego w tym wszystkim nie rozumiała...
- Skąd ty to wszystko wiesz...? - zapytała nagle spoglądając na swego mężczyznę.
Brunet zbladł w ciągu kilku sekund. Całkowicie zapomniał o tym, że dziewczyna może zapytać o coś takiego. Podniósł głowę i spojrzał na nią. Wpatrywała się w niego czekając na odpowiedź.
- Mówiłem już... śledziłem swojego brata...
- Powiedz mi prawdę. Wiesz, że nie umiesz kłamać?
- Maleńka...
- Chce znać prawdę. Mam do tego prawo – wycedziła przez zęby.
Marco przejechał dłonią po twarzy i westchnął. Jedyne co teraz wiedział, to, że nie ma już odwrotu. Musiał dokończyć to co zaczął, nie ważne jakie miałyby być tego konsekwencje.
- Na początku... ja... Chris odezwał się do mnie kiedyś, że chce pogadać, więc się zgodziłem. Nie wiem jak mnie znalazł... poprosił o pomoc i ja... przez pierwsze trzy miesiące pomagałem mu w tym wszystkim... ale potem wycofałem się i tylko obserwowałem co robił mój brat.
- Co takiego...? - Mei z trudem łapała oddech – Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś? I dlaczego się wycofałeś...?
- Nie powiedziałem, bo bałem się, że mnie odsuniesz od siebie... a wycofałem, bo...
- Bo...?
- Nie mogłem dłużej patrzeć jak on cię oszukuje... po prostu nie mogłem... wiedziałem, że kiedy włącza mi się sumienie, które nigdy się nie odzywało, to coś jest ze mną nie tak... Lambert nie wiedział, że pomagam bratu, więc miałem łatwy wybór...
- Przestań kręcić Marco... - w oczach czarnowłosej pojawiły się łzy.
- Nie kręcę maleńka, ja po prostu... - słowa plątały mu się w ustach, tak bardzo, że nie potrafił wydusić z siebie niczego sensownego.
- No powiedz w końcu, do cholery! - krzyknęła nagle, ścierając dłonią krople z policzka.
- Zaczęłaś mi się podobać, dlatego się wycofałem... bałem się, że mogę przez to wydać Chrisa, więc po prostu z tym skończyłem...
- Kłamiesz. Czuję, że kłamiesz!
- Przysięgam, że to prawda... najprawdziwsza na świecie – tłumaczył się. Wstał z krzesła i podszedł do dziewczyny – Maleńka, kocham cię i ukryłem to dlatego, żeby ta rozmowa nie skończyła się właśnie, tak jak teraz... ja cię nie chcę stracić – chciał ją chwycić za dłoń, lecz zabrała rękę.
- Wyjdź...
- Ale...
- Proszę cię, wyjdź! I nie wracaj dzisiaj – odwróciła głowę w stronę ściany, wpatrując się w kolorowe obrazki.
- Mei, przysięgam, że nie kłamię...
- Wróć jutro – odpowiedziała ignorując jego zapewnienia – Ja... ja muszę sobie to wszystko przemyśleć... chciałabym zostać sama.

[img]http://i38.************/1zfu5au.jpg[/img]

Takeda spojrzał na dziewczynę. Po policzkach spływały jej łzy. Jedyne co mógł teraz zrobić, to spełnić jej prośbę, gdyż nie chciał pogarszać swojej beznadziejnej sytuacji. Podszedł do wieszaka, złapał za bluzę i bez słowa udał się do wyjścia.

**********
Ryk silnika i pisk opon. Te dźwięki od godziny błądziły po głowie Mei. Stojąc pod prysznicem zastanawiała się, czy dobrze zrobiła karząc Marco wyjść i zostawić ją samą.

[img]http://i38.************/ftprnp.jpg[/img]

Ruszył swoim autem z parkingu koło domku, z takim impetem, że nie ciężko było się domyślić jak bardzo jest zły. No tak, on jej się wytłumaczył, powiedział prawdę, a ona kazała mu się wynosić. Wprawdzie dosłownie mu w ten sposób nie powiedziała, ale na pewno musiał tak to zrozumieć. Właśnie zdała sobie sprawę jaka z niej kretynka. Wolała faktycznie nie wiedzieć, tego co jej wyznał, nie doszłoby do takiej głupiej sytuacji jak teraz. Zrozumiała również tą całą paradę jaka miała miejsce w więzieniu, gdy widziała go po raz pierwszy. Odważył się ją pocałować, gdyż od dawna ją znał. Westchnęła głęboko, zakręciła wodę i chwyciła za ręcznik. Wtedy usłyszała pukanie do drzwi. Czyżby jej łobuz wrócił? Miała taką cichą nadzieję, kiedy w pośpiechu ubierała szlafrok. W końcu zamknęła się na klucz, kiedy wyszedł, więc pewnie pukał, żeby mu otworzyła. Szybko wybiegła z łazienki, od razu spoglądając w stronę szklanych drzwi. Kiedy zobaczyła za nimi Gabriela, mina jej posmutniała.

[img]http://i36.************/315fltw.jpg[/img]

- Hejka Mei – powiedział szczerząc zęby – Szedłem właśnie na spacerek i pomyślałem, że zajdę zajrzeć co u ciebie. Normalnie bym tego nie zrobił, ale nie widzę samochodu twego faceta, więc się zdecydowałem wstąpić na pięć minut.
- Marco dzisiaj już nie przyjedzie – prawie wyszeptała te słowa – Będzie jutro, więc jak chcesz to wejdź – wpuściła chłopaka do środka i udała się do kuchni.
- Coś się stało? - zapytał siadając na krześle.
- A tam, nic takiego – uśmiechnęła się sztucznie – Mała sprzeczka, w sumie nic wielkiego.
- Czyli wszystko na pewno ok?
- Tak, w najlepszym porządku – odrzekła nalewając wody do kubka – Napijesz się czegoś?
- Jasne – powiedział mierząc wzrokiem, odwróconą plecami dziewczynę od stóp po sam czubek głowy – Jak tam maleństwo? Daje się we znaki?
- Już nie tak bardzo, jak kiedyś, teraz zaczynają mi dokuczać plecy – zapaliła gaz, po czym zapełniła blaszany czajnik wodą i postawiła go na kuchni – Poczekasz chwilkę? Skoczę się ubrać, nie będę paradować w samym szlafroku – posłała mu delikatny uśmiech.
- Pewnie. Nie śpieszy mi się – kiedy czarnowłosa odwróciła się ruszając do pokoju, spojrzał na jej długie zgrabne nogi, zatrzymując wzrok na pośladkach delikatnie przebijających przez cienki materiał szlafroku. Posiedział przy stole przez kilkanaście kolejnych sekund, w których zdążył ułożyć sobie cały plan, który za chwilę wykona. Wstał, wyłączył gotującą się na gazie wodę i ruszył do pokoju Mei. Wszedł do środka pewnym krokiem. Gdy dziewczyna go zobaczyła, odruchowo zasłoniła się ręką, łapiąc za szlafrok.

[img]http://i33.************/2v9235f.jpg[/img]

- Gabriel, co ty robisz? - zapytała patrząc na jego twarz, która przestała wyglądać tak uroczo, jak kilka minut temu.
- Daj spokój skarbie – podszedł do niej, wydzierając jej z ręki okrycie. Rzucił szlafrok na podłogę, po czym złapał ją za ręce w nadgarstkach – Twojego faceta nie ma, nie musisz udawać, że jestem ci obojętny.
- Oszalałeś? Puść mnie... coś ty sobie ubzdurał?! - mówiła próbując się wyrwać.
- Chyba mi nie powiesz, że kochasz tego złodzieja co? Obydwoje wiemy, że to nędzna szuja.
- Skąd ty...
- Wiem kim on jest – przerwał jej, ściskając ją jeszcze mocniej za ręce – On mnie nie pamięta, ale ja jego tak... chodź nie opieraj się, masz okazję odkuć się na nim za zdradę.
- Puść mnie do cholery! - kiedy chciała go kopnąć w krocze, zablokował jej nogę, ściskając ją między swymi kolanami.
- Nie ze mną takie numery kotku, nie jestem Lambertem – złapał ją za twarz lewą ręką, po czym pchnął na łóżko z całej siły. Kiedy próbowała wstać, chwycił ją za rękę i szarpnął z nerwami na materac – Nigdzie nie pójdziesz. A ja wezmę sobie to, co mi się należy.
Gdy próbował ją unieruchomić, wbiła paznokcie w jego dłoń, co sprawiło, że tylko na kilka sekund się zawahał. Potem z impetem uderzył ją w twarz sprawiając, że dziewczyna z bólem opadła na łóżko i złapała się za policzek. Chwycił za majtki, które miała na sobie i nerwowym ruchem pociągnął je w dół. Mei zrozumiała, że musi szybko myśleć, więc zaczęła odpychać go nogami, co również go nie powstrzymało. Był tak silny, że z łatwością unieruchomił jej kończyny, siadając na nią i ściskając je kolanami. Ręce zablokował jej nad głową , spoglądając jej prosto w twarz.

[img]http://i35.************/23tmjqw.jpg[/img]

- Zostaw mnie! Nie chce się z tobą kochać! - krzyknęła w coraz większej bezsilności.
- Z Lambertem też nie chciałaś co? Ale ze mną będziesz, czy tego chcesz czy nie – wyprostował się, puszczając jej dłonie i wyciągnął zza bluzy broń, po czym przyłożył jej zimną lufę wprost do brzucha – Albo jednym ruchem palca, sprawie, że wykrwawisz się na śmierć, zabijając przy okazji to urocze maleństwo...
Dziewczyna przestała się wyrywać. Zamarła widząc szał w oczach Gabriela i czując lodowatą stal na swoim ciele.
- Znasz Dantego...? - wyszeptała nerwowo, chcąc opóźnić zamiary mężczyzny.
- To mój szef. I nasłał mnie na ciebie, bym wyciągnął cokolwiek, co pomoże mu obalić firmę twojego ojca.
- To dlatego on...
- Tak, dlatego zaproponował małżeństwo w zamian za spłacenie długów. Wiedział, iż jesteś w ciąży i myślał, że będzie mógł cię zmusić do ślubu, w zamian za niewyjawienie tego faktu twoim rodzicom. Ale, gdy okazało się, że twój stary zna prawdę, kazał mi szukać innego sposobu.
- On ma obsesję na moim punkcie... proszę cię puść mnie, nie rób niczego co on ci karze... przecież nie jesteś taki...
- On mi nie kazał się z tobą zabawiać, wręcz zabronił mi tego... powiedział, że jak nie będę trzymał się umowy i cię dotknę, to nie wypłaci mi pieniędzy...
- Więc nie rób tego... ja nikomu nic nie powiem, tylko proszę cię, puść mnie... - mówiła trzymając się za obolały policzek.
- Daj spokój – spojrzał na nią, badając wzorkiem każdy centymetr jej nagiego ciała – Mam w dupie jego brudne pieniądze. Wolę zabawić się z tobą skarbie – dodał przeładowując broń – O ile się nie mylę, nie będziesz mieć nic przeciwko...
- Błagam cię... odłóż ten pistolet i porozmawiajmy...
- Nie! - warknął – Nie mam zamiaru zmarnować takiej okazji. Takedy nie ma, bo jak sama powiedziałaś wróci jutro, a ja i tak jestem skończony w twoich oczach, więc... – zaczął rozpinać spodnie nie wypuszczając ani na sekundę broni z ręki.
- Proszę... ja przecież jestem w ciąży, nie bądź bezdusznym gnojkiem bez sumienia, nie rób mi tego... - próbowała mu przemówić do rozumu.
- Chyba nie chcesz umierać, co skarbie? - spytał przykładając jej lufę pistoletu z powrotem do brzucha i przejeżdżając nią w dół.
- Nie... nie chcę... - wyszeptała ze łzami w oczach.
- Więc rób co ci karzę, a wyjdziesz z tego cała.

*********
__________________
Mój profil na WATTPAD

Ostatnio edytowane przez rudzielec : 16.08.2010 - 03:10
rudzielec jest offline   Odpowiedź z Cytatem