Temat: Belle Rose
View Single Post
stare 18.08.2010, 22:52   #362
rudzielec
 
Avatar rudzielec
 
Zarejestrowany: 31.03.2010
Skąd: Z siedziby Fantastycznej Czwórki.
Wiek: 14
Płeć: Kobieta
Postów: 2,011
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Belle Rose

Auroella bardzo dobrze to odebrałaś, o to mi własnie chodziło
Paulasia12 stawiasz na Marco jak większość
Atena ojej widzę że Marco się jeszcze komuś podoba, miło mi
Gabriel zachował się nieludzko to fakt, a co będzie dalej okaże się za chwilę gdyż oto kolejny odcinek :


ROZDZIAŁ 5
Część pierwsza: Mój skarb.


- Marco? Co ty tutaj robisz? - Colin nie krył zdziwienia, kiedy zobaczył w drzwiach bruneta.

[img]http://i37.************/inu5a9.jpg[/img]

- Długa historia... mogę wejść? - spytał podenerwowany.
Niebieskooki mężczyzna przesunął się i wpuścił kolegę do mieszkania.
- Nie rozumiem kobiet... - westchnął Takeda siadając na fotelu.
- Nawet nie próbuj stary, nie uda ci się – Jensen podszedł do lodówki i wyjął zimne piwo – Chcesz? - Nie dzięki. Jakoś nie mam ochoty.
- Aż tak źle? Tylko mi nie mów, że znowu cię wywaliła?
- Poprosiła, żebym wrócił jutro, bo chce zostać sama. Równie dobrze mogłem wyjść z pokoju i nie wchodzić tam do rana, na jedno, by wyszło – Marco opadł na oparcie fotela, przejeżdżając dłońmi po twarzy.
- Podobno kobiety w ciąży mają swoje humory. Musisz to jakoś znieść – Colin upił duży łyk z butelki, po czym odstawił ją na stół.

[img]http://i36.************/2yx54pu.jpg[/img]

- Tak... - brunet westchnął po raz kolejny – A właśnie, skoro już tu jestem... masz to, o co cię prosiłem?
- Jasne stary – niebieskooki podszedł do stołu – Nie było łatwo, ale zdobyłem co chciałeś.
- Wiedziałem, że nie ma dla ciebie rzeczy niemożliwych. Masz coś na tego Winstona? Czy ten dupek jest czysty jak łza?
- Na Winstona nie mam nic... - powiedział Jensen – Za to mam na Maysona – dodał podchodząc do Takedy i wręczając mu kilkanaście kartek papieru.
- Przecież Mayson to...
- Tak jest, Mayson to ten sam człowiek, który trzy lata temu zmiótł nam z przed nosa towar warty grubą stertę zielonych. Przechwycił dostawę, przez co musieliśmy wypłacić klientowi równie grubą forsę.
- Ukrywa się pod innym nazwiskiem?
- Dokładnie.
Marco spojrzał na zdjęcie znajdujące się w papierach.
- To ten sam co przychodzi do Mei... nie rozpoznałem tego gnoja, bo zmienił wygląd - przewertował nerwowo kartki – Jeden, dwa , trzy... jest poszukiwany za cztery zabójstwa.
- Nie tylko, za to... - Colin wyjął jeszcze kilka stron – To dosyć niebezpieczny typek...
- Ku*wa... - w oczach bruneta pojawiło się przerażenie – Za gwałt też ma wyrok... zabiłbym takiego gnoja, gdyby tylko wpadł mi w...
- Co się stało? Czemu przerwałeś?
Takeda wstał i rzucił kartki na fotel.
- Mei jest sama w domu... a on mieszka bardzo blisko. Muszę wracać i to jak najszybciej – powiedział udając się w kierunku wyjścia.

[img]http://i35.************/5fhx6t.jpg[/img]

- Jadę z tobą – niebieskooki w pośpiechu wciągnął na siebie koszulkę, po czym wybiegł wraz z brunetem z mieszkania.

******

Zegar tykał leniwie. Czarnowłosa leżała na łóżku wpatrując się w przemijający czas. Właściwie to nie miała pojęcia co ze sobą zrobić. Była tak sparaliżowana, że po tym co się stało, bała się drgnąć. Bała się, iż Gabriel wróci i powtórzy wszystko jeszcze raz. Włosy przykleiły jej się do zalanej łzami twarzy. Czuła się, jak szmata do podłogi, którą wyciera się brud, a potem rzuca w kąt, bo nie jest już potrzebna.

[img]http://i35.************/2h2hzll.jpg[/img]

Bolały ją nadgarstki, a policzek piekł od uderzenia. Właściwie to odczuwała ból wszędzie, gdyż brutalny mężczyzna nie przebierał w czynach. Miała ochotę umrzeć. W tej chwili tylko to przyniosło, by jej ulgę. Ale co, wtedy z Marco? Kiedy o nim pomyślała, zrozumiała, że to dla niego warto przetrwać to wszystko. Że on na pewno da jej siłę i będzie ją wspierał. Niepotrzebnie kazała mu zniknąć, zostawić ją na jeden wieczór. Kiedy wychodził był wściekły, co szczerze mówiąc wcale jej nie zdziwiło. Wystarczyło by poprosiła, żeby wyszedł z pokoju na chwilę, żeby był obok... a teraz nie leżałaby na łóżku z obolałym ciałem. Nie musiałaby przechodzić przez ten koszmar. Zaczęła obwiniać się, za to, co się stało. Uważała, że musiała sprowokować Gabriela w jakiś sposób, bo inaczej, by do tego nie doszło. Przed oczami wciąż miała te koszmarne obrazy, kiedy szarpał ją za włosy i bił po twarzy. Chciała, by był to tylko zły sen, z którego zaraz się obudzi, ale dobrze wiedziała, że tak się nie stanie. Po kilku kolejnych chwilach przeleżanych w milczeniu i bezruchu, postanowiła, że mimo strachu, który wciąż odczuwała, musi w końcu wstać. Odgarnęła włosy z twarzy i powoli podniosła się, siadając na łóżku. Porozglądała się dookoła, jakby chciała upewnić się czy jest sama, po czym dotknęła stopami podłogi.

[img]http://i38.************/2qimpu8.jpg[/img]

Kiedy wstała, poczuła, że nogi ma jak z waty. Trzęsły się, jak galareta, a gdy próbowała zrobić krok, lewe udo zabolało tak mocno, że z powrotem usiadła na materac. Spojrzała na swoją nogę. Widniał na niej olbrzymi siniak wielkości pięści. Szybko przypomniała sobie skąd go ma, spoglądając na drugą kończynę. Mężczyzna ściskał jej uda tak mocno i brutalnie, że musiałaby mieć skórę ze stali, by nie został na niej ślad. Kiedy podjęła kolejną próbę wstania, odczuła ból w podbrzuszu. Przesunęła się w prawo, by położyć się na materacu i zobaczyła czerwoną plamę na prześcieradle. Serce zaczęło walić jej jeszcze bardziej. Tym razem ze strachu o dziecko. Zdając sobie sprawę, że ruszanie się z miejsca w takiej chwili, może tylko pogorszyć jej stan, otuliła się kocem i zwinęła w kłębek. Była sama w lesie i jedyne, na co mogła liczyć to , że Marco przestanie być zły i jednak wróci, szybciej niż rano. Nagle usłyszała pisk opon. Dwa samochody zatrzymały się pod domkiem. „Boże, mam nadzieję, że to ty skarbie”, pomyślała. Wtedy usłyszała jak drzwi otwierają się z hukiem, a do środka wbiegają dwie osoby.
- Mei?! - usłyszała głos bruneta, który już po chwili pojawił się w pokoju, wraz z Colinem.
Dziewczyna znowu zaczęła płakać, podnosząc się do pozycji siedzącej.
- Jezu skarbie... - chłopak podszedł do czarnowłosej i spojrzał na jej twarz.
- Przepraszam... - wybełkotała przez łzy – To moja wina, widocznie go sprowokowałam...
- To nie twoja wina – przytulił ją mocno do siebie – Czy to Gabriel cię uderzył...?
- Tak...
Takeda spojrzał na kolegę.
- Zostaniesz z nią?
- Jasne... Co chcesz zrobić?
- Dorwę tego sk*rwiela.
- Marco... - wyszeptała Mei – Nie zostawiaj mnie teraz...
- Z Colinem nic ci nie grozi, przecież wiesz maleńka – powiedział do niej z czułością.
- Źle się czuję... - wyciągnęła ręce spod koca i odrzuciła go do tyłu, by poprawić włosy.Była na wpół przytomna i prawie przewróciła się na bruneta.
- Posiekam tego gnoja na kawałki... - odciągnął kolorowe okrycie, złapał ukochaną i w tym momencie zobaczył na prześcieradle plamę krwi – Cholera... jedziemy do szpitala – dodał, po czym wziął czarnowłosą na ręce i szybkim krokiem udał się do auta.

[img]http://i35.************/35lg1zo.jpg[/img]


Kiedy podążali w stronę miasta, Takeda nawet na ułamek sekundy nie spuszczał wzroku z dziewczyny, która kurczowo tuliła się jego ciała. Była blada i roztrzęsiona. Gdy na nią patrzył, rósł w nim gniew. Jak można pobić kobietę w ciąży? Trzeba być bezdusznym psychopatą, którym Gabriel był na sto procent. Morderstwa i gwałty, mówiły same za siebie. Czuł, że Lambert maczał w tym wszystkim palce. To pewnie on nasłał tego dupka, by czegokolwiek się dowiedzieć.
- Szybciej Jensen, szybciej! - warknął do kolegi siedzącemu za kierownicą.
- Przecież jadę. Szybciej nie mogę, bo chcę was dowieźć w jednym kawałku – odpowiedział.
Nagle usłyszeli za sobą radiowóz, który po chwili przemknął obok ich auta i zastąpił im drogę.
- Ku*wa. Jeszcze tego nam brakowało – burknął brunet.
- Luzuj stary, może nie będzie tak źle, tylko trzymaj język za zębami – uspokajał go Colin.
Policjant wysiadł z pojazdu i podszedł do okna czarnego pontiaca.
- Witam panie kierowco. Na tej drodze jest dopuszczalne sto dwadzieścia, a pan przekroczył prędkość o jakieś sześćdziesiąt kilometrów. Proszę prawo jazdy i dowód rejestracyjny pojazdu.
- Panie władzo, śpieszę się – wykręcał się niebieskooki – Żona kolegi jest w ciąży i bardzo źle się czuje. Proszę nas puścić albo odwieźć ją do szpitala, nie ma czasu, dziewczyna musi dostać natychmiastową pomoc.
Mężczyzna spojrzał na tylne siedzenie samochodu.
- Eskortuję was na miejsce – powiedział – Jedźcie za mną.
Kiedy policjant oddalił się do swojego pojazdu, Marco spojrzał na Colina z ulgą.
- Nie wiem jak to zrobiłeś, że cię nie rozpoznał, ale masz szczęście. A teraz ruszaj za nim, nie mamy czasu do stracenia.

[img]http://i33.************/1fzd6c.jpg[/img]

- Zarost czyni cuda – odrzekł lekko się uśmiechając, po czym zapalił auto i ruszył z piskiem opon.

*******

- Chciał mnie pan widzieć - odezwał się lekarz, który podszedł do nerwowo krążącego po korytarzu bruneta.
- Tak chciałem. Co z moją dziewczyną? W jakim ona jest stanie? I co z dzieckiem?
- Wiem, że jest pan zdenerwowany, ale proszę mnie wysłuchać do końca, zanim pana poniesie. Stan pańskiej dziewczyny jest stabilny. Co nie znaczy, że jest dobrze. Chciałbym to panu powiedzieć, ale niestety nie mogę. Jest w ciężkim stanie. Została mocno pobita, a to, że zaczęła krwawić jeszcze pogorszyło jej zdrowie.

[img]http://i33.************/2lbncyv.jpg[/img]

- A dziecko?
- W wyniku gwałtu nastąpiło uszkodzenie błony płodowej. Podejrzewamy, że sprawca musiał naciskać na brzuch, co doprowadziło do przerwania...
- Gwałt...? - Takeda przerwał lekarzowi.
- Myślałem, że pan wie – zdziwił się lekarz.
- Nie powiedziała mi nic na ten temat... - chłopak przejechał nerwowo dłonią po włosach.
- Pewnie była w szoku. To się zdarza.
- Więc co z nią i dzieckiem...?
- Jeśli chodzi o dziecko to udało nam się uratować płód. O wszystkim jednak zadecydują kolejne dwie godziny i to, ile siły ma pacjentka.
- To znaczy, że może stracić ciążę? - w oczach Marco pojawiło się przerażenie.
- Jest bardzo osłabiona. A teraz musi walczyć za dwoje. Jeśli w czasie, jakim wspomniałem, nie dojdzie do poprawy, będziemy musieli usunąć ciążę, gdyż zacznie zagrażać jej życiu.
- Poprawy czego? - zapytał lekarza brunet.
- Jeśli płód po dwóch godzinach zacznie na powrót krwawić, to wtedy niestety będziemy musieli go wyciąć, inaczej pańska dziewczyna będzie narażona na śmierć. Dlatego ważne jest jak zareaguje jej organizm w tym czasie.
Chłopak usiadł na krześle i mało się nie rozpłakał. Zaczął się obwiniać o to co się stało.
- Mogłem jej nie zostawiać samej... - powiedział łamiącym się głosem.

[img]http://i34.************/2qxpcog.jpg[/img]

- Będzie dobrze stary – Colin poklepał go po ramieniu – Mei to silna dziewczyna.
- Silna... to ja powinienem być tym silnym i ją chronić. Tymczasem wyszło jakim jestem bezradnym debilem! - walnął pięścią w stojący obok mały stolik.
- Uspokój się Marco, teraz pozostaje czekać... może idź i posiedź przy niej trochę, powinieneś być z nią w takiej chwili...
- Słyszałeś co mówił lekarz? - Takeda spojrzał na kolegę.
- Po części tak.
- A o tym, że ten czubek ją zgwałcił, słyszałeś?!
Oczy Jensena rozszerzyły się w zdziwieniu.
- Ja nie...
- Masz numer do Lamberta? - przerwał koledze wypowiedź.
- Mam... nie trudno było go zdobyć.
- Więc daj mi swoją komórkę.
- Co chcesz zrobić?
- Spokojnie, nic czego nie przemyślałem – wyjął swój telefon z kieszeni podając go kumplowi – Masz tu mój i zadzwoń do siostry Mei, na imię ma Alia. Powiedz co się stało, niech jej rodzice przyjadą, powinni wiedzieć co się dzieje z ich córką. Wiesz, że nie możemy tu długo zostać, bo jeszcze ktoś nas rozpozna.
- Ok, już dzwonię stary – powiedział Colin.
Brunet wstał z krzesła i ruszył do wyjścia z budynku. Kiedy znalazł się na zewnątrz wyszukał numer do Dantego, po czym wybrał połączenie i czekał na odzew. Już miał się rozłączyć, gdyż nikt nie odbierał, kiedy w ostatniej chwili usłyszał głos po drugiej stronie.
- Słucham?
- Dobra Lambert, przejdę do rzeczy. Przedstawiać się chyba nie muszę, bo na pewno wiesz, kto dzwoni. Twój pachołek Mayson, pobił i zgwałcił Li Mei, a ja mam zamiar odwdzięczyć się mu za to , że moja dziewczyna leży teraz w ciężkim stanie w szpitalu. Jeśli zależy ci na niej, choć trochę to gadaj, gdzie jest ten sk*rwiel, bo przysięgam, że zabije i ciebie, choćbym miał, za to dostać dożywocie.

[img]http://i38.************/34xiays.jpg[/img]

- Mayson jest u mnie. Ciężko mi uwierzyć w to, co gadasz Takeda. Ale wydaje mi się, że nie dzwoniłbyś, żeby robić sobie jaja.
- Szybko chwytasz. Albo mi go wystawisz albo sam go zastrzel, jeśli masz odwagę.
- Gdzie leży Li Mei?
- Szpital w Argoni. Jeśli nie wierzysz to sprawdź.
- Na pewno sprawdzę – blondyn rozłączył się.
- Przeklęty dupek! – warknął Marco – Taki sam jak Mayson... ona gó*no go obchodzi - wyjął z kieszeni kluczyki do auta i pobiegł do samochodu. Szarpnął drzwi, po czym podniósł siedzenie wyciągając spod niego broń. Colin zawsze woził pistolet schowany pod fotelem. Tak na wszelki wypadek. Brunet sprawdził stan magazynka.
- Dwie kule... w sam raz na obydwie parszywe szuje – wycedził przez zęby.

[img]http://i36.************/i5qkus.jpg[/img]

Wsiadł do samochodu i ruszył z piskiem opon – Zapłacisz mi Lambert. Zapłacisz za wszystko.

********
Z góry przepraszam za strój lekarza, ale skapowałam się że nie mam nic podobnego jak włączyłam grę, a nie chciało mi się wyłączać i szukać



A tutaj tak mały bonusik...

O CZYM MYŚLĘ?
[img]http://i36.************/2q317jl.jpg[/img]

Z KUMPLEM RAŹNIEJ
[img]http://i38.************/2yzlkw7.jpg[/img]
__________________
Mój profil na WATTPAD
rudzielec jest offline   Odpowiedź z Cytatem