Temat: Belle Rose
View Single Post
stare 11.09.2010, 18:23   #485
rudzielec
 
Avatar rudzielec
 
Zarejestrowany: 31.03.2010
Skąd: Z siedziby Fantastycznej Czwórki.
Wiek: 14
Płeć: Kobieta
Postów: 2,011
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Belle Rose

Nie obrażę się, nic z tych rzeczy
i nie trzeba mnie gonić z gwoździarką
ok, dodaję odcinek!



ROZDZIAŁ 6.

Część pierwsza: Przelana krew.

- Niech mi pan da znać, kiedy Mei się obudzi, tymczasem jadę zajrzeć co z Alią – mówił Marco stoją obok samochodu zaparkowanego pod budynkiem szpitala.

[IMG]http://i51.************/2qktjpx.jpg[/IMG]

- Dobrze, zadzwonię od razu – odpowiedział staruszek – Jeśli z moją młodszą córką wszystko będzie w porządku to możemy jechać do Prinston. Żona nie chce teraz zostawiać Li Mei samej, a Alia da sobie radę, jest już prawie dorosła.
- Też tak sądzę – Takeda zmusił się do lekkiego uśmiechu i wsiadł do pojazdu – No to ruszam. Proszę dzwonić cokolwiek by się nie działo – dodał, po czym odpalił silnik i odjechał spod szpitala.

Przemieszczając się w kierunku Bruegel, czuł, że wkrótce wydarzy się coś , co zmieni jego życie. To było bardzo dziwne uczucie. Serce waliło mu jak oszalałe a w myślach kłębiły się coraz to nowsze wizje tego co mogło do tej zmiany doprowadzić. Swoją drogą, wymyślił sobie niezłą wymówkę, jeśli chodziło o Maysona. Nikt nie wiedział, że tak naprawdę ma zamiar wyciągnąć to ścierwo z pudła i roztrzaskać mu łeb na kawałki. Owszem, chciał zajechać do rezydencji Tempertonów by sprawdzić co się tam dzieje, ale jego głównym celem było poszatkowanie Gabriela na drobne kawałki. Gniew jaki w nim urósł, sprawiał, że nie miał zamiaru cofać się przed niczym. Noc, a raczej poranek, bo zaczęło już świtać, był dosyć ciepły i bezwietrzny. Brak snu oraz stres jaki towarzyszył mu od poprzedniego wieczoru, nie ułatwiały kolejnej jazdy autem. Mimo wszystko chłopak był mocno zdeterminowany i postanowił nie odpuszczać. Po drodze zatrzymał się jeszcze pod domkiem, w którym mieszkała chwilowo Mei by zabrać coś, co przyda mu się na poszatkowanie Maysona. Przechodząc obok sypialni w kierunku wyjścia, spojrzał na porozrzucane na podłodze ciuchy i zakrwawione prześcieradło. Przed oczami ukazał mu się obraz tego, przez co przeszła tu czarnowłosa. Odwrócił głowę, jakby chciał przestać patrzeć na to co sobie właśnie wyobraził.

[IMG]http://i51.************/4gk7fc.jpg[/IMG]

Wziął głęboki oddech, zacisnął zęby, po czym wyszedł, kierując się w stronę auta. Cały czas żałował, że wczorajszego wieczoru zostawił Mei samą. Oddałby wszystko, żeby cofnąć czas i zdążyć ją ocalić. Wsiadł do pojazdu, rzucił przyszłe narzędzie zbrodni na tylne siedzenie i ruszył z piskiem opon. Za pół godziny będzie w Bruegel. Szybko sprawdzi co się dzieje w rezydencji Tempertonów, a potem ruszy na komisariat, gdzie wyrzucił Gabriela. Nie miał zamiaru cofnąć się przed niczym. Jeśli będzie trzeba to odstrzeli głowę kilku funkcjonariuszom, którzy zechcą go zatrzymać albo wybije cały komisariat z policjantów jak z komarów. Myślał o planie działania tak intensywnie, że nawet nie wiedział, kiedy zajechał pod posiadłość. Zaparkował auto i wyłączył silnik. Wysiadł z samochodu i udał się do drzwi. Kiedy wszedł do środka ani trochę nie zdziwiła go panująca w korytarzu cisza. Od razu ruszył w kierunku pokoju Alii z ułożoną w głowie wiązanką słów dla swojego kumpla – casanovy. Wszedł po schodkach i spostrzegł, że w pokoju należącym do Mei pali się światło. Wziął głęboki oddech i wszedł do środka. Już chciał coś powiedzieć, kiedy zauważył, że blondynka śpi na łóżku obok Colina. Ta sytuacja wydała mu się dziwna, gdyż spodziewał się, że zastanie kolegę w dwuznacznej pozie, tymczasem on zwyczajnie leżał na materacu. Był w ciuchach, podobnie jak leżąca obok niego dziewczyna.

[IMG]http://i55.************/152i9ol.jpg[/IMG]

- Co się tak dziwisz? - spytał szeptem niebieskooki – Chciała żebym się obok niej położył, bo płakała chyba z pół godziny, jak się dowiedziała o siostrze. I w ogóle co ty tutaj robisz?
- Przecież nic nie mówię... - odrzekł Marco siadając na kanapie – Przyjechałem, bo ojciec Li prosił żebym sprawdził osobiście jak się czuje Alia... chcemy trochę przyśpieszyć plan i pojechać do tego całego wuja Lamberta osobiście. Czekam tylko żeby Mei się obudziła, bo nie pojadę, póki z nią nie porozmawiam...
- Dobry pomysł, facet zapewne nie wie, co wyprawia ten cholerny Dante. Jak się trzymasz?
- Jakoś... jest lepiej niż pół godziny temu... ale chyba nie prędko będzie dobrze... - brunet westchnął opadając na miękkie oparcie – A co z młodą?
- Jak widzisz śpi. W końcu. Dosyć dużo rozmawialiśmy jak pojechałeś, no i zaczęła mi docinać. Szczerze mówiąc to trochę się zdziwiłem, że tak szybko ogarnęła się po tej akcji z Maysonem.
- Pewnie chciała jak najszybciej o tym zapomnieć... nie dziwie się. Poza tym ta dziewka ma mocny charakter, czym bardzo różni się od siostry... ku*wa... kompletnie nie wiem, jak mam powiedzieć Mei o tym, że straciła dziecko... - Takeda przetarł twarz dłońmi, wycierając oczy, do których napłynęły mu łzy. Wcześniej obawiał się tego, że sobie nie poradzi w roli ojca, a teraz marzył o tym, by to, co się stało, było tylko złym snem...
- Nie znam się na tych sprawach stary... - powiedział Colin – Ale wydaje mi się, że nie możesz się przy niej łamać, bo to jeszcze gorzej podziała na jej psychikę w takiej chwili... bynajmniej nie powinieneś pokazać, że się łamiesz.
- Żeby to było takie proste... no ale masz rację, spróbuję się ogarnąć.
Nagle Alia poruszyła się we śnie i przytuliła mocno do niebieskookiego chłopaka. Jej dłoń mimowolnie zjechała po jego torsie, zatrzymując się na brzuchu. Marco spojrzał na kumpla i zrobił podejrzliwą minę.
- Ej... - odezwał się szeptem Jensen – Wiem o czym myślisz, ale chyba za dużo sobie wyobrażasz.
- A może jednak nie? - brunet zmarszczył czoło.
- A może tak? - skontrował Colin.
- A może powiesz mi dlaczego, kiedy zadzwoniłem za pierwszym razem, tak szybko odebrałeś mimo , iż powiedziałeś przez telefon, że spałeś?
- Cholera, przecież zwyczajnie się obudziłem – tłumaczył się chłopak.
- Taaak? Od kiedy to budzi cię dźwięk telefonu? Kiedy zaśniesz, to nawet trzęsienie ziemi nie jest w stanie ściągnąć cię z łóżka... gadaj co tu się działo, bo jak się dowiem za kilka dni, że bzyknąłeś Alię to przysięgam, że załatwię i ciebie i ją. Pójdę do jej ojca i...
- No dobra, uspokój się – niebieskooki przerwał wypowiedź kumpla – Nie ma w sumie o czym mówić, bo do niczego nie doszło, ale jeśli musisz cokolwiek wiedzieć, to na pewno to , że ona mnie pierwsza zaczęła prowokować.
- A jednak...
- Kurcze no, nie kłamię. Przysięgam, że ta mała wszystko zapoczątkowała, zaczęła mi wmawiać, że mam cykora, że boję się ją pocałować, bo mi spuścisz wpie*dol jak się o tym dowiesz. Ale naprawdę nic między nami nie zaszło. Było już bardzo blisko, ale, kiedy zadzwoniłeś za drugim razem, pohamowałem się. Ona nie chciała żebym odbierał, ale w pewnym sensie się cieszę, że to zrobiłem...

[IMG]http://i51.************/6o3dp2.jpg[/IMG]

- Oj stary – Marco oderwał plecy od oparcia, po czym przechylił się do przodu i oparł łokcie na kolanach – Czy ty zawsze musisz wszystkim wszystko udowadniać? Ona ma dopiero siedemnaście lat.
- Naprawdę? - zapytał z sarkazmem Colin – Bo po jej zachowaniu wywnioskowałem, że ma co najmniej dwadzieścia trzy. Nie wygląda mi na małe dziecko nie wiedzące nic na temat seksu.
- Daj spokój, jak zwykle wyolbrzymiasz. Jest młoda i niedoświadczona, a jak ją tkniesz, to źle skończysz w moich rękach – brunet przejechał dłonią po opadających mu na twarz włosach.
Nagle dziewczyna zaczęła się budzić. Spojrzała na leżącego obok chłopaka i nie zdając sobie sprawy, że w pokoju jest Takeda, przysunęła się do ust Jensena chcąc go pocałować. Jej lewa ręka powędrowała do jego spodni.
- Jesteś lekiem na każdy smutek... – wymruczała – Wiesz, że czuję się lepiej przystojniaku?
- A wiesz, że ja tutaj jestem?! - Marco warknął wstając z kanapy. Alia poderwała się, jak poparzona i zeskoczyła z łóżka – Mam zadzwonić do twojego ojca i powiedzieć mu co wyprawiasz pod jego nieobecność?!
- Uspokój się stary – niebieskooki stanął w obronie blondynki – Nie krzycz na nią, aż tak sobie nie zasłużyła. Wiem, że jest ci źle bo sporo przeszedłeś, ale ona przeszła to samo, a na dodatek Li to jej siostra. Nie wyżywaj się, bo to nie jest dobry sposób na wyładowanie swoich żalów...
Brunet spojrzał na Alię, która wzrokiem błagała go, żeby więcej nie krzyczał.
- Co ja mam powiedzieć twojemu ojcu dziewczyno? Ty chyba nie wiesz w co się pakujesz... - skrzyżował ręce na piersiach.
- Najlepiej, że jestem sama... i że wszystko w porządku – odrzekła cicho.
- Twoja matka zostaje w szpitalu przy Mei i nie wróci prędko do domu, a ojciec jedzie ze mną do Prinston. Jeśli czujesz się na tyle dobrze, to może pojedziesz do siostry ze mną?
- Zostanę tutaj. Ewentualnie możesz zabrać kolegę, skoro tak bardzo mu nie ufasz...
Takeda skinął głową na Colina. Ten domyślając się, że brunet chce pogadać z nastolatką na osobności, wyszedł z pokoju.
- Alia, posłuchaj mnie i nie przerywaj, kiedy będę mówił. Jensen to typ faceta, który szybko się nudzi nową zdobyczą, naprawdę chcesz się stać jedną z nich?
- Nie – odpowiedziała krótko.
- Więc co ty wyprawiasz? Całkowicie postradałaś zmysły? Przecież on jest siedem lat starszy. Co by powiedzieli twoi rodzice?

[IMG]http://i53.************/16j1w9g.jpg[/IMG]

- Nie wiem czy pamiętasz, ale moja mama nadal za tobą nie przepada...
- Teraz mówimy o tobie, nie o mnie – warknął Marco – Nie przekręcaj kota ogonem i odpowiedz mi dlaczego upatrzyłaś sobie mojego kumpla?
- Ale ja nikogo sobie nie upatrzyłam. On zwyczajnie mi się podoba jako facet, jest w moim typie... nie zrozumiesz tego co siedzi w mojej głowie. Musiałbyś być kobietą. Poza tym chcę trochę odreagować po tych wszystkich zdarzeniach, a on ma w sobie coś takiego, co sprawia, że się uspokajam... no i w końcu do niczego nie doszło. Jeśli chcesz, zabierz go ze sobą, najwyżej poryczę sobie do poduszki – usiadła na łóżku robiąc nadąsaną minę.
- Dobra... on tu zostanie – westchnął Takeda – Ale pod warunkiem , że nie będziesz z nim... po prostu nie idź z nim do łóżka. Obiecaj mi to.
- Ok – odburknęła z niechęcią – Niech będzie. Nie rozłożę przed nim nóg.
- Alia, do cholery! - ryknął.
- Nie traktuj mnie jak małą dziewczynkę! Jestem bardziej dorosła niż ci się wydaje. I nie będę się z nim miętosić w pościeli, skoro już obiecałam to dotrzymam słowa.
- Dobra, więc ustalone – chłopak podszedł do blondynki – Ja przestaję traktować cię dziecinnie, a ty trzymasz się z daleka od Colina. Jasne?
- Jasne...
- No to teraz mogę jechać. Muszę jeszcze załatwić pewną sprawę – odrzekł, po czym ruszył do drzwi.
- O tej godzinie? - spytała idąc za nim – Jest piąta rano. Co można załatwiać o tej porze?

[IMG]http://i51.************/nxmbly.jpg[/IMG]

- A jednak jest coś takiego – wyminął kumpla, kierując się w stronę wyjścia – Nie zadawajcie pytań – dodał nawet nie odwracając głowy w kierunku stojącej na schodach dwójki – I pamiętaj Alia co mi obiecałaś – złapał za klamkę od frontowych drzwi, kątem oka spojrzał w stronę Jensena oraz siostry Mei, po czym wyszedł.

***********

- Już niedługo Mayson... - mówił do siebie zaciskując ręce na kierownicy – Za kilka chwil będziesz smażył się w piekle sku*wielu... - zatrzymał się nieopodal posterunku policji, chowając samochód w uliczce między budynkami. Wysiadł z pojazdu i porozglądał się czy aby na pewno nikt go nie widział. Schylił się do auta po broń i nagle ujrzał białego mercedesa należącego do Lamberta. Zmarszczył czoło. Czuł, że Dante nie poszedł mu na rękę bezinteresownie. Blondyn podjechał pod komisariat, wysiadł z pojazdu i ruszył do budynku. Marco schował pistolet za pasek od spodni, wskoczył na maskę samochodu i spojrzał ostrożnie do okna, które ukazywało poczekalnię i długi hol. Chłopak, który przed chwilą wszedł do środka, chodził przez chwilę tam i z powrotem, jakby czymś się denerwował.

[IMG]http://i56.************/30j6vrl.jpg[/IMG]

Nagle w korytarzu zjawił się jeden z funkcjonariuszy. Takeda poczuł jak gwałtownie rośnie mu ciśnienie, gdy zobaczył, że mężczyzna przyprowadził Gabriela. Był bez kajdanek i wyraźnie nie przejmował się pobytem w areszcie. W tym momencie brunet zrozumiał, po co Dante się tu zjawił. Przyjechał po to by uwolnić tą gnidę. Ale dlaczego? Były dwa powody, które przychodziły teraz Marco do głowy. Albo szykuje jakąś niespodziewaną zasadzkę albo sam chce się rozliczyć z Maysonem. Nieważne jednak co postanowił ten tleniony goguś, dla Takedy liczyło się teraz tylko jedno. A skoro Lambert chce mu ułatwić zadanie, to czemu ma z tego nie skorzystać? Poczekał aż obydwaj mężczyźni wyjdą i wsiądą do auta, po czym sam zapakował się do wozu i ruszył za nimi. Jadąc w bezpiecznej odległości, obmyślał w głowie nowy plan. Kiedy Dante skręcił w końcu w kierunku drogi prowadzącej do swojej posiadłości, Marco przerzucił bieg, wcisnął pedał gazu do podłogi, ominął pojazd za którym jechał i stanął samochodem w poprzek ulicy, uniemożliwiając dalszą jazdę mercedesa. Upewnił się czy ma broń, po czym wysiadł i wyjął ją zza paska od spodni wycelowując prosto w siedzącego za szybą Gabriela.
- Wysiadaj ku*wa! - ryknął z wściekłością – Albo rozsmaruje twój łeb na tapicerce!
- Co ty robisz Takeda?! - blondyn wyskoczył z auta zupełnie zaskoczony zachowaniem złodzieja.
- Stul pysk Lambert i nie wtrącaj się, bo ciebie też potraktuje ołowiem!
- Proszę jakie gorące powitanie – odezwał się z sarkazmem szatyn wychodząc z samochodu. Wcale nie sprawiał wrażenia przerażonego, wręcz przeciwnie. Wyglądał na rozbawionego całą sytuacją.
- Zamknij się sku*wielu! - brunet przeładował broń, wycelował w kolano Maysona i strzelił. Mężczyzna upadł na ziemię , łapiąc się za postrzeloną nogę z grymasem potwornego bólu na twarzy.
- Takeda zostaw go! - krzyknął Dante.
- Powiedziałem ci, że masz się zamknąć! - Marco odwrócił się w stronę rozmówcy i nacisnął spust. Kula zaświszczała tuż koło ucha blondyna, który zrozumiał w jednej chwili, że nie ma do czynienia z kimś kto będzie się wahał czy go zabić.
- Ok... spokojnie stary, rób co zechcesz – powiedział odsuwając się na bezpieczną odległość.
- Lambert, ty parszywy szczurze... - wycedził przez zaciśnięte zęby Mayson – Już uciekasz z tonącego okrętu?
- Wybacz, ale jakoś bardziej wolę żyć – odrzekł, po czym wsiadł do auta.
- Już niedługo... - Takeda skinął głową na Dantego, pozwalając mu odjechać. Sam podszedł do samochodu i wyjął coś, co sprawiło, że w oczach szatyna pojawiło się przerażenie.

[IMG]http://i51.************/zmeivm.jpg[/IMG]

- Człowieku tobie całkiem poprzestawiało się w głowie... - Gabriel zaczął odsuwać się do tyłu podciągając się na rękach i odpychając nogą.
- Mnie się poprzestawiało...? - brunet zacisnął w ręce siekierę – Ty ludzki odpadku... co ty sobie myślałeś, że gwałt na Li Mei ujdzie ci płazem?
- Wszystkie kobiety to dzi*ki... trzeba im pokazać, gdzie ich miejsce w szeregu!
Wściekły Marco zamachnął się i z impetem wbił ostrze w podłoże, tuż przed samym kroczem mężczyzny.
- Już ja ci ku*wa pokażę gnido, gdzie znajduje się twoje miejsce w szeregu – nachylił się nad szatynem spoglądając mu prosto w oczy – Masz dokładnie dwie minuty na ucieczkę... potem zacznę cię gonić. A jak cię dopadnę... - wyjął siekierę z ziemi, szatańsko się uśmiechając i odsunął się na kilka kroków.
- Masz nierówno pod sufitem człowieku – syknął Mayson – Mam biec z postrzeloną nogą?!
- Ciesz się, że daję ci szansę... gdybym miał gorzej popaprane pod czaszką, zabiłbym cię na miejscu... a teraz decyduj się. Ratujesz dupę czy mam już teraz odrąbać ci głowę?
Gabriel podniósł się powoli z wyrazem ogromnego bólu na twarzy. Noga wręcz paliła go od środka. Spojrzał na swojego przeciwnika, w oczach którego dostrzegł szał. Powoli, utykając, udał się w kierunku lasu, by móc się ukryć przed rozwścieczonym Takedą. Złodziej odczekał chwilę. Wziął głęboki wdech i odgarnął włosy z czoła.

[IMG]http://i55.************/votx6v.jpg[/IMG]

- Temps dessus diversion* – wycedził, po czym ścisnął w dłoni drewnianą rączkę siekiery i wszedł między drzewa.


* czas na zabawę

*********

odcinek miał być dłuższy, ale zdecydowałam się na przerwanie go w takim momencie, by zaostrzyć wam apetyty na dalszy ciąg (tak, zrobiłam to z premedytacją xD)
dziękuję za uwagę
(500 post! ;D)
__________________
Mój profil na WATTPAD

Ostatnio edytowane przez rudzielec : 11.09.2010 - 18:29
rudzielec jest offline   Odpowiedź z Cytatem