Temat: Belle Rose
View Single Post
stare 22.02.2011, 18:05   #664
rudzielec
 
Avatar rudzielec
 
Zarejestrowany: 31.03.2010
Skąd: Z siedziby Fantastycznej Czwórki.
Wiek: 14
Płeć: Kobieta
Postów: 2,011
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Belle Rose

Dziękuję wszystkim za takie napełniające mnie weną komentarze
A teraz żeby nie przedłużać, daję kolejny odcinek

ROZDZIAŁ 7
Część druga: Nowe życie.


- Mei... co ty znowu sobie ubzdurałaś..? Przecież już rozmawialiśmy o tym przez telefon kochanie – mówił zdziwiony Marco – Znowu zmieniłaś zdanie... co cię do tego nakłoniło?
- Teraz będziesz patrzył na mnie z litością... a ja jej nie chce – odpowiedziała.
- Z jaką litością? O czym ty mówisz?
- Chodzi mi o to co się stało... będziesz teraz patrzył na mnie jak na skrzywdzoną dziewczynę a nie jak na kogoś kogo kochasz – odrzekła chłodnym, zdecydowanym głosem.
- Czy ty... - brunet wziął głęboki oddech by powstrzymać się przed powiedzeniem czegoś nieodpowiedniego – Mała Mei... ja cię kocham i to się nie zmieni...
- Nie ma już małej Mei...
Marco poderwał się na łóżku cały spocony i zdyszany, jakby przebiegł właśnie spory odcinek drogi.



Ten sam koszmar śnił mu się już od miesiąca. Niestety były to prawdziwe wydarzenia które miały miejsce tuż po jego powrocie z Prinston. I ciągle bolały. Wiedział, że już nie zaśnie. Każdej nocy powtarzał się ten sam scenariusz, jakby miał to zakodowane w głowie. Budził się i do rana leżał na materacu wpatrując się w okno. Dziś chciał zrobić tak samo lecz słysząc dochodzące z kuchni hałasy, postanowił sprawdzić co się dzieje. Wstał z łóżka i drapiąc się po głowie, skierował się do pomieszczenia gdzie paliło się światło.
- Znowu nie śpisz? - zapytał Colin, oczyszczając lodówkę z wszystkiego co nadawało się do spałaszowania.
- A ty znowu jesz? - odpowiedział szatyn pytaniem na pytanie.
- Głodny jestem, to jem – skwitował brunet, stawiając na stół piwo – A to dla ciebie.
- Nie mam ochoty – Takeda odsunął dłonią butelkę i schował głowę w rękach, opierając ją na stole.
- Wkurzasz mnie stary. Popatrz na siebie, ile tak można?
- No ja mogę jak widzisz. Nie takie proste jest dojść do normalnego stanu po ostatnich wydarzeniach.



Colin usiadł obok kumpla i poklepał go po plecach.
- Ostro cie wzięło z tą Mei. Ale pamiętaj, że ona wyjechała i nie zapowiada się na jej szybki powrót. Do tego nie wiesz gdzie jest, nikt nie wie. Jedynie jej matka, która nie bardzo ma ochotę na rozmowę z tobą, nawet po tym wszystkim co zrobiłeś dla jej rodziny. Trzeba się cieszyć, że Dante jest za kratkami, ten gnojek wystarczająco namieszał w życiu nas wszystkich. A ty musisz się ogarnąć i żyć dalej.
- Łatwo się mówi, prawda? - Marco uniósł głowę i spojrzał na bruneta – Ty masz do kogo wzdychać, więc nie przejmujesz się niczym. A z Lambertem poradziłbym sobie sam, nawet bez pomocy jego wuja.
- Gdybym się nie przejmował to nawet nie próbowałbym cie pocieszać. No i jasne, że byś sobie poradził, poćwiartowałbyś go na kawałki siekierą, lub zrobił z niego sito strzelając do niego kilkanaście razy, a potem poszedłbyś siedzieć i na tym by się skończyła twoja życiowa podróż. Poza tym wcale nie mam tak łatwo jak ci się wydaje, dobrze wiesz, że Alia nie powiedziała o mnie rodzicom.
- No wiesz, gdyby moja córka spotykała się z siedem lat starszym facetem, na dodatek tylko po to, by się z nim kochać to wściekłbym się tak, że pewnie bym zabił tego zboczeńca. I nie poszedłbym siedzieć, bo nie zabiłbym tego tlenionego sukinsyna.
- Zboczeńca?! - uniósł się Colin – To nie ja namawiam ją na seks, tylko ona mnie. No i ciekaw jestem co byś zrobił Dantemu, opowiedz mi wszystkie swoje pomysły, czekam.
- No a ty nie potrafisz odmówić oczywiście – na twarzy Takedy zagościł wredny uśmieszek – Taka młoda dziewczyna więc trzeba korzystać co nie? A co do Lamberta to pozwól, że zachowam wszystko dla siebie, bo może jeszcze mi się kiedyś przydać ta wiedza.
- Walne cie zaraz za takie docinki - niebieskooki wstał z krzesła i ruszył w kierunku lodówki - No ale fakt, masz racje, nie potrafię jej odmówić. Ciągnie mnie do niej cholernie mocno i nie umiem tak po prostu powiedzieć jej „nie”. Dobra zachowaj wszystko dla siebie. Ale powinieneś pójść za moim przykładem i przestać opierać się wdziękom Emmanuel. Ta laska całkowicie sfiksowała na twoim punkcie, zapomnij o Li która i tak już nie wróci i szoruj do kuzynki tlenionego póki na ciebie leci. Masz okazje ułożyć sobie życie od nowa, ta dziewczyna jest w stanie całkowicie oczyścić cię z przestępczej przeszłości.



- Daj spokój, ona nie jest w moim typie. Poza tym, ja ciągle kocham Mei, mimo że odeszła i nie wiem czy wróci.
- Nie jest w twoim typie? - Colin wybuchnął śmiechem – Takie kity to możesz wmawiać jej ale nie mnie. Znam cie jak własną kieszeń, widać, że chętnie byś poprzytulał tą ślicznotkę.
- Odwal się, gó*no wiesz Jensen – odburknął Marco.
- Już ci mówiłem, że mogę cię co najwyżej walnąć w ten twój niemyślący łeb. W jakim ty świecie żyjesz? Po pierwsze, ta laska ma kasę, po drugie, cieszy się dobrą opinią wśród mieszkańców Prinston, no i po trzecie i najważniejsze, zrobiłaby dla ciebie wszystko. Nad czym tu się zastanawiać?
- Chociażby nad tym, że nic do niej nie czuje, a na pieniądze nie zwracam uwagi i ty dobrze o tym wiesz.
- No to powiedz mi, co masz do stracenia? Mei nie ma, jesteś wolny i przybity, a Lambertówna pomoże ci zapomnieć o tej niewdzięcznej pannie, która swoją drogą nie doceniła tych wszystkich twoich starań i odeszła. Na dodatek możesz zacząć żyć od nowa jak porządny człowiek. Nikt w Prinston nie widział twojej twarzy, bo mało kto tam czyta brukowce, a szanse, że ktoś cie rozpozna są minimalne.
- Ale...
- Żadnego ale stary, gdybym ja miał taką szansę od losu, to na pewno bym z niej skorzystał. Wiem, że serce boli, ale życie dalej pędzi swym torem i nie możesz pozostawać w tyle. Dobrze ci radzę, posłuchaj mojej rady, taka okazja może się już więcej nie nadarzyć – brunet spojrzał na kumpla i podsunął mu piwo. Sam otworzył drugie, po czym stuknął butelką o butelkę Marco – To za co pijemy? - dodał znów siadając obok niego.
Takeda wziął do ręki złocisty napój i po chwili zastanowienia odpowiedział:
- Za nowe życie.

*************

- Postaw kawę na stoliku – dziewczyna odrzekła do pokojówki, nie przestając szczotkować swoich długich, gęstych, czarnych włosów.
- Jak sobie życzysz – odezwał się męski, niski, chrapliwy głos.
Emmanuel odwróciła się gwałtownie za siebie, wypuszczając z dłoni szczotkę.
- Marcus... - jęknęła cicho, kompletnie zaskoczona widokiem bruneta.
- Tylko nie krzycz na służbę, to ja uparłem się, żeby przynieść ci tą kawę do pokoju.
- Co ty tutaj robisz?
- Przyszedłem bo musimy porozmawiać... - odstawił filiżankę z ciemnym napojem na stoliku i usiadł obok niej. Podniósł leżącą na dywanie szczotkę i włożył ją wprost do ręki wpatrzonej w niego czarnowłosej. Dziewczyna westchnęła czując dotyk jego ciepłej silnej dłoni. Po ciele przeszły ją ciarki.
- Powiesz mi co się dzieje...? - spytała z lekkim drżeniem w głosie.
- Pamiętasz co powiedziałaś mi niedawno...?
- Masz na myśli naszą ostatnią rozmowę w której wyznałam ci...
- Tak, o to właśnie chodzi – chłopak odgarnął włosy z twarzy Emmanuel – Chcę spróbować... i tak nie mam niczego do stracenia.
W pokoju zapanowała przenikliwa cisza.
- Jesteś tego pewien Marcus? - przerwała milczenie brunetka.
- Nigdy nie można być czegoś pewnym w stu procentach... - odpowiedział.
- Masz racje – westchnęła.
Złapała go za rękę. Dotyk jego szorstkiej skóry, już nie raz sprawił, że miała ochotę rzucić mu się w ramiona i zapomnieć o całym świecie. Jego zielone oczy były takie smutne, pełne bólu i rozgoryczenia, że można było z nich wyczytać jak z otwartej księgi, iż nadal bardzo cierpi po stracie ukochanej. Chciałaby móc znów zobaczyć jak jego usta się uśmiechają, a głębokie, przepełnione miłością i namiętnością spojrzenie, jakim obdarzał kiedyś Li Mei, należało tylko do niej. Marzyła o tym, od kiedy go poznała.
- Co ci siedzi teraz w głowie...? - Takeda wyrwał ją z przemyśleń – Bardzo mnie to ciekawi...
- Pragnę twojego szczęścia – odpowiedziała – Nie wiem jednak, czy jestem w stanie ci je dać. Czy zechcesz je ode mnie przyjąć. Mam świadomość tego, że masz złamane serce i rana jest bardzo świeża... Postaram się jednak zrobić wszystko, by na twej twarzy znów zagościł uśmiech.
- Wiem o tym. Widzę jak mocno jesteś zdeterminowana.
- Zależy mi na tobie... - wtuliła się w niego, czując jak serce łomocze mu w klatce piersiowej.



Lekko zaskoczyła go reakcja dziewczyny, lecz objął ją i przycisnął mocno do siebie. Już po chwili poczuł jak jej małe palce wsuwają mu się pod koszulkę i delikatnie przemieszczają wzdłuż pleców, podciągając do góry przylegający do jego ciała materiał. Uniosła głowę i złożyła na jego ustach gorący pocałunek, któremu on nie potrafił się oprzeć. Obydwoje mogli sobie na to pozwolić, byli sami. Ujął jej twarz w dłonie i wpił swe wargi jeszcze mocniej w jej wargi. Już zdążył zapomnieć jak smakują kobiece usta, a kosztowanie ich na nowo, sprawiało, że z każdym pocałunkiem miał ochotę na więcej. Opanował się na chwilę odciągając się od Emmanuel, lecz gdy poczuł zapach jej skóry, na nowo ogarnęła go chęć skosztowania jej ciała. Odgarnął dłonią włosy, które wciąż opadały jej na szyję i przysunął usta do pachnącego różami skrawku jej skóry.
- Weź mnie... - jęknęła cicho przesuwając swe drobne palce na jego klatkę piersiową. Delikatnie wbiła mu paznokcie w mięśnie na torsie i spoglądała przepełnionym namiętnością spojrzeniem na jego reakcję.
Zdjął z siebie koszulkę, a jego ręce powędrowały wprost do stanika pod jej bluzką. Już miał go rozpiąć, kiedy nagle coś go zatrzymało. Przed oczami stanął mu obraz Mei, patrzącej na niego ze smutkiem wymalowanym na twarzy.
- Nie mogę... - odsunął się gwałtownie od dziewczyny i wstał z fotela – Nie dam rady, wybacz – przejechał dłońmi po twarzy i wziął głęboki oddech.
- Spokojnie, rozumiem, nic na siłę Marcus – podeszła do niego i podała mu koszulkę – Ważne, że jesteś... A reszta przyjdzie sama – dodała, po czym pocałowała go w policzek.
- Czy... Propozycja zamieszkania tutaj jest aktualna? - zapytał zakładając ubranie.
- Jak najbardziej. Możesz się wprowadzać choćby od zaraz słodziutki – uśmiechnęła się do niego.
- Dzisiaj jest już za późno... Ale jutro zabiorę swoje rzeczy i zjawie się tutaj, skoro tak bardzo chcesz, bym był blisko ciebie.
- Chcę. Wszystko się ułoży, tylko daj mi czas, proszę cię jedynie o to – mówiła patrząc mu w oczy.



- Masz go tyle ile zechcesz – odrzekł – Do zobaczenia jutro śliczna – złożył na jej ustach gorący pocałunek po czym udał się do wyjścia.


*******************
Emmanuel wygląda troszkę inaczej, musiałam ją zmienić bo wcięło mi tamtą simke
I wybaczcie mi tą ostatnią fote, nie wiem co się stało z kołnierzem w koszuli Marco

****

No i jeśli ktoś czyta Vorga to dodałam jakiś czas temu nowy odcinek więc zachęcam do czytania
__________________
Mój profil na WATTPAD
rudzielec jest offline   Odpowiedź z Cytatem