Temat: Belle Rose
View Single Post
stare 11.03.2011, 15:32   #688
rudzielec
 
Avatar rudzielec
 
Zarejestrowany: 31.03.2010
Skąd: Z siedziby Fantastycznej Czwórki.
Wiek: 14
Płeć: Kobieta
Postów: 2,011
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Belle Rose

WYBACZCIE ZA POŚLIZG <klęka na kolanach> ale niestety za dużo się zebrało na moją rudą łepetynkę ostatnio i nie miałam czasu fotek zrobić.

Ale teraz już nadrabiam i wstawiam kolejną część


ROZDZIAŁ 7
Część trzecia: Zapomnieć o przeszłości.



- Lidia tak dalej być nie może. Czy ty nie zdajesz sobie sprawy z powagi sytuacji? Niedługo bardzo ważna rozprawa, w której nasza córka ma zeznawać. Dobrze wiesz, że ona wie tyle, iż zamknięcie Dantego na dobre kilkadziesiąt lat, po jej zeznaniach, będzie tylko czystą formalnością – siwowłosy mężczyzna nerwowo stawiał kroki po drewnianym parkiecie.
- Nie Jerrod, ona nie może zeznawać – protestowała kobieta – Równie dobrze możecie tego chłopaka zamknąć bez jej pomocy, zrobił tyle złych rzeczy, że na pewno pójdzie za kratki.
- Jeśli Li Mei zezna, Lambert dostanie kilka lat więcej, a być może nawet dożywocie. Przecież to ona jest w posiadaniu, bardzo ważnych dokumentów, które kilka miesięcy temu, Marco wykradł z rezydencji Dantego.
- Nawet nie wypowiadaj przy mnie jego imienia. Bardzo dobrze, że moja córka rozeszła się z tym prostakiem.
- Do jasnej cholery! - staruszek walnął pięścią w stół – Ten prostak, jak go nazwałaś uratował naszą firmę przed upadkiem, dzięki niemu masz nadal swoje luksusy! Jak możesz być taka niewdzięczna?!
- Bo to złodziej! To chyba proste kochanie! - wykrzyczała.
- Ach tak? A Lambert kim jest według ciebie? Może mi powiesz jeszcze, że jest niewinny? Nie tolerujesz Takedy tylko dlatego, iż to nie ty go wybrałaś dla naszej córki.





- Och Jerrod, proszę cię, przestań!
- Nie przestanę, dobrze wiesz, że mówię prawdę. Poza tym, to co zrobiłyście obydwie, temu niczego winnemu chłopakowi, przechodzi jakiekolwiek pojęcie. Myślisz, że wyjazd Mei zamaskuje to wszystko co staracie się zamaskować? Prędzej czy później Marco dowie się całej prawdy, a wtedy znienawidzi naszą córkę!
- I dobrze, ona da sobie radę sama, poza tym ma nas. Pomożemy jej, bo to nasze dziecko i nasz obowiązek.
- Co masz na myśli mówiąc o pomocy? Że będziemy ją ukrywać przez te wszystkie lata? Czy to według ciebie jest normalne?
- Póki ten złodziej o niej nie zapomni i nie da jej spokoju, ona nie może tutaj wrócić.
Siwowłosy mężczyzna wziął kilka głębokich wdechów, po czym usiadł obok swojej żony.
- Li Mei ma przyjechać na rozprawę i zeznawać – powiedział ze stanowczością – Nie obchodzi mnie jak to zrobi, ma tu być, bo inaczej bądź pewna, że powiem o wszystkim Takedzie.
Słysząca całą rozmowę Alia, nie wiedziała co ma o tym wszystkim myśleć. Nie wiedziała również, co powinna teraz zrobić.




Nie miała odwagi wejść i porozmawiać z rodzicami o tym co przed chwilą usłyszała, gdyż tak naprawdę bała się usłyszeć odpowiedź. Nie chcąc by ktokolwiek ją zauważył, powoli oddaliła się spod drzwi.

**********************
Jak mogło się między nimi tak popsuć...? Każdego dnia, kiedy miał ja przy sobie, czuł się najszczęśliwszym mężczyzną na świecie. Mei była jego drugą połową. Czy ona nigdy nie zdawała sobie z tego sprawy? Potrzebował jej obecności. Tak bardzo jak powietrza, żeby móc oddychać. A teraz kiedy jej zabrakło, czuł, że się dusi. Od kilku godzin leżał, zadając sobie pytania, na które nie potrafił znaleźć odpowiedzi. Już kiedy kładł się do łóżka, wiedział, że to będzie kolejna nieprzespana noc. Serce mu waliło i czuł ucisk w piersi gdy przypominał sobie ostatnie słowa swojej ukochanej. Były takie oschłe i bez uczucia jakby przestała go kochać, sporo przed tym zanim je wypowiedziała. A może ona nigdy go nie kochała, może po prostu chciała wnieść trochę świeżości w swoją nudną codzienność?




Patrzył na sufit nieprzytomnym wzrokiem. Wreszcie jego życie wydawało się być doskonałe. Miał przy sobie fajną dziewczynę i nie musiał się przejmować co przyniesie jutro. Dlaczego więc nie mógł zapomnieć o Mei? Ciągle siedziała w jego głowie i sercu, a on nie potrafił wyrzucić jej z żadnego z tych miejsc. Spojrzał na zegarek a potem do okna. Było grubo po drugiej w nocy, a w pokoju Emmanuel, wciąż świeciła się lampka. Widział to doskonale, gdyż sypialnia dziewczyny była w takim miejscu, że z łatwością mógł obserwować co się u niej dzieje. Wyciągnął dłoń po telefon leżący na nocnym stoliku. Kiedy wziął go do ręki, szybko wyszukał numer do Lambertówny, po czym wysłał jej smsa, z zapytaniem czemu nie śpi. Już po chwili dostał odpowiedź: „Bo jest mi smutno i nie mam się do kogo przytulić”. Rzucił telefon na kołdrę i przejechał dłońmi po twarzy. Właściwie to dlaczego wciąż spał sam? Może właśnie teraz nadszedł czas by to zmienić? By się przemóc i zapomnieć o przeszłości. Nie miał nic do stracenia. Odrzucił pościel na bok i wstał z łóżka. Już po chwili kierował się wprost do pokoju czarnowłosej. Kiedy stanął przed drzwiami zawahał się. Serce kazało mu wrócić do siebie, a rozum nakazywał zapukać. Po krótkim zastanowieniu postanowił, że tym razem posłucha rozumu. Zastukał do drzwi, po czym wszedł do środka, nie czekając na odpowiedź.
- Przyszedłeś... - lekko zaskoczona Emmanuel, szybko zakryła swój odsłonięty dekolt kołdrą.
- Jak widzisz. Chyba czas coś zmienić – usiadł obok niej na łóżku i spojrzał w jej ciemne oczy – Dziwnie się czuję z tym wszystkim... nie chcę dłużej czekać i rozmyślać o przeszłości. Wiem, że jesteś cierpliwa i dałaś mi tyle czasu ile zechcę, bym mógł sobie wszystko poukładać, ale zdaję sobie sprawę, że nie może to trwać wiecznie. Dlatego chciałbym... - przejechał dłonią po pościeli i złapał ją za rękę. Jej skóra była gładka i delikatna jak zwykle.
- Nie musisz nic więcej mówić – przysunęła się do niego, odrzucając kołdrę. Przez jej ciało przeszedł przyjemny dreszcz, gdy poczuła ciepło jego nagiego torsu.




Objął ją i po raz kolejny popatrzył w oczy. Po chwili przyciągnął ją gwałtownie do siebie. Usłyszał jak odetchnęła, zaskoczona. Uniósł jej twarz i pocałował. Zanurzyła dłonie w jego gęstych włosach i przeczesała je, docierając, aż do szyi. Ten gest poruszył jego zmysły. Przesunął rękoma po jej plecach i przytulił ją. Przechylił głowę i pogłębił pocałunek. Miał coraz większą ochotę kochać się z tą dziewczyną. Wiedział, że ona czeka na tę chwilę i nie zabroni mu niczego. Wsunął ręce pod jej jedwabną koszulkę i objął ją w talii. Przesuwał kciuki w dół i w górę, z każdym ruchem był coraz bliżej jej piersi.
- Przepraszam – powiedział tak cicho, że prawie go nie usłyszała – Przepraszam, że kazałem ci tyle czekać...
- Marcus... - wyszeptała – Nie myśl o tym, całuj mnie... - przesunęła dłonie po jego mocnej szyi i znów zanurzyła je we włosach. Chwyciła mocno za grube kosmyki.
W tym momencie chłopak znieruchomiał. Przestał prawie oddychać. Emmanuel była prawie pewna, że zaraz się odsunie i znów zostawi ją samą. Jednak tym razem, tak się nie stało. Zamiast się wycofać, zaczął pocałunkami znaczyć szlak na jej ciele, od szyi wprost do przesmyku między piersiami. Po chwili uniósł głowę i poszukał jej ust. Palcami przeczesywał jej włosy. Obsypywał policzki, powieki, czoło i nos szybkimi pocałunkami, zanim znów powrócił do gorących warg. Kiedy podniósł głowę, oboje szybko oddychali. Patrzyła na niego, nic nie mówiąc, jakby bała się, że czar tej magicznej chwili pryśnie jak bańka mydlana.
- Od dawna to trwa...? - zapytał cichym głosem, przerywając milczenie.
- To znaczy? - szepnęła.
- Pamiętasz jak mówiłaś mi, że mnie kochasz...?
- Pamiętam...
- Więc od jak dawna? - jego oczy w świetle księżyca, wyglądały jak dwa płomienie – Bo, że nie od miesiąca, to już wiem.
-Czy to musi być akurat w tej chwili...? - w jej głosie dało się wyczuć nutkę zakłopotania i smutku zarazem – Po raz kolejny rozpalasz we mnie ogień... I nagle zmieniasz temat – odsunęła się od niego i zasłoniła ciało pościelą.
Przeczesał włosy palcami i przesunął się na kraj łóżka.
- Wybacz. Chyba jednak pójdę do siebie – lecz kiedy chciał wstać, Emmanuel chwyciła go za rękę.
- Zostań. Proszę cię – powiedziała – Nie chcę znowu spać sama... Po prostu zostań i zaśnij koło mnie, tyle mi wystarczy.
Spojrzał na nią i poczuł, że znów ma wyrzuty sumienia. Przyszedł tu po to by coś zmienić, a teraz znów chciał ją zostawić.
- Dobrze – odrzekł, po czym przysunął się do niej – Ale ostrzegam, że lubię owijać się kołdrą, więc jeśli obudzisz się nad ranem, cała zmarznięta to nie miej do mnie pretensji – uśmiechnął się.
Spojrzała na niego i wtuliła się mocno w jego ramiona. Objął ją i przycisnął mocno do siebie.
- Niech tak już będzie zawsze – wyszeptała – Tylko ty i ja.
- Będzie tak – odrzekł – Obiecuję... - dodał. Choć miał świadomość, że to wcale nie łatwe.

**************************
Stojąc w pobliżu prywatnej szkoły w Bruegel, Colin co chwilę wyjmował komórkę z kieszeni by zobaczyć która godzina. Za chwilę z budynku miała wyjść Alia.



Znowu zerwała się z lekcji, żeby się z nim zobaczyć. Nie lubił tego, czuł się winny kiedy dziewczyna opuszczała przez niego zajęcia. Szkoda, że nie potrafił jej odmówić. Dziwne, że nigdy wcześniej nie zdarzało mu się ulegać kobiecie na każdym kroku. Niby z nią nie był, ale czuł się trochę jak pantoflarz. Potrafiła okręcić go sobie wokół palca, mimo iż była jeszcze nastolatką. Było to dla niego dość dziwne, zważywszy na to, że czuł się z tym dobrze i w jakimś stopniu przestało mu to przeszkadzać. Prawie półtora miesiąca spotykali się regularnie trzy razy w tygodniu, tylko i wyłącznie po to by się ze sobą kochać. No może nie dosłownie tylko po to, bo dużo ze sobą rozmawiali, ale głównie chodziło o seks. Nic go praktycznie przy niej nie trzymało, mógł robić co chciał, a mimo wszystko pozostawał jej wierny. Nie wiedział już sam, jak nazwać uczucie które ogarniało go, za każdym razem kiedy ją widział. Czuł przyjemne mrowienie w brzuchu a serce waliło mu jak szalone, jakby chciało oznajmić, że się cieszy. Czyżby zaczął czuć do niej coś więcej niż tylko pożądanie? „O nie, na pewno się nie zakochałem”, natychmiast wybił to sobie z głowy. Nagle od przemyśleń oderwało go uszczypnięcie w pupę. Wzdrygnął się, lekko zaskoczony i odwrócił za siebie.
- Cześć przystojniaku – Alia rzuciła mu się w ramiona, całując go namiętnie. Wychodzące ze szkoły dziewczyny wpatrywały się w swoją koleżankę z zaciekawieniem i zazdrością. Ta natomiast, widząc kątem oka, spojrzenia swych znajomych, jeszcze bardziej wlepiła się w wargi Colina, zjeżdżając dłońmi wprost na jego pośladki.





- Co robisz? - spytał po chwili, kiedy udało mu się odkleić blondynkę od swoich ust – Jesteśmy w takim miejscu, że w każdej chwili może nas zobaczyć ktoś bardzo życzliwy i donieść twoim rodzicom, chcesz tego?
- Mam to w nosie – odrzekła i mocno się w niego wtuliła - Za niecały rok będę dorosła, a wtedy to jeszcze bardziej będę miała wszystko w nosie – zachichotała pod nosem.
- Łobuziara – klepnął ją w pupę, na co podskoczyła zadowolona, szczerząc do niego swoje białe zęby.
- To gdzie jedziemy? - zapytała – Mam trzy... no cztery godziny – dodała spoglądając na zegarek – Tą dodatkową godzinkę wytłumaczę jakoś w domu.
- Zerwałaś się aż z trzech godzin lekcyjnych? Alia dobrze wiesz, że szkoła jest ważniejsza niż...
- Daj spokój Colin, nic się nie stanie – przerwała mu – Z wszystkich tych trzech przedmiotów mam same dobre oceny, więc trzy godziny to nie tragedia. Wiesz ile można zdziałać za ten czas? - znów się do niego uśmiechnęła. Za każdym razem gdy to robiła, ulegał jej bez najmniejszego zawahania.
- Dobrze, to może dzisiaj jedźmy do mnie – odrzekł.
- Rozpalisz kominek i pomiętosimy się na tym wygodnym dywaniku? - spytała spoglądając mu w oczy.
- Co tylko zechcesz – ujął jej twarz w dłonie i pocałował ją namiętnie. Poczuł jak przechodzi przez niego fala gorąca, taka sama jak tego wieczoru, kiedy pierwszy raz ją pocałował.
- Gdybym mogła, zjadłabym cię na miejscu – wyszeptała mu do ucha, gdy tylko odkleiła od niego swoje miękkie wargi.
- Poczekaj, niech dojedziemy do mnie... - złapał ja za rękę, po czym obydwoje ruszyli w stronę auta.
- Ale chwila, a co z Marco? - zagadnęła idąc powolnym krokiem – Przecież mieszka teraz u ciebie.
- Marco wyjechał do Prinston, zamieszkał z Emmanuel – odpowiedział brunet.
- A jednak... - westchnęła – Może to i lepiej, po co miałby się tutaj męczyć. To miejsce wywołuje tylko niepotrzebne wspomnienia, które zapewne bardzo bolą.
- Dokładnie – otworzył dziewczynie drzwi od samochodu – Z czasem zapomni o Li i znowu będzie szczęśliwy – dodał i zamknął je, kiedy wsiadła do środka. Sam również wsiadł do pojazdu.
- A wiesz... apropo mojej siostry... - spojrzała na niego kiedy odpalał silnik.
- Co tam?
- Wczoraj, kiedy wróciłam ze szkoły do domu, słyszałam jak rodzice rozmawiają w swoim pokoju. Ojciec przekonywał matkę, żeby Mei przyjechała na rozprawę, by zeznawać jako świadek przeciwko Dantemu. Matka nie chciała się zgodzić, no ale w ostateczności staruszek postawił jej ultimatum i moja siostra najprawdopodobniej będzie musiała przyjechać.





- Ultimatum? - zdziwił się Colin – Niby dlaczego? Przecież Li powinna przyjechać na tą rozprawę z własnej, nieprzymuszonej woli, jeśli chce usadzić Lamberta.
- No właśnie. Tylko, że jest coś jeszcze. Mam wrażenie, że siostrzyczka coś ukrywa i dlatego nie chce się tutaj zjawić, bo matka była strasznie przeciwna temu wszystkiemu. Mój ojciec musi o tym czymś wiedzieć i zagroził, że powie wszystko Marco jeśli ona nie będzie zeznawać.
- Nie domyślasz się, o co może chodzić?
- Nie mam pojęcia.. - Alia rozłożyła bezradnie ręce – Ale postaram się to od niej wyciągnąć przez telefon, jak do mnie zadzwoni.
- Jeśli masz jej numer to może sama zadzwoń i się dowiedz.
- No właśnie w tym sęk, że numeru nie posiadam. Ona zawsze telefonuje z budki. Szczerze mówiąc nie rozumiem, po co, aż tak się ukrywa? Skoro powiedziała Marco, że to koniec, to przecież nie będzie jej w nieskończoność właził w tyłek, żeby zmieniła zdanie. Ja na jej miejscu zostałabym w domu. Jak dla mnie to wcale nie był przypadek, że ona tak nagle z nim zerwała, wydaje mi się, że miała jakiś konkretny powód.
- No tak wynika z tego co mówisz... - chłopak zamyślił się – Kiedy ta rozprawa?
- Dwudziestego października. A czemu pytasz?
- Wygląda na to, że będę musiał z nią poważnie porozmawiać...
- Colin, tylko nie mów Marco, że ona tu będzie bo wiesz, że to się może źle skończyć.
- Zdaję sobie z tego sprawę – westchnął – Poza tym sam wepchnąłem go w ramiona Emmanuel, więc teraz nie będę robił z siebie durnia. Najpierw z nią pogadam i zobaczę czy warto to ratować. O ile zechce w ogóle ze mną rozmawiać.
- Będzie musiała, już ja to tak zakręcę, by nie miała wyjścia – dziewczyna uśmiechnęła się złośliwie, zacierając ręce.
- Ha ha, no proszę, szantażystkę w aucie wiozę – zażartował – Ale ok, więc dwudziestego przed rozprawą, ściągnij ją wcześniej – dodał – To będzie chwila prawdy. Zobaczymy jaką tajemnice ukrywa twoja siostra.

*************************

i taki malusieńki bonusik
delikatnie zmieniłam Alii buźkę (pomniejszyłam oczy i nos) i makijaż, mam nadzieję, że wyszło to na dobre




16 komentarzy powinno być, nie mniej ^^
__________________
Mój profil na WATTPAD

Ostatnio edytowane przez rudzielec : 19.03.2011 - 11:17
rudzielec jest offline   Odpowiedź z Cytatem