View Single Post
stare 16.03.2011, 11:52   #233
rudzielec
 
Avatar rudzielec
 
Zarejestrowany: 31.03.2010
Skąd: Z siedziby Fantastycznej Czwórki.
Wiek: 14
Płeć: Kobieta
Postów: 2,011
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Vincent and Marco

WITAMY PO CHWILOWEJ PRZERWIE!

I ruszamy z koksem
Na początek Vincuś i Marco w nowym epizodzie

Cudowny dzień na plaży.


- Nie, nie, nie! – Krzyk zdesperowanego Vincenta słychać było w całym mieszkaniu. – Nie! Stanowczo odmawiam!
- Nie bądź pindzia – powiedział rozbawiony Marco, goniąc kumpla dookoła stołu kuchennego. – Zabawimy się!
- To jest zabawa?! – wrzasnął zirytowany. – To tortury! Jakieś cholerne sadomaso!
- Daj spokój, wiem, że to lubisz! – Marco zaskoczył wampira i szybkim susem przycisnął go ręką do ściany. – Po prostu się boisz.





- Nie chcę!
- Chcesz, ale jeszcze o tym nie wiesz. – Brunet uśmiechnął się złośliwie. – Idziemy!
- Nie, nie, nie, nieeeeeeeeeeeeeeee!

*

Pięć minut później, w samochodzie Marco.

- Kupiłem duży materac, bardzo wygodny – zaświergotał Marco. – Zmieścimy się razem!
Naburmuszony Vincent siedzący na tylnym siedzeniu, spojrzał za okno, krzywiąc się paskudnie. Nie lubił, kiedy kumpel zmuszał go do takich rzeczy, wszystko bolało go na samą myśl. Czuł, że będzie to dla niego największa trauma w życiu… No, nie licząc wyssania ćpuna.





- Mówiłem ci, że nie chcę – warknął, krzyżując ręce na klacie.
- Daj spokój, musisz się czasem odprężyć, to ci dobrze zrobi.
- Ale ja tego nienawidzę!
- Vincuś…
- Ja nie chcę na plażeeeeee!
Po niedługim czasie pojazd z piskiem opon zatrzymał się na parkingu niedaleko plaży. Był piękny, letni dzień. Wszędzie dookoła roiło się od rozradowanych ludzi i biegających dzieci, rzucających w siebie muszelkami.
Marco wysiadł z samochodu i wciągając przez nos morskie powietrze, przeciągnął się w najlepsze. Chwilę później otworzył tylne drzwi i rzucił kumplowi gruby, czarny koc, którym miał się okryć. Zdenerwowany Vincent chwycił materiał i mamrocząc pod nosem setną torturę, owinął się szczelnie.
Brunet wyciągnął z bagażnika napompowany już materac i dwie torby treningowe napełnione po brzegi plażowymi manatkami.
- Hej! – krzyknął wampir. – Skąd masz moją torbę?
- Z twojego pokoju. Wziąłem też twoje klapki, kąpielówki, mleczko do opalania… - wyrecytował dumny z siebie.
- Dlaczego to zrobiłeś?!
- Bo wiedziałem, że sam się nie spakujesz, a chyba nie chcesz kąpać się w tych jeansach od D&G i bluzie Diora? No i myślę, że twój super zegarek chyba nie jest wodoodporny… Z czego to on był?
- Wrrr…
- Wrrr? Nie znam takiej marki – zamyślił się chłopak.
- Dawaj mi tą torbę i lepiej szukaj wolnych leżaków – powiedział wampir, ruszając w stronę przebieralni, aby ubrać kąpielówki.
- Ależ ja już wcześniej zamówiłem dla nas leżaki. Ba! Na dodatek miejsca dla vip’ów! Kosztowały więcej, ale myślę, że Rudzielec się nie obrazi za jedną fakturę więcej na firmę.
*
Vincent siedział na jednym z wygodnych leżaków ustawionym w cieniu, dodatkowo owinięty grubym ręcznikiem. Czuł się jak krewetka na patelni, a jednocześnie domyślał się, że niedługo właśnie tak będzie wyglądać. Co prawda mógł jakiś czas przebywać na słońcu bez większych problemów, jednak nie trwało to długo.





Oparł się wygodnie o kolorowe poduszki, obdarzył pluskającego się kumpla nienawistnym spojrzeniem.
Nagle ogarnęła go senność. Przetarł zmęczone słońcem oczy, ziewając przeciągle.
„Marco pewnie jeszcze popływa, to ja się zdrzemnę. Cholerne słońce. „ – pomyślał, wtulając twarz w ciemny koc. Po niedługiej chwili odpłynął.

- Vinc… Vinc?
Marco podszedł do swojego leżaka, wycierając mokre włosy jego ulubionym bordowym ręcznikiem, który dostał na urodziny od Vorga. Zdziwiony brakiem odpowiedzi ze strony swojego bladego kumpla, nachylił się nad nim, zaglądając pod koc. Gdy zauważył, że ten śpi, usiadł na swoim miejscu i westchnął znudzony. Miał nadzieję, że wypad na plażę uda im się, nie sądził, że słońce tego dnia będzie aż tak mocne. Odwrócił głowę, spoglądając na pieniące się fale uderzające o brzeg. Nagle wpadł na świetny pomysł. Uśmiechnął się do siebie złośliwie, a następnie zerknął na wampira, pocierając dłonie.
Błyskawicznie podniósł się z leżaka, przerzucił sobie Vincenta przez ramię i śmiejąc się jak mały psychopata, pocwałował do wody, gdzie wrzucił śpiącego kumpla.





Na reakcję nie musiał czekać długo.
Szatyn wyskoczył z głębin jak poparzony, zrzucając z siebie okrycie wierzchnie.
- Co ty robisz, kretynie! – wrzasnął ocierając sobie wodę z twarzy. Jakaś kobieta pływająca obok, aż westchnęła widząc błękitne kropelki spływające z gracją po jego umięśnionym brzuchu.
- Nie mogłem się oprzeć pokusie. – Marco chwycił się za przeponę i zaczął głośno śmiać, czym jeszcze bardziej rozwścieczył kolegę. Vincent zerwał się z miejsca, próbując skoczyć ma bruneta, kiedy nagle poczuł ból w pięcie. Zgiął nogę w kolanie, a gdy jego wzrok skierował się na stopę, wybałuszył oczy.
- O kur…
Do jego skóry przyczepił się mały krab i wcale nie wyglądało na to, aby miał zamiar szybko się odczepić. Podskakując wściekle, wampir ściągnął z siebie żyjątko, którym postanowił rzucić w zdziwionego Marco. Ten widząc co planuje jego towarzysz, rzucił się ostro do ucieczki przez gorące piaski.





Niestety zapomniał, że pomimo słońca, Vincent jest szybszy od niego i już po chwili całą plażą zatrząsł wysoki okrzyk bólu.

*
- No już… rozejm? – zapytał Marco, masując sobie obolały pośladek. – Dasz mi się w spokoju poopalać?
- Chwilowo dam ci odpocząć, ale za te poparzenia na mojej skórze jeszcze mi zapłacisz – mruknął wampir, smarując kremem zaczerwienione miejsca.
- Oj tam, nic ci nie będzie.
- Ciesz się, że jestem taki stary.
Brunet wyciągnął ze swojej torby mleczko do opalania i przystąpił do dokładnego wmasowywania go w swoje ręce. Po chwili był już prawie cały wysmarowany, jednak miał niewielki problem z plecami. Westchnął zrezygnowany, odstawiając tubkę z powrotem do bagażu.
- Może pomóc? – zapytał grzecznie wampir. – Szkoda żebyś sobie oparzył plecy.
- Coś ty… To będzie wyglądać pedalsko!
- A myślisz, że wrzucanie faceta do wody nie wyglądało pedalsko?
- No okey, ale staraj się smarować gdy nikt nie patrzy.
- Luzik.
Marco położył się wygodnie na leżaku i podkładając pod głowę zgięte ręce, zamknął oczy. W tym samym czasie wampir wynurzył się nieco ze swojego krycia ochronnego i wycisnął na dłoń dużą ilość kremu do opalania.
Z głuchym plaskiem wklepał wszystko w skórę kumpla, a następnie zaczął energicznie smarować.
Po chwili ciche chrapanie dało mu do zrozumienia, że Marco śpi.





Kiedy skończył swoją robotę, wytarł resztę tłustej mazi w koc i wstał, przeciągając się. Nagle do jego głowy wpadł chytry plan. Pośpiesznie nachylił się nad śpiącym i chichotając pod nosem, napisał mu krótkie zdanie na plecach, a następnie wysunął leżak bardziej na słońce.

Wieczorem chłopcy spakowali się z zamiarem powrotu do domu. Vincent cały obolały mógł w końcu zdjąć z siebie gruby koc i wrzucić go na tylne siedzenie. Zadowolony odgarnął dłonią włosy i z uśmiechem na jego szczupłej, bladej twarzy patrzył, jak Marco składał ręcznik. Za nim stało dwóch młodych chłopaków z telefonami komórkowymi w rękach. Wampir mógłby nawet przysiąc, że jeden z nich oblizał sobie wargi, wpatrując się w plecy bruneta.
- No to co, jedziemy? – zapytał kierowca, upychając ręcznik do torby.
- Tak, jestem umówiony z Leizarem na partyjkę pokera za godzinę.
- No to pakują tą chudą dupę na przednie siedzenie.
- Wypraszam sobie! Mam bardzo kształtne pośladki.
- Nie będę sprawdzać.
Gdy włożyli wszystko co bagażnika, rozdzwoniła się komórka Marco. Zdziwiony wyciągnął ją z kieszeni i widząc nieznany numer odebrał.
- Słucham?
- Hej miśku, jesteś zainteresowany bliższą znajomością z napalonym brunetem?





- Wal się niewyżyty pedale! – wrzasnął do słuchawki.
- To po ch*ja piszesz sobie numer telefonu na plecach? Bałwan!
- Co takiego?! – zapytał zdenerwowany chłopak, jednak jego rozmówca już się wyłączył. Vincent natomiast opierał się o maskę samochodu i wręcz płakał ze śmiechu.
- A ze mną flirtować nie chciałeś, powinienem się obrazić – powiedział przez łzy.
Brunet podszedł do swojego samochodu, podciągnął koszulkę i obejrzał się w przedniej szybie. Widząc na swoich plecach nieopalony napis „Lubię chłopców” oraz swój numer telefonu, zaczął się gotować. Odwrócił się, spoglądając na swojego bladego kumpla z istnym mordem w oczach.
- Zabiję cię!
- hahahaha!
- Zabiję cię ty cholerna pijawooooo! – Po tych słowach zerwał się z miejsca i popędził za uciekającym Vincentem.





- Już się nie bulwersuj, chciałem ci sprawić przyjemność. Podobno seks z facetem…
- Vinceeeeeeeeeeeeeeeeeeent!

**************************************

tekst made by Vipera
fotosy by rudzielec
__________________
Mój profil na WATTPAD

Ostatnio edytowane przez rudzielec : 16.03.2011 - 13:02
rudzielec jest offline   Odpowiedź z Cytatem