View Single Post
stare 14.09.2011, 19:15   #75
Lexi
 
Avatar Lexi
 
Zarejestrowany: 09.04.2010
Skąd: Wyspa Demonów
Wiek: 30
Płeć: Kobieta
Postów: 113
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Amnesia The Dark Descent

Jeszcze raz dziękuję wszystkim za komentarze i zapraszam na kolejny odcinek. Mam nadzieję, że tym razem długość wystarczy
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mia była tak zszokowana wypowiedzią chłopaka, że nie mogła wydobyć z siebie ani słowa. Patrzyła na niego z wybałuszonymi oczami i lekko otwartymi ustami.
- Chris, co ty mówisz – dopiero po chwili udało jej się wykrztusić z siebie zdanie. Nie mogła uwierzyć w to co usłyszała. Jak jej najlepszy przyjaciel mógł to powiedzieć? Zbijał się, to pewne, chociaż po wyrazie jego twarzy dziewczyna miała co do tego wątpliwości. Po chwili na jego ustach zawitał złośliwy uśmieszek.
- Oh Mia, jesteś taka naiwna i mało spostrzegawcza – odpowiedział wstając z łóżka i zakładając bluzkę, która leżała na podłodze. Podniósł również biustonosz i ubranie rudej i rzucił to w jej stronę. Bez słowa, ubrała się i wstała oddalając się od oponenta o kilka kroków.
- Chris, nie poznaje cię. Chcesz mnie nabrać tak? Powiedz to bo zaczynam się bać – już powoli odzyskiwała mowę, ale czuła jak nogi stają się coraz cięższe, a poruszanie się sprawia jej coraz więcej trudu. Chłopak skrzyżował ręce i wpatrywał się w bezbronną i lekko wystraszoną przyjaciółkę.
- Czy to nieoczywiste? – w mgnieniu oka pojawił się obok rudej i położył jej dłoń na ramieniu. – Twojego ukochanego przyjaciela już nie ma. Jakiś czas temu zająłem się nim. To dzięki mnie nie masz koszmarów, to ja kontroluję Amnezję. Jestem Alexander – wyszeptał jej do ucha i spojrzał na nią wyczekująco. W tym Momocie doznała olśnienia. Przypomniała sobie moment kiedy szła ciemnym korytarzem i miała wizję. Rozmowa Daniela z tajemniczym właścicielem zamczyska na temat skrytki z kluczem. To musi być on!

- Najpierw Daniel, a teraz ja! – krzyknęła rozłoszczona dziewczyna mierząc wzrokiem szatyna. Zapomniała o strachu, a na jego miejscu pojawiła się złość… nie, wściekłość.
Jak to zajął się Chrisem? – zadawała sobie to pytanie w myślach. Obawiała się najgorszego. Czy wciąż żyje? Na jej słowa chłopak wybuchnął niepohamowanym śmiechem.
- Daniel? On jest taki sam jak ja! Tworzy własny świat, sam wiele razy wkradł się do mojego. Pamiętasz bal? – podszedł do niej, złapał ją za rękę i obrócił wokół własnej osi jakby trenowali taniec do ważnego turnieju.
- Zostaw mnie! – krzyknęła wyrywając rękę z jego uścisku. – Powiedz mi o co tutaj do cholery chodzi?! – czuła, że powoli traci nad sobą panowanie, a szatyn bawi się przy tym doskonale.
- Ależ impulsywna. Chodzi o to skarbie, że kontroluję twoje życie. Podczas snów zabieram cię do mojego świata, a tam robię z tobą co chcę… - urwał, gdyż do pokoju wparowała zdenerwowana Cammie, a za nią Daniel.
- Zostaw ją ty bydlaku! – krzyknęła rzucając się na niego. W jej prawej ręce połyskiwało coś srebrnego. Sztylet. Widząc to Alexander zrobił zwinny unik i znalazł się za Mią.
- Ostrożnie z tym moja droga – objął delikatnie zielonooką i pocałował ją w szyję. Dziewczyna natomiast stała jak sparaliżowana. Jej ciało odmawiało posłuszeństwa, a najchętniej wyrwałaby się z objęć i zabiła tego gnojka.
- Zabić czy wykorzystać? A może zostawić przy sobie na zawszę? A to ci pytanie – zaśmiał się na swoje słowa i spojrzał na Daniela. – Nie próbuj jej uratować, tym razem ci się nie uda.
Starsza siostra aż kipiała ze złości widząc młodą w objęciach tego psychopaty. Jej bezsilność stała się dla niej zbyt przytłaczająca.
- Do zobaczenia we śnie. Przygotuję ci prawdziwą niespodziankę – zamruczał rudej do ucha i wyskoczył przez na wpół otwarte okno po czym zniknął w mroku nocy.

Zszokowana Mia opadła bezwładnie na podłogę i ukryła głowę w dłoniach.
- Chris – wyszeptała i nagle w pokoju rozległ się niepohamowany szloch i płacz dziewczyny. Siostra położyła sztylet na biurku i kucnęła przy rudej. Chciała ją jakoś pocieszyć, powiedzieć, że wszystko się ułoży, ale to chyba nie były najodpowiedniejsze słowa w tej sytuacji, która wydawała się bardzo beznadziejna. Wręcz straszna. Bez słowa przytuliła ją mocno i dała znak brunetowi, aby wyszedł. Daniel zszedł krętymi schodami na parter. Myślał ciągle o tym całym zajściu, a w duchu dziękował Cammie, że tak szybko połączyła fakty i razem dotarli na czas. Zastanawiała go jeszcze jedna rzecz. Czy Alexander zabił Chris’a? Z zamyślenia wyrwała go sylwetka Luce leżąca na kanapie. Podszedł do niej i nachylił się nad nią tak, że policzkiem prawie stykał się z jej ustami. Oddychała. To znak, że chłopak nic jej nie zrobił. Gdyby nie to Mia wyczerpałaby się psychicznie.
* * *
Wiedziała, że nie może zasnąć. Siedziała przy komputerze pijąc już trzecią z rzędu kawę. To było pewne, że organizm nie może funkcjonować bez snu, ale tak strasznie się bała, chociaż z drugiej strony zabiłaby tego dupka, za to co zrobił Chrisowi, ale nie odpowiedział jej na pytanie. Czy on dalej żyje? Powieki stawały się coraz cięższe, a jej ciało i umysł domagały się snu. Nie wiedząc kiedy dziewczyna opadła bezwładnie na biurko i pogrążyła w głębokim śnie…

Znalazła się w jednym z tych obskurnych i na wpół zdewastowanych pokoi, gdzie na podłodze poniewierały się szafki, szuflady i książki. Okno jak zwykle było pozabijane deskami, tak, że do środka prawie w ogóle nie wpadały promienie słoneczne lub blask księżyca. Tylko jedno z nich było bez „drewnianych dodatków”. Powoli podeszła do niego i spojrzała przed siebie. Księżyc wisiał wysoko na niebie, a zamczysko z każdej strony otaczał gęsty las. Nie widziała możliwości ucieczki. Nagle za plecami usłyszała oklaski. Odwróciła się gwałtownie i ujrzała Chris’a, a właściwie Alexandra wyglądającego jak on.
- Proszę, proszę kogo my tu mamy? Długo cię oczekiwałem, ale cierpliwość zostanie wynagrodzona – posłał jej jeden z tych wrednych uśmieszków i podszedł bliżej.
Ruda spojrzała na niego z obrzydzeniem na twarzy. Z jednej strony bała się. To jego świat, jeśli tylko zechce to zabije ją. Zresztą już to zadeklarował, chociaż nie był do końca pewny.
- Jesteś bezduszny. Jak śmiesz pokazywać mi się w postaci Chris’a! Co ty właściwie mu zrobiłeś – nie wytrzymała, podeszła bliżej i wykrzyczała mu to prosto w twarz. Czuła, że zaraz ogarnie ją furia, a wtedy będzie jej wszystko jedno czy zginie czy nie.
Przez chwilę zapanowała cisza w pomieszczeniu. Po chwili dało się słyszeć mrożące krew w żyłach odgłosy i ciężkie kroki stawiane przez kogoś lub coś. Do pokoju wparował zombie. Jego okropne oczy wpatrywały się w Mię na co ta zamarła. Nagle cała złość znikła jak ręką odjął. W duchu błagała, aby Alexander wygonił to coś stąd. Nagle ku jej zdziwieniu jednym gestem szatyn sprawił, że poczwara odwróciła się tyłem i wyszła.
- Wybacz za to. Moi strażnicy patrolują cały zamek. Ah, przecież ty już ich poznałaś – w jego głosie usłyszała kpinę, a na twarzy znów zawitał ten uśmieszek, którego nienawidziła. – Pytałaś o twój obiekt westchnień. Tak więc złożyłem mu wizytę w domu. Bardzo się zezłościł, kiecy oświadczyłem mu, że najprawdopodobniej zabije cię lub wykorzystam do własnych celów. Próbował cię ostrzec no, ale sama rozumiesz. Jak wy to mówicie, udał się na wieczny odpoczynek – po tych słowach dziewczyna padła na kolana, a po jej policzkach popłynęły łzy.
- Ty szmato… ty suko… - z jej ust padały po kolei przekleństwa. Nie mogła sobie wybaczyć, że przez nią zginęła osoba dla niej naprawdę ważna.
- To słodkie, że brak ci tego dzieciaka. Wspominałaś, że nie chcesz, abym wyglądał jak on – po tych słowach skóra Alexandra zaczęła schodzić, a pod nią pojawiła się już nowa warstwa, a oczy zmieniły kolor na bursztynowy. Jednym ruchem ręki pociągnął za włosy, które sprawiały wrażenie peruki, a na ich miejscu widniały już nowe, srebrzysto-białe. Ruda patrzyła na to wszystko z szeroko otwartymi oczami. Zastanawiała się czy zdarzy się jeszcze coś co ją tak bardzo zdziwi. Białowłosy podszedł do niej powoli, złapał za ręce i podniósł do góry wpatrując się w jej szmaragdowe oczy.
- Nie bój się, nie zabije cię. Zbyt bardzo mi się spodobałaś i ten twój charakterek także – po tych słowach położył jej dłoń na policzku i delikatnie pocałował w usta. Mia chciała go odepchnąć i dać w pysk, ale czuła jak uszły z niej wszystkie siły. Była tak słaba, że ledwo utrzymywała się na nogach. W jednej chwili złość, smutek, rozpacz i strach opuściły ją. Nic już nie czuła. Czy tak miała wyglądać jej reszta życia? Po chwili jednak oderwał od niej usta i spojrzał głęboko w oczy.
- Zostań ze mną na zawsze Mio. Przyjdę po ciebie koło południa – po tych słowach wszystko jakby zaczęło blednąć, znikać, a na końcu zastała już tylko ciemność.
* * *
Wiedziała, że powinna o wszystkim powiedzieć Cammie i Danielowi, ale nie mogła. Czuła w sobie wewnętrzną barierę i szczerze mówiąc wcale się jej to nie podobało. Wyszła z łazienki po uprzedniej porannej toalecie i weszła do pokoju. Otworzyła szufladę w komodzie w poszukiwaniu jakiś „innych” ubrań. O dziwo znalazła ciuchy, które nosiła zanim przerzuciła się na swój metalowy styl. Zeszła na dół po schodach i stanęła obok sofy w pokoju dziennym.
- Jadę do miasta – powiedziała z obojętnością w głosie do siedzącej siostry z Danielem i wzięła z parapetu kluczyki od samochodu. Widziała po minie siostry, że ta nie była za tym pomysłem, ale wiedziała, że Mia i tak by pojechała.

Dziewczyna wsiadła do czarnego forda mustanga i ruszyła spad domu z piskiem opon. Włączyła jedną ze swoich płyt, a z głośników popłynęła piosenka Demony wojny w wykonaniu Budki Suflera. Po wsłuchaniu się w tekst po policzku spłynęło jej kilka łez, a przed oczami stanął obraz uśmiechniętego szatyna. Przetarła oczy i policzki chusteczką i zaparkowała na parkingu w centrum handlowym. Krążyła tak między sklepami wchodząc do niektórych, ale tylko wtedy kiedy coś przyciągnęło jej uwagę. Na koniec weszła do drogerii z zamiarem kupienia czarnej farby do włosów. Czuła wewnętrzną potrzebę zmiany czegoś w swoim wyglądzie. Chciała to zrobić dla Chris’a. Z każdą myślą o nim ból ściskał jej serce. Nie wybaczy sobie tego nigdy.
* * *
Dziewczyna siedziała cały czas w swoim pokoju nawet na chwilę nie wychodząc z niego i nie odzywając się do nikogo. Kilka razy zadzwoniła jej komórka, a na wyświetlaczu pojawił się napis Luce. Podejrzewała, że Camillia powiedziała jej już o całej sytuacji, ale jej najlepsza przyjaciółka martwiła się o nią. Mia siedząc na krześle jeszcze bardziej podkuliła nogi i ukryła twarz w kolanach. W pewnym momencie poczuła powiew zimna dochodzący z zewnątrz, chociaż okno było zamknięte. Podniosła głowę, a przed nią stał wysoki, dobrze zbudowany chłopak o srebrzysto-białych włosach. Jej stopy z powrotem dotknęły ziemi, a ona sama ułożyła się wygodnie i spojrzała na przybysza.

- Czyżbyś postanowiła zmienić swój wygląd? – tym razem nie posłał jej tego wrednego uśmieszku. Wręcz przeciwnie, uśmiechnął się szarmancko podchodząc do niej. – Jak zwykle wyglądasz pięknie – dodał po chwili łapiąc ją za dłoń i delikatnie całując jej brzoskwiniową skórę.
- Alex, powiedz czego chcesz ode mnie? – widać było, że dziewczynę już nie dziwiły spotkania z tajemniczym chłopakiem. Nawet strach przestał gościć w jej sercu.
- Ah, to proste moja droga. Chcę byś była moją… jak wy to określacie, hm… dziewczyną? Ale ja wolę mówić moją panią. To bardziej pasuję do moich czasów – na te słowa Mia lekko się zdziwiła. Chciał jej, a może i pragnął?
Czym on do cholery jest? Ile ma lat? – tyle pytań, ale żadnej odpowiedzi.
- Chodź, a nie pożałujesz – powoli podniosła się z łóżka, a on złapał ją za rękę znów się uśmiechając. Brunetka nie wiedziała co zrobić. Nie chciała iść, nie wiedziała gdzie chce ją zaprowadzić. Jednak coś jej mówiło, że powinna podążyć za Alexandrem, jakaś niewidzialna siła pchała ją w nieznane.

Myślę, że niedługo dodam jakiś bonus bo wypadałoby, a ja mam ciekawy pomysł Mam nadzieję, że trochę się wyjaśniło, ale i zaskoczyłam was znowu.
__________________


One hell of a butler <3
Lexi jest offline   Odpowiedź z Cytatem