View Single Post
stare 09.11.2011, 18:28   #115
Lexi
 
Avatar Lexi
 
Zarejestrowany: 09.04.2010
Skąd: Wyspa Demonów
Wiek: 30
Płeć: Kobieta
Postów: 113
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Amnesia The Dark Descent

Wybaczcie, ale nie chciało mi się edytować posta, bo trochę się śpieszę.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Co ona najlepszego zrobiła? Mia zadręczała się tą myślą odkąd obudziła się następnego dnia po stosunku z Alexandrem. A Chris ją ostrzegał, prosił, aby była czujna. Trudno sobie wyobrazić, że w tak krótkim czasie zakochała się w zielonookim i wyznała mu miłość. Ona! Kiedy wstała z łóżka, chłopaka nie było przy niej. Jak zwykle siedział, albo u siebie w biurze, albo pojechał do firmy. Dzisiejszego dnia miała wybrać się na wycieczkę do miasta. Spojrzała przez okno i westchnęła. W Detroit było lato, natomiast tutaj panowała zima, wszystko było pokryte bielutkim śniegiem. Musiała się ciepło ubrać, aby nie zmarznąć. Jechała jednym z nielicznych samochodów Alex’a. Z jednej strony nie lubiła obnosić cię z tym jaka to ona nie jest bogata, a właściwie jej facet.
Facet?! – na jej usta wszedł uśmieszek obrazujący, że już dała się przekabacić. Wjechała czarnym lexusem na parking luksusowego Spa. Przez chwilę poczuła się jak zwykła snobka, a w jej głowie pojawiły się obrazy, wspomnienia sprzed paru tygodni. Jej długie rude włosy, ta stanowczość, spontaniczność i szorstkość odeszły w zapomnienie. Tak jak glany, porozcinane spodnie i koszulki zespołów. Spojrzała we wsteczne lusterko i złapała kosmyk swoich czarnych jak smoła włosów.
Dość tego – pomyślała sobie energicznie wysiadając z samochodu i zatrzaskując drzwi. Może i żyła w luksusie, mogła dostać to czego chciała, ale te rzeczy i pieniądze nie dawały jej szczęścia. Również miłość do Alex’a wydawała się jej teraz czymś sztucznym i fikcyjnym. Kochała go tylko będąc blisko niego, a to oznaczało, że nią perfidnie manipulował, aż cała kipiała teraz ze złości. Weszła pewnym krokiem do Spa, a jej oczom ukazało się bogate wnętrze sali. Po prawej stronie za blatem stała młoda, puszysta kobieta z długimi, ciemnymi włosami czytająca jakiś magazyn. Mia podeszła bliżej i zakasłała na co dziewczyna momentalnie podniosła głowę i spojrzała na czarnowłosą.
- Witam w naszym spa. Jestem Amelia, w czym mogę pani służyć? – puszysta powoli wyprostowała się i ukazała rząd śnieżnobiałych zębów.
- Chciałam skorzystać z zabiegów relaksacyjnych oraz z usług manikiurzystki i fryzjerki – odpowiedziała po rzuceniu okiem na otwarty obok niej katalog z dostępnymi ofertami.
- Ależ oczywiście, proszę za mną – ciemnowłosa ruszyła w stronę jakiegoś pomieszczenia. Kiedy obie znalazły się w ów pokoju, Mia zorientowała się, że to szatnia.

Z drugiej strony pomieszczenie przypominało raczej salon niż przebieralnię. Dywany, ręcznie rzeźbione fotele, stoliki i obrazy, które wyglądały na niezwykle drogocenne. Ekspedientka opuściła ją uprzednio mówiąc jak dostać się do gorących źródeł. Dziewczyna usiadła na jednym z foteli zastanawiając się jak to wszystko rozegrać. Musi jakoś oderwać się od Alexandra. Już ma tego dość. Chociaż jak teraz skontaktować się z Chrisem? Musi jej jakoś pomóc. Po chwili jednak wstała i wyciągnęła z małego plecaczka kostium kąpielowy i przebrała się.
* * *
Restauracja nie była tak zatłoczona jak się jej z początku wydawało. Najwidoczniej w tym mieście mieszkało mało amatorów sushi. Z każdą chwilą coraz ciężej było jej wrócić do domu. Oczywiście jeśli ten wielki „klocek” można było nazwać domem. W dowodzie swojej niecierpliwości na zamówiony posiłek zaczęła nerwowo stukać paznokciami o powierzchnię stolika. Miała wielką ochotę podejść do Alexandra i dać mu w pysk. Myślała, że najgorsze jest już za nią. Te sny, ból i cierpienie psychiczne jednak najgorsze dopiero przed nią.

- Można się przysiąść? – obok Mii pojawiła się wysoka, szczupła postać o kasztanowych włosach. Na jego widok dziewczyna poczuła przyjemne ciepło w środku. Szczerze mówiąc cieszyła się na jego widok.
- Jasne, siadaj – tylko tyle udało się jej z siebie wydobyć. Bała się, że jednak jest zapóźni i strasznie była na siebie wściekła, że nie posłuchała go wcześniej.
- Widzę, że nie wzięłaś sobie moich ostrzeżeń do siebie – westchnął i gestem ręki dał jej znać, aby nic nie mówiła kiedy ta już otworzyła usta i miała się sprzeciwić. – Pamiętasz jak ci obiecałem, że uda mi się tobie pomóc? – po tych słowach wyjął z kieszeni mały wisiorek w kształcie gitary.
- Mam nadzieję, że dalej pasjonuje cię gra na tym instrumencie. Obyś znów była taka, jaką cię znałem. Nie jakąś podróbką Alexa – mówiąc to założył jej naszyjnik i wziął do ręki kilka czerwonych kosmyków. – W czerwonych wyglądasz równie pięknie co w rudych – słysząc te słowa w oczach czerwonowłosej pojawiły się łzy. Widząc to, Chris bez słowa objął dziewczynę dając do zrozumienia, że nie ma powodów, aby płakać.
- Ten naszyjnik uchroni cię przed jego manipulacją, a teraz zjedz coś. Potem zabiorę cię do domu. Tego prawdziwego – uśmiechnął się leciutko, a Mia wtuliła się jeszcze mocniej. Czuła się taka szczęśliwa.
* * *

Sala była duża i obskurna, wyglądem przypominała ścieki. Wody było po kolana, a w wodzie przed nią walały się stare, zniszczone meble. Wytężyła słuch. Usłyszała, że ktoś się zbliża, a woda chlupocze pod jego stopami. Zaczęła się rozglądać, ale nikogo nie zauważyła. Po chwili zamarła. Widziała jak ktoś lub coś kieruje się w jej stronę, a dokładnie jak stawia kroki w wodzie.
O k***a, niewidzialne zombie – zaklęła w myślach i poczuła potężny cios, który powalił ją na plecy. W przypływie adrenaliny dziewczyna szybko się podniosła i zaczęła uciekać najszybciej jak tylko się da krzycząc przy tym niemiłosiernie. Już dawno odzwyczaiła się od tych przeklętych snów. Nie wiedziała czy to coś ją goni, ale podejrzewała, że tak. Słyszała ten mrożący krew w żyłach dźwięk. Kiedy dotarła do drzwi, energicznie je otworzyła przechodząc do następnego pomieszczenia i zamknęła powoli cofając się w tył. Jednak ów kreatura nie chciała się poddać i zaczęła wywarzać drzwi. Mia od razu rzuciła się do ucieczki. Znalazła się w wielkiej Sali z ogromną bramą zastawioną kratami. Obok na ścianie znajdowało się koło, które prawdopodobnie mogło otworzyć jej drogę do ucieczki. Zamarła. Usłyszała jak potwór rozwalił drzwi i teraz zmierza w jej kierunku. Rozejrzała się, jedyne co dostrzegła to wysokie skrzynie. Ruszyła w ich kierunku w duchu modląc się, żeby to coś nie dosięgnęło jej tu. Najwyraźniej jej prośba została wysłuchana. Zombie zaczęło powoli chodzić po Sali, najwidoczniej była zagrożona tylko w wodzie. Nagle nadepnęła na coś twardego i sztywnego, spojrzała w tę stronę i ze strachu zesztywniała. Ludzka ręka i tors. Chyba ktoś nie miał tyle szczęścia co ona. W pewnym momencie wpadła na pomysł jak odciągnąć to okropieństwo od niej. Z obrzydzeniem na twarzy wzięła rękę i wyrzuciła daleko przed siebie. Ku jej zdziwieniu maszkara zaczęła zjadać sztywną rękę. Po jego uczcie Mia rzuciła tors. Kiedy to coś znów zabrało się do konsumowania, ruda zeskoczyła ze skrzyni i udała się do mechanizmu otwierającego bramę. Słyszała, że potwór wciąż je tors, tak więc mogła zająć się otwieraniem krat. Jednak koło musiało być dość stare bo ciężko szło jego otwieranie. Nie zdążyła dobrze otworzyć bramy, a ku niej pędziła rozjuszona bestia. Zielonooka poczuła ból w ręce, a następnie padła jak długa zanurzając się w wodzie.
* * *
Obudziła się ciężko oddychając i czując na karku krople potu.
A jednak znów wróciły – pomyślała, poczekała chwilę, aż oczy przyzwyczają się do ciemności po czym rozejrzała się po swoim pokoju. Tak bardzo tęskniła za nim. Myśl, że znów może poczuć się sobą napełniała ją radością. Na podłodze w śpiworze koło jej łóżka spał Chris. Zmienił się odkąd widziała go przed jego zniknięciem. Wydawał się teraz bardziej opiekuńczy i troskliwy. Dzięki Bogu, dalej miał swój styl, który tak bardzo ceniła u niego. Chciała spróbować zasnąć, ale bała się, że znów nawiedzi ją ten koszmar. Zapewne Alexander chciał się na niej zemścić za to, że opuściła go bez jakiegokolwiek pożegnania lub słowa wyjaśnienia.

- Chris? Miałam koszmary… - szepnęła ruda schodząc z łóżka i kładąc się koło chłopaka. Szatyn przeciągnął się leniwie i odwrócił w stronę rozmówczyni.
- Musiałaś tak w środku nocy? – wyszeptał patrząc w jej szmaragdowe oczy, które były ledwie dostrzegalne w mroku.
- Przepraszam, ale ja naprawdę… - zakrył jej usta ręką delikatnie się uśmiechając.
- Nie tłumacz się. Mia posłuchaj – zdjął dłoń z jej ust i westchnął cicho odwracając się na plecy i patrząc w sufit. – To skomplikowane. Alexander nie jest tym za kogo się podał. Na pewno mówił ci o swoim przodku, który założył miasteczko w którym obecnie żyje prawda? To kit. Nie było żadnego przodka, to był sam Alexander. Ma już ponad pół tysiąclecia, a wiesz dlaczego tak długo żyje? To proste. Jest demonem, upadłym aniołem, który służy samemu Diabłu – zamilkł, nie próbował nawet patrzeć na rudowłosą. Nie wiedział jak to przyjmie. Wyśmieje go czy uwierzy? Teoretycznie wszystko już było możliwe. A do tak niedawna nie uwierzyłaby w nic co by teraz jej powiedział Chris. Ani w demony, ani w Amnesię.
- Alex mówił, że cię zabił. Co się z tobą działo? I dlaczego pojawiłeś się wtedy na balu? – dziewczyna miała tak mnóstwo pytań, a nic nie wiedziała i to ją bolało. Ta niewiedza.
- Jestem posłańcem bożym, aniołem. Zostałem pilnie wezwany przed oblicze Boga, a ten gnojek wykorzystał szansę i chciał cię omamić. Dobrze, że mamy to już za sobą. Teraz musimy tylko zabić tego gada, a to nie będzie proste. Cała nadzieja w tobie Mio – kiedy skończył, rudej zabrakło słów. Nie wiedziała co powiedzieć. Chris aniołem? Nie, nie to musiał być jakiś chory sen. Jak chłopak, którego zna od podstawówki mógł być aniołem?
- Wybacz, ale czegoś nie rozumiem. Ponoć aniołowie są nieśmiertelni prawda? A ty starzejesz się, nie zaprzeczysz tego. Znamy się bardzo długo i widziałam jak dorastasz i zmieniasz się. Jak to możliwe? – po chwili dziewczyna poczuła ostre pieczenie na plecach. Skuliła się z bólu i położyła rękę na bolącej części. Szatyn podniósł tylnią część jej koszulki i westchnął.
- Ładnie cię urządził. Zaraz przyniosę wodę utlenioną i jakiś opatrunek – wstał i pobiegł do łazienki. Po kilku sekundach wrócił z powrotem i uklękł przy zielonookiej.
- Widzisz, Bóg nas zsyła z misją zbawienia ludzkości. Mamy pomagać i nieść dobro, ale oczywiście nie wszyscy potrafimy się powstrzymać przed pokusami tej planety. Zasada jest jedna. Jeśli anioł się zakocha to Bóg go każe. Daje mu nieśmiertelność, aby ten cierpiał patrząc jak jego miłość starzeje się, a potem umiera. Dość smutne prawda? – mówiąc to opatrywał ranę przyjaciółce. Ta ze zdziwieniem odwróciła głowę w tył.
- Zakochałeś się? – zapytała i nerwowo zamrugała.
- Owszem. W tobie. Całkiem niedawno więc nigdy nie przekroczę tej magicznej bariery dziewiętnastu lat.
__________________


One hell of a butler <3
Lexi jest offline   Odpowiedź z Cytatem