Cytat:
Napisał Yuki
Na razie przeczytałam tylko dwa pierwsze odcinki, ale miej pewność, że niedługo zabiorę się za trzeci.
|
Trzymam za słowo
To chyba najbardziej pochlebna opinia, z jaką się spotkałem
Dziękuję
Cytat:
Ogólnie, to nie przepadam za dużą ilością przekleństw i alkoholu w jednym tekście, ale tutaj jest tego akurat i spodziewam się, że nawet gdyby było go więcej, to i tak by mi się podobało. ^ ^
|
Będzie więcej, zwłaszcza alkoholu xDDD
Cytat:
Mam małe zastrzeżenia, co do błędów, które czasami popełniasz, ale na tym skupię się później, ponieważ nie wiem czy są nagminne, czy tylko z nieuwagi.
|
Podejrzewam, że to drugie.
Cytat:
wielkie uznanie za pierwsze zdjęcie w drugiem odcinku.
|
To zdjęcie jest już legendą
Podziękowania oczywiście dla Rudzielczyni
Cytat:
Napisał Ruiku
piszesz fajnym stylem i umiesz opowiedzieć historię tego młodzieńca
|
Którego?
Cytat:
Mnie również ciekawi śmierć Igora i postanawiam, że spróbuję to zrozumieć
|
Jak już napisałem, sprawa Igora jest zamknięta. Umarł, nie ma go, koniec, że się tak wyrażę
4
Radek wpadł do baru, gdzie, ku jemu ogromnemu zdziwieniu, czekał na niego pusty stolik. Spojrzał nerwowo na zegarek. „Powinna już tu być”, pomyślał.
Bardzo zależało mu na tym spotkaniu. Ewa zrobiła na nim niesamowite wrażenie i chciał poznać ją nieco bliżej.
Wreszcie się zjawiła. Niestety, inaczej wyobrażał sobie to spotkanie. Nie wyglądała już tak olśniewająco, jak za pierwszym razem – była ubrana, mówiąc łagodnie, wyzywająco, poza tym był z nią jakiś inny mężczyzna.
- Wybacz, że się spóźniłam – czarnowłosa uśmiechnęła się w charakterystyczny dla siebie sposób.
- Nie ma sprawy – odezwał się nieśmiało blondyn.
- To jest Jarek, mój brat – powiedziała, wskazując na barczystego mężczyznę.
- Brat... – powtórzył cicho Radek i skarcił się w myślach za swoje głupie podejrzenia.
- Miło mi – Jarek uśmiechnął się i wyciągnął dłoń.
- Pewnie zastanawiasz się, dlaczego mam taki, a nie inny ubiór – kontynuowała Ewa. – Po prostu przyszłam właśnie do pracy. Niestety, musiałam się dostosować do tutejszych wymogów – wskazała w stronę baru, za którym stały dwie panie w niemal identycznych, jak jej, strojach.
”Czyli wszystko jasne”, pomyślał. „A ja, jak zwykle, musiałem sobie pomyśleć nie wiadomo co”.
- Można wiedzieć, czemu przyszłaś z bratem? – zapytał blondyn po dłuższej chwili milczenia.
- O tej porze jest już ciemno – powiedział Jarek – więc samotne chodzenie po ulicach jest niebezpieczne.
- Już nie musisz się martwić, odprowadzę ją – odrzekł policjant.
Jarek uśmiechnął się, po czym wstał i wyszedł.
- Lubisz tę pracę? – spytał Radek.
- Chyba żartujesz. To tylko tymczasowe zajęcie, dopóki nie znajdę sobie czegoś porządnego – powiedziała nieco ściszonym głosem, jakby w obawie, żeby nikt jej nie usłyszał.
- A może ty powiesz coś w końcu o sobie? – zagadnęła czarnowłosa.
Blondyn odchrząknął.
- Jestem naiwniakiem z dużą forsą – powiedział najniższym tonem, jaki umiał z siebie wydobyć. – I to tyle – dodał normalnym głosem.
- A co robisz na co dzień?
- Szukam kobiety – odparł i uśmiechnął się lekko.
Popatrzył na zegarek. Wskazywał już czwartą nad ranem.
- Czyli kolejna noc nie przespana – wymamrotał sam do siebie.
Istotnie, ostatnimi czasy nie spał zbyt długo w nocy. Nie potrzebował wypoczynku, ba, miał go nawet za dużo! Od miesiąca przybywał na przymusowym urlopie. Kobieta, z którą wiązał plany na przyszłość nagle znikła bez śladu. Co ciekawe, w przeddzień swego tajemniczego zniknięcia dostała od niego bardzo wartościowy prezent – pierścionek zaręczynowy. Jeśli dodać do tego podejrzane towarzystwo, w którym lubiła się obracać... To nie mógł być przypadek.
Mimo to myśli o niej nie dawały mu spokoju. Choć minęło już tyle czasu, on wciąż był w niej zakochany.
***
-Ahoj, stary marynarzu! – zawołał Czechowski, wchodząc do biura.
- Ahoj! – odpowiedziała Maciek, który właśnie zajmował się porządkowaniem papierów. – Co cię sprowadza na ląd, kapitanie? – zapytał.
Tomek wyciągnął z kieszeni niewielki kluczyk, którym otworzył jedną z szafek. Po chwili wyciągnął z niej dwie pełne butelki oraz stos starych wydań
Playboy’a.
- Zabunkrowałem tu trochę rumu – uśmiechnął się. – Poza tym, mam też kilka starych map – dodał, otwierając jedną z gazet. – Spójrz tylko na te dwie, bliźniacze wyspy! A ten port aż się prosi, żeby w nim zacumować!
- Doprawdy urocze, wilku morski – usłyszał za sobą głos Sylwii. – Tak się składa – powiedziała blondynka – że część łupów należy do mnie. – Chwyciła gazety i zagarnęła jedną z butelek.
- Jako kapitan, rozkazuję ci oddać łupy! – wykrzyczał.
- Jako kapitan już dawno leżysz na dnie wraz z... okrętem. – Odwróciła się na pięcie i wyszła.
- Za jakie grzechy...? – westchnął Tomek.
- To za tą twoją dziewkę! – krzyknęła blondynka z korytarza.
***
Radek właśnie leżał na kanapie i rozmyślał o niczym, gdy niespodziewanie zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Otwarte! – wrzasnął, podniósłszy głowę z poduszki. Po chwili ujrzał przed sobą mocno zziajanego Przemka. – Co ci jest? – zapytał z udawaną troską.
- Biegłem chyba ze dwieście metrów od tego pieprzonego parkingu – odrzekł, opierając się plecami o ścianę.
- Jak ty zostałeś policjantem? – zakpił blondyn.
- Nie bądź taki wesoły, nie mam dobrych wiadomości.
- Tomek nie przyszedł? Ojej, jak mi przykro!
- Mówię poważnie. – Czarnowłosy wyprostował się i wziął głęboki oddech.
- Tak, wiem, nie macie na piwo... Czy ty i Tomek musicie zawracać mi gitarę, przychodząc tu z każdym duperelem? Nie mam najmniejszego zamiaru...
- Ewa nie żyje – przerwał mu Przemek. – Kilka godzin temu policja znalazła jej ciało.
Radek spojrzał na kolegę, jakby błagając wzrokiem, żeby to był tylko głupi żart.
- Przykro mi... – dodał.
- To na pewno ona? - spytał blondyn.
- Na pewno.
- Od jak dawna nie żyje?
- Tego jeszcze nie ustalono. Sądząc po stanie zwłok, leżała tam około czterech tygodni.
- To znaczy... Że ona mnie nie zostawiła? – Chłopak podniósł się do pozycji siedzącej i oparł głowę na ręce.
Tymczasem Przemek wyszedł bez słowa.
- Kur*a! – wrzasnął Radek, waląc pięścią w stolik tak mocno, że ten prawie pękł. Po chwili rozpłakał się jak dziecko.
***
- Może wina? – zapytał Tomek, otwierając szafkę.
- Lepiej przejdźmy do konkretów – kobieta w obcisłej bluzce i mini spódniczce przyklękła przed brunetem, rozpięła jego spodnie i opuściła je w dół.
- W sumie, wino może poczekać – stwierdził Czechowski.
Kobieta podniosła się i pchnęła detektywa na łóżko. Mężczyzna przyciągnął ją do siebie, następnie zdjął jej bluzkę i wtopił swoje usta w jej szyję. Blondynka jedną ręką złapała go za głowę i przycisnęła ją do siebie, drugą zaś sięgnęła pod jego bieliznę.
Nagle rozległo się pukanie.
- Nikogo nie ma! – krzyknął Czechowski, po czym jego usta znów powędrowały w kierunku rozpalonego, kobiecego ciała.
- Tomek, otwórz! – usłyszał w odpowiedzi.
- Poczekaj tu, Misiaczku, spławię go – wyszeptał blondynce do ucha. Szybko wstał, założył spodnie i uchylił drzwi.
- Wpuścisz mnie do środka? – zapytał czarnowłosy.
- Nie – zabrzmiała krótka odpowiedź.
- Co się dzieje?
- Mam awarię – wyszeptał, spoglądając na policjanta wymownym wzrokiem.
- Co?
- No wiesz... Muszę przepchać rurę...
- Czemu szepczesz? Jedną rurę?
- Tak, kur*a, jedną! – wycedził przed zęby.
- Daj mi wejść – Przemek zaczął przepychać się do środka.
- Jak zaraz tam nie wrócę, to zaleję ci buty! – wrzasnął Tomek, który zdążył zaczerwienić się już ze złości.
W końcu czarnowłosemu udało się wedrzeć.
-A... Taką rurę – mruknął, widząc roznegliżowaną blondynkę.
- Co takiego? Chciałeś mnie przelecieć i zostawić?! – Oburzona kobieta podeszła do Czechowskiego i kilkakrotnie go spoliczkowała, po czym zabrała swoje ciuchy i wybiegła. Po chwili jednak znowu wróciła, by jeszcze raz wymierzyć detektywowi kilka policzków.
- Myślałem, że skoro nie chcesz wina, to seks wystarczy! – krzyknął Tomek, kiedy ostatecznie sobie poszła. Następnie spojrzał surowym wzrokiem na Przemka. – Wiesz, nie chcę cię obrażać – powiedział łagodnie. – Ale jesteś pier***onym idiotą! – wrzasnął najgłośniej, jak umiał. – Pierwszy raz od czasów liceum miałem szansę na darmowe bzykanko, a ty wszystko zepsułeś!
- Uspokój się i słuchaj.
- Dzięki tobie nie mam nic innego do roboty!
- Potem mnie zlinczujesz, a teraz słuchaj: Ewa nie żyje.
- Ta suka od Radka? – wybałuszył oczy.
- A znasz inną?
- Nie wiem, może ta „blondi” miała tak na imię... Myślisz, że pamiętam każdą dzi*kę, która przewinęła się przez ten dom? Któraś musiała mieć tak na imię.
- Skończ pieprzyć, dobra?
- Właśnie chciałem sobie trochę popieprzyć, ale ty mi w tym kur*a przeszkodziłeś!
- Nasz kumpel ma kłopoty, rozumiesz? Alkohol wypalił ci dziurę w mózgu!
- Nie będę rozpaczać po każdej dzi*ce, która da nura do ziemi!
- Wiesz co? Czegoś takiego nie spodziewałem się nawet po tobie! – burknął Przemek, po czym wyszedł, trzaskając drzwiami.
- Od ciebie przynajmniej nie dostałem plaskacza – stwierdził Czechowski i chwycił za butelkę wina, którą wcześniej wyjął z szafki.
***