Temat: Miasteczko
View Single Post
stare 31.12.2012, 11:14   #77
Liv
Moderatorka Emerytka
 
Avatar Liv
 
Zarejestrowany: 12.12.2007
Skąd: Million miles away
Płeć: Kobieta
Postów: 5,203
Reputacja: 53
Domyślnie Odp: Miasteczko

Dziękuję za tak liczny odzew!
Cytat:
Napisał Laselight
Marcin wygląda na fajtłapę , może to przez fryzurę.
Zgadzam się z tym
Cytat:
Napisał Libby
Może powolutku przekonuję się do Dory. Może...
Razem z Marcinem imo tworzą śliczna parę, no i mam nadzieję, że ostatecznie przkeonasz się do niej :>
Cytat:
Napisał chrupcio
Tymek skojarzył mi się z Dustinem
Ahaha, na to bym nie wpadła!
Znalazłeś kota! Gratuluję
Celowo go tam wsadziłam, haha.
Cytat:
Napisał Bluszczyk
wgl straszna suka z tej Dory, no ale jeśli musiała ;//
Oj, z premedytacją przecież tego nie zrobiła! :<
Cytat:
btw ja czekam na jakąś historię z moimi ulubieńcami :C (czyt. Al, Mirelka i Jagódzia)
Mówisz - masz!
Cytat:
Napisał Breath
Momentami miałam wrażenie, że twoje 'Miasteczko' podupadło i nie wchodziłam.
Za mało czasu na grę i pisanie, stąd te długie przerwy. Staram się nadrabiać jakością
Cytat:
Zabieram się do czytania i dodaję do subskrypcji :3
^^
Ja natomiast liczę na częste komentarze!

Cytat:
Napisał rudzielczyni
ŁAJ KIRA WYSZŁA ZA KASTORA?!
BIKOS SZI KOCHA KASTORA!
Cytat:
Czekam na więcej i mam nadzieję, że już niedługo coś tu się pojawi! :>
Update ponad dwa tygodnie później to nie najlepszy wynik, ale lepsze to niż nic


Zerknijcie do Zdjeć ze ślubów jeśli jeszcze tego nie zrobiliście, bowiem bohaterowie ostatniego odcinka, Teosia i Marcin, są już oficjalnie mężem i żoną, a podczas ceremonii zostało zrobionych wiele ładnych zdjęć ^^

Dzisiaj bardzo dużo nowych bohaterów, tekstu i zdjęć.
Żeby lepiej ogarnąć, kto jest kim i dla kogo, proponuję zerknąć do drzewek w pierwszym poście

...


Na początek Miasteczko:
Tu, bo za duże na forum.


Malkolm Seppi i Ligia Stąpiń

Z pozoru tak od siebie różni, ale tak podobni...!
Malkolm wychowywał się w zupełnie normalnej (z pozoru) rodzinie, nigdy niczego mu nie brakowało, marzył o karierze na szklanym ekranie (uwielbiał występować przed publicznością, w szkole średniej często zabierał głos podczas debat i brał udział w apelach), do której konsekwentnie się przygotowywał. Miał o tyle łatwiej, że jego ojciec, Longin Seppi, był znanym w całym Simpaństwie producentem filmowym.



Mówiąc krócej, Malkolm to bardzo charyzmatyczny i odważny młody człowiek, który chciał pozostawić po sobie ślad.

W wieku nastoletnim przyszło mu podjąć bardzo ważną decyzję - wkrótce po raz drugi miał zostać starszym bratem, ale, niestety, w ich domku nie było wystarczająco dużo miejsca dla nowego członka rodziny. Chociaż rodzice nie powiedzieli mu tego wprost, zrozumiał, że musi się wyprowadzić. Zostało mu niewiele do osiągnięcia pełnoletności, poza tym nie chciał być problemem. Spakował walizki, pożegnał się z mamą i prosił, żeby o nic się nie martwiła. Że da sobie radę.





Pani Seppi z ciężkim sercem musiała mu pozwolić odejść, wiedziała jednak, że chłopak da sobie radę.
Na szczęscie miał gdzie i z kim zamieszkać.

Ligia Stąpiń ma natomiast bardzo poplątaną historię - gdy przyszła na świat, jej matka była świeżo upieczoną studentką wydziału aktorstwa i miała przed sobą wielką karierę. Niestety, ciąża pokrzyżowała jej plany, a może nie tyle sama ciąża, co ojciec jej dziecka. Był on jednym z czołowych celebrytów w tamtych czasach - na tym etapie żył bez zobowiązań, a za pieniądze mógł kupić wszystko. Wiedział, że gdy opinia publiczna dowie się o jego romansie z jedną ze studentek, jego nienaganna aparycja i sława zostaną bardzo nadwyrężone. Postanowił więc zamknąć usta Nataszy, zmuszając ją do zmiany nazwiska (była córką znanego, zmarłego przed laty reżysera Gustawa Chołubickiego) i tym samym sprawić, żeby świat showbiznesu o niej zapomniał. W zamian za spełnienie jego oczekiwań miała otrzymać środki do życia, których jej brakowało. Dziewczyna nie miała wyjścia...
Jej miejscem pobytu stał się stary, opuszczony dom w lesie, który sprawiał wrażenie, że lada moment przemieni się w kupę gruzu. W takich warunkach musiała wychowywać małą Ligię, pozostawiona sama sobie, gdyż ojciec dziewczynki nieoczekiwanie znalazł się pod ziemią.
Do końca swojego życia ona i jej córeczka zmagały się z biedą. Zmarła mając nie więcej niż 35 lat. Ligia, wtedy młoda, zdolna nastolatka, musiała sobie znaleźć nowy dom, gdyż stara chatka miała być wyburzona. Zamieszkała w małym mieszkaniu w budynku nieopodal. Warunki były tam troszkę lepsze niż w domu, w którym mieszkała od urodzenia, ale i tak było jej ciężko. W obliczu bólu i uczuciu pustki po stracie jedynej kochającej jej osoby, trudy o zarobienie na swoje utrzymanie i skończenie z dobrym wynikiem szkoły wydawały się być błahostką. Dziewczyna była bardzo nieśmiała i skryta, toteż w swojej samotności cierpiała jeszcze bardziej. Któregoś dnia jednak jej polonistka widząc, że dziewczyna posiada dar pięknego wysławiania się, namówiła ja do dołączenia do tworzącego się szkolnego kółka teatralnego. Ligia, nieprzekonana, zgodziła się.
Zajęcia odbywały się w przemiłej atmosferze i chociaż łączenie spotkań kółka z pracą było dla niej wyczerpujące, nie żałowała swojej decyzji.
Jej talent został doceniony i to nie tylko przez panie prowadzące kółko. Wielu znajomych było pod wrażeniem widząc, z jaką pasją wciela się w przydzielane jej role. Zazdrościli jej tego talentu.
Nie stała się szkolną gwiazdą, bowiem to miejsce było już obsadzone przez inne osoby, jednak udało jej się poznać kilku fajnych ludzi, z którymi znalazła wspólny język. Był jednak ktoś, kto znaczył dla niej więcej niż reszta. I ten ktoś nie pozostawił tego bez odpowiedzi, co więcej, sam zadał pytanie, otrzymując odpowiedź twierdzącą.
Parę miesięcy później dołączył do niej w jej małym mieszkanku, bo i tak szukał dla siebie nowego miejsca.



W ciągu roku dziewczyna zmieniła się nie do poznania - szara myszka stała się odważną, zdecydowaną i pewną siebie lwicą. Wszyscy byli przekonani, że będzie zdawać na aktorstwo, ale ona miała inny pomysł na życie. Chciała pomagać simom skrzywdzonym przez los, żeby historia jej i jej mamy nie powtarzała się także w życiu innych kobiet. Malkolm zaś wytrwale dążył do spełnienia swojego marzenia o sławie i wybrał się właśnie na aktorstwo


Na studiach wynajęli sobie mały domek, na który ciężko pracowali przez ponad 2 lata. Dostali się na wymarzone kierunki i udało im się je skończyć z wyróżnieniem.
Pod koniec studiów zaręczyli się...





... a wprowadzając się do niewielkiego parterowego domku w Nieznanowie mieli plany związane z rychłym weselem
Pojawili się na nim najbliżsi przyjaciele i rodzina.





Z przodu świadek, Justyn Wujek, przyjaciel Malkolma, za nim ojciec Malkolma, Longin Seppi i jego partnerka (zostawił dla niej mamę Malkolma, ale się nie rozwiedli), Penelopa Szmirko (w dodatku spodziewająca się dziecka).
Całkiem z tyłu młodzi państwo Stanek - Tymek i Linda =)



Z przodu drugi świadek, Nina Stanek, przyjaciółka Malkolma (to nie pierwszy ślub, na którym bliźniaki były razem =D)
Za nią mama Malkolma, Marcjanna Seppi, z tyłu zaś siostra Malkolma, Zyta z chłopakiem (teraz już narzeczonym), Kurtem Urzędnikiem.






Na weselu nie zabrakło również najmłodszej siostrzyczki Malkolma - Adelajdy Ta zaś była nie tylko oczkiem w głowie starszego brata, ale również i jego małżonki. Ligia bardzo chciała mieć córeczkę...

I wszystko wskazywało na to, że tak właśnie niedługo się stanie





Na świat przyszła Lana



Oczy odziedziczyła po mamie, zaś kolor włosów, co będzie widoczne dopiero potem - po tacie
No i należy wspomnieć, że urodziła się w wigilijny wieczór :>

Jej tata natomiast miał nadzieję, że nie popełni tego samego błędu, co jego ojciec. Bardzo kochał swoje dwie dziewczyny :>





I taki bonusik w postaci makeoveru Ligii:



Która teraz, nawiasem, przypomina troszkę panią burmistrzową.


Teraz troszkę dobroci dla fanów mojej literackiej twórczości :>
Z nadzieją, że ten fragment nie wyszedł bardzo kiepsko, przedstawiam Wam...



Kajtek Armin i Nina Stanek




Kajtek, jak już było wspomniane wcześniej, to przyjaciel Marcina, także miłośnik gier (wręcz maniak komputerowy) i zdolny uczeń Nie jest również specjalnie towarzyski ani przebojowy, ma kilku dobrych przyjaciół, nie rozgląda się za dziewczynami, przynajmniej na razie.
Krótko mówiąc, nerd.



Nina natomiast jest niemal przeciwieństwem swojego brata - spokojną, ułożoną, trzymającą się z dala od kłopotów nastolatką. Niekiedy jest wręcz taką "szarą myszką". Choć większość jej rówieśniczek marzy o sławie i pieniądzach, ona chciałaby być przede wszystkim szczęśliwą żona i mamą. Tu jednak pojawia się zasadniczy problem - żaden chłopak zdaje się nie zwracać na nią uwagi!

Pewnego słonecznego, wiosennego dnia los sprawił, że w pobliskim parku o wdzięcznej nazwie "Solinka" znaleźli się w tym samym czasie Kajtek i Nina. Chłopak nie widział chętnych do pogrania z nim w szachy, więc postanowił nawiązać rozmowę z nieznajomą.





Rozmawiali dość długo. Na tyle, żeby Kajtek po powrocie do domu nadal miał w pamięci słowa dziewczyny.



A może nie tyle nawet słowa...

Później częściej spotykał się z Niną, a to doprowadziło do zawiązania się między nimi przyjaźni
Ale na tym się kończyło.

Nina, idąc na studia (kierunek: nauki polityczne), bardzo liczyła na to, że znajdzie tam swoją drugą połówkę. Poznała kilku fajnych chłopaków, ale... bez skutku. Nawet nie poszła na żadną randkę
Do jakiegoś czasu znosiła to cierpliwie, zresztą zdobyła kilku nowych przyjaciół i zacieśniła więzi ze starymi znajomymi. No i jej brat został ojcem czarującego młodego człowieka, w którym Nina zakochała się od pierwszego wejrzenia Jednak jej koleżanki się zaręczały, jedna po drugiej, wymieniały się pomysłami co do wesela i urządzenia domów, opowiadały o randkach, na które zabierali je ukochani... Panna Stanek podczas takich rozmów nagle się ulatniała albo uparcie próbowała skupić myśli na czymś innym. Nie chciała, żeby przyjaciółki wiedziały, jak bardzo jest jej przykro.
Ale samotność dawała jej się jeszcze bardziej we znaki, gdy była sama. W ciągu ostatniego roku studiów nie miała najczęściej nawet z kim zjeść kolacji!
(nie mówiąc o innych posiłkach)



Siedziała wtedy sama, wpatrywała się bezradnym wzrokiem w talerz i zastanawiała się, co z nią jest nie tak. Wydawało jej się, że inteligentny chłopak będzie szukał inteligentnej dziewczyny. Rzeczywistość była taka, że inteligentni chłopcy najczęściej nie szukali wcale...

Nie mogąc znieść tej przygnębiającej atmosfery, postanowiła wyrwać się do miasta, najlepiej z jakąś znajomą. I tu pojawił się zasadniczy problem - większość jej koleżanek miała zajęty wieczór, a brat z dziewczyną i synkiem wybrali się do jej rodziców do Nieznanowa.
Zniechęcona, poszła do pokoju "integracyjnego", który o tej porze świecił pustkami. No, może nie tak do końca świecił pustkami, bowiem idąc, o mało nie wpadła na stojący blisko wejścia stolik do szachów. Nagle do głowy wpadł jej świetny pomysł - zadzwoni do Kajtka! Wiedziała, że z nim nie wybierze się na dyskotekę, bo "to nie dla niego", ale w sumie kawą i ciastem serwowanym w miejscowej kawiarence również nie pogardzi...
Złapała za słuchawkę i rozmawiając z nim miała wrażenie, że chłopak bardzo się ucieszył z jej telefonu. "Z chęcią się z tobą spotkam", powiedział, wywołując tym samym na jej twarzy szczery uśmiech.



Pół godziny później siedzieli razem w studenckiej kawiarence i pijąc przesłodzoną, mocną kawę, rozmawiali tak, jakby wieki się nie widzieli. Musiał zauważyć, że jest jej z jakiegoś powodu smutno, dlatego wypytywał ją o przyszłe egzaminy ("uczyłam się przedwczoraj, nie zostało mi już dużo"), jak tam z bratem ("znalazł niedawno fajną pracę, a ich synek jest prześliczny"), rodzicami ("nie mogą się doczekać naszego powrotu"), przyjaciółkami ("oh, są ostatnio po prostu bardzo zajęte"), jej samopoczuciem ("nie pamiętam, kiedy ostatni raz miałam katar!")...
Nie mogąc już nic więcej wymyślić, zapytał ją wprost:
- Nina, co się dzieje? Jesteś taka przygnębiona...
Dziewczyna miała wątpliwości, czy powinna mu się zwierzyć. Owszem, byli dobrymi przyjaciółmi, ale sprawy sercowe zazwyczaj omawiała z przyjaciółkami - bo potrafiły doradzić, pocieszyć i, przede wszystkim, wysłuchać do końca i zrozumieć.
- Przepraszam, może nie powinienem pytać... Jeśli to zbyt osobiste, to nie mów - chłopaka speszyła ta nagła cisza i próbował się wycofać.
- Nie, Kajtek - odparła. - Po prostu... Ty i inni moi przyjaciele znacie mnie tyle lat. Powiedz mi - przez tyle lat nie znalazłam sobie nikogo... Co we mnie jest nie tak? Co mam zrobić, żeby być dla kogoś kimś więcej niż zwykłą koleżanką?



- Ale przecież masz przyjaciół - wypalił. Dopiero po chwili, widząc łzy w jej oczach pożałował tego, co powiedział.
Dziewczyna wstała i skierowała się w stronę toalety. Patrzył za nią, dopóki nie zniknęła za białymi drzwiami.

Tak było zawsze - patrzył, ale nie chciał być widzianym. Zawsze bał się jej spojrzeć w oczy, szczególnie wtedy, gdy widział w nich smutek, obojętność, łzy. Wiedział też, czym to jest spowodowane.
Nie chciał patrzeć, bo się bał. Że gdy natrafi na jej wzrok czar pryśnie. Że zobaczy w tych oczach coś, czego nie chciałby widzieć. Że wyczyta w nich winę - nie tylko jej do siebie samej, ale także do niego. Bo to przez niego jest samotna i niekochana.
Z każdą sekunda coraz bardziej rozumiał swój błąd - nie potrafił zaryzykować, zagłuszał bicie swojego serca gdy pojawiała się okazja do zrobienia tego przełomowego kroku, starał się o niej nie myśleć inaczej jak tylko o przyjaciółce, bo nie chciał stracić tej przyjaźni. Miał nadzieję, że Nina znajdzie sobie kogoś lepszego i dzięki temu będzie mógł zapomnieć o niej wmawiając sobie, że nie ma u niej szans.
Kiedy zdał sobie sprawę, że w każdym momencie może śmiało wstąpić w jej życie, ogarniał go strach. Nie wiedział, czy ona go przyjmie, czy swoim nagłym zuchwalstwem nie skrzywdzi jej jeszcze bardziej. Czekał na jeden cud, a odpędzał od siebie drugi twierdząc, że tak będzie lepiej.
Teraz, czując, że przez tą krótką rozmowę i jego grę na zwłokę na zawsze ją stracił, nie miał wątpliwości, że popełnił poważny błąd. Ona wróci - dlaczego miałaby tego nie zrobić? i dalej będzie to samo. Pokazał jej, że nie wie o co chodzi, czyli chce, żeby dalej między nimi pozostało tak, jak jest.
Ale tego przecież chciał!
A w gruncie rzeczy nienawidził siebie za to, że to czynił przez tyle lat.

Wróciła po paru minutach. Starała się zatuszować tą rozmowę twierdząc, że "nie szkodzi" i "przepraszam, powinnam to zostawić dla siebie".
Żeby rozładować atmosferę, poprosił ją do tańca.



Trzymając jedną jej rękę w górze, a drugą podtrzymując jej sylwetkę poczuł, że jest lekka jak nigdy wcześniej. Nawet jej uśmiech nie zahamował w nim wrażenie, że uszło z niej życie.
Wtedy doszło do niego, że sprawa nie jest do końca przegrana. Postawił wszystko na jedną kartę.
- Ja doskonale wiedziałem, co miałaś na myśli - powiedział. - Ale byłem na tyle głupi, żeby wypalić taką bzdurę, zamiast powiedzieć prawdę...
- Jaką prawdę? - zdziwiła się dziewczyna.
- To nie w tobie leży problem, Nina. Jest ktoś, kto tak bardzo nie chce cię stracić, ale i tak mu się to nie udaje.
- Kto taki? - dziewczyna nie kryła zdziwienia. Dopiero po tym zauważyła, jak bardzo zmniejszyła się odległość między nimi.
- Jesteś pewna, że nie ma takiego chłopaka, który mógłby się tobie zakochać na zabój - mówił z trudem. - A tymczasem masz go na wyciągniecie ręki, chociaż przez te wszystkie lata nie chciał, żebyś go dostrzegła.
- To ty?!
Wtedy podniósł oczy i natrafił na jej wzrok. Zobaczył to, czego się najbardziej obawiał - strach, niepewność.
- Ja - i opuścił powieki.

- Kajtek, nie odwracaj wzroku - usłyszał nagle. - To już nie ma sensu.
Otworzył oczy i znowu natrafił na jej spojrzenie. Ale nie było już w nim strachu. Czuł, że czeka na coś więcej.
- Kocham cię, Nina - powiedział, kładąc głowę na jej ramieniu.
- Ja ciebie też, Kajtek.



Gdy wypuścili się z uścisku, czekały ich jeszcze dwie inne "formalności" - pierwszy pocałunek...



... i prośba o chodzenie. Z narzeczeństwem woleli jeszcze troszkę poczekać. Teraz nie mieli już nic do stracenia.


Wacek Fraszkiewicz i Mirella Martin
oraz Greta Gawrońska i Tomek Wiktorowicz


Odejście ojca od matki było dla kilkuletniej Ani i jej młodszego brata sporym zaskoczeniem i bardzo smutnym przeżyciem. Dopiero później dowiedzieli się, że ich ojciec, Ernest, zdradzał ich matkę niemal od zawsze i ich rozwód był w gruncie rzeczy najlepszym, co mogli zrobić. Nie ważne, że odbiło się to echem na późniejszym życiu ich dzieci - w końcu, jak mogli wiedzieć, co będzie za 20 lat?

Wacek Fraszkiewicz byłby wymarzonym dzieckiem dla wielu rodziców - był grzeczny, mądry (był jednym z najlepszych uczniów w ostatniej klasie), poważny i spokojny. W gronie zbuntowanych nastolatków takie cechy zazwyczaj nie są doceniane, dlatego chłopak nie był szkolną osobistością. Często jednak pomagał w lekcjach swoim znajomym. Jedną z nich była panna Martin.

Niedługo po narodzinach Ignasia, Przemysław Martin oświadczył swojej żonie, że nie chce mieć więcej dzieci. Synek stał się jego oczkiem w głowie.
Prze parę lat byli niezmiennie w trójkę, jednak druga ciąża Julki okazała się być nieunikniona. Dopóki ojciec dziecka nie dowiedział się, że będą mieć córeczkę, cierpliwie znosił humory małżonki związane ze stanem błogosławionym. Po przyjściu na świat zdrowego, ślicznego maleństwa o oczach koloru czekolady, pan Martin trzymał się od niego z daleka. Nie pomagały błagania żony, nie pomagało grożenie rozwodem - Mirelka stała się złem koniecznym w ich domu. W ciągu swojego dzieciństwa i młodości nie brakowało jej niczego. Niczego poza kochającym tatą.
Relacja między nimi niemalże nie istniała, chociaż mieszkali pod jednym dachem. Gdyby się jednak pokusić o stwierdzenie, że jednak coś między nimi było, opis tego nie byłby skomplikowany. On ją tolerował, ale traktował jak obce dziecko. Gdy w swojej dziecięcej nieporadności zrobiła coś nie tak, musiała trzymać się od niego z daleka. Kiedy jednak należała się jej pochwała i jej ojciec był z niej w duchu dumny, zawsze padły słowa "może coś jeszcze z ciebie będzie" - nie wierzył bowiem, że ta małą blondyneczka mogłaby chociażby w najmniejszym stopniu dorównać geniuszowi jej starszego brata.
Julia, mama dzieci, była bezradna, ale nie pozwalała na to, żeby dziewczynce zabrakło matki. Ignaś również bardzo kochał swoją siostrzyczkę - tego despotyczny ojciec nie mógł mu zabronić.



Mirelka była normalną dziewczyną, miała sporo przyjaciół, uwielbiała grać na pianinie i bawić się z kociątkiem, które przygarnęli jej rodzice.



No świetnie się uczyła, będąc tym samym konkurencją dla pana Fraszkiewicza.
Ich znajomość jednak daleka była od negatywnych uczuć.

Podczas przerw w nauce dużo rozmawiali. Głównie o szkole.



- Wiesz, tam, gdzie się wybieram, jest strasznie ciężko o stypendium. Obawiam się, że nie uda mi się go zdobyć - mówił z przejęciem.
- TOBIE ma się nie udać? Jeśli to nie ty dostaniesz to stypendium, to dla kogo niby ono jest?
- Przeceniasz mnie - odpowiedział, śmiejąc się.



Niekiedy jednak schodzili i na poważniejsze tematy. Któregoś dnia, gdy nauka im nie szła, zapytany o powód kiepskiego humoru opowiedział jej, że w tym dniu jego rodzice obchodziliby 25. rocznicę ślubu, ale rozwiedli się.





- Mirella, proszę cię - nigdy, przenigdy nie wychodź za kogoś, kogo miłości nie jesteś pewna - poprosił ją.

Chciał wtedy być pewnym, że tym "kimś" nie będzie on. Od dawna był w niej zakochany i gdyby któregoś dnia mieliby sobie przyrzec miłość, wierność i uczciwość, nie wybaczyłby ani sobie, ani jej, nieszczerości i nie mógł znieść myśli, że któregoś dnia ich związek mógłby się po prostu rozpaść.

W gruncie rzeczy stwarzali pozory idealnej pary...



... ale stali się nią oficjalnie niedługo przed studiami.



Wacław wybrał studia matematyczne, a jego dziewczyna artystyczne. Zamieszkali ze swoimi znajomymi.

Spotykali się często - w zasadzie to tak często jak mogli. Ich miłość była w rozkwicie. Niestety, pod koniec studiów byli dla siebie niemal obcymi ludźmi.


Którego dnia Wacek odkrył coś, co jego zdaniem mogło zaważyć na całej ich znajomości. Nie wyobrażał sobie bowiem, żeby po tym, co się stało, Mirella nadal chciała być jego przyjaciółką.
Kuzyn Mirelli, Aaron Kucharczyk, to mąż siostry Wacława, Ani. Zbyt bliskie pokrewieństwo...

Dziewczyna z początku była zszokowana, bo nigdy nie przyszło jej to do głowy. Z jednej strony miał rację, ale z drugiej... Aaron nie był jej pierwszym kuzynem, pokrewieństwo nie było aż tak bliskie.
- Wacek, proszę cię, przecież przez taką pierdółkę nie możemy zerwać - mówiła. - Myślę, że twoja siostra i mój kuzyn mieliby nam za złe, gdybyśmy z ich powodu nie pobrali się.
- Nie wiedzą jeszcze i dlatego nie chcę, żeby im było przykro - odparł. - Mirelka, wiesz, że cię kocham i z nie robiłbym tego, ale nie wyobrażam sobie życia z tobą bez ślubu...
- Ale to nie jest przeszkoda w jego zawarciu! - próbowała go przekonać. - Zresztą, prawdziwa miłość jest w stanie przetrwać wszystko. Wiem, że w to wierzysz...
- Wierzę, ale to jest prawo - ono nie zważa na to, czy dwoje ludzi się kocha, czy nie.
- Miłość stoi ponad prawem.
- Nikt nam w takiej sytuacji nie udzieli ślubu, nie rozumiesz?
- Dlaczego ci tak na nim zależy?
- Bo wiem, jak wygląda rodzina, w której rodzice nie są małżeństwem.
- Twoi się rozwiedli, a to coś innego.
- Ale zachowywali się tak, jakby nim w ogóle nie byli! Myślisz, że dla mojego ojca znaczyło cokolwiek to, że jest żonaty i ma dwójkę dzieci, gdy p******* się z pierwszą lepszą d******?
- Na pewno znalazłoby się jakieś inne wyjście niż rozstanie... To jest najgorsze, co możemy zrobić.
- To jest JEDYNE rozwiązanie. Nie chcę tego, ale...
- Więc nie róbmy tego!



- Mirella, czy ty mnie w ogóle słuchasz?! NIE MA innego wyjścia! Albo się rozstaniemy w pokoju, albo... odejdę pierwszy.
Dziewczynie łzy stanęły w oczach.
- Jeśli to zrobisz, nigdy ci tego nie przebaczę...
- Ja już to zrobiłem. TO KONIEC!



Koniec z nami, koniec ze wszystkim, co nas kiedykolwiek łączyło! Jesteś głupia, skoro nie jesteś w stanie zrozumieć tak prostej rzeczy.

Nie, ona rozumiała. Rozumiała aż za dobrze. W końcu bez powodu się nie płacze.



Nie pożegnali się nawet, a on zrobił tak jak chciał - odszedł jako pierwszy.

Bardzo cierpiała z powodu tego rozstania, jednak wydawało się, że słońce znów zaświeci nad nią i jej dorosłym życiem.

Jeszcze przed zerwaniem z Wackiem poznała pewnego sima, którego darzyła wyjątkową sympatią (i ze wzajemnością).



Później Tomek, starszy o rok student prawa, ilekroć ją odwiedzał, dawał jej do zrozumienia, że nie chce, żeby byli tylko i wyłącznie przyjaciółmi. Starał się być przy niej, kiedykolwiek potrzebowała wsparcia, służyć radą, gdy nie wiedziała, co robić, i czuwać nad nią, żeby nie musiała się tyle martwić...



Przy nim Mirelka odzyskiwała radość życia i wkrótce to on zapełnił pustkę w jej sercu.

Razem świętowali koniec studiów Tomka...



... ale tego wieczoru wydarzyło się coś jeszcze.
Kiedy wyszli na zewnątrz, żeby troszkę ochłonąć i móc wpatrywać się w lśniąca taflę małego jeziorka, Tomek niespodziewanie upadł przed nią na kolana, a piękno pierścionka, który ukazał się jej oczom, niemal ją oślepiło.
"Mirello Martin, czy zechcesz zostać moją żoną?", zapytał ją.



Wtedy Mirella po raz pierwszy od dłuższego czasu pomyślała o Wacławie. Tak, to on miał teraz przed nią klęczeć zamiast Tomka...
"Pewnie, że tak!", wykrzyknęła po chwili.

Pierścionek zaręczynowy zdjęła trochę ponad rok później.
Stojąc przed lusterm w białej, niedługiej sukience o dość nieskomplikowanym kroju zaczęła się zastanawiać nad swoim życiem. Nie wiedziała, czy to normalne, ale w pewnym momencie zaczęła się zastanawiać, czy dobrze robi wychodząc za Tomka.
Mirella, proszę cię - nigdy, przenigdy nie wychodź za kogoś, kogo miłości nie jesteś pewna.

I to była jej ostatnia myśl, nim wyszła ze swojego pokoju i zeszła do ogrodu, gdzie czekali na nią rodzina, przyjaciele i narzeczony.
Nawet gdyby chciała coś zmienić, wtedy nie było już odwrotu.



Później, gdy znajdowała się w ramionach ukochanego, nie miała już takich dziwnych myśli.



Niedługo później okazało się, że ona i jej mąż zostaną rodzicami.



I niczego więcej do szczęścia nie było jej trzeba...


Wacław również kogoś poznał, i chociaż wydawało mu się, że wie o tej dziewczynie wystarczająco dużo, żeby się z nią ożenić, to jednak najgorsza prawda o niej była mu nieznana.

Greta Gawrońska nigdy nie miała szczęścia do facetów. W prawdzie miała wspaniałego, kochającego ojca (jej matka zostawiła ich niedługo po jej narodzinach i odeszła do innego, stając się tym samym panią Seppi i mamą jej przyrodniego młodszego rodzeństwa - Malkolma, Zyty i Adelajdy), ale zawsze brakowało jej matki - "pierwszego" wzoru postępowania, nauczycielki czułej miłości. Prawdopodobnie dlatego Greta już jako nastolatka niewłaściwie lokowała swoje uczucia. Nie kończyło się to jednak na niewinnych flirtach ze znajomymi przyjaciół na imprezach, o nie... Mając 15 lat na starej kanapie w ich mieszkanku straciła dziewictwo z dużo starszym od siebie mężczyzną, ojcem jednej z jej przyjaciółek... Oczywiście nikt nigdy się o tym nie dowiedział. Podobnie jak o jej późniejszych "wyczynach", szczególnie na studiach.









Można było ją nazwać dzi***, której zależy tylko na przyjemności, ale to nie była do końca prawda. Ona była po prostu zbyt naiwna i zbyt głupia, żeby nie dać się w to wciągnąć.
Nikt nie traktował jej poważnie...



Kiedy docierało do niej, że ciągle nie znalazła tego, czego szuka, załamywała się.



I starała się przystopować...



Widząc jej nieszczęście, zawsze ktoś "wyciągał" do niej rękę i jej tragizmowi nie było widać końca. No, może do czasu, gdy młody Fraszkiewicz wkroczył w jej życie. Wiedział, że jej sprawy uczuciowe były dość skomplikowane, ale nie zdawał sobie sprawy jak bardzo i szczerze wierzył, że uda mu się ją wyciągnąć z tego i że zrobi z niej kobietę idealną. Taką, jakiej właśnie potrzebował.



Po jakimś czasie, zakochani w sobie po uszy, patrząc w nadzieją w przyszłość, zostali parą. Zdawało się, że Wacław spełnił to, co jej obiecał, a ona tym samym znalazła prawdziwą miłość.

Szybko się jej oświadczył...





Ze ślubem poczekali prawie dwa lata, tak dla pewności. W obecności rodziny, przyjaciół i psa Fraszkiewiczów, Kostka, przyrzekli sobie miłość, wierność i uczciwość aż do śmierci.

A kto jeszcze nie widział, niech patrzy ;]

I chociaż wszystko wydawało się być w najlepszym porządku, Greta i ojciec Wacława mieli swój sekret...



... i z pewnością nie chcieli, żeby poznał go młodszy Fraszkiewicz. Do czasu...

Ciąg dalszy nastąpił

Ostatnio edytowane przez Liv : 08.04.2016 - 18:31
Liv jest offline   Odpowiedź z Cytatem