View Single Post
stare 29.04.2013, 20:30   #265
Sqiera
 
Avatar Sqiera
 
Zarejestrowany: 14.04.2012
Skąd: z Ziemi Obiecanej
Płeć: Kobieta
Postów: 884
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Simstory by Sqiera

Witam.
Jak zwykle na początku, chciałabym was bardzo przeprosić za to, że musicie tak długo czekać
Przy okazji bardzo dziękuję za komentarze. Naprawdę dodajecie mi skrzydeł, i wiem, że to co pisze nie idzie na marne.
Jak zwykle też z góry przepraszam za wszystkie błędy. Pisząc każdy odcinek staram się, aby tych błędów było jak najmniej, ale jak widać z różnym skutkiem. Ja na samym początku prowadzenia historii, chyba wspominałam, że nie umiem pisać i w sumie nadal jestem tego zdania, niemniej jednak dziękuję wam, że dzielnie przedzieracie się przez moje wypociny. Bez was moja pisanina nie miałaby sensu.
Dzięki!

Zapewne też zauważycie małe zmiany w aranżacji niektórych wnętrz, ale to wynik mojego znudzenia w pewne niedzielne popołudnie. Mam nadzieję, że tam gdzie zostały one zastosowane, przypadną wam do gustu, przy czym nie oczekujcie całkowitej zmiany domu. Są to tylko małe, kosmetyczne zmiany


Ode mnie to tyle, a teraz zapraszam na kolejny odcinek


Odcinek 18

Pół godziny później byli już pod lokalem zarekomendowanym przez Audrey. Przez całą drogę buzie im się nie zamykały. Okazało się, że mają wiele wspólnych pasji. Między innymi słuchali jednakowej muzyki, lubili te same gatunki filmów, łączyła ich również medycyna oraz chęć niesienia pomocy innym. Będąc w trakcie ożywionej dyskusji o tym, który kawałek pewnej grupy rockowej jest najlepszy, nie zauważyli, gdy taksówka zajechała pod wskazany wcześniej adres.
Alex zachował się jak dżentelmen, najpierw otwierając jej drzwi z taksówki, następnie przepuszczając ją w drzwiach lokalu.
- No to czego się napijesz? - spytał po wejściu do środka.


- Hmm… Niech będzie Simopolitan - stwierdziła po krótkim namyśle.
Alex posłusznie udał się do baru, gdzie zamówił dwa drinki - dla siebie i nowej koleżanki. Dziewczyna przez cały czas przyglądała się młodemu chirurgowi, który co tu dużo mówić, bardzo jej imponował, zarówno wizualnie jak i osobowością. Intrygował ją również jego niecodzienny wygląd, gdyż nie zadawała się jeszcze z mężczyzną o ciemniejszym kolorze skóry.
- Proszę, oto pani zamówienie - zażartował przynosząc jej drinka.


Przez chwilę sączyli napoje w milczeniu, gdy wreszcie Alex odezwał się do niej.
- To powiedz, jak ten twój pacjent od ręki?
- Z początku nie chciał nic powiedzieć, ale gdy wyjaśniłam mu jakie mogą być następstwa tego czynu, przyznał się - wyjaśniła.
- Mam nadzieję, że to nauczy go rozumu.
- To na pewno. Minę miał nietęgą, gdy usłyszał co go czeka
- No cóż, za głupotę się płaci, nie raz nawet podwójnie! - skwitował.
- O tak, to prawda! - przytaknęła mu.
- A jak wrażenia po pierwszym dniu pracy? - zapytał po chwili.
- Było trochę nerwowo, ale na szczęście dałam radę. W dużej mierze dzięki tobie - odparła zalotnie.
- Bez przesady. W końcu jesteśmy kolegami z pracy i musimy sobie pomagać.
- Szkoda, że nie wszyscy myślą tak jak ty.
- Co masz na myśli? - zapytał zaciekawiony.
- No na przykład ten dr Cooper. W ogóle jakoś nieprzyjaźnie na mnie patrzył. - poskarżyła się na przyjaciela bruneta.
- Coop? No coś ty.


- Wy się chyba znacie o wiele dłużej, prawda? - dopytywała.
- Tak, razem studiowaliśmy medycynę, potem trafiliśmy do tego samego szpitala i tak ta znajomość trwa do dziś - wyjaśniał, przekrzykując głośno grającą muzykę.
- Dobrze jest mieć kogoś na kim tak można polegać. Ja niestety nie znam tu nikogo. - W jej tonie można było wyczuć nutkę zawodu.
- No jak to? Przecież znasz już chociażby mnie. Poznam cię bliżej z Coopem i resztą załogi - odrzekł zachęcająco.
W międzyczasie oboje dopili swoje drinki, więc Alex odniósł puste szkło do baru.
- To miłe z twojej strony, że tak chcesz zadbać o moje lepsze relacje ze współpracownikami. - Na jej twarz powrócił promienny uśmiech. - Może przestalibyśmy mówić o pracy. Przyszliśmy tu po to, aby się odprężyć.
- Tak, w sumie to masz racje - zgodził się z nią.
- To może opowiesz mi coś więcej o sobie? - zapytała przybliżając się do niego.
- Hmm, tylko nie bardzo wiem, co mógłbym ci powiedzieć. Moje życie jest nudne jak flaki z olejem.
- Niemożliwe, żeby taki wspaniały, przystojny lekarz jak ty, miał nudne życie - odparła kokieteryjnie. Nie wiadomo nawet, w którym momencie znalazła się bardzo blisko niego. Wpatrując się w jego uroczą twarz, próbowała go objąć.


Alexowi jakby zapaliła się czerwona lampka. Przeczuwając zamiar dziewczyny, gwałtownie odsunął się od niej. Zbiło ją to nieco z tropu.
- Czy zrobiłam coś nie tak? - zapytała zaskoczona taką reakcją.
- Wydaje mi się, że tak - odparł niepewnie. - Jesteśmy tu na stopie tylko i wyłącznie koleżeńskiej - podkreślił. - Nie mam zamiaru wdawać się w jakiekolwiek flirty i romanse - zadeklarował wyraźnie.


Dziewczynie nie do końca się to spodobało, lecz nie dała tego po sobie poznać.
- No wiesz, chyba trochę za bardzo przeceniłeś swoje możliwości - oburzyła się.
- Przepraszam jeśli cię uraziłem - starał się udobruchać koleżankę - ale wolałbym, abyśmy takie rzeczy wyjaśnili sobie na początku znajomości.
- Wiesz, ja też wolę, aby była jasność sytuacji - sprostowała. - Nie mogłabym się w końcu tak rzucać na żonatego mężczyznę - odparła wskazując obrączkę na jego palcu.
- Haha, no tak - zaśmiał się głupio. - Jeszcze raz przepraszam, zinterpretowałem to nieco inaczej. Jestem idiotą.
- Zrzućmy to na zmęczenie po ciężkim dyżurze. Odebrałeś sprzeczne sygnały, to możliwe gdy organizm jest przemęczony.
- Chyba masz rację. Nie chciałbym mieć żadnych problemów. Mila by mnie zabiła - tłumaczył próbując obrócić całą sytuację w żart.


Audrey ulżyło. Udało jej się odwrócić jego uwagę, a nawet wpędzić w poczucie winy. Teraz już spokojniejsza powróciła do nieco zdystansowanej rozmowy. Wiedziała już na co może sobie pozwolić, a na co nie.
- To może opowiesz mi coś więcej o Cooperze? - zmieniła temat. - Jest wolny czy może ma kogoś? - dopytywała.
- Z tego co wiem, to jest wolny. Jesteś zainteresowana? - zaciekawił się Alex.
- Możliwe - odparła tajemniczo.


Rozmowa lekarzy teraz całkowicie zeszła na temat przyjaciela bruneta. W międzyczasie wypili jeszcze kilka drinków, ale zmęczenie i późna pora dały o sobie znać. Nowi znajomi pożegnali się przed klubem i każde udało się w swoją stronę.
Alex co prawda chciał odprowadzić koleżankę (jak na prawdziwego mężczyznę przystało), lecz ona zrezygnowała z tej propozycji.
Doszła do wniosku, że jego żona pewnie odchodzi od zmysłów i lepiej by było, gdyby już dłużej się jej nie narażał i wrócił prosto do domu. Alex zgodził się z koleżanką, zamówił dwie taksówki, które przyjechały po chwili i tak oto się rozstali, odjeżdżając każde w swoją stronę.
***

Alex szedł nieco chwiejnym krokiem, ale w końcu dotarł na miejsce. Humor mu dopisywał.


Nucąc pod nosem Welcome to the Jungle - Guns N'Roses, przekroczył próg mieszkania.
Wszystkie światła były pogaszone, co wskazywało na to, że wszyscy domownicy już śpią.
Suchość w ustach nie pozwoliłaby mu spokojnie zasnąć, więc zanim udał się do łóżka, zahaczył jeszcze o kuchnię, w celu zaspokojenia pragnienia. Wszedł do kuchni, po drodze zapalając światło i udał się do lodówki po schłodzony napój.
- A tobie to się dyżur przedłużył, czy może uciekłeś z nocnej zmiany?- do jego uszu dotarło owe pytanie. O mało się nie przewrócił, odwracając gwałtownie. Przetarł oczy i zobaczył, że przy stole siedzi jego własna żona.
- Mila? A czemu nie śpisz? - zatroszczył się. - Ty wiesz która jest godzina? - wybełkotał zmieszany starając się zabrzmieć jak najbardziej poważnie.


- Czemu nie śpię? Bo czekam na ciebie! - krzyknęła z wyrzutem.
- Ale jest już bardzo późno - stwierdził spokojnie.
- No właśnie, a ty zdaje się, że obiecałeś wrócić na czas!
- Tak wiem, przepraszam.
- Nawet nie wiesz, jak twojemu synowi musiało być smutno, że jego własny ojciec o nim zapomniał - mówiła dalej, nie reagując w ogóle na jego skruchę i przeprosiny.
- Przepraszam jeszcze raz. Nawaliłem, ale postaram się jakoś to naprawić - starał się ją udobruchać.


- Nie wiem jak chcesz to zrobić. Pierwsze urodziny obchodzi się tylko raz. A poza tym, jak mogłeś w ogóle zapomnieć o Jaydenie?! - Mila ponownie wybuchła gniewem. Wiele rzeczy tolerowała, ale to już była według niej przesada.
- Najpierw operacja mi się przedłużyła, potem musiałem uzupełnić dokumentację i straciłem rachubę czasu. - Starał się wytłumaczyć mając nadzieję, że uda mu się przekonać małżonkę.
- I pewnie dlatego czuć od ciebie alkohol i dym papierosowy? - nie dawała za wygraną.
- Oj, bo później wyskoczyliśmy z Cooperem na szklaneczkę whisky. Naprawdę chciałem wrócić, ale obiecał, że tylko jedna… no i jakoś tak nam zeszło - tłumaczył skruszony. Mila nic nie odpowiedziała cały czas zastanawiając się czy i w którym miejscu, jej mąż mówi prawdę. Zamilkli oboje.
- Czyli już nie gniewasz się na mnie? - zapytał niepewnie przełamując ciszę. - Jak ja lubię, gdy jesteś taka zła - rzekł ochoczo, zauważając przy okazji jej nieco zmieniony wygląd. Podziałało to dodatkowo na niego, teraz podobała mu się jeszcze bardziej i miał nadzieję, że całość sytuacji zostanie sfinalizowana w łóżku. Chciał ją pocałować, jako jeden z pierwszych elementów gry wstępnej, lecz został przyblokowany przez Milę.


- Jesteś pijany! - krzyknęła, brzydząc się wonią alkoholu wydobywającą się z jego ust.
- Oj tylko troszeczkę. No chodź tu do mnie - próbował objąć ją w biodrach i przyciągnąć do siebie, lecz udało jej się wyswobodzić z uścisku.
- Nic z tego! Nie myśl, że to załatwia sprawę - ostudziła jego zapał. - Teraz pójdziesz spać, a rano wrócimy do tej rozmowy. - rozkazała stanowczym głosem. Alex postanowił nie protestować. Zdawał sobie sprawę, że jest na niego wściekła i jakiekolwiek próby sprzeciwu, mogłyby spotkać się z jeszcze większym gniewem.
Mila popatrzyła na swojego podpitego męża z pogardą, po czym wyszła, zostawiając go samego. Mężczyzna po krótkiej chwili poszedł wziąć prysznic i również udał się do sypialni. Przysiadł na skraju, wpatrując się w swoją małżonkę leżącą po drugiej stronie łóżka.
Milczał przez dłuższą chwilę próbując poskładać swoje myśli, a gdy wreszcie zebrał się na odwagę, zaczął ponownie przepraszać. Podczas tego monologu jej ciało ani drgnęło, co wskazywało na to, że zasnęła W końcu sam wszedł pod kołdrę i odpłynął w krainę marzeń sennych.


Następnego ranka zbudził go ogromny ból głowy. Nie tylko wiązało się to ze sporą ilością wypitego alkoholu w dniu poprzednim, ale również z wyrzutami sumienia. Spojrzał obok siebie, lecz nie ujrzał tam swojej małżonki. Po cichu miał nadzieję, że ulotni się do pracy zanim ona wstanie, a cała sprawa rozejdzie się po kościach.
Powoli i niechętnie zwlókł się z łóżka. Leniwym krokiem udał się w stronę łazienki, aby choć trochę zmyć z siebie oznaki zmęczenia. Myjąc zęby zastanawiał się, jak mógłby przyczynić się, aby choć trochę polepszyć swoją sytuację, ale nic nie wpadło mu do głowy. Po porannej toalecie ubrał się, i praktycznie gotowy do wyjścia, udał się do kuchni, aby jak zawsze przed pracą, napić się porannej kawy. Już schodząc po schodach wyczuł zapach świeżo przygotowanej potrawy. Trochę obawiał się spotkania ze swoją żoną. Zazwyczaj gdy wstawał do pracy ona jeszcze spała, więc po samym tym fakcie można było już wywnioskować, że jej nie przeszło.


Wchodząc do kuchni, zauważył ją przygotowującą posiłek.


- Siadaj, robię dla ciebie śniadanie - odezwała się nie odrywając wzroku od patelni.
- Nie musiałaś wstawać tak wcześnie.
- Nie uważasz, że musimy porozmawiać? - ucięła krótko. Alex pokręcił nosem przeczuwając co się święci.


Po chwili Mila nakryła do stołu, przysiadła się do męża i zaczęła jeść.
- A ty czemu tak siedzisz? Zaraz ci wystygnie - odezwała się znad talerza.


- Ja chyba nie jestem głodny - odparł.
- To dziwne. Po takim upojeniu alkoholowym, organizm jest wypustoszały i domaga się pożywienia - zwróciła uwagę. - Przynajmniej ty tak zawsze miałeś.
Już miał na końcu języka jakąś ripostę, ale napotykając jej nie znoszące sprzeciwu spojrzenie chwycił za widelec i zaczął pałaszować. Jedli w milczeniu. Alex chciał się odezwać, ale za bardzo nie wiedział co ma powiedzieć i się nie narazić.
- Jak twoje samopoczucie? - spytała nagle.
- Mogło być lepiej.
- Pewnie główka cię boli, hmm? - zapytała uszczypliwie.
- Wcale nie jest tak tragicznie - zaśmiał się. - Sama zobacz, tryskam energią - próbował jakoś rozładować tę atmosferę.


- A dzisiaj o której wrócisz do domu? - zapytała znienacka współmałżonka.
- Eee… mam dużo pracy - odrzekł niepewnie.
- Nie podobają mi się te twoje późne powroty - zaprotestowała.
- Mówiłem ci, że nie mam na to wpływu. Czasami po prostu muszę zostać dłużej i tyle.
- Tylko, że to 'czasami' ostatnio zdarza się częściej.
- Rozmawialiśmy już na ten temat i nie chciałbym już do tego wracać - uciął temat.
Po dziewczynie widać było, że nie podobała jej się ta odpowiedź. Mila przez cały czas obserwowała swojego męża, zastanawiając się jak ma do niego dotrzeć, aby w końcu zrozumiał. Alex w pośpiechu zjadł swoją porcję. Wstając od stołu napotkał jej przenikliwy wzrok.
- Możesz mi powiedzieć o co ci znowu chodzi? - nie wytrzymał.
- Czyli nic nie zrozumiałeś? - odparła wstając od stołu.
- Tak przeczuwałem, że o coś ci chodzi - próbował grać na zwłokę. - To śniadanie nie było bez powodu.
- Wkurza mnie to, że wcale nie liczysz się z nami - zarzuciła mu.
- Jak to się nie liczę? Przecież ja dla was tyle pracuję! - próbował odeprzeć jej atak.
- Tak? Tylko niedługo twój syn zapomni o tym, że ma w ogóle ojca!


- Spokojnie, nie zapomni - zapewnił ją.
- Już wczoraj pokazałeś jak o nim pamiętasz - dodała zgryźliwie.
- Oj, ile będziesz mi to wypominać?
- Dopóki wreszcie nie zrozumiesz, co powinno być dla ciebie najważniejsze! Może powinieneś się nad tym zastanowić.
- No przecież to chyba jest jasne.
- To okaż to wreszcie. Za chwilę twój syn zacznie mówić, i chyba nie chcesz, żeby mówił do ciebie na per pan.


Do Alexa chyba wreszcie dotarło. Faktycznie nie chciał tego. Zanim młody się urodził, obiecał sobie, że będzie przykładnym ojcem, a tymczasem nie spędzał z nim zbyt wiele czasu.
- Masz rację - zgodził się z nią po chwili. - Postaram się uporządkować sprawy w pracy jak najszybciej i poświęcać wam więcej czasu. Mam nadzieję, że wybaczysz mi to zaniedbanie - rzekł błagalnym tonem.


Mila kochała swojego męża i nie potrafiła się długo na niego gniewać. Miała nadzieję, że ta rozmowa przyniesie pożądany skutek, a Alex nie rzuca słów na wiatr.
- Bardzo bym chciała ci uwierzyć - wyszeptała spuszczając głowę.
- Zrobię wszystko co w mojej mocy, a przynajmniej się postaram. - Zapewnił ją mocno przytulając do siebie. Mila odwzajemniła ten gest. Uwielbiała gdy ją tak przytulał. Miała wtedy poczucie bezpieczeństwa i pewności, że przynajmniej w tym momencie postępował szczerze, co dawało nadzieję, na polepszenie sytuacji i relacji między nimi. Być może to było dość naiwne z jej strony, ale bardzo chciała wierzyć, że te słowa i gesty są prawdziwe.
Nawet nie wiedziała, w którym momencie po jej policzku spłynęła łza.
- Czy wszystko w porządku? - zaniepokoił się, spoglądając na wzruszoną Milę .
- Tak. Przepraszam… - dopowiedziała lekko uśmiechając się.


- Czy mogę cię zostawić i wyjść do pracy? - zapytał zatroskany.
- Tak, już lepiej - zapewniła go. - Idź, bo się spóźnisz! - powiedziała wypychając go prawie siłą w kierunku wyjścia.
Dał żonie całusa na pożegnanie i wyszedł. Obserwowała go przez okno, jak wsiada do taksówki i odjeżdża, zastanawiając się nad tym wszystkim. Moment po tym jak auto zniknęło za zakrętem, usłyszała z pierwszego piętra donośny płacz najmłodszego członka rodziny.

Jayden po przebudzeniu nie znosił samotności, co z resztą widać.





Mila szybko przygotowała jego ulubioną kaszkę i pospieszyła do syna. Gdy mały zobaczył swoją mamę z butelką w ręce, natychmiast zamilkł. Nie wiadomo czy bardziej cieszył się z obecności rodzicielki, czy z tego co ona mu przyniosła. W każdym razie odniosło to pozytywny skutek, gdyż Jayden wreszcie zamilkł.
Mila wyjęła syna z łóżeczka i po posadzeniu go na podłodze wręczyła mu upragnioną przez niego butelkę z ulubionym płynnym pokarmem.



Po posiłku nadszedł czas na naukę załatwiania potrzeb do nocnika. Mały był zapatrzony w swoją mamę jak w obrazek. Nie wszystko rozumiał co do niego mówi, ale uwielbiał słuchać jej głosu.



Potem przyszła pora na zabawę Jaydena.
"Proszę państwa, to jest klocek…"


"Niestety niejadalny… ale nie dla mnie"


Mały frustrat. Może wygląd odziedziczył po mamusi, ale charakterek z pewnością ma po ojcu.



Po południu, gdy Jayden wreszcie zasnął, Mila miała chwilę by odetchnąć. Zazwyczaj ten czas poświęcała lekturze książki lub malowaniu, lecz tym razem chciała zrobić coś innego. Związała włosy, przebrała się w sportowy dres i postanowiła skorzystać z maszyn, które do tej pory znała tylko z wycierania osadzającego się na nich kurzu.
Z początku tylko przysiadła na jednej z nich. Zastanawiała się czy jest sens zaczynać te ćwiczenia.
- Nie ma na co czekać Mila - rzekła sama do siebie wpatrując się w tą maszynę.


- Kiedyś dawałaś radę to teraz nie dasz? Nie ma co się nad sobą użalać - podsumowała własne wątpliwości i przystąpiła do ćwiczeń. Z początku szło jej ciężko, gdyż w końcu miała długą przerwę, ale wierzyła, że przy regularnym ćwiczeniu, szybko wróci do formy… no i dawnej figury. Dlatego też dawała z siebie wszystko podczas wykonywania tych czynności.


*****

Tymczasem w szpitalu był dzień jak co dzień. Seria zaplanowanych zabiegów, a w międzyczasie pilna konsultacja przy nagłym przypadku. Było późne popołudnie, gdy Alex znalazł czas na chwilę przerwy i wreszcie mógł odpocząć. Udał się do słynnego już bufetu pani Jadzi, bo wiedział, że ma tam szansę na coś smacznego do zjedzenia, oprócz przepysznej pachnącej kawy. Wchodząc do środka zauważył swojego przyjaciela siedzącego przy jednym ze stolików.


- No proszę. Ja tu ciężko pracuję, a mój najlepszy kolega najwyraźniej się nudzi.
- Korzystam z chwili przerwy, podobnie jak ty - odparł Coop chowając gazetę.


- Widzę, że pani Jadzi nie ma, a ja czuję jak żołądek już mi przyrasta do kręgosłupa.
- No niestety, nie masz co liczyć na kawę ani nic do jedzenia.
Alex zaklął pod nosem.
- Słuchaj, a może po pracy wyskoczylibyśmy na jakiegoś drinka? - wyszedł z propozycją Coop.
- Nie ma mowy - Alex od razu odmówił.


- Ale dlaczego? Coś się stało?
- Po prostu ostatnio nadszarpnąłem nieco zaufania Mili. Wolałbym się nie narażać jeszcze bardziej - wyjaśnił.


- Jeżeli tak wygląda każde małżeństwo to ja nie chcę się żenić - podsumował Coop.
- Po prostu nie trafiłeś jeszcze na tą jedyną i tak bredzisz. Jeszcze przekonasz się, że małżeństwo ma też swoje plusy - Alex próbował zarekomendować tę instytucję.
- Tak? Ciekawe jakie? Co, czekający obiad na stole i okazyjny stosunek małżeński? - zakpił.
- Zaraz, a kto mi mówił ostatnio, że mam świetną żonę i żebym uważał?
- No i ja się z tym zgadzam, ale… Stary, przecież ty siedzisz pod pantoflem, nie widzisz tego?- Coop zwrócił mu uwagę.


- No chyba jednak trochę przesadzasz - nie zgodził się z nim Alex.
- Ja przesadzam? Proponuję ci tylko wyskoczenie na jedno, małe whisky po ciężkim dniu pracy. Przecież nie namawiam cię na całonocny clubbing.
- Ale tylko na jednego? - upewnił się Alex.
- Obiecuję.
- Ale uprzedzam, że na nic więcej mnie nie namówisz - brunet przestrzegł przyjaciela.
- Ale gdzież bym śmiał - podniósł ręce w obronnym geście.
- No ok, to jesteśmy umówieni - rzekł Alex, po czym wstał i wyszedł z bufetu.

Mężczyźni wkrótce skończyli pracę i udali się do jednego z pubów w mieście. Podeszli do baru i zamówili po piwie. Alex przyjechał samochodem, jednak nie chciał ryzykować utratą prawa jazdy zamawiając mocniejszy trunek. Coop proponował coś mocniejszego mówiąc, że przecież może wrócić taksówką, lecz Alex nie chciał zostawiać auta kolejną noc na szpitalnym parkingu. Poza tym, gdy wróci samochodem, w oczach
Mili będzie wyglądał bardziej wiarygodnie.
Cooper rozejrzał się po lokalu. Nie było w nim zbyt wielu simów. Jakaś para siedziała przy stoliku w kącie szczebiocząc do siebie, inna grupka usadowiła się na wygodnych kanapach prowadząc głośną konwersację między sobą, a jakaś dziewczyna próbowała swoich sił na karaoke. Coop odwrócił się w jej stronę, aby się lepiej przyjrzeć jej wykonowi.
Alex tymczasem trzymając swoją butelkę chmielowej cieczy w ręku, w ogóle nie zwracał na nic uwagi.


- Zobacz jaka laska - rzekł z zachwytem Coop, ale po braku odpowiedzi ze strony przyjaciela, porzucił swój obiekt obserwacji i powrócił do niego.
- No dobra… widzę, że chcesz pogadać - odezwał się do ciemnoskórego.
- Wcale nie chcę - zaprzeczał Alex.
- Przecież ty mnie w ogóle nie słuchasz, a myślami jesteś zupełnie gdzie indziej. Mów co przeskrobałeś.
- W skrócie… to olałem urodziny Jaydena - odrzekł brunet z poczuciem winy w głosie.
- A mogę się dowiedzieć co było powodem? - dopytywał Coop. Alex podrapał się po głowie, bo wiedział, że Fitch nie pochwali jego czynu, który z resztą już i tak odchorował.
- Byłem na drinku…- zawiesił się - … z Audrey - dodał po chwili.
- Tak czułem, że wpadła ci w oko - zaśmiał się Coop.
- Nie nabijaj się ze mnie, dobrze? - Alexowi nie było do śmiechu. Podczas gdy cały czas ta sytuacja go trapiła, jego przyjaciel stroił sobie z tego żarty.
- Alex, znając ciebie to już wybrnąłeś z tego problemu, nieprawdaż? - podsumował po chwili Fitch.
- No właśnie nie jestem tego do końca taki pewien - zwątpił Alex.
- To znaczy?
- Nie widziałem jej jeszcze tak stanowczej jak ostatnio. Udało mi się załagodzić sytuację, lecz nie wiem czy mi uwierzyła.
- No to rzeczywiście masz problem - podsumował przyjaciel.


- A przyznałeś się jej z kim byłeś na tym drinku? - po chwili dopytał Coop.
- No właśnie… powiedziałem jej, że byłem z tobą - odrzekł spoglądając przepraszająco na przyjaciela.
- Jeszcze trochę i zrobisz ze mnie alkoholika - zaśmiał się Coop.
- Spokojnie, jakoś jej to wytłumaczę.

Mężczyźni dalej toczyli ze sobą rozmowę, nie zdając sobie sprawy, że z daleka ktoś uważnie im się przygląda…

**************

CDN


BONUS

"Tato, no spójrz na mnie"
__________________

Ostatnio edytowane przez Sqiera : 29.05.2013 - 11:50
Sqiera jest offline   Odpowiedź z Cytatem