Temat: Miasteczko
View Single Post
stare 18.02.2014, 19:03   #113
Liv
Moderatorka Emerytka
 
Avatar Liv
 
Zarejestrowany: 12.12.2007
Skąd: Million miles away
Płeć: Kobieta
Postów: 5,203
Reputacja: 53
Domyślnie Odp: Miasteczko

Dzień dobry, tak, dzisiaj 2 odcinki Na początku dziękuję za komentarze (szczegóły -> spoiler)
Spoiler: pokaż

Cytat:
Napisał Annetti
Czuje, że to właśnie ją poznała Mina.
Ciekawe
Cytat:
Napisał CW
to dziwnie zabrzmiało xD
Hahaha xDD No tak, teraz to faktycznie dziwnie brzmi
Cytat:
skąd bierzesz pomysł na imiona??
Simki, Simowie, wszyscy
Cytat:
Napisał Kędziorek
Czyżby tą młodziutką osóbką była Anizja?

Cytat:
Pierwsza moja myśl, to że ten Iwan to jakiś miejscowy podrywacz, a Anizja się stoczyła i była jedną z jego kochanek czy coś w tym stylu
Pisząc to zdawałam sobie sprawę, że brzmienie może by ćtakie a nie inne

Jeszcze raz dzięki

Zaczęłam nową rundę w Nieznanowie! (rundy polegają u mnie na tym, że wszyscy simowie, którzy nie są dorosłymi ani emerytami, muszą zmienić grupę wiekową z obecnej na wyższą, np. dzieci stają się nastolatkami Albo się w ogóle urodzić; runda kończy się, gdy wszyscy młodzi simowie zmienią grupy wiekowe).

Na początku każdej rundy jest wysyp narodzin i ślubów - wielu simów wchodzi na nowy etap życia Tak samo było i u Koralików.

...

Koralikowie
poprzedni odcinek

Spoiler: pokaż
...

Dziewczyna z chęcią przyjęła zaproszenie swojej starszej koleżanki.



Miała tylko nadzieję, że nikt z domowników nie zwróci szczególnej uwagi na jej rozciągnięty sweter z lumpeksu i niemodne spodnie. Ubrałaby się inaczej, ale ledwo wystarczało jej pieniędzy na czynsz (wynajmowała malutkie, ciasne mieszkanko w biedniejszej dzielnicy miasteczka) i opłaty. Nie mogła liczyć na pomoc rodziny - wiedziała, że macocha dałaby jej troszkę "na życie", ale gdyby ojciec się o tym dowiedział, ona także wylądowałaby na bruku, najpewniej wraz z trójką dzieci. Nie chciała, żeby się narażała dla niej... Miała i tak wystarczająco dużo zmartwień.
Przywitana przyjaźnie przez gospodynię, udała się za nią w kierunku drzwi kuchennych.
- Ładna kuchnia - pochwaliła, siadając przy nakrytym stole.
- Dziękuję - odparła Mina z uśmiechem.
Potem zaczęły się standardowe pytania, typu "co pijesz?", "ile słodzisz?", "mam nadzieję, że lubisz banany" (pani domu przygotowała ciasto bananowe, malutki torcik i zakupiła mnóstwo ciasteczek).
Gdy simki się rozsiadły i zaczęły "klachy", do kuchni niczym odrzutowiec wpadł młodszy Koralik. Nawet nie zauważył gościa. Dostrzegła to jego mama.
- Siadaj z nami, Gustaw - zwróciła się do chłopaka.
Mina szybko zorientowała się, że nowa koleżanka z pracy jest rówieśnicą jej syna i uważała, że fajnie by było, gdyby chłopak kogoś poznał zamiast zadręczać się utratą Ani (?). Nie chciała organizować życia synowi, nienie. Po prostu uważała, że Gustaw musi zobaczyć, że nie wszystko przepadło, że "pierwsza miłość" nie zawsze musi być tą ostatnią... Kto wie - może ta urocza dziewczyna wyciągnie go z dołka?
Gustaw za namową matki dosiadł się do stołu, rzucił dziewczynie zdawkowe "dzień dobry" (myślał, że gość jest sporo od niego starszy - w końcu nie przyglądał się jej), ale na tym się skończyło. Bardziej zainteresowany był... ciastem.
Dopiero podczas jedzenia i rozmowy dwóch pań (on raczej nie zabierał głosu - w końcu były to "klachy") przyłapał się na tym, że jego wzrok często zatrzymuje się na twarzyczce nieznajomej.



Chociaż nie do końca takiej nieznajomej. Im dłużej się jej przyglądał, tym bardziej przypominała mu tą, którą tak bardzo chciał znaleźć! No i nie była to simka w wieku jego mamy!
- Przepraszam, że przerywam - odezwał się nagle. - Ale chyba zapominałaś nas sobie przedstawić, mamo.
Mina niemal spłonęła ze wstydu! Szybko jednak się zreflektowała.
- Aniu, to mój syn, Gustaw - zwróciła się do dziewczyny.
W tym samym momencie chłopak zauważył, jak łagodny, uroczy uśmiech młodszej simki znika z jej twarzy, a ta blednie...
- Gustaw, to Ania - kontynuowała.
- Ania to skrót - wypaliła nagle dziewczyna, podając chłopakowi rękę. - Mam na imię Anizja.
- Anizja? - teraz i Gustaw zbladł, nie dowierzając. - Anizja Ewerkin?
- Tak - odparła.
- Przepraszam, muszę wyjść - powiedział nagle Gustaw i chwiejnym krokiem ewakuował się z kuchni.
Szybko (gdyby jego izdebka była na końcu korytarza, z pewnością zacząłby biec) udał się do swojego pokoju, próbując uspokoić kołatające serce.
Więc to była ona?! Jego zguba się znalazła, była na wyciągnięcie ręki! A on? Co właśnie zrobił?! Nie dość, że ją na samym początku zignorował, to jeszcze zwiał, zamiast się jej przypomnieć!
"Jesteś idiotą", wyrzucał sobie w myślach, próbując powstrzymać płacz. Czuł się podle. Nie mógł już tam wrócić, zresztą kompletnie nie wiedział co powiedzieć. Zapewne i ona sobie go przypomniała, a widząc jego reakcję nie będzie miała ochoty go więcej widzieć. Poza tym - może jest już zajęta? W Nieznanowie oprócz niego jest wielu bardziej interesujących simów, a skro już troszkę zdążyły się poznać z jego mamą (oh!), to innych mieszkańców zapewne też zna.Obiecała nie zapomnieć o nim, ale to żadne zobowiązanie...
Po chwili usłyszał pukanie do drzwi. Myśląc, że to mama, krzyknął "proszę!".
- Hej, głuptasie - usłyszał znajomy głos, który bynajmniej nie należał do jego rodzicielki. Szybko odwrócił się w jej stronę.
Dziewczyna uśmiechała się do niego z rozbawieniem.
- Nie przejmuj się - też z początku cię nie poznałam. Cieszę się, że o mnie nie zapomniałeś.
- Naprawdę? - zapytał słabym głosem chłopak.
- Tak - odparła, po czym uśmiechnęła się czule. - Bo ja o tobie też nie zapomniałam.
- Przepraszam za moje zachowanie - słowa dziewczyny rozczuliły Gustawa. Jak on jej teraz mógł spojrzeć w oczy, nie przepraszajac?
- Nic się nie stało! Dla mnie to też było trudne. Ale tak poza tym, serio się cieszę, że cię widzę.
Gustaw miał ochotę ją uściskać. W dodatku czuł, że teraz może sobie na to pozwolić...



- Myślałem, że już nigdy cię nie znajdę - rzekł.
- Byłeś w Nigdzie? - dziewczyna nagle wyswobodziła się z uścisku. W jej oczach malowało się zaskoczenie. Nie spodziewała się, że ktoś będzie jej szukać, że komuś na niej będzie tak zależeć.
- Byłem - odpowiedział Gustaw. - Powiedzieli mi, że musiałaś się wyprowadzić z domu i gdzieś wyjechałaś.
- Dlaczego?
Chłopak złapał ją za ręce i spojrzał prosto w oczy.



To, co w nich zobaczyła, w zasadzie odpowiedziało na jej pytanie. Jego słowa natomiast były tego potwierdzeniem.
- Widzisz... Od jakiegoś czasu nie ma dnia, żebym o tobie nie myślał, żebym nie zastanawiał się, gdzie mogłaś wyjechać... Miałem nadzieję, że będziemy mogli zacząć od początku, ale przecież mogłaś w tym czasie znaleźć sobie kogoś albo zapomnieć o mnie.
- Że nie zapomniałam, już wiesz. I nie mam nikogo. I... - tu zawiesiła głos.
- No? - chciał wiedzieć Gustaw.
- Mi też nie przeszło to zauroczenie - powiedziała szczerze. - Ale nawet nie marzyłam o tym, że kiedyś moglibyśmy być razem... No wiesz, jako para. Ty masz wszystko - dom, kochających rodziców, pieniądze. A co mam ja?
- Masz mnie - wypalił chłopak. - I marzę o tym, żebyś ten dom był też twoim domem, żeby moja rodzina była także twoją, żebyś mogła żyć tak, jak na to zasługujesz. O ile zasłużyłem na ciebie...
W oczach Anizji pojawiły się łzy. Chciała coś powiedzieć, ale słowa nie przechodziły przez gardło.
- Anizja... Zostaniesz moją dziewczyną? - zapytał chłopak z nadzieją w głosie.
- Oh, Gustaw... - wyłkała. Uśmiechnęła się przez łzy. Teraz to w jej oczach wyczytał odpowiedź.
Po chwili im obu przypomniał się ich pierwszy pocałunek.



A po roku okazało się, że przez całą resztę życia będą mogli go sobie przypominać











- Zostaniesz świadkiem na moim ślubie, nie? - zapytał Gustaw któregoś dnia Sławka.
- Czemu pytasz? - zdziwił się przyjaciel. Szybko jednak skapował... - Zaręczyłeś się z Anizją?! - i, nie czekając na odpowiedź, palnął - Gratki, bracie!



- No i jasne, że będę świadkiem na waszym ślubie!

Gustaw Koralik i Anizja Ewerkin przysięgli sobie miłość, wierność i uczciwość małżeńską do śmierci dnia 3.08.2013 roku (od początku istnienia Nieznanowa prowadzę kronikę tego miasteczka ^^ a sam The Index miał swoją pierwotną wersję na papierze )
Niestety, nie mam zdjęć z gośćmi. Musicie się zadowolić samą parą młodą













Takie tam z "nocy" poślubnej



Ale nie tylko młodzi okazywali sobie czułość - rodzice Gustawa tak jakby przeżywali renesans swojej miłości





Szczęśliwy młody mąż wręcz promieniał w pracy, co docenili jego przełożeni...



... a Anizja chodziła zdenerwowana - spóźniał się jej okres i strasznie bolał ją brzuch.



Za namową teściowej zrobiła test ciążowy. Z łazienki wyszła troszkę roztrzęsiona...
- I jak? - zapytała Mina, gdy Anizja zjawiła się w kuchni.
- Wynik pozytywny... - odpowiedziała synowa.
- To cudownie! - ucieszyła się starsza z nich. - Będę babcią!
Wyściskała młodą mamę zapewniając, że nie ma się czego obawiać.



Przyszły tatuś nie mógł się nacieszyć



Jemu nie przeszkadzało, że gdy maleństwo przyjdzie na świat, będą mieć ledwo 22 lata...
Anizja nie podzielała entuzjazmu domowników, przynajmniej nie aż tak. W końcu to nie oni chodzili z brzuchem, nie musieli uważać na to, co jedzą i nie tylko, to nie oni nie czuli się gotowi do macierzyństwa...



W międzyczasie...
Od tego momentu lecą zdjęcia ze wczoraj =)

... buziak przed wyjściem do pracy...



... oraz urodziny Tobiasza!



Niedługo później okazało się, że będzie mógł je obchodzić ze swoją wnuczką!

Marcelina Koralik urodziła się wczoraj (17.02.2014)
Ciemne oczy ma po mamie, a jasne włosy to zasługa genów babci



Mina uwielbiała zajmować się wnuczką.



Podobnie dziadek Tobiasz






Pierwsze spotkanie sam na sam Gustawa z córeczką





Jeszcze takie dwa zdjęcia młodych Koralików





Ciąg dalszy nastąpił.


Winklerowie

Spoiler: pokaż
...

Zgodznie z zapowiedziami przedstawię Wam teraz braci Winkler.
No dobra, jest jeszcze labrador Bask!





Pierwszy do dzielnicy Nigdzie wprowadził się młodszy z braci - Marceli, wykolczykowany blondyn z włosami w wiecznym nieładzie. Uwielbia samochody (zdjęcie powyżej), imprezy, alkohol, dziewczyny:





i papierosy (nałogowo pali):



Nietrudno zgadnąć, że to żądny przygód typ.

Niedługo później do Marcelego dołączył jego starszy brat - Cyprian, gość po trzydziestce, który dopiero co otrząsnął się po śmierci żony w wypadku 5 lat temu. Teraz szuka swojego miejsca na świecie.





W gruncie rzeczy Cyprian to bardzo samotny sim. Marzy o ty, by spotkać simkę, którą pokochałby tak jak swoją zmarłą ukochaną, a jednocześnie zdaje sobie sprawę z tego, że to niemal niewykonalne - u młodych dziewczyn nie ma szans, bo jest nieśmiały i nie będzie mógł im zaoferować wygodnego, finansowo bezpiecznego życia. Poza tym, on już się wyszalał w swojej młodości. Starsze simki zaś są albo już zamężne, albo po rozwodzie, albo to panny z małymi dziećmi, często łase na kasę. Tej zaś pan Winkler zwyczajnie nie miał.

Któregoś dnia Marceli postanowił zaprosić do domu swoją młodą sąsiadkę - Julianę Wolff...





Wiadomo, bez zobowiązań. Kolejna.



Ale Cyprian także kogoś poznał!
W odwiedziny do nowych sąsiadów przyszła Katia Faninowna - simka po 30., malarka-amatorka, która na życie zarabiała swoimi dziełami. Została zaproszona na (skromny) obiad:



Historię Katii i jej przyjaciela, Hirka, opiszę wkrótce na łamach tego tematu W każdym razie kwalifikuje się ona do kategorii "panna z dzieckiem", przy czym Larysa (dziecko) to już panienka kilkunastoletnia.

Wyglądało jednak na to, że on i Katia to bratnie dusze, a może nawet i więcej...
Im częściej się widywali, tym bardziej Cyprian był przekonany, że się w niej zakochał. Udowodniła mu, że pieniądze to ostatnia rzecz, na jakiej jej zależy, bo świetnie radziła sobie nie mając ich dużo. A jej córka zdawała się niemal idealną kopią swojej mamy.

Bardzo, bardzo chciał wyznać jej, co czuje, ale bał się, że "czar" natychmiast pryśnie. No i czy na pewno to ona jest "tą jedyną"?
Podczas samotnych nocy (kiedy brat "nocował" poza domem) wielokrotnie próbował dojść do ładu i składu ze swoimi uczuciami. To był już ten etap, w którym był przekonany, że ją kocha, ale myśli o małżeństwie zakłócały liczne wątpliwości (czy będzie w stanie utrzymać swoją nową rodzinę, gdzie będą mieszkać, czy Katia będzie chciała mieć dzieci - bo on bardzo chciał zostać ojcem, czy Larysa zaakceptuje go jako ojczyma...). Po jednej takiej "ciężkiej" nocy udał się do jubilera, ale gdy chciał zaprosić Katię na kolację, znowu wracały czarne myśli...

Pewnego dnia jednak kobieta wpadła bez zapowiedzi. Przyniosła ze sobą ciasto własnej roboty, chciała bowiem poczęstować sąsiadów. Jako że Marceli był w pracy, Cyprian został sam na sam z sąsiadką.
Podczas jedzenia rozmawiali, ale mężczyzna wydawał się być myślami zupełnie gdzie indziej. Sprawa była prosta - wsadził pudełko z pierścionkiem do kieszeni i zapomniał go wyciągnąć! Jakby jakaś siła wyższa dała mu tym znak, żeby w końcu się oświadczył...
Coraz bardziej rozkojarzony i zdenerwowany, nagle wstał od stołu. W tym samym momencie poderwał się i zaskoczony gość.
- Cyprian, wszystko w porządku? - spytała patrząc na niego zaniepokojonym wzrokiem.
Mężczyzna stał odwrócony tyłem do niej i nic nie odpowiedział. Próbował zebrać myśli, odpowiedzieć jakoś na jej pytanie bez uciekania się do kłamstwa, ale mózg wyrzucał mu, że się nie da...
Urażona Katia skierowała się do drzwi.
- Zaczekaj - zawołał za nią.
Gdy chwilę później natrafił na jej wzrok, ponownie go sparaliżowało. Mimo to spróbował zebrać się na wyznanie.
- Ja po prostu... Chciałem powiedzieć... Rety, nie... - męczył się biedak.
- Może po prostu wpadnij do mnie i powiedz, co ci leży na sercu, później - zaproponowała kobieta.
- Nie! - krzyknął Cyprian widząc, jak odwraca głowę w kierunku drzwi.
Gdy ponownie się odwróciła, przemógł się. Ujął jej dłonie, mocno ścisnął.



- Katia... Kocham cię, do cholery! - krzyknął, spuszczając głowę. Spróbował się uspokoić i ciągnął dalej, podnosząc wzrok - Tak, kocham cię. Bardziej, niż myślisz...
Uśmiechnęła się.
- Ja ciebie też, Cyprian - odpowiedziała. - Jeszcze bardziej, niż mogłoby ci się wydawać.
Słysząc to zaśmiał się radośnie, po czym objął ją mocno i pocałował. Nie robił tego od śmierci żony...
Postanowiła zostać dłużej. Poszli do salonu rozluźnić się troszkę. Pudełko w kieszeni dawało jednak o sobie znać. W przypływie czystego szaleństwa Cyprian padł nagle na kolana przed nią i wydobył nieszczęsny pakunek.
- Jekaterino Faninowna, czy zostaniesz moją żoną? - zapytał.



Był niemal pewny, że odmówi; że to, co zrobił, było bardzo głupie...
Katia się zaśmiała, co jeszcze bardziej go pogrążyło. Już chciał się wycofać, gdy chwyciła pierścionek i wsunęła go na serdeczny palec. W jej oczach zabłysły łzy szczęścia.



- Cyprian, czy po tym wszystkim mogłabym ci jeszcze odmówić? - zapytała, chyba retorycznie, po czym rzuciła się narzeczonemu w ramiona.



Żadne z nich nie pomyślało, że ten pełen wrażeń wieczór zakończą na kanapie przy zgaszonym świetle...

Kilka tygodni później ktoś zapłakanym głosem po drugiej stronie poprosił Marcelego do telefonu.



Wiadomości nie były dobre - Juliana była w ciąży i wszystko wskazywało na to, że ojcem dziecka jest młodszy Winkler.

Następnego dnia postanowił odwiedzić dziewczynę i wyjaśnić sprawę. Zastał ją w fatalnym stanie psychicznym. Tak - ona doskonale zdawała sobie sprawę, że chłopak jej nie kocha i że znowu będzie musiała wychowywać maleństwo sama (o Wolffach też będzie w OJSG, spokojnie . Mimo wszystko musiała mu powiedzieć...
- Skąd ta pewność, że to ja jestem ojcem? - zapytał.
- Z nikim innym nie sypiałam - odparła Juliana spokojnie.
- Nie pie*dol - Marceli podniósł głos. - Tyle facetów się koło ciebie kręci i ja mam uwierzyć, że z żadnym się nie zabawiałaś?!
- Ale Marceli, taka jest prawda - broniła się. - Nie było nikogo oprócz ciebie!
- To może jeszcze spróbuj mi wmówić, że się nie zabezpieczyłem!
- Mogło się zdarzyć...
- I AKURAT jak na złość padło na ciebie? - chłopak powoli tracił cierpliwość. Co jeszcze?!
- Najwyraźniej...
- Trzeba być idiotką, żeby w tak młodym wieku dać sobie zrobić dwójkę bachorów! - grzmiał dalej Cyprian.



- Zamiast samej zainwestować w tabletki prościej wmówić byle frajerowi, że się z nim wpadło! Ale NIE - mnie nie wkręcisz.
- Marceli, proszę cię - dziewczyna momentalnie się rozpłakała. - Nie możesz mnie tak po prostu zostawić...
Zaśmiał się szyderczo.
- Właśnie to zamierzam zrobić!
Po tych słowach zniknął w drzwiach. Za sobą zostawił tylko zapłakaną Julianę.

Miał ochotę spakować manatki i uciec. To był dopiero początek kłopotów. Gorzej będzie, gdy każą mu zrobić test na ojcostwo i okaże się, że dziecko rzeczywiście jest jego.
Zapalił papierosa. Ma niecałe 9 miesięcy, żeby coś wymyślić.


Ciąg dalszy nastąpił.


...
W następnym odcinku...



Aaaa! 27.02. Nieznanowo będzie obchodzić swoje 5. urodziny! Sama jestem tym przerażona...

Zachęcam do komentowania Im więcej komentarzy, tym większa zachęta dla mnie do napisania czegokolwiek

Ostatnio edytowane przez Liv : 05.09.2016 - 13:09
Liv jest offline   Odpowiedź z Cytatem