View Single Post
stare 03.03.2014, 20:03   #50
Lady_Sims
 
Avatar Lady_Sims
 
Zarejestrowany: 25.07.2013
Płeć: Kobieta
Postów: 126
Reputacja: 11
Domyślnie Odp: Taka historia - zaczynamy ;-)

Searle - pisałam już, że Cie uwielbiam? dziękuje za Twoje komentarze

Sheil, Isabell - dziękuję za pozytywne słowa.

Isabell masz rację, - narazie nie rezygnuję - zostaję i dalej tworzę

no to zaczynamy kolejną część



Gdy stanęliśmy naprzeciwko siebie. Przypomniała mi się chwila, kiedy już raz tak się spotkaliśmy i zaczęliśmy od nowa. Czy tym razem, będzie tak samo?







Po chwili milczenia i patrzenia sobie w oczy. Brad wskazał stolik.
Brad: A teraz moja droga zjemy kolację.
Mówił do mnie jak gdyby nigdy nic się nie stało. Dziwne. Dziwnie się czuła. Ale chciałam wreszcie poczuć to, za czym tak bardzo zdążyłam zatęsknić od wczoraj. Chciałam się z nim pogodzić i zatopić w jego ramionach, ustach …. Nie zadawałam pytań. A może udawanie ze nie stało się nic, byłoby tu najlepszym rozwiązaniem?











Danie, które jedliśmy, było bardzo smaczne. Owoce morza, Brad specjalnie wybrał afrodyzjaki? Podczas posiłku rozmawialiśmy o wszystkim, czyli w sumie o niczym.
Myślałam, że nie będziemy wracać do tego, co było, jednak nie. Jednak, Brad rozpoczął watek.



Brad: Amy, wiesz ze Cię kocham?
Amy: Tak, ja Ciebie tez, z całego serca. – Co On chce mi powiedzieć? Zastanawiałam się.
Brad: I przepraszam Cię. Za to, że w to zwątpiłem. Za to, że Ci nie zaufałem, tylko w pierwszej kolejności posłuchałem kogoś zupełnie innego.
I nagle Brad przyniósł bukiet kwiatów, który mi wręczył. Byłam mile zaskoczona. Baaaa byłam oszołomiona. Takiego obrotu spraw się nie spodziewałam. Nie chciałam, i nie umiałam ukryć mojego zaskoczenia. W tej chwili wszystko jakby uciekło, uleciało w niepamięć. Nie było sensu rozdrapywać tego, co już minęło.







Niewiele myśląc, przytuliłam się do niego. Brad mnie pocałował.
Chwilo trwaj, nie przestawaj. Byłam taka szczęśliwa. Ulżyło mi niesamowicie. Nie wyobrażam sobie życia bez tego mężczyzny u mojego boku.











Brad: Mam nadzieję, że już nikt i nic nie stanie Nam na drodze. – Powiedział i pocałował mnie w czoło. Troskliwie i czule.





Amy: Ja tez kochanie, mam taką nadzieję. I tez Cię przepraszam.
I tak właśnie spędzałam cudowny wieczór z moim partnerem. Znowu było między Nami dobrze. Znowu było tak jak powinno być.
Pojawiły się żarty, uśmiechy.





Zbliżała się północ. Czas wracać do domu. No właśnie. Czas wrócić, na ziemię. Zapomnieliśmy, ze w domu nie będziemy mogli się nacieszyć swoją obecnością.





Zanim weszliśmy do domu, Brad pocałował mnie jeszcze kilka razy. Nagle, romantyczne uniesienia zostały Nam przerwane, przez moja siostrę i jej męża. Zobaczyłam jak z domu wychodzi zapłakana Kate. Zobaczyła Nas, wzrok wbiła w ziemie i bez słowa poszła dalej. Brad spojrzał na mnie znacząco. Poszłam za nią.









Podeszłam do niej. Zapytałam, co się dzieje? Kate była zapłakana. Nie chciała powiedzieć o chodzi. Zaskakujące jest to jak w kilka chwil, inne osoby mogą wpłynąć na nasz nastrój. Widok łez mojej siostry, sprawił ze moje emocje szybko zeszły na ziemię. Przekonałam Kate, żebyśmy wróciły do domu i tam na spokojnie porozmawiali. Ani ja ani Brad nie byliśmy zadowoleni z obrotu spraw. Nie tak wyobrażaliśmy sobie Nasz romantyczny wieczór.



Weszliśmy do domu. Lili płakała, Thomas zadumany stał nad przypaloną zupą. Masakra, co się tu dzieje do cholery. Pomyślałam.



Brad szybciutko zaopiekował się mała, ja zaczęłam rozmawiać z Kate. Thomas, stał obok niczym niewzruszony. Kątem oka zerkał na mnie, udając oczywiście ze nic go nie interesuje.



Kate i Thomas mają poważne problemy finansowe i ich emocjonalne. Kate nie opowiada szczegółów. Ale wydaje mi się, ze Ona tez ma już dosyć, tego wszystkiego. Bałaganu, hałasu, mętliku i zamieszania, który kilka dni temu wraz z nimi odwiedził Nasz dom.



Korzystając z okazji, zaczęłam podpytywać, Kate o ich plany, co do przeprowadzki. Nie ukrywałam mojego, a właściwie naszego braku zadowolenia z przedłużających się odwiedzin. Zapytałam tez, dlaczego Thomas nie jeździe do ich domu i zgodnie z tym, co mówili nic tam nie robi. Zamiast tego spędza dni w domu przed komputerem i sama jeszcze nie wiem, na czym. Kate była zaskoczona. Było mi trochę niezręcznie. Czułam się jakbym kopała lezącego. Biedna smutna, jeszcze z oczami pełnymi łez. Ale wtedy właśnie zrozumiałam, ze każda z Nas, choć jesteśmy rodzina. Ma swoje światy. I nastał czas, ze każda z Nas powinna o ten właśnie swój świat zadbać.

Idąc tym właśnie tropem, zaczęłam dbać o swój świat.









Kate dbała o swój. Broniła męża, przez którego jeszcze 10 minut temu płakała. Obiecała, ze postara się przyspieszyć ich wyprowadzkę.

Podczas, gdy Thomas próbował uratować, przypaloną kolację dla swojej rodziny. Kate, zajęła się swoim dzieckiem, ja i Brad. Wzięliśmy z lodówki butelkę naszego ulubionego wina i zamknęliśmy się w Naszej dawniej tylko naszej ukochanej sypialni.











Byliśmy za sobą bardzo stęsknieni. Znowu wrócił nasz świat. Zamknięci w naszych czterech ścianach, odizolowani od reszty świata i kłopotów innych ludzi, zaczęliśmy po prostu cieszyć się sobą.

Cieszyliśmy się sobą na stojąco. Na podłodze.



I na łóżku.









Podczas, gdy my spędzaliśmy upojne chwile we wzajemnych objęciach, Inna para mieszkająca w tym domu, zupełnie inaczej spędzała czas.





Kate i Thomas kłócili się. Słyszałam wrzaski Kate i donośny podwyższony głos Thomasa. Dokładnych słów nie słyszałam, byłam zajęta i zupełnie pochłonięta czymś dużo przyjemniejszym.

Zasnęliśmy. Objęci, zmęczeni i szczęśliwi.



Następnego dnia Brad wstał wcześniej. Chciał zrobić mi śniadanie. Jednak zanim to zrobił, po drodze spotkało go wiele niekoniecznie przyjemnych niespodzianek.



W salonie na Naszej sofie spał brudny pies.



I nie wiadomo było, co było przyczyną okropnie nieprzyjemnego zapachu w tym pomieszczeniu, pies? Pozostawione niedopałki papierosów, brudne naczynia, czy sterty ciuchów pozostawionych na ziemi.



Zanim Brad skorzystał z toalety, musiał ją umyć. Była okropnie zaniedbana.



Po porannej toalecie, stanął na środku salonu. Rozejrzał się dookoła i stwierdził z pełnym przekonaniem ze tak przecież nie może być. Zawołał do sypialni Thomasa (ja malowałam się w łazience.)



Brad: Stary, tak nie może być. Zróbcie coś ze sobą. Albo mieszkamy chwilowo, podkreślam chwilowo razem i dbamy to dom, albo sorry, ale nie było tematu. Nie mam zamiaru czyścic kibla za każdym razem, gdy chce z niego korzystać.

Thomas: szczerze, to nie rozumiem, o co Wam chodzi. Kate nie lubi sprzątać i to nie była żadna tajemnica

Brad po tych słowach zrozumiał, ze to walka z wiatrakami oraz ze ten gość na pewno nie nadaje na jego falach.

Mi również zwykłe poranne zdawałoby się prozaiczne czynności zaczęły sprawiać trudności z uwagi na brud.

Zanim zjadałam śniadanie, musiałam pozmywać śmierdzące naczynia, zanim umyłam zęby musiałam umyć brudną umywalkę, zanim dotarłam do łazienki miałam już w ręce stertę prania zebranego z podłogi.












W końcu udało mi się namówić Kate na ogarnięcie tego naszego chaosu.



Już dawno nie byłam tak bardzo zmęczona.

Potem Kate i Thomas znowu zaczęli się o coś sprzeczać. Do mnie zadzwonił telefon.





To z salonu. Dzwoniła nowa asystentka Kevina, Megan jakaś tam. Zaprosiła mnie na omówienie szczegółowych warunków współpracy na jutro na 9:15
Megan: Panno Tomson, bardzo proszę w imieniu Pana Kevina o punktualne przybycie.



Amy: Tak, oczywiście. Naturalnie.

Podczas, gdy mi właśnie spełniało się marzenie bycia stylistką w jednym z najlepszych salonów w tym mieście, mój facet, odnajdował się w zupełnie nowej dla niego pasji. Ojcostwo. Zabrał małą Lili na spacer.













Nie było ich kilka godzin. Wrócili późnym popołudniem. Kate i Thomas, powiedzieli ze muszą załatwić coś bardzo ważnego, zasygnalizowali, ze mogą wrócić późno. Byłam przekonana, ze pojechali wykańczać dom.

Gotowałam właśnie kolację, gdy znowu zadzwonił telefon. Nie wiem, dlaczego, przez sekundkę pomyślałam o Dennisie. Choć miałam przeczucie, ze Brad już sobie zarówno z Dennisem jak i całą tą jego fikcyjną miłością do mnie poradził.









Zadzwoniła do mnie Kate.

Wprost nie mogłam uwierzyć w jej słowa. Poprosiła mnie abym przez kilka dni zaopiekowała się jej córką. Ona z Thomasem przeżywają teraz kryzys.
Potrzebują czasu tylko dla siebie, aby odbudować ich relacje i namiętność.
Z jednej strony chciałam jej pomoc, ale z drugiej? Jak? Jutro zaczynam prace, z reszta, nie spodziewałam się takiego nieodpowiedzialnego i egoistycznego zachowania po mojej statecznej siostrze.

Kate nie dała mi dojść do słowa. Zakończyła naszą rozmowę słowami:

Kate: jesteś boska, kocham Cię siostrzyczko. Za kilka dni ktoś po nią przyjedzie, daleko przecież nie mamy. To tylko kilka domów. Pa.

Oszołomiona, zaskoczona, zdziwiona, lekko poirytowana, czekałam Az wróci Brad. Oczami wyobraźni już widziałam jego reakcję. Tym razem, jednak nie podjęłam żadnej decyzji, w tym przypadku decyzja została podjęta zanim jeszcze została głośno zakomunikowana.

Amy: kochanie, mamy chyba coś do omówienia...



Brad: ta aa? Co taka cisza w domu? Jesteśmy sami? Musimy to wykorzystać kochanie.



Amy: A co z LIli? Śpi?

Brad: dziś przez Pol dnia czułem się jak prawie tata, i wiesz, co? Spodobało mi się to. Wiesz, jakie wzięcie na mieście ma samotny tatuś z córeczką?

Amy: ta aa?

Brad: tyle tylko, ze Nasze maleństwo będzie jeszcze piękniejsze, po mamie





Pierwszy raz słyszę z jego ust cokolwiek o dziecku. Nie przerażało mnie to. Przecież go kocham. Martwiłam się bardziej tym, ze zaraz będę zmuszona zepsuć tę piękną chwilę.

Najpierw opowiedziałam o jutrzejszym spotkaniu w pracy. – Ucieszył się razem ze mną.

A potem, przeszłam do mniej radosnej kwestii. Kwestii zachowania mojej siostry i jej męża.












I tu jego stanowczość, zagrała główną rolę. Miał rację. Tego było już za dużo. Dziecko to nie zabawka do podrzucania, gdy chce się odpocząć. To obowiązek i odpowiedzialność. Zawozimy te małą istotkę.



Brad: kochanie zaufaj mi, najgorsze, co teraz możesz zrobić dla siebie i Kate, to godzić się na takie rzeczy. Nie wtrącajmy się w ich życie. Niech sami decydują o ich rodzinie. My już i tak dużo im pomogliśmy.

10 minut później byłam już w taksówce. Jechałam do mojej siostry. Brad miał rację.







Kate była bardzo zaskoczona. Nie kłóciłyśmy się. Usłyszałam tylko, słowa w stylu :myślałam ze mogę na Ciebie liczyć. – Nie mówiąc nic odwróciłam się i odeszłam.

Biedne to dziecko. Przez te kilka dni, kiedy obserwowałam dotychczas idealną w moim odczuciu siostrę – zauważyłam, ze idealizowanie jest głupie. A Kate w cale nie jest taka matką, jaką myślałam ze jest. No przynajmniej ja chciałabym być zupełnie inną.

Wróciliśmy do domu. Wzięłam długi prysznic. Położyliśmy się na sofie, w tle grała muzyka.



Czasami mamy z Bradem tak, ze nie musimy rozmawiać, aby się rozumieć. To cudowne mieć kogoś, kto rozumie Twoje milczenie.

Martwiłam się tym, jak Kate i Thomas zaopiekują się, Lili, byłam zmęczona natłokiem wydarzeń i licznych wrażeń. Stresowałam się jutrzejszą godziną 9:00, ale mimo to byłam szczęśliwa, bo leżałam w ramionach mężczyzny, który mnie kocha, który dziś wspomniał coś o tym, ze chce mieć ze mną dziecko.


Wtedy właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że nigdy nie wiemy, jak skończy się nasz dzień. Oczywiście wolelibyśmy wiedzieć, jakie kłody będą rzucane nam pod nogi. To przypadki zawsze okazują się być najciekawszymi częściami naszego dnia a może nawet życia... Ludzie, których przyjścia się nie spodziewamy... Telefon, który może odmienić nasz nastrój. Obrót wydarzeń, jakiego nigdy nie wybralibyśmy dla siebie. Niespodziewanie, znajdujesz się w miejscu, którego byś się nie spodziewał. Każdego wieczoru idę spać, myśląc o jutrzejszym dniu. Analizując plany... i przygotowując listy. I mając nadzieję, że jakikolwiek przypadek by nie stanął na twojej drodze... Będzie szczęśliwym. Tak ... szczęśliwym, bo dziś dzięki Bradowi poczułam, że nie warto szykować czarnych scenariuszy, trzeba po prostu oczekiwać na te pozytywne.
Lady_Sims jest offline   Odpowiedź z Cytatem