Temat: Miasteczko
View Single Post
stare 03.08.2014, 15:40   #199
Liv
Moderatorka Emerytka
 
Avatar Liv
 
Zarejestrowany: 12.12.2007
Skąd: Million miles away
Płeć: Kobieta
Postów: 5,203
Reputacja: 53
Domyślnie Odp: Miasteczko

No to witam ponownie :P
W tym poście swój ciąg dalszy mają historie rodzin Winkler, Wolff oraz panien Faninownych.

...

Pewnego słonecznego, letniego poranka rok później Katia Faninowna i Cyprian Winkler przysięgli sobie miłość, wierność, uczciwość małżeńską oraz to, że będą razem aż do śmierci. Żadne z nich ani nikt ze skromnego grona zaproszonych gości nie miał wątpliwości, że dotrzymają słowa.













Oprócz Larysy, córki panny młodej, pojawili się także:



brat Cypriana, Marceli Winkler oraz doktor Jacenty Starczyk wraz z małżonką - Józefą (z domu Lessner) - przyjaciele nowożeńców



a także Hirek i Maria Magdalena Tycjanowscy!

Gratulacje :)





A także pierwszy taniec młodej pary :)



Kwestia mieszkania ostatecznie się rozwiązała - Cyprian wprowadził się do żony i pasierbicy. Marceli i Bask zostali sami w domu ; D



Larysa bardzo polubiła swojego ojczyma. Cieszyła się, że jej mama poznała kogoś tak fajnego jak Cyprian. Byli dla siebie stworzeni! :)

Ale dziewczyna z tego wszystkiego zaczęła się czuć troszkę samotna... W sąsiedztwie nie było nikogo w jej wieku, a ze starszymi kolegami wolała się nie spoufalać - jak wiecie, mieszkańcy tej dzielnicy nie należą do najszlachetniejszych, a ich występki mają początek już w młodzieńczych latach.

Stary, zapuszczony plac zabaw w lesie służy młodzieży z Nigdzie za miejsce spotkań.
Pani doktorowa Starczyk poradziła dziewczynie, żeby się tam wybrała - "wiesz, mój młodszy brat tam często wpada i mówi, że jest fajnie!".
Nie do końca przekonało to Larysę, bo co niby może być fajnego w takim obskurnym miejscu, ale postanowiła się tam wybrać.

Wczesnym południem plac zabaw na pierwszy rzut oka świecił pustką. Nie oznaczało to jednak, że zupełnie nikogo tam nie było...



Chłopak w jej wieku bawiący się ze swoją młodszą siostrzyczką od razu zwrócił jej uwagę. Chwilę im się przyglądała, po czym postanowiła przywitać się.



- Cześć, jestem Larysa - powiedziała, podchodząc bliżej.
- Cześć Larysa! - odparł chłopak wesoło. - Nigdy wcześniej cię tu nie widziałem.
- Jestem tutaj pierwszy raz...
- Ojej! Mam nadzieję, że nie na tym jednym razie się nie skończy. Jestem Zdzisław Lessner, a to moja siostrzyczka Czesia - powiedział, po czym wyciągnął rękę w jej stronę.



- Miło mi cię poznać! - rzekła, odwzajemniając gest. - Cześć Czesia!
Dziewczynka przyglądała się tej scenie z uwagą, a słysząc swoje imię uśmiechnęła się do Larysy.
- Słuchaj, Zdzisław...
- Mów mi Zdzisiek.
- Zdzisiek, Józia Starczyk to nie twoja siostra przypadkiem?
- Bingo! - krzyknął chłopak.
- Wspominała, że często tu wpadasz.
- To prawda. Lubię to miejsce chyba nawet bardziej niż Czesia! Ale... Skąd wy się znacie?
Rozmowa się rozwinęła, ale wkrótce musieli przerwać, gdyż Czesia zrobiła się marudna i koniecznie chciała do domu.

Od tamtej pory Larysa przesiadywała na placu zabaw codziennie, a wraz z nią jej - po jakimś czasie - przyjaciel.

Sytuacja uległa zmianie w momencie rozpoczęcia roku szkolnego. Nauka i praktyki zawodowe (uczyła się na cukiernika ;)) pochłaniały większość czasu dziewczyny. Podobnie zresztą miał Zdzisiek.
Jednak - dzięki bogom! - internet dotarł nawet do takiej dzielnicy jak Nigdzie! No i wymieli się numerami.
Pisali ze sobą tak często, jak mogli, ale oboje tęsknili za spotkaniem w cztery oczy jak za dawnych czasów.

Gdy jednak po jakimś czasie udało im się na siebie natrafić na placu zabaw (on przyszedł z Czesią, ona przechodziła w pobliżu), stało się coś niespodziewanego.

Chłopak bardzo się ucieszył z tego zbiegu okoliczności, ale okazał to troszkę inaczej niż zwykle...





Larysa była zdziwiona, ale podobało jej się to. Tak - marzyła o tym, "co by było gdyby Zdzisiek był moim chłopakiem", ale nie myślała, że z jego strony dojdzie do czegoś więcej niż przyjaznych gestów, rozmów i przekomarzanek.
A jednak!







Gdy wieczorem opowiedziała mamie o tym niespodziewanym obrocie wydarzeń, okazało się, że także Katia ma jej coś do powiedzenia!



Poranne nudności, które ostatnimi czasy męczyły panią Winkler były niczym innym jak oznakami ciąży!

No i zapadła decyzja w sprawie znalezionego przez Cypriana kilka dni temu pod drzwiami kota! Astra - bo tak Larysa "ochrzciła" przybysza - stała się oficjalnie członkinią rodziny! :)







Katii dopisywał apetyt :)



Ale i wena twórcza!



Szczęśliwy tatuś i starsza siostra nie mogli zaś doczekać się narodzin maleństwa.







Cypriana można było okrzyknąć Szczęściarzem Roku :D Nie dość, że odnalazł miłość, to jeszcze wkrótce na świecie miało się pojawić JEGO maleństwo! ^^

Wiosną państwo Winkler, Larysa i Astra powitali na świecie Tatianę! :D



Cyprian nie posiadał się z radości! Maleńka Tati skradła jego serce! :>



Larysa uwielbiała wygłupy z siostrzyczką :D





W międzyczasie...

Bardzo-Nerwoy-Kot :rofl:



A także tajemne moce Cypriana xD





(naprawianie starych aut wyszło mu bokiem, dosłownie)

Hirek co jakiś czas odwiedzał przyjaciół ;)



I już wiedział, że za jakiś czas będzie miał dobry pretekst, żeby częściej wpadać :D (kto się wczytał w The Index powinien się domyślić, dlaczego :D)



"Dobra robota, stary!" usłyszał od niego Cyprian. Nie wiadomo jednak, co dokładnie Hirek miał na myśli... :D



A dla Larysy nadal był jak troskliwy, kochający ojciec :) Wiedziała, że to jego kiedyś poprosi o poprowadzenie jej do ołtarza!

Tymczasem jednak jej siostra z pomocą swojego taty stawiała pierwsze kroczki :)



W zabawach zaś to ona była niezastąpiona :D



Tati to uroczy brzdąc :) Niestety, na więcej zdjęć z nią trzeba będzie troszkę poczekać...

Larysa kończy 19 lat! :D





Zdzisiek postanawia zaś rozpocząć nowy etap w ich życiu...





Ciąg dalszy wątku Larysy nastapił.



...

U Wolffów życie kręciło się wokół najmłodszej dwójki domowników - Herberta i Bogusia.







Więcej zdjęć Bogusia tutaj.

Ale!
Przed Państwem Henrietta Wolff, znana jako Henia :)



Jak widać, każdy dorosły, który nie był akurat czymś zajęty, natychmiast przechwytywał któregoś z dzieciaków :) No ale nie powiem - ciężko się grało w ich domu. Ogarnąć tylu simów to wyzwanie!

Maleństwo Juliany z każdym dniem rosło w siły!



W ciągu kilku miesięcy dziewczyna zdążyła pogodzić się z faktem, iż Marceli nie zmieni zdania. Jej myśli były wypełnione sprawami rodziny - nie pracowała w tym czasie, ale za to chętnie zajmowała się domem i dziećmi.



Z punktu widzenia Marcelego Winklera cała ta sytuacja wyglądała jednak troszkę inaczej...
Na początku rzeczywiście - olał Julianę i zapomniał o sprawie. Niestety jednak samotne mieszkanie - chociaż miało dużo plusów - nie było tym, czego w gruncie rzeczy chciał od życia. Zaczęło się też odzywać sumienie - od początku wątpił w to, że dziecko Juliany nie było jego, no ale coś musiał powiedzieć. Gdyby przyszło co do czego, pewnie i tak musiałby się słono wykosztować na alimentach - jakby już teraz miał nadmiar forsy!
Z każdym kolejnym dniem było gorzej. Nie miał ochoty dosłownie na nic. Chociaż nie... Miał ochotę na to, żeby pójść do Juliany i pogadać z nią.
Tak też wkrótce zrobił.



Otworzyła mu pani Wolff i jej reakcja na jego widok była daleka od zadowolenia.



"Trzymaj się z daleka od Juliany i dziecka, łajdaku!", przykazała mu podniesionym głosem.
Ale on wcale nie miał zamiaru odpuścić sobie.

Wrócił kilka dni później wcześniej upewniwszy się, że matki dziewczyny nie ma w domu.
Otworzyła mu sama Juliana i bardzo zdziwiła się na jego widok.



- Marceli... Co ty tu robisz?



- Chciałem pogadać... I przeprosić cię. Wiem, że to mój dzieciak. Od początku wiedziałem... Tylko wiesz, nie chciałem być ojcem.
- Coś się zmieniło od tego czasu?
- Nie wiem, może wydoroślałem... W każdym razie chciałbym, żebyśmy zaczęli od nowa.
- Co? - dziewczyna nie wierzyła własnym uszom.
- No wiesz... Skoro już mamy razem dziecko, dlaczego by nie zamieszkać razem i się nie chajtnąć?
Dziewczyna patrzyła na niego jak na idiotę.
- Mama ostrzegała mnie przed tobą! - krzyknęła. - A potem co - odejdziesz do innej a mnie zostawisz z trójką dzieci?!
- Mówię poważnie - zapewnił zgodnie z prawdą. - Przez te parę miesięcy sporo zrozumiałem. Naprawdę mi przykro, że tak to z tobą załatwiłem wtedy, ale - obiecuję! - naprawię to. Zaufaj mi, Juliana. Nie zawiedziesz się.
- Chciałabym ci wierzyć, ale boję się...



- Nie masz czego - powiedział, tuląc ją do siebie. - Dajmy sobie szansę.
- No dobrze... - odparła w końcu dziewczyna.
- Świetnie! - krzyknął, puszczając ją z objęcia. - A jak tam młody Winkler?
Juliana wtedy położyła jego rękę na swoim brzuchu. "Młody" chyba wyczuwał, co się święci, bo jego mama otrzymała porządnego kopniaka! No i nie uszło to uwadze Marcelego.



- Moja krew! - ucieszył się. - Jeszcze twojego starszego trzeba wziąć w obroty.
- Ej, co robisz? - krzyknęła, gdy jego ręce zawędrowały poniżej jej kręgosłupa.
- Ulala! - zachichotał. - Tego mi było trzeba!



- Marcel, ty...! - teraz i Juliana wybuchnęła śmiechem.
Za drzwiami jednak słychać hałasy dochodzące z pokoju chłopców, dlatego młodzi pożegnali się. Marceli obiecał wpaść następnego dnia.

Na początku został oficjalnie wszystkim obecnym w domu przedstawiony jako chłopak Juliany. Boguś bardzo chciał go poznać...



... co im obu wyszło na dobre. W końcu Marceli chciał mieć udział w jego wychowywaniu :)

"Teściowa" była jednak nieugięta.



- Ty łajdaku!!! Jak mogłeś?! - na widok Marcelego nie mogła pohamować złości. Tłumaczenie Juliany tylko pogorszyły sprawę.
- Juliana, trzeba być kompletną idiotką żeby zadawać się z kimś takim jak on! - usłyszała dziewczyna w odpowiedzi.
- Co z ciebie za matka, skoro nie pozwalasz jej decydować za samą siebie? - krzyknął Winkler.



- Wszystkie po*****e baby twojego pokroju za nic by nie dały kolejnej szansy facetowi! Dzięki bogom, że Juliana nie ma rozumu po matce!

I tak dalej... Na szczęście potyczki słowne między matką a chłopakiem Juliany zostały zredukowane do minimum dzięki szybkiej przeprowadzce do nowego domu.













Ten - choć przestronny - był jednak zaniedbany i wymagał gruntownego remontu. Z nim jednak Marceli dzięki pomocy przyjaciół i rodziny szybko się uwinął.
Młoda mama dzielnie doprowadzała dom i ogródek do porządku mimo zaawansowanej ciąży.



Któregoś razu podczas "prac polowych" dopadły ją skurcze.



Na szczęście jednak karetka zdążyła zabrać ją do szpitala, gdzie na świat przyszedł bardzo charakterny młody człowiek - Denis Winkler.



"Denis rozrabiaka" był prawie idealną mniejszą wersją swojego taty :D







Boguś nie mógł się doczekać dnia, w którym nauczy braciszka grac w piłkę i bić się :D

Opieka nad dziećmi (wszak mały Wolff też domagał się uwagi!) bardzo zbliżyła do siebie Julianę i Marcelego.
W czasie pierwszych odwiedzin w szpitalu na widok swojego dziecka w ramionach uśmiechniętej młodej mamy niespokojnie zabiło mu serce. To, co wtedy ujrzał, spowodowało jego natychmiastowe wydoroślenie. Nagle zrozumiał, że te dwie istoty oraz czekający na mamę i braciszka w domu Boguś są dla niego wszystkim!

Juliana - mimo zabiegania, poddenerwowania i kilku dodatkowych kilogramów - była dla niego najpiękniejsza i najważniejszą simką. Nie mógł się nadziwić, że wcześniej tego nie dostrzegł!







Pewnego razu podczas śniadania po prostu postawił przed nią otwarte pudełko z pierścionkiem i zapytał: "Zgadasz się?".
spoiler



Mina dziewczyny wyraziła wszystko...



Marceli Winkler i Juliana Wolff byli pierwszą parą, która pobrała się w nowo odnowionej kapliczce w Nigdzie :)

















Wkrótce Denis skończył roczek :)
Boguś uwielbiał mu zabierać zabawki :(







Próby ich odzyskania kończyły się płaczem jednego, a po chwili często i płaczem drugiego ; o

Jego tata dzielnie przemierzał z nim pokój wzdłuż i wszerz :D





Ale wygłupy też nie były im obce! W końcu to Winklerowie! :D



"Denis-rozrabiaka": :D





Juliana miała z nimi wszystkimi niemałe utrapienie, ale i tak ich kochała :>



Cierpliwość labradora Baska zdawała się nie mieć granic!



Skakanie po łóżku brata i taaaaka radocha :D



Na koniec jeszcze fotki z panną Wolff w roli głównej :)
Ona i Herbert wyrośli na całkiem sprytne i żądne wiedzy dzieciaki - no i byli duuuuużo spokojniejsi niż ich kuzyni :)















Rufin to naprawdę cudowny ojciec - i pomyśleć, że sam swojego tatę pamiętał słabo...


...

W kolejnym odcinku chyba wrócimy do do Domańskich i Aronowiczów ;)
Aczkolwiek może znalazłby się materiał na rozwinięcie kilku wątków z tego odcinka - wszak w następnej rundzie na świat przyjdzie córeczka Larysy :D No i nie wiecie, jak się potoczyły losy takiego fejma jak Weronika Szopen :D

Ale póki co Wasza kolej na napisanie czegoś! ;)

Ostatnio edytowane przez Liv : 03.03.2016 - 16:31 Powód: "Przez te parę miesięcy sporo rozmiatałem" - M.Winkler
Liv jest offline   Odpowiedź z Cytatem