Temat: Miasteczko
View Single Post
stare 30.12.2014, 22:02   #238
Liv
Moderatorka Emerytka
 
Avatar Liv
 
Zarejestrowany: 12.12.2007
Skąd: Million miles away
Płeć: Kobieta
Postów: 5,203
Reputacja: 53
Domyślnie Odp: Miasteczko

Niezrealizowane plany? Bywa. Ale jeśli nawet lajki zawiodą, to będzie to pożegnanie z Miasteczkiem :(

Przypominajka.

...

Po ślubie młodzi burmistrzowie zabrali się ostro do roboty - wszak były sprawy ważne



i ważniejsze.



Nie da się ukryć, że po wyczekiwanym od dawna weselu najważniejszego sima w Nieznanowie mieszkańcy z nie mniejszą niecierpliwością będą wypatrywali wieści o rychłym przyjściu na świat następcy burmistrza.
Młodzi małżonkowie kazali czekać na siebie aż rok z ta nowiną!





Błażej i Marlena w swoim szczęściu zapomnieli jednak o słowach wypowiedzianych przez bardzo mądrych ludzi, jeszcze przed legalizacją swojego związku.
Jak zwiastun najgorszego przypomniały o sobie Marlenie, gdy pewnego wieczoru źle się poczuła.



Musicie liczyć się z tym, że ze względu na wasze bardzo bliskie pokrewieństwo dziecko może się urodzić chore. Albo nie urodzi się wcale...
To były słowa lekarzy i urzędników. Ci ostatni byli jednak podwładnymi burmistrza i zostali poniekąd przymuszeni do wydania zgody na zawarcie małżeństwa między kuzynami. Medycy byli jednak bezwzględni - chcecie mieć dzieci? Dobrze, tylko że wtedy ryzykujecie zdrowie swoje - szczególnie psychiczne - i, niewykluczone, że nawet i życie w przypadku dziecka.

Następnego dnia Błażej podrzucił ją do lekarza. Niestety, nie mógł zostać z nią. W sumie tez nie chciał - zostawił ją w najlepszych rękach, był tam zbędny. No i nie było szans, żeby ktoś zastąpił go w wieczornym zebraniu, na które musiał się zresztą przygotować, a po nim zostać na bankiecie...

Gdy wrócił do domu następnego dnia, zastała go grobowa, złowieszcza cisza. Trochę wytrąciło go to z równowagi - miał ciężki dzień w pracy, nie wyspał się. Marzył tylko o tym, żeby wrócić do domu i chociaż na chwilę przestać być burmistrzem.
Poszedł do sypialni i zamarł z przerażenia.



- Marlena... Co... Co ty? Coś nie tak z dzieckiem?! - przeraził się.
- Nie ma... Nie ma żadnego dziecka... - wybełkotała.
- Bogowie... NIE! - krzyk rozpaczy wydarł się z piersi burmistrza.



Marlena jeszcze przez długi czas nie mogła się pozbierać.



Chociaż ciąża nie była jeszcze w zaawansowanym stadium, ona zdążyła pokochać to maleństwo. Ledwo zdała sobie z tego sprawę, musiała je stracić. Nie było jej dane go poznać, już należało się z nim pożegnać. Na wieki.



Dla jej męża to też było trudne, ale wiedział, że musi się trzymać - żeby trzymała się jego rodzina i jego miasteczko...
I wiedział też, że trzeba będzie spróbować jeszcze raz i zapewnić żonie lepszą opiekę.

Rany się goiły, rozpacz ustępowała spokojowi, a młodzi zakochani mieli nadzieję, że tym razem owoc ich miłości doczeka dnia swoich narodzin.



Nadszedł najradośniejszy czas w roku :)



Dzień wcześniej pani Domańska wróciła do domu cała w skowronkach - lekarze po przeanalizowaniu wyników badań z uśmiechem zapewnili ją, że maluch rozwija się prawidłowo i nie ma się o co martwić. Tak, to miały być zdecydowanie wesołe święta!



Wszystko - a jeśli się dało, to i ze szczegółami! - relacjonowała dumnemu (przyszłemu) tatusiowi. Serce w nim rosło na widok tak szczęśliwej ukochanej.
W pewnym momencie jednak Marlena nagle wstała i złapała się za brzuch.



- Błażej...



- To pewnie od ryby, zaraz ci przejdzie! - próbował uspokoić ją mąż, chociaż sam nie wierzył w to, co mówił.
- Boli tak jak wtedy!
- Przecież mówiłaś, że wyniki wyszły rewelacyjnie!
W odpowiedzi dostał żałosne stęknięcie i w jej oczach dostrzegł błaganie o pomoc.
- Idź się ubierz - rozkazał jej. Wyszła natychmiast, choć z pewnym trudem.
Bogowie, naprawdę chcecie śmierci tego maleństwa i depresji jego matki? - zapytał burmistrz z wyrzutem, patrząc w stronę choinki stojącej na stoliku. Potem szybko pomógł żonie się ubrać i odjechali do szpitala.
I tym razem była to ostatnia podróż małego Domańskiego.



Zabolało o wiele bardziej niż pierwszy raz. Chociaż bardzo dobrzy psychologowie zajęli się panią burmistrzową, ona nie zdawała się wracać do zdrowia. Jej mąż nie potrzebował pomocy specjalistów - rzucił się w wir pracy, może troszkę pomógł tu alkohol, ale nic strasznego. Najgorsze było to, że w swojej tragedii - choć wspólnej, to jednak podzielonej - oddalili się od siebie. I to tak bardzo, że wydawało się, że powrót jest niemożliwy.





Nie ma co się dziwić zresztą - Błażej nadal był zdeterminowany, by spróbować jeszcze raz, ale jego żona oświadczyła, że nie przeżyje kolejnej straty, co zresztą zdawali się potwierdzać lekarze. Nie wykluczali, że być może za jakiś czas Marlena zmieni zdanie, ale wszystko wskazywało na to, że ciąża będzie dla niej traumą do końca życia.

Ciężko im się ze sobą żyło. Chociaż próbowali rozmawiać, śmiać się i pokazywali się razem publicznie, to jednak było to wszystko takie powierzchowne, bez grama czułości. Marlena przestała być jego - teraz jej ciało, myśli i uczucia były wyłącznie jej własnością i trzymała je pod kluczem. Choć burmistrz próbował wielu sposobów, żeby do nich się dostać, nie udawało mu się.
Kiedyś zaproponowała mu - zupełnie rzeczowo i na poważnie - żeby się rozwiedli. Wiedziała, że ukochany pragnie tego, czego ona nie może mu dać - dalsze trwanie w tym związku było bez sensu. Domański oczywiście się na to nie zgodził - nie po to wymógł zgodę na ich ślub, żeby teraz przyznać się do porażki! Poza tym nie potrafił sobie wyobrazić przy jego boku żadnej innej simki, a zdrada już w ogóle nie wchodziła w grę. Postanowił, że poczeka. Ale w pewnym momencie czekanie stawało się zbyt męczące, ona zaś nie dawała mu żadnej nadziei, że się nadejdzie jego kres.

Zostawił jej sypialnię, a sam "urządził się" w swoim dawnym pokoiku. Wieczory spędzali praktycznie osobno - ona i tak kładła się wcześnie spać.



On zasypiał z ciężkim sercem.



Często jednak zakradał się do sypialni. Gdy spała, miał wrażenie, że nic się nie zmieniło - nadal jest młoda, nie ma za sobą tych dwóch poronień, już zawsze będzie przy nim...
Wtedy otulał swoją biedną, a zarazem najukochańszą w świecie istotę i nachylał się, żeby pocałować ją na dobranoc.



Przynajmniej tego nie mogła mu zabronić.

W czasie bezsennych nocy, kiedy nie mógł leżeć przytulony do niej, internet przychodził mu z pomocą.



Strony, od których niegdyś trzymał się z daleka, którymi wręcz gardził, teraz były jego ratunkiem. Wtedy jego życie stawało się nic niewarte, podłe i obdarte z godności. Gdyby chociaż i on mógł chodzić spać tak wcześnie jak ona...!



Przyglądała mu się ze smutkiem. Oto do czego to wszystko doprowadziło! Oto co się stało z simem, za którego dałaby się zabić najokrutniejszą śmiercią...
Nadszedł czas, by odrzucić zły urok.

- Przeszkadzam? - zapytała przyciszonym głosem.
On niemal podskoczył na swoim krześle. Patrzył na nią jak na zjawę.
- Nie, siadaj - wskazał jej niepościelone łóżko. Sam usiadł koło niej.
- Coś się stało? Miałaś zły sen? - zaniepokoił się.



- Całe nasze małżeństwo jest jak zły sen - odparła.
- Ale wiesz, że ja go nie zakończę - powiedział obronnie.
- A spróbujesz je naprawić? - zapytała nagle z nadzieją w głosie.
To było to. Na ten moment czekał tyle lat.
Objął ją ramieniem.



- Tak. Ale ty mi w tym pomożesz.
Uśmiechnęła się na zgodę, a on usadził ją na swoich kolanach i spojrzał głęboko w oczy.



- Marlena, chcesz tego? - zapytał poważnie.
- Chcę - wyszeptała. - Uda nam się.
- Ślicznie wyglądasz - uśmiechnął się, po czym przytulił ją mocno.



- Kocham cię.
- Ja ciebie też - wyszeptała, po czym zaczęła przepraszająco - Wiem...
- Ciiii - uspokoił ją. - Nie czas na to.
Potem nie mówili już nic. Nie musieli.











Czując oddech ukochanego na szyi nagle przed oczami stanęła jej jej mama. Czy Zbysław Aronowicz był choć przez chwilę dla jej matki tak czuły jak Błażej dla niej? Co musiała czuć gdy wiedziała, że poczynające się w niej życie nigdy nie będzie kochane przez swojego ojca?
Zachlipała. Zbyt głośno, żeby umknęło to uwadze jej męża.
- Skarbie, coś się stało? - usłyszała jego szept. Tyle troski było w tym pytaniu! Czy jej ojciec kiedykolwiek zdobyłby się na coś takiego...?
- Myślałam o mamie. Ona też musiała przez to przejść...
- Ale gdyby tak się nie stało, nie miałbym ciebie, a nasze dzieciątko nie miałoby tak cudownej i kochającej mamy.
- Myślisz, że...?
- Psst, bo usłyszy! - zaśmiał się Błażej.
Zasnęli z uśmiechem na ustach i nadzieją, że mają rację...

Okazało się, że mieli! :)





- Wiedziałem! - powiedział świeżo zaanonsowany tatuś.

Maluch rósł i wraz z nim rosła radość jego rodziców. Najgorsze było za nimi.









Burmistrzowie wybrali się z wizytą do sąsiadów :)





Hiacynta zdawała się zapałać wielką sympatią do swojej cioci :)



- A kuku, panie burmistrzu! - ekscytował się Feliks. - Nie ma to jak być wujkiem legendy! I to tym najfajniejszym!

Czas rozwiązania przypadał na grudzień. Mimo śnieżycy dumny burmistrz zdążył przyjechać na czas i towarzyszyć żonie w powitaniu swojego następcy - Cezarego Domańskiego :)
Chłopiec urodził się dokładnie w Wigilię (zahaczając prawie że o drugą - w rzeczywistości - rocznicę śmierci jego dziadka).
Ich wątek zakończę zdjęciami z świątecznej sesyjki.



Przypałętał się taki śmieszny koleś ubrany na czerwono i z dłuuuuuga brodą! (jakby nie mógł się ogolić czy coś)



- Witamy w Nieznanowie! - burmistrz czynił honory.
Marlena w tym czasie zdążyła wycałować za wszystkie czasy swojego pierworodnego.



Koleś z brodą sobie poszedł, więc uwaga Błażeja skupiła się na jego dziecku.





Czaruś czarowny :love:



Chłopiec został wyrwany z objęć matczynych.







Aj belif aj ken flaaaaaaj! :fun:



Jestem z ciebie dumny, synu.



Burmistrzowie w komplecie :D

Ciąg dalszy nastąpił.


...

Skąd w ogóle w życiu Feliksa wzięła się Gracja?
Gracja, z domu Wolańska, to starsza córka Grzegorza i Augusty, jego drugiej dużo młodszej żony. Ma dwie starsze przyrodnie siostry - Gertrudę i Galię oraz jedną młodszą - Gaję.

Jako nastolatka była związana z bardzo rodzinnie nastawionym simem - Alojzym Rycerzem. Bo wyleciało mi z głowy, że ona ma być z Feliksem xDD





Wszystko było fajnie aż do momentu pójścia na studia. Gdy zbyt długo nie widziała swojego chłopaka, zaczynała "szukać" go w innych simach. Jej wzrok zatrzymał się na dłużej na znanym Wam już Feliksie Aronowiczu.



Były to niewinne flirty co prawda i nikt tego nie brał na poważnie. Ale podczas jednej imprezy w akademiku Alojzy wyniuchał, co się święci. Zrobił Gracji awanturę



po czym zerwał.



Feliks szybko zajął jego miejsce w jej sercu i głowie.



Niedługo przed obroną oświadczył się jej :>





Jak mogła powiedzieć "nie"? :D
Po skończeniu studiów zamieszkali jednak osobno i historia się poniekąd powtórzyła.
Równolegle z nimi uniwersytet kończył także niejaki Franek Stanek - pewnie kojarzycie go - jeśli nie jako syna studentów Tymka i Lindy, to jako jednego z simów z tematu "Ach, te dzieci!".
Tak się złożyło, że Gracja i Franek zostali sąsiadami, a że znali się od dawna, to odwiedzali się często.

Zdarzyło im się jednak pewnego razu przesadzić z alkoholem.



Nastrój zrobił się frywolny.



Dzień był upalny, więc wskoczyli do jacuzzi. Franek po drodze zgubił kąpielówki...



Normalnie pewnie dziewczyna zaczęłaby krzyczeć, ale - jak widzicie - Gracji się to nawet podobało! Ona chyba też tak chciała...



Obudziła się w swoim łóżku z bólem głowy. Nie pamiętała, jak się w nim znalazła. Niepościelona druga połowa posłania przyprawiła ją jednak o porządne zakłopotanie.
O nie.
Przespała się z Frankiem. Co gorsza, zdradziła Feliksa!

Miała dzień wolny - zamierzała wybrać się na zakupy ciuchowe i do kosmetyczki. Nic z tego - wyrzuty sumienia zatrzymały ją w domu. Próbowała wymyślić, co powiedzieć Feliksowi. Czy w ogóle coś mówić.
Z tego wszystkiego całkiem zapomniała, że to jej chłopak miał ją podrzucić do galerii handlowej.
Ale on pamiętał. Przyjechał.



- Hej! Mieliśmy jechać, a ty nieubrana i zaryczana! Co jest? - zapytał.
- Feliks? O nie... - na jego widok wybuchnęła płaczem na nowo. Kompletnie nie wiedziała co zrobić.
Chłopak spróbował ją przytulić do siebie.



- Jak nie chcesz mówić, to nie mów - odparł, bez wyrzutu. - Ale ogarnij się w szybko i jedziemy.
Mimo braku reakcji z jej strony nie zniechęcał się.
- Ej, piękna! Bo ci sprzątną sprzed nosa tę seksowną, czarną kieckę! - wiedział bowiem, że Gracji bardzo na niej zależało (i, nie da się ukryć, jemu też, chociaż wolał swoją narzeczoną w wersji takiej, w jakiej ją bogowie stworzyli).
- Feliks, daj mi spokój! - krzyknęła z rozpaczą. - Przespałam się z Frankiem, powinieneś mnie rzucić!
Chłopak zamyślił się, po czym zapytał:
- A był chociaż lepszy niż ja?
Gracja podniosła oczy niedowierzająco. To niemożliwe, żeby po takim wyznaniu mieć jeszcze siły na żarty.
- ZDRADZIŁAM CIĘ! - powtórzyła, próbując ponownie uświadomić mu, co się tak naprawdę stało.
- OK, zrewanżuję ci się kiedyś, ale teraz chodź! - odparł jak gdyby nic.
Patrzyła na niego jak na idiotę.
- Gracja, kochanie, "nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło". Skoro to ty ze mną nie zerwałaś, to znaczy, że albo naprawdę mnie kochasz, albo tamten koleś nie sprostał twoim oczekiwaniom.
- Ja wypiłam za dużo... Nie chciałam tego...
- W porządku. O ile nie urodzisz mi małego blondaska uznajemy, że nic takiego się nie wydarzyło, OK?
- Feliks... Jesteś cudowny, ty wariacie!



- Nie - ja mam po prostu fajną dziewczynę i jeszcze lepsze pouczcie humoru!
- Tylko co z sukienką...
- Kupię ci fajniejszą jako prezent ślubny!
- Trzymam cię za słowo!

Ślub odbył się zgodnie z planem :)
A biała suknia Gracji biła na głowę wszystkie kreacje, nawet tamtą "małą czarną xD

Feliks Aronowicz + Gracja Wolańska























Goście!



Z przodu Denis i Nadia (Aronowicz) Kerner - rodzice Feliksa. Za nimi Kornel i Inga Aronowiczowie - wujek i ciocia Feliksa. Całkiem z tyłu Witek Wikarewicz i Berenika Charkowska - przyjaciele młodych.



Rzędy:
1. mama i siostra Gracji wraz z chłopakiem - Augusta Wolańska, Gaja Wolańska i Czarek Roklin.
2. Błażej i Marlena (Aronowicz) Domańscy oraz Filip i Ava (Bitner) Marks.
3. Mikołaj i Halina (Szymuk) Fank, chociaż nie wiem, czy wtedy już byli małżeństwem xD oraz Franek Stanek i Dosia Działkowicz.



"Szara codzienność":





Gracja pochwaliła się, że zostaną rodzicami, na co Inga zareagowała bardzo entuzjastycznie! (Feliksa i Marlenę traktowała niemal jak własne dzieci)



Co ciekawe, przyszły tatuś zareagował równie entuzjastycznie, ale w bardziej właściwy dla niego sposób :D









Rzeczywiście, nie urodził się blondasek :D Zamiast niego pojawiła się na świecie mniejsza kopia - pod względem wyglądu! - swojej mamy:
Hiacynta Aronowicz :>





Więcej zdjęć tutaj.

Państwo Aronowicz się szczęśliwie zestarzeli.





A Inga nadal jest prześliczna <3

Kot Eryk też jeszcze jakimś cudem żyje.



Ale jego dni są chyba policzone...



A tak poza tym to Hiacynta to cudowne maleństwo :>











Niestety, zapracowany Feliks nie ma zbyt dużo czasu dla córeczki. Kiedy jednak jest w domu, bawi się z nią do upadłego, czasami nawet zapominając, że dziecko też musi zjeść od czasu do czasu i że on sam ma żonę, która też za nim tęskni!







Jak pewnie widzieliście (a jeśli nie, to - [klik], Aronowiczom też cyknęłam kilka fotek z okazji świąt. Ale tamte są porządne (fraps) i Feliks i Gracja się do nich już nie załapali, dlatego niech będą sobie tutaj :)



...

Lajkujcie, komentujcie, whatever, ale chcę wiedzieć, że dobrze robię nadal wrzucając tu historie z mojej gry!
No i wszystkiego najlepszego w 2015 :)

Ostatnio edytowane przez Liv : 20.03.2016 - 12:30
Liv jest offline   Odpowiedź z Cytatem