Temat: Miasteczko
View Single Post
stare 07.02.2015, 16:19   #265
Liv
Moderatorka Emerytka
 
Avatar Liv
 
Zarejestrowany: 12.12.2007
Skąd: Million miles away
Płeć: Kobieta
Postów: 5,203
Reputacja: 53
Domyślnie Odp: Miasteczko

Odpowiedzi na posty tutaj :D

Korzystając z tego, że mam jeszcze cały jeden tydzień wolnego...
Dzisiaj - ponownie - Koraliki i Nikonieccy. Ich dalsze losy za jakiś rok, aczkolwiek nie obiecuję, że w międzyczasie nie pojawi się Klementynka z rodziną ;] Mam już pomysł, jak by tu jej skomplikować życie :D Stay tuned!

...

Koralikowie
poprzedni odcinek

Spoiler: pokaż
...

Co tam u Anizji? Dużo zmartwień.
Niechlujstwo rodziny...



... wiecznie niezadowolony ojciec...



... czepiający się o wszystko i trzymający najstarszą córkę jak więźnia...



... ale i chwile radości, gdy zostawała sam na sam z małą siostrzyczką. Dunia była bardzo pogodnym i niesprawiającym problemów dzieckiem.



Anizja była dla niej jak mama.





Jej maleńkie serce nie pozwalało jej uciekać na widok jej krótkich, przetłuszczonych włosów, kościstej sylwetki, niezdrowo wyglądającej cery i zębów, siniaków tu i ówdzie, podkrążonych, przekrwionych oczu i wątpliwego zapachu wydobywającego się z jej odzieży.
"Żywy trup", jak zwykł nazywać siostrę Iwo, zaś w takich chwilach myślała o swojej porzuconej córeczce. To ona powinna się do niej teraz tulić... Tak bardzo za nimi tęskniła! Minął dobry rok odkąd zniknęła z ich życia. Twarze bliskich jej osób zacierały się w jej pamięci. W dodatku nie miała pojęcia o liście, który otrzymał Gustaw. Miała jednak do końca nadzieję, że nie znienawidził jej.

Na szczęście prawdziwa mama Duni po powrocie z sanatorium czuła się wyśmienicie i była gotowa przejąć po córce dowodzenie nad całym tym bałaganem.
To nie potrwa długo, obiecuję, zapewniała ją.



Bardzo martwił ją wygląd pasierbicy - nie spodziewała się, że jej mąż będzie dla niej tak okrutny i bezwzględny. Nie obyło się bez awantury... Zażądała natychmiastowego wypuszczenia dziewczyny i przeprosin. Zgadnijcie jaka była reakcja pana domu.

Któregoś dnia jednak pod ich domem zjawił się ktoś, kogo pani Koralik tak bardzo pragnęła ujrzeć.



Chciała biec do drzwi, ale jej zamiary przewidział Iwan. Rozkazał jej zostać w domu.
Spodziewał się, o co zagadnie go zięć, i miał już gotową odpowiedź.



Anizja obserwowała i przysłuchiwała się ich rozmowie z okna pokoju Iwa.



- Cóż się stało, młody człowieku?
- Szukam Anizji. Od roku nie mam żadnej wiadomości od niej.
- To okropne! - krzyknął teść.
- Nie wie pan, gdzie mogę ją znaleźć?
- Niestety nie - odparł. - Ale jeśli tylko się dowiesz, daj nam znać. Kto to widział, żeby opuszczać rodzinę bez słowa! Nie tak ją wychowałem...
Skończony dupek!, mówił obiekt ich rozmowy przez zęby. Pragnęła krzyknąć z całych sił, ale nie potrafiła. Gdyby Gustaw tylko wiedział, jaka jest prawda...
- Dobrze. Dziękuję i przepraszam za najście.
- Powodzenia w poszukiwaniach.
- Dziękuję. Do widzenia!
Nie, nie odchodź!, dziewczyna zwijała się z wewnętrznego bólu. Gdyby tylko spojrzał w okno!
Ale nie, odszedł ze spuszczoną głową w stronę zaparkowanego po drugiej stronie samochodu.
Przepadło! Jedyna szansa na ratunek była na wyciągnięcie ręki...!

Płaczącą dziewczynę znalazła w łazience jej macocha.



Nie wiedziała, jak ją pocieszyć. W tym momencie chyba równie mocno jak ona nienawidziła Ewerkina. Eugenia obiecała jej, że choćby miała się narazić mężowi, wyciągnie ją z tego więzienia.

Minęło kilka kolejnych miesięcy, sprawa ucichła...

Pewnego razu pani Ewerkin postanowiła wysłać ją do sklepu i wręczyła dużo więcej pieniędzy, niż wymagały tego zakupy...
Anizja udała się do "Wiosennego spożywczaka", gdzie czekały na nią świeże i zdrowe plony ziemi z sadu i szklarni państwa Wiosna. Przekonała się jednak, że jednomyślność małżeńska może być bardzo dosłowna...



W pierwszym momencie chciała mu się rzucić w ramiona. Potem jednak przypomniała sobie jak wygląda... Była pewna, że w tym kopciuszku nie rozpozna swojej ukochanej. W pewnym momencie Gustaw odwrócił się i spojrzał prosto na nią.
Opuściła wzrok i zaczęła biec.



Jej mąż zrozumiał wszystko.
Dogonił ją po chwili i zatrzymał. Nie mógł uwierzyć w to, co widział...



- Anizja? - próbował spojrzeć jej w twarz. Ona nie miała odwagi.
- Anizja, to ja... - jej milczenie go nie odstraszało.



- Błagam cię, spójrz na mnie...
Łzy spływały jej po policzkach, gdy czuła jego wzrok na sobie.



- Gustaw, zostaw mnie, to nie ma sensu... - mówiła.
- Kto ci to zrobił?! - zapytał ze złością widząc całe to zło na twarzy ukochanej.
- Mój ojciec... - wychlipała.



- Nie rozumiem... Byłem tam jakiś czas temu i powiedział, że nie nic nie wie o twojej... ucieczce.
- Słyszałam waszą rozmowę... Stałam w oknie. Mój ojciec kłamał.
- Ale... Jak jak się tam znalazłaś? Dlaczego? Dlaczego nas zostawiłaś? - czuła ból w jego głosie, gdy wypowiadał te słowa.
- Pewnie uznasz to za kłamstwo... - zaczęła. Opowiedziała mu całą historię swojej "ucieczki". Prawie dwa lata streściła w kilku zdaniach. Nie patrzyła na niego, nie miała odwagi... I tak była pewna, że jej nie uwierzy.
- Nie chciałam, żeby tak się stało - zakończyła. - Po takim czasie straciłam nadzieję, że kiedykolwiek odważę się wrócić. Bałam się waszej reakcji. Do teraz nie wiem, jak mam patrzeć w oczy tobie, Marcelince...
Przepraszam.



Wiele myśli i sprzecznych uczuć kłębiło się w głowie jej męża.
Milczeli przez chwilę. Dla "uciekinierki" były to najgorsza cisza w całym jej życiu. Gustaw mógł teraz odejść i skazać ją na rychłą śmierć w jej rodzinnym domu, czego zresztą oczekiwała.

- Zabieram cię do domu - powiedział, po czym mocno ją przytulił. - Już nikt nigdy więcej nie podniesie na ciebie ręki.



- Dziękuję - wyszeptała.

Korzystając z tego, że Iwana nie było w domu, spakowali i doprowadzili do porządku Anizję, w czym bardzo pomogła im jej macocha. Gdy simka opuszczała swoje więzienie z uśmiechem wdzięczności na ustach, Eugenia płakała ze szczęścia i błogosławiła los, który spotkał jej pasierbicę.

W czasie gdy Anizja szykowała się do wyjazdu, jej mąż powiadomił rodziców tonem pozbawionym uczuć, że nie wraca sam. Nie powiedział jednak, kogo będą gościć.
Z tej okazji Mina przygotowała kolację lepszą niż zwykle, w czym pomogła jej wnuczka, sama bardzo ciekawa nowego znajomego (albo znajomej!) taty.

Wrócili późno - po drodze wstąpili po zakupy, nie tylko takie spożywcze. Gustaw był zdecydowany zrobić wszystko, by wynagrodzić żonie miesiące męki.
Z pomocą kosmetyczki i fryzjerki górna część ciała simki została doprowadzona do stanu, w którym inne simy nie odwracałyby wzroku na jej widok. Nie wszystko jednak dało się ukryć pod makijażem, ale teraz Anizja mogła bez skrępowania patrzeć sobie i ludziom w oczy.

Pierwsze swoje kroki po przyjeździe skierowała do pokoju córeczki. Tak bardzo za nią tęskniła, ale równocześnie bała się reakcji dziewczynki na pojawienie się w jej życiu bardzo długo niewidzianej mamy.



Marcelinka bawiła się w najlepsze, gdy otworzyły się drzwi jej pokoiku.
- Tata? - zapytała.
- Nie, to nie tata - odparła Anizja łagodnie. - To...
- MAMA? - dziewczynka aż wstała, żeby przyjrzeć się gościowi z bliska. Spojrzała jej w oczy - były takie same jak jej...
W odpowiedzi znalazła się w mocnym, długim uścisku.



- Przepraszam cię, kochanie - mówiła głosem załamanym od płaczu. - Już nigdy więcej cię nie zostawię.
Po chwili pani i panienka Koralik ponownie spojrzały na siebie. Jak bardzo obie się zmieniły! Anizja pamiętała córeczkę jako małego brzdąca, zaś Marcelinka ze zdjęć pokazywanych jej przez tatę wiedziała, że mama ma długie włosy i takie jak ona oczy. I choć tylko one się u niej zgadzały, to wiedziała, że takim głosem może mówić do niej tylko jej własna mama.



- Tak się cieszę, że nie odeszłaś na zawsze - powiedziała jej mniejsza wersja. - Kocham cię, mamusiu.
Skoro została tak przyjęta przez swoją córkę, czy teściowie i jej przyjaciele mieliby prawo powitać ją mniej gorąco?
No właśnie.

Ale to nie znaczy, że sprawa została zamknięta. O tym co się stało potem jednak Gustaw już nikomu nie powiedział.





Nie musiał obawiać się teścia. To był jeden z nielicznych przypadków, w którym siła fizyczna i brutalność przydały mu się poza pracą. Odchodził ze świadomością, że wbił (niemal dosłownie) teściowi do głowy, że tak się nie postępuje z kobietami.
No i teraz mógł uczciwie spojrzeć ukochanej w oczy.

Po dwóch latach bez najbliższych, kolejne dwa lata wydawały się być najszczęśliwszymi w jej życiu. Odrastały jej włosy, a wieczorem mogła liczyć na chwilę sam na sam z mężem. Nadrabiali wszystkie braki.



Lubiła też pomagać córeczce w lekcjach.



A Gustaw uwielbiał patrzeć na swoje dwie najukochańsze istotki. Były takie do siebie podobne!
Miał też nadzieję, że nikt nigdy nie skrzywdzi jego córeczki. Patrząc jednak na rozwijającą się przyjaźń między Marceliną a synem jego przyjaciela, był spokojny.





W jego mniemaniu nie istniał dla niej lepszy kandydat na męża niż Wojtek.



Ale był przekonany, że niedługo i ona stwierdzi to samo.
Na chwilę obecną to był zdecydowanie happy end :)



I jeszcze bonusik w linku... Wojtek is evil xD


Ciąg dalszy nastąpił.


Nikonieccy
poprzedni odcinek

Spoiler: pokaż
...

No i tak oto Ania została z ojcem...















Więcej zdjęć Ani i Wojtka tutaj :)



- Odwiedź mnie kiedyś - poprosiła.
- Jasne. Ale... Trafisz sama do domu? Może cię odprowadzić?
- To tylko 15 minut drogi stąd. Dam sobie radę.
- Jesteś pewna?
- Pewnie, ale dzięki za troskę. Cześć!
- Pa!

Karolina pojawiła się w jego życiu równie nagle jak Flora. Mogłaby być jego córką - dzieliło ich 17 lat różnicy. Ale, jak wszyscy wiemy, miłość nie patrzy na wiek i tak ich początkowa, krótko trwająca przyjaźń przerodziła się w coś głębszego.
Rodzina Sławka o niczym na razie nie wiedziała - na pewno nie zdążyli jeszcze zapomnieć jego ostatniej "przygody", a to, że jego nowa wybranka była jeszcze młodsza niż głupia Flora, tylko pogarszało sprawę. Nie wiedzieli oni jednak, że panna Ginter swoich charakterem dużo bardziej przypominała nieboszczkę Anabelle.

Ojciec dziewczyny - pan Ginter - bardzo źle zareagował na wieść, z kim zamierza spędzić życie jego córka. W Lesławie Nikonieckim widział Don Juana, który tylko czekał na to, by rzucić się na cnotę swojego dziecka, wykorzystać ją i potem zostawić, najlepiej w ciąży. Jakkolwiek uważał, że dzisiejsza młodzież nie ma za grosz szacunku do samych siebie i obyczaje są fatalne w tych czasach (dlatego tez zabronił starszej córce spotykać się z jej rówieśnikami), tak wiek Sławka i to, że miał stałą, dobrze płatną pracę, własny dom, że jest wdowcem i ma dwójkę dzieci (z czego jedno nieślubne!) wcale nie poprawiły jego wizerunku w oczach starszego pana.

Gdy Karolina oficjalnie przedstawiła go ojcu, ten wpadł w furię.





Pan Nikoniecki z cierpliwością wysłuchał wszystkich wyrzutów i rozumiał w gruncie rzeczy obawy rodzica ukochanej. Próbował rozmawiać z nim jak ojciec z ojcem (między Wojtkiem a Karoliną było tylko 5 lat różnicy, więc jego też miało to czekać), ale jego rozmówca wcale nie uznawał jego doświadczenia i autorytetu. Po prostu "nie" i koniec!
Dla dziewczyny był to ogromny cios - nie miała zwyczaju buntować się przeciwko niemu (po śmierci matki ona i jej siostra miały tylko jego), ale nie mogła się z nim zgodzić w tej kwestii. Kochała Sławka i kropka!



Poza tym liczyła na to, że małżeństwo z nim wyrwie ją z rąk apodyktycznego ojca i zmusi go do zajęcia się domem, co do tej pory zrzucał na starszą córkę. Bała się tylko o Elżunię - jak ona wytrzyma z tym człowiekiem?
Z rozmyślań wyrwało ją pukanie. Chwilę później naprzeciwko niej stał on.



- O nic się nie martw - powiedział, tuląc ją. - Nie pozwolę mu, by nas rozdzielił.
- Ale nie znasz tatusia... - płakała. - Jest uparty jak osioł i nawet nie chce dać ci szansy!
- Już wkrótce nie będziesz musiała się go o nic pytać.
- Nie chcę go martwić...
- On martwi sam siebie, zupełnie niepotrzebnie. O każdym twoim chłopaku pomyślałby tak samo. Po prostu boi się stracić swoją gosposię. Inaczej nie potrafię tego wytłumaczyć.
- Gdybym tylko wiedziała, że zmieni zdanie, że cię polubi!
- Nie zależy mi na tym - odparł zgodnie z prawdą. Jego teściowie też go nie lubili... - Będziemy razem, czy mu się to podoba, czy nie. Daję słowo.

Puścili się z uścisku.



- Nie płacz już.
- Może jak zobaczy mnie szczęśliwą z tobą, to zmieni zdanie... Naprawdę mam nadzieję, że tak będzie.
- No to głowa do góry, ślicznotko.



Wkrótce potem pożegnali się. Każde z nich idąc w swoją stronę zastanawiało się, dlaczego tak długo zwlekali z pierwszym pocałunkiem...

Jakiś czas później Sławek postanowił przedstawić Karolinę swojej rodzinie.



Pierwszy napatoczył się Wojtek. Otrzymała od niego bardzo serdeczny powitalny uścisk.



- Wyglądasz dużo milej niż ta flądra - stwierdził, mając na myśli oczywiście "flądrę" Florę.
Żeby tego było mało, kolejne kilka minut upłynęło im na ożywionej rozmowie.



- Niedługo będę zdawał na kartę rowerową! - chwalił się chłopiec.
- Tak? Będę trzymać za ciebie kciuki! - zapewniła go Karolina.

Chwilę później Sławek zaprowadził ją do kuchni, gdzie "starszyzna" zgromadziła się na śniadaniu.







Rodzice i ciotka jej chłopaka okazali się być bardzo miłym i zainteresowanym nią towarzystwem. Po chwili czułą się w tym wesołym, rodzinnym gronie zupełnie swobodnie.



- Dobrze ci poszło - stwierdził Sławek, gdy jego bliscy się rozproszyli w różne strony domu. - Polubili cię.
- To twoja rodzina może kogokolwiek nie lubić?
- Nie zawsze miałem tyle szczęścia do dziewczyn - przypomniał jej. Zarówno historia jego małżeństwa jak i późniejszy romans z studentką nie były jej obce.
Chwilę później do kuchni wróciła pani Nikoniecka. Karolina pomogła jej posprzątać po śniadaniu. Przy okazji panie poznały się lepiej.



Prawdziwą furorę w sercu panny Ginter zrobiło pojawienie się w kuchni pewnej nieznanej jej jeszcze osobiście młodej damy.



Także i Maleńka od razu zwróciła uwagę na gościa w kuchni. Karolina nie mogła się doczekać, aż weźmie ją na rączki. Przecież to dzieciątko wychowywało się bez mamy!

Gdy młodsze dziecko jej ukochanego zostało nakarmione, zostały ze sobą "oficjalnie" zapoznane.



Dobrym znakiem było to, że Ania nie chowała się za nikim z dorosłych, tylko pozwoliła się wziąć na ręce nieznajomej.

Z tego wszystkiego wcale nie spędziła czasu ze Sławkiem! Mając na uwadze to, oraz fakt, że niedługo minie rocznica ich znajomości, postanowił zaprosić ją na randkę.



Jej mina mówi sama za siebie :D

Ojciec dziewczyny, dowiedziawszy się o jej planach, zabronił jej wychodzić z domu.



Ona postanowiła jednak zrobić swoje. Ubrała się i wyszykowała jak należy.
- Gdzie się wybieramy, hm? - naskoczył na nią, gdy szła w stronę wyjścia.



- Mówiłem wyraźnie, że NIGDZIE NIE IDZIESZ! Marsz do kuchni!
- Chwileczkę, co tu się dzieje? - usłyszał czyjś głos.



- NIE BĘDZIE pan jej mówił, z kim ma się spotykać, a z kim nie! - grzmiał Sławek.
- Grozisz mi, gówniarzu?!
- Niech pan sobie da spokój. Ona pójdzie ze mną, czy się to panu podoba, czy nie. Z drogi!
To powiedziawszy, wyminął go i wszedł do kuchni, gdzie zastał rozklejoną Karolinę.





- Ciii - próbował ją uspokoić. - Nic się nie stało. Uspokój się i idziemy.
Chwilę później kuchennymi drzwiami wydostali się na zewnątrz.
Jak na ta porę roku było dość ciepło - nie było potrzeby, żeby Karolina brała ze sobą coś na ręce.

Obiad zjedli w restauracji w ratuszu.


Spijanie nieletnich.

Kolejnym punktem ich spotkania było odwiedzenie nowo wybudowanego parku przy ratuszu z piękną, okazałą fontanną.
Usiedli przy niej i wspominali początek swojej znajomości.



Powoli zapadał zmrok, a atmosfera się rozluźniała.



Ale że znudziło ich ciągłe siedzenie i gadanie, postanowili się przejść w blasku latarń.
Obeszli park i fontannę wokoło, po czym Karolina spodziewała się, że się pożegnają. Nie mogła być bardziej zdziwiona!











Następnego dnia ktoś kogoś o coś podejrzewał...



Zapytana o wczorajszą randkę starsza siostra tylko pokazała jej pierścionek z brylantem.



- Gratulacje, siostrzyczko! To kiedy jedziemy wybierać sukienkę?!
- Ciszej, bo tata usłyszy! - uspokoiła ją Karolina. Pochyliła się w jej stronę i wyszeptała:



- Niedługo - musimy się trochę pospieszyć..
- Jesteś w ciąży?! - Elka przeraziła się.
- Nie, głuptasie! Po prostu pobieramy się w dniu moich urodzin.
- Ale fajnie! Ale to faktycznie niedługo... To co, dzisiaj po szkole?
- OK!

Po krótkich przygotowaniach nadszedł wielki dzień dla Karoliny - miała wkroczyć w dorosłość z ukochanym simem u boku.

Lesław Nikoniecki + Karolina Ginter
4 II 2015




Sławek już 2. raz staje pod łukiem <chlip>



Goście!



Z przodu świadek - Gustaw Koralik.
Za nim rodzice i syn pana młodego - Jesika, Miron i Wojtek Nikonieccy. Za nimi ciotka Sławka oraz jej wnuczka z mężem - Roksana Ławecka oraz Klementyna i Rajmund Florczak. Całkiem z tyłu córka Roksany, Zenobia Ławecka z partnerem, Makarym Szelmą.



Drugi świadek to przyjaciółka panny młodej, sama od niedawna zamężna - Eufemia (Paproch) Wolff (synowa Juliany jakby się ktoś pytał :D)
Za nią ojciec i siostra panny młodej wraz z chłopakiem - Gotfryd i Elżunia Ginter oraz Sergiusz Sowa. W 3. rzędzie Elinora Stanek i Emilian Wiosna.


Bardzo słusznie, moja droga.














Wybaczcie różne rozmiary, ale czasami naprawdę zasługuję na miano głupiej, ciemnej blondynki :|











Wieczorem, po małym przyjęciu weselnym, państwo młodzi zaszyli się w sypialni. Na tę jedną noc Ania musiała spać w pokoju cioci Roksany.



Starsze małżeństwo zaś zdecydowanie przepadało za porannym spędzaniem czasu pod kołderką :>


36 lat wcześniej... Jeszcze w starym domu.

Pierwsze kilka tygodni dla młodej żony upłynęło głównie na zjednywaniu sobie serc domowników, a szczególnie takiego jednego, małego serduszka...







Za zgodą ojca dziewczynki, została jej mamą.



- Ania! Powiedz "mama"!

Na początku Maleńka się trochę buntowała, ale Karolina za bardzo ją kochała, żeby się poddać.
Wkrótce okazało się, że nawet jeśli Ania nie będzie chciała nazywać jej mamą, to dla kogoś innego zwracanie się do Karoliny w ten sposób będzie zupełnie naturalne...
Krótko mówiąc, noc poślubna młodych Nikonieckich miała zaowocować za kilka miesięcy :>



Wszystkim rzuciło się w oczy, że ta dziewczyna - w przeciwieństwie do swojej poprzedniczki - nie dość, że była młodsza, to jeszcze nie bała się bólu ani obowiązków. Życie rodzinne w tym domu od razu ją wciągnęło i bardzo się w nie zaangażowała, inaczej niż mama Wojtka, której musieli dać trochę czasu, żeby poczuła się "u siebie". To i wiele innych rzeczy wypadało na korzyść nowej pani Nikonieckiej. Dziewczyna była zaradna, dzielna, bardzo sympatyczna i uwielbiała dzieci.



- Mama! - zawołała pewnego dnia Ania. Łzy wzruszenia pojawiły się w oczach Karoliny.



- Moja mądrala! - cieszyła się młoda mama.

Ale Ania nie tylko uwielbiała mamę, tatę czy dziadków.





Nastolatki bardzo szybko się zaprzyjaźniły.



To, czego Wojtek nie mógł powiedzieć Marcelinie, Bogusiowi czy Wandzie, mogła usłyszeć Karolina.
Jakkolwiek Sławek cieszył się z ciąży samej w sobie, tak wiadomość, że będą mieć syna, już w ogóle wywołała u niego wewnętrzną euforię. Ale w jego wieku należało się zachowywać już trochę poważniej...



Niesetny, jednemu z domowników nie było dane doczekać narodzin wnuka :(




Czytelniejsza wersja.



Najbardziej przeżyła to Jesika - byli razem prawie 40 lat, to ona była tą, dzięki której odnalazł siebie. Ona zaś zawdzięczała mu całe dobro, jakie spotkało ją w życiu - własny dom, szczerą przyjaźń, szczęśliwe małżeństwo i dużą, kochającą się rodzinę, na której czele przez wiele lat wspólnie stali.

A jak to naprawdę było z Mironem z mojego punktu widzenia?
Przyznam się Wam, że głównym celem powstania rodzin Jagódek, Ławeckich i Pierwszy było rozkręcenie tej "gorszej" części Nieznanowa. Ale doszłam do momentu, w którym zabójstwo Anzelma zostało zaplanowane. No i dobra - Felicja, mama Jesiki i Roksany, które miały być po prostu tymi "lepszymi" dziećmi Ławeckiego w odróżnieniu od Malwinki i Kastora i dla których dalszej historii po prostu nie wymyśliłam - zmarła, Anzelm miał zginąć, to co tu zrobić z tymi dwoma dziewczynami?
Odkładałam i odkładam w nieskończoność grę tą rodziną. W końcu przyszedł czerwiec 2012 roku i postanowiłam coś z tym zrobić. Co wymyśliłam, przeczytaliście tutaj i czytacie nadal. Później to wielu innych simów podporządkowałam tej historii (chociażby Florę czy pana Szelmę). I doszło do tego, że jedna z najbardziej nielubianych przez mnie rodzin stała się jedną z tych, do których najchętniej wracam na początku każdej rundy :) Siostry Jesika i Roksana oraz Miron bardzo mi w tym pomogli, bo to te simy rozkręciły tę historię :D Ale mam nadzieję, że Sławek i Klementynka też dadzą sobie kiedyś radę :)
No ale wracając do części właściwej...

Synowa rzuciła się pocieszać wdowę.



Ale żona Mirona nie zamierzała tak łatwo poddać się rozpaczy - ktoś ciągle potrzebował jej uśmiechu i dobrego słowa.



Teraz jednak jej najbliżsi mieli okazję się za to odwdzięczyć.

Żeby rozweselić trochę to smutne zakończenie, wstawiam jeszcze dwa "przemilczane" fragmenty rozmów/myśli Sławka i Karoliny.

http://s20.postimg.org/t67ekcb3x/sna...c_41d7893c.jpg
http://s20.postimg.org/hskv950l9/sna...c_e1d78908.jpg

Bardzo adekwatne do sytuacji, prawda? :D


Ciąg dalszy nastąpił.

Ostatnio edytowane przez Liv : 05.09.2016 - 12:44
Liv jest offline   Odpowiedź z Cytatem