Temat: Miasteczko
View Single Post
stare 05.04.2015, 21:34   #303
Liv
Moderatorka Emerytka
 
Avatar Liv
 
Zarejestrowany: 12.12.2007
Skąd: Million miles away
Płeć: Kobieta
Postów: 5,203
Reputacja: 53
Domyślnie Odp: Miasteczko

...


Zdawało się, że po ostatniej ich rozmowie wszystko stało się oczywiste - oboje wiedzieli, na czym stoją. Przynajmniej Ada wiedziała. Dla Adama zaś sytuacja, w której się znajdował, była za bardzo zagmatwana.Tamtego wieczoru nie wiedział, kim dla niego tak naprawdę była Ada, ale jednemu nie mógł zaprzeczyć - NA PEWNO nie chciał jej skrzywdzić swoim postępowaniem. A przecież - paradoksalnie - robił to od samego początku. W miłości nie ma miejsca na egoizm, ale ona nawet to mu wybaczyła. Żadna rozsądna, wykształcona kobieta jej pokroju nie pozwoliłaby sobie na takie traktowanie. Chyba że była to Ada Seppi, która naiwnie ufała i wybaczała ukochanemu, bo chciała go zatrzymać przy sobie. Bo go kochała.
I pożałowała tego. Ale Adam też żałował. Żałował, że nie zdążył dorosnąć i szczerze jej pokochać. Żałował, że to wszystko potoczyło się tak szybko - studia, jedna ciąża, druga...
Przez kilka kolejnych tygodni nie mógł spojrzeć sobie w oczy. W pracy mu nie szło, prawie nie wychodził z domu. Tęsknił za tym, czego nigdy nie było.
Chciał zadzwonić do Ady, ale co by jej powiedział? Miał dobre i szczere chęci do naprawy ich relacji, ale co z tego? Przeprosiny nie uleczą jej złamanego serca ani nie usuną ciąży. Skończyła się dziecinada, ale jak to załatwić "po dorosłemu"?
Konkrety, myśl, Adam, myśl!


A gdyby tak spróbować jeszcze raz?

Ta myśl zaprzątała mu głowę przez najbliższy tydzień. Nadal nie był pewny tego, co do niej czuje, ale wiedział, że teraz potrzeba jej spokoju i stabilizacji w życiu - kogoś, kto przejmie nadmiar obowiązków i pozwoli jej się skupić na tym, co jest naprawdę istotne - na ich powiększającej się rodzinie.
Rodzina... No tak!
Kiedyś, gdy myślał o przyszłości, nie potrafił wyobrazić sobie siebie w roli męża i ojca - nie bardzo wiedział, na czym to tak naprawdę polega, jak rozgraniczyć te role. Jego matka nie była pod tym względem dobrym przykładem, bo od początku wychowywała jego i jego braci sama. Była dla nich wszystkim.
Tak, jak teraz Ada dla jego syna.
Życie bez ojca nie było fajne, a młody Roklin i tak jest już pod tym względem "do tyłu". A Ada? Kiedyś mówiła mu, że nie chciałaby, żeby jej przyszła rodzina wyglądała tak jak jej obecna.
Historia zataczała koło. Wszystko było w jego rękach.
Trzeba było tylko spróbować.

Kilka dni później zadzwonił do niej. Jak nigdy serce zabiło mu mocniej, gdy usłyszał jej głos. Przeprosił za długie milczenie i zapytał, czy może po południu wpaść i zobaczyć się z synem. Zgodziła się bez żalu w głosie.Znowu wybaczyła...

Adaś nie mógł się od niego odkleić - tak się stęsknił za swoim tatą. Podobnie zresztą jak Adam - aż wstyd mu było na widok syna! Tak go zaniedbać! Przysiągł sobie, że jeśli nawet relacje jego i jego matki się nie polepszą, będzie starał zajmować się Adasiem tak często, jak to tylko możliwe.
Mimo marudzeń, mały Roklin ostatecznie udał się na swoją popołudniową drzemkę. Jego mama zaś zaproponowała Adamowi, żeby został na obiedzie.
Próbowali ze sobą rozmawiać, ale Ada zdawała się być myślami gdzieś daleko. Nie dziwiło go to, ale bardzo chciał jakoś skupić ją na samym sobie.

- Ada...



Jeszcze jakiś miesiąc temu z pewnością odwzajemniłaby ten gest. Tym razem jednak patrzyła na Adama ze smutkiem i zdziwieniem, a jej ręka ani drgnęła.
Coś jednak drgnęło w Adamie.
Miał już w głowie ułożone, co ma powiedzieć, ale nagle słowa zagubiły się w otchłani, która go ogarnęła.
- Co ty wyprawiasz? - zapytała. - Myślałam, że zrozumiałeś coś przez ten czas!
- Zrozumiałem - odparł. - Zrozumiałem, że... Że źle zrobiłem. Że czas dorosnąć.
- Czemu wiec nadal zachowujesz się jak dzieciak?
- Ada, źle mnie zrozumiałaś...
- Adam, przecież ja ciebie nigdy nie rozumiałam - wyznała ze smutkiem, po czym dodała, ciszej. - Inaczej bym cię nie straciła.
- Nie - głos mu się załamał. - To ja ciebie straciłem. Myślałem, że zawsze będziesz na moje skinienie, że zawsze będę mógł tu wrócić...
- Ale wiesz, że możesz. Adaś potrzebuje ojca.
- A mama Adasia potrzebuje odpowiedzialnego faceta, z którym stworzy kochającą się rodzinę i dom dla swoich dzieci.
Zamilkli. Ona patrzyła na niego z osłupieniem, on wbił wzrok w talerz. Żadne z nich nie potrafiło wydusić słowa. W końcu jednak Adam się przemógł.
- I wiesz co, Ada? JA chcę być tym facetem - to powiedziawszy, sięgnął do kieszeni spodni i wydobył z niej pudełko.



- Wiem, że skrzywdziłem cię jak nikt inny, ale masz rację - najwyższy czas dorosnąć.
Postawiwszy przedmiot na stole, przysunął je w stronę kobiety. Ta nie mogła ukryć zdziwienia.



On mi się chyba nie oświadcza?!
- Adam, co to wszystko ma znaczyć?! - zapytała, nie rozumiejąc.
- Próbuję ci się oświadczyć - rzekł bez namysłu.
Zaintrygowana Ada wzięła pudełko do ręki i otworzyła je.



Jej oczom rzeczywiście ukazał się pierścionek z diamentem. Taki, o jakim zawsze marzyła.
Tylko czy przyszłość z kimś takim jak Adam Roklin jest tym, czego pragnie? Co jeśli znowu ją zawiedzie albo zostawi dla innej?
- Adelajdo Seppi, czy zostaniesz moją żoną? - padło pytanie.
- Dlaczego miałabym się zgodzić po tym wszystkim, co mi zrobiłeś? - odparła rzeczowo.
To pytanie załamało Adama.
- Nie wiem, dlaczego - powiedział szczerze. - Chyba przeliczyłem się myśląc, że uwierzysz w moją przemianę...
- Jej wyrazem są te oświadczyny?
- Od czegoś trzeba zacząć.
- No to źle zacząłeś - powiedziała, odstawiając pudełko na stół.
Niedoszłemu narzeczonemu łzy stanęły w oczach. Przecież od początku było wiadomo, że to nie ma sensu, pomyślał z goryczą.
- W takim razie przepraszam...
- Jedno proste pytanie - przerwała mu. - Co naprawdę do mnie czujesz?
Proste, a zarazem tak trudne! Normalnie ktoś taki jak pan Roklin przynajmniej chwilę poświęciłby na wymyślenie przekonującej odpowiedzi. Tym razem jednak to nie rozum był górą.
Nagle zmienił się nie do poznania - byli razem przez prawie siedem lat, a jeszcze nigdy nie widziała tego w jego oczach. Ale nagle zdała sobie sprawę, że to jest odpowiedź na jej pytanie.
- Kocham cię, Ada.
Słowa te były jak echo w jej głowie, w pewnym momencie jednak usłyszała je w trochę zmodyfikowanej wersji, wypowiadane jej własnym głosem.
Kocham cię, AdaM.
Dopiero po chwili, widząc przez łzy uśmiech na jego ustach zrozumiała, że i on usłyszał to proste zdanie - że powiedziała je na głos!
Ponownie wzięła pudełko. Wyjęła pierścionek, po czym przyjrzała mu się dokładniej.



Nie trwało to jednak długo, bowiem chwilę później wsunęła go na środkowy palec lewej ręki.
- Ale mam nadzieję, że wkrótce zamienię go na obrączkę - powiedziała, rozmarzona.
- Ja też mam taką nadzieję - dodał, gdy ich dłonie złączyły się w mocnym uścisku.

Miesiąc później, co było efektem błyskawicznego załatwienia formalności, rodzice Adasia przyrzekli sobie miłość, wierność, uczciwość małżeńską i że będą zawsze razem.
Świadkami tego byli...



Fiona (Ewan) Marks - 1. świadek; (L>P) Kurt, Zyta (Seppi), Amanda i Aneta Urzędnik - siostra panny młodej z mężem i córkami oraz brat Ady wraz z żoną, córką i narzeczonym córki - Malkolm, Ligia (Stąpiń) i Lana Seppi oraz Cyryl Iworski, a także...



Błażej Domański - 2. świadek (w końcu najlepszy przyjaciel Adama =D); Adrianna, Jagoda (Heblarek), Bartosz i Klara Roklin - bratanica, bratowa, starszy brat i mama pana młodego oraz - w ostatnim rzędzie - Gaja (Wolańska) i Czarek Roklin - młodszy brat Adama wraz z żoną.

No i sama ceremonia zaślubin...

Adam Roklin + Adelajda Seppi



















A potem... Potem zaczęło się naprawdę układać :>
Adam, choć już odpowiedzialniejszy, nie mógł sobie odmówić tej odrobiny szaleństwa przed narodzinami ich córeczki.







Kilka miesięcy później Ada i dwóch Adamów powitali na świecie Alinę





Maleńka ma włosy po dumnym () tacie, a kolor oczu zawdzięcza babci Klarze.



Na szczęście rzeczy, których jej tata nauczył się podczas opieki nad pierworodnym, nie wyleciały mu z głowy =D
A sam pierworodny stwierdził, że ta małe, rozwrzeszczane COŚ (bo sima mu to nie przypomniało xD) nie jest takie złe!



W dodatku robi takie fajne minki i słodko gaworzy



Klara wpadła z sąsiedzką wizytą =D





No, wnusiu, muszę przyznać, że kiedyś będzie z ciebie piękność.



No, chodź do babci, dziubasku ty mój!


Ale gdy babcia znikała, do akcji wkraczali niezmordowani rodzice.









Mały Roklin zaś podrywał sąsiadki (choć jeszcze o tym nie wiedział) =D Tym razem "na bałwana".





Ładną ma koleżankę, prawda? :>
A najlepsze jest to, że Wy też już ją znacie =D


...

Rodzina Hoss jest w mojej grze od niecałego roku. Nimi, Florczakami, Czerwińskimi i Szablińskimi grałam sobie zamiast przygotowywać się do poprawy matury =P Annetti, inni maturzyści i młodsi czytelnicy, nie bierzcie ze mnie przykładu.
No ale to tytułem wstępu.
Arkady Hoss - młody, początkujący przedsiębiorca - przywiózł ze sobą na Wyspę Królowej Melanii żonę, Grażynę (z domu Simon - jak dożyjemy, to ta bogata, wpływowa, ale nieistniejąca jeszcze w mojej grze rodzina odegra bardzo ważną rolę w historii Nieznanowa). Niedługo później okazało się, że para spodziewa się dziecka.



Ulubieńcem Grażyny jest kot Zeus.



Wraz z małżonkami przybył również młodszy brat Arkadego - Kazik.



I to od jego losów zaczniemy.
Być może wiecie, że jest na Wyspie takie jedno miejsce, które łączy simów. Jest to bar, w którym, jak głosi jego opis, simy "mogą przepić swoje zasrane życie", co ostatnio często czynią. Nim jednak go tak opisałam, mógł spokojnie uchodzić za miejsce spotkań młodzieży wyspiarskiej. I tak w istocie było. Tam zaczęła się historia nieszczęśliwej miłości Kazika Hossa do niejakiej Joli.

















Przynajmniej ładna para z nich była =D
Wkrótce wpadli, a Kazik zaproponował Joli, żeby się do nich wprowadziła. Kolacja zapoznawcza. Tak, Kazik się ściął.









I afterparty we dwoje.



Afterparty c.d.



Na świat przyszły bliźniaczki - szarooka Anita



i zielonooka Teresa.



Jak widzicie, Kazik przyucza się "zawodu" ;] A tak na serio, to on nie mógł się doczekać narodzin swojego dziecka. Te nastąpiły kilka miesięcy później. Poznajcie Wiktora =)







A dziewczynki w końcu można było zacząć uczyć chodzić, mówić i korzystać z nocniczka.











Ale wyobraźcie sobie, jaką miałam "jazdę", gdy Wiktorek dołączył do kuzynek...



Zeus niestety mógł tylko rzucać piorunami w swoim spojrzeniu =(





A kolejny maluszek był w drodze.



I tym razem była to dziewczynka - Monika, również szarooka :>



Do tej pory rodzina nie narzekała na brak pieniędzy, jednak wszystko, co dobre, szybko się kończy.
Pan Hoss pokłócił się z panem Cichockim, innym biznesmenem.



I pan Cichocki postanowił pogrążyć Arkadego. Z pomocą najlepszych prawników w SimPaństwie nie było to trudne. Kto powiedział, że simowe prawo nie jest równie pokręcone jak to polskie? W każdym razie znalazły się "kruczki", które skutecznie doprowadziły do bankructwa firmy Arkadego

Sam pan Hoss zaś się rozkleił. Gdzie miał się teraz podziać ze swoją rodziną? Jak zarobić na życie?
Ale najbardziej bał się tego, że jego żona - kobieta pochodząca z bogatego i poważanego rodu - zostawi go. Nie mógł dłużej zapewniać jej standardów, do których była przyzwyczajona.



Ale chyba jej nie doceniał - nie dość, że próbowała go pocieszyć i od początku wspierała go w całej batalii o firmę, to jeszcze zapewniła go, że pójdzie z nim na koniec świata niezależnie od tego, czy spodoba się to jej krewnym, czy nie. Jej zawsze będzie dobrze, o ile będzie z nim i z dziewczynkami.



A sama - w tajemnicy przed mężem - poprosiła swoją rodzinę o wsparcie. To szybko nadeszło - okazało się, że Grażyna jest dziedziczką podupadłego dworku znajdującego się na Wyspie. To miał być ich nowy dom.

Ktoś jednak postanowił nie jechać z nimi.



Jola, która już zdążyła się przyzwyczaić do wygodnictwa, za nic w świecie nie chciała wracać "na stare śmieci". Z łatwością odeszła zostawiając narzeczonego i syna samych sobie.
Kazik nie potrafił sobie z tym poradzić, w dodatku na widok synka powracały wspomnienia o byłej ukochanej. Poprosił brata i bratową, żeby wychowali Wiktorka jak własnego syna. Sam zaś zaciągnął się do wojska =(

W nowym domu swoje pierwsze kroki w życiu stawiała najmłodsza panna Hoss.







Chciałabym mieć takiego kota. /L.



Jak wiemy, nieszczęścia chodzą parami. Niedługo po przeprowadzce zdiagnozowano u Grażyny nowotwór. Ona jednak nie chciała prosić krewnych o pomoc w opłaceniu leczenia i postanowiła walczyć z chorobą na swój, znany tylko jej sposób.
Po prostu cieszyła się życiem i nie myślała za dużo o sobie.



I była przy tym szczęśliwa.



Wiktorek, choć tęsknił za tatą, starał się tego po sobie nie pokazywać.





Ogromnym ciosem dla wszystkich była śmierć Grażyny =( Szczególnie jednak odczuła to Anita, która była bardzo przywiązana do swojej mamy. Po tym stała się "czarną owieczką" w rodzinie.





Wiktor "wiekowo" dołączył do kuzynek.
Chciałbym, żeby tata wrócił.





A tak naprawdę to sam rozważał wstąpienie do zawodowej armii.

Warunkiem kontynuacji historii rodziny Czerwińskich miało być wprowadzenie do losów Hossów, co właśnie zrobiłam. Tu jednak następuje rozdzielenie historii - osobno poprowadzę dalsze życie Teresy, Anity, Wiktora (jego szukajcie przy Florczakach ;]) oraz być może Arkadego (jeśli poznacie bliżej Lessnerów), Kazika (który niedawno został ojczymem Witka Wikarewicza) i Moniki (bo ma fajnego męża i uroczą pasierbicę ^^), przy czym wszystkie będą ze sobą powiązane.
Tu jednak pierwszeństwo oddaję Anicie.

Podobnie jak jej wujek kilkanaście lat wcześniej, tak i ona znalazła się w barze, a wraz z nią, w tym samym miejscu i czasie pewien początkujący prawnik - Sławek Niechciej.





Wpadli sobie w oko.









Po ukończeniu 18. roku życia Anita - wbrew woli swojego ojca i mimo próśb Teresy - wprowadziła się do chłopaka.
Wieje na kilometr tragedią, no nie? =D





No ale nim jej obawy zdążyły się potwierdzić, w jej związku ze Sławkiem zaczęło się chrzanić.





W końcu jednak miarka się przebrała.



Ale - co najśmieszniejsze - to on wyprowadził się z mieszkania. I tak umowa najmu miała niedługo wygasnąć.

Nie dowiedział się też, że jego była spodziewa się dziecka.



Ale ona o tym wiedziała i była zrozpaczona. Była pewna, że nie zatrzyma tego dziecka, chociaż chciałaby. Gdyby tylko miała pieniądze i była starsza...



Na szczęście mogła liczyć na dobre słowo i wsparcie siostry bliźniaczki.



Za jej pośrednictwem Anita pogodziła się z ojcem. Pan Hoss, za zgodą córek i bratanka, postanowił wziąć wnuczkę pod swój dach, żeby jej mama mogła sobie ułożyć na nowo życie. Poza tym, jakby nie patrzeć, wychował trzy swoje córki...



I tak się też stało. Gabrysia trafiła pod opiekuńcze skrzydła dziadka Akradego, cioci Teresy i Moniki oraz wujka Wiktora.









No i po raz kolejny zadziałało przeznaczenie i w tym samym miejscu i o tym samym czasie, jednak tym razem w klubie "Ósemka" w Nieznanowie, trafili na siebie Wawek i Anita.





Panna Hoss imała się różnych zajęć, w tym także pracowała jako "dama do towarzystwa" (co nie jest tożsame z prostytutką). I tak pewnego wieczoru spotkali się lekko wstawieni byli kochankowie...
Po kilku latach zdawało się, że złość im przeszła. Noc zapowiadała się nadzwyczaj świetnie.









Jeśli coś ma się stać, to się to prędzej czy później stanie.


...

Ostatnio edytowane przez Liv : 03.03.2016 - 16:10 Powód: korekta
Liv jest offline   Odpowiedź z Cytatem