Temat: Miasteczko
View Single Post
stare 05.05.2015, 21:55   #309
Liv
Moderatorka Emerytka
 
Avatar Liv
 
Zarejestrowany: 12.12.2007
Skąd: Million miles away
Płeć: Kobieta
Postów: 5,203
Reputacja: 53
Domyślnie Odp: Miasteczko

Podziękowania dla Was, panowie :)
Spoiler: pokaż
Cytat:
Napisał Qwerty
Dla mnie bardziej naturalne by było gdyby od razu poleciał do szpitala, a nie wynosił śmieci i odrabiał lekcje...
Ale czemu miał tam lecieć, skoro wiedział, że jego mama jest nieprzytomna i że jest w dobrych rękach?
Cytat:
Ehhh, jakoś te Twoje simy nigdy się nie mogą dogadać ze sobą
Zupełnie jak ludzie!
Cytat:
Nie jak u mnie
Psst, u Ciebie to na własne życzenie tak wygląda :D
Cytat:
I jeszcze do tego Grażyna, cała rodzina się rozleciała
Nie do końca ;) Co będzie widać w kolejnej części ich przygód.
Cytat:
Tylko dlaczego Anita wchodzi drugi raz do tej samej rzeki? Nic dobrego z tego nie będzie...
Bo Anita jest głupia :D
I na Twoim miejscu nie wyrokowałabym tak szybko ;]
Cytat:
Ahhh, aż jakoś nabrałem ochoty żeby sobie pograć :3
Bingo! <3

Cytat:
Napisał LepkiePaluszki23
Ja bym na miejscu Ady pierścionka nie przyjął i wyrzucił za drzwi jeszcze
A najlepiej to razem z drzwiami, hm? :D
Cytat:
Ślub jak zwykle u Ciebie piękny, a u mnie kapliczka szara i ponura
Powieś lampy sufitowe, walnij ściany na jaśniejszy kolor i udekoruj ładnie to miejsce, a nie będziesz mi tu marudzić :P
Ta kapliczka to Wzgórze Nadziei, o które kiedyś mnie pytałeś :) Ta "stara" jest naprzeciwko :)
Cytat:
Alina... Oby nie miała męża Karola
A Wadim może być? :D
Cytat:
To oni mają ten brązowy duży dom w prawym górnym rogu na zdjęciu z szóstych urodzin miasteczka?
Niee, oni mieszkają na WKM :) Ten duży dom należał do Hoffenbachów.
Cytat:
Jak ty to robisz, że każde z dzieci ma inne ubranie?
No po prostu kupuję im różne ubranka xD Myślałam, że to oczywiste!
Ale żeś podsumował Arkadego xDD Ale nie, nie był nieukiem :D
Cytat:
To takie romantyczne całować w czoło XD
Wiesz, może uznał, że pocałunki w usta są takie mainstreamowe :D
Cytat:
Znając ciebie Liv, to tragedia przerodzi się w kataklizm.
No eeeej! xD
Pamiętaj - zawsze może być gorzej :D

Tym razem:
Larysa i Wawek - I | Michasia i Izaak - II
Wyszło lekko dramatycznie dzisiaj. Dawkujcie z umiarem, ale nie zapomnijcie napisać, co o tym myślicie! Życzę sobie co najmniej 5 postów pod tym odcinkiem.

A tu link dla tych, którzy jeszcze nie wiedzą, z czego jestem dumna :D

...


Czas leciał, a Wawrzyniec nie miał zielonego pojęcia o tym, że jego miejsce wtedy miało być w domu, przy żonie. Najbliżsi Larysy wiedzieli zaś, że to oni muszą być przy niej, gdy jego nie ma.



Katia doglądała ciąży córki (wizyt u lekarza, ale nie tylko) i jej samopoczucia. Natomiast Łucjan...





...był dla młodej mamy wsparciem duchowym i materialnym, co rozumie się przez, przykładowo, naprawianie nieszczelnych kranów, dowóz i rozładowywanie ciężkich zakupów czy przycinanie drzew w ogrodzie.
Zawsze potrafił też skupić uwagę Larysy na czymś innym niż jej własnych zmartwieniach. Opowieści z patroli zawsze cieszyły się wśród niej dużym zainteresowaniem.



Niekiedy jednak myśli przyjaciółki wymykały mu się spod kontroli.



Ilekroć wspominała o swoim mężu, odczuwał to jako osobistą porażkę. Ten bydlak nie zasługiwał nawet na ułamek poświęcanych mu wspomnień i przemyśleń!



Tym bardziej, że to on, Łucjan, tak bardzo chciał zająć jego miejsce w sercu przyjaciółki... Nie obchodziło go to, że nie przyszłaby do ołtarza w białej sukni ślubnej ani nawet to, że jej dziecko byłoby podobne do Czerwińskiego.
To on byłby dla niego tatą.



Larysa z pewnością nie miałaby nic przeciwko temu. Wiedziała przecież, że on nigdy jej nie zawiedzie.



Że nigdy nie zniży się do poziomu jej męża.

Kilka tygodni później pani Czerwińska wróciła do domu wraz z Agatą :>







Jak widzicie, jest ona mniejszą wersją swojego ojca.
A jak już o nim mowa...

W ostatnim odcinku wszyscy widzieliśmy Anitę Hoss w towarzystwie Wawka. Los tak bowiem sprawił, że ta dwójka znalazła się w tym samym czasie w "Ósemce". I na tym jednym spotkaniu się nie skończyło.





Czarnowłosa simka skutecznie wymazywała z jego pamięci obraz pewnej zielonookiej blondynki.







Gdy pan Czerwiński obudził się następnego dnia w nie swoim łóżku, stwierdził, że coś tu jest nie tak.





Ale przecierając oczy ze zmęczenia nie wiedział jeszcze, co to takiego.
Po chwili wstał i rozejrzał się po pokoju. Olśniło go.
Jego nie powinno tu w tej chwili być! O tej godzinie kilka miesięcy wcześniej zwykł jadać śniadanie w towarzystwie Larysy.
Gwałtownie odwrócił się w stronę łóżka.Gdy na poduszce zobaczył czarne włosy, po raz pierwszy od bardzo dawna poczuł na sobie ciężar błędu, jaki popełnił.
Znalazłszy kawałek kartki i długopis, przelał swoje myśli na papier. Postanowił już nigdy tu nie wrócić.

Dni życia córeczki jej niewiernego ojca płynęły zaś beztrosko. Była w najlepszych rękach, otoczona przez kochających ją simów.













Dziadek Adalbert i równocześnie pracodawca swojej synowej też stanął na wysokości zadania.



"Opiekuj się małą i o nic się nie martw", polecił jej.
Poza tym on również chciał od samego początku być obecny w życiu wnuczki.





Nie zabrakło też Łucjana.





Gdy podczas pierwszych odwiedzin w szpitalu zobaczył przyjaciółkę tulącą Agatkę, uderzyła w niego taka fala czułości, że gdyby mógł, to zrobiłby wszystko, żeby osłonić te dwie istoty przed całym cierpieniem, jakie miało je jeszcze spotkać. Dałby się rozerwać na strzępy, byleby Larysa i jej dziecko były bezpieczne i szczęśliwe.
W dodatku zrozumiał, że nie może dłużej ukrywać tego, co czuje do przyjaciółki. Odkąd jej córeczka pojawiła się na świecie, bardzo się do siebie zbliżyli. Niemal każdą wolną chwilę poświęcał im, ale nie żałował tego. Czuł, że mógłby tak przez całe życie...

Nadszedł czas, żeby wyjść z ukrycia.

Wpadł wieczorem po pracy, gdy ona akurat szykowała się do spania. Od jakiegoś czasu był właścicielem drugiego kompletu kluczy do jej domu, co mówi samo za siebie... Zastał ją w sypialni.
- Łucek! - zdziwiła się jego widokiem. - Nie powinieneś być w domu o tej porze?
- Wpadłem sprawdzić, czy wszystko w porządku - odparł.
- Och, wiesz, że nie musiałeś. Do rana na pewno dałybyśmy sobie radę bez ciebie.
- I tak nie powinno być, Larysa.
- Słucham?!



- Ty i Agatka potrzebujecie faceta, który się wami zaopiekuje jak należy... I to zawsze, o każdej porze dnia i nocy.
- I tak spędzasz tu większość dnia, więc o co chodzi?
- O to, Larysa, że cię kocham... Ciebie i tą małą. Jesteście dla mnie całym światem.



- Nie... - powiedziała nagle, cofając jego rękę. - Jeju, Łucek, ja nie chciałam...



- Myślałem, że ty też...
- Nie, nie! Przepraszam, jeśli dałam ci inaczej do zrozumienia... Bardzo cenię sobie twoją przyjaźń, ale kocham już kogoś innego...
- Kogo?!
- Ojca mojej córki.
- Ale jak to?
- Nie wiem... To jest zbyt skomplikowane...
- Właśnie widzę! - wybuchnął nagle Łucjan. - Przepraszam cię, Larysa, to było idiotyczne z mojej strony. Powinienem wiedzieć, że ty...
- To ja cię przepraszam. Najwyraźniej za dużo powiedziałam albo zrobiłam.
- W porządku.
- Naprawdę?
- Chyba... Tak. Dobranoc, Larysa.
- Och, dobranoc... Łucek, zajrzysz jutro? Chciałam upiec szarlotkę z pierwszych jabłek...
- Nie, raczej nie - odparł. - Muszę już iść. Dobranoc.
Wyszedł starając się nie trzaskać drzwiami. Z rozpędu zaś zgubił w korytarzu kluczyk do nich.
Nie żałował jednak. I tak ktoś inny powinien go mieć.

Agatka skończyła roczek.













Ilekroć Adlabert wpadał w odwiedziny, był mile zaskoczony tym, w kogo wdawała się jego wnuczka. Z pewnością nie miała być takim nicponiem jak jej ojciec. Cieszyło go też to, że synowa tak dobrze sobie radzi mimo sytuacji życiowej, w jakiej się znalazła.









Któregoś dnia jednak ktoś inny (w końcu) zdecydował się zajrzeć do pań Czerwińskich.



- Wawek?!



- Możemy porozmawiać?
- Jestem zajęta, więc...
- Proszę, to nie zajmie długo.



Zaczął się kajać i przepraszać za wszystko. Jego monolog brzmiał wiarygodnie, ale serce żony pozostawało niewzruszone.
A że od dawna miała mu coś niecoś do powiedzenia, nie omieszkała się tego uczynić.



Kogoś jednak za bardzo zainteresowała ich kłótnia.



Dziewczynka z zaciekawieniem wpatrywała się w nieznanego jej mężczyznę, jego zaś chwilowo sparaliżowało. Larysa ani przez chwilę nie wspominała nic o żadnym dziecku.
- Larysa, kto to jest? - zapytał, przerażony perspektywą odpowiedzi.
- To Agata, moja córka - odparła.
- A co z jej ojcem?
- Jej ojciec zostawił jej matkę, gdy ta nawet jeszcze nie wiedziała, że jest w ciąży. A teraz udaje, że nie widzi podobieństwa!
Nagle Wawrzyńcowi zrobiło się potwornie przykro i wstyd za samego siebie.
Spojrzał na mamę dziewczynki. Smutnym wzrokiem podążała za niepewnymi jeszcze krokami córki.
Jego córki.
- Larysa, przecież my MUSIMY do siebie wrócić! - krzyknął nagle z rozpaczą. - Bogowie, gdybym wiedział!
- I co, nagle przemieniłbyś się we wspaniałego męża i ojca?
- Na pewno postarałabym się bardziej. Na pewno nie zostawiłbym cię samej... Jeju, nawet nie wiesz, jak mi wstyd...
Zapadła chwila milczenia. Ale on nie chciał dać za wygraną.



- BŁAGAM, daj mi jeszcze jedną szansę - chociażby ze względu na nią. Daj mi naprawić to, co zdążyłem zepsuć. Przecież ja was tak bardzo kocham...
- No dobrze... Wybaczam ci. Tylko nie rób tego więcej.
- Nigdy - zapewnił ją nagle odzyskany mąż.

Z początku ciężko im się rozmawiało.



Larysa czuła, że nie wszystko jest w porządku, ale postanowiła dać mężowi kredyt zaufania. Myśli o jego niewierności przelatywały jej przez myśli, ale Wawek nigdy z niczym się nie zdradził podczas rozmów. Opowiadał jej głównie o swojej pracy.



Z Agatką też nieźle mu szło jak na początkującego młodego ojca.









Widząc, że Maleńka mu ufa i że on stara się dać jej wszystko, co najlepsze, Larysa coraz bardziej upewniała się w tym, że dobrze zrobiła pozwalając wrócić mu do swojego życia. Nie ujawniała się jednak z tym, co niepokoiło jej męża.
- Powiedz mi, czy ja robię coś nie tak? - zapytał ją któregoś dnia.
- Nie, a dlaczego pytasz?



- Nie dajesz nam okazji do naprawy naszego małżeństwa.
- Nie zapominaj, że mamy małe dziecko i oboje pracujemy. Nie ma czasu na głupoty. Poza tym przecież powiedziałam ci, że nie gniewam się już.
- I nie rzucisz się na mnie z pięściami, gdy będę próbował cię przytulić albo pocałować?
- Spróbuj, a się przekonasz.
Nie trzeba było mu dwa razy tego powtarzać.



Chwilę później czuł zaś, że nareszcie wszystko wróciło do normy.



I zrozumiał, jak wiele stracił przez te dwa lata.

Mniej więcej w tym samym czasie zaś na inną simkę padł blady strach.





...

Nie bywał u nich częstym gościem. Teraz tym bardziej nie był mile widziany. Michasia zajęta była dzieckiem, przy którym on był kompletnie bezradny. Bał się jej płaczu i tego, jak na niego zareaguje.
Jego córka była ostatnią osobą na świecie, którą pragnąłby - nawet podświadomie - skrzywdzić.
Zresztą jej matka nie pozwoliłaby na to.



Potrafił za to stać dwa metry za nimi i patrzeć, jak Michasia karmi, przewija, kąpie, tuli, zabawia, ucisza i usypia swoje maleństwo.
Taki widok był także dla niego rzadkością ze względu na jego stan. "Nieczysty" nie miał prawa przekroczyć progu jej mieszkania.
Bezsilność zaczęła go wykańczać. Musiał spróbować jeszcze raz, tym bardziej, że miał dla kogo żyć.
Największą nagrodą dla niego była wtedy możliwość bycia normalnym simem dbającym o swoją rodzinę.
Jego żona starała się mu w tym pomóc.



Ale i tym razem bywały chwile ciężkie i smutne.



- Nie pozwolę ci wziąć do rąk Izy, dopóki nie będę miała pewności, że nie wypuścisz jej!
- Ile razy mam ci udowadniać, że MOŻESZ mi zaufać?



- Robię, co mogę, żeby się zmienić, ale dla ciebie to ZAWSZE jest za mało! - krzyczał. W złości zaczął szturchać Michasię, aż ta zaczęła płakać z bólu i bezsilności.



Chwilę później zostawił ją i wyszedł. A ona zastawiała się, ile razy będzie jeszcze żałować, że ciągle wierzy, że on się zmieni. Ile jeszcze będzie musiała razy mu przebaczać i próbować od nowa.
Izunia nie ułatwiała jej sprawy - jej z każdym dniem dłuższe, czarne włoski i rysy twarzy coraz bardziej upodabniały ją do Izaaka.



Patrząc na to stworzonko przypominały jej się wszystkie dobre chwile, które spędziła z jej ojcem...

Spoiler: pokaż

Zawsze wracał.



Zawsze szczerze przepraszał i żałował.



Zawsze przebaczała.





Kolejny odwyk zdawał się zakończyć sukcesem.





Oboje poczuli się jak za dawnych lat.









Ale w końcu musiał nadejść moment przebudzenia.



Widząc, że zabrał swoje rzeczy i nie pozostawił kartki, przychodziło rozgoryczenie i złość na niego.



To nie był pierwszy taki raz i ona doskonale wiedziała, co będzie dalej.



Pościeliła po nim łóżko. Przynajmniej na kilka kolejnych tygodni.

Nadszedł dzień 1. urodziny panny Izabeli. Mama dziewczynki wyprawiła małe przyjęcie dla rodziny i najbliższych przyjaciół.





Wszyscy byli oburzeni nieobecnością ojca Izy. Dla nich było to nie do pomyślenia, że można zapomnieć o urodzinach własnej córki.
Chciałabym, żeby twoja mamusia w końcu uwolniła się od tego drania, Izuniu, szeptała jej z bezradnością w głosie babcia.



Gdy wszyscy zbierali się już do wyjścia, do drzwi zapukał nie kto inny, jak "tatuś" solenizantki. Na szczęście był przytomny. Michasia była tak wzburzona, że nie miała nawet siły powstrzymywać go przed zabawą z córeczką.

Iza, kiedy ty zdążyłaś tak urosnąć?! Wszystkiego najlepszego, kochanie!, mówił, przyglądając się swojemu - całkiem dużemu już - dziecku.



Poprosił żonę, żeby pozwoliła mu zostać na noc. Miał nadzieję, że nie gniewa się już tak bardzo za jego zniknięcie ostatnim razem i nie ma mu za złe, że się spóźnił i przyszedł bez prezentu.

- Michasiu, przepraszam za ostatnie - mówił, próbując ją przytulić pojednawczo. - Nie jesteś na mnie zła, prawda?



Jej takie zachowanie się jednak nie spodobało.



- Jak śmiesz się mizdrzyć się do mnie po tym wszystkim, co ostatnio narobiłeś? - wybuchnęła złowieszczym szeptem. - Że też ci tak nie wstyd, Izaak!



- Przecież jestem czysty! - odparł. - I już przepraszałem... Naprawdę mi przykro, że znowu zachowałem się jak dupek. No, Michasiu...
- Idź i rozłóż sobie lepiej posłanie w salonie. Nie mam nawet siły z tobą dyskutować.
Po tych słowach wyszła do łazienki, po czym - przebrana już w piżamę - rzuciła mu zdawkowe dobranoc i zamknęła na klucz drzwi swojego pokoju.

Dni Mileny zbliżały się ku końcowi :(



Na szczęście odeszła z tego świata z uśmiechem na ustach i we śnie.
Mimo to w domu rodzinnym Michasi zapanował żałobny nastrój.





Jakby tego było mało, Izaak wsiąknął gdzieś na dobre kilka tygodni. Nie można było go zastać właściwie o żadnej normalnej porze dnia.
Pozostawało "odwiedzić" go z samego rana.

Otwarte drzwi jego "spelunki" były wystarczająco złym znakiem. Czuła serce pod gardłem, gdy przekraczała próg tego mieszkania.



Na początku receptory węchowe doznały silnego szoku pod wpływem specyficznego, kompletnie nieprzyjemnego zapachu, a serce pod wpływem duchoty zwalniało swoją akcję.



Bardzo zdziwił ją też stan wyposażenia. Wyglądało to tak, jakby właściciel opchnął wszystko, co dało się opchnąć i za niewielką część tej kwoty nabył podobne sprzęty, ale o wiele gorszej jakości.
Resztę pieniędzy zaś przepił albo przećpał.



Bogowie, DLACZEGO?!, wyrwało się z jej piersi, gdy opadła na kolana z bezsilności.





Na szczęście nie stało się najgorsze - alkohol tylko ukołysał go do snu. Tak silnego, że nie miała w swojej mocy przerwania go. Zdawało się jednak, że nie grozi mu żadne niebezpieczeństwo.

Zabrała się za porządki.



Po jako-takim ogarnięciu łazienki zabrała się za aneks. Wtedy też coś kazało Izaakowi się obudzić.



Zobaczył ją.



- Izaak - dźwięk dochodził do niego jakby z daleka. - Słyszysz mnie?



Zamiast odpowiedzieć, po prostu się na nią gapił.
- Izaak... Dlaczego?!



I ponownie uderzyła w szloch.
- Mi.. Micha-sia - wybełkotał. - Cze... Czemu ry-ryczysz?
- Przez ciebie, idioto! - krzyknęła.



- Zabijesz siebie, a my umrzemy razem z tobą! Nienawidzę cię!
Zamroczony chemiczną mieszanką nie bardzo rozumiał, o co jej chodzi.

- Przep... Przep-ra-szam - silił się na wyraźną mowę. - Ale... ale nie pła-płacz już, Micha-Michasiu!



- Ty wstrętny ćpunie! Nie waż się mnie nigdy więcej dotykać! Zniszczyłeś mi i mojej córce życie! NIENAWIDZĘ CIĘ!!!



Poczuł, że traci równowagę.





Gdy się podniósł, jej już nie było.
Zostały tylko te straszne słowa. Jego przekleństwo.
Osoba, którą najbardziej na świecie kochał, wyznała mu, że go nienawidzi.

Dopóki śmierć nas nie rozłączy...
Zawahał się.
Jeszcze nie teraz.

Ciąg dalszy nastąpił.


...

Ostatnio edytowane przez Liv : 05.07.2016 - 14:05 Powód: bo wątpię
Liv jest offline   Odpowiedź z Cytatem