Temat: Miasteczko
View Single Post
stare 10.01.2016, 22:42   #403
Liv
Moderatorka Emerytka
 
Avatar Liv
 
Zarejestrowany: 12.12.2007
Skąd: Million miles away
Płeć: Kobieta
Postów: 5,203
Reputacja: 53
Domyślnie Odp: Miasteczko

Odpowiedzi na komentarze pojawią się do 24 godzin.
Tej niedzieli jedziemy dalej z burmistrzami i Jagódkami.

Burmistrzowie
poprzedni odcinek

Spoiler: pokaż
...



- Mój syn ma piętnaście godzin nieusprawiedliwionych? Przecież to niemożliwe! Uciekł dzisiaj z matematyki?! ... Dziękuję pani bardzo za telefon. Do widzenia.
Ten dzieciak mnie w końcu wpędzi do grobu, wściekał się burmistrz. Gniew jego wzrastał wprost proporcjonalnie do głośności muzyki gdy zbliżał się do pokoju syna.

- CEZARY!!!



- A zapukać nie łaska?
- Dzwoniła pani Roklin.
- Znowu ona... - mruknął pod nosem chłopak.
- Co ma znaczyć te piętnaście godzin nieusprawiedliwionych?!
- Oj tam, nie chodziłeś nigdy na wagary?
- Nie.
- Żałuj.
- I co zamierzasz z tym zrobić?
- No... nic?
- Skończysz z nagannym!
- Bywa.
- Jesteś synem burmistrza, do cholery!



- Weź już skończ z tym burmistrzowaniem! Gdyby to ode mnie zależało, to nie byłbym nim!



- JAK MOŻESZ być tak głupi i nieodpowiedzialny?!
- Wolę teraz poszaleć, bo potem nie będzie na to czasu.



- Mam DOŚĆ twoich szaleństw, rozumiesz? Nudzi mnie prawienie ci kazań...
- To ich nie praw, proste.
- ZAMKNIJ SIĘ! - wybuchnął burmistrz. - Niewdzięczny bachorze! Tylu twoich rówieśników marzy o tym, żeby być na twoim miejscu...
- Mogę się zamienić, ale nie wiem, czy ktokolwiek by wytrzymał z takim ojcem, jak ty.
- Nieraz tak bardzo żałuję, że mam takiego syna...
- Przykro mi. Jeszcze trochę, tatuś. Wyprowadzę się z domu, wyjadę daleko i już NIGDY mnie nie zobaczysz. Mogę ci to obiecać. A burmistrzem może zostać Leszek - też jest z Domańskich....

Piętro niżej Marlena przysłuchiwała się krzykom dochodzącym z pokoju syna.



Dlaczego Czarek był taki? Gdzie popełnili błąd? Fakt, Błażej dużo od niego wymagał, ale przecież zwykłe chodzenie do szkoły było dla tego wyrostka nie lada wyzwaniem! Ludzie patrzyli na zachowanie młodego Domańskiego i dziwili się, jak taki nicpoń ma być w przyszłości najważniejszą osobą w miasteczku...
Bała się. Bała się, że jej mąż w końcu naprawdę wybuchnie i pozbędzie się tego chłopaka. Bała się o Czarka - jego buntownicza natura i chodzenie własnymi ścieżkami może w końcu doprowadzić do jakiegoś nieszczęścia. Najgorsze było zaś to, że ona sama - żona i matka - czuła się bezradna. Skoro Błażej nie potrafi wymusić na ich synu posłuszeństwa, to co dopiero ona? Zawsze starała się łagodzić spory pomiędzy dwojgiem ukochanych mężczyzn - teraz nie miała na to siły, no i zgadzała się z mężem. A przecież to zawsze do niej Czarek biegł się wyżali, wypłakać, czy chociażby przytulić. Tak dawno tego nie robił...

- Błażej, ja tak dłużej nie mogę - płakała.



- Nie możemy dać mu się złamać - odparł jej mąż. - Znajdziemy na niego sposób.
- Boje się, że to pęknie szybciej, niż myślę...
- A może właśnie tego nam trzeba?
- Nie, mój drogi - za dużo złego już się stało w naszej rodzinie. A teraz nasz syn...



Odpłacę mu za każą twoją łzę wylaną z jego powodu, przyrzekam...

Piątkowe wieczory "Ósemce" były całe dla "Ich trzech i jego jednego"



Hiacynta przychodziła kibicować kuzynowi :>





- Nikola! Nareszcie jesteś!



- Hej!
- Hej...

Tu macie ich w pełnym składzie:



Rozmiar prawie oryginalny.





To Martynka Czajkowska, siostra znanej Wam już z wcześniejszych części Sabiny, żony Wojtka Nikonieckiego





Nowa koleżanka wpadła Czarkowi w oko.





- Może wpadłabyś kiedyś do mnie któregoś przedpołudnia?
- Jasne, nie ma problemu. Daj znać, kiedy będziesz mieć wolną chatę.

Jeszcze kilka słów o Nikoli samej w sobie.



Jej rodzice to Wiktoria (z domu Mórek, o której wspominałam tutaj) i Klemens Himler - tak, jest to młodsza, przyrodnia siostra Liliany Ma jeszcze przyrodniego starszego brata (syna Wiktorii), ale rodzice całe życie utrzymywali ją w przekonaniu, że jest jedynaczką.
Panna Himler to nie tylko utalentowana wokalistka, ale - przede wszystkim - wzięta skrzypaczka. Lubi też bawić się modą i spotykać z przyjaciółmi. Pod względem charakteru jest tak samo walnięta jak Czarek, a nawet trochę bardziej, o czym przekonamy się (tak, ja też!)... ja na dniach zapewne, Wy - może w przeciągu kilku tygodni/miesięcy - zdjęcia z dzisiejszego odcinka mają góra miesiąc.
W każdym razie niech nie zdziwi Was to, co zaraz zobaczycie ;]

Ale! Wracamy do młodego gniewnego, a raczej to młody gniewny wraca po udanym koncercie do domu.



Miał nadzieję, że światło w korytarzu pali się tylko dlatego, że ktoś zapomniał go zgasić.
Niestety...



- Tata...?





- Co ja ci mówiłem? Wiesz, która jest godzina?!
- Jest sobota, trzecia w nocy. To wcale nie jest późno!



- Dopóki mieszkasz pod moim dachem, to JA decyduję, czy to późno, czy nie. Miałeś być w domu najpóźniej o północy!
- Jak jakiś Kopciuszek, kurde....
- Nie podoba ci się? W takim razie za tydzień stawisz się tu o dziesiątej.
- Dziesiąta?! Wtedy dopiero rozkręca się impreza!
- Nie będę z tobą dyskutował. Dwudziesta druga zero zero i ani minuty później. A teraz spać.



- A idź, tato!



- No k*****, z*********! - zaklął pod nosem chłopak, zamykając z hukiem drzwi.
Był pewien, że zaraz ojciec wparuje, wydrze się na niego i sobie pójdzie, ale zamiast tego usłyszał delikatne pukanie.

- Synku, wszystko w porządku?
Na widok mamy - zmęczonej, w niedbale narzuconym szlafroku i patrzącej zamglonym wzrokiem - zrobiło mu się naprawdę przykro i wstyd za siebie.



- Przepraszam, mamo. Nie powinienem trzaskać drzwiami. Nie chciałem cię obudzić.



- Nic się nie stało. I tak nie mogłam zasnąć.
Pewnie czekała na mnie, a przecież miała dzisiaj ciężki dzień...



- Wkurzyłem się, bo tata... On mnie nie rozumie. Teraz muszę wracać o dziesiątej, a to jest tak wcześnie...
- Wiem, że to tak nie wygląda, ale tata nie robi tego ze złości. Próbuje cię tylko nauczyć czegoś. Jestem pewna, że jak kilka razy wrócisz o tej dziesiątej, to zespół nie ucierpi, a ty odzyskasz zaufanie taty i pozwoli ci znowu wracać później.
- Bardzo się o mnie martwiłaś, gdy nie wróciłem na czas? - zmienił temat.
- Zawsze się o ciebie martwię.
- Miałem być lepszym dzieckiem...
- Czaruś...



- Tyle czasu czekałam, żeby móc cię wziąć w ramiona. Byłam taka szczęśliwa, gdy okazało się, że nic złego ci nie grozi. Marzyłam o ślicznym, zdrowym czarnowłosym chłopcu, który jak dorośnie będzie wspaniałym burmistrzem, dobrym mężem i ojcem.
- I co dostałaś? Głupiego, krnąbrnego i zbuntowanego nastolatka, który wszystko i wszystkich ma gdzieś...
- Nie. Mój synek stoi tu przede mną. Nie rozumiem do końca jego buntu, czasami nawet trochę się go boję...
- Boisz się... mnie? - pisnął, a gardło mu się ścisnęło od płaczu.
- Ale z całego serca wierzę, że to nadal ten sam maluszek, którego tak pokochałam.
- Przepraszam, że jestem taki, jaki jestem. Że tak ciężko ci jest ze mną. Nie wiem, czy potrafię się zmienić...
- Wierzę w ciebie, kochanie.





- Dziękuję... Zmienię się, przyrzekam ci. Tylko daj mi czas. A nawet dużo czasu... Nie zawiodę cię, mamo. To wiem na pewno.


I tak pewnego dnia Nikola odwiedziła swojego kolegę.
Rozmowom nie było końca...





Mówił jej między innymi o swoich marzeniach.



- Rozumie się, że kiedyś zostanę tym burmistrzem, ale raczej nieprędko. Im później, tym lepiej.



- Ja jak byłam mała, to chciałam pracować w oceanarium. Cieszę się, że mi to przeszło - kariera zawodowej skrzypaczki wydaje się o wiele fajniejsza i ciekawsza. Zwiedzanie świata i takie tam...

Scena przy huśtawce musiała być!



- Jak nadal będziesz mnie tak mocno huśtał, to, daję słowo!, znajdę się w niebie jeszcze przed śmiercią.



Ale najważniejsze i najprzyjemniejsze było dopiero przed nimi.



Nie poprosił jej jednak o chodzenie.

Innego wieczoru znowuż to on się wymknął z domu i przyjechał do niej na Wyspę. Rodzicom powiedział, że idzie się uczyć do matury do Piotrka (Piotrek Marks to taki kujon xD) i zostaje u niego na noc.

- WOW.





- Wyglądasz z*********!
- Wiem!

Wylądowali w Ellivenie.





Wytańczyli się za wszystkie czasy
Alkohol trochę ułatwił niektóre sprawy...











... a tak naprawdę to skomplikował wszystko tak bardzo, że życie i śmierć stanęły naprzeciwko siebie, by podać sobie ręce.


Ciąg dalszy nastąpił.


Jagódkowie
poprzedni odcinek

Spoiler: pokaż

...



- Rozwód? - zdziwiła się. - Iwo, o czym ty mówisz?
- W zasadzie może być to nawet unieważnienie małżeństwa. Wiem, że zostałaś do niego zmuszona, chociaż starałem się nie dopuszczać do siebie tej myśli...
Twarz Koryny wykrzywiła się w grymasie.





- Tak, Iwo, zostałam do niego zmuszona. I tak, unieważnienie byłoby lepszą opcją, ale...
- Ale co? - posmutniał na twarzy jeszcze bardziej. Czyżby szykowała się, żeby zadać ostateczny cios w jego i tak złamane już serce?
- Nie będzie żadnego... unieważnienia. Ani... rozwodu.
Te słowa mogły zostać zinterpretowane na dwa sposoby. Iwo wybrał ten mniej oczywisty.
- Kora, nie ma na co czekać. Nie bądź dla mnie taka dobra. Prędzej czy później zapłacę te alimenty na Akiego.
- Bogowie, Iwo... - zmartwiła się ona.
- ...?
- Jak możesz stawiać się w tak beznadziejnej sytuacji? Jak możesz tak oskarżać się o to, co się stało?
- Przecież to wszystko to moja wina.
- Uratowałeś mi życie i godność, już zapomniałeś? Zabiłeś swojego ojca dla kobiety, którą kochałeś. Wcześniej byłeś świetnym ojcem i kochającym mężem.
- Kora, ty tak na serio...? Już nie pamiętasz, co o mnie mówiłaś?
- Pomyliłam się. Źle cię oceniłam. Przykro mi. Gdy zrozumiałam, kim tak naprawdę jest mój mąż, było już za późno. Ale przecież będziemy się widywać i będą przepustki...
- Nie, Kora, NIC nie będzie! - zaprzeczył załamanym, ale nadal mocnym głosem. - Wiesz, jak mnie bolą twoje słowa? Nie chcę mieć nadziei na lepsze jutro, rozumiesz? Idź już sobie...
- To też jest dla mnie trudne... - wyznała. - Iwo, czy ty mnie jeszcze kochasz?
- PRZESTAŃ, DO CHOLERY! - krzyknął z bólu. - Nawet jeśli, co to to, do kuźwy nędzy, zmienia?
Kobieta kuliła się ze strachu.
- Przepraszam - powiedział po chwili. - Powiesz mi wreszcie, o co ci chodzi?
Coś pchnęło ją prosto w jego ramiona.



Iwo odruchowo przycisnął ją mocniej do siebie. Poczuł, że cała się trzęsie i że serce bije jej niespokojnie.
Chciał wiedzieć, że dobrze zrozumiał mowę jej ciała.
- Kora, kochasz mnie, prawda? - zapytał przyciszonym głosem. - To mi chciałaś powiedzieć...?
- Tak, Iwo - wyszeptała.
- Nie wierzę ci. Nie chcę wierzyć...
- Pocałuj mnie.
- Kora, minęło tyle lat...
- Lepiej późno, niż wcale.



- Powiedz mi to jeszcze raz.
- Kocham cię - powiedziała, patrząc mu prosto w oczy.
Tak wiele pytań cisnęło mu się na usta, ale w tamtym momencie to serce wygrało z rozumiem i wiara z wątpliwościami.




...

Eryka...



... podobnie jak jej ciocia przeżywała swoje pierwsze miłosne uniesienia.
Ale nie od razu Abraś Starczyk skradł jej serce. Był to proces raczej stopniowy, a zaczął się od zwykłej sąsiedzkiej (zauważcie, że z okna jego pokoju widać dom Jagódków ;]) przyjaźni.





Kiedy dziewczyna zapominała o swojej rozbitej rodzinie, była zupełnie normalną, radosną i wygadaną młodą damą. Bywały jednak momenty, w których zupełnie niechcący wybiegała myślami chociażby do tego, co zostało z małżeństwa jej rodziców.





- E tam. Zobaczysz, wszystko się ułoży.



- Sama mówiłaś, że zanim twój tata trafił do więzienia, byli najlepszymi przyjaciółmi, szczęśliwym małżeństwem. Pogodzą się, jestem tego pewien!

Nie miał też problemów z rozweselaniem przyjaciółki.



Ale co najważniejsze, udało mu się przekonać ją, że choćby i cały świat się walił, on zawsze będzie przy niej...





... i że nigdy nie będzie przez niego płakała.








Koryna i Aki wprowadzili się do pań Jagódek.

Niby mały Ewerkin, ale patrzcie, jaki słodki!



Kuzynka a może jednak starsza siostra?



A w międzyczasie trwały przygotowania do czyjejś wielkiej tragedii...










- Olimpia...?



Po chwili zostały sam na sam.

- Ty podła zdziro! Jak mogłaś to zrobić...?!





- Mów za siebie! I o********* się od mojego życia, OK?



- Jeszcze tego pożałujesz! Będziesz gorzko płakać, idiotko! Już mi jest ciebie żal.
- Lepiej zajmij się swoim kryminalistą, Kora! I weź s********.


- Jesteś pewna, że się przytulali?



- Mamo, widziałam wyraźnie. W sumie to ja tylko czekałam na to, aż ona zacznie zdradzać Krisa na naszych oczach.
- Porozmawiam z nią.
- Daj spokój. Ona nikogo nie posłucha.



- Zdrajczyni nie będzie mieszkać pod moim dachem. A, i ani słowa Krisowi ani Eryce.




- Olimpia, dziecko, coś ty najlepszego narobiła?
- O bogowie... - powiedziała kobieta, przewracając oczami ze zniecierpliwieniem. - Niech się mama trzyma od tego z daleka. Wiem, co robię.



- Zdradzasz swojego męża, mojego syna! Nie zostawię tak tego. Jeśli nadal chcesz mieszkać pod moim dachem, musisz to zakończyć i przeprosić Krisa.



- Za co do cholery mam go przepraszać?! No i pogięło cię? Wyrzucasz mnie z domu?!
- Nie zmienię zdania, moja droga. Albo Kris, albo pakuj się.
- Wiesz co? Miałam DAWNO to zrobić! Nie wiem, po co się tyle lat z wami użerałam! Ciągle tylko "pogódź się z Krisem, on cię kocha, blablabla". Mam was wszystkich dość, głupie baby!

Jak powiedziała, tak zrobiła - jeszcze tego samego wieczoru wprowadziła się do kochanka.





Bohdan Bandera był w podobnym wieku co ona. Był w Nigdzie nowy, ale szybko zyskał sobie sympatię mieszkańców jako właściciel garażowego pchlego targu i warsztatu samochodowego.
Sam był kawalerem. Nie miał pojęcia, że jego ukochana ma męża - nie nosiła obrączki i nigdy o nim nie wspominała...
Gdy ich romans wyszedł na jaw, Wyspiarze odczuli nagłą niechęć do przedsiębiorcy. Bohdan nie wiązał jednak zmniejszających się dochodów z obecnością Olimpii w jego życiu.





- Dzieci? Nie, ja nie chcę mieć dzieci. I proszę cię, nie nalegaj na to.

Nie uświadomiła go także, że ma córkę. O Eryce mówiła jak o swojej siostrzenicy - córce Kory...




- Odejdź, nie chcę z tobą rozmawiać.
- Nie wygłupiaj się, kochanie. Przyjechałam tu specjalnie do ciebie.



- Szkoda twojej drogi. Możesz wracać do swojego faceta - jemu bardziej się przydasz niż mnie.
- ERYKA!



- Jak ty się do mnie odzywasz? Jestem twoją matką, a nie jakąś koleżanką!



- Kpisz sobie ze mnie? Odeszłaś sobie bez słowa, zdradziłaś mojego ojca i jeszcze chcesz, żebym cię szanowała?! Jak dla mnie, to możesz w ogóle tu nie wracać! Nie potrzebuję takiej matki!



- Tylko SPRÓBUJ czegoś ode mnie chcieć, przebrzydła smarkulo! Nie chcesz matki? Załatwione, nie będziesz jej miała.

Kilka godzin później Eryka miała widzenie z tatą. Postanowiła, że będzie się dzielnie trzymać i nie piśnie słówka na temat mamy.

- Tata!



- Cześć, kwiatuszku! Stęskniłem się za tobą. No ale coś ty taka nie w sosie?



- Sprawy "sercowe" tak jakby.



- Powiedz temu twojemu Mojżeszowi...
- Abrahamowi...
- ... że jak następnym razem zepsuje humor mojej księżniczce, to będzie miał do czynienia ze mną! Możesz mu nawet zademonstrować, co z nim zrobię...



- TATO!
- Tak?
- To nie o Abrasia chodzi, ale nieważne - powiedziała po chwili, już uspokojona.
- Nieważne?! Ależ oczywiście, że ważne.
- Tato, nie każ mi o tym mówić.
- Przecież widzę, że się z tym męczysz. Powiedz mi o co chodzi - będzie ci na pewno lżej.
- Chodzi o mamę...



- Coś się stało? Rozchorowała się, coś z pracą?
- Ach, tato!



- Nic nie rozumiesz! - wychlipała. - Mama... Ona ma kogoś! Wprowadziła się do niego, a wcześniej...



- Mama... - Krisowi serce rozdzierało z bólu, gdy to wypowiadał. - Olimpia ma kochanka?
- Tak, tato...



Chciał krzyczeć najgłośniej, jak się dało. Rozniósłby całą salę w proch ze złości i bezradności.
Wszystko przepadło. Tak długo miał nadzieję, a ta w jednej chwili ulotniła się bezpowrotnie. W jej miejsce wkradła się złość, która wkrótce miała przerodzić się w... obojętność.

Eryka spojrzała na swojego tatę i przestraszyła się. Nagle postarzał się o dziesięć lat, a wyraz jego twarzy zmroził jej krew w żyłach. Dopiero wtedy przypomniała sobie prośby babci i cioci...
- Przepraszam, tato - powiedziała. - Nie chciałam cie zmartwić.
W odpowiedzi Kris ją przytulił.



- Damy sobie z tym radę, skarbie - powiedział pokrzepiająco. - O nic się nie martw.
- Tato, co z tym zrobisz?
- Nie wiem. Nie chcę o tym myśleć. A teraz idź już. Nie mogę dłużej rozmawiać.



- Trzymaj się, tato. Jestem z tobą.
- Wiem. Do widzenia, Eryka.

Długo płakał w samotności.



Stracił nie tylko żonę, ale i - co gorsza - wszystkie uczucia, sens życia.



Wiedział, że teraz już nic go nie złamie, ba - nawet nie wzruszy! Ale co to za życie, gdy jest ci wszystko jedno?


Ciąg dalszy nastąpił.


...

Na koniec zaś obiecane podsumowanie 15. rundy.
Czas trwania rundy: 29.09 - 31.12.2015. W tym czasie:
- urodziło się 16 simów,
- zmarło 33 simów,
- w związek małżeński wstąpiło 17 par,
- rozwiodły się 2 pary,
- wprowadziły się 3 nowe rodziny (nazwiska: Bandera, Grestkowski, Zorkowscy),
- studia wyższe ukończyło 12 simów.
Ostatni update Indeksu to właśnie końcówka 15. rundy I wydarzenia z kilku ostatnich postów też rozegrały się w tamtej rundzie.
Zdjęcie Nieznanowa (i Wyspy?) postaram się wrzucić jutro. A teraz dobranoc

Ostatnio edytowane przez Liv : 02.09.2016 - 10:02
Liv jest offline   Odpowiedź z Cytatem