Tamtego dnia nie tylko oni byli na cmentarzu.
Po chwili zajęła ich miejsce. Teraz to ona chciała się pożegnać ze swoim przyjacielem.
Prawda zaś jest taka, że wówczas nadal nie wiedziała, czy syn burmistrza Nieznanowa był dla niej TYLKO przyjacielem.
Bogowie, Czarek, gdybyś wiedział... Może to by cię powstrzymało przed tym... Nie! Gdybyś wiedział, na pewno byś mnie nie zostawił, na pewno razem dalibyśmy sobie radę z tym... Ale odszedłeś i nikt nie cofnie czasu. Przepadło. Ale ja tu zostałam i muszę się trzymać. Tylko dlaczego to jest takie trudne? Dlaczego tobie się nie udało?
Cząstka ciebie żyje we mnie.
Wiem, że byłbyś cudownym tatą. Chciałabym, żeby przypominało ciebie.
Mama nie jest na mnie zła. W sumie nawet się cieszy, że zostanie babcią.
Obiecała mi pomóc przy dziecku.
Twierdzi, że nie powinnam rzucać nauki - że można pogodzić wychowywanie dziecka ze studiami i koncertowaniem.
Uczę się więc do matury i ćwiczę przed egzaminami wstępnymi.
Po twojej śmierci zespół się rozpadł, ale na szczęście nadal trzymam z Martyną i Łucją.
Tylko nieliczni wiedzą, że to ty jesteś ojcem. Wolę uchodzić za puszczalską aniżeli pogrążać cię jeszcze po śmierci. Nie wiem, czy kiedykolwiek zdobędę się na odwagę, żeby powiedzieć twoim rodzicom, że będą/są dziadkami. Wyobrażam sobie ich reakcję...
W ogóle, pamiętasz, jak mi opowiadałeś o swojej rodzinie? Że twój tata to Błażej, ty jesteś Czarek, a gdybyś kiedykolwiek miał mieć dziecko, to jego imię powinno zaczynać się na "D"? Będę o tym pamiętać, gdy maleństwo już przyjdzie na świat.
AAAAAAA!!! CZAREK, JAK MOGŁEŚ MI TO ZROBIĆ?! TO BOLI!!!
Synku, BŁAGAM, POSPIESZ SIĘ! AUUUU!!!
Dawid Himler urodził się tydzień po ostatnich egzaminach jego mamy. Po Nikoli odziedziczył ciemnobrązowe włosy, zaś oczy o tym samym kolorze były zasługą genów jego ojca.
Wraz ze zbliżającą się jesienią pannę Himler - studentkę pierwszego roku muzyki - zaczęły coraz bardziej dręczyć myśli o przyszłości. To miał być bardzo ciężki rok i okazało się, że nie będzie mogła dojeżdżać na uczelnię. W domu miała przynajmniej mamę do pomocy przy synku, a na kampusie - nikogo.
W tym samym czasie miejscowe brukowce wręcz upajały się złą sytuacją rodzinną burmistrza Nieznanowa. Kryzys w małżeństwie najważniejszej osoby w miasteczku był na ustach niemal wszystkich. Chodziły też plotki jakoby pogrążony w depresji burmistrz miał zostawić Nieznanowo bez następcy.
Synku... Ty możesz uratować i uszczęśliwić to biedne małżeństwo. Wiem, że twoi dziadkowie będą cię kochać i wychowają cię na dobrego człowieka i burmistrza. Że będziesz godnym zastępstwem za Czarka... I że oczyścisz jego imię w ich oczach. Zły człowiek nie dałby życia takiemu ślicznemu, kochanemu maleństwu jak ty... Wiem, że nie będzie łatwo ich przekonać, ale musimy spróbować. Tak będzie najlepiej.
Z tym postanowieniem dziewczyna udała się do Nieznanowa.
Minęło dobre pół roku, odkąd Marlena zniknęła z jego życia. Nikt ani nic nie mogło zmusić jej do zmiany decyzji.
Burmistrz nie mógł się otrząsnąć po tym wszystkim - najpierw Czarek, potem ona...
Któregoś wieczoru nagły dzwonek do drzwi poderwał go na równe nogi. Z mocno bijącym sercem skierował się w stronę wejścia do domu.
Nadzieja go jednak opuściła, gdy za szybą ukazała się sylwetka młodej, jasnowłosej dziewczyny, którą widział pierwszy raz na oczy.
- Dobry wieczór - zaczęła ona.
- Czego chcesz? - odparł niegrzecznie burmistrz.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale... Jestem Nikola Himler. Razem z Czarkiem...
- Czarek? Czarek od prawie roku leży pod ziemią, jeśli jeszcze tego nie zdążyłaś zauważyć! - ponownie jej przerwał, zirytowany do reszty.
- Proszę mnie wysłuchać, to ważne... - po chwili, widząc zniecierpliwienie na twarzy Domańskiego, kontynuowała. - Widzi pan, ja i Czarek... Mamy razem dziecko.
- Dziecko! - teraz irytacja przeszła w jawny gniew. - Myślisz, że dam się nabrać na te bajeczki?!
- Kiedy to prawda! Ma pan następcę...
- Nie wiem, co dokładnie gazety wypisują teraz na mój temat - zaczął. - Ale zapewniam cię, moja panno, że NIC NIKOMU do tego, czy Domańscy będą dalej rządzić, czy nie! Ciekawe, ile jeszcze takich jak ty się zgłosi do mnie twierdząc, że Czarek zrobił im dziecko!
- Panie burmistrzu, bardzo pana proszę... Można zrobić testy genetyczne, to teraz żaden problem!
- NIE BĘDZIE żadnych testów! Naprawdę myślisz, że jestem idiotą? Otóż NIE! A teraz wynocha, bo nie zdzierżę!
- Dobrze - skapitulowała dziewczyna. - Przepraszam na najście. Dobranoc.
Nie doczekawszy się odpowiedzi, odeszła.
Ostatnią jej nadzieją było wrażliwe, matczyne serce pani Domańskiej.
Ono nie mogło się pomylić.
Zdobycie adresu zamieszkania żony burmistrza nie było rzeczą łatwą, ale dziewczyna była zdeterminowana i kilka dni później znowu spieszyła do Nieznanowa.
W tę drogę jednak nie wybrała się sama.
Trafiła bezbłędnie. Drzwi otworzyła jej sama pani burmistrzowa.
- Dzień dobry - zaczęła Nikola.
- Dzień dobry - odpowiedziała jej szybko zaskoczona kobieta. - Pani na pewno do mnie?
- Tak, ja do pani, pani burmistrzowo - odpowiedziała. - Muszę z panią o czymś porozmawiać. To ważne.
- To dotyczy Czarka i przyszłości miasteczka - dodała.
- Moja droga, myślę, że z taką sprawą powinnaś się udać do kancelarii burmistrza.
- Próbowałam porozmawiać z pani mężem, ale nie udało mi się...
- W takim razie obawiam się, że nie mogę ci pomóc. Przykro mi. Do widzenia.
- Nie! - krzyknęła dziewczyna. - Pani Marleno, bardzo panią proszę... To dotyczy również Czarka...
- Czy zdajesz sobie sprawę, jak delikatnego tematu dotykasz? Czy pomyślałaś o tym, że nie będę chciała rozmawiać z jakąś obcą dziewczyną o śmierci mojego syna?
Nikoli zaczęły puszczać nerwy, ale nie mogła się poddać.
- Proszę pani... Nazywam się Nikola Himler, byłam przyjaciółką pani syna. Może nawet więcej niż przyjaciółką, ale tego nie jestem pewna...
- W każdym razie ja i Czarek... No, tak wyszło, że spędziliśmy ze sobą noc i... I zaszłam w ciążę. To było ponad rok temu. Teraz synek Czarka ma kilka miesięcy, a ja niedługo pójdę na studia i nie będę mogła się nim zaopiekować. Oczywiście, jeśli zmusi mnie do tego sytuacja, to rzucę studia - to nie tak, że nie kocham mojego synka i chcę się go pozbyć... Wiem jednak, że burmistrz Nieznanowa nie ma następcy i dlatego pani odeszła. Wiem też, że jeśli oddam Dawidka w ręce pani i pani męża, to będzie to najlepsze, co mogę dla niego i dla państwa zrobić.
Przerwała. Wpierw zszokowany wyraz twarzy Domańskiej zmienił się teraz na smutny i podejrzliwy.
- Wybacz, moja droga, ale to brzmi zbyt pięknie, aby mogło być prawdziwe - podsumowała chłodno. - Poza tym, chyba doskonale wiesz, co cię czeka, gdybyśmy jednak ci uwierzyli? A wtrącanie się w nie swoje sprawy jest bardzo niegrzeczne.
- Jeśli mi państwo uwierzycie, to jestem pewna, że szczęście znowu wróci do tej rodziny. Wiem, że testy genetyczne to podstawa, ale naprawdę się tego nie boję. Zresztą Dawidek jest tutaj, ze mną. Został z moją mamą w aucie. Jestem pewna, że gdy pani go zobaczy, to wszystko stanie się jasne.
- No dobrze, przynieś go tu - zawyrokowała, aczkolwiek nadal z niechęcią w głosie, domniemana babcia.
Przyjrzała się zawiniątku leżącym w nosidełku.
Na pierwszy rzut oka chłopiec nie przypominał jej nikogo. Zaczęła się zastanawiać, co jej strzeliło do głowy, żeby wpuszczać tę dziewczynę do swojego mieszkania. Przecież trzymiesięczne niemowlę może być podobne do kogokolwiek!
Po chwili blondynka ostrożnie wyciągnęła dziecko z nosidełka.
- Proszę - powiedziała, podając chłopca Marlenie.
Chcąc nie chcąc, wzięła go na rączki.
Dopiero wtedy mogła dostrzec ciemne, ufne spojrzenie wcześniej ukryte za za maleńkimi powiekami.
Podniosła dziecko na wysokość swoich oczu.
Nie musiała długo szukać. Tę buzię już kiedyś widziała - wiele, wiele lat wcześniej...
Poczuła, że czas się cofnął o dziewiętnaście lat.
Jej serce nagle zabiło mocno, a łzy zaczęły cisnąć się do oczu.
To nie może być prawda...
Ale im dłużej mierzyła się wzrokiem z tym małym człowiekiem, tym więcej oporów zostawało pokonanych.
W końcu jednak dotarło do niej, że to dziecko to cud.
Drugi cud w jej życiu. Tym pierwszym był Czarek.
Normalnie każda matka na taką nagłą nowinę zareagowałaby co najmniej złością i niedowierzaniem. Ale to była sytuacja wyjątkowa. Jej ukochane dziecko odeszło, ale przez najszczęśliwszy przypadek zostawiło coś po sobie.
Nowe życie. Nową nadzieję. Nową szansę.
Płacząc zaczęła tulić i całować chłopca.
Czy nie tak samo przed laty przywitała w swoim życiu Czarka? Czy nie była tak samo szczęśliwa?
Jedno tylko się zmieniło. On nie będzie do niej mówił "mamo". Ale czy to miało jakiekolwiek znaczenie...?
- Nikola, dziękuję ci... - powiedziała, ściskając dziewczynę na pożegnanie. - Uratowałaś nie tylko naszą rodzinę, ale i całe miasteczko. Dzięki tobie odzyskałam Czarka - czy może być coś piękniejszego w życiu matki, która pochwała swoje serce wraz z sercem swojego dziecka? Dawidek to cud, za którego nigdy nie przestanę dziękować bogom, mojemu synkowi i tobie.
- Pani burmistrzowo - zwróciła się dziewczyna do niej. - Chciałabym, żeby to pani i pani mąż zaopiekowali się Dawidkiem.
- Jesteś pewna, że chcesz go oddać?
- Jestem pewna, że pokochacie go państwo tak, jak kochaliście Czarka, i że wychowacie go na dobrego i szczęśliwego człowieka i burmistrza. Nie boję się o niego. Wiem, że czeka go szczęśliwe dzieciństwo tu, w Nieznanowie, w domu jego dziadków. Wiem też, że w tej sytuacji nie mogę postąpić inaczej.
- Wiesz, że nie jesteśmy już pierwszej młodości...
- O ile sami państwo się nie wycofacie, to ja jestem zdecydowana. Oczywiście chciałabym móc odwiedzać go i w ogóle uczestniczyć w jego życiu...
- Będzie nam bardzo miło. Dziękuję ci raz jeszcze za wszystko. Nawet nie wiesz, jak jestem szczęśliwa...
- Proszę powiedzieć o tym jak najprędzej pani mężowi. I dziękuję pani, że chciała mnie pani wysłuchać i że mi pani uwierzyła.
Tego samego wieczoru Marlena wybrała się na drugi kraniec Nieznanowa, ale bynajmniej nie w odwiedziny do swojego kuzyna.