Temat: Miasteczko
View Single Post
stare 04.02.2016, 11:12   #431
Liv
Moderatorka Emerytka
 
Avatar Liv
 
Zarejestrowany: 12.12.2007
Skąd: Million miles away
Płeć: Kobieta
Postów: 5,203
Reputacja: 53
Domyślnie Odp: Miasteczko

Podziękowania!
Spoiler: pokaż
Cytat:
Napisał LP23
Odcinki lecą tak szybko jak naleśniki w moim domu!
Mam to uznać za komplement...?
Cytat:
Tylko spróbuj go przedwcześnie zabić a zobaczysz! XD
Jeśli dla Ciebie przedwcześnie to jest 60-75 simowych lat, to rzeczywiście zobaczę ;]
Cytat:
To do kogo udała się Marlena?
Odpowiedź w tym odcinku!
Cytat:
Może terapia by jej się przydała?
Taaa, od razu wszystkich ich wyślijmy do psychologów!
Cytat:
Czy byłaby możliwość, aby cmentarz nowy został zaprezentowany?
Nie sądzę - podziwiać groby i układ ścieżek? :|
Cytat:
Liliana z Edkiem skończyli tę samą uczelnię jak każdy sim. XD
No właśnie nie bardzo ;]
Cytat:
Smutno jej życie się toczy.
Czemu smutno? Facet to nie wszystko :P
Cytat:
Te historie o szukaniach chłopaka prze Lilianę przypominają mi jakiś film lub książkę...
Dziennik Bridget Jones?
Cytat:
Czyżby Lucek pukał do jej drzwi? XD
Cytat:
Napisał yours truly
Odpowiedź w tym odcinku!
Cytat:
PS: Czy można liczyć, że kiedyś udostępnisz do pobrania więzienie? Ja próbuję u siebie zrobić w Dawidowie, ale mi nie wychodzi :/
No way. To moje to prowizorka.
Cytat:
Napisał Cytryśnia
cudowny odcinek, 10/10
Co za entuzjazm!
Cieszę się, że się spodobał :D
Cytat:
zazdroszczę mieć imiennika w Nienznanowie! xD
Zapewne Ty też takowego masz, tylko o tym nie wiesz :P
Ja też niestety nie wiem.
Cytat:
czyli będzie jeszcze jeden...
Tak właśnie :D Kolejny za jakiś rok :P
Cytat:
Napisał Annetti
Liiiiv, Tobie miałoby zabraknąć materiału?
Tego nadającego się do pokazania szerszej publiczności owszem ;] Historii powstało dużo, ale część jest dość kiepsko udokumentowana albo niespójna (czyt. zapomniałam już, o co tam chodziło).
Cytat:
Czy faktycznie byłby takim kochającym tatusiem? A może nie radziłby sobie z tym kompletnie?
Teraz pozostaje nam gdybanie :P
Fakt jest taki, że Nikola wierzyła w Czarka. No ale też nie znali się zbyt długo, więc co o nim tak naprawdę mogła wiedzieć?
Ja osobiście uważam, że może to nawet lepiej, że najbliższym młodego Domańskiego nie było dane się przekonać, jak wyglądałoby ojcostwo w jego wykonaniu :P
Cytat:
Mam nadzieję, że będzie fajnym miksem rodziców
Hmmm, mam co do niego troszkę inne plany :P Ale przecież Dawid w moim zamyśle nie ma być ostatnim Domańskim na świecie :D
Cytat:
Ciekawe jak będzie wyglądała jego pierwsza konfrontacja z Błażejem
Przekonasz się już za chwilę :D
Cytat:
Przypomniała mi się scena jak Nora oddawała Błażeja pod opiekę dziadków.
Prawda, że robię się nudna? :P
Cytat:
Szkoda, że odeszli, no ale na każdego przychodzi kiedyś pora...
Z rodzicami Nastki i tak to odwlekłam jak się dało. No ale przebolałam ich, brawo ja ;)

Laselight, mam rozumieć, że tym komentarzem meldujesz się za rok 2015 i 2016? xD
No, niech Ci będzie ;)
Cytat:
Jak za starzy, by dać nowego potomka, to niech zrobią aborcję adopcję lub in vitro, a nie żeby się rozeszli tylko dlatego, że burmistrza nie ma!
Adopcja odpada - burmistrz ma być Domańskim z krwi i kości ;)
In-vitro też - nie taka zaawansowana ta medycyna w simsach :D
Cytat:
Chociaż po wyglądzie nie powiedziałabym, że to pijak bijący ukochaną, za ładny jest.
Kostek to taki weekendowy alkoholik. Ma stresująca pracę i musi się wyszumieć :P
Cytat:
I jeszcze go zamykać w pokoju.
Nie, on zamknął na klucz drzwi sypialni, do której wchodzi się z kuchni xD
Cytat:
może młody młodego będzie młodym

Cytat:
O, butelkę wódki masz!
Jestę studentę...
I jak to wzorowy student, w czasie sesji egzaminacyjnej robię wszystko, tylko się nie uczę.
Cytat:
Nie wiem tylko, czy przypadkiem jego mama nie przesadza z nadopiekuńczością o syna i wnuka.
Owszem, przesadza ;]
Cytat:
Pewnie gadali o tej latającej roślince, co się rozbiła w samolocie.
Wiedz, że roześmiałam się na głos czytając to :D
Cytat:
Żaden inny do niej tak nie pasuje.
A co z jej mężem? :(
Cytat:
Napisał tut
Fajnie wybrnęłaś z braku następcy na burmistrza ;D
No ale jak? Praktycznie rzecz biorąc przecież w momencie śmierci Czarka Dawid już istniał :D
Cytat:
W ogóle do tej pory nie mogę się pogodzić z tym, że zniszczyłaś ich małżeństwo tylko dlatego, żeby ród Domańskich nadal był u władzy...
A tam od razu zniszczyłam! :(
Cytat:
Powinna postawić sprawę jasno i niech Filip wybiera, albo ona, albo matka...
Uderz w stół...
Cytat:
Liliana. Kibicuję jej, to chyba moja ulubiona simka

Cytat:
to są jej drzwi, prawda?
Owszem, jej własne ;)
Cytat:
Ale się rozkręciłaś z tymi odcinkami ostatnio.
To wszystko przez Was ;P

Napisałam wczoraj odpowiedź do posta MoD, ale wcięło ją :/
Cytat:
Napisał MoD
Ha, więc Nikola jednak w ciąży.
Jednak? :D
Cytat:
I oczywiście od razu z ryjem do żony
Tam od razu z ryjem...
Cytat:
No, chyba że własnego męża [żonatego i dzieciatego] się podrywa
Zdajesz sobie sprawę, jak to brzmi w odniesieniu do Liliany, prawda? :D
+ reklamy w poście zawsze spoko! ;)

Liv zdała egzamin (zdolna bestia, nie?), nad którym siedziała od co najmniej piątku, więc teraz w ramach zasłużonego odpoczynku skleci Wam kolejny fajny odcinek :D Jego bohaterami będą po raz ostatni - na jakiś rok - Domańscy, ale z Avą, Filipem i Lilką nie pożegnamy się tak prędko ;)
Teraz muszę się zastanowić, kogo wpakować w miejsce burmistrzów... Myślałam nad Olą Stanek, ale nie wiem, na ile części uzbieram zdjęć.
Btw, jestem dzisiaj bałaganiarą i naprawdę mam nadzieję, że wkleiłam tu tą właściwą, poprawioną wersję posta.

Burmistrzowie
poprzedni odcinek

Spoiler: pokaż
...

- Marlena?





Burmistrz nie mógł uwierzyć własnym oczom. Tyle samotnych wieczorów spędził bez niej, że niemal zapomniał, jak to jest być czyimś mężem, ukochaną osobą. Tak bardzo marzył o jej powrocie do jego życia, że z początku wydawało mu się, że to wyobraźnia płata mu figla i że - jak zwykle - jest sam w tych czterech ścianach. Gdy jednak poczuł na rękach szorstką tkaninę jej bluzki, wszystko stało się jasne.



- Wróciłaś do mnie. Nareszcie...



Nawet ona w pierwszym odruchu nie dała mu do zrozumienia, jak bardzo się myli, i odwzajemniła uścisk, starając się nie stracić panowania nad sobą.

- Błażej, posłuchaj.. Nie, nie wróciłam. Jeszcze...
- "Jeszcze"? - to wytrąciło burmistrza z równowagi bardziej, niż się obawiała. - Czy nie wiesz, jak za tobą tęskniłem? Naprawdę myślisz, że tak po prostu dam ci odejść po raz kolejny?
- Błażej, proszę...
- Dobrze, przepraszam - spróbował uspokoić się jej mąż. - Chodźmy do kuchni. Zrobię ci herbaty, pogadamy...
- Dziękuję, ale nie zamierzam zabawić długo - odparła.



- Mam do ciebie sprawę.
- Słucham cię.
- Podobno kilka dni temu była u ciebie taka dziewczyna, Nikola...



- Owszem, była tu jakaś młoda. - przytaknął. - Ale chyba nie myślisz sobie, że...?
- Nie. Wiem, z jaką sprawą u ciebie była, bo u mnie była z tą samą.
- Uwierzyłaś jej?! - mąż Marleny nie mógł się nadziwić naiwności ukochanej.
- Wytłumaczyła mi wszystko, poza tym pokazała mi to dziecko...



- Nie, Marlena, nie zgadzam się! - krzyknął. - Przecież nie jesteś taka głupia żeby uwierzyć, że jakieś tam przypadkowe dziecko może być...
- ... naszym wnukiem - dokończyła ona za niego.



- Widziałam na własne oczy to dziecko, przyjrzałam się mu dokładnie, chociaż wcale nie musiałam tego robić... Jego buzia, oczy Czarka...
- Pół Nieznanowa ma takie oczy, jak on! - nie dawał za wygraną burmistrz.
- Dlaczego mi nie wierzysz, do cholery? Ten chłopiec to nasza ostatnia deska ratunku! Dziewczyna chce nam go oddać na wychowanie!



- Uwierz mi, Marlena, to się NIE uda! - argumentował dalej Błażej.



- Ty nawet nie chcesz spróbować, więc to NIE MOŻE się udać - wyrzuciła mu. - Tu chodzi też o nas, Błażej! - dodała nagle.
- Więc co, wrócisz do mnie tylko wtedy, kiedy dostaniesz to, czego chcesz? - wściekł się. - Powinienem był wcześniej wiedzieć!



- Nie wierzę, że po tylu latach bycia razem mogłeś pomyśleć, że mogłabym być z tobą tylko dla jakichś korzyści...
- Postawiłaś mi jasno sprawę: albo on i ja, albo żaden z nas. Powinnaś jednak wiedzieć PO TYLU LATACH BYCIA RAZEM, że takie sztuczki na mnie NIE działają. Skoro sama postawiłaś mnie najpierw w roli burmistrza, a na samym końcu męża - ale tylko do czasu - to może zachowajmy tę kolejność rzeczy.
- Gdybyś tylko chciał spróbować!
- I po raz kolejny narażać się na plotki?
- Jakoś gdy żeniłeś się ze swoją kuzynką, było ci wszystko jedno.



- Problem w tym, że teraz mojej kuzynki nie ma już przy mnie. - skwitował. - Zostałem sam i gdy będę chciał, to zrobię coś z tym. Po tym, co dzisiaj zrozumiałem, to wcale nie będzie takie trudne.
- Błażej...
- Nic tu po tobie, Marlena.
- To tylko głupi test genetyczny! Zrób to dla mnie! To zostanie między nami...
- ... i garstką laborantów. A teraz żegnam panią. Dobranoc.
W jej oczach zabłysły łzy.
- Nie zostawię tak tego, Błażej - powiedziała na odchodnym. - Za dużo mam do stracenia.
- To już twój problem. Żegnam.

Miał zamknięte oczy, gdy wychodziła. Nie poszedł odprowadzić jej wzorkiem jak to zazwyczaj robił, gdy szła na wcześniejszą godzinę do pracy.

Kolejny głupi film i kilka kolejnych kieliszków w końcu wyciągnęły z niego wszystkie siły.
Choć ich wspólne zdjęcie nie patrzyło już na niego ze ściany gdy kładł się spać, jego myśli nagle zwróciły się ku niej.



Druga strona łóżka była znowu nienagannie pościelona, zimna i przyprawiająca o ból serca.
Znowu był sam i musiał się do tego przyzwyczaić. Po tym wszystkim, co jej powiedział, nie miał już na co liczyć.



Problem polegał na tym, że chociaż miał w pamięci ostatnią ich rozmowę, podczas której wręcz kipiał ze złości i rozczarowania, to nie wystarczało.
Tęsknił za nią. Chociaż bardzo chciał, nie mógł od siebie odgonić tego uczucia. Nic ani nikt inny poza nią nie mógł wypełnić tej pustki.

Dzień w pracy bardzo mu się dłużył. Marzył tylko o tym, żeby wrócić do swojej samotni.
Szybciej wyszedł i wyłączył służbowy telefon.
Z bijącym mocno sercem wybrał numer zapisany na kartce. Praca burmistrza miała swoje zalety...



- Marlena? Tak, to ja, Błażej... Przemyślałem sobie wszystko. Nie wiem, jak wygląda procedura, ale zgadzam się. Zgadzam się na wszystko.

Zdziwiło go dzwonienie do drzwi. Nikogo się nie spodziewał...
Nie powiedziała nic. Po prostu szczęśliwa rzuciła mu się w ramiona.



- Przepraszam za wczoraj - powiedział z głębi serca. - Tęskniłem.
- Wiem, Błażej. To była ostatnia taka noc.
- Ty też...?
W odpowiedzi wzięła go za rękę i zaprowadziła ku drzwiom wejściowym. Przed schodkami stała wielka walizka i jeszcze jedna torba podróżna.
- Sama sobie z tym nie dam rady...
Długo później jeszcze rumieniła się na wspomnienie jego niedowierzającego, a chwilę później wypełnionego euforią spojrzenia i pocałunków, którymi ją zasypał.
Gdyby sąsiedzi to widzieli, to plotka o parze zwariowanych pięćdziesięciolatków z Nieznanowa urosłaby do rangi legendy.

Wynik testu nie pozostawiał żadnych złudzeń co do domniemanego ojcostwa następcy burmistrza.
Dawid był synem Czarka i wnukiem Błażeja i Marleny. To on miał za kilkadziesiąt lat zastąpić swojego dziadka na tym zaszczytnym i ważnym stanowisku.

Trochę czasu musiało jeszcze upłynąć nim załatwiono wszystkie formalności. W końcu jednak słońce wzeszło nad miasteczkiem.







Młodej mamie ciężko było rozstać się z synkiem.
- Jesteś pewna? - zapytała ją z troską babcia chłopca.
- Tak, proszę pani. Po prostu chwila słabości...
Dla potwierdzenia swoich słów spróbowała się uśmiechnąć podczas zwalniania chłopca z objęcia.



Błażej patrząc na nie zastanawiał się, czy przed prawie pięćdziesięcioma laty Noelle-Sara Delacroix też rozstawała się ze swoim dzieckiem tak, jak Nikola ze swoim...



- Dziękuję, Nikola - burmistrz uścisnął dziewczynę, wzruszony. - Dziękuję za drugą szansę. Nie popełnię tych samych błędów, obiecuję.
- Wiem, panie burmistrzu. Ale gdyby nie pan, Dawidka nie byłoby na świecie. Proszę o tym nie zapominać.
Ale Czarek nadal by żył, pomyślał z goryczą Błażej.



Mały Domański spoglądał na całą scenę z ramienia babci, nieświadom ani smutnej przeszłości, ani słodko-gorzkiej teraźniejszości, ani obiecującej przyszłości.




- Proszę, panie burmistrzu - powiedziała dumna babcia chwilę po pożegnaniu przez nich panny Himler. - Oto pański następca.
Dopiero teraz Błażej mógł na spokojnie przyjrzeć się chłopcu.



Był dziadkiem - kto by pomyślał, że tak szybko to się stanie!
Ale nie to było najważniejsze.
Posmutniał nagle patrząc w oczy Dawida. Jego wyobraźnia wyświetliła mu ostatni zarejestrowany przez niego obraz jego syna, a szczególnie nienawiść płonącą w jego ciemnych oczach.
Otrząsnął się - wzrok jego wnuka przypominał mu małego Czarka - tego radosnego, ciekawego świata i gadatliwego chłopczyka, jeszcze niezniszczonego przez wybujałe ambicje jego ojca.
Burmistrz przytulił malucha.



Czarek, obiecuję ci - dla niego będę lepszym ojcem, niż byłem dla ciebie...


...


Wiadomość o pojawieniu się Dawida w życiu Domańskich była nie lada zaskoczeniem dla mieszkańców. Jedni cieszyli się razem z dziadkami chłopca, inni - niestety, tacy też się znaleźli - kiwali głową z niezadowoleniem i układali teorie spiskowe, że Dawid jest adoptowany albo że po prostu jest nieślubnym synem samego burmistrza.
Rządząca para jednak nie przejmowała się plotkami. Cóż im było po nich, skoro byli szczęśliwi?










Śniadanie u Domańskiego :>





Jak widzicie, dziecinny pokoik Bazylego, a później Błażeja i Czarka, został odnowiony. Nie tylko on zresztą - burmistrzowie są w trakcie generalnego remontu domu :D Została im jeszcze kuchnia.









Błażej próbował uczyć malca chodzić, ale starość - nie radość!



Ale bywały i lepsze momenty ;)









Domańscy postanowili zrobić kilka zdjęć pamiątkowych, które później zawisły na ścianach domu w miejscu tych starych.



Full HD.

Babcia i wnuczek



Ciąg dalszy nastąpi.


Ava w opałach
poprzedni odcinek

Spoiler: pokaż
...

- Mamo, wiem, że nasze relacje nigdy nie układały się najlepiej - zaczęła. - Ale możemy to zmienić. Obie kochamy Filipa, ale nie musimy rywalizować o jego względy. Wiem, że ja sama tez nie byłam idealna, ale chciałabym to zmienić.





- Musisz mi tylko powiedzieć, dlaczego i o co masz do mnie żal. Naprawdę, nie chcę więcej kłótni między nami. Przepraszam, że tak często dawałam się wytrącić z równowagi. To nie było profesjonalne, ale każdy ma słabsze dni... No i wierzę, że w gruncie rzeczy jesteś w porządku i chciałabym, żebyśmy zaczęły współpracować. Chciałabym tylko, żebyś starała się mnie zrozumieć. Jesteś dobrym, doświadczonym pedagogiem i nie powinnaś mieć z tym problemu...



- W porządku, Ava - uśmiechnęła się do niej starsza kobieta. - Doceniam to, że się starasz być dobra dla mojego syna i wnuka. Nie mam już do ciebie żalu. Mam nadzieję, że teraz będzie tylko lepiej.
- Dziękuję, mamo. Ja też mam taką nadzieję.



- Zjednałaś sobie mamę? Może jeszcze zostaniecie najlepszymi przyjaciółkami na zawsze?
- Och, nie gadaj głupstw, Filip. Chciałabym po prostu mieć szczęśliwą, kochającą się rodzinę i zrobię wszystko, co będzie w mojej mocy, żeby tak było.
- Zawsze wiedziałem, że jesteś wyjątkowa, Ava, ale czasami nie mogę uwierzyć we własne szczęście.





- Ja też cię kocham, Filip.



Na jakiś czas w domu Graczyków (w tym domu - zbudowanym w VI 2009 - w wychowywały się wszystkie dzieci Igora i późniejsi potomkowie Wiktora Graczyka ;)) zapanowały peace&love.





Więcej zdjęć małego Piotrka - także tych z urodzin - tutaj.






Niestety, teściowa Avy wkrótce zapomniała o rozejmie, jaki zawarły.



- Jak mogłaś podać dziecku zimne mleko? Co ja ci mówiłam na ten temat?!



- Dlaczego wcześniej mi tego nie powiedziałaś? - zapytała z wyrzutem. - Stałaś obok i opowiadałaś mi o ciuchach, na które i tak cię nie stać, zajmując mi przy tym czas, którego miałam mało, i przyglądałaś się bezczynnie! Mogłaś też dogrzać to mleko sama! O co masz do mnie pretensje?!
- Oj, Ava, znowu zaczynasz.
- Nie, mamo, to TY zaczynasz swoją starą śpiewkę. Już zapomniałaś o naszej rozmowie?
- Nie poprawiłaś się zbytnio.
- Bo nie wiem, co mam poprawić!
- Doradzasz innym, jak mają żyć, a sama nie wiesz? Jak to z tobą jest? Koleżanka mnie ostatnio pytała, czy znam jakiegoś dobrego psychologa, bo jej krewna potrzebuje pomocy dla syna i już miałam dumnie jej obwieścić, że to moja synowa, ale w porę ugryzłam w język. Mam nadzieję, że ten chłopak znalazł fachową pomoc.
Jesteś jędzą, pomyślała ciemnowłosa i posłała Lenie nienawistne spojrzenie wychodząc z kuchni.




- ... ciągle jej się coś nie podoba, a potem powie ci, jaki kiepski z ciebie specjalista, skoro sam nie potrafisz czytać w myślach wrednej teściowej.
- To "wrednej" mogłaś sobie podarować.
- Filip, musimy się wyprowadzić. Ja z nią dłużej nie wytrzymam.
- Gdzie niby?
- Chociażby do moich rodziców! - niecierpliwiła się Ava. - Byle jak najdalej stąd.
- Zapomniałaś chyba, że w kuchni tam zmieszczą się ledwo dwie osoby, nie mówiąc o pięciu...
- To wynajmiemy jakieś mieszkanie, bogowie! - warknęła. - Czy ciebie w ogóle obchodzi, jak ja się czuje w tym domu?



- Na razie widzę, że czujesz się najbardziej pokrzywdzona z nas wszystkich.
- Jak możesz...?
- Nie rozumiem tej waszej wojny i nie chcę brać w niej udziału.
- Ale jesteś moim mężem.
- Jeśli myślisz, że to zobowiązuje mnie do tego, żeby zostawić moją mamę samą, to się grubo mylisz. A jak chcesz, to wyprowadź się do rodziców - może kilka dni bez tej podłej teściowej oczyści atmosferę w tym domu.
- I myślisz, że Piotrka zostawię tutaj?
- Powiedziałem ci - to ty masz problem do rozwiązania, a nie ja i Piotrek.
- Cieszę się, że mi pomagasz, naprawdę! A, i wiesz co?



- Zrobię to. Wyprowadzę się. Tylko jak przyjdziesz po mnie prosić mnie, żebym wróciła, to...
- Spokojnie, nie przyjdę.
- Widzę, że twoja mama osiągnęła swój cel. No ale jesteś dorosły ostatecznie, nie? Szkoda tylko, że tak mało dla ciebie znaczę.



- Skończ już to biadolenie, Ava, słuchać tego nie mogę! Miałem ciężki dzień w pracy...
- Przepraszam, to się więcej nie powtórzy.



- Pewnego dnia przyjadę po ciebie, synku - mówiła do chłopca jego mama. - U dziadków Bitnerów będzie nam lepiej.
Chwilę później malec, ubrany w piżamkę, odbywał swoją popołudniową drzemkę, podobnie jak jego ojciec, który niemal całą noc był na nogach.
Pani Marks, już ubrana do wyjścia, utuliła synka.



Nie chciała tego robić - wiedziała, że kiedyś się za to znienawidzi.



Ale miała nadzieję, że to ruszy sumienie jej męża - naprawdę nie chodziło jej o nic innego.



Tak po prostu było lepiej.


Ciąg dalszy nastąpił.


Oh Lilian
poprzedni odcinek

Spoiler: pokaż
...

Krew zawrzała w jej żyłach, gdy zdała sobie sprawę, z kim ma do czynienia.





Jego głupkowaty uśmieszek tylko pogarszał sprawę. Już miała mu zamknąć drzwi przed nosem, gdy usłyszała:
- Poczekaj, Lilka. A tak w ogóle to cześć.
Nie czekając na zaproszenie z jej strony, wszedł do mieszkania i zamknął za sobą drzwi.



- Ty... - w kobiecie aż się gotowało ze złości. - Dziewięć lat, idioto! Dziewięć p********* lat, w których niemal zapomniałam o twoim istnieniu! A ty sobie jak gdyby nic włazisz z butami do mojego mieszkania i życia!
- Lilka, spokojnie, wytłumaczę ci wszystko. To nie jest takie proste...
- Jak mi wytłumaczysz to, że przez tyle lat nie miałam znaku życia od ciebie? Jak mi wytłumaczysz to, że zabroniłeś mi widywania się z tobą w więzieniu? Zresztą... Nie obchodzi mnie to, rozumiesz?



- TERAZ już mnie to nie obchodzi. Nie chcę mieć z tobą NIC wspólnego, rozumiesz? Ale skoro już się pojawiłeś, to załatwimy rozwód, zanim zdążysz zniknąć na kolejne dziewięć lat.



- Wiem, że zawaliłem, przykro mi...
- Przykro ci? - jej wściekłość sięgała zenitu i już-już czuła, że zbiera jej się na płacz. - Tylko tyle masz mi do powiedzenia?!



- Posłuchaj - poprosił. - PRZEPRASZAM.



- Wiem, że to, co zrobiłem, było nad wyraz podłe i że możesz mnie za to nienawidzić. Ja sam, gdybym mógł, zmieniłbym przeszłość, gdyby się dało. Ale nie mogę. W wielu przypadkach nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. I tak, zerwałem z tobą kontakt, ale nie dlatego, że nie chciałem słuchać twoich pretensji do mnie...



- Popełniłem wiele błędów, których żałuję...
- Ale tego akurat nie żałujesz? - weszła mu w słowo. I tak za dużo zostało powiedziane z jego strony.
- Lilka... - nagle zabrakło mu słów i tylko patrzył na nią tym swoim błagalnym wzrokiem.
- Co Lilka, co Lilka?! - jej gniew wcale nie zmalał. - Przychodzisz tu nie wiadomo po co i jeszcze masz czelność przyznawać, że olanie mnie nie było wcale niczym złym!
- Nie, to nie tak...!
- Wiesz co? Tam są drzwi.



- Kochanie, proszę...
- KOCHANIE?! - jej nerwy były na granicy wytrzymałości. - Wynos się stąd i nigdy nie wracaj! Zniszczyłeś mi życie, nie chcę cię znać!
- Przykro mi, naprawdę...
- Powiedziałam WYNOŚ SIĘ!!!
Zrezygnowany wyszedł na klatkę.



Z hukiem zatrzasnęła za nim drzwi.
Chwilę potem rozryczała się na dobre.



Co on sobie wyobrażał przychodząc tu? Jak śmiał prosić ją o wybaczenie? Czy tyle lat przeżytych w niepewności, tyle łez wylanych za nim, tyle przygnębiających myśli i samotnych nocy można było wybaczyć? Tyle lat czekała na wiadomość od niego, ale gdy w końcu się pojawił, było już za późno. Za późno na ratowanie tego małżeństwa. Ono i tak było fikcyjne, bo - jak się okazało - mimo tylu lat spędzonych razem nie znała swojego męża.
Chciałaby, żeby rozpłynął się, żeby zniknął na zawsze. Chciałaby nigdy więcej go nie zobaczyć. Chciałaby cofnąć czas o dwanaście lat i zerwać z nim, kiedy tylko dowiedziała się, że wpadł w nałóg...
Ja sam, gdybym mógł, zmieniłbym przeszłość, gdyby się dało. Ale nie mogę.
Nagle poczuła, że ktoś obejmuje jej drżące ciało. Ktoś silny i niezachwiany.



Coś pokrzepiającego było w tym uścisku - kryły się w nim spokój, troska i poczucie bezpieczeństwa. Trzy rzeczy, których od dawna jej brakowało.
Dopiero po chwili spostrzegła, kto przyniósł jej ulgę.
- Nie zamknęłaś drzwi i wróciłem, żeby ci to powiedzieć - wytłumaczył się. - Nie myślałem, że...
- Nie myślałeś, że ktokolwiek mógłby przez ciebie płakać?
- Lilka, nie chciałem tego. Przysięgam, że nie chciałem.



- Jeśli rozwód i moje zniknięcie na zawsze z twojego życia sprawi, że już nigdy nie będziesz przeze mnie płakać, to jestem gotów to zrobić. Może powinienem był wysłać do ciebie depeszę z informacja o mojej śmierci. Może powinienem był tobą zerwać, gdy wlazłem w to bagno, żeby cię chronić... Ale nie zrobiłem tego, a ty teraz przeze mnie płaczesz.
Nie doczekawszy się odpowiedzi z jej strony, mówił dalej.
- Nie będę ci się więcej tłumaczył, bo masz rację - to nie ma sensu. Zanim jednak odejdę, chcę, żebyś wiedziała, że żeniąc się z tobą miałem inny plan na swoje życie. Ty byłaś tym planem. Chciałem żyć tak, żebyś ty była szczęśliwa przy mnie. Chciałem dla nas małego domku z ładnym widokiem, chciałem psa, gromadkę rozwrzeszczanych dzieciaków, ale przede wszystkim chciałem uśmiechniętej pani tego domu i spełnionej matki moich dzieci. Nie powiedziałem ci o tym nigdy - to była moja tajemnica. O tym marzyłem, gdy zasypiałaś w moich ramionach. Obiecałem sobie, że nawet jeśli coś z tego planu nie wypali, to przynajmniej będę miał ciebie, że nigdy cię nie stracę. I tak też się łudziłem przychodząc tutaj - że będziesz na mnie czekać. Ale ty nie czekałaś już na mnie. I jest to wyłącznie moja wina. Może przynajmniej to uda mi się naprawić. Może jakiś inny facet da ci to, o czym marzysz. Znalazłaś sobie kogoś, prawda?
- Nie, Lucek, nadal jestem sama.
- Przykro mi...
- A więc odchodzisz na zawsze?
- Tak, Lilka. Masz rację, nic tu po mnie. Przepraszam, że cię niepokoiłem. Zauważyłem, że nosisz obrączkę...
- Chcę być uczciwa wobec innych.
- "Nie podrywajcie mnie - mam męża-palanta, z którym nawet nie mogę się rozwieść"?
- Coś w tym stylu. Ale... Po co tobie obrączka? Czy może założyłeś ją dopiero przed chwilą...?
- Obrączka jest po to, żeby przypominała mi, że ślubowałem komuś, że nie opuszczę jej aż do śmierci i że złamałem tę przysięgę, ale też i to, że jest ktoś, kogo naprawdę kocham. Lilka, nie, proszę, nie płacz znowu!
- Miałeś już iść...
- Tak... Pozwolisz mi się przytulić po raz ostatni?
- Chyba...



Trzymając go w ramionach poczuła się tak, jakby znowu miała dwadzieścia lat. Musiała przyznać przed samą sobą, że było jej zwyczajnie dobrze w jego objęciu. Czuła, że żyje, że jest sobą. Jakby nagle ktoś dołożył brakującą część układanki pod tytułem "Liliana", a o której braku nawet nie zdawała sobie sprawy.
Zamknęła oczy. Chciała, żeby ta chwila trwała wiecznie. Chciałaby wymazać z pamięci te dziewięć lat krzywd i niepewności.
Ale zdradził ją...
- Lucek, a ty masz kogoś? - zapytała znienacka.
- Gdybym miał, nie przychodziłbym tutaj.
- A... Miałeś?
- Próbowałem "mieć", ale każda z nich była nie taka. Każdej czegoś brakowało. Po jednym pocałunku miałem dość, z żadną z nich się nie przespałem.
- Kłamiesz - wyrzuciła mu.
- No, skoro tak uważasz... To i tak nie ma znaczenia, Lilka. Co mi po innych kobietach, skoro jest jedna, której nie mogę mieć.
- Nie zapytasz mnie o moich... przyjaciół?
- Nie, Lilka. Wiem, że mnie nie zdradziłaś.
- Skąd?
- Jesteś do bólu uczciwa. Poza tym jesteś z tych, które czekają na "księcia z bajki".



- Mam nadzieję, że skurczysyn będzie kochał bardziej niż ja każdy twój pieprzyk, każdą twoją wadę i nadmierny kilogram. Na to właśnie zasługujesz.
Zanim zdążyła przeanalizować jego słowa, stało się. Ich usta się spotkały.



Nie mogła się od nich oderwać. W końcu ich ręce powędrowały w dół i stały się równie łapczywe i stęsknione jak pocałunki.



Nagle spróbował oderwać się od niej, bojąc się, żeby sprawy nie zaszły za daleko.
- Przepraszam, nie powinienem... - stropił się.
- Lucek, może i skrzywdziłeś mnie i zostawiłeś, ale prawda jest taka, że bez ciebie nigdy nie będę szczęśliwa - wyznała.
- Pocałunki to nie wszystko.
- Wiem. Chciałabym wiedzieć, że mogę ci zaufać. Chcę, żebyś mi to przyrzekł.



- Mogę ci przyrzec, że już zawsze będę przy tobie, ale niekoniecznie ciałem. I że nigdy już nie zniknę z twojego życia na tyle lat.
- Przyrzeknij.
- Przyrzekam. I że nie opuszczę cię aż do śmierci... Tak to leciało?
- Tak, chyba tak.
- Dziękuję ci... Och, Lilka, jak ja mogłem wytrzymać tak długo bez ciebie?
- Nie wiem, Lucek, ale nigdy więcej.
- Nigdy więcej.

Pierwszy raz od dawna Liliana czuła się tak szczęśliwa.











- Właściwie co się z tobą działo przez te ostatnie lata?



- W więzieniu nie miałem jak kontynuować nauki, więc rzuciłem to. Do dzisiaj nie mam dyplomu. Tam poznałem pewnych ludzi, do których zwróciłem się, gdy wyszedłem na wolność. Załatwili mi robotę, w której do dzisiaj pracuję.
- Czyli...?
- Nie mogę ci tego zdradzić.
- Rozumiem, że to nie jest legalne?
- Niezupełnie. Ale praca jest dość niebezpieczna. I wymaga podróżowania, niestety. Nigdy nie wiem, kiedy będzie robota do wykonania... Mogę zniknąć każdego dnia na nie wiadomo jak długo.
- Zamierzasz ją zmienić?
- Jeśli będę widział, że przez nią zaniedbuję ciebie, to oczywiście, spróbuję zrezygnować. Spróbuję, bo to nie będzie takie proste...
- Dlaczego w ogóle zacząłeś, skoro to takie niebezpieczne?
- Dobrze płacą, a ja potrzebowałem pieniędzy. W zasadzie mógłbym się uznać za bogacza... Ale moje konto bankowe to też tajemnica i nie pytaj nigdy o to, Lilka. Jeszcze muszę ci wyjaśnić, dlaczego nie chciałem się z tobą widywać i dlaczego nie wróciłem... Nie chciałem cię w to mieszać. Miałem wtedy poważne porachunki z moim, hmmm, "szefostwem". Nie wiem, co by ci zrobili, gdyby wiedzieli, że mam żonę. Dlatego na chwilę przestałaś być moją żoną, ale później dopilnowałem, żeby papiery wróciły na odpowiednie miejsce.
- Chciałeś mnie chronić?
- Tak, Lilka. I chciałem uniknąć pytań, to też fakt. Pewnych rzeczy nie mógłbym ci wyjaśnić, ale mimo to żałuję, że nie wysłałem do ciebie jakiegoś listu czy czegoś. To by wiele ułatwiło.
- A te ostatnie trzy lata?
- Chciałem wrócić, ale... Dałem się wciągnąć w wir pracy no i... Bałem się. Dopiero teraz się przełamałem. Wiem, że może nie brzmię zbyt przekonująco, ale z czasem dojdziemy do wszystkiego.
- Jasne.



- Myślałem, że nigdy nie wrócisz - przywitał ją wieczorem. - Nie mogę się tobą wystarczająco nacieszyć.
Tym razem Lucek nawet nie próbował się powstrzymywać.




- Lucek! Lucek, wróciłam!



Nikt jej nie odpowiedział. Jak gdyby nic powiesiła kurtkę i kostium do szafy i przebrała się w luźniejsze ciuchy.
W kuchni na blacie zauważyła stos listów.



Oprócz rachunków był tam też taki zaadresowany ręcznym pismem.
Liliana

Po przeczytaniu go zrobiło jej się smutno.



Teraz zrozumiała, jakim wyzwaniem dla niej będzie praca jej męża.

Kochanie,
napisałem do Ciebie ten liścik, bo mam na to wystarczająco dużo czasu, co jest rzadkością. Mam zlecenie na już. Nie wiem, ile mi ono zajmie, ale te tego typu ciągną się miesiącami. Przez ten czas nie mogę się z Tobą jako tako kontaktować w żaden sposób. Jestem wyłączony ze świata żywych można powiedzieć. Tak będzie za każdym razem. Nie miej mi tego za złe - czasami dostaję i półroczne urlopy. Nadrobimy wszystko, obiecuję.
Dziękuję za wczorajszą noc. Nie mogę się doczekać następnej ;) Tosty były pyszne i było mi mało. Wszystkie rachunki masz uregulowane. To gratis. Kiedyś fundnę Ci coś naprawdę fajnego. Mam nadzieję, że już niedługo.
Kocham Cię.
LSeppi




Agrrrr, Lucek! Bogowie, niechże on już wróci...


Ciąg dalszy nastąpił.

Ostatnio edytowane przez Liv : 02.09.2016 - 09:35
Liv jest offline   Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.