Temat: Miasteczko
View Single Post
stare 18.02.2016, 20:42   #438
Liv
Moderatorka Emerytka
 
Avatar Liv
 
Zarejestrowany: 12.12.2007
Skąd: Million miles away
Płeć: Kobieta
Postów: 5,203
Reputacja: 53
Domyślnie Odp: Miasteczko

No, dobry wieczór. Na początku oczywiście podziękowania za komentarze i odpowiedzi do nich.
Spoiler: pokaż
Z góry zaznaczam, że odpowiedzi na pytania dotyczące pracy męża Liliany nie udzielę :>

Cytat:
Napisał LP23
Jednak Błażej nic się nie zmienił po śmierci Czarka
E, tam. Za wcześnie żeby go oceniać.
Cytat:
Czemu nie zabrała syna? Z braku miejsca?
Ava nie jest egoistką. Poza tym miała nadzieję, że jej mąż sam się o nią upomni w imieniu Piotrusia.
Cytat:
Napisał Annetti
Zwłaszcza, że bardzo ich [Błażeja i Marlenę] lubię jako parę.
Ja też, dlatego nie wyobrażam sobie ich osobno na dłuższa metę ;)
Wiesz, że na to zdjęcie nie zwróciłam szczególnie uwagi? Dopiero jak Ty mi napisałaś, to... No, faktycznie, coś jest na rzeczy!
Żeby tylko simy zawsze mi tak pomagały swoją mową ciała...
A Dawid w wersji Dejw pojawi się później - niech najpierw wyrośnie z pieluch, o! :P
Cytat:
ak od początku wystąpienia w poście? Tego to się nie do końca spodziewałam xD
Ja też nie :D W zasadzie prawdziwa historia powstaje wtedy, gdy zaczynam ją opisywać xD Czasami pozmieniam jeszcze kolejność zdjęć, tak jak to zrobiłam dzisiaj... :D
No to dzisiejszy odcinek Cię nie pocieszy :(
Cytat:
Napisał Cytryśnia
Marlena odmłodniała tak jakoś podczas opieki nad wnukiem.
To wszystko przez miłość, która jest w powietrzu!
Cytat:
Lucek, to imię ciagle kojarzy mi się z Lucyferem
Dobrze Ci się kojarzy
Cytat:
Napisał Laselight
"PÓŁ NIEZNANOWA MA TAKIE OCZY JAK ON."
Całe Nieznanowo ma tego samego burmistrza. A te same oczy to dlatego, że tak bardzo popierają burmistrza, że chcą mieć chociaż oczy jak on.
Ciekawa teoria :D
Cytat:
Co jak umrze przed 18stką Dawida?
Spoiler. Nie umrze.
Cytat:
Tylko taki maminsynek, brakuje tylko by został starym kawalerem z kotem.
Za późno :P
Cytat:
Szef (...) Prostytutek (nie wiem jak to nazwać)?
Potocznie to alfons ;]
Cytat:
Piękny odcinek, mogę liczyć na więcej?
Po to tu jestem!
Cytat:
Napisał MoD
A co on, CSI nie oglądał?
Burmistrz nie ma na to czasu :>
Cytat:
Chyba prędzej go spłaci, niż Lena
:D!
Cytat:
To już się bardziej robi FS niż relacja z gry.
Ja chyba od początku mówiłam o "Miasteczku" jak o "czymś pomiędzy OJSG a FS"?
Cytat:
I to całkiem dobre FS
E, tam.
Ale dzięki - staram się :>
Cytat:
Napisał tut
Ja chyba jednak na miejscu Liliany wymusiłabym na nim rzucenie tej pracy.

Cytat:
Mam wrażenie, że jakoś krótko w tym odcinku?
Nieee. Ten dzisiejszy jest mega krótki.


5000. post musi być wyjątkowy, więc oprócz pożegnania z forum (i zaskoczenia nim wszystkich) niezłym pomysłem wydało mi się napisanie odcinka mojego ulubionego OJSG i na to się ostatecznie zdecydowałam.
Kolejny odcinek za jakieś ~9 dni. Kto nie wie dlaczego tak, temu biada :P Szykują się też zmiany kosmetyczne 1. posta oraz krzew :) Ale runda się wlecze, wiec na to ostatnie trzeba będzie jeszcze trochę poczekać.

...

Aleksandra
poprzedni odcinek

Spoiler: pokaż
...

Ola się wyniosła, a Franek i jego młodziutka kochanka byli dalej szczęśliwi.





Ale...



- Wiesz, jak dostanę 5 na koniec z WOSu, to załapię się na stypendium za wysoką średnią.



- Stypendium? No, fajnie, ale nie rozumiem, po co ci to stypendium?
- No jak to "po co"? Na studia.



- E, tam. Po co ci studia? Bez dyplomu też świetnie można sobie dać radę w życiu.
- Ale Franek... Nie po to poszłam do liceum, żeby nic po nim nie mieć. Poza tym co, czemu niby mam nie iść na studia?



- Jak ty to sobie w ogóle wyobrażasz? Wyprowadzisz się, tak o, do akademika i będziemy się widywać raz na tydzień przez kilka godzin? A jak będziesz miała dużo nauki, to wcale!
- Oj, Franek, daj spokój. Jakoś to będzie, ale najpierw muszę się tam dostać.
Mężczyzna nagle przyciągnął ją do siebie.



- Ada, nie zrobisz tego - stwierdził nagle smutno, nie patrząc na nią. - Nie zostawisz mnie samego.
- Franek, no... Nie jesteś małym dzieckiem.
- Ale zwariuję bez ciebie.
- No ej... Będziemy się widywać i w ogóle. Nadrobimy wszystko, OK?
Nie doczekała się odpowiedzi.

Z czasem Ada coraz bardziej "nakręcała się" na zdobywanie wyższego wykształcenia, co bardzo niepokoiło jej chłopaka. W końcu poczuł się zmuszony do ostateczności.



- Mam do ciebie bardzo nietypową sprawę - zaczął. - Będziesz zachwycona tym pomysłem!
Dziewczyna uśmiechnęła się i z zaciekawieniem oczekiwała na ciąg dalszy tej przemowy. Ona też czuła, że za chwilę wydarzy się coś niezwykłego.
Nagle jej ukochany schylił się i wyciągnął coś, co po chwili okazało się pudełkiem na biżuterię.



- Ado Lipin, czy zostaniesz moją żoną? - usłyszała.
Dziewczyna ostrożnie podniosłą wieczko chcąc się przekonać, czy to na pewno nie jest żart.
Niestety nie był.
Zapadła długa i bardzo niezręczna cisza. Coś, na co Franek wcale nie był przygotowany. Był pewny, że ona mu nie odmówi i że tym samym uda mu się zażegnać wizję rozstania z nią.
- Ada?



- Nie, Franek - wzdrygnęła się. - Przepraszam, ale nie.
Niedoszły narzeczony wykrzywił twarz w bólu.



- Co powiedziałaś? - zapytał, nie dowierzając.
- Nie zostanę twoją żoną, Franek. Ani teraz, ani nigdy.



Płacz ścisnął mu gardło. Miał wrażenie, że jego serce rozdziera się na pół.





Chwilowa rozpacz jednak szybko ustąpiła pierwszeństwa szaleńczej złości.



Wynoś się z mojego mieszkania i nigdy nie wracaj, szmato - usłyszała Ada.
Dziewczyna posłusznie spakowała swoje rzeczy i wyszła z mieszkania. Zastanawiała się, dokąd ma pójść - z rodzicami nadal była pokłócona...

A Franek? Franek znowu został sam.


...

Jego córka miała zdecydowanie więcej szczęścia jeśli chodzi o te sprawy.





Józio był przystojnym, piekielnie zdolnym chłopakiem marzącym o krojeniu ludzi (chciał zostać chirurgiem), rówieśnikiem Oli i jej nowym sąsiadem.
Wspólne dojazdy i powroty ze szkoły zapewniły im dużo czasu na poznanie się bliżej. Zostali przyjaciółmi.



Ale przyszły maturzysta pomału odkrywał tajniki tej innej chemii ;)



Olę też ona wciągnęła mimo że była typową humanistką.







Na szczęście obie chemie nie miały działania wzajemnie antagonistycznego i młodzi zakochani dostali się na wymarzone kierunki.





Ku wielkiemu zadowoleniu panny Stanek, przyszły pan doktor potrafił wygospodarować chwile dla siebie i dla niej.



Upodobali sobie piątkowe wieczory w studenckim klubie.









Ale prawdziwa akcja zaczynała się po powrocie do akademika.





Raz w jej, raz w jego, bo nie mieszkali razem.



Pewnego razu jednak niekończące się poranne mdłości doprowadziły Olę do szału.



Jedna ze współlokatorek poradziła jej zrobienie testu ciążowego. Jego wynik załamał dziewczynę - nie po to brała tabletki, żeby nie działały...



- Ciąża? - zdziwił się Józio. - No ale chwileczkę - przecież się zabezpieczałaś.



- Taaa, i co z tego? - przyszła mama nie kryła swojego rozgoryczenia. - Szlag to trafił i teraz przyjdzie mi chodzić z brzuchem, potem ryczeć z bólu i przez całą resztę życia bać się o tego potworka... No cudownie po prostu! Dziewczyna, która odgania się od dzieci rękami i nogami, sama będzie miała dziecko!
- Ej, Ola, wiesz co...?
- Co?



- W sumie to po co się zabezpieczałaś? Przecież zgodnie z rodzinną tradycją i tak byś wpadła prędzej czy później. Zmarnowane pieniądze i czas!
- A wystarczyło nie mieć chłopaka!
- Nooo...
- I wiesz co? Zgodnie z tą samą rodzinną tradycją faceci wypinają się na swoje kobiety po oznajmieniu im tej cudownej nowiny. Jak widać, i tu tradycji stało się za dość!
W odpowiedzi chłopak uśmiechnął się z rozbawieniem, a ona, czując znajomy ścisk w gardle i próbując powstrzymać łzy, odwróciła się z zamiarem wyjścia z pokoju.


Ciąg dalszy nastąpił.


Ava w opałach
poprzedni odcinek

Spoiler: pokaż
...

- Piotrusiu, powiedz "babcia".
- Ma - odparł chłopiec.
- Ba-bcia.
- U-u - pokręcił główką malec.



Lena była niezadowolona.





On tylko "Ma" i "Ma" mimo że Ava wyprowadziła się z domu prawie tydzień temu.
Gotując obiad starsza pani pomyślała sobie, że dobrze będzie rozmówić się z ojcem chłopca.





- Piotruś dalej uparcie mówi "mama" zamiast "babcia" - oznajmiła. - Nie wiem, czy taki upór jest normalny w jego wieku. Trzeba w końcu będzie wezwać lekarza jak tak dalej pójdzie.
Jak dla mnie to powrót jego mamy załatwiłby sprawę, odparł w myślach Filip.
Jakby nie patrzeć rola samotnego ojca nie była najłatwiejszą w jego życiu, chociaż starał się nie dać tego po sobie poznać.











No i Ava w roli matki swojego syna była niezastąpiona, co chłopczyk na każdym kroku podświadomie dawał mu do zrozumienia.


Nicole Bitner z jednej strony cieszyła się z powrotu córki do domu...



... a z drugiej martwiło ją to, że dziewczyna była sama - na pewno będzie tęsknić za swoimi chłopakami, szczególnie małym Piotrusiem.



Fakt - Ava tęskniła. Bardzo. Dlatego łapała się wszystkich możliwych zajęć, żeby tylko zapomnieć o żalu i wyrzutach sumienia, że nie zabrała synka ze sobą.





Jej rodzice już na samym początku oznajmili jej, że przygotują kącik dla ich wnuczka i nalegali, żeby Ava jak najszybciej przywiozła go do nich.
Ale mniejszy Marks nie był jedynym tematem rozmów w tym domu - jakby nie patrzeć ich córeczka wróciła do rodzinnego gniazdka!





W końcu jednak młoda kobieta miała dość tej rozłąki. Postanowiła, że odwiedzi synka następnego dnia po pracy i przy okazji rozmówi się z jego ojcem.

"Powitała" ją teściowa.



- Proszę, kogo my tu mamy! Czy to ta wyrodna matka, która wróciła do dziecka?



- Może i wyrodna, ale w przeciwieństwie do ciebie przynajmniej uczciwa - odcięła się Ava. - Jest Filip, prawda?



- Oj, no nie wiem, nie wiem... - zaczęła się zgrywać starsza pani. - Ja bym na jego miejscu nie chciała cię widzieć na oczy. Żeby coś takiego zrobić własnemu dziecku!



- Niby co zrobić? - usłyszały z boku.
- Już nic - ucięła temat Lena. - Popatrz, synku, kto nas zaszczycił!
Wzrok blondyna krótko spoczął na Avie.
- Mogłabyś zostawić nas samych? - zapytał sugestywnie.
- Och, oczywiście. Nie chciałabym znowu być świadkiem waszej kłótni.
Gdy kobieta zniknęła za przeszklonymi drzwiami, Filip zwrócił się do żony:
- Wejdź. Musimy pogadać.
Zatrzymała się kilka metrów dalej na korytarzu.
- Wróciłaś, prawda?
- Nie - zaprzeczyła z całym zdecydowaniem. - Nie wróciłam i nie wrócę.



- Jak to "nie wrócisz"? Zdajesz sobie sprawę z tego, że przy rozwodzie po tym, co zrobiłaś, nie będziesz miała szans na dostanie pełnej opieki nad dzieckiem?
Jego rozmówczyni odwróciła wzrok i na chwilę zatopiła się we własnych myślach.



- Inaczej - przerwał ciszę jej mąż. - Po co tu przyszłaś?
- Zobaczyć się z moim synkiem. Nie śpi jeszcze, prawda?
- Nie.
Już miała napomknąć o zabraniu chłopca do siebie, ale czuła, że niczego nie wskóra - Filip zbyt twardo stąpał po ziemi, żeby przekonały go jej argumenty, których podstawą były uczucia.
- To ja pójdę do niego - postanowiła.
- Ava, naprawdę myślisz, że i jemu i tobie coś da to rozstanie? Coś innego niż jeszcze większą tęsknotę i ból?
- Jedyne, co wiem, to to, że muszę się z nim zobaczyć.
- Czemu po prostu nie wrócisz do domu i nie będzie jak dawniej? - zapytał z wyrzutem.



- Nie pozwolę, żeby twoja matka zniszczyła naszą rodzinę - odparła. - Ale skoro otwarcie mówisz mi o rozwodzie... Chyba jednak nie doceniłam jej wpływu na ciebie. Chyba się spóźniłam.
- Twoja nieobecność w życiu moim i Piotrka wcale nie polepsza sprawy, moja droga. Nie pozwolę jednak, żebyś złamała serce mojemu synowi.
- Mówisz zupełnie jak twoja matka - przeraziła się tym odkryciem kobieta.
- Lepiej idź już do Piotrka - poradził jej Filip oschle.
Nim jednak kobieta zdążyła wejść do pokoiku chłopca, ten już był na korytarzu.
- Piotruś, chodź do mamy! - zawołała.
- Ma! - powiedział maluszek, gdy Ava wzięła go na rączki.





Nie chciał jej puścić.



I ona tego nie chciała.Tuliła go mocno i dziwiła się, jaką okropną matką musi być, skoro wytrzymała tyle dni bez niego.
Nigdy więcej tego nie zrobię, przyrzekła sobie i jemu.

Kilka następnych godzin upłynęło im na beztroskiej zabawie.





- Ava, kończ. Trzeba Małego położyć spać - oznajmił po jakimś czasie Filip, obserwując jednocześnie ich zabawę.



Nakarmiony, wykąpany i przebrany w piżamkę Piotruś bardzo niechętnie żegnał się ze swoją mamą.



Nie wiedział jednak, że jutro rano znowu zamiast niej przy jego łóżeczku stanie tato...

- I co, tak po prostu sobie wrócisz do swojego faceta czy kogo ty tam masz...
- Nie mam żadnego faceta, to po pierwsze.
- ... i znowu biedne dziecko będzie płakać za swoją mamą?
- Doskonale wiesz, że to twoja zasługa.



- Nie, moja droga, to wyłącznie TWOJA zasługa! To TY unieszczęśliwiasz mojego syna i wnuka! To JA muszę wychowywać Piotrusia!
- Chętnie zabiorę go ze sobą do domu.
- Dziewczyno, ogarnij się! - krzyknęła Lena.



- Nie pozwolę na to, żebyś dłużej ich krzywdziła, jasne? Więcej nie wejdziesz do tego domu! Zrobię wszystko, żeby mój syn jak najszybciej się z tobą rozwiódł! Jeszcze będziesz błagała go o litość!
Kłótnię przerwało wejście Filipa, który pożegnał żonę.

Przed snem zajrzał jeszcze do pokoju synka zwyczajem Avy, która lubiła patrzeć na ich śpiącego królewicza.



Kiedyś często razem tak przy nim czuwali, chociaż zdrowy rozsądek nakazywał, aby chociaż jedno z nich się położyło.
Tak dobrze im było ze sobą, ale nawet to nie powstrzymało jej przed odejściem.



Tak, wspomniał o rozwodzie, ale nie dlatego, że go chciał. Musiał być stanowczy wobec niej. To nie był dobry moment na to, żeby powiedzieć jej, że tęsknił, i że nadal ją kocha.
Nie po tym co zrobiła. Nie po tym, co zrobić miała.



Kolejna samotna noc.



Wish you were here.


Piotruś obudził się w świetnym humorze.



Jeszcze chwilka i mama przyjdzie się z nim pobawić!
Stanął w łóżeczku, rozejrzał się po pokoiku i stwierdził, że jest sam.
Nie ma mamy.



Zawołał ją, ale odpowiedziała mu cisza.



- MAAAAA!!! - krzyczał.
Po chwili drzwi się otworzyły.



- Ma? - zapytał, wpatrując się z wyczekiwaniem w tatę.
Filip przytulił synka.



- Nie wiem, gdzie teraz jest twoja mama, ale zrobię wszystko, żeby jak najszybciej do nas wróciła.

Ciąg dalszy nastąpił.


Oh Lilian
poprzedni odcinek

Spoiler: pokaż
...



Ile go nie ma? Hmm, będzie jakieś pół roku, odkąd zniknął. Nie, nie miałam od tego czasu żadnej wiadomości od niego. No, to jest dziwne. Mhm. Gdy wróci... Nie, nie wiem, co mu powiem. Z jednej strony chciałabym go jakoś ukarać a z drugiej... Ech, tęsknię za nim.

Któregoś wieczoru Lilka jak gdyby nic pracowała nad swoim najnowszym dziełem,



gdy nagle z rozmyślań wyrwał ją dźwięk dzwonka. Sądząc po dziwnej porze, mogła to być albo mama, albo Elina (sąsiadka z góry) albo...
Serce zabiło jej mocniej, ale szybko odgoniła od siebie tę myśl i popędziła do drzwi.



A jednak.
- Cześć - przywitał się. - Hmm, malowałaś? Czuję farbę.
- Cześć - odparła, troszkę zbita z tropu. - Tak, malowałam.
- W takim razie przepraszam, że przeszkodziłem. W sumie nie zabawię zbyt długo, ale zawsze... Cieszę się, że cię widzę, Lilka.
Na potwierdzenie swoich słów spróbował ją przytulić,



ale ona najwyraźniej nie miała na to ochoty.



- Gdzie z tymi łapami?! - usłyszał jej wściekły głos.





- Co ty sobie w ogóle wyobrażasz? Że przyjedziesz sobie pół roku później i wszystko będzie po staremu?



- Przecież zostawiłem ci list, do cholery! Po uj ten foch?!



- Skąd mogłam wiedzieć, że nie zabili cię? Że wrócisz, i kiedy? Skąd miałam mieć pewność, że nie zostawiłeś mnie na kolejnych kilka lat? Że mnie nie okłamałeś?



- Lilka, przecież nie mógłbym... - zdziwił się on.



- Słuchaj, wiem, że moje zniknięcie po dwóch dniach było dziwne, ale tak to już jest z tą moją fuchą. No i tłumaczyłem ci, że tak będzie zawsze, że nie będziesz wiedziała, co się ze mną dzieje... Przykro mi, że tak to odebrałaś.



- Chcę, żebyś znalazł sobie inną pracę - oznajmiła stanowczo. - Nie mam nerwów, żeby tak żyć.
- Ale Lilka... - Lucjusz szykował się do dłuższej wypowiedzi, ale ona weszła mu w słowo:



- Masz całą resztę życia, żeby to sobie przemyśleć. Ja zdania nie zmienię, a tymczasem... Kanapa w salonie jest wolna. I tak przyjechałeś tylko na chwilę, więc może nie komplikujmy sprawy, OK? - tu uśmiechnęła się przymilnie. - I bez dyskusji.

Zgodnie z jej życzeniem pan Seppi rozłożył się w salonie.



Ale produkcja IKEI okazała się dość niewygodna.



Co za idiotyczny pomysł... Jak ja w ogóle mogłem się na to zgodzić? Nie po to ma łóżko dwuosobowe i nie po to się z nią nie rozwodziłem, żeby się gnieździć na jakiejś lichej kanapce!



Na jego nieszczęście kobieta się obudziła. W dodatku wyskoczyła z łóżka jak oparzona.



- Ty...
- Och, Lilka, katowanie mnie spaniem na tej marnej konstrukcji to naprawdę nie jest dobry pomysł.
- To możesz wracać do tych twoich zleceń! Tam na pewno dadzą ci spać na czymś wygodniejszym!
- Och, daj spokój...
- Z chęcią dałabym sobie z tobą spokój, serio. A teraz dobranoc - mówiąc to wskazała wyciągniętym palcem w stronę drzwi.
- Ech, Lilka... - powiedział ze zrezygnowaniem jej mąż.
Miał bardzo dużo czasu, żeby wymyślić, jak udobruchać ukochaną.

Rano nadal była na niego obrażona.





Każda godzina z nią spędzona była dla niego na wagę złota. Miał jednak nadzieję, że później jakoś wynagrodzi mu to bezsensowne milczenie.
Tymczasem jednak należało sobie pomóc, a przy okazji czymś zająć te kilka godzin.







- Lucek? Co to za zapachy? Mmmm!





- Nie wierzę, że to TY zrobiłeś obiad.
Przez żołądek do serca, skwitował jej mąż.
Zadziałało na szczęście - z każdym kolejnym kęsem język pani Seppi się rozwiązywał i ich wczorajszo-dzisiejsza wymiana zdań odchodziła w niepamięć.

- Nudziło mi się i naprawiłem ci laptopa, wyniosłem śmieci, zrobiłem zakupy, zapłaciłem za prąd i internet, ogarnąłem łazienkę i...
- Och, Lucek, nie musiałeś...
- To, że rzadko jestem w domu, nie znaczy, że mam być w nim gościem. Pewnie jesteś zmęczona po pracy?
- Fakt, trochę...
- Weź gorącą kąpiel, dobrze ci zrobi. Ja zajmę się resztą.



- Lucek...
- No idź, Lilka. Bądź przez jeden dzień szczęśliwą żoną swojego męża.
- Ale... - chciała chyba go przeprosić za tamto, bo na jej twarzy pojawiło się zakłopotanie.
- Ciiii. Zapomnij o tym. Nic się nie stało. Jasne?
- Tak - powiedziała, choć bez przekonania.
- A teraz wyjazd do łazienki.



Mam nadzieję, że to ją czegoś nauczy.

- A co z twoją pracą? - zapytała go wieczorem.



- Pracą? Aaaa... Mogę ci jedynie obiecać, że pogadam z szefostwem. Może uda im się mnie przenieść na inne stanowisko. Nie chciałbym rezygnować z tej fuchy, bo bardzo ją lubię, ale... Ciebie lubię bardziej.
Ona w odpowiedzi tylko nieśmiało się uśmiechnęła i wróciła do oglądania serialu ku niezadowoleniu jej towarzysza.
"M jak makaron" w końcu jednak się skończyło, a pani Seppi wstała, żeby iść nalać sobie wody mineralnej. Nieprędko jednak dotarła do lodówki...

- Wiesz, Lilka, nawet jak się fochasz, to jesteś urocza - usłyszała nagle.
- Hm? - zdziwiło ją to wyznanie.



- Tam w tej twojej pracy to chyba cię nie doceniają, takie mam wrażenie.
- Nie, czemu?
- Bo nie jesteś wcale a wcale rozpieszczona.
- To źle?
- Nie, ale trzeba to zmienić. Przynajmniej od czasu do czasu.
- O?
- I wiesz co? Ja chętnie podejmę się tego wyzwania. W zasadzie już się podjąłem, kiedy się w tobie zakochałem.
- Lucek...



- Teraz nie będziesz próbowała uciekać, prawda?
- To zależy, co będziesz chciał ze mną zrobić.
- Wszystko, żeby cię uszczęśliwić.
- Wszystko?
- Tak.
- W takim razie zostań ze mną na zawsze.
- OK.
- "OK"? A twoja praca?
- Zapomnij o tym, Lilka. Teraz jesteśmy tylko ty i ja.



Już zawsze będziemy.


Ciąg dalszy nastąpił.

Ostatnio edytowane przez Liv : 02.09.2016 - 09:24
Liv jest offline   Odpowiedź z Cytatem