Temat: Miasteczko
View Single Post
stare 27.02.2016, 21:30   #444
Liv
Moderatorka Emerytka
 
Avatar Liv
 
Zarejestrowany: 12.12.2007
Skąd: Million miles away
Płeć: Kobieta
Postów: 5,203
Reputacja: 53
Domyślnie Odp: Miasteczko

Tylko 5 tym razem? Oho, opadamy z sił...?
No ale podziękowania dla tych najwytrwalszych :D Oby Wasze trudy zostały nagrodzone!
Spoiler: pokaż
Cytat:
Napisał Liv
5000. post musi być wyjątkowy, więc oprócz pożegnania z forum (i zaskoczenia nim wszystkich)
Cytat:
Napisał Annetti
Jestem życiowym nieogarem i nie rozumiem tej części zdania
Cytat:
Napisał tut
Ja też nie ogarniam o co chodzi, ale mam nadzieję, że nie to, co w pierwszej chwili przyszło mi do głowy.
Cytat:
Napisał MoD
Czy ja dobrze rozumiem...? Rzadko bywam na forum ostatnio. Mam nadzieję, że jednak nie to, co mi przyszło do głowy na początku...

Nie, nie wybieram się nigdzie ;]

Cytat:
Napisał Annetti
Ja dodatkowo zazwyczaj żałuję, że nie zrobiłam więcej zdjęć albo jakiś dodatkowych scen
A to ja nie mam z tym problemów. Sporo zdjęć z rozgrywki w ogóle się nie pojawia w ostatecznym odcinku ;]
Cytat:
Patrzeć a w następnym poście Lucek znowu zniknie
Nie może być inaczej :D
Cytat:
Myślałam, że przyjdzie do niej w nocy i ją udobrucha i będą małe Lucki
Cytat:
Kiedy będą małe Lucki?
Co Ty z tymi małymi Luckami? xD
Cytat:
Serio rzuca tą pracę? Tak po prostu?
No chyba nie xD
Cytat:
Napisał LP23
Gratulacje z okazji 5000 posta!
Dziękować :D
Cytat:
Czy mi się wydaje, czy Ola zostawi Józia?
Hmmm... :P
Cytat:
M jak Makaron, to chyba nawiązanie do M jak Miłość.
Bingo ;D
Cytat:
Napisał Shiver
Czarek miał być burmistrzem i to mu na dobrą sprawę odebrało życie, więc po co pakować w to kolejne dziecko?
No ale czemu nie? Dawid to nie Czarek.
Cytat:
To kogo teraz będzie udawała skoro chce się z nim widywać?
No przecież będzie dla niego normalnie mamą :P Nie wiem, skąd ta drama.
Cytat:
Mam tylko nadzieję, że nie skończy się to źle...
Spoiler dla uspokojenia Twojego sumienia: nie, akurat w tym nie będzie nic złego ;) Nikola będzie odwiedzać synka :)
Cytat:
To otoczenie studenckie/uniwersyteckie?
Mhm.
Cytat:
Teraz już wiem po kim nazwałaś te apartamenty ze swojego simblra
Nie rozumiem.
Cytat:
A okłamywanie dziecka przez jego całe życie nigdy nie wychodzi na dobre...
Kto miałby okłamywać młodego i dlaczego? Tzn. na pewno nie powiedzą mu, że jego ojciec odebrał sobie życie, ale pewnie nie to miałeś na myśli.
Cytat:
dwa razy do tej samej rzeki się podobno nie wchodzi...
No właśnie się NIE wchodzi, bo woda w tej rzece przecież już jest inna - "stara" przepłynęła ;)
Cytat:
Gratulacje! I kolejnych 5000 postów
Dzięki, ale niedoczekanie moje i wasze xD
Cytat:
Chociaż Józia już znam i nie wygląda na to, że ten związek skończy się happy endem
Nigdy nie mów "nigdy" ;]
Cytat:
Wystarczy, że trochę posprząta a ona już o wszystkim zapomina.
To co, miał ją jeszcze zabrać na zakupy i randkę? :D
Cytat:
Chyba że to tzw. cliffhanger i pozostaje nam tylko czekać na ciąg dalszy.
Och, jakbyś mnie nie znała! :P
Cytat:
życzyłabym sobie, aby tej Simce przydarzył się nieszczęśliwy wypadek.
Dla Twojej wiadomości Lena już nie żyje.
Cytat:
No bo Lucek powinien powiedzieć Lilce PRZED ślubem, jak może to wyglądać, aby ona mogła zaakceptować to, że jej mąż będzie znikał na długie miesiące. Zataił, jakby nie było, dość ważny fakt.
Wtedy jeszcze tego nie wiedział. Poza tym, gdy się pobierali, ciągle mieli przed sobą 2-3 lata (nie pamiętam ile dokładnie) studiów.
Cytat:
Ee, no to zabrzmiało jakoś tak... dziwnie, przynajmniej dla mnie.
Reakcja jak najbardziej prawidłowa ;)


Odcinek napisałam "na szybko". Akurat w okolicach godziny 20.00, kiedy brałam się za ostatnią część, zrobiłam sobie chwilkę na zamysł, że...
7 lat temu mniej więcej o tej porze tworzyło się Nieznanowo!

Z okazji rocznicy niestety tylko odcinek.

...

Aleksandra
poprzedni odcinek

Spoiler: pokaż
...

- Ola, stój!
Dziewczyna odwróciła się w jego stronę i posłała mu spojrzenie pełne żalu i nieufności. Pomyślał, że sprawa z jej punktu widzenia naprawdę musiała wyglądać źle, skoro tak zareagowała na jego - jak mu się wydawało - niegroźne docinki.
- Przepraszam - powiedział. - To nie jest tak, że to nie moja sprawa i tylko ty masz problem... Zresztą, jaki to problem? Przecież damy sobie radę.
- DaMY? - zapytała, nie bez powodu akcentując ostatnią sylabę.
- Nie wierzę, że naprawdę pomyślałaś, że mógłbym cię zostawić samą w takiej sytuacji! - tu zrobił krok w jej stronę. - Kocham cię, zapomniałaś o tym?
- To tylko słowa...
Przytulił ją.



- Nie, nie tylko. I wiesz... Nie mogę się doczekać, aż maleństwo będzie z nami.
- Naprawdę się cieszysz...?
- Naprawdę. I wiem, że damy sobie radę.
- Ale...
- Nie bój się. Historia nie zatoczy koła, obiecuję.

Chociaż słowa chłopaka wtedy ją uspokoiły, to jednak przez większość ciąży Ola czuła się niepewnie i obco w swoim własnym ciele. Ono zaś za sprawą hormonów zmieniało się z dnia na dzień.



Przerażał ją nie tylko rosnący brzuszek, wilczy apetyt i "humorki", ale i sam fakt, że ciąża kiedyś się skończy i trzeba będzie żyć dalej, co prawda już bez brzucha i wszystkich niedogodności jej obecnego stanu, ale za to z małym, bezbronnym i kompletnie od niej uzależnionym małym człowiekiem, który swoje potrzeby na początku będzie wyrażał głównie głośnym płaczem, w dodatku wybuchającym znienacka, często, o dziwnych porach i z pozoru bez powodu. Niestety, nikt do tej pory nie napisał dobrej "instrukcji obsługi" dziecka...
Dziecko! Jaką matką dla niego będzie, skoro nie ma żadnego doświadczenia w opieką nad tymi najmniejszymi i skoro najzwyczajniej w świecie działają jej na nerwy swoją głupotą i nieporadnością?
W dodatku nie było nikogo, kto na dobre mógłby rozwiać jej wątpliwości.

Jej ukochany zrobił to, co wypadało w tamtej chwili zrobić.







Oli tak naprawdę nie spieszyło się do małżeństwa, ale przyjęcie oświadczyn było najrozsądniejszą rzeczą, jaką mogła wówczas uczynić.



Młodzi postanowili się pobrać w swoim rodzinnym miasteczku.

Uroczystości przyglądali się...



1. rząd - świadek: Marek Szopen,
2. (L>P) - rodzice pana młodego: Jakub i Iwetta Inkowie,
3. - partnerzy świadków: Sławek Kerner i Arabella Wintowicz oraz Gabryś Szymuk i jego dziewczyna, Matylda Skarpa,
4. - Bruno Marks i Oliwka Burk.



1. - świadek: Angelika Teryll,
2. - ojciec panny młodej, Franek Stanek (Ola uznała, że jednak ojca wypada zaprosić na swój własny ślub) oraz ciotka i wujek - Elinora i Seweryn Sowowie,
Tak, sprawdziłam odmianę...
3. - dziadkowie Oli z obydwu stron: Miranda i Maurycy Działkowiczowie oraz Linda i Tymon Stankowie,
4. - Cecylia Jaskierczyk i Szymon Kołek.

Józef Inek + Aleksandra Stanek





























Niedługo później młodzi powitali na świecie Jonatana.



Tata chłopca bardzo szybko odnalazł się w nowej roli.







Ola... Niestety nie bardzo.





Starając się nadążyć za potrzebami synka zaniedbywała siebie.

Z pomocą jednak przychodzili jej bliscy i nie mam tu na myśli tylko Józka ;)



Kto jak kto, ale Elinora to chyba wiedziała wszystko o dzieciach.
Była zachwycona małym Natankiem.



Ale widziała też zrezygnowanie i zmęczenie wymalowane na twarzy bratanicy.
- Och, ciociu, bycie matką to jakaś kara za wszystkie moje grzechy, słowo daję - wyznała dziewczyna.



- Dlaczego tak sądzisz? Przecież dodrze sobie radzisz.
- Ale najczęściej jestem przy dziecku sama, jem byle co, śpię byle kiedy, włosów nie myłam już nie wiem od jak dawna... A studia najprawdopodobniej zawalę, bo nie mam kiedy się uczyć i chodzić na zajęcia.
- A Józek?



- Fakt, pomaga mi jak może, ale... On uważa, że koniecznie musi skończyć te studia, bo na pewno będą z tego pewniejsze pieniądze niż po moim kierunku. No i może i ma rację, ale rozumiesz... Najpierw byłam inkubatorem dla jego dziecka, a teraz jestem całodobową niańką mimo że nie prosiłam się o to!
Elinorze ciężko było słuchać narzekań dziewczyny - ona sama nie miała takich przykrych wspomnień z opieki nad bliźniakami.



- Początki zawsze są trudne - próbowała ją pocieszyć. - Zresztą jestem pewna, że gdybyś porozmawiała szczerze z Józkiem, na pewno nie odmówiłby ci pomocy. No i masz przecież przyjaciółki w akademiku, które z pewnością po krótkim przeszkoleniu chętnie zajmą się przez kilka godzin Natankiem.
- Ciociu, to bez sensu... - młoda mama podniosła się z kanapy. - Jak mam im wytłumaczyć, co mają robić z dzieckiem, skoro ja sama niezbyt to wiem? Jak mam pogadać z Józkiem, skoro ostatnimi czasy prawie go nie widuję?



- Oleńka, zapomniałaś już, jaka dzielna dziewczyna z ciebie była? Ile już przeszłaś? Małemu potrzebna jest taka silna mama, żeby i on kiedyś był taki jak ona. Nie możesz się tak łatwo poddać. Ledwo się obejrzysz, a Natanek będzie biegał po domu.
- Do tego czasu chyba zwariuję.
- Nie zwariujesz, uwierz. Tyle kobiet było już w podobnej sytuacji co ty, a one i ich dzieci teraz żyją i są szczęśliwe. Po burzy zawsze wschodzi słońce, pamiętaj.



- I nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.
- No dobrze ciociu, będę próbować dalej - rozchmurzyła się.
- Wiesz, że zawsze możesz liczyć na moją pomoc. Sówki nie mogą się doczekać, aż poznają swojego małego "kuzyna".
- Dzięki, będę pamiętać.

Wieczorem Ola spróbowała się rozmówić z mężem.
Niestety, niczego nie wskórała, a bardzo cierpliwemu zwykle Józefowi puściły nerwy.



Jakkolwiek następnego dnia oboje pożałowali swoich gorzkich słów, tak "zawieszenie broni" nie trwało zbyt długo.
Ściany tego małego domku jeszcze nigdy nie były świadkami tak cichego i pozornie niepozornego dramatu.

Ciąg dalszy nastąpił.


Ava w opałach
poprzedni odcinek

Spoiler: pokaż
...

Bardzo się ucieszył, gdy kilka dni później Ava ponownie zjawiła się u nich. Tym razem jednak nie krył się z uczuciami.



Zdziwiona kobieta oczywiście odwzajemniła pocałunek, chociaż mając w pamięci to, co Filip powiedział jej wtedy, zastanawiała się, czy jej mąż oby na pewno jest z nią szczery. Czy to nie jest tak przypadkiem ten moment, w którym poczucie winy i nagła poprawa zachowania sugerują, że partner jest na bakier z wiernością małżeńską...?
Czyżby naprawdę się spóźniła?
Nie zdążyła pociągnąć dalej swoich przemyśleń na ten temat, gdyż nagle ktoś zaczął się dopominać o jej uwagę.







Czy ktoś mógłby być ważniejszy niż on...?



Tym razem Ava mogła być naprawdę sobą - teściowa wybrała się z przyjaciółkami na koncert i miała wrócić bardzo późno w nocy.
Tak, tego wieczoru mogła być mamą dla swojego synka - to ona go wykąpała, nakarmiła i ułożyła do snu.
Gdy chłopiec zasnął, Filip poprosił ją, żeby zjadła z nim kolację. Zgodziła się.
Miała nadzieję na szczerą rozmowę z nim.



- Ava, najwyższy czas zakończyć tę dziecinadę - oznajmił. - Jesteśmy dorośli, a zachowujemy się jak obrażone dzieciaki.
- Przykro mi, Filip. Ja zdania nie zmienię. Charakteru teściowej też nie. Ty możesz co najwyżej zmienić sobie żonę - ostatnie zdanie wypowiedziała z goryczą. - Chociaż wydaje mi się, że twojej matce żadna się nie spodoba.
- Jak możesz w ogóle o czymś takim myśleć?! - odparł dotknięty do żywego jej rozmówca.
- Myślałam, że masz lepszą pamięć.
- Ach, tak... Fakt, zachowałem się okropnie ostatnio. Przepraszam cię. Nie miałem na myśli rozwodu naprawdę.
- W porządku, ale... Obawiam się, że w obecnej sytuacji...
- Ava, przyjaźnimy się odkąd pamiętam - zaczął.



- Jesteś wspaniałą kobietą i zależy mi na tobie...
- Ale to twoja matka ma pierwsze miejsce w twoim sercu, a nie ja.
- Nie, Ava, to nie tak...
- W takim razie przeczysz sam sobie, Filip. Niby jestem dla ciebie najważniejsza, a jednak godzisz się na to, żebym pomieszkiwała u rodziców zamiast być przy tobie i Piotrusiu.
- Proszę, zrozum, nie mogę tak po prostu zostawić mamy samej. Ona się starzeje, potrzebuje mojej pomocy.
- A myślisz, że ja nie potrzebuję mojego męża? - zapytała z żalem w głosie.
- Nie wiem, co mam o tym myśleć, zważając na to, jak rzadko się tu zjawiasz.
- Wiesz, że to nie moja wina.
- Tylko czyja niby?
- Ech, myślałam, że teraz, kiedy twojej matki nie ma, dogadalibyśmy się jakoś, ale widzę, że nic się nie zmieniło od mojej wyprowadzki. Lepiej pójdę już. Dziękuję za spaghetti, było pyszne.
- Ava, proszę...



- Przysięgam, zwariuję, jeśli znowu mi to zrobisz - dodał, zupełnie poważnie.
- Musisz wybrać. Ona albo ja.
- Ty.
- Słucham? - zapytała z niedowierzaniem.
- Łamiesz mi serce, ale ja nie chcę mieć na sumieniu złamania przysięgi małżeńskiej. Za dużo mam do stracenia.
Po chwili zaś dodał, nieco ciszej:
- Zostań ze mną, proszę.
Wydawało się, że dokładnie to chciała usłyszeć. Uwierzyła.



Po chwili kolacja była zjedzona, a naczynia umyte. Ava czekała na jakiś krok ze strony męża. Ten nie kazał na siebie czekać.



Jego oczy śmiały się do niej. Przez chwilę znowu czuła się szczęśliwa.



Ale czar szybko prysnął.
Wypuścił ją nagle z objęcia, przerażony.
- Co się stało? - zapytała, zdziwiona.
- Mama! - odparł gorączkowo Filip. - Prosiła mnie, żebym był cały czas pod telefonem, a ja zostawiłem go na wyciszonym... Przepraszam cię na chwilę.
Sekundę później był już na korytarzu. Nie wracał przez kolejne trzy minuty.
Po wyjściu na korytarz okazało się, że jej przypuszczenia były słuszne - jej mąż rozmawiał z matką przez telefon i bynajmniej nie spieszyło mu się do zakończenia rozmowy.
Oszukana i bardzo zawiedziona Ava zaczęła wkładać płaszcz. Już miała się schylać po buty, gdy stanął przed nią Filip.



- Jak to - już idziesz?
- No... Tak.
- Mieliśmy...
- Po tym, co przed chwilą zrobiłeś?
- Ava, musiałem, naprawdę...
- Przy gościach nie rozmawia się tak długo przez telefon - myślałam, że przynajmniej tego cię nauczyła twoja matka! - wybuchnęła.
- Przepraszam, naprawdę nie mogłem przerwać tej rozmowy - odparł ze skruchą mężczyzna.
- Nawet nie próbowałeś - stwierdziła chłodno ona.
- Ava... Przykro mi. Naprawdę. Ale dajmy temu już spokój...



- Ooo, nie! - powstrzymała go ona. - Mowy nie ma! Okłamałeś mnie! Tak naprawdę to ONA siedzi tylko w twojej głowie!
- Nie, Ava, mylisz się!
- Może innym razem lepiej pójdzie ci udowadnianie mi tego.
- Ile jeszcze razy będę musiał cię przepraszać? - zapytał, zrezygnowany.



- Jak dla mnie to może być ostatni raz. A teraz dobranoc.
Powiedziawszy to, zwinnie go wyminęła i nie zatrzymała się, gdy ją zawołał.

Prawda zaś była taka, że bardzo nie chciała wracać do domu. Ciąg dalszy takiego trybu życia naprawdę doprowadzi ich do rozstania.
Kobieta nagle zapłakała. Ona też miała za dużo do stracenia.

- AVA?! - zawołał z niedowierzaniem jej mąż, gdy ta nagle weszła do sypialni - już bez płaszcza i butów - i zamknęła za sobą drzwi. - Coś się stało?
Gdy kobieta dostrzegła ślady łez pod spoglądającymi na nią ze smutkiem zaczerwienionymi oczami, zrozumiała, że dobrze zrobiła wracając do niego.
- Filip, teraz to ja chciałam cię przeprosić - powiedziała. - Wiem, że nie chciałeś, żeby to się tak skończyło.



- Chciałam ci powiedzieć, że nie jestem już na ciebie zła. Możemy się pogodzić?
- Jasne, możemy - odparł, bez przekonania. - Ale ty za chwilę odejdziesz i znowu będzie tak samo.
- A jeśli zostanę?
- A chcesz zostać...?
- Tak, Filip. Dlatego wróciłam. Żeby zostać.
- To dobrze. A zamknęłaś dom...?
- Tak. Nikt nie będzie nam przeszkadzał.
- No, nareszcie.





Nareszcie tylko ty i ja.




- Dlaczego musisz być taka dla Avy? Co ona ci złego zrobiła, że kazałaś jej się wynosić?!
- Znowu ona?! Przecież powiedziałam jej wyraźnie, żeby tu nie wracała, bo tylko zamęt sieje w głowie twojej i Piotrusia!
- Jedyną osobą, która sieje zamęt w tym domu, jesteś TY, i NIE ZAMIERZAM tego dalej tolerować!
- Na razie to ty mieszkasz pod moim dachem, a nie na odwrót - odparła starsza pani.
- Szybko możemy to zmienić.
- Zostawisz mnie samą po tym wszystkim, co dla ciebie zrobiłam?! Taki wyrodny syn z ciebie?!



- Albo przeprosisz moją żonę i przestaniesz jej dokuczać, albo się stąd wyprowadzę - zagroził. - Wybieraj.
- Widzę, że jedna noc wystarczyła jej, żeby nastawić cię przeciwko mnie! Myślałam, że będziesz bardziej odporny na jej wdzięki...
- Nawet nie zaczynaj!
- A pfff! - prychnęła kobieta.



- Idź sobie, jak chcesz! Ale pamiętaj - "z ładniej michy się nie najesz"! Jeszcze wrócisz do mamusi!
- Jeszcze zobaczymy.

Tego samego dnia dwóch ukochanych pani Marks w końcu do niej dołączyło.





Dziadkowie byli przeszczęśliwi mając Piotrusia na co dzień :)





Ale jeszcze szczęśliwsi byli Filip i Ava mając samych siebie na co dzień :)





A Lena...



... miała bardzo dużo czasu na przemyślenie sobie wszystkiego.

- Ava, przepraszam cię.



- To było bardzo nierozsądne z mojej strony, żeby walczyć przeciwko tobie. Myślałam, że pozbywając się ciebie, już nigdy nie będę sama. Że Filip będzie zawsze ze mną. Po śmierci Szczepana tylko on mi został, to na niego przelałam całą swoją miłość, to dla niego żyłam... Prawda jest taka, że tak bardzo bałam się go stracić, że ogarnęła mnie paniczna zazdrość. Mój syn nie mógłby mieć lepszej żony od ciebie, i to mnie bolało - że możesz dać mu więcej, niż ja...



- Poddaję się i proszę o wybaczenie. Żałuję że próbowałam rozbić twoje małżeństwo i cieszę się, że mi się to nie udało. Że twoja miłość do Filipa okazała się silniejsza niż moja nienawiść do ciebie.
- Dobrze, mamo, wybaczam ci. Wybaczam wszystko. Mam nadzieję, że teraz będzie między nami naprawdę dobrze.

Młodsi Marksowie wrócili do Leny, a wszystkie złości z przeszłości odeszły w niepamięć :)



Piotrek! :D



Babcia była z niego bardzo dumna.







Chłopak odziedziczył po swoich rodzicach wszystkie najlepsze możliwe cechy.
Niestety jednak nie doczekał się młodszego rodzeństwa :(

Z okazji robienia drzewa genealogicznego Graczyków wyszła mi spontaniczna sesja zdjęciowa z Leną :D Aż żal wstawiać te zdjęcia w linkach.

http://s20.postimg.org/762d4gxkt/lenka1.jpg
http://s20.postimg.org/49fc46rr1/lenka2.jpg

Lena w gruncie rzeczy to naprawdę fajna simka
Ale i na nią przyszedł czas :(



Obecnie syn państwa Marksów jest na studiach, a jego rodzice, którzy przystopowali z "robieniem karier", z chęcią wydają na mieście rodzinną fortunę :D



Ale co najważniejsze, nadal świata poza sobą nie widzą



Koniec.


Oh Lilian
poprzedni odcinek

Spoiler: pokaż
...

Wkrótce Lucek ponownie zniknął na czas nieokreślony.
Ten "czas nieokreślony" tym razem jednak napawał jego żonę jeszcze większą niż zwykle niepewnością.
Przyszłość stała pod (smoczkiem i) znakiem zapytania.





Ale to nie jest tak, że Lilka nie cieszyła się z tego, że będzie mamą. Nie - od dłuższego czasu przecież marzyła o dziecku. Po drobnym przemeblowaniu mieszkania spokojnie znajdzie się miejsce dla jeszcze jednego lokatora, pieniądze też nie stanowiły dla niej problemu. Rodzice i siostra na pewno będą zachwyceni nowiną i będą ją wspierać w opiece nad maleństwem. Niespecjalnie też przerażał ją poród i samo wychowywanie dziecka.
W zasadzie wszystko byłoby idealne, gdyby on tu był. Chciałaby widzieć jego reakcję. Chciałaby przynajmniej móc mu powiedzieć "Lucek, będziesz tatą!".
Ale nie, nic z tych rzeczy. Pan Seppi był sobą, nie zwyczajnym mężem i ojcem. Tylko czy wobec faktu, który miał się dokonać - narodzin ich pierwszego dziecka - nic się w tej kwestii miało nie zmienić?
To najbardziej frasowało młodą mamę.
Chciałaby dać swojemu potomkowi wszystko, co najlepsze pod słońcem, ale przecież miłości i zainteresowania jego ojca nie można było kupić za żadne skarby świata.

Nastka czuwała.





Dopiero przy mamie Lilianie puściły wszystkie hamulce.



Wraz ze łzami wylewała swoje żale i obawy. W zasadzie wszystkie one przybierały postać imienia jej męża.
Pani Jaskierczyk kroiło się serce na widok rozpaczy córki. Niczemu winna Liliana - to dobre, kochane dziecko - tak bardzo cierpiała!



Przecież ten drań, Seppi, powinien ją nosić na rękach!, oburzała się teściowa drania.
Nigdy nie chciała, żeby jej córki płakały przez facetów. Razem z Leonem starali się je wychować na mądre, silne, niezależne, ale równocześnie potrafiące kochać całym sercem kobiety. Zawsze byli dumni z Liliany - mimo tego feralnego małżeństwa z przestępcą i narkomanem odbiła się od dna, a później zaczęła zarabiać na swojej pasji i usamodzielniła się. Tylko w miłości nigdy nie miała szczęścia...



- Z Luckiem czy bez Lucka, na pewno świetnie dasz sobie radę w nowej roli - przekonywała ją. - Nie możesz sobie pozwolić na to, żeby być od niego zależną.
- Przecież go kocham...
- I on to może wykorzystać. Nie pozwól na to.
- Nie chcę, żeby maleństwo wychowywało się bez ojca.



- Lepszy żaden niż byle jaki - odparła Nastka. - Musisz myśleć przede wszystkim o dobru dziecka, ale pamiętaj - szczęśliwa matka, to szczęśliwe dziecko. I ty i ono zasługujecie na wszystko co najlepsze.



- Wiesz co? Najlepiej kopnij w tyłek tego twojego Seppiego zaraz jak tylko się tu zjawi! A wcześniej koniecznie sobie powtarzaj "jestem silną i niezależną kobietą".
- Och, mamo! - Lilka się roześmiała. - To jest hasło feministek!
- Gdyby nie to, że mam Leona i dwie córki, to sama z chęcią bym taką została - stwierdziła. - Uszy do góry, kochanie, i zapomnij o tym draniu dla dobra swojego i mojego wnuczka.
- Spróbuję. Dzięki, mamo.
- No i pamiętaj, Lilka - pokój po dziadkach jest nadal wolny.
- Dzięki, ale skorzystam w ostateczności.
Oby ta "ostateczność" szybko nastąpiła, zażyczyła sobie jej mama.

Na brak zajęć







i towarzystwa





na szczęście młoda mama nie narzekała.
W dodatku okazało się, że z synkiem widocznej na zdjęciach wyżej Adrianny, Arturem Graczykiem, jej córeczka będzie w jednej klasie ^^

Ale chandra niestety zbyt często łapała Lilianę.



Jednego z takich smutnych wieczorów, kiedy postanowiła szybciej położyć się spać, rozdzwonił się jak na złość telefon. Nie miała ochoty z nikim rozmawiać, ale ktoś po drugiej stronie był bardzo natrętny. Z niechęcią podniosła słuchawkę aparatu.
- Tak?
- NO NARESZCIE! - usłyszała po drugiej stronie. - Cześć, Lilka. Chciałem ci tylko powiedzieć, że...
- Lucek? - nagle zakręciło jej się w głowie z wrażenia.
- Eeee, no - usłyszała. - Lilka, coś się dzieje?
- Kiedy wrócisz?
- No właśnie dzwonię, żeby ci powiedzieć, że nieprędko... Do pół roku ma mi jeszcze zlecieć...
- "PÓŁ ROKU"? - kobieta jawnie uderzyła w płacz. - Jak to "pół roku"?
- Lilka, spokojnie, błagam - jej rozmówca zaczął się niecierpliwić. Najwyraźniej nie spodziewał się tak emocjonalnej reakcji z jej strony. Ona jednak, cały czas płacząc, wychlipała do głośnika:



- Jestem w ciąży.
- Uspokój się, Lilka, i powtórz.
- JESTEM W CIĄŻY! - niemal krzyknęła z rozpaczy.
Nagle zapadła cisza, a po chwili rozmówca się rozłączył.

To już kompletnie załamało Lilianę. Gdyby chociaż dał jej do zrozumienia, że taka nowina jest złą nowiną...! Ale on nie powiedział nic. Po prostu się rozłączył.
Łzy utuliły ją do snu.

Następnego wieczoru znowuż ktoś zaczął się dobijać do drzwi jej mieszkania. Było już późno, więc było wysoce prawdopodobne, że jakiś pijak pobłądził i zupełnie nieświadomie zagłuszał ciszę nocną.
Po jakimś czasie dźwięk dzwonka do drzwi umilkł. Chyba sobie poszedł, z ulgą pomyślała kobieta. Zimny pot jednak wstąpił na nią, gdy usłyszała, że drzwi mieszkania się otwierają...
Sparaliżowana strachem nie wiedziała, co robić. Włamywacz najpierw zajrzał do łazienki, a po chwili otworzyły się drzwi sypialni...
- Przepraszam za wczoraj - odezwał się znajomy głos. - Byłem tak zszokowany, że nie wiedziałem, co powiedzieć... No i spieszyłem się.
- To naprawdę ty? - upewniła się.
- No przecież nie święty Mikołaj - żachnął się on. - Bogowie, Lilka, jesteś blada jak ściana!
- Bałam się...
- Ale chyba nie było czego? - to powiedziawszy, przytulił ją mocno.



- Ale jak...?
- Wyżebrałem dziesięć dni urlopu "na już". Szybko się ogarnąłem i przyleciałem. Zrobiłem też małe zakupy, ale to za chwilę.
Po tym odsunął ją od siebie i wlepił wzrok w jej wielki brzuch.
- Który to miesiąc?
- Prawie ósmy.
- Cholera, dawno mnie było w domu. Ale poprawię się. W sumie nie mam wyboru...



- Wiesz, Lilka, nigdy bym nie pomyślał, że stan błogosławiony tak ładnie cię zaokrągli tu i ówdzie. Teraz, jak już nie jesteś blada z przerażenia, wyglądasz ślicznie.
Młoda mama zarumieniła się.
- Mówisz, że to moja robota...?
- Niczyja inna, Lucek.
- Chłopiec czy dziewczynka?
- Dziewczynka. Lidka.



- Ziemia do Lidki, ziemia do Lidki! - wygłupiał się przyszły tatuś. - Słychać mnie tam dobrze? Słuchaj, Młoda, mówi ojciec. Ja i Lil... tfu, twoja mama czekamy na ciebie z niecierpliwością. A spróbuj się spóźnić, to dostaniesz szlaban na czekoladę, gdy będziesz większa! Masz być taka ładna, mądra i urocza jak twoja mama, zrozumiano? W sumie jak nie będziesz, to i tak cię będę kochał, ale... No, rozumiesz. W każdym razie lepiej nie dyskutuj. Do zobaczenia na ziemi, mam nadzieję, że wkrótce.
- Nie będzie cię przy porodzie?
- Chciałbym być, ale... Oj, mamo Lidki, nie rób takiej miny. Będziesz mnie miała dość przez te dziesięć dni, zobaczysz.
- Wątpię. Ale... Lucek?
- Co?
- Co sobie tak naprawdę pomyślałeś jak usłyszałeś, że będziemy mieli dziecko?
- Hmm... - zastanowił się jej mąż. - Najpierw przeliczyłem sobie, kiedy to musiało się stać, a później... Później bardzo się ucieszyłem i załatwiłem powrót do Nieznanowa, żeby pokazać ci, jak bardzo się cieszę i żeby pomóc ci. Musimy trochę pozmieniać w twoim mieszkanku i kupić mebelki dla dziecka. A, właśnie, wstąpiłem po drodze na zakupy i... Zresztą chodź, pokażę ci.

Kilka dni później rearanżacja mieszkania została ukończona i młodzi rodzice mogli cieszyć się efektami swojej pracy.



Nie tylko w znaczeniu dosłownym ;)





Ale wszystko, co dobre, szybko się kończy.
Znowu została sama. Obiecał jej jednak, że wróci za miesiąc, żeby powitać na świecie ich córeczkę.

Obietnicy jednak nie dotrzymał.



Do szpitala rodzącą Lilianę zawieźli jej rodzice.
Do ostatniej chwili miała nadzieję, że lada moment drzwi sali porodowej się otworzą i wpadnie przez nie zziajany Lucek i złapie ją za rękę.
Ale ten cud się nie zdarzył.

Stał się za to inny.
Otrzymał on na imię Lidia.











http://s20.postimg.org/9nfg3rs59/Sim...2_22_23_94.jpg

Patrząc na swoją córeczkę Liliana zrozumiała, dlaczego Lucek tak lekkomyślnie obiecał jej, że nigdy jej nie zostawi.



Tak łatwo spełnił tę obietnicę! Przecież Lidia była jego córką...

No właśnie - do trzech tygodni po narodzinach należało zarejestrować dziecko w USC.
I tu stało się coś, czego Liliana nie mogła zrozumieć i o co była zła.

Specjalnie ściągnęła mamę z pracy, żeby chwilę posiedziała z Lidką, bo ona musi biec do ratusza, żeby załatwić "formalności".
Gdy już się tam znalazła, okazało się, że jej córka już widnieje w rejestrze jako Lidia Lucyna Seppi, córka Liliany i Lucjusza. Rejestracji - w świetle prawa - może dokonać tylko ojciec lub matka dziecka...

Gdzie on był, gdy rodziła się jego córka?, zastanawiała się rozgoryczona Liliana wracając do domu. Dlaczego nie odezwał się do mnie...?

Ciąg dalszy nastąpił.



Ostatnio edytowane przez Liv : 15.08.2016 - 09:01 Powód: można czytać!
Liv jest offline   Odpowiedź z Cytatem