Bardzo się ucieszył, gdy kilka dni później Ava ponownie zjawiła się u nich. Tym razem jednak nie krył się z uczuciami.
Zdziwiona kobieta oczywiście odwzajemniła pocałunek, chociaż mając w pamięci to, co Filip powiedział jej wtedy, zastanawiała się, czy jej mąż oby na pewno jest z nią szczery. Czy to nie jest tak przypadkiem ten moment, w którym poczucie winy i nagła poprawa zachowania sugerują, że partner jest na bakier z wiernością małżeńską...?
Czyżby naprawdę się spóźniła?
Nie zdążyła pociągnąć dalej swoich przemyśleń na ten temat, gdyż nagle ktoś zaczął się dopominać o jej uwagę.
Czy ktoś mógłby być ważniejszy niż on...?
Tym razem Ava mogła być naprawdę sobą - teściowa wybrała się z przyjaciółkami na koncert i miała wrócić bardzo późno w nocy.
Tak, tego wieczoru mogła być mamą dla swojego synka - to ona go wykąpała, nakarmiła i ułożyła do snu.
Gdy chłopiec zasnął, Filip poprosił ją, żeby zjadła z nim kolację. Zgodziła się.
Miała nadzieję na szczerą rozmowę z nim.
- Ava, najwyższy czas zakończyć tę dziecinadę - oznajmił. - Jesteśmy dorośli, a zachowujemy się jak obrażone dzieciaki.
- Przykro mi, Filip. Ja zdania nie zmienię. Charakteru teściowej też nie. Ty możesz co najwyżej zmienić sobie żonę - ostatnie zdanie wypowiedziała z goryczą. - Chociaż wydaje mi się, że twojej matce żadna się nie spodoba.
- Jak możesz w ogóle o czymś takim myśleć?! - odparł dotknięty do żywego jej rozmówca.
- Myślałam, że masz lepszą pamięć.
- Ach, tak... Fakt, zachowałem się okropnie ostatnio. Przepraszam cię. Nie miałem na myśli rozwodu naprawdę.
- W porządku, ale... Obawiam się, że w obecnej sytuacji...
- Ava, przyjaźnimy się odkąd pamiętam - zaczął.
- Jesteś wspaniałą kobietą i zależy mi na tobie...
- Ale to twoja matka ma pierwsze miejsce w twoim sercu, a nie ja.
- Nie, Ava, to nie tak...
- W takim razie przeczysz sam sobie, Filip. Niby jestem dla ciebie najważniejsza, a jednak godzisz się na to, żebym pomieszkiwała u rodziców zamiast być przy tobie i Piotrusiu.
- Proszę, zrozum, nie mogę tak po prostu zostawić mamy samej. Ona się starzeje, potrzebuje mojej pomocy.
- A myślisz, że ja nie potrzebuję mojego męża? - zapytała z żalem w głosie.
- Nie wiem, co mam o tym myśleć, zważając na to, jak rzadko się tu zjawiasz.
- Wiesz, że to nie moja wina.
- Tylko czyja niby?
- Ech, myślałam, że teraz, kiedy twojej matki nie ma, dogadalibyśmy się jakoś, ale widzę, że nic się nie zmieniło od mojej wyprowadzki. Lepiej pójdę już. Dziękuję za spaghetti, było pyszne.
- Ava, proszę...
- Przysięgam, zwariuję, jeśli znowu mi to zrobisz - dodał, zupełnie poważnie.
- Musisz wybrać. Ona albo ja.
- Ty.
- Słucham? - zapytała z niedowierzaniem.
- Łamiesz mi serce, ale ja nie chcę mieć na sumieniu złamania przysięgi małżeńskiej. Za dużo mam do stracenia.
Po chwili zaś dodał, nieco ciszej:
- Zostań ze mną, proszę.
Wydawało się, że dokładnie to chciała usłyszeć. Uwierzyła.
Po chwili kolacja była zjedzona, a naczynia umyte. Ava czekała na jakiś krok ze strony męża. Ten nie kazał na siebie czekać.
Jego oczy śmiały się do niej. Przez chwilę znowu czuła się szczęśliwa.
Ale czar szybko prysnął.
Wypuścił ją nagle z objęcia, przerażony.
- Co się stało? - zapytała, zdziwiona.
- Mama! - odparł gorączkowo Filip. - Prosiła mnie, żebym był cały czas pod telefonem, a ja zostawiłem go na wyciszonym... Przepraszam cię na chwilę.
Sekundę później był już na korytarzu. Nie wracał przez kolejne trzy minuty.
Po wyjściu na korytarz okazało się, że jej przypuszczenia były słuszne - jej mąż rozmawiał z matką przez telefon i bynajmniej nie spieszyło mu się do zakończenia rozmowy.
Oszukana i bardzo zawiedziona Ava zaczęła wkładać płaszcz. Już miała się schylać po buty, gdy stanął przed nią Filip.
- Jak to - już idziesz?
- No... Tak.
- Mieliśmy...
- Po tym, co przed chwilą zrobiłeś?
- Ava, musiałem, naprawdę...
- Przy gościach nie rozmawia się tak długo przez telefon - myślałam, że przynajmniej tego cię nauczyła twoja matka! - wybuchnęła.
- Przepraszam, naprawdę nie mogłem przerwać tej rozmowy - odparł ze skruchą mężczyzna.
- Nawet nie próbowałeś - stwierdziła chłodno ona.
- Ava... Przykro mi. Naprawdę. Ale dajmy temu już spokój...
- Ooo, nie! - powstrzymała go ona. - Mowy nie ma! Okłamałeś mnie! Tak naprawdę to ONA siedzi tylko w twojej głowie!
- Nie, Ava, mylisz się!
- Może innym razem lepiej pójdzie ci udowadnianie mi tego.
- Ile jeszcze razy będę musiał cię przepraszać? - zapytał, zrezygnowany.
- Jak dla mnie to może być ostatni raz. A teraz dobranoc.
Powiedziawszy to, zwinnie go wyminęła i nie zatrzymała się, gdy ją zawołał.
Prawda zaś była taka, że bardzo nie chciała wracać do domu. Ciąg dalszy takiego trybu życia naprawdę doprowadzi ich do rozstania.
Kobieta nagle zapłakała. Ona też miała za dużo do stracenia.
- AVA?! - zawołał z niedowierzaniem jej mąż, gdy ta nagle weszła do sypialni - już bez płaszcza i butów - i zamknęła za sobą drzwi. - Coś się stało?
Gdy kobieta dostrzegła ślady łez pod spoglądającymi na nią ze smutkiem zaczerwienionymi oczami, zrozumiała, że dobrze zrobiła wracając do niego.
- Filip, teraz to ja chciałam cię przeprosić - powiedziała. - Wiem, że nie chciałeś, żeby to się tak skończyło.
- Chciałam ci powiedzieć, że nie jestem już na ciebie zła. Możemy się pogodzić?
- Jasne, możemy - odparł, bez przekonania. - Ale ty za chwilę odejdziesz i znowu będzie tak samo.
- A jeśli zostanę?
- A chcesz zostać...?
- Tak, Filip. Dlatego wróciłam. Żeby zostać.
- To dobrze. A zamknęłaś dom...?
- Tak. Nikt nie będzie nam przeszkadzał.
- No, nareszcie.
Nareszcie tylko ty i ja.
- Dlaczego musisz być taka dla Avy? Co ona ci złego zrobiła, że kazałaś jej się wynosić?!
- Znowu ona?! Przecież powiedziałam jej wyraźnie, żeby tu nie wracała, bo tylko zamęt sieje w głowie twojej i Piotrusia!
- Jedyną osobą, która sieje zamęt w tym domu, jesteś TY, i NIE ZAMIERZAM tego dalej tolerować!
- Na razie to ty mieszkasz pod moim dachem, a nie na odwrót - odparła starsza pani.
- Szybko możemy to zmienić.
- Zostawisz mnie samą po tym wszystkim, co dla ciebie zrobiłam?! Taki wyrodny syn z ciebie?!
- Albo przeprosisz moją żonę i przestaniesz jej dokuczać, albo się stąd wyprowadzę - zagroził. - Wybieraj.
- Widzę, że jedna noc wystarczyła jej, żeby nastawić cię przeciwko mnie! Myślałam, że będziesz bardziej odporny na jej wdzięki...
- Nawet nie zaczynaj!
- A pfff! - prychnęła kobieta.
- Idź sobie, jak chcesz! Ale pamiętaj - "z ładniej michy się nie najesz"! Jeszcze wrócisz do mamusi!
- Jeszcze zobaczymy.
Tego samego dnia dwóch ukochanych pani Marks w końcu do niej dołączyło.
Dziadkowie byli przeszczęśliwi mając Piotrusia na co dzień :)
Ale jeszcze szczęśliwsi byli Filip i Ava mając samych siebie na co dzień :)
A Lena...
... miała bardzo dużo czasu na przemyślenie sobie wszystkiego.
- Ava, przepraszam cię.
- To było bardzo nierozsądne z mojej strony, żeby walczyć przeciwko tobie. Myślałam, że pozbywając się ciebie, już nigdy nie będę sama. Że Filip będzie zawsze ze mną. Po śmierci Szczepana tylko on mi został, to na niego przelałam całą swoją miłość, to dla niego żyłam... Prawda jest taka, że tak bardzo bałam się go stracić, że ogarnęła mnie paniczna zazdrość. Mój syn nie mógłby mieć lepszej żony od ciebie, i to mnie bolało - że możesz dać mu więcej, niż ja...
- Poddaję się i proszę o wybaczenie. Żałuję że próbowałam rozbić twoje małżeństwo i cieszę się, że mi się to nie udało. Że twoja miłość do Filipa okazała się silniejsza niż moja nienawiść do ciebie.
- Dobrze, mamo, wybaczam ci. Wybaczam wszystko. Mam nadzieję, że teraz będzie między nami naprawdę dobrze.
Młodsi Marksowie wrócili do Leny, a wszystkie złości z przeszłości odeszły w niepamięć :)
Piotrek! :D
Babcia była z niego bardzo dumna.
Chłopak odziedziczył po swoich rodzicach wszystkie najlepsze możliwe cechy.
Niestety jednak nie doczekał się młodszego rodzeństwa :(
Z okazji robienia drzewa genealogicznego Graczyków wyszła mi spontaniczna sesja zdjęciowa z Leną :D Aż żal wstawiać te zdjęcia w linkach.
http://s20.postimg.org/762d4gxkt/lenka1.jpg
http://s20.postimg.org/49fc46rr1/lenka2.jpg
Lena w gruncie rzeczy to naprawdę fajna simka
Ale i na nią przyszedł czas :(
Obecnie syn państwa Marksów jest na studiach, a jego rodzice, którzy przystopowali z "robieniem karier", z chęcią wydają na mieście rodzinną fortunę :D
Ale co najważniejsze, nadal świata poza sobą nie widzą
Koniec.