View Single Post
stare 18.08.2005, 09:55   #5
Aiza
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

Cieszę się, że Wam się podoba. No, a przynajmniej mi się wydaje, że Wam się podoba.
Nieważne.
Ten odcinek mógłbybyć właściwie ostatni, ale jeszcze się nad tym zastanowię. Nie mam już pomysłów, ale może coś wymyślę...
Aha, trochę mało tu zdjęć, bo jakoś nie umiałam ich odpowiednio dopasować to tekstu.

Odcinek V - Wyznania



Znalazła się przed wieżowcem. Mając obłęd w oczach rozejrzała się, czy nikt jej nie śledził.
„Czysto” – odetchnęła.
Zadzwoniła domofonem. Usłyszała trzask i pytanie:
- Tak?
Uczucie bezpieczeństwa powróciło. Ogarnęła ją przyjemna aura głosu Marcina.
- To ja, Jessica – zachrypiała.
- Jess? Dochodzi jedenasta, co ty robisz tak późno na dworze?
- Marcin, wpuść mnie, proszę – prawie błagała.
- Jasne. Wchodź.
Biiiip i weszła do środka. Pobiegła schodami na drugie piętro, gdzie mieszkał Marcin. Otworzył jej, ona jednak nie chciała wejść do jego mieszkania. Powiedziała tylko ledwo słyszalnym głosem:
- Wracam ze spotkania z Bartkiem. Boże, jak mogłabym być taka głupia i dać mu się uwieść? Upokorzył mnie! Marcin – zawiesiła na chwilę głos – przepraszam cię za wszystko. Być może teraz mnie nienawidzisz, ale wysłuchaj co chcę powiedzieć. Chyba od zawsze cię... kochałam... przepraszam, że nie zauważyłam tego wcześniej. Tego i twojej miłości. Wszystko zepsułam, ale sama jestem sobie winna i cię za nic nie winię, Marcin. Wiem, że chciałeś mnie ostrzec przed Bartkiem, ale... ale cię nie słuchałam – wybuchła płaczem – Przepraszam za to, że dałam ci nadzieję, którą potem odebrałam... Przepraszam...
- Ale Jess...!
Było już za późno. Dziewczyna zbiegła po schodach i udała się w stronę swojego domu. Marcin myślał, że ten drań ją skrzywdził, zgwałcił... I nie miał za złe Jess niczego. Nadal ją kochał. Nadal jej pragnął. Chciał, żeby była szczęśliwa, nie miała go za co przepraszać!
Minutę spędził na klatce schodowej na rozmyślaniu. W końcu wbiegł do mieszkania po kurtkę i buty. Ruszył za ukochaną.

Myśli Jess były bardzo zagmatwane. Ciągle miała przed oczami jej pierwszy i ostatni, jak twierdziła, pocałunek z Marcinem. Kochała go. Pragnęła go. Chciała z nim dzielić radości i smutki, wzloty i upadki, chciała, aby przy niej odnosił sukcesy zawodowe. Ale było już za późno. Wszystko zepsuła.

Biegła bezmyślnie przed siebie i dotarło do niej, że leje. Zwolniła, zaczęła iść tempem spacerowym. Wyobrażała sobie, że ten deszcz zmywa z niej wszystkie przykrości, które zrobiła Marcinowi i daje siłę na nowe, bo całkiem inne życie.
Ale była to tylko wyobraźnia.
Usłyszała odgłos kroków. Szybkie tempo. „To na pewno nie Bartek. Pewnie ktoś spieszy do bliskiej osoby” – pomyślała i na wspomnienie o miłości znowu łza spłynęła jej po policzku.
Poczuła dłoń na ramieniu. Owładnięta strachem, szybko odwróciła się do nieznajomego i zaniemówiła.

Biegł szybciej niż mógł się spodziewać. Zaczęło padać. Ujrzał gdzieś przed sobą skuloną, wolno idącą postać. „To Jessica! O rety, ona jest tylko w tej koszulce!” – zawładnęły nim troskliwe myśli o biednej przyjaciółce. Przecież mogła się przeziębić, zachorować! Podbiegł do niej i położył rękę na ramieniu.

Jess powiodła swoje załzawione oczy na jego twarz, usta. Nie zauważyła w nich nienawiści. „Czy to możliwe?” – pomyślała.
- Jess, nic ci nie jest? – zapytał Marcin, przybliżając ją do siebie.
- Marcin? Co ty tu robisz? – nie mogła uwierzyć własnym oczom.
- Zaniepokoiłem się, więc pobiegłem za tobą! Co on ci zrobił? Nic ci nie jest? Jak się czujesz?
- Ach, nie wiem... nic mi nie zrobił... chciał, żebym... żebym się... oh, żebym się z nim przespała! – zaczęła szlochać.
- Jessica, powiedz, że mu nie pozwoliłaś! – popatrzył je w oczy.
- Bo nie. Ale on się wściekł i zaczął na mnie wrzeszczeć. Więc ja też zaczęłam. Pokłóciliśmy się. On nie ma zamiaru czekać! Chciał mnie wykorzystać! – położyła swoje dłonie na torsie Marcina.
- Już w porządku... – powiedział uspokajająco i przytulił dziewczynę mocno.
- Wcale nie! On... on mnie chyba śledził... nie wiem... gdy...
- Powoli, spokojnie. Może chodźmy do domu? – ucałował dziewczynę w głowę. Nie protestowała. Poczuła ogarniające ją ciepło.
- Nie. Usiądźmy na ławce.
- Ale pada – nie dawał za wygraną chłopak. Bał się o przyjaciółkę.
- Nic nie szkodzi.
Usiedli na najbliższej ławce. Jessica trochę się już uspokoiła.
Marcin zdjął swoją kurtkę i założył jej na plecy. Objął umięśnionym ramieniem, a drugą ręką złapał dłoń Jess. Popatrzyła na niego z wdzięcznością i zaczęła mówić o tym co się stało w mieszkaniu Bartka.
- ...no i wybiegłam. Pognałam do sklepu i zauważyłam telefon. Dzwoniłam do ciebie, ale nikt nie odbierał. Za szybą nagle zauważyłam Bartka. Poczekałam aż odejdzie. I do ciebie poszłam.
- No tak, poszedłem oddać płytę koledze – zapatrzył się na jej rękę.
- Chodźmy dalej – powiedziała dziewczyna.
Wstali i poszli wolnym krokiem do jej domu. Przez całą drogę Jessica była przytulona do Marcina. Odpowiadało jej to. Czuła się taka bezpieczna. Chłopak parę razy pogładził ją po włosach, patrzyli sobie w oczy tak długo, że zawstydzona dziewczyna w końcu odwracała wzrok. Marcina to nie zrażało.

A dziewczyna myślała, że on po prostu stara się być miły i nie ma to nic wspólnego z sympatią.

Gdy dotarli do ogrodzenia jej domu, Marcin zatrzymał Jessice. Jeszcze raz mocno przytulił i kolejny raz usiedli na ławce. Jess patrzyła w gwiazdy, podczas gdy chłopak podziwiał jej piękną twarzyczkę. Wyczuła, że się na nią patrzy, więc odwróciła wzrok w jego kierunku. Wziął do ręki jej dłoń (Ależ on ma duże i piękne dłonie!) i pocałował ją. Dziewczyna zarumieniła się i spojrzała na jego rękę. Powiedziała:
- Myślałam, że mnie nienawidzisz.
- Nigdy – odparł stanowczo.
- Widzisz, trochę cię...
- Nic nie mów.
Kolejny raz jej przerwał. Ale tym razem nie czuła do niego gdzieś w środku urazy. Jego dłoń, na którą się tak nachalnie patrzyła, powędrowała do jej podbródka. W środku Jessica była szczęśliwa jak jeszcze nigdy w życiu.
A Marcin bał się. Bał, że dziewczyna się wystraszy i odskoczy od niego.
Mimo wszystko powoli usta Jess i Marcina zaczęły się do siebie zbliżać. Chłopak zjechał dłonią, dotychczas opartą na ramieniu, na jej plecy. Drżąca ręka podpierająca podbródek Jessici nadal trwała w swojej pozycji.
Dziewczyna czuła rosnące podniecenie. Nie umiała wyrazić tego uczucia słowami. No i nie miała nic przeciwko takiemu przebiegowi spraw.
Marcin delikatnie zaczął ją całować. Dłoń znikła z podbródka i trzymała teraz twarz dziewczyny.
Obydwoje czuli się dla siebie stworzeni. Gwiazdy świeciły nad nimi, a księżyc, mogłoby się wydawać, uśmiechał się. Nie obchodziło ich to, że pada.

Nagle Jess odsunęła raptownie swoją głowę i szepnęła:
- Przepraszam...
- Za co?
- Za to, że cię odtrącałam...
- Zapomnij o tym. Nigdy nie czułem do ciebie urazy.
- Dzięki za wszystko – powiedziała słodko i uśmiechnęła się nieśmiało.
Pocałowała go w policzek. Potem delikatnie w usta. W tej chwili on odsunął się i rzekł:
- Myślę, że powinnaś wiedzieć, że... że cię... kocham, Jess.
Jessica poczuła przyjemny dreszczyk i stwierdziła:
- Ja też cię kocham, Marcin.
Uśmiechnęła się szeroko i dostała taką samą odpowiedź.

Marcin przytulił ją do siebie i romantycznie pocałował. Za chwilę, delikatnie i powoli, zaczął przemieszczać swoje usta na jej szyję. Chciał jej okazać miłość. Ona nic nie powiedziała. Czuła przyjemne łaskotanie ustami. Uśmiechnęła się do siebie samej i zamknęła oczy. Wiedziała, że teraz będzie już tylko lepiej...
______________________________

Oby Wam się dobrze komentowało

Ostatnio edytowane przez Aiza : 18.08.2005 - 10:04
  Odpowiedź z Cytatem