View Single Post
stare 15.06.2012, 22:19   #30
Kicaj
 
Avatar Kicaj
 
Zarejestrowany: 09.01.2012
Skąd: Nibylandia
Płeć: Kobieta
Postów: 657
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: *Stories by kicaj*

Dziękuję za komentarze:]
Dzisiaj, z tego co obliczyłam, jest ponad 50 zdjęć. Więc trzymać się mocno i jedziemy!
(Homofobom radzę odpuścić sobie dzisiejszą część)

Lander 15
Odsyłam do odc. 14 gdyż dziś będzie jego bezpośrednia kontynuacja.

Kleo wróciła do domu. Jej brat miał rację. Ojciec był zwykłą szują. Nie chciała go więcej znać. Była zrozpaczona. Postanowiła z samego rana wyjechać do internatu. Byle jak najdalej od tego miasta.


Niedługo potem Alba, Gibon oraz Ever wrócili z imprezy. Ten ostatni miał nocować u Lander’ów. Dziewczyna poszła przygotować pokój dla gościa. Po drodze zobaczyła, że w pokoju Sutton pali się światło. Na łóżku siedziała dziewczynka. Powiedziała, że nie może usnąć i poprosiła o przeczytanie bajki do snu. No cóż, może nie do końca była to bajka, ale Sutton nie oponowała.


Tymczasem Gibon szykował się do snu. Ścieląc łóżko usłyszał odgłos otwieranych drzwi. Odwrócił się. W progu stał Everdean.
-Czego chcesz? –wypalił w stronę intruza. Ten jednak tylko stał ze skwaszoną miną.


Rudy myśląc, że cos się święci przyjął pozycję obronną.


Ever tylko skrzywił się jeszcze bardziej i powiedział:
-Przestań robić z siebie idiotę, gdybym chciał, dawno byś już nie żył.
Po tych słowach zapanowała cisza.


Ciemnowłosy wpatrywał się głęboko w oczy Gibona. Toczył walkę wewnętrzną.


Po chwili pochwycił chłopaka w ramiona i mocno pocałował. Tamten nie opierał się, a wręcz przeciwnie, odwzajemnił gest z równą gorliwością.

W pewnym momencie Gibon otrząsnął się i odepchnął Ever’a.
-Jesteś z Albą! Jak śmiesz ją zdradzać, a w dodatku mieszasz w to mnie! –wykrzyczał wzburzony. Tamten odskoczył jak oparzony. Dopiero po chwili odzyskał fason.


-Zamknij się do cholery bo obudzisz cały dom! –uciszał.


Gibon nie dawał za wygraną.
-Ona Cię kocha głupcze, a Ty się nią bawisz. Tak jak i mną. Wynoś się z tego domu! –mówił wzburzony.


-Nie jest to możliwe –odparł spokojnie Ever. –To wszystko, to ściema. Lander’owie i moi rodzice zaaranżowali moje małżeństwo z Albą. Całe to chodzenie jest ukartowane. I pewnie ich plan by się powiódł gdyby nie Ty.

Gibon zszokowany zapytał tylko:
-Czy ona wie?
-Pewnie, że wie. Myślisz, że ten pocałunek na imprezie był przypadkiem? –mówił pośpiesznie. Kłamstwa same wypływały mu z ust. –Utrzymujemy to wszystko w tajemnicy aby nikomu nie stała się krzywda. Moja matka jest nieobliczalna. Mogłaby Cię zabić. Lander’owie też. Dlatego ustaliliśmy z Albą, że będziemy siedzieć cicho. Ja już nie mogłem… musiałem… -Gibon zamknął mu usta pocałunkiem.


Stali jeszcze chwilę przytuleni.
-Nie mów Albie, że Ci powiedziałem. Zostaw to mnie. A teraz muszę iść. Jeśli ktoś nas przyłapie… no powiedzmy, nie będzie wesoło –wyszeptał i wyszedł.

Oboje nie mogli usnąć tej nocy. Gibon nie wierzył w to co się stało. Był przeszczęśliwy. Everdean natomiast nie mógł uwierzyć we własną głupotę.
„Co się ze mną stało?” –myślał. „Z tej sytuacji nie ma wyjścia. Alba nie wie nic nawet na temat ślubu a co dopiero o moim uczuciu do Gibon’a. Uczuciu do Gibona? Co to do cholery ma wszystko znaczyć?! Ja? Z facetem? Matka mnie zabije. I dobrze. Musiałem oszaleć, to jedyne wyjaśnienie”. –I na właśnie takim rozmyślaniu upłynęła mu cała noc.

Następnego dnia, z samego rana zakradł się do pokoju Gibona. Maił mu wszystko wyjaśnić, powiedzieć, że kłamał, że to, co zdarzyło się wczoraj to kolejny głupi kawał. Jednak gdy zobaczył obiekt swych westchnień zmienił zdanie. To uczucie było dla niego czymś nowym, dziwnym, ale chciał mu się poddać.
Obmacywali się chwilę jak to zakochani, gdy do pokoju wbiegła uradowana Alba.


Zatrzymała się raptownie gdy zorientowała się w sytuacji. Mina jej zrzedła.


Chwilę trwało nim przetrawiła ten widok.


-O, cześć Alba –powiedział swobodnie Gibon. Nie zdawał sobie jeszcze sprawy z zaistniałej sytuacji. –Wstałaś lewą nogą czy jak? –dopytywał radośnie.


-Czy Ty ze mnie kpisz? –rzuciła wściekle. –A Ty co tak stoisz i się wykrzywiasz? –Spojrzała zniesmaczona na Everdean’a. Gibon tylko rozdziawił usta i stał zmieszany.


-Albuś, ja wiem wszystko. Ever mi wyjaśnił wczoraj…
-Co mu „wyjaśniłeś” –przerwała mu i zwróciła się do ciemnowłosego. –No słucham. Zaskocz mnie –dodała histerycznie.


-Chociaż nie. Ty mi wytłumacz –zmieniła zdanie i ponownie zwróciła się do Gibona. –Dlaczego obściskujesz się z MOIM chłopakiem? A może nie tylko.


-Uspokój się! Przyszedł do mnie wczoraj i wyznał mi swe uczucia. No, tak jakby. Powiedział, że wiesz, cały ślub to lipa i wasze chodzenie i że wiesz, że to ze mną chce być… Ale widocznie to też jest ściema… -dodał zrezygnowany.


Do Gibona dotarło, że Ever go oszukał. Wiedział też, że wyrządził dziewczynie ogromną krzywdę. Być może nigdy mu nie wybaczy. Spuścił tylko wzrok i czekał na wyrok.


Blondynka uśmiechnęła się i oznajmiła:
-Wiecie co? Umywam od tego ręce. Powiem wszystko rodzicom, niech oni się tym zajmą. Nie chcę was znać.


-Nigdzie nie pójdziesz i nic nie powiesz -do dyskusji włączył się Ever. Nie odzywał się przez cały ten czas więc jego niespodziewanie surowy ton zbił z tropu tamtą dwójkę. -Gibon ma rację. Nasze rodziny chcą nam wyprawić ślub. Nic ich nie powstrzyma. Jeśli tam pójdziesz to tylko pogorszysz sytuację.
-Bzdury -przerwała. -Przepuście mnie natychmiast. Ojciec już na pewno nie śpi. No ruszcie się!


I wybiegła z pokoju.


Pozostawiona dwójka stała nieruchomo. Everdean próbował przeprosić Gibona ale ten odepchnął go mówiąc:
-Powinieneś już iść.


W salonie Pamela upominała Sutton. Za chwilę miał przyjechać autobus szkolny, a mała nadal nie była stosownie ubrana.
Alba czekała, stojąc tyłem, aż matka skończy. Starała się powstrzymać nadchodzące nieuchronnie łzy. Nie mogła w takim stanie powiedzieć matce o całej sytuacji. Nie chciała okazać słabości.


Kiedy tak stała, zobaczyła przemykającego Gibona. Wymownie na nią spojrzał i pośpiesznie wyprowadził Ever'a z domu.


Matka zauważyła obecność córki. Zorientowała się, że drżą jej ramiona.


Podeszła do niej, a ta niespodziewanie odwróciła się i wyrzuciła z siebie wszystko co dotyczyło minionych zdarzeń.


Pamela chwyciła Albę za przedramię i pociągnęła za sobą do kuchni. Tam dopiero przemówiła:
-Zachowuj się spokojnie. To wszystko minie. To był głupi żart. Nic nie przeszkodzi Twojemu zamążpójściu.


-Chyba nie myślisz, że po tym wszystkim chcę być z Everdean'em? -rzekła błagalnie. -Skąd pomysł, że kiedykolwiek wzięłabym z nim ślub? Więc Gibon nie kłamał... Wy naprawdę bawicie się w jakieś starodawne małżeństwa aranżowane! Jesteście chorzy.


-Nie waż się tak do mnie odzywać! -oburzyła się Pamela i zamachnęła się na córkę.


Nie uderzyła jej jednak. Zganiła ją natomiast za wykpiwanie rodzinnych tradycji.


-Dostosujesz się do wszelkich poleceń. To ja decyduję o Twojej przyszłości!


Dexter wszedł do kuchni. Słyszał całą kłótnię. Okrzyczał córkę i kazał jej iść do pokoju.


Po czym osobiście zamknął jej drzwi na klucz.
Miał tylko chwilę aby rozmówić się z żoną. Był pewien, że lada chwilę w domu pojawią się Everdeen'owie. Cała ta sytuacja była dla niego nie do pomyślenia. W głębi serca zgadzał się z córką, ale nie mógł nic na to poradzić. Tutaj ważne było przedłużenie rodu. No i obietnica złożona wiele lat temu. Nie mogli od tak się wycofać. Na zawsze zostaliby potępieni przez najbardziej wpływowych członków wampirzego społeczeństwa.
Wiedział co musi zrobić. Po pierwsze ukarać Gibona. Odnalazł go i bez zbędnych wstępów, nakazał natychmiast wynieś się z domu. Tamten był prawie pełnoletni więc mógł go wyrzucić.


Tak jak się Dexter spodziewał, przybyli Everdeen'owie. Musieli już wiedzieć, bo od progu wykrzykiwali wyzwiska pod adresem Lander'ów.
Eva była tak wściekła, że o mało nie zaatakowała pana domu.


Równie wrogo nastawiony był Emmerald. Miał na sobie szpitalny fartuch. Musiał przybiec tu prosto ze szpitala.


Suma summarum Eva oznajmiła, że cała ta szopka jest winą Lander'ów. Nie miała zamiaru więcej pokazywać się w "tej cholernej wiosce" jak to ujęła. Nakazała przygotować Albę do ślubu, który miał odbyć się jeszcze tego samego dnia. Po ceremonii dziewczyna miała z mężem i jego rodziną wyjechać i nigdy nie wrócić.


Lander'owie musieli przystać na te warunki. Wyrzucali sobie zbyt liberalne wychowanie dziecka. Nie tak mieli to zaplanowane. Pozostało im tylko pogodzić się z losem.


Tymczasem Gibon wypuścił Albę z pokoju.
-Uciekaj natychmiast -powiedział. -Zdecydowano, że jeszcze dziś wyjdziesz za Ever'a. Zmuszą Cię do tego. A potem wywiozą z miasta. Będziesz ich własnością.


-Nie czas teraz się rozklejać. Wiem, że nigdy mi nie wybaczysz, ale to nie czas na takie rzeczy. Wiej!


-Gibon... nie wiem -zaczęła rozpaczliwie Alba.
-Cicho -przerwał jej chłopak. Uściskał ją mocno. -Z domu nie wyjdziesz. Pozostaje Ci wehikuł. Kocham Cię, siostrzyczko. A teraz uciekaj wreszcie.


Ostatni raz spojrzała na Gibona. Pomimo bólu, którego jej dziś przysporzył, była mu wdzięczna. Wiele ryzykował.
Pobiegła do garażu.
Stanęła przed niedawno skonstruowanym przez siebie wynalazkiem.
Wstukała na panelu jakąś datę.


Wzięła niewielki rozbieg.


I wbiegła do wehikułu.
"Mam nadzieję, że działasz" -pomyślała.


Koniec serii I
__________________
reality bites

Ostatnio edytowane przez Kicaj : 15.06.2012 - 22:25
Kicaj jest offline   Odpowiedź z Cytatem