View Single Post
stare 02.07.2012, 11:08   #113
neville
 
Avatar neville
 
Zarejestrowany: 12.03.2011
Skąd: łóżko
Płeć: Mężczyzna
Postów: 1,174
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Pier(w)si w Akcji

dziękuję za komentarze

jestem tu po długiej przerwie, na prawdę mam pomysł na to fotostory, no, ale jak w życiu - czasem jest śmiesznie, a czasem poważnie

Pier(w)si w Akcji
odc. 8

2 LATA PÓŹNIEJ...

W ciągu dwóch lat zdarzyło się wiele. Zacznijmy od złych wieści: Muffiny urosły w siłę niczym z dnia na dzień, co niestety przełożyło się na negatywne efekty pracy naszej komendy – przez cały 2012 rok nie złapaliśmy ani jednej osoby z gangu. Natomiast całkiem dobrze układało się w naszym życiu osobistym. Malwina w końcu otworzyła się na świat po tragicznej śmierci Mariana, jej terapia odniosła oczekiwany przez nas wszystkich sukces. W moim życiu również zaszło trochę zmian – Alex i ja zostaliśmy parą. Jeszcze nigdy nie czułam się tak szczęśliwa, we własnym domu, niedługo może i z ukochanym mężczyzną u boku tamże. Być może mój ukochany niedługo zamieszka razem ze mną, jednak na razie mieszkamy osobno. Natomiast Analija wreszcie wróciła z Syberii. Przywiozła nam parę rosyjskich, drogocennych pamiątek, a także podzieliła się swoim nowym odkryciem, mianowicie dowiedziała się, że tamtejszy śnieg po wymieszaniu z jakimiś chemikaliami ma działanie odmładzające. Cóż, uznałam, że to głupota, ale może faktycznie jej cera wyglądała lepiej..?

Maj to miesiąc pracowity. Tak też było w naszym przypadku. Staraliśmy się odpracowywać to, co zaniedbaliśmy w poprzednim roku.

14 maja – niby dzień jak co dzień. Nic nie zapowiadało, że będzie to dzień pełen wrażeń. Znudzona wypełniałam jakieś głupie papiery, gdy nagle zadzwonił telefon. Nie chciało mi się podnosić słuchawki, ale co zrobić, w końcu to praca. Mimo żalów i dylematów, zdecydowałam się podnieść aparat telefoniczny i nacisnąć zielony przycisk. Usłyszałam głos sekretarki burmistrza dzielnicy Wesoła, pana Szarlotki. Była cała zapłakana, a w tle było słychać krzyki i strzały. Zaintrygowana słuchałam dalej:



- Pani Bluszczyńska, proszę tu... tu... przyjechać! Na… na Główną 27, do ratusza! Jakaś para wdarła się do biura i wzięła... wzięła... pana Szarlotkę za... za... zakładnika, i... i... i... grożą, że go zabiją! Są uzbrojeni! Aaa! – wyjąkała kobieta naprawdę wystraszonym głosem.
- Jasne! Zaraz będziemy, proszę się nie martwić! Do widzenia! – odrzekłam jej i rozpoczęłam bojową akcję odbicia burmistrza.

Natychmiast zebrałam ekipę i ruszyliśmy na ratunek. Od razu rzucił nam się w oczy obraz zdemolowanego ratusza – niektóre okna były powybijane, na ziemi przed budynkiem leżało mnóstwo zepsutych sprzętów wyrzuconych z góry, ludzie czuli się bezbronni i uciekali. Weszliśmy po marmurowych schodach na czwarte piętro budynku. Usłyszeliśmy krzyki dwóch bardzo dobrze nam znanych członków gangu Muffinów wprost z gabinetu burmistrza. W biurze pana Szarlotki czekała na nas niemiła niespodzianka - Kacperskii mierzył w burmistrza z pistoletu, a Raven zaczaiła się na nas od razu, gdy weszliśmy do pomieszczenia.
- Proszę, proszę. Kogo my tu mamy? - spytała się Raven i szyderczo się zaśmiała.
- Odłóżcie natychmiast broń i zostawcie go! - krzyknęła Julia.
- Złotko, nie denerwuj się. Zaraz Szarlotka straci cały swój miąższ - dopowiedział Kacperskii i razem ze swoją towarzyszką zaśmiali się jeszcze głośniej.
Nagle dostrzegliśmy, że Alex zapadł się pod ziemię. Nie było go ani w biurze, ani na korytarzu.
- Idiota! Zostawił nas, tchórz jeden! - wkurzył się mocno Mateusz.
- Wiem, co robi. Jesteśmy bezpieczni - szepnęła mu na ucho Julia.
- Czego chcecie? - spytałam po chwili Raven.
- Przyda nam się dawka kieszonkowego. Ostatnio źle nam się powodzi – odpowiedziała mi. Swoją drogą, wyglądała naprawdę strasznie: widać było, że papierosy oraz alkohol, jedne z jej uzależnień, idą w parze z jej wyglądem. Można było stwierdzić, że ma około 50 lat. Młodzieńcze ubrania sprawiały, że wyglądała jeszcze gorzej, za wszelką cenę chciała wyglądać młodo, choć nie za bardzo jej to wychodziło.
- Nie dostaniecie ani grosza. A teraz odłóż broń! Nas jest troje, jak strzelisz w jedno z nas, oni strzelą w ciebie. Wybieraj – odrzekłam jej groźnym tonem.

Raven najpierw kazała odłożyć broń Kacprowi. Zrobił to, lecz próbował uciec. A jako że my zastawiliśmy jedyne wyjście z biura, wyskoczył przez okno.
- Matko, co za idiota z ciebie! – wykrzyczała Raven. – Przecież ty zginiesz, matole! – wyraźnie wściekła gangsterka odwróciła się do okna i warknęła, a my w czasie jej nieuwagi zabraliśmy jej broń.

- Zostałaś sama. Twój towarzysz z pewnością nie żyje, więc nie masz wyboru, musisz się poddać - oznajmił Mateusz.

Zakułam Raven w kajdanki i tym samym wyszliśmy z budynku. Przed ratuszem stał tabun policyjnych radiowozów. Alex się wszystkim zajął. To, co stało się z Kacprem, nie zostało wyjaśnione. Pod oknem rosły krzaki. Natychmiast wybiegłam sprawdzić, czy znajdują się tam zwłoki. Nie było ich tam. Nie wierzyłam, że udało mu się przeżyć, ale innej opcji nie było. Niemalże niemożliwym jest, by tak lichej budowy człowiek jak Kacperskii mógł przeżyć upadek z czwartego piętra…

Załadowaliśmy rozbójniczkę do samochodu, która została wywieziona do aresztu. Tam, odizolowana od reszty społeczeństwa, czekać będzie na proces, w wyniku którego trafi za więzienne kraty na długie, długie lata.

ALE CO SIĘ STAŁO Z KACPREM?

Nasz 'skoczek' natomiast przeżył i czuje się świetnie. Okazało się, że pod oknem stał jakiś bezdomny, który był w układzie z Kacperskiim. W zamian za część pieniędzy z łupu zgodził się pomóc mu w razie niepowodzenia całej operacji. Przygotował więc pod oknem gabinetu specjalną trampolinę, dzięki której przestępca mógł wylądować bez ubytku na zdrowiu. Nie zwlekając więc, czmychnął do swej tajnej kryjówki niczym struś pędziwiatr, jakimś cudem pozostając niezauważonym.


Otworzył drzwi, a właściwie przesunął wyłamaną deskę w płocie, i wszedł do ich meliny. Nie wiedzieliśmy gdzie to jest, gdyż Muffiny prowadziły tryb koczowniczy i ciągle zmieniali swoje kryjówki.
- Po-Połówko! - Kacperskii krzyknął zdyszany. - Gdzie jest Mafin?
- Nie teraz! Akurat robię sobie manicure. Jestem zajęta! - odwrzasnęła.
Był zmuszony do tego, aby samemu ją znaleźć. Nie musiał długo błądzić. Jego szefowa wylegiwała się na kanapie w swej „pięknej komnacie”, jak zdążyła ją już nazwać (co było nonsensem), i oglądała "Więzienne wiadomości" na swojej "plaźmie".
- O, wróciłeś, kmiocie. Gdzie Raven? – spytała Mafindens, ziewając.
- No.. ten, tego... - Kacperskii wyraźnie zaniemówił. - Zakuli ją.
- Jak to zakuli?! Kto?! – szefowa gangu zdenerwowała się nie na żarty.
- Bluszczyńska… - powiedział z zawstydzoną miną.
- Pożałujesz tego, szatański pomiocie! – bulgotała ze złości. – Powiedz, że zabiliście chociaż burmistrza!
- Nie, ale...
- Nie ma żadnego ale! Forsy też nie masz?!
- No nie..
- Z kim ja pracuję, cholera! Idioci skończeni! – wykrzyczała Mafin. - Idź lepiej obierać ziemniaki, żałosna ofermo! – na tym postanowiła zakończyć swój wywód i wyszła do innego pomieszczenia, a Połówka i Dajliuu pobiegli za nią.



Kacperskii wyraźnie posmutniał. Wyszedł z meliny ze świadomością, że zawalił sprawę i nikt go już tu nie chce. Błądził w lesie nie wiedząc, co ma ze sobą zrobić.

NASTĘPNEGO DNIA W BIURZE...

- Julka! Chodź na chwilę! – krzyknęłam do dziewczyny.
- Idę, poczekaj chwilę.
Gdy podeszła, poprosiłam:
- Mogłabyś sprawdzić papiery o Raven? Muszę uzupełnić w aktach.
- Tak, jasne. Zaraz ci przyniosę – odpowiedziała Julka uśmiechając się.

Czekając na aspirantkę, poszłam zaparzyć sobie kawę. Gdy wróciłam do biura, przeżyłam nie lada szok: przy moim biurku stał Kacperskii. Początkowo myślałam, że mam zwidy, bo ten ponoć nie żył, ale to działo się naprawdę. Stałam jak wryta przez dziesięć sekund, potem ochłonęłam i rzekłam:
- Oo, proszę, proszę. Kogo my tu mamy? – zapytałam zdezorientowanym tonem. - Czego tu szukasz? Kłopotów? Zakuć go! – wykrzyczałam do strażników.
- Nie, nie, stop! – krzyknął mężczyzna. – Chcę tylko chwilę porozmawiać, mam bardzo ważne informacje dotyczące gangu!
- Zaczekajcie więc, ale obserwujcie tego typa, bo nie mamy pewności, czy jego zamiary są dobre – powiedziałam do policjantów, którzy stali w drzwiach. – Więc, co chcesz nam przekazać? – kontynuowałam.
- To zacznijmy od tego, że po skoku z okna udało mi się przeżyć. Poszedłem następnie do Mafin i wybuchła afera o to, że nie zabiliśmy tego burmistrza, że złapaliście Raven i tak dalej… Lauro, tak przy okazji, oblałaś się kawą.
- Jasna cholera! – przez nadmiar wrażeń dopiero teraz zauważyłam i co gorsza poczułam ból, jaki czuje się po oblaniu się wrzątkiem. – MOJA NOWA KIECKA! – krzyknęłam załamana. - Ale mów dalej.
- No.. To ja postanowiłem, że opuszczę ich.. I czy moglibyście mi odpuścić?
- Odpuścić?
- Tak, mówię poważnie. Nie chcę mieć z nimi już nic wspólnego. Poza tym mam cenne informacje o których wam się nawet nie śniło.
- Hmm, czyli oferujesz pomoc?
- Tak! Właśnie, pomoc. Wiem, że dziwnie to brzmi w moich ustach, ale mówię szczerze.
- No dobrze, przyjmiemy cię - uśmiechnęłam się. – Będziesz kimś w rodzaju świadka koronnego, ale pamiętaj, tylko jeden niewłaściwy ruch, a wylądujesz w więzieniu!

Dni mijały, a Kacper naprawdę nie kłamał. Pod kopułą złoczyńcy kryła się w nim miła i pomocna osoba, która nam pomagała. Obiecał, że dopilnuje, aby Tańczący poszli siedzieć.

cdn...
__________________


I found my own way... :]

Ostatnio edytowane przez neville : 03.07.2012 - 23:24
neville jest offline   Odpowiedź z Cytatem