Stylistyczna kiszka. I to z podłej masarni. Masz taką dziwną przypadłość, że średnio co dwa zdania rzucasz takim stylistycznym babolem albo wyjątkowo osobliwym sformułowaniem, że sprawia to wrażenie parodii. Na przykład ta "śmierdząca woń gnijących szczurów" out of nowhere.
Cytat:
lecz kiedy się przyglądnęłam
|
Przyglądnęłam? Przyglądnęłam?!!!!
Cytat:
Rana miała co najmniej cztery centymetry
|
Horyzontalnie, wertykalnie czy wgłąb?
Cytat:
spuchłym policzku dziecka
|
Jakim?
Cytat:
Nie, ten gościu trzymał w ręce nóż
|
Ten ziomeczek? Nóż? A na dzielni taka prawilna mordeczka!
Cytat:
Morderca pewnie celował w serce, jednak trafił w płuca,
|
Takiś pewien doktorze House?
Cytat:
ogromny ból, odwzajemniony przeraźliwymi jękami i krwawym kaszlem, który wylądował na moją twarz
|
No tutaj mamy apogeum stylistycznej pokraczności.
Poza tym epatowanie tanim turpizmem i nie lepszej jakości gore, tak znamienne dla młodych aspirujących literatów, w twoim wypadku jest wyjątkowo nieporadne. Koszmarek. Z ulicy Sezamkowej.