View Single Post
stare 09.10.2004, 12:45   #2
Wampirencja
 
Avatar Wampirencja
 
Zarejestrowany: 09.01.2004
Skąd: Pudełko po chińszczyźnie
Wiek: 34
Postów: 437
Reputacja: 10
Domyślnie

(dawno temu zauważyłam "czy dziewczyny w tym wieku naprawdę tak zaczynają wpisy.. do pamiętnika? " Otóż ja sie wzorowałam po części na mojej znajomej, która strasznie kocha się wygłupiać i pisze dość....dziecinnie w pamiętniku, więć cóż mam rzec?)
Długo nie było kolejnej części (brak Simów), a ta was na pewno nie zaszokuje. Ale cóż? Musi byc jakiś zastój w akcji ^^" (ps. będę dużo pisać, bo taki mam styl bycia XD)

CZĘŚĆ II


- Milena... MILENA!!!
- Uhmmm... Co? Jeszcze chwilka...
- Milenka, jest już prawie dziesiąta. Przed siódmą była Ana, ale zaszła tylko powiedzieć, że dzisiaj nie będzie jej w szkole.
- Aha... ZARAZ! DZIESIĄTA!?
Mlena rozejrzała się. Nie bardzo wiedziała, jak znalazła się w salonie ale najwyraźniej jest lunatykiem. Chociaz miała cichą nadzieję że nie.
Złapała po rodzę kanapkę i plecak i pobiegła do szkoły tak szybko, jak tylko potrafiła...



Nasza bohaterka jak strzała wpadła do klasy i ślizgając siępo posadzce o mało co nie wpadła na swojego nauczyciela
- Jaaaa.... Ja przepraszam za spóźnienie!!-wysapała.
- Nic się nie stało. Ale musze ci niestety wpisać S do rubryki...
Sz.p.prof. Lead skierował swoje kroki w stronę biurka i dziennika. Po chwili szamotania się z szufladą udało mu się wydobyć dziennik.



(chwila milczenia)
- Ekhm... Tak... ale która to rubryczka...?
Milena podeszła do dziennika.
- Najwyraźniej ta po lewej, jest przynajmniej tak napisane.
Nie wiadomo czemu, ale zrobiło jej się jakoś dziwnie... gorąco? Poczuła wypieki na twarzy, wiec usiadła szybko na swoim miejscu i zagłębiła się w trygonometrii niezastosowalnej Godzina minęła jej dość szybko. Następne dwie również. Tak więc o 13:50 była już w kochanym domku.



Kiedy Milena ledwo stanęła w progu swego domu, jej mama zawołała:
- Dzisiaj odwiedzimy panią Stanisławę.
- ....
- Cieszysz się?
- Wyjątkowo....
Pani Stanisława była starą panną. W jej domu zawsze pachniało tysiącem i jednym kotem i środkiem na mole. Była typową staruszką z sąsiedztwa zawsze częstującą Milenę przesłodzonymi ciasteczkami. Jej mama czasami ją odwiedzała, bo cóż może począc stara kobieta, w dodatku samotna?



Pani Stanisława była bardzo ekscentryczna i uwielbiała rozmawiać o tym i tamtym... Mówiła takze wiele rzeczy z serii "dawno i nieprawda".
Milena miała w pewnej chwili dość. NA szczęście w domu pani Stanisławy były koty. W tej chwili w pokoju spał jeden, jej ulubiony. Ulubiony, bo widziała go po raz pierwszy. Ale był śliczny, czarny.



- Ah, Lyrene!-zaczęła widząc zainteresowanie Mileny kotem- Ona należy do mojego lokatora.
- Lokatora?-spytała mama Mileny.
- Ah tak. Wprowadził się ze dwa tygodnie temu. Uczciwy chłopiec, ale biedny... Nauczyciel podobno... Ah, jakze on kocha koty! I moja Pusia, i Dziecinka, i Mruczuś, i (...) Koralinka go wpost uwielbiają! Kiedy się tu wprowadził sam miał tylko dużą walizkę i tego kota!
Milena nie chciała się przysłuchiwać kim jest ten tajemniczy lokator-nauczyciel-miłośnik kotów więc dalej bawiła się z kotem i nie słuchała już, co mówi pani Stanisława.
Olśnienie-może to jej matematyk? Chociaż, nie... Sądząc po tym jak się ubiera...



Kiedy wracały z mamą do domu napotkała Anę.
- Dlaczego mnie nie obudziłaś! Zaspałam! A potem ogólnie źle bo byłam u tej...
- Spokojnie, byłam na wsi, u ciotki-Ana uśmiechnęła się- Fajnie było. A co w szkole?
Milena już chciała powiedzieć o swoich odczuciach, kiedy pochyliła się nad dziennikiem obok profesora Lead, ale w porę ugryzła się w język. Po pierwsze miała wrażenie że jej zdrowo odbija (faktycznie, lepiej uż wygląda ich wuefista) po drugie i trzecie, że Ana ją wyśmieje. Kanał...
Zaczęło się robić ciemno...



Dziewczyny chciały jeszcze troszeczkę porozmawiać, więc Ana wpadła do niej do domu i skorzystała z propozycji zostania u niej na obiad. (tak poza domem, to mama Mileny miała malutką, dobrze prosperującą restauracyjkę).
- Wiesz...-zdecydowała się w końcu Milena- Ja muszę z tobą pogadać o matematyku. Wiem, wiem, do niczego, ale muszę. Nie tutaj...
- Mogę u ciebie przenocować?-spytała Ana- Mi to pasuje że będziesz miała kogoś innego niż Luke (zostanie dla mnie!).
- A...ale co ty tak... no od razu...! Przecież ja i... nie, nie o to....
- Plączesz się zupełnie jak on!



- Jeżeli chcesz możemy iść sprawdzić gdzie mieszka.
- Dobra, jutro się tym zajmiemy... W tę sobotę nauczyciele mają jakieś zebranie. Kończy się około 11.00
- Skąd wiesz?
-... było napisane na tablicy ogłoszeń...



Faktycznie, o godzinie 11.10 nauczyciele wysypali się ze szkoły...



Na sam koniec pojawił się matamtyk. Rozejrzał się, jakby czuł, że ktoś na niego patrzy i jak zwykle bardzo szybkim krokiem ruszył przed siebie. Obie dziewczyny miały nadzieję, że w stronę domu.



Szedł zuepłnie jakby w kierunku ich domów, jednak w pewnym momencie skręcił w prawo i wszedł do sklepu zoologicznego, który dziewczynki mijały każdego dnia.
- Cześć! Chętnie bym cię adoptował... Ale obawiam się, że mam za małe mieszkanko.... Oh, jak ja lubię koty!
"Miłośnik kotów... Zdziwię się jeżeli nie będzie tym lokatorem. Ale nie wygląda na właściciela małego mieszkanka"



Przez następne 5 minut maszerowały za nim w bezpiecnzej odległości. Wreszcie doszły do... Domu pani Stanisławy. Gdy tylko profesor pojawił się na podwórku, wokół niego zaczęły skakać Maleństwo, Pusia, Mruczuć, Dziecinka (...) oraz Lyrene.
- Hej, mam coś dla was! Kupiłem parę kocich przysmaków! (uśmiech)
-Ojej, on jest moim sąsiadem!-powiedziała cichutko Milena- Jejku, jaki on kawaii!
- Jaki on... co?-spytała Ana
- Kawaii, czyli słodk...
- Wiem co to znaczy! Chodzi mi o to... Oho, idzie na górę, apartament na poddaszu raz!



- No, małe to mieszkanko...-powiedziała Ana patrząc przez okno.
- Może przez okienko w drzwiach zobaczę więcej!-stwierdziła Milena i jak miała zamiar zrobić, tak zrobiła.



Jednak kiedy tylko oparła sięo drzwi te otworzyły się i trzasnęły o ścianę. Ana odstawiła kwiatek i schowała się za framugą.
- Eee... Ja to wyjaśnię profesorze!-powiedziała wstając z podłogi.
- Przydałoby się... Bo tak... co robisz w moim... tego... mieszkaniu? (za duże to ono nie jest...)
- Ja... chciałam sprawdzić kto jest lokatorem pani Stanisławy bo... ee.. (no nie jest duże, ale jest pańskie, psorze!!) ona jest mojąsąsaidką i mówiła, że lokator lubi koty...
- O, też lubisz koty?- spytał bez najmniejszego zająknięcia.
- Oczywiście! (wolę psy...)- odparła od razu Milena.



- No masz! Rozbiłaś, to znaczy... starłaś sobie łokiec!
Szybko wyciągnął z szuflady maść i plastry. opatrzył Milenie łokieć. O ile na jego twarzy malowało się lekkie przerażenie (o boże! ona umrze! Wykrawi się na śmierć! no i szkoda bluzki!) tak Milena starała się nie roześmiać. Od kiedy miała 6 lat nikt się tak nie przejął jednym zadrapaniem!



- Nie boli cię? NA pewno? Bo wiesz że ska...
- Ależ ja tylko rozdarłam sobie skórę! Nic się nie stało!-Milena próbowała się powstrzymać, ale nie udało jej się. Roześmiała się.
- Dobrze... No więc... Tego... MOże idź lepiej do domu?
Milena podniosła się i pożegnała. Wspomnienie małego pokoju, niewiele większego od jej pokoiku, wywołało w niej nieprzyjemne uczucie nagłego przypływu klaustrofobii.



- O masz! Wybacz, ale nie chciałam aby mnie zobaczył! Nic ci nie zrobił?-zaśmiała isę lekko Ana.
- A nie... Nic. Co miałby mi zrobić?
- No wiesz, młoda uczennica, młody nauczyciel... Aż się nasuwa piosenka Stinga "Don't stand so close to me"(tak swoją drogą to radzę kiedyś posłuchać!)!
- Ah przestań!



" Drogi pamiętniczku! Dzisiaj udało mi się bardzo dosłownie wpaść do mieszkania mojego nauczyciela. Wcalenie wygląda na kogoś, kto mógłby tutaj mieszkać. No i lubi koty! Ale on jest taki opiekuńczy... Ale nie! To nauczyciel! KOcham niedziele, tak więc jutro wybieram się z Aną do Centrum. Może kogoś spotkam...? Na pewno! Dobranoc"
Wampirencja jest offline   Odpowiedź z Cytatem