The sims 2 ma taki osobliwy klimat, taką magię, której łatwo da się oczarować. Była to moja pierwsza gra z serii The sims i zaczęłam w nią grać, jak miałam sześć lat
. Co prawda aktualnie zabieram się do powrotu do grania, bo The sims 4 ma jedną, bardzo poważną wadę: zabili w niej jak dla mnie cały klimat serii, zero tajemnic czy zagadek, jak np. zniknięcie Belli czy nawet to, że rodziny w ogóle nie mają swojej historii. To jest po prostu nieco przykre, a nawet smutne, gdyż jednak zabiera to trochę tej radości. The sims 2 ma po prostu takie coś, czego nie da się opisać i czego trochę można zaznać w trójce. Albo po prostu mój sentyment ma to do tego, że dla mnie dwójka była pierwsza i jako to, że rzeczy, które poznajemy w dzieciństwie mają na nas większy wpływ i czujemy do nich pewną więź. Dzisiaj śmieję się ze swojej dziecięcej naiwności i zachowań, jak zamykanie oczu, gdy przychodził Mroczny Kosiarz, czy kasowanie drzwi, aby wampiry nie wlazły do domu
. Tej mojej najgłupszej rzeczy w dniu, kiedy grałam po raz pierwszy nawet wstydzę się wspominać. I w tym momencie, kiedy siedzę i to piszę, żałuję, że szkoda, że już nie kontynuują dwójki.