View Single Post
stare 10.04.2014, 12:42   #6
Daisy
 
Avatar Daisy
 
Zarejestrowany: 10.03.2014
Płeć: Kobieta
Postów: 206
Reputacja: 10
Grin Odp: Zerwane płatki kwiatów by Daisy

Przed Wami kolejna część, nie wiem czy nie za bardzo rozpisałam się z opisami, jeśli tak to powiedźcie. Zapraszam do czytania

[IMG]http://i62.************/fu2p0g.jpg[/IMG]

ODCINEK 2 -DZIWNE SPOTKANIA



Obudziłam się wcześnie rano, jeszcze zanim zaczęło świtać i mimo wielkiej chęci pozostania w łóżku i leniuchowania postanowiłam wstać i rozpocząć produktywnie dzień.



Przygotowałam szybkie, ale za to pożywne śniadanie w postaci owsianki i zjadłam przy stole przeglądając jednocześnie ogłoszenia w gazecie codziennej. Niestety oszczędności nie wystarczą mi na zbyt długo i będę musiała jak najszybciej rozejrzeć się za jakąś pracą.



Spakowałam torbę ze strojem sportowym i postanowiłam wybrać się do miejscowej siłowni. Trochę ruchu z rana dobrze na mnie wpłynie, a po za tym poznam kolejne miejsce w tej mieścinie. Dotarłam na siłownie po szybkim, energetycznym spacerku i od razu przystąpiłam do mordowana swoją osobą bieżni. Na początku szło nawet w porządku, nie miałam może znakomitego tempa, ale chociaż utrzymywałam się w pozycji pionowej.



Niestety nie nacieszyłam się tym stanem zbyt długo, zanim się obejrzałam leżałam jak długa na taśmie.



No tak, tego się obawiałam. Podniosłam się szybko i przebiegłam wzrokiem po tych kilku osobach, które były świadkiem mojej kompromitacji. Wydawało się, że nikt nie zwrócił na to większej uwagi, więc czym prędzej się stamtąd ulotniłam. Wzięłam szybki prysznic i zeszłam na dół do kawiarenki na filiżankę kawy. Z przyjemnością zauważyłam, że przy barze siedzi jedna z atrakcji tego miasta, którą zauważyłam już wczoraj.



Dosiadłam się z myślą, że może w końcu kogoś tu poznam, ale niestety owy obiekt był tak zaczytany w swoją powieść, że nawet nie zwrócił na mnie uwagi.



- Na końcu Bella zginie. – Do odważnych świat należy, postanowiłam sama zagaić rozmowę.
- Słucham?
- W książce. Czytałam to, Bella zginie, a Edward znajdzie sobie nową.
- Ah, dzięki za zdradzenie zakończenia. W takim razie nie warto czytać.



- Ja nic nie sugeruje, ale mogę Ci polecić coś lepszego.
- Naprawdę? Na przykład to, co czytałaś w bibliotece?
- Jesteś bardzo spostrzegawczy, skoro pamiętasz, co czytałam.
- Wszystko, co ładne zapada mi w pamięć. Ale co ze mnie za dżentelmen, skoro nawet się nie przedstawiłem. Mark. – Zostałam obdarowana silnym uściskiem dłoni, i uśmiechem.
- Susana, i nie dziwie Ci się, że tak zapamiętałeś książkę, miała faktycznie ładną okładkę.



- Racja. Słuchaj, bardzo Cię przepraszam, ale muszę już iść, śpieszę się do pracy.
- Aha, nie no spoko, ok. To do zobaczenia… może kiedyś, gdzieś.
- Jasne, cześć!



Biedny, nieznajomy Mark, nigdy nie może sobie w spokoju poczytać, jak nie telefon to jakaś ruda zołza mu przeszkadza. Tak czy siak, wiem chociaż jak ma na imię. Wyszłam z siłowni wprost w strugi promieni słonecznych, które skutecznie mnie ogrzewały. Godzina była jeszcze młoda, więc postanowiłam porozglądać się za pracą. Po pięciu odwiedzonych miejscach, w których zostałam odesłana z kwitkiem, stwierdziłam że w Sunset Valley chyba panuje bezrobocie, albo do pracy przyjmują tylko rdzennych mieszkańców. Niezrażona niepowodzeniami postanowiłam zajrzeć jeszcze do miejscowej szkoły. Gdy już miałam wchodzić, z drzwi wyszła jakaś kobieta i ledwo uniknęłam oberwania drzwiami.



- Nie ma pani, po co tam iść, już wszyscy poszli do domu. – Usłyszałam od wychodzącej blondynki.
- Aha, w takim razie przyjdę jutro, chciałam tylko zostawić swoje CV, szukam pracy.
- Ojj, bardzo mi przykro, pracuję tutaj, jako nauczycielka i wiem, że w tym momencie nie ma żadnych wolnych miejsc.



- No to mnie pani zaskoczyła. W tym mieście chyba nie ma pracy dla ludzi z moim wykształceniem. – Blondynka uśmiechnęła się na mój dowcip, i podała mi rękę przedstawiając się.
- Jestem Anna, może pójdziemy na jakąś kawę? Jesteś tu nowa?
- Tak, Susan, z chęcią napiję się kawy.
Dotarłyśmy spacerkiem do głównego parku i kupiłyśmy po kubku kawy. Moja nowa znajoma całą drogę trajkotała, dowiedziałam się mnóstwa plotek o wszystkich mieszkańcach, których nawet nie znam. Jednak był to naprawdę miło spędzony czas, czułam się przy Annie swobodnie, a rozmawiałyśmy ze sobą jakbyśmy znały się już wiele lat. Czułam, że spotkałam wyjątkową osobę w tym mieście, i szybko się zaprzyjaźnimy. Niestety niebo zasnuły chmury i zaskoczył nas deszcz.



Pożegnałyśmy się przyjaznym uściskiem i obiecałyśmy sobie kolejne spotkanie wymieniając się numerami telefonów.



Anna wyciągnęła parasol i oddaliła się w stronę swojego domu. Ja oczywiście parasola nie miałam, nic nie wskazywało rano na to, że zanosi się na deszcz. Postanowiłam jak najszybciej pobiec do domu, żeby nie nabawić się zapalenia płuc. Deszcz dosłownie zalewał mi oczy, przez co prawie nic nie widziałam. W pewnym momencie poczułam tylko szarpnięcie za ramię.



- Ała! Uważaj! – Wydarłam się na kogoś, zanim jeszcze zdążyłam spojrzeć, kto to.
- Przepraszam, nie chciałem zrobić Ci krzywdy, przez ten deszcz nic nie widzę.
- Mark? Nie no ok, nic się nie stało, to tak samo moja wina.
- Susan, co Ty tu robisz? Dlaczego nie masz parasola?



- Widać nie jestem zbyt przewidywalna. Cały dzień było słonecznie.
- Trzymaj mój parasol, nie możesz tak moknąć. Musisz się przyzwyczaić, że w tej okolicy pogoda zmienia się jak w kalejdoskopie.



- Dziękuje, ale teraz Ty zmokniesz.
- Nic nie szkodzi, jestem zahartowany. Daleko masz jeszcze do domu? Może Cię odprowadzę?
- Tylko kawałek. Nie chcę Cię zatrzymywać, na pewno gdzieś się śpieszysz.
- Akurat dziś już nigdzie się nie śpieszę, wskaż tylko kierunek.



Ruszyliśmy w stronę mojego domu, ja z parasolem, on moknąc, ale chyba nie przeszkadzało mu to aż tak bardzo. Na początku rozmowa nam się nie kleiła, ale nawet milczenie nie było niezręczne. Chcąc mnie rozbawić wspomniał że słyszał o jakiejś sierocie która na siłowni miała bliskie spotkanie twarzy z taśmą od bieżni, oczywiście zaśmiałam się i potwierdziłam, że to faktycznie straszna niezdara. Szliśmy powoli, jakby podświadomie oddalając moment dotarcia do celu. Dowiedziałam się, że mój nowy znajomy jest lekarzem, dlatego często czas jego pracy jest tak nieregularny, jednak mimo wszystko lubi swój zawód i się w nim spełnia. Nawet tiptopami w końcu dochodzi się do celu, tak, więc i teraz nadeszła ta chwila, gdy stanęliśmy pod moim domem.
- Ooo, przestało padać, mogę oddać Ci z czystym sumieniem Twój parasol.
- Zatrzymaj go, jeszcze nie raz zaskoczy Cię tutaj deszcz.
- No dobrze, w takim razie dziękuję.
- Pójdę już, jesteś przemoknięta, i jeszcze się zaziębisz. – Zanim zdążyłam odpowiedzieć zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku.



Na chwilę mnie zatkało i nie zdążyłam nawet zaproponować wejścia na herbatę, bo oddalał się już w dół ulicy. Po wejściu do domu rozpaliłam ogień w kominku, aby trochę się ogrzać. Rozsiadłam się na kanapie i zanim zdążyłam o czymś pomyśleć zasnęłam.


Ostatnio edytowane przez Daisy : 20.06.2014 - 22:32
Daisy jest offline   Odpowiedź z Cytatem