Temat: Side effects
View Single Post
stare 28.02.2015, 16:27   #7
patrichorse
 
Zarejestrowany: 13.12.2014
Wiek: 26
Płeć: Kobieta
Postów: 14
Reputacja: 13
Domyślnie Odp: Side effects

Odcinek 2
Złocistą polanę otulały delikatne promienie słoneczne, nadając jej stoicki klimat. Seledynowy pukiel włosów smętnie zwisał nad taflą błękitnego zalewu tak, jakby zaraz miał się w nim zamoczyć. Kobieta przeglądając się w wodzie szukała fragmentu - fragmentu siebie, bo czuła, że coś nieodwracalnie straciła. Jej pamięć była jakby poszarpana, wymięta, spalona. Garstka wspomnień jaka pozostała w jej głowie, nie nadawała się do niczego - były to tylko bezwartościowe strzępki wydarzeń z przeszłości - męska zamazana sylwetka, smuga światła i... pustka. Czy naprawdę nic nie pamiętam? To niemożliwe. Proszę... Nie. Delikatny wicher musnął jej ramię, po czym od razu nałożyła na siebie kaptur. Kaptur? Jestem zabójcą? Kryje się?
- Kim jesteś, damo w odbiciu? – zapytała sylwetkę odbijającą się w jeziorku, lecz nie otrzymała odpowiedzi. Dał mi misję. Ale... Ja nawet nie wiem kim on jest. Może to on uratował mnie z wypadku, w wyniku którego straciłam pamięć? To takie... Podejrzane. – Gdy będziesz blisko Przeznaczenia, to sama je wyczujesz – powtórzyła pod nosem słowa jasnowłosego. Wpiła się ustami w brunatny owoc i bezzwłocznie wskoczyła na beżowego rumaka. – Zobaczymy.


***


W holu unosił się charakterystyczny zapach medykamentów, taki jak w aptece, czy u dentysty. Pomieszczenie również było sterylne i harmonijnie urządzone - widać było, że wszystko było idealnie zaplanowane i precyzyjnie wykonane. Rosjanka zajmująca miejsce przy szklanym stoliku przyglądała się zdjęciu, które trzymała w dłoni - wywoływało u niej uśmiech, ale i tęsknotę. Ciągle mi ciebie brakuje. Słysząc zbliżające się kroki, błyskawicznie wrzuciła zdjęcie na dno torebki. W progu drzwi ukazała jej się postać wysokiego bruneta, ubranego w elegancki garnitur. Rozejrzał się dokładnie po pokoju, aż wzrokiem natrafił na Fiedorę.

- Panna Lebiediewa? Zapraszam – rzekł z uśmiechem, wskazując na drzwi po prawej.
Kobieta odwróciła się, przeszła przez drzwi, a jej oczom ukazała się mała sala, służąca najprawdopodobniej do przyjmowania nowych pracowników.
- Dzień dobry – odparła, ugniatając rękoma brzeg bluzki.
– Nie będę ukrywał, że przyjęliśmy tu panią głównie ze względu na prestiżowe uczelnie. Biotechnologia, cybernetyka na Uniwersytecie Kapsztadzkim - to ma ogromne znaczenie – pochwalił Petrov. – Zasady są jasne - po zakończeniu pracy w naszej firmie, otrzymuje pani dożywotni zakaz pracowania w tej branży. Ale warto – dodał.
- Tak, wiem. Czym będę się zajmować? – zapytała pełna nadziei. Jej pierwsza praca nie była satysfakcjonująca - pomimo ukończenia znamienitej uczelni zajmowała się konstruowaniem zabezpieczeń sklepowych, jednym słowa - nuda.
- Projekt Stargate – powiedział dumnie brunet. – Już wyjaśniam – dodał widząc zagubienie na twarzy Fiedory. – Jak wszyscy wiemy, wyjście poza barierę może skończyć się dla każdego człowieka jedynie źle. Żądne krwi mutanty opanowały dużą część terenów, które kiedyś były naszą własnością. Tego już zapewne nie odzyskamy, ale możemy zadbać o nasz obecny dorobek – uśmiechnął się i uruchomił prezentację naścienną, wypełnioną ogromną ilością zdjęć dziwnych kreatur – Projekt Stargate uchroni każdego. Projekt Stargate to przyszłościowy system alarmów, połączonych między sobą, dzięki czemu uratują nas przed ewentualnym atakiem. Gdy jeden wykryje zbliżające się do domu niebezpieczeństwo, to automatycznie włączy resztę. Za jednym zamachem - uruchomienie metalowych rolet, zablokowanie dostępu do górnych kondygnacji miasta, wezwanie komandosów. Wydaje się proste, ale przez dziwne problemy z siecią występują czasem trudności.
- Brzmi ciekawie, ale przecież oni nie wchodzą do miast. Bariera nas chroni – podchwyciła temat.
– W niektórych państwach znane są przypadki, w których te cholerstwo wtargnęło do domu. No cóż, lepiej zabezpieczać się, niż zwalczać, czyż nie?
- Być może – powiedziała niepewnie.
- Właśnie dołączyłaś do grona ludzi tworzących doskonałe produkty.
- Oj, nie takie doskonałe – rzekła uszczypliwie.– Kiedy ostatnio używałam tej maszyny generującej sny i wybrałam kategorię "przyroda" to ukazało mi się zupełnie coś innego.
- Co? To niemożliwe - mężczyzna podszedł sceptycznie do słów Lebiediewy.

***
70 pięter w dół? Boże – dziewczyna spoglądała z niedowierzaniem na przyciski w windzie. Maszyna flegmatycznie zatrzymała się na poziomie -3, a metalowe drzwi nieśpiesznie się rozsunęły. Ukazało jej się nowoczesne laboratorium, w którym znajdowały się 2 osoby - najprawdopodobniej jej współpracownicy.
- Cześć - donośnie krzyknęła, ale żadna z postaci jej nie odpowiedziała. Mruki – pomyślała rozdrażniona. – Jasne, przecież ja to wszystko sama sobie wytłumaczę, k*rwa – przeklęła pod nosem.

***
Znów czekała ją droga tą samą windą, lecz tym razem w górę. Obolałe od stania nogi nie zniosłyby maszerowania po długich, krętych schodach. Dziewczyna nałożyła na uszy słuchawki, lecz mimo to do dotarł do niej dziwny dźwięk - przeraźliwy jęk. Wyłączyła odtwarzacz, ale straszne brzmienie nie ustawało. Jestem zmęczona. Może to mózg płata mi figle? Nagle, ku jej radości drzwi rozchyliły się, ukazując bezpieczny parter. Natychmiast wyleciała w stronę drzwi wejściowych, tym samym zderzając się z Kasjanem, który spojrzał na nią, jak na wariatkę.
- Jezu, Fiedora, co się stało?
- Nie, w sumie nic. Chyba winda miała się zaraz zaciąć – skłamała.
- O, to dobrze, że mi mówisz. Zadzwonię po konserwatora. A Ty... – zamilkł na chwilę – robisz coś dziś wieczorem? – zapytał.
- Wątpię.
- W takim razie, co powiesz na kolację w restauracji? – zaproponował pewny siebie, tak jakby nie przyjmował do wiadomości możliwości odmowy.
– Niech ci będzie – zgodziła się niechętnie, a następnie opuściła budynek.



***
Szybkim krokiem skierowała się w kierunku metra, gdyż nie chciała spędzać zbyt wiele czasu na mrozie - nienawidziła zimna, lecz im szybciej starała się poruszać, tym bardziej wyczuwała dziwny opór. Wiatr zderzył się z jej twarzą i obdarzył ją lodowatym uściskiem.
- K*rwa, co się dzieje?! - miała zamiar biec jeszcze szybciej, lecz nagle upadła na ziemię, a wtedy agresywna wichura jakby ustała. Niespokojny podmuch opuścił ulicę, tak szybko, jakby na czyjeś polecenie. Wymęczone liście drzew opadły pośpiesznie na asfalt, tworząc pokaźny dywan. Kobieta strzepała z kolan warstwę śniegu wymieszanego z piaskiem, obróciła się w prawo i zauważyła kartkę z notatnika wraz z dołączonym zdjęciem.
Nie było tego tutaj. Czy ktoś sobie żartuje? Chwyciła kawałek papieru i tym razem powoli udała się w stronę metra, jednocześnie badając znalezione zapiski.



"Tutaj nawet słońce nie zagląda. Nie mam z kim się bawić, bo tutaj nie ma żadnych dzieci. Profesor Jenkins stara się jakoś mną zająć, ale ile można układać puzzle? Mówi, że bardzo chciałby mnie wypuścić do innych dzieci. Tylko to jest... zbyt niebezpieczne. Jest tu przynajmniej bardziej przytulnie niż tam... Pomijając tych dziwnych ludzi. Ostatnio jakiś pan rozmawiał z kwiatem, wyrzucił go przez okno, i chwilę później wyskoczył za nim. Umarł. O01"


Czarnowłosa była zaniepokojona - słyszała jęki, została zaatakowana przez pogodę, a potem w jej ręce znikąd wpadła kartka z dołączonym zdjęciem małej dziewczynki. Sama zastanawiała się, czy może sobie ufać, czy może to po prostu jakieś przywidzenia. Omamy, halucynacje, cokolwiek...

***
Farenfields było dość obszernym, gęsto zaludnionym miastem, które zaliczało się do najbardziej rozwiniętych obszarów. Starówka i rynek, były swego rodzaju sercem miasta - to tutaj handlarze sprzedawali rozmaite towary sprowadzane z różnych miejsc, zaś mieszkańcy po prostu wymieniali się lokalnymi plotkami. Handlarze byli inaczej traktowani - lepiej. Uważano ich, za kopalnię wiedzy, gdyż często przemierzali świat i dzielili się informacjami, takimi jak sytuacja w innych miastach. Okolicę wypełniały domy, które praktycznie niczym się od siebie nie różniły, więc nadawały temu miejscu pewien specyficzny klimat. Garnet oparła się łokciem o drewnianą beczkę i rozejrzała wokół, lecz nie zauważyła nic nadzwyczajnego, dopóki nie zobaczyła fasady świątyni Jasności. Przy tym budynku unosiło się coś dziwnego - coś co cholernie ją przyciągało. Dziewczyna przypomniała sobie po raz kolejny słowa swojego mentora i już nie opierała się dziwnej sile. Kroczyła przed siebie skupiając się na swoim celu, reszta była dla niej zamglona, niewyraźna, jak we śnie.
- Przeznaczenie w krainie jakichś fanatyków religijnych? - szepnęła sama do siebie z pogardą. - Raz się żyje - po chwili dodała, a następnie wspięła się na szczyt budynku.


***

Do jasnego, elegancko urządzonego pomieszczenia wpadła z impetem kobieca sylwetka, która sprawiała wrażenie, jakby sama nie wiedziała co tu dokładnie robi i gdzie w ogóle jest. Delikatnym ruchem otworzyła puderniczkę, która znajdowała się w jej torebce i na szybko starała się poprawić swój wygląd, chociaż wcale nie czuła niczego do Kasjana - po prostu chciała wyglądać dobrze, aby nie odstraszyć innych ludzi, którzy wybrali się do restauracji. Brunet widząc zbliżającą się znajomą wstał, a następnie odsunął krzesło, na którym usiadła Fiedora.
- Ładnie wyglądasz – rzekł zajmując swoje miejsce. – Na co masz ochotę? – Wskazał ręką na menu.
- Em, dzięki... – szepnęła – Spaghetti... Nie, mam dość makaronu... – pokiwała głową .– To ja poproszę indyka faszerowanego – zdecydowała.
- Dla mnie to samo – powiedział z uśmiechem na twarzy do kelnera, a gdy ten odszedł skupił uwagę na dziewczynie. – Jak pierwszy dzień w pracy? Wtedy, gdy wychodziłaś z windy wyglądałaś na dość... Przestraszoną.
- Nie, coś ty, jest w porządku. To tylko stres związany z nowym miejscem do życia.
- Mam nadzieję, że z biegiem czasu uda ci się tutaj zaaklimatyzować. Co prawda to nie RPA, że mamy tutaj ciągle słońce, ale uwierz mi - deszczowa mroźna pogoda też ma swoje plusy.
- Ciekawe jakie?
– Gospodarka się kręci. Wiesz, ile pieniędzy ludzie wydają na węgiel i ogrzewanie? Tutaj, to prawdziwy biznes – przerwał, widząc jak kelner zbliża się do ich stolika. Wbił widelec w soczystego indyka i wpił się ustami w wyśmienite mięso. To samo zrobiła jego towarzyszka, której najwidoczniej też danie przypadło do gustu. – Słuchaj, zaciekawiłaś mnie. Opowiesz mi, o co chodziło z tą maszyną do snów?
- Jeśli chcesz, ale to nic ciekawego – skwitowała. – Po prostu. Kiedy jechałam stalowym ekspresem do Petersburga, strasznie dłużyła mi się podróż. Wiesz, w okół mnie tylko jakieś dziadki, a zresztą - nie miałam ochoty na rozmowę. Podpięłam do siebie maszynę do snów i wybrałam kategorię, która miała mi zapewnić jakiś sen związany z przyrodą. Nawet nie wiesz jak się zdziwiłam, kiedy zamiast tego otrzymałam taki jakby... Film. Tak, film – powtórzyła. – Młodzi ludzie wpadli na trop firmy, która próbuje chyba zmanipulować ludzi. Gadali o jakiejś Ośmiornicy. Nie rozumiem z tego nic.
Kasjan nagle zmieszał się nie wiadomo czemu. Wyciągnął z kieszeni telefon i szybko coś wystukał, a następnie powrócił do rozmowy:
- To... Dziwne. Nie gadajmy o tym, w końcu jesteśmy już po pracy. Masz ochotę na spacer? - zapytał patrząc czarnowłosej prosto w oczy.
patrichorse jest offline   Odpowiedź z Cytatem