Pożar w domu rodziny Zielonka.
Poznaj rodzinę klikając
tutaj.
Józek nie jest mistrzem jeśli chodzi o gotowanie. Oczywiście co nieco potrafi przygotować, ale stwierdził, że skoro poza nim w domu są same simki, dalsze rozwijanie tej umiejętności nie ma sensu.
Ponieważ Józek to dobry i poczciwy sim, postanowił swojej ciężarnej żonie przygotować śniadanie i obudzić ją zapachem przepysznych tostów z serem.
Niestety, trochę za bardzo się przypiekło. Róża zbudzona wyciem alarmu, wiedziona do kuchni zapachem spalenizny natychmiast przybiegła. Józek stał przy ogniu i nerwowo rozglądał się w poszukiwaniu czegoś.
Róża chroniła oczy przed blaskiem ognia i zastanawiała się co zrobić. Czasami bowiem, w tak kryzysowej sytuacji, trudno o zdrowy rozsądek.
Józek odwrócił się i krzyknął:
- Uciekaj simko, wyjdź z kuchni, chroń siebie i nasze dziecko!
Ogień rozprzestrzeniał się szybko.
Józek znowu odwrócił się do żony i kazał jej zadzwonić po straż pożarną.
W tej chwili usłyszeli huk dochodzący z salonu. Oboje zaskoczeni, spojrzeli w tamtą stronę.
To strażak, który wpadł do domu razem z drzwiami wejściowymi.
Oczywiście od razu przystąpił do gaszenia pożaru.
Gasił ...
Gasił ...
I gasił ...
Kiedy ugasił ogień, nagadał i tak już wystraszonym simom, że powinni bardziej uważać, bo następnym razem może się to nie skończyć tak dobrze. Wobec takiej postawy strażaka Róża kazała mu się wynosić nie dziękując nawet za pomoc. Była wściekła o rozwalone drzwi. Przecież nie były zablokowane, wystarczyło nacisnąć klamkę.
Po wszystkim Józek ładnie przeprosił, Róża mu oczywiście wybaczyła, bo przecież miał dobre intencje.
Popatrzyli oboje na spaloną kuchenkę i odymione szafki: Józek z poczuciem winy, Róża szczęśliwa, że wszystko dobrze się skończyło.
