Temat: Morfina
View Single Post
stare 24.08.2013, 19:14   #1
Caesum
Administrator
 
Avatar Caesum
 
Zarejestrowany: 26.05.2005
Skąd: Warszawa
Wiek: 29
Płeć: Mężczyzna
Postów: 1,471
Reputacja: 73
Domyślnie Morfina

No, tym razem nie kolejny odcinek Maskarady ale coś innego. Otóż naszła mnie wena na napisanie czegoś zupełnie innego. Z początku miał to być komiks, ale potem uznałem, że w sumie z normalnym tekstem idzie mi lepiej no i oto efekt.

Jest to jednoodcinkowe opowiadanie, kontynuacji nie będzie!

Tekst jest w sumie hołdem dla piosenki Sister Morphine w wykonaniu Marianne Faithfull i The Rolling Stones, tak więc radzę przy czytaniu słuchać którejś z tych wersji!

No dobrze, ale koniec gadania. Simy to przerobione przeze mnie simy Mefisto i Liv(właściwie to jedna simka jest Mefisto, druga albo Mefisto albo Liv, bo nie pamiętam jej z żadnego fotostory). Zapraszam do czytania i komentowania!

Z dedykacją dla Aleksandra.

---

Morfina.



„Here I lie in my hospital bed
Tell me, sister morphine, when are you coming round again?
Oh, I don't think I can wait that long
Oh, you see that I’m not that strong”



Na dębowym łóżku, przykrytym bordowym prześcieradłem ze złotymi wzorami leżała blada kobieta, której twarz była pomarszczona, a długi warkocz całkiem posiwiał przez lata. Jej czarne oczy wpatrzone były tępo w sufit, lewa ręka przytknięta do czoła, ukazywała liczne kwiaty starości. Z jej wyschłych, lekko otwartych ust czasem wydobywało się ciężkie westchnienie, poprzedzone serią urywanych prób wciągnięcia powietrza.
Jakąż ironią było, że właśnie tego dnia, we wtorek trzydziestego kwietnia 1969 roku, piosenka tak idealnie pasująca do jej sytuacji grała w radiu, gdy miała dostać kolejną dawkę morfiny, niegdyś cudownego leku, poprawiającego samopoczucie pacjenta. Ona jednak dostawała je, by zapomnieć o przenikliwym bólu, palącym od środka. Dzięki niemu mogła zapomnieć o smutnej przeszłości i jeszcze smutniejszej teraźniejszości. Był więc dla niej lekiem nie tylko cudownym, ale również upiornym i odpychającym.
„Nie chcę,” powiedziała, gdy lekarz nachylił się nad łóżkiem.


„Ależ musi pani,” odpowiedział, uśmiechając się dobrodusznie, „to dla pani dobra”.
A więc to było dla niej najlepsze? Mętlik w głowie, wieczne odurzenie i niemożność złapania własnych myśli? Czy tak będzie wyglądać reszta jej życia? Przygwożdżona do łóżka, niepotrafiąca nawet wstać by wyjrzeć przez okno.
„Niech się pani nie martwi, wszystko będzie dobrze”.
Oczywiście, zawsze to mówił. Dawał jej zastrzyk, a ona po chwili zapadała się we własnym umyśle, zaczynała spadać w tej pustej przestrzeni, niezdolna zdobyć się na żaden ruch czy choćby najdrobniejszą myśl. Zostawała wprowadzona wtedy w stan, w którym błądziła po labiryncie snów, składających się ze wspomnień pomieszanych z książkami, jakie przeczytała wieki temu. Oto jedyne, co z niej zostało, ciało i postrzępione widma przeszłości.


Ale kiedyś było inaczej. Tak, kiedyś była piękna, bogata i inteligentna. Były to czasy licznych sukien i drogich samochodów, luksusowych statków i wielkich dworów. Miała dom, wielbicieli, była zakochana. Teraz została z niej ledwie skorupa, a zdobyte pieniądze nadawały się tylko do kupowania leków, których tak nienawidziła.
Och, jakże by chciała znów powrócić do tych czasów, gdy miała pełną kontrolę nad swoim życiem i otoczeniem. Chciałaby znów chodzić po wielkich salach jej domu, zmieniać wystrój każdego lata i urządzać huczne przyjęcia. Niemal czuła zapach drogich cygar, jakie zawsze palili mężczyźni ubrani w szykowne garnitury. Wciąż pamiętała smak Bordeaux ze spiżarni, dźwięk kryształów stykających się podczas toastów. Pamiętała to wszystko.


I tak, znów zatapiając się w swych wspomnieniach, uśmiechnęła się i zamknęła oczy. Tym razem wróci do przeszłości, z pewnością.
Doktor spojrzał na staruszkę, uśmiechnął się raz jeszcze, po czym schował strzykawkę do torby i wstał z łóżka. Podszedł do toaletki i zaczął zapisywać coś w swoim notatniku, który zawsze nosił w największej kieszeni kamizelki. Mrucząc pod nosem, wpisywał jakieś informacje skrótami, które tylko on umiał odczytać. Kilka razy przewrócił strony, gdy zabrakło mu miejsca na poprzedniej, lecz w końcu schował notatnik, założył skuwkę na wieczne pióro i położył na blacie. Następnie wstał i jeszcze raz spojrzał na kobietę.


„No i co, moja droga?” Spytał, jakby oczekując odpowiedzi. „Tak szybko odpłynąć, i to bez pożegnania?”. Uśmiechnął się pobłażliwie. „Nie martw się, tym razem ci wybaczę. Jak zawsze”.
Jeszcze raz spojrzał na kobietę, po czym wziął swój płaszcz i cichutko wymknął się z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Ruszył długim korytarzem, którego ściany wypełnione były najróżniejszymi portretami. Doktor nie znał żadnej z postaci, jakie pojawiały się na obrazach, lecz wiedział, że byli to krewni staruszki. Wszyscy z nich już dawno umarli, tylko ona trzymała się jeszcze przy życiu.
Przywitał się ze służącą, która właśnie przyszła sprzątać i powiedział, że jej usługi nie będą już potrzebne.
„Pani domu ruszyła w długi rejs, z którego już nie wróci,” wytłumaczył, po czym pożegnał się. Gdyby służąca umiała czytać w myślach doktora, z pewnością usłyszałaby te słowa:




Fin.

Ostatnio edytowane przez Caesum : 02.07.2017 - 17:15
Caesum jest offline   Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.