View Single Post
stare 19.09.2013, 18:36   #38
Liv
Moderatorka Emerytka
 
Avatar Liv
 
Zarejestrowany: 12.12.2007
Skąd: Million miles away
Płeć: Kobieta
Postów: 5,603
Reputacja: 53
Domyślnie Odp: Piękna i Bestia

Słówko do Dżona:
Cytat:
Nie sądzisz, że trochę niegrzecznie ze strony ciotki Charlotte, że czekała na Lily w szlafroku?
Nie sądzę Zresztą, Lily była wśród swoich
Cytat:
Jesteś pewna, że ona jest kobietą?
Ona tylko schodziła na śniadanie xDD
Cytat:
O kurczę, Lily to moja bratnia dusza!
... jak również milionów innych nastolatków
Dzięki!

Słówko do wszystkich:
Cześć kochani, tak się przejęłam tym, że mam już 3999 postów i postanowiłam, że następny będzie wyjątkowy! Więc dlaczegóż by nie odcinek FS? Zebrałam się w sobie i powstał w ciągu 3-4 godzin wczorajszego wieczoru. Zdjęcia i spora korekta to dzieło dnia dzisiejszego

A więc przed Wami mój 4000. post!
Wg licznika to 4001. ale ja mu nie wierzę! =D

...

II

Widać było, że zaskoczyła ich nagła reakcja dziewczyny. Charlotte i Albert spojrzeli na siebie porozumiewawczo. Chwilę później ich wzrok spoczął na krewniaczce, która spoglądała na nich z niedowierzaniem i strachem w oczach.
- Nie, nie rozwodzimy się – zaprzeczył mężczyzna.
"Kamień z serca!", pomyślała Lily i uśmiechnęła się. Wydawało jej się, że minęło najgorsze. Uczucie ulgi jednak zniknęło równie szybko, jak się pojawiło…
- Straciłem pracę – wypowiadając te słowa, mężczyzna ponownie spuścił głowę. Dziewczynie wydawało się, że teraz i on się rozpłacze. Przez dłuższą chwilę nie podnosił wzroku, nie wspominając o odzywaniu się. Resztę musiała więc dopowiedzieć jego żona.
- Jak wiesz, Lily, praca Alberta była naszym jedynym źródłem utrzymania…
Nie musiała mówić nic więcej, gdyż córka jej kuzynki pamiętała ich rozmowę sprzed kilku dni i zdawała sobie doskonale sprawę, że bardzo potrzeba im w tym momencie pieniędzy – musieli spłacić dom, no i mieć coś na życie… Do tej pory pensja wuja pokrywała wszystkie te wydatki i wydawało się, że ich sytuacja finansowa jest dość stabilna – stałe zatrudnienie i pewne, niemałe pieniądze z wypłat. Niestety, los postanowił spłatać im figla.

Teraz i Lily spuściła wzrok.


Było jej przykro i znów poczuła się dziwnie nieswojo. W tym samym momencie zdała sobie również sprawę z niezręczności sytuacji, w jakiej się znalazła i tego, że nie kompletnie nie wie, jak się zachować. Zapewne powinna coś powiedzieć, ale żadne sensowne słowa pocieszenia nie przychodziły jej wtedy do głowy. Zresztą małżonkowie, całkowicie pochłonięci swoim problemem, zdawali się nie zwracać już na nią uwagi. Zakłopotana, po cichu skierowała się w stronę swojego pokoju.

Podchodząc do okna w celu jego zamknięcia (zbierało się na burzę) niemal potknęła się o walizkę.
„Decyzję, co dalej, będziesz musiała podjąć sama”… W tym momencie słowa usłyszane przed kilkoma minutami kazały jej się zastanowić, co dalej zrobić z tym fartem. Teoretycznie już wkrótce miała wyjechać, więc jej pobyt nie obciążałby ich aż tak bardzo, a z drugiej strony czuła, że nie może tego tak zostawić. Wujek w jeden dzień nie znajdzie nowej pracy, a koszta utrzymania rodziny przez ten czas też muszą być pokryte z czegoś.
Tak naprawdę sama mogłaby się rozejrzeć za dodatkowym źródłem pieniędzy, ale nie wiedziała, czy dopisze jej szczęście i znajdzie je dość szybko, tym bardziej, że nie miała przy sobie właściwie żadnych dokumentów. Nie mogła się też pochwalić bogatym doświadczeniem zawodowym, a jej średnie wykształcenie uzyskane w Polsce… Czy miało ono jakiekolwiek znaczenie za oceanem?
Ogarnęło ją rozgoryczenie. Kompletnie nie wiedziała, jak powinna się zachować w tej sytuacji. Zdrowy rozsądek podpowiadał, żeby zaczęła się pakować i zarezerwowała najszybszy możliwy lot do Polski. Sumienie jednak w tym samym momencie wyrzucało jej, że zostawia swoją rodzinę w potrzebie i że jest to wobec nich nie w porządku. Może w tej trudnej chwili najbardziej liczą na jej pomoc? Dziewczyna wiedziała, że to mało prawdopodobne – znała w końcu ciocię i wujka – ale w zasadzie wypadałoby im się jakoś odwdzięczyć za gościnę i zainteresowanie. Poza tym, kto jak kto, ale na wsparcie swoich bliskich mogła zawsze liczyć i nigdy jej nie zawiedli. Teraz nadeszła jej kolej – to ona musiała stanąć na wysokości zadania, pokazać, że jej na nich zależy. Że brak pieniędzy nie musi doprowadzić do rozłąki jej rodziny.
Im dłużej nad tym myślała, tym silniej czuła, że musi zaryzykować – skoro im zabrakło szczęścia, to może w tej chwili właśnie jej dopisze? Zdawała sobie sprawę, że nawet jeśli coś zarobi, to nie będzie to duża kwota, ale musiała spróbować, dać im nadzieję, pokazać, że nie są w tej walce osamotnieni i skazani na przegraną.

Ze swojego pokoju wyszła wysoko podniesioną głową i jednym marzeniem do spełnienia więcej.

Chociaż niebo było mocno zachmurzone, obyło się bez błyskawic i grzmotów. W zamian za to ulewny deszcz padał niemal do późnego popołudnia. Za zgodą kuzyna, który po szkole został na treningu koszykówki, pożyczyła sobie na parę godzin laptopa.


Na początku szybko sprawdziła „niusy” na kilku stronach, które miała w zwyczaju najpierw przeglądać, po czym rozpoczęła poszukiwania możliwości zatrudnienia. Przeglądnęła wiele ofert, ale w każdej coś budziło jej podejrzenia. Najczęściej jednak proponowane wynagrodzenie wydawało jej się zbyt niskie w stosunku do godzin pracy czy jej charakteru. Zrezygnowana, wyłączyła komputer i odniosła go na miejsce.

Spodziewała się, że znalezienie „idealnej” pracy nie będzie łatwe, ale mimo to czuła się przygnębiona. Panująca aura, widziana przez szyby mokre od zewnątrz od deszczu, tylko pogarszała jej i tak niezbyt dobry nastrój. Musiała próbować do skutku – wszak życiowa „ulewa” też się kiedyś skończy – jednak wtedy wydawało jej się, że nie doczeka się swojej szansy. Jednocześnie zdawała sobie sprawę z tego, że takie myślenie jest jeszcze bardziej dołujące.
Dla zabicia czasu próbowała czytać książkę, zamknięta przed światem, ze swoim smutkiem w czterech ścianach pokoiku na piętrze. Niestety, na próbach się kończyło – nie mogła na niczym innym skupić myśli.

Deszcz w końcu przestał padać i niebo stopniowo się rozjaśniało, ukazując swe spokojniejsze i bardziej przyjazne oblicze. Gdy niemal oślepiające promienie słoneczne przebiły się przez szybę i padły prosto na jej twarz, zapragnęła wyjść na dwór, by móc pooddychać czystym, świeższym niż zwykle powietrzem.

Ubrana w luźniejsze, mniej "eleganckie" rzeczy, udała się przez las, znajdujący się na tyłach domu, do parku.
Ten tego dnia i o tej porze świecił pustkami.


Na placu zabaw nie huśtały się ani nie biegały dzieci, od strony ławek nie dochodziły rozmowy, a po brukowanych dróżkach nikt nie biegał w celu polepszenia kondycji czy dotlenienia się. Nawet bezpańskie (i nie tylko) psy i koty jakby zapadły się pod ziemię!
Miejsce to w takim wydaniu wydawało się być zupełnie inne niż to, które do tej pory miała okazję poznać. Ale w tym momencie ten brak życia, spokój i wyraźnie słyszalny śpiew ptaków wcale jej nie przeszkadzały.
Miała ochotę usiąść na którejś z niedawno odmalowanych ławek, jednak musiała się powstrzymać – słońce nie zdążyło jeszcze ich wysuszyć i bliskie spotkanie spodni z deskami mogłoby się skończyć plamą i uczuciem dyskomfortu. A czy Lily potrzeba było wtedy tego typu bodźców? Zapewniam Was, że nie.
W zasadzie chciała tylko, żeby coś oderwało jej myśli od sytuacji panującej w domu. Soczyście zielona, mokra trawa, płatki kwiatów, na których ciągle było widać drobne kropelki, kałuże na ścieżkach, szumiące drzewa i trzepot skrzydeł ponad nią świetnie się sprawdziły w tej roli. Cieszyła się, że tu przyszła, chociaż to nadal nie rozwiązywało jej problemu.
A przynajmniej tak jej się wydawało.

Powędrowała dalej w głąb lasu. W pewnym momencie jednak zaczął do niej dochodzić szum jadących samochodów. Chwilę później stała już na chodniku przy skrzyżowaniu dwóch nieznanych jej ulic.
Naprzeciw niej stały niewysokie kamieniczki, na których parterach wystawy sklepów zachęcały do ich odwiedzenia. Po lewej stronie zaś dostrzegła przytulnie wyglądającą kawiarnię ze stolikami i krzesłami na świeżym powietrzu, osłoniętych jednak przed deszczem i ostrym słońcem markizami. Wtedy odezwał się jej żołądek – nic dziwnego, wszak od kilku godzin nic nie miała w ustach! Niestety - nie wzięła ze sobą portfela. To jednak nie zniechęciło jej, żeby przyjrzeć się temu miejscu z bliska.

Stojąc kilka metrów przed otwartymi drzwiami mogła słyszeć żywiołową, jazzową muzykę dochodzącą z wnętrza lokalu. Kelnerki krzątały się między stolikami, donosząc jedzenie i napoje gościom, którzy mimo niezbyt zachęcającej do wyjścia pogody postanowili udać się „na kawę”. Ze swojego punktu obserwacyjnego nie była w stanie jednak dostrzec, kim byli ci ludzie oraz ilu ich dokładnie było. Obiecała sobie, że kiedyś z pewnością to sprawdzi – że sama będzie jedną z nich.

W pewnym momencie obróciła głowę w lewo i zdziwiła się. Skąd w tym miejscu, do licha, wzięła się tablica informacyjna?! Mogła przysiąc, że wcześniej jej tam nie było!
Zdziwiona, podeszła bliżej, żeby się przyjrzeć temu odkryciu i dla zabicia czasu poczytać, co się dzieje w okolicy.
A działo się sporo, trzeba przyznać. Ale to nie lokalne wydarzenia tak naprawdę przyciągnęły na dłużej jej uwagę.
Przynajmniej kilka razy prześledziła wzrokiem plakat reklamujący pewien klub blisko centrum. W zasadzie nie powinno jej to interesować – i tak nie miała z kim się tam wybrać – mimo to wydawało jej się, że skądś zna to miejsce, przynajmniej z nazwy.
Nie mając lepszego pomysłu, wyciągnęła z kieszeni telefon i po chwili reklama w formie pliku graficznego była zapisana na karcie pamięci urządzenia.

Wróciła do domu dość późno i po solidnej kolacji postanowiła jeszcze raz usiąść przed komputerem. Kuzyn, zapewniony, że potrwa to tylko chwilę, ulotnił się z pokoju, zostawiając dziewczynę sam na sam z tajemniczym „Superstarem”.
Chociaż zdjęcia i informacje zamieszczone na stronie internetowej klubu nadal nie dawały jej zielonego pojęcia, co to za miejsce, tak widniejąca tam informacja, że zatrudnią sprzątaczkę za przyzwoite pieniądze była tym, co mogła śmiało nazwać szczęściem.

Tego wieczoru Josh już nie mógł sprawdzić, czy śliczna koleżanka jego przyjaciela poznana podczas treningu przyjęła jego zaproszenie do znajomych na facebooku.

Ostatnio edytowane przez Liv : 23.09.2013 - 18:30 Powód: Bywają momenty, w których nawet dobry pisarz się załamuje, ale nvm. Poprawiłam, co trzeba.
Liv jest offline   Odpowiedź z Cytatem