View Single Post
stare 01.07.2011, 16:01   #8
Tom
 
Avatar Tom
 
Zarejestrowany: 14.03.2010
Płeć: Mężczyzna
Postów: 30
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Vampire Stories

Odcinek 1

Grubo po północy Susan udało się znaleźć dom Sama. Księżyc był wysoko na niebie usianym było gwiazdami. Mały domek narzeczonego Rose położony na obrzeżach miasta miał swój niepowtarzalny charakter. Piękny ogród przepełniały trawy kołyszące się na wietrze. Ich delikatny szum słychać było już z podjazdu. Zbudowana z drewna chatka miała także mały taras z tyłu, przyozdobiony pięknymi kwiatami. Susan podeszła powoli do drzwi i delikatnie zapukała. Po chwili drzwi otworzył jej młody mężczyzna o włosach czarnych jak nocne niebo, o oczach błękitnych niczym ocean. Szeroko się do niej uśmiechnął. Ze zdziwieniem zapytał:

- Co pani tu robi o tak późnej porze?
- Rozumiem, że wiesz kim jestem – powiedziała spokojnym tonem.
- Matką Rosie – zastanowił się chwilę i zaczął mówić dalej – Jest pani zła, że się zaręczyliśmy? Sama się zgodziła, nie zmuszałem jej.
- Nie jestem zła. Nie mogę zakazać wam się pobrać, ale musisz wiedzieć kilka ważnych rzeczy o naszym życiu. Mogę wejść do środka?



W środku panował półmrok. Światło rozchodziło się od słabego płomienia świeczki i kominka. Drewno strzelało iskrami, raz lekko żeby po chwili buchnąć wysoko. Usiedli przy stole. Przez moment panowała niezręczna cisza, którą przerwał Sam.

- To o czym powinienem wiedzieć? – zapytał zaciekawiony, a w jego głosie
brzmiała nuta strachu, a może zdenerwowania.
- Powiedz mi co wiesz o mojej córce. – wygodnie oparła się o krzesło i spojrzała na
Sama.
- Poznaliśmy się na uniwerku, polubiliśmy się i mieszkaliśmy razem w akademiku. - Mówiła mi, że ojciec zostawił ją kiedy miała 3 latka i nie pamięta go zbyt dobrze. – przerwał na chwilę aby napić się wody, po czym kontynuował – Opowiadała mi o wielu przeprowadzkach, tłumaczyła że przez to nie miała przyjaciół.

Kiedy skończył zastanowiła się, jak mu to powiedzieć. Pomyślała, że najlepiej wprost, bez owijania w bawełnę.
- Zdradzę Ci teraz największy sekret naszej rodziny. Musisz przyrzec mi na swoje
życie, że nikomu go nie zdradzisz. W przeciwnym razie – zawiesiła głos – zabiję Cię.

Udało mu się tylko skinąć głową na tak. Nie wiedział czy chce tego słuchać, ale bał się cokolwiek z siebie wykrztusić.

- Nie jesteśmy zwykłymi ludźmi czy wampirami – kiedy to powiedziała na twarzy Sama pojawił się wyraz strachu – Powinieneś wiedzieć, że mamy niezwykłą moc, którą ktoś chce nam odebrać. Na razie więcej Ci nie powiem, ale dla dobra Rosie musisz zostać tutaj.

- Mamy się rozstać?! Nie ma mowy, nigdy tego nie zrobię!!!- wykrzyczał to Susan
prosto w twarz.
- Tylko do czasu aż będzie bezpieczna, a ja upewnię się, że w Sunset nic nam nie grozi. Dam ci znać i wtedy wrócisz.
Kiedy miała już wychodzić spojrzała na niego i ujrzała smutek na jego twarzy. Zdołała tylko szepnąć cicho :
- Zrozum . . . to dla jej, dla waszego dobra.
Wsiadła do taksówki i zniknęła za zakrętem.

***

Podczas drogi powrotnej do hotelu nagle lunął deszcz. Z oddali słychać było silne grzmoty, fale morza uderzały gwałtownie o brzeg zabierając ze sobą mniejsze drzewka. Susan myślała, że nie zmruży oka przez całą noc, czekając na telefon od Sama albo Rose. Może zdecydowała się dobrowolnie wyjechać bez narzeczonego. Byłoby to dużo łatwiejsze dla nich wszystkich.

Nawet nie zorientowała się kiedy usnęła na parapecie okna. Pamiętała, że strasznie się błyskało, usłyszała kogoś krzyk na plaży, ale nic poza tym. Obudziły ją promienie słońca, które wyszło zza chmur chyba tylko po to żeby ją obudzić i z powrotem się za nie schować. Kilka minut później znów lunął deszcz. Zabierał ze sobą wszystko do morza, wyrywał mniejsze krzewy, łamał drzewka. Susan pomyślała tylko, że znowu odwołają loty, a miała już dość siedzenia w tym hoteliku.

Pierwszy tydzień minął dość szybko, wszystkie dni były szare, deszczowe. Czasami pojawiało się słońce, księżyc nocą w ogóle nie wschodził. Susan marzyła o jak najszybszym powrocie do domu, wyjściu nocą na miasto, spacerze brzegiem morza przy świecącym księżycu. Pamiętała jak chodziła tam ze swoją babcią. Dziwiła się wtedy czemu robiły to nocą. Dopiero kiedy była nastolatką dowiedziała się o tym kim jest, jakie ma moce. Strasznie żałowała kłótni i tego co powiedziała babci. Słowa "Nienawidzę cię" nie dawały jej spać po nocach. Babcia po ich kłótni wyszła z domu i już nigdy nie wróciła. Wszyscy pomagali w poszukiwaniach, ale nie odnaleziono po niej żadnego śladu. Wtedy porzuciła wszystko, sprzedała dom i wyjechała z Sunset. Myślała, że zapomni, chciała by wszystko było takie jak dawniej. Nie udało jej się. Szukała babci do czasu kiedy spotkała Dominika. Szybko się pobrali, zaszła w ciąże, urodziła śliczną Rose. Niestety jej życie rozpadło się bardzo szybko. Ukochany zniknął bez słowa, nie dawał znaków życia. Susan zrozumiała wtedy, że musi żyć dla swojej córeczki, dbać o nią jak tylko potrafi i nigdy jej nie stracić. A on był teraz tak blisko. Wiedziała, że powinny już dawno wyjechać z Włoch, bo tu nie były bezpieczne. Jednak nie mogła Rosie do niczego zmuszać.

***

Kolejny tydzień wydawał jej się najkrótszym tygodniem jaki kiedykolwiek przeżyła. We wtorek zadzwonili do niej z lotniska i zaproponowali lot w piątek. Razem z Samem postanowili kupić tylko dwa bilety do Sunset, dla niej i dla Rosie. Chłopak starał się nie rozmawiać z narzeczoną o wyjeździe i miał w sercu nadzieję, że nie straci jej przez to na zawsze, że odnajdzie ją kiedy tylko Susan mu pozwoli.

Piątek okazał się pogodnym dniem, jakby te straszne ulewy i sztormy pojawiły się tu tylko ze względu na nią. Na lotnisku widziała tylko kilka osób. Z Rose i Samem spotkała się przy bramce. Obie przeszły bez problemu, ale mężczyzna nie mógł przejść.

- Panie niech przejdą, a pana proszę o poczekanie kilka minut – powiedziała
spokojnym, sympatycznym głosem. – Proszę o podejście Steva.
- Nigdzie bez niego nie idę – krzyknęła Rose - proszę go przepuścić, idzie ze mną.

Ruszyła szybko w stronę kobiety, wściekła chciała udusić ją i wyrwać jej gardło, zabić ją i zabrać Sama ze sobą. W ostatniej chwili Susan pociągnęła ją w stronę drzwi. Wsiadły do samolotu, a w tym samym czasie ochroniarze przeszukiwali Sama.



Dopiero kiedy Rose odleciała powiedział im, że to być może jego plomba, albo pozostałości po dawnym postrzale w nogę. Nie wiedział co ma ze sobą zrobić, siedział na lotnisku do późna. Było grubo po północy, kiedy wstał i ruszył w stronę domu. Nie miał portfela, ani żadnych drobnych, a do jego domu było dobre 20 kilometrów. Pomyślał, że spróbuje ,,złapać stopa”. Stał przy drodze jakieś 15 minut. W końcu zatrzymał się granatowy bus. Prowadził go dość młody, dobrze zbudowany mężczyzna o ostrych rysach twarzy. Jechał sam, w stronę miasta. Sam pomyślał, że wsiądzie do auta mimo tego, że mężczyzna wydał mu się podejrzany. Na jego twarzy widział głębokie blizny, wydawało mu się, że skądś zna ten fałszywy uśmiech. Tłumaczył sobie to swoim zmęczeniem. Kiedy mężczyzna skręcił do lasu zaczął się niepokoić.

- Dlaczego tu skręcasz? – spytał wystraszony.
- Nie interesuj się – warknął – Pan Molter czeka na nas.
- Nie obchodzi mnie to, masz zawrócić albo . . .
- Albo co? Nic mi nie zrobisz chłopczyku.

Dopiero teraz Sam dostrzegł jego kły. Już wiedział kim jest. Był wampirem i to właśnie przed nim i przed jego panem Susan musiała ukryć Rose. Nie wiedział co ma zrobić, nie miał przy sobie nic czym mógłby go zabić. W myślach utkwiło mu tylko jedno – musi zrobić wszystko żeby nie dotarli do Moltera. Był gotów poświęcić nawet swoje życie dla dobra Rose. Nie miał wyboru. Szarpnął za kierownicę, a samochód wjechał prosto w drzewo. . .



CDN.


________
Wiem, ostatnie zdjęcie mi nie wyszło, ale kod na te dymki i inne znaczki coś działać nie chce ;/ mam nadzieję, że jest trochę lepiej niż we wstępie i czekam na wasze komentarze xD

Ostatnio edytowane przez Tom : 17.02.2013 - 21:59
Tom jest offline   Odpowiedź z Cytatem