View Single Post
stare 24.11.2009, 22:56   #6
Nix
 
Avatar Nix
 
Zarejestrowany: 24.02.2008
Wiek: 33
Płeć: Mężczyzna
Postów: 116
Reputacja: 11
Domyślnie Odp: "Historia" – listopad, historie konkursowe.

>ja tylko dodam, że właściwie pisałem (xD) na ślepo, bo by zrozumieć i jako tako przyswoić do świadomości regulamin musiałem się w niego wczytywać i wczytywać o.O więc nie zdziwię się, jeśli z tego powodu wylece z konkursu, bo mi zje jedną kropkę np. xD no i 1000 znaków to zawsze mało. ale jak wklejałem do gry to nie przekraczało, więc.
dobra, ważne że się zmusiłem i skrobnąłem. i jak zawsze na ostatnią chwilę, jołs. btw, no ale zdążyłem no nie? :3<


Część I – „o simie”


Imię i nazwisko sima: Krzysztof Czajka
Nazwa akademika: Kwatera Ceglana

Biografia sima:

Krzysztof zaśmiał się cicho i pokręcił głową. Nie sądził, by mógł powiedzieć komuś coś ciekawego na temat swego życia. Jednak rozmówczyni była nieugięta. Po kilku minutach próśb, mężczyzna postanowił zaspokoić jej ciekawość.
- Mam 21 lat i pochodzę z niewielkiego miasteczka, niedaleko Werony. Teraz mieszkam w jednej z czterech "kwater" naszego miasteczka akademickiego.
Sądzę, że byłem niezłym uczniem. Jako dziecko naprawdę lubiłem liczyć. Co roku brałem udział w kangurach matematycznych, a w liceum przyznano mi nawet stypendium. Nie jestem jednak typowym kujonem.
Moją wadą jest spóźnialstwo. W ogóle też nie patrzę pod nogi gdy spaceruję. Konsekwencją są buty ubabrane wszystkim czym się da.
Zero związków na koncie. I nie patrz tak na mnie, to szczera prawda.
W przyszłości chcę robić coś związanego oczywiście z matematyką. Dlatego właśnie z taką determinacją próbowałem się dostać na nasz uniwerek. I na szczęście udało się. Zobaczymy, co będzie dalej.

Część II – krótka historia opisana na podstawie zdjęć

To wszystko nie miało prawa się wydarzyć. Zwykle się tak nie zachowywał. Nawet nie znał tej dziewczyny.
Gorączkowo przetrząsał swój mały pokój akademicki w poszukiwaniu notatnika, w którym co jakiś czas na nowo odtwarzał historię swojego życia.
Jeszcze dziś rano chciał zrezygnować z prowadzenia zeszytu. Teraz nieznane emocje kłębiły się w nim jak szalone i szukały ujścia. Musiał coś zanotować.
Znalazłszy brulion, natychmiast zaczął pisać. Z zapałem przywoływał w pamięci wydarzenia dnia, by ich najwierniejsze opisy mógł przelać na papier.
Czy naprawdę nieznajoma, w kilka godzin mogła wywołać w nim tak dziką falę uczuć?
Opisał wszystko. To, jak na siebie przypadkowo wpadli i jakie wrażenie zrobiła na nim jej słodka nieporadność. Smutek który poczuł, kiedy powiedziała mu, że nie widzi. Miejsca, które odwiedzili i rzeczy o których rozmawiali. Jej słowa i gesty, które prowokowały u niego niemoralne fantazje. Jej zapach. I jej drżenie rąk, gdy w hotelu zdejmowała mu koszulę...


Część III - Album Rodzinny


Muzyka jest artystyczną wersją matematyki. Tu liczy się perfekcja. Jeden fałszywy ruch i całość odbieana jest jako coś nonsensownego i nieprzyjemnego.
To zadziwiające, że gra na fortepianie, której zacząłem uczyć się kilka miesięcy temu dawała mi tyle satysfakcji. Nawet, jeśli jeszcze brzdąkałem jak dziecko, znalazłem wreszcie sposób, na opowiadanie innym o arytmetyce tak, jak sam ją rozumiałem, jako coś wyrafinowanego i ośmielę się stwierdzić, pięknego.
Kończyłem ćwiczyć drugi utwór z mojego zeszytu do nut, gdy usłyszałem dzwonek do drzwi. Otworzywszy, zdumiałem się.
- Mamo? Tato? Co wy tu... – zacząłem, jednak nie dokończyłem. Weszli do przedpokoju nie czekając na moje zaproszenie. Widząc ich wyrazy twarzy, wiedziałem, że coś się stało.
Krępującą ciszę, która nastała po powieszeniu ich płaszczy na wieszaku, przerwał mój ojciec, niepewnie zerkając na małżonkę.
- Synu... Razem z mamą postanowiliśmy ci coś powiedzieć.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ ~~~~~~~~~~




„Pewnej nocy, w pewnej wsi, pewna kobieta wijąc się z bólu, leżąc na zakrwawionym prześcieradle rodziła swego pierworodnego syna.
Krzyś, bo tak matka dała mu na imię, gdy przyszedł na świat... miał dwóch ojców.
Jeden, powróciwszy do domu kilkadziesiąt minut po porodzie, doznał szoku widząc purpurową plamę na łóżku. Gdy natomiast ujrzał dziecko, eksplodowała w nim radość, jakiej jeszcze nigdy nie zaznał.
Ojciec, który wychował.
Drugi, być może w tym samym momencie wszczynał bójkę z kimś, przy jakimś barze, ileś kilometrów dalej.
Ojciec, który dał życie.
Upór w dążeniu do celu i empatia to wartości, których nauczył Krzysztofa pierwszy z nich. Spryt i smykałkę do przedmiotów ścisłych odziedziczył po drugim. Cechy te chłopak wykorzystał 18 lat później, by dostać się na studia matematyczne.
Zostawiając dom, postanowił, że zawsze będzie dążył do perfekcji. I tak działał, aż do nadejścia czwartego roku studiów.”
- To bez sensu – powiedziałem do siebie i ze złością rzuciłem swój pamiętnik w kąt pokoju.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ ~~~~~~~~~~



Od samego rana byłem podenerwowany. Zostało mi wyznaczone pozornie banalne zadanie, któremu jednak nie mogłem sprostać. Co za ironia losu, potrafiłem rozwiązać najbardziej skomplikowane działania matematyczne, a nie byłem w stanie napisać kilku pozytywnych wspomnień z dzieciństwa.
Nie to, żebym całe życie cierpiał. Było dokładnie na odwrót. Po prostu myśl, że to, co trzymało naszą szczęśliwą rodzinę razem, było kłamstwo, napawała mnie obrzydzeniem.
- Pamiętnik ma mi pomóc pozbyć się złości? Ten psycholog nawet nie wie co przeżyłem, gdy powiedzieli mi o tym, że mój ojciec nie jest tym biologicznym... - pomyślałem.
Nagle moje rozważania przerwało coś, czego w pierwszej chwili nie potrafiłem nawet zdefiniować. Jakiś chaos, zamieszanie. Instynktownie zamknąłem oczy i zesztywniałem.
- Bardzo przepraszam, ja nie chciałam... – usłyszałem.
Uniosłem powieki. Przede mną stała młoda dziewczyna, mniej więcej w moim wieku, która miała najczystszą i najjaśniejszą cerę, jaką kiedykolwiek widziałem.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ ~~~~~~~~~~



Nie wiem ile już godzin spędziliśmy razem tego wieczora. Od chwili, gdy przypadkiem wpadliśmy na siebie, minęło ich może kilka, a ja nawet przez moment nie pomyślałem, że chcę przebywać gdzieś indziej.
Na początku nie zorientowałem się, że była niewidoma. Dopiero, gdy poprosiła mnie, bym podał jej laskę i wyjaśniła, "dlaczego chodzi z białym kijem po mieście"...
Poczułem wtedy ucisk żalu. Ale była w niej dziwna pewność siebie, która natychmiast zgasiła to uczucie.
- Przynajmniej wiesz, by nie proponować mi pójścia do kina - zażartowała - ale możemy skoczyć na przykład na karaoke.
W klubie śpiewała z pamięci, mając uśmiech na ustach. W rytm muzyki poruszała się genialnie. Nie mogłem oderwać od niej wzroku, a gdy dotknęła mojego ramienia, zrobiło mi się gorąco. Zwróciła swoje błękitne oczy ku mnie. Nie wiem jak, ale doskonale wiedziała, że patrzę prosto w nie.
Chwilę później mknęliśmy taksówką w kierunku najbliższego hotelu.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ ~~~~~~~~~~


I już nic innego się nie liczyło...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ ~~~~~~~~~~

danke.
Nix jest offline