View Single Post
stare 29.06.2007, 18:03   #20
Anastazja
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Trzecia i ostatnia część.

Stali i patrzyli. Jeden koleś mnie kopnął, dziwne nic nie bolało.

- Nie żyje, o żesz k....ja to p...... – powiedział jeden – pójdziemy siedzieć, znów pójdziemy siedzieć.

Pomyślałam: oni myślą, że nie żyję.
Zaraz sobie pójdą, a ja odzyskam świadomość, będzie dobrze, poczułam ulgę.
O rany, siedzieli, na litość boską! Kto ich wypuścił?

- To ci się zachciało, musiałeś ją tak maltretować, dziewczyna krzyczała przecież – ciągle powtarzał ten sam.
- K.... zamknij się, myślę, co nie, a poza tym krzyczała, bo dobrze jej było – odpowiedział – zakopiemy ją, nikt jej nie znajdzie.


Nie wierzę, na litość boską, zakopią mnie żywcem, już po mnie.
Strasznie się bałam, pomimo tego, że nic nie czułam, byłam jakby w przestrzeni tuż obok.
Wszystko słyszałam, widziałam, cała się trzęsłam, dygotałam, emocjonalnie bałam się o siebie.
Byłam cała w lęku, że mnie zakopią, a ja się ocknę i znów nie będę mogła oddychać.
Nie wiecie, jakie to uczucie?
Nic trudnego wystarczy zrobić głęboki wydech i zatkać sobie nos oraz usta.
Trzymać tak długo, aż zacznie wam kołatać serce, a przepona w odruchu obronnym kurczyć, wdech jaka ulga.
Ale co zrobić, kiedy chcesz zaczerpnąć powietrza, a nie możesz?

- A czym do k... jędzy wykopiemy dół, pomyślałeś ? – znów panikował ten pierwszy

- Zaczekaj, patrz dzikie, wysypisko, pomóż mi ją tam przenieść.

Obaj ciągnęli mnie po ziemi, jeden trzymając mnie za jedną rękę, drugi za drugą.
Głowa zwisa mi twarzą do dołu.
To jakiś rów, tuż przy szosie, jakieś śmieci, wszędzie porozwalane graty, foliowe worki.
Jest nawet jakiś rozwalony telewizor i samochód.
Jak ja wyglądam, cała brudna, we krwi, w ziemi, rozpaczliwy widok.
Rzucili mnie na jakąś kupę odpadów, moje ciało sturlało się ze ślizgich worków i teraz leżę na plecach.


O matko, co oni robią? Co oni chcą mi jeszcze zrobić?
Może powinnam się ocknąć i spróbować uciec na tą szosę, słyszę samochody,
przecież ktoś by mi pomógł.

- Ty patrz jaki grat, k.....ciekawe czy ma jeszcze akumulator, chodź zobaczymy?

Czułam, że znów czeka mnie coś złego.
Coś znaleźli, coś nieśli, tak, to był akumulator z kwasem w środku.
Boże, zaraz poleją mnie tym ohydztwem, wiedziałam że tak będzie, czułam to.
Co zrobić? Nie róbcie mi tego – myślałam – błagam, nie.

Nic nie czułam, wylewali na moje nagie, wymęczone ciało kwas, a ja nic nie czułam.
Czy ja nie żyję? Dlaczego nic nie czuję?
To koniec, teraz to nawet kiedy się ocknę, to już nic mi nie pomoże.
Teraz to chcę, aby mnie zabili.
I tak jestem już martwa, nie mam duszy.
Tak, niech mnie zabiją i zostawią tu, w rowie, przy drodze.
Ktoś mnie w końcu znajdzie, wezwie policję i ich wsadzą.
Tam ich miejsce, mam nadzieję, że w więzieniu ktoś ich zabije.
Zgwałci, tak jak oni mnie i zamorduje.

- Spadamy, i tak nikt jej tutaj nie znajdzie, a jak znajdzie to nie pozna – odparł koleś –
szkoda że nie ma benzyny, spalibyśmy ****.

Co? A właśnie, że mnie znają i zobaczycie, łotry, pójdziecie znów siedzieć – pomyślałam.

- Zaczekaj chce mi się lać, zaczekaj chwilę – powiedział i odlał się na mnie, zataczając rozległe koła.
Mocz mieszał się z kwasem, krwią, pryskało.
Dziwne skóra powinna mnie piec i palić, a jednak nadal nic nie czułam.
Odeszli, zostawili mnie samą.


Nie ma ich. Leżę, jestem sama.


Ocknij się, albo lepiej nie, moje ciało wygląda strasznie, jeszcze będzie bolało.
Nie mam już siły, aby znów czuć ból, poleżę sobie tak.
Poczekam, ktoś mnie znajdzie, może pomoże mi,
może zabiorą do szpitala, oczyszczą skórę, mama coś poradzi jest lekarzem.
Właśnie, powiem wszystko. Powiem tacie, on jest przecież prawnikiem, wsadzi ich za kraty.
A ja wtedy umrę sobie w łóżku, pochowają mnie i będzie już koniec.
Nie mogłabym żyć, już nie mogłabym tak żyć.
Nic bym nie mogła robić, zawsze będę pamiętać.

Leżę sobie. Coś słyszę, tak, to samochód, zaraz się zatrzyma.

Ale co to, co on robi? Nie zatrzymał się, tylko wyrzucił worek śmieci przez okno.
Jak tak można? Na szczęście worek upadł obok mnie. Ulga.
A jak mnie zasypią inne śmieci i nikt mnie już nie odnajdzie?

Leżę, długo tak leżę, dzień, dwa? Nie wiem. Tydzień.
Deszcz, pada deszcz.
Śmierdzi, co tak śmierdzi, czy to ja śmierdzę?
Czy to możliwe abym naprawę nie żyła, a moje ciało się rozkładało?

Leżę, jestem sama, nie pamiętam. Nieprawda, wszystko pamiętam, myślę o tym, cały czas.
Nie chcę pamiętać. Chcę zapomnieć, zapomnieć, chcę aby mnie nie było.

Nikt o tym nie wie i nikt się nie dowie. Leżę, gdzie ja jestem? Czy ja nie żyję?
Przecież widzę siebie w tym rowie. Jak długo?

Co to? Pies, jakiś kundel, co on robi?

Liże mój brzuch, szarpie ranę. Coś żre.
Ten pies rozpruł mój brzuch, wyżera moje wnętrzności, ciągnie za jelita.
Wytarzał się i uciekł.

To jest niemożliwe, abym żyła.
Umarłam już dawno, na pewno, chyba wtedy, kiedy się dusiłam.
Ale dlaczego ciągle tutaj jestem, siedzę przy swoich zwłokach i patrzę na to wszystko.
Czy nie ma nieba? Czy nie ma piekła? Gdzie jest Bóg?
Gdzie był, kiedy go potrzebowałam? Gdzie był, kiedy wypuszczali na wolność tych dwóch?
Świat należy do szatana, a ja jestem już złym człowiekiem.
Nienawidzę, naprawdę nienawidzę, siebie, ich, tamtych, tych.
Tak Anka, nienawidzę Anki, Kamila, Dudka, mamy, taty.
Czy oni mnie szukają?
Jeżeli świat należy do diabła, to dlaczego nie jestem w piekle, a może to jest moje piekło?
To, że ciągle tutaj jestem, całą wieczność tak będę tutaj tkwić, patrzeć jak powoli moje ciało się rozkłada.
Jak szczury obgryzają moje palce, robale ślizgają się po moim ciele, wchodzą do oczu, uszu, ust i jedzą mnie od środka.

Czas mija, lato, jesień zima, lato i tak w kółko.
Nie ma mnie. Ciało opadło od kości.

Nie ma mnie. Pustka i nicość. Nie ma mnie.

*************************************koniec :1smutny:


Elektra Normalna, lat osiemnaście i pół.
Wakacje jej życia, było życie, nie ma życia.

Rodzina jej szukała, ona o tym nie wie i nigdy się nie dowie.
Nie znaleziono ciała, nie znaleziono plecaka.
Anka i znajomi twierdzili, że Elektra nie chciała przyjechać, powiedziała „Nie przyjadę”.

Policja uznała, że młoda dziewczyna zrobiła sobie wakacje na własną rękę.
Dużo młodych ludzi tak robi.

Zwlekali z poszukiwaniami, telefonicznie uspokajali rodzinę.
A rodzina w nadziei czekała do października.
Czekali i wierzyli, że Elektra wróci, pójdzie na studia, dokończy prawo jazdy.
Nie wróciła, do tej pory nie wróciła. Oficjalnie uznana za zaginioną.


Historia jest fikcyjna, Ja ją wymyśliłam.
Jakakolwiek zbieżność zdarzeń i imion do rzeczywistych wydarzeń jest zupełnie,
czysto przypadkowa i nie zamierzona.


Jednak, są ludzie którzy wychodzą z domu i po prostu nie wracają.

Ile z tych osób żyje ?
Jak prosto jest stracić życie ?

Dzięki za ocenki i mam nadzieję, że za dużo dziur w mózgu moja historyjka
Wam nie porobiła.

Mam nadzieję, że nie przysadziłam z interpunkcją

Ostatnio edytowane przez Anastazja : 29.06.2007 - 19:41
  Odpowiedź z Cytatem