View Single Post
stare 24.06.2014, 16:40   #46
Liv
Moderatorka Emerytka
 
Avatar Liv
 
Zarejestrowany: 12.12.2007
Skąd: Million miles away
Płeć: Kobieta
Postów: 5,203
Reputacja: 53
Domyślnie Odp: Piękna i Bestia

Spoiler: pokaż
Kopę lat!
Dżon, cieszę się, że moje FS wywołuje u Ciebie takie emocje! Sugeruję napisanie parodii tego! xD
A teraz przypomnij sobie swoje komentarze sprzed 5 lat xDD

Cytat:
Napisał Szlachcic
Zdziwiło mnie, jak bardzo praktycznie Lily podeszła do sytuacji.
Kto powiedział, że Lily jest głupią blondynką?
Cytat:
Napisał Laska =D
Aż mi trochę przykro, że już wiem, co się stanie (chyba, że mnie jakoś zaskoczysz! )
Sporo nowości będzie
Cytat:
Napisał revallsay
Przypuszczałam, że wujostwo głównej bohaterki się nie rozwiedzie - za bardzo oczywiste.
Może kiedyś uda mi się Ciebie (i nie tylko Ciebie!) zaskoczyć nieprzewidywalną fabułą
Cytat:
Napisał Searle
Nie podobają mi się te Twoje wtrącenia w nawiasach - niby są spójną częścią teksu, a jednak od niego odrywają i źle to się czyta, przynajmniej mi.
Będę o tym pamiętać.
Cytat:
Zdjęcia bardzo mi się podobają, ale Daisy wcale nie ma pomarańczowej sukienki, tylko beżową
Zapomniałam to zmienić po zrobieniu zdjęć... Staram się siebie pilnować, ale niestety, nie zawsze wychodzi.

Dziękuję Wam za taką ilość komentarzy! Czuję się bardzo doceniona ^^
Jako iż pierwszy rok studiów mam już za sobą i zostały mi tylko 2 (czerwcowo-lipcowe) egzaminy, mocno postanawiam się poprawić i wrócić do pisania! :]
Zresztą prędzej czy później skończę to FS Mam tyyyle fajnych pomysłów na fabułę... Szkoda, żeby się zmarnowały
No i tak sobie postanowiłam zaczynając je rok temu. Mam nadzieję, pojawią się przynajmniej trzy komentarze pod tą częścią...



...

III

Całą resztę wieczoru Lily spędziła na sporządzaniu swojego pierwszego, prawdziwego curriculum vitae. Gdy skończyła i naniosła ostateczne poprawki przed wydrukowaniem, jej „autocharakterystyka” - wykonana z wielkim oddaniem i największą starannością - po przeczytaniu wydała się taka zwyczajna i w gruncie rzeczy… Pusta.
Chociaż posada sprzątaczki nie wymagała specjalnych umiejętności, doświadczenia czy wykształcenia, Lily zastanawiała się, czy za kilka lat, gdy będzie szukać stałej pracy, jej CV będzie się prezentowało chociaż odrobinę lepiej. Uważała się za całkowicie przeciętną dziewczynę – nie miała jakichś oryginalnych zainteresowań, nie studiowała na kierunku technicznym ani medycznym, nie była szczególnie w niczym uzdolniona, jej rodzina i przyjaciele byli zwykłymi ludźmi – nawet mało który z nich posiadał tytuł naukowy magistra; jej wielkim i niepodważalnym atutem była uroda, ale to nie ona miała być dla niej źródłem zawodowego spełnienia w przeciwieństwie do wiedzy i konkretnych umiejętności. Tych jednak póki co nie posiadała – nie miała sobą nic do zaoferowania.
Doszła do wniosku, nie po raz pierwszy zresztą, że trzeba coś z tym zrobić i wyleczyć się z kompleksów. Miała dopiero dwadzieścia jeden lat i jeszcze spory kawałek młodości, żeby wyrobić sobie dodatkowe atuty nim wejdzie w tą „prawdziwą” dorosłość.
Na dobry początek miała więc zjawić się u wejścia klubu i osobiście złożyć papiery u szefa, taki bowiem był ustalony przebieg procesu rekrutacyjnego. Kolejny dzień zapowiadał się interesująco…

Droga do klubu okazała się być bardzo prosta i samo dojście zajęło jej ok. 10 minut. Pod jednym z tych wysokich, ekskluzywnych biurowców znajdował się cel jej podróży – niezbyt duży, ale dobrze zapowiadający się klub o ciekawej nazwie „Superstar”. Schodząc po starych, betonowych stopniach prowadzących do wejścia czuła, że wszystko będzie dobrze.
Im bardziej się do niego zbliżała, tym lepiej mogła słyszeć rytmiczne uderzania w bębny i talerze. Z opisu na stronie wiedziała, że w niektóre dnia tygodnia DJa zastępuje zespół, a w zasadzie skromnie trio składające się z wokalistki, gitarzysty i perkusisty. Czyżby zaraz miała poznać jednego z jego członków?
Wnętrze klubu urządzone było przytulnie, nowocześnie i skromnie. Było tu trochę drewna, surowej cegły i betonu na ścianach, dominowały zaś odcienie czerni, bieli i czerwieni. Po prawej stronie – zaraz przy wejściu - znajdowała się szatnia, a na wprost – po zejściu po schodkach – można było zamówić drinka. Na niższym poziomie znajdowała się również sala z miejscami do siedzenia i parkietem. Gdy zaś po minięciu szatni skręciło się w prawo, można było trafić do toalety i oglądać salę z „góry”. Z tego miejsca była też dość dobrze widoczna scena. Wejście do drugiej sali – tam, gdzie odbywały się imprezy prowadzone przez DJa - znajdowało się po lewej stronie od wejścia.
Ale głośne uderzanie dochodziło ze strony sceny. Postanowiła podejść bliżej i przyjrzeć się muzykowi.


Widok dziewczyny musiał go zaskoczyć, gdyż nagle jego ręce zawisły bez ruchu w powietrzu, co spowodowało nagłe urwanie się melodii. Szybko jednak zreflektował się i posłał blondynce przyjazny uśmiech, który natychmiast został odwzajemniony. Gdy chłopak zbliżał się do krawędzi sceny, zauważyła, że jest w jej wieku, ma rozwichrzone włosy koloru orzecha włoskiego, jest od niej trochę wyższy, dobrze zbudowany i potrafi się fajnie ubrać. Ciacho…
Chwilę później stał już naprzeciw niej. Chciał coś powiedzieć, ale w tym momencie ich spojrzenia się spotkały.


Patrzył na nią przyjaźnie spod gęstych, ciemnych brwi oczami, których tęczówka miała barwę mchu. Ale w jego spojrzeniu oprócz sympatii i zaciekawienia przebijało się jeszcze coś innego, coś, co sprawiło, że w tym momencie jej serce zabiło mocniej…
- Ty pewnie w sprawie pracy? – zapytał chłopak, zauważając wystającą z jej torebki białą teczkę.
- Tak... Gdzie znajdę szefa?
- Pozwól, że cię do niego zaprowadzę – uśmiechnął się przyjaźnie, a chwilę później prowadził ją w stronę zaplecza, do którego wejście od strony sali głównej znajdowało się przy samej scenie.
Idąc w stronę gabinetu właściciela klubu, uważne lustrowała wnętrza, w których na moment przyszło jej się znaleźć. Były one – podobnie jak miejsce zabawy – urządzone gustownie, ale z mniejszym przepychem i przy niższym udziale kosztów. Widać jednak było, że są zadbane i czyste.
I pomyśleć, że to ona wkrótce miała sprawić, że ich stan „wizualny” się nie zmieni!

Na końcu trzymetrowego korytarza czekały na nich otwarte na oścież czarne, drewniane drzwi. Stojąc u ich progu, Lily była pod wrażeniem schludnego, aczkolwiek trochę nieuporządkowanego gabinetu pana MacKenzie’go.
Sam właściciel wydał jej się zaś prawdziwym człowiekiem sukcesu – jego wygląd był nienaganny, chociaż oszczędził sobie zbytniej elegancji ze względu na nasilający się upał. Sprawiał wrażenie człowieka wymagającego, ale nie miała pojęcia, czy będzie dla niej miły czy nie – pod jego maską zmartwienia mogło się kryć dosłownie wszystko.
- Można? – zapytała dziewczyna nieśmiało, zatrzymując się u progu gabinetu.
- Proszę – odparł mężczyzna grubym głosem, nie odrywając wzroku od ekranu laptopa.
- Powodzenia – szepnął jej nieznajomy, po czym udał się w stronę zaplecza.
Lily nerwowo zrobiła krok w przód.


- Dzi…Dzień doooo...bry, ja w sprawie pracy – wyjąkała. Doskonale zdawała sobie w tym momencie sprawę z tego, że takie zachowanie nie wpłynie dobrze na decyzję co do jej ewentualnego zatrudnienia. Co gorsza, takie myślenie przyprawiało ją o jeszcze większy stres.
Nagle jednak szef podniósł wzrok i uśmiech wstąpił na jego twarz.
- Z nieba mi spadłaś! – krzyknął entuzjastycznie. – Już myślałem, że zapas młodych, pięknych głosów w tej dzielnicy się wyczerpał!
- Słu…Słucham? – dziewczyna nie kryła zdziwienia. – Ja w sprawie pracy, ale jako sprzątaczki…
- Co ty nie powiesz! – krzyknął z dezaprobatą. – Niestety, tak się składa, że wokalistka jest mi w tym momencie bardziej potrzebna niż sprzątaczka.
O nie, już po mnie, pomyślała, a cień smutku przysłonił jej twarz.


- Umiesz śpiewać? – zapytał ją nagle, przerywając kilkusekundową ciszę.
- Kilka lat temu chodziłam na warsztaty wokalne i śpiewałam przez cały mój high school w chórze szkolnym, ale to wszystko tak amatorsko...
- Więc można założyć, że coś tam umiesz – podsumował. – Możesz mi to pokazać?
Jego spojrzenie powędrowało na przeźroczystą koszulkę z zapisaną kartką papieru w środku, którą blondynka trzymała w ręce niemal od początku tej rozmowy.
Dziewczyna nieśmiało podała mu CV.
- Siadaj – zwrócił się do niej, po czym zaczął lustrować tekst.
Z perspektywy wygodnego fotela ustawionego pod ścianą obserwowała tego człowieka i próbowała odgadnąć, co myśli na temat zawartości podanej mu przed chwilą kartki. Było to jednak bardzo trudne – poza skupieniem nie widziała nic.
Kilka sekund później została jednak poproszona o przeczytanie swojego imienia i nazwiska. Przy okazji dodała, że jej imię w skrócie to Lily, ale to brzmienie wyrazu Muchomorek nie dawało właścicielowi spokoju…
Gdy on próbował sobie coś przypomnieć, ona powtórnie traciła nadzieję. Dopiero wtedy zrozumiała, że gościowi na niej zależało, ale wiecznie było coś nie tak – a to brak doświadczenia, a to trudne do wymówienia nazwisko Polki…
Po chwili ciszy jednak znowu zaszeleścił papier. Trwało to wszystko bardzo krótko.
Kiedy właściciel klubu „formalnie” zapoznał się z kandydatką, włożył jej życiorys do szuflady biurka i spojrzał na nią wymownie.
- Jeśli chcesz tę pracę, to jutro o 12 jest przesłuchanie – oświadczył, po czym podał jej plik zszytych ze sobą kartek. Ich zawartość stanowiły nuty oraz teksty piosenek.
Lily pokiwała głową, ale nic nie odpowiedziała. Już miała się pożegnać, gdy jej rozmówca rzucił szybko:
- W CV brakuje twojego zdjęcia.
Dziewczyna stanęła jak wyryta – dobrze, że nie widział jej twarzy w tym momencie… Odwróciła się i nagle natrafiła na jego wzrok.
- Powinnam je załączyć? – zapytała.
- Nie, ale byłoby to bardzo mile widziane – odpowiedział pan MacKenzie. – A wręcz wskazane w twoim przypadku.
Poczuła, że jej gruczoły potowe nagle wymorzyły pracę i że jej twarz pali rumieniec wstydu i zażenowania. Mimo to udało jej się odszukać w portfelu swoje własne zdjęcie.
Podała je szefowi.
- Dziękuję – odparł. – To wszystko.
Dziewczyna rzuciła tylko pospieszne „do widzenia”, po czym najszybszym możliwym krokiem opuściła to miejsce.
Na szczęście przystojny perkusista gdzieś zniknął – dobrze, że nie widział jej w takim stanie!

Przez całą drogę powrotną zastanawiała się, czy powinna się zjawić na tej próbie. Z jednej strony miała za sobą ogromną kompromitację w gabinecie i dziwne zachowanie jej niedoszłego pracodawcy, z drugiej zaś – to mogła być jej jedyna szansa, nie tylko na przyzwoity zarobek. Lubiła śpiewać, a przecież najlepsza sytuacja to taka, w której płacą ci za twój talent, a przynajmniej za coś, co lubisz robić…
Rzuciła okiem na teksty piosenek. Uśmiechnęła się – to nie powinno być takie trudne.

Ostatnio edytowane przez Liv : 11.07.2014 - 23:04
Liv jest offline   Odpowiedź z Cytatem