Wróæ   TheSims.PL - Forum > Inne > TheSims.pl - archiwum > Konkursy - Archiwum > Cztery ¯ywio³y
Zarejestruj siê FAQ Spo³eczno¶æ Kalendarz

Komunikaty

Zamkniêty Temat
 
Narzêdzia w±tku Wygl±d
stare 03.02.2014, 19:39   #1
Charionette
Admin Emeryt
Admin Kumpel
 
Avatar Charionette
 
Zarejestrowany: 28.03.2008
Wiek: 28
P³eæ: Kobieta
Postów: 4,017
Reputacja: 18
Domy¶lnie Cztery ¯ywio³y 2013 - Zadanie Czwarte - prezentacja prac

PRACA NR 1


- Herr Bachmann, proszê byæ powa¿nym – zgani³a mnie oficer Von Brandt, wypluwaj±c jad na moje mahoniowe biurko.
Po raz kolejny sta³a nade mn± z umundurowanymi kawa³ami miêsa, by rozwlekaæ siê na temat mojego sumienia wobec narodu. Wyja¶ni³em jej niechêtnie, ¿e esej pojawi siê, kiedy bêdê wiedzia³ co napisaæ i bez weny nie ruszê, choæbym chcia³. Oczywi¶cie, nale¿a³em do Izby Pi¶miennictwa Rzeszy i moim zdaniem by³o wykonywanie zleceñ partyjnych, ale by³em tylko cz³owiekiem. Dobieg³ ju¿ kresu czas, kiedy to z energi± i b³yskiem w oku udowadnia³em swoje niemieckie pochodzenie, byle by uzyskaæ jako autor wsparcie samego Goebbelsa. W tamtym odleg³ym czasie faktycznie mog³em pisaæ na zawo³anie, ale wtedy by³em ju¿ po prostu zmêczony, a nazistowski gest na po¿egnanie mundurowców wykona³em ju¿ z irytuj±cego przymusu. Wci±¿ wierzy³em ideologii, ale mia³em z³udzenie, ¿e moje podej¶cie jest absolutnie zdrowe, ¿e to ja poci±gam za sznurki, chocia¿ w rzeczywisto¶ci nigdy nie przesta³em byæ marionetk±.

Zanim zabra³em siê do pisania, jak zawsze, tradycyjnie wyj±³em z szuflady stare jak ¶wiat zdjêcie, na którym w¶ród czarnobia³ych plan obok mojej m³odzieñczej sylwetki, malowa³a siê prawdziwa piêkno¶æ. Jaka szkoda, ¿e zdjêcie nie mog³o oddaæ z³ocistego koloru jej loków i b³êkitu oczu. Brigitte – aryjski idea³, który z moich ramion wyrwa³a gru¼lica i za m³odu zapêdzi³a do cmentarza w Lindenthal. Na zawsze pozostawi³a ¶lad na moim sercu, który towarzyszy³ mi przez ca³e ¿ycie.
Westchn±³em ciê¿ko, chowaj±c zdjêcie i wyszed³em na ulicê siê przej¶æ, zirytowany blokad± twórcz±. Zaledwie kilka kroków od domu, k±tem oka dostrzeg³em przy murze, kawa³ek z³otego warkocza. Ruszy³em w tym kierunku przejêty i natkn±³em siê na wielkie b³êkitne oczy z otoczk± krwawych szram i stru¿ki krwi. Chude rozdygotane dziewczê patrzy³o na mnie z przera¿eniem.
- Brigitte? – spyta³em idiotycznie, czuj±c jak tracê oddech.
Dziewczê po chwili zbli¿y³o siê na tyle, ¿e niemal czu³em zapach fio³ków, wplecionych w jej warkocze. Chuda rêka zacisnê³a siê na moim ramieniu.
- Pomo¿esz mi – wyszepta³a uroczo – Wpu¶cisz mnie do domu.
Bez chwili namys³u zabra³em j± do siebie. Piêkna aryjka niemal od razu zwinê³a siê przed moim kominkiem. By³a równie zmarzniêta co wychudzona.

Wci±¿ oszo³omiony absurdem sytuacji, przysiad³em obok na kanapie, próbuj±c dowiedzieæ siê czegokolwiek o niej. Ta jednak sprawnie wymija³a temat, schodz±c rado¶nie na wszelkie inne. Jej nag³a promienno¶æ by³a niezwyk³a, a ja zaintrygowany przypatrywa³em siê jej rysom i odnajdowa³em w niej swoj± mi³o¶æ sprzed lat. Ta kruszyna zauroczy³a mnie i by³em sk³onny po¶wiêciæ wszystko, by zosta³a tu, gdzie by³a bezpieczna.
- Gunda – szepnê³a w pewnym momencie podnosz±c na mnie wzrok. – Mam na imiê Gunda.
Machinalnie rozpromieni³ mnie u¶miech. Ta dawka zaufania poruszy³a mn± do tego stopnia, ¿e i ona u¶miechnê³a siê widz±c moj± reakcjê. Kiedy przyszed³ czas kolacji zabra³em siê za nak³anianie jej do pozostania na posi³ku i przenocowania w pokoju go¶cinnym. Pocz±tkowo by³a niechêtna i chcia³a mi uciec, ale w koñcu uleg³a namowom. Przy stole pozwoli³a sobie na odrobinê otwarto¶ci, zwierzaj±c mi siê, ¿e jej rodzice nie ¿yj±, a gdy podró¿owa³a do ciotki, zosta³a napadniêta, okradziona i to przed oprawcami ucieka³a. Nie by³o to wiele, ale nawi±zana niæ porozumienia rekompensowa³a wszystko. Jej ¶miech i iskierki w oczach tylko utwierdza³y mnie w przekonaniu, ¿e dobrze robiê. Widzia³em w niej nie tylko pocieszn± duszyczkê, któr± trzeba by³o chroniæ w tych niebezpiecznych czasach, odnalaz³em w niej równie¿ inspiracjê. Kiedy zasnê³a, zszed³em do gabinetu i od razu wydoby³em maszynê do pisania. W schematyczne propagandowe teksty, celuj±ce w naród ¿ydowski i traktuj±ce o rasie panów, przela³em wszystkie swoje emocje skoncentrowane na piêknej mieszkaj±cej u mnie Niemce.
Gunda mieszka³a ze mn± przez pewien czas. By³a coraz bardziej uleg³a i zgadza³a siê na kolejne noclegi. Znalaz³em dla niej na strychu kolekcjê sukienek po mojej siostrze, a ona w przyp³ywach rado¶ci u¶ciska³a mnie. Gdy pokazywa³em jej moje kolekcje ksi±¿ek, ona patrzy³a z zainteresowaniem, a kiedy pozwoli³em jej przygarn±æ bezdomnego kotka znalezionego pod progiem, uca³owa³a mnie w policzek.
Opiekuj±c siê Gund±, pierwszy raz od d³u¿szego czasu odnalaz³em swoj± prawdziw± namiêtno¶æ. Po ¶mierci Brigitte my¶la³em, ¿e s± ni± Niemcy. Szczê¶cie czerpa³em z pisania jako patriotycznego obowi±zku. Ale wiêksza mi³o¶æ ni¿ do narodu, poczu³em do Gundy.
Wszystko zmieni³o siê w dzieñ w którym mia³em przekazaæ Von Brandt gotowe materia³y. Gdy nie zasta³em jej w biurze, ustalili¶my, ¿e ona zjawi siê u mnie. Spó¼nia³a siê, a ja korzysta³em z czasu nanosz±c kolejne korekty. Wskazówka zegara nieub³aganie sz³a w dó³, a oficer wci±¿ siê nie pojawia³a. Nie wiem co mn± wtedy kierowa³o, ale zestresowany, zajrza³em jakby nigdy nic do sypialni Gundy, gdzie zosta³a przeze mnie nakryta na wspinaniu siê na okno. Rêce jej siê trzês³y, a gdy otworzy³em drzwi ca³a a¿ podskoczy³a.
- Co robisz?
- Uciekam od ciebie, widzia³am co pisa³e¶! Widzia³am! – krzycza³a z wyrzutem.

Nie rozumia³em, nakaza³em jej tylko zej¶æ na dó³.
- Jeste¶ tacy jak oni wszyscy! Jak ci co zabili moich rodziców!
Wtedy wci±¿ mia³em zaæmiony umys³, niektóre bariery nie pozwala³y mi trze¼wo my¶leæ. Gunda by³a ¯ydówk±, wykrzycza³a mi to w twarz, schodz±c ostatecznie na pod³ogê.
- Czyta³am te obrzydliwe rzeczy, które o nas pisa³e¶, gdy wyszed³e¶ – wycedzi³a z pogard±. G³os ten rozdar³ mi serce na kawa³ki. M³oda dziewczyna, ta która w ostatnich dniach rozbraja³a mnie naiwno¶ci± i niezdarno¶ci±, brutalnie z³ama³a mój ¶wiatopogl±d. W jednym momencie wszystko siê zmieni³o. To co dotychczas robi³em przybra³o w mojej g³owie odra¿aj±cy wymiar.
- Musia³em tak pisaæ, to mój obowi±zek, nie mogê siê przeciwstawiæ. Tak naprawdê to nic nie zmienia – wyja¶nia³em po¶piesznie, gdy wci±¿ patrzy³a na mnie z odraz±. – Mo¿esz odej¶æ je¶li tego chcesz, ale uwierz mi, nigdy bym ciê nie skrzywdzi³, nic z³ego ciê tu nie czeka. – Zapewnia³em, pad³szy na kolana.
Tak jak przy naszym pierwszym spotkaniu, moje s³owa ostatecznie podzia³a³y na dziewczynê. Z oci±ganiem podesz³a do mnie, da³a siê u¶ciskaæ i uca³owaæ w czubek g³owy. Trwa³oby to d³u¿ej, gdybym nie us³ysza³ na dole charakterystycznych okrzyków. Sekundy pozwoli³y mi szybko my¶leæ i uratowaæ Gundê, puszczaj±c j± oknem. Sam zgin±³em przy pierwszym strzale. Bo Von Brandt musia³a wiedzieæ. Musia³a j± zauwa¿yæ. Bo nie spó¼nia³a siê bez powodu. Bo by³a nazistk±, a ja umar³em przestaj±c nim byæ.
Moja mi³o¶æ do Gundy Birnbaum zmieni³a mnie w piêkny sposób i zabi³a.

PRACA NR 2




Mi³o¶æ jest jak woda – swój bieg zaczyna spokojnie, niewinnie, bez skazy.

12.06.1990

Kochany pamiêtniczku <3

Dzisiaj Bartek po¿yczy³ mi d³ugopis na lekcji! To najfajniejszy ch³opak w klasie, wszystkie dziewczyny siê w nim kochaj±. Nawet ta wstrêtna Monika z 3c, ale on i tak siê ni± nie interesuje. Rzadko gada z dziewczynami, a jak ju¿, to woli te z naszej klasy. A wczoraj mnie odprowadza³ do domu, pisa³am ci o tym? Pewnie nie. Mówi³, ¿e ma po drodze, bo musia³ wst±piæ do sklepu, ale chyba k³ama³, bo zaprosi³ mnie na szkoln± dyskotekê! Oczywi¶cie, ¿e siê zgodzi³am. Wszyscy mi bêd± zazdro¶ciæ, a Monika pewnie zzielenieje. Nie mogê siê doczekaæ! Muszê pogadaæ z mam±, ¿eby pomog³a mi siê przygotowaæ. My¶lisz, ¿e zostanê jego dziewczyn±, je¶li bêdê ¶liczna? Jeju, jestem ca³a czerwona na twarzy! Zastanawiam siê czy oddaæ mu jutro ten d³ugopis… Mia³abym na pami±tkê. Hmm… Zrobiê tak – je¶li sam siê upomni, to mu oddam, a jak nie, to go zostawiê przy sobie. Jestem genialna, co nie? xD





Mi³o¶æ jest jak ogieñ – burzliwa i pe³na namiêtno¶ci, choæ czêsto mo¿emy siê na niej sparzyæ.

03.08.1996

Drogi pamiêtniku,

Dzi¶ s± moje osiemnaste urodziny. Micha³ zabiera mnie jutro na koncert. Bêdziemy sami! Czujê, ¿e bêdzie super xD Ciekawe, czy bêdzie mia³ znów tamten towar, by³ ¶wietny. Mieli¶my odlot na maxa, a co siê potem dzia³o… By³o wyczepi¶cie, tyle powiem. A tata znów mi dzisiaj zrobi³ awanturê. Nie cierpiê go! Wiecznie ma o co¶ pretensje. Powiedzia³, ¿e mam zerwaæ z Micha³em, bo to nie jest odpowiedni kandydat dla mnie, bo tamto, sramto, bla, bla bla… Niech siê goni. Nic mu do tego, co robiê, gdzie i z kim. Jestem ju¿ doros³a! Ech… Nie mogê siê doczekaæ, kiedy siê st±d wyprowadzê. Chcia³abym ju¿ zamieszkaæ z Misiem, robiliby¶my co chcemy, bez ¿adnych ograniczeñ, nakazów, zakazów i ci±g³ych kontroli ze strony moich starych. Nie mog± siê pogodziæ, ¿e ich naiwna córeczka doros³a. Sory memory, natury nie oszukasz.
Ach! By³abym zapomnia³a! Robiê sobie tatua¿! Na nadgarstku z imieniem Micha³a. On zrobi sobie taki sam, tylko ¿e z moim imieniem. Chocia¿ nie wiem, gdzie on to zmie¶ci, ma tyle tych dziar. Ale wygl±da zar±bi¶cie. Najprzystojniejszy facet jakiego w ¿yciu spotka³am. I jest mój! Niech no tylko jaka¶ têpa dzida na niego spojrzy, to jej oczy wydrapiê! Ups! Chyba trochê przesadzi³am. Trochê to do mnie niepodobne, ale Micha³ lubi takie sceny zazdro¶ci.
Ciekawa jestem jutrzejszego wyjazdu. Koncert zapowiada siê ciekawie, ale noc… Bêdzie jeszcze lepsza.






Mi³o¶æ jest jak powietrze - ulotna, nieuchwytna, a mimo to nie mo¿emy bez niej ¿yæ.

25.10.2004

Kochany pamiêtniku.

Dzi¶ Przemek opowiedzia³ mi o swoich planach na przysz³o¶æ. Chcia³by za³o¿yæ firmê budowlan±, w koñcu nie byæ zale¿nym od nikogo. To naprawdê wspania³a wiadomo¶æ. Trochê jednak ¿a³ujê, ¿e nie chce mojej pomocy. Kocham tê jego wolno¶æ, ale móg³by trochê bardziej na mnie polegaæ. Wiem jednak, ¿e jego uczucie do mnie nie zniknie. Mo¿e tak zosta³ wychowany… W domu zawsze czu³, ¿e by³ t³umiony przez aspiracje jego rodziców. Mia³ zostaæ wybitnym prawnikiem czy kim¶ takim. A on po prostu chcia³ byæ sob±. Oddychaæ czystym powietrzem z dala od tych kancelarskich intryg i wymuszonych u¶miechów na bankietach. Cz³owiek wyzwolony. Wolny. Bardzo go kocham. Zastanawiam siê, kiedy mi siê o¶wiadczy. W koñcu mam dwadzie¶cia sze¶æ lat, zegar biologiczny tyka. Ale pewnie ma racjê, najpierw powinni¶my siê ustatkowaæ, zapewniæ sobie przysz³o¶æ i w ogóle. Oby siê uda³o z t± firm±. Bêdê go wspieraæ, ile tylko bêdê w stanie, chocia¿ wiem, ¿e na niewiele siê zdam. ¯a³ujê, ¿e nie jestem bardziej przydatna, ale z drugiej strony mamy marzenia, prawda? I wiem, ¿e przy odrobinie ciê¿kiej pracy mo¿emy je spe³niæ. W koñcu chêci te¿ s± wa¿ne.






Mi³o¶æ jest jak ziemia – zachwycamy siê jej piêknem, jest dla nas oparciem, na którym chcemy budowaæ przysz³o¶æ.

18.03.2012 r.

Drogi Pamiêtniku.

Dzi¶ jest pierwsza rocznica naszego ¶lubu. Jestem ciekawa czy Daniel przygotowa³ co¶ specjalnego z tej okazji. Jestem pewna, ¿e tak. Zawsze by³ romantykiem, ale jednocze¶nie twardo st±pa po ziemi. Przy nim czujê siê taka bezpieczna. Nie wyobra¿am sobie bez niego ¿ycia. Mam za sob± parê nieudanych zwi±zków, ale je¶li musia³am przez to wszystko przej¶æ, ¿eby go spotkaæ, to niczego nie ¿a³ujê. Wszystko dobre, co siê dobrze koñczy. Jestem w czwartym miesi±cu ci±¿y. Chcia³abym wiedzieæ, czy to ch³opiec, czy dziewczynka, ale jednocze¶nie jest mi to obojêtne. Wa¿ne, ¿eby by³o zdrowe. Modlê siê o to. Ale i tak ka¿de moje dziecko bêdê kochaæ tak samo mocno. Wci±¿ przed oczami mam minê Daniela, kiedy dowiedzia³ siê, ¿e jestem przy nadziei. To by³ chyba pierwszy raz, kiedy zabrak³o mu s³ów. By³ totalnie os³upia³y. Za ka¿dym razem, kiedy to sobie przypomnê na mojej twarzy pojawia siê szeroki u¶miech. O tak, bardzo lubiê mu wypominaæ tê sytuacjê, na co on udaje foszka. Jest uroczy, kiedy chce. Kiedy nie chce, te¿. Choæ muszê przyznaæ, ¿e przynajmniej nie zemdla³, jak to sobie wyobra¿a³am. Trochê szkoda, nabija³abym siê z niego przynajmniej do rozwi±zania. Tamtego wieczoru d³ugo rozmawiali¶my. O tym, co nas czeka, co bêdziemy musieli zmieniæ w swoim ¿yciu oraz o tym, jak bardzo jeste¶my szczê¶liwi. Nie mo¿emy siê tylko dogadaæ co do imienia dziecka. On chce Leona dla ch³opca i Mariê dla dziewczynki, ja z kolei wolê Damiana i Magdê. Ale i tak wiem, ¿e wygram ten spór. Ju¿ moja w tym g³owa…



PRACA NR 3



Tymoteusz by³ dla Aurelii wszystkim, kocha³a go najmocniej na ¶wiecie. Spêdzali ze sob± ka¿d± mo¿liw± chwilê, przed prac±, w pracy i po pracy. Mieli podobne pasje, zami³owania, dlatego prawie wszystko robili razem. Jednak ukochany m±¿ Aurelii zmar³ niespodziewanie na zawa³ serca. Odszed³ siedemnastego grudnia. Kobieta za³ama³a siê nerwowo. Nie chcia³a d³u¿ej ¿yæ. Wmawia³a sobie, ¿e Tymoteusz nadal ¿yje – a to doprowadzi³o do g³êbokiej depresji. Wierzy³a, ¿e on ci±gle przy niej jest.

Miesi±c po ¶mierci.
Ruszy³am na cmentarz, od jego pogrzebu przychodzi³am tam codziennie. Zanios³am ¶wie¿e kwiaty i znicze. By³o niesamowicie zimno, ale nawet taki mróz nie móg³ mnie zatrzymaæ. Chcia³am ci±gle przy nim byæ. Chcia³am spêdzaæ z nim ka¿d± sekundê.
Siedzia³am tam ca³y dzieñ i ca³± noc. Po tym czasie przemarz³am do szpiku ko¶ci. Po¿egna³am siê z moim ukochanym i wróci³am do domu.



Gdy wdowa wesz³a do ¶rodka, zachowywa³a siê tak jak zawsze. Umy³a twarz, przebra³a siê w ¶wie¿e ubrania, po czym ugotowa³a ulubion± zupê jej mê¿a - rosó³. Nala³a go do dwóch osobnych misek, jedn± porcjê przygotowa³a dla siebie, a drug± dla niego. Po udanym posi³ku zasnê³a na ³ó¿ku, zachowuj±c siê tak, jakby le¿a³ obok niej.


Dwa miesi±ce po ¶mierci.
Ten dzieñ by³ szczególny.
Zosta³am obudzona przez promienie s³oñca, które wpada³y przez moje okno. Podesz³am do niego i rozejrza³am siê wokó³, po czym obróci³am siê lekko na piêcie i popatrzy³am na za¶cielone ³ó¿ko od strony Tymoteusza. «Pewnie ju¿ wsta³ i poszed³ do pracy» - pomy¶la³am. Mia³am dzisiaj wolne, wiêc zesz³am cicho po schodach, ¿eby nie obudziæ naszego psa. Niestety, Korek ju¿ nie spa³. Zacz±³ g³o¶no szczekaæ, a ja za¶mia³am siê cicho i pog³aska³am go delikatnie.
Ruszy³am do ³azienki, napu¶ci³am wody do kubeczka, na³o¿y³am pastê na szczoteczkê i zaczê³am szorowaæ zêby. Rozpu¶ci³am moje rude w³osy, które spad³y mi na ramiona. Chwyci³am za tusz i zaczê³am delikatnie nak³adaæ go na rzêsy.
Zamy¶li³am siê chwilê. «Co ugotowaæ na obiad? Od dawna nie jedli¶my kotletów...» - zastanawia³am siê. Gdy ju¿ postanowi³am, co przygotujê sobie i mojemu Tymkowi, wysz³am z domu i skierowa³am siê do ogrodu. Ch³odne powietrze poma³u zamra¿a³o moje odkryte d³onie, podczas gdy ja zbiera³am potrzebne mi warzywa. Ca³e szczê¶cie mieli¶my dobr± szklarniê, wiêc mog³am hodowaæ ro¶liny przez okr±g³y rok. Wróci³am do domu, wyci±gnê³am mielone i zaczê³am formowaæ kulki. Wysz³am po schodach na górê, podesz³am do ciemnych drzwi i otworzy³am je szeroko, po czym w³±czy³am ¶wiat³o. Lampy umieszczone na suficie zapala³y siê powoli, daj±c cudowny efekt. Ca³y korytarz by³ pokryty jego zdjêciami, to by³o najwa¿niejsze miejsce na ¶wiecie. Wesz³am do ¶rodka, przygl±daj±c siê ka¿demu po kolei – by³y cudowne. My¶la³am o nim ci±gle i nie mog³am siê doczekaæ, a¿ wróci. Wysz³am stamt±d i wesz³am do sypialni, a nastêpnie otworzy³am jego szafê. Ca³a nim pachnia³a.
Wyci±gnê³am jego ubrania i roz³o¿y³am deskê do prasowania. Wszystkie idealnie wyprasowa³am, u³o¿y³am na kupce i zanios³am do szafy. Podesz³am do jego toaletki i otworzy³am jego perfumy. Przez moje cia³o przesz³y dreszcze. Rozpyli³am zapach w ca³ym pokoju.


Wróci³am do kuchni, nachyli³am siê nad patelni± i sprawdzi³am, w jakim stanie jest obiad. Po chwili rzuci³am okiem na stó³. Pomy¶la³am sobie, ¿e udekorujê go na czerwono. Ruszy³am do barku i wyci±gn±³em dodatki w tym kolorze. Nakry³am go i u¶miechnê³am siê szeroko, mówi±c g³o¶no: «Na pewno mu siê spodoba». By³am zadowolona, nie mog³am siê doczekaæ, a¿ go zobaczê, ale ca³± rado¶æ zniszczy³ mój pies, który chcia³ wyj¶æ na spacer. Ubra³am siê ciep³o i ruszy³am za nim. Nie my¶la³am nawet o tym, ¿e zostawi³am pulpety na gazie.
Korek bieg³ przez kilka ulic, a¿ doszli¶my razem na cmentarz… Bardzo chcia³ tam wej¶æ, a gdy otworzy³am bramkê, wyrwa³ siê ze smyczy i zacz±³ biegaæ jak szalony miêdzy grobami. Przebieg³ wiele alejek, a ja za nim, chocia¿ zaczyna³o brakowaæ mi tchu. Czu³am siê coraz s³abiej. «G³upi pies!» - pomy¶la³am, po czym po prostu upad³am na ziemiê.


Kobieta zemdla³a. Le¿a³a tak kilka minut. Mia³a jednak szczê¶cie: zauwa¿y³ j± ksi±dz, który akurat przechodzi³ przez cmentarz. Rozpozna³ psa, wiedzia³, do kogo nale¿y. Nie zachwyca³ go fakt, ¿e biega³ po cmentarzu, ale wiedzia³, w jakim stanie jest Aurelia i jak zachowuje siê od ¶mierci mê¿a. Podszed³ do niej i j± obudzi³. Przypomnia³ jej, ¿e dzi¶ odbywa siê msza za jej zmar³ego dwa miesi±ce temu mê¿a. Podziêkowa³a mu i wróci³a do domu.

Po powrocie do domu zauwa¿y³am, ¿e moje pulpety spali³y siê na kamieñ. «Cholera!» - syknê³am. I co ja mu teraz dam na obiad? Zastanowi³am siê: postanowi³am zrobiæ na szybko spaghetti. To nie bêdzie trudne. W momencie, gdy siêga³am po olej, us³ysza³am pukanie do drzwi. «Kogo licho niesie?». Rzuci³am ¶cierkê na blat, po czym skierowa³am siê do drzwi. Nie by³o nikogo. Na wycieraczce zauwa¿y³am list, wziê³am go i wróci³am do ¶rodka. Usiad³am przy stole i otworzy³am kopertê. W ¶rodku by³a kartka, na której by³o napisane: «Aurelio, spotkajmy siê dzi¶ o 18». Na dole zauwa¿y³am podpis Tymoteusza... By³ dok³adnie taki jak mojego mê¿a.
Nie mia³am ¿adnych w±tpliwo¶ci. Ubra³am siê elegancko i zesz³am do kuchni. Przypomnia³am sobie wszystkie nasze momenty, by³o ich wiele. Rozejrza³am siê, nic nie by³o ju¿ takie samo. Próbowa³am ¿yæ, jakby on wci±¿ by³ ze mn±, ale nie mogê. «Czas to zrobiæ...» - pomy¶la³am. Podesz³am do kuchni, zwêglone pulpety nadal le¿a³y na patelni. Siêgnê³am po nó¿. Nie waha³am siê ani chwili. D¼gnê³am siê prosto w brzuch. Pamiêtam tylko ogromny ból, jêknê³am cicho i osunê³am siê na pod³ogê. «By³o warto, teraz spotkam siê z nim, tak jak chcia³...»



Wtedy do mieszkania wszed³ m±¿ kobiety. W rêku trzyma³ kwiaty, za nim sz³a ekipa filmowa z programu "Mamy Ciê". Bieg³ przez korytarz, krzycz±c: "Zosta³a¶ wrobiona!". Rado¶ci nie by³o koñca. Gdy dotar³ do kuchni, u¶miech znikn±³. Zobaczy³ martwe cia³o Aurelii. Jego ¿ona wykrwawi³a siê na ¶mieræ. Uklêkn±³ przy niej i przytuli³.
"Kochanie, to mia³ byæ tylko g³upi ¿art!" - ³ka³. "Przepraszam, to wymknê³o siê spod kontroli!!! Bo¿e... Co ja zrobi³em?!" - krzycza³ g³o¶no. "Nie, nie! Aurelio! Proszê, wróæ..."

PRACA NR 4

- Wiem, ¿e ci zale¿y.
Wyszepta³a te s³owa ³ami±cym siê g³osem. Jasne, rzadkie w³osy opad³y jej na blad± twarz. Usta mia³a spierzchniête, a z ka¿dym oddechem wydawa³a z siebie ciche jêkniêcie. Lecz w jej oczach by³o wiêcej ¿ycia, ni¿ kiedykolwiek widzia³. Patrzy³a na niego takim wzrokiem, jakby próbowa³a powiedzieæ „jeszcze mam czas”. Ale go nie mia³a.
W ci±gu ostatniego roku jej stan drastycznie siê pogorszy³. Ko¶ci sta³y siê kruche i ³amliwe. Gdy z³ama³a piszczel zosta³a unieruchomiona w ³ó¿ku. Rodzice sprawowali nad ni± opiekê przez 24 godziny na dobê. Czasem odwiedza³a j± Lily z nowinami ze szko³y. Wtedy ogarnia³a j± rado¶æ, ¿e mo¿e byæ na bie¿±co ze wszystkimi sprawami. Plotkowa³y, kto, z kim, gdzie, kiedy... ¦mia³a siê wniebog³osy z opowiadañ przyjació³ki.


On, siedz±c w rogu pokoju s³ucha³ wszystkiego z nik³ym u¶miechem na ustach. ¯a³owa³, ¿e nie móg³ jej daæ wiêcej z ¿ycia. Jej skóra zblad³a z oliwkowego br±zowego do bieli ¶niegu. Cia³o sta³o siê chude, nieporadne. Ko¶ci policzkowe odcina³y siê wyra¼nym cieniem od reszty twarzy. Pod oczami utworzy³y siê ciemnofioletowe krêgi. Nawet w³osy poja¶nia³y o kilka odcieni, przez co wygl±da³a na ³ys± osobê. Ale zawsze czepia³a siê, ¿eby tak o niej nie mówiæ.
- Mogê mieæ cztery w³osy na krzy¿, ale zawsze jakie¶ mam! - oburza³a siê ze ¶miechem.
Jej ¶miech... rozbrzmiewa³ wszêdzie. Wydobywa³ siê prosto z serca, nigdy nie by³ nieszczery. By³ jak miód dla uszu. Ostatnio jednak rzadko s³ysza³ ten d¼wiêk.
Ujê³a jego twarz w d³onie, a jemu ³zy nap³ynê³y do oczu.
- Nie chcê ciê traciæ. - powiedzia³. U¶miechnê³a siê na te s³owa.
- Przecie¿ mnie nie tracisz. Ja tu wci±¿ jestem.
Otar³ rêk± oczy. Patrzy³ na ni± przez d³ugi czas. Trzyma³ za rêkê. W koñcu po³o¿y³ siê obok niej i otuli³ ramieniem. Mogliby tak le¿eæ przez ca³e wieki.
Westchnê³a cicho.
- Bêdê na ciebie czekaæ.


Nie by³ w stanie za³apaæ oddechu. Rozp³aka³ siê jak ma³e dziecko. Otuli³a go mocniej i sama zaczê³a cicho ³kaæ.
¦nieg od kilku tygodni le¿a³ na ziemi. Odbija³ ¶wiat³o wprost do jej pokoju. Mimo to chcia³a, by zawsze pali³y siê ¶wi±teczne lampki, które zawiesi³a nad biurkiem. Kocha³a ¶wiat³o. Lubi³a patrzeæ na s³oñce, mimo ¿e bola³y j± od tego oczy. Dlatego te¿ nie lubi³a zimy - nie pozwala³a jej patrzeæ. Gêste, szare chmury spowija³y niebo, a p³atki bia³ego puchu sypa³y siê z nich nieustannie. Wraz z pierwszym ¶niegiem z³apa³a przeziêbienie. Wydawaæ by siê mog³o, ¿e to drobnostka. Nie dla niej. Znów by³a przykuta do ³ó¿ka. Od tamtej pory siê z niego nie rusza³a. Zaczê³a kaszleæ, mia³a katar, bola³y j± miê¶nie i ko¶ci. Jakkolwiek jej matka próbowa³a temu zaradziæ, nic nie pomaga³o. Rodzice chcieli j± oddaæ do szpitala, lecz on im na to nie pozwoli³. T³umaczy³, ¿e najlepiej jest jej w domu. Lekarz odwiedza³ j± raz na tydzieñ by sprawdziæ, jak siê czuje. Jej stan mo¿e siê nie pogarsza³ od tamtej pory, ale te¿ nie polepsza³.
Jednego dnia, jeszcze przed chorob±, poprosi³a, by poszuka³ albumu ze zdjêciami jej rodziny. Siedzieli wtedy razem przez cztery godziny, gdy on pyta³ „kto to jest?”, a ona opowiada³a mu historie zwi±zane z t± osob±. Podziwia³a fotografie jej prababci w sepii, czas, jakiego potrzebowali na wykonanie zdjêcia. A gdy skoñczyli, zaskoczy³a o swoimi s³owami.
- Chcia³abym zobaczyæ ciê starego - powiedzia³a, jeszcze silnym, dziewczêcym g³osem. Pocz±tkowo my¶la³, ¿e ¿artuje, ale gdy ujrza³ jej minê, natychmiast spowa¿nia³. - Chcia³abym zobaczyæ ciê ze zmarszczkami od ¶miechu, z bruzd± na czole od ci±g³ego rozmy¶lania. Chcia³abym, ¿eby¶my mogli siedzieæ razem na ganku i obserwowaæ jak bawi± siê nasze wnuki. Mieliby¶my tyle historii do opowiedzenia.


Poca³owa³ j± wtedy. Poczu³a to bardziej ni¿ kiedykolwiek wcze¶niej. Mi³o¶æ, jak± j± darzy³ by³a nieskoñczona. Udowodni³ jej to wielokrotnie. Mimo ich m³odego wieku, nikt nie zaprzecza³, ¿e siê kochali. Nikt nie mówi³, ¿e to „g³upia, nastoletnia mi³o¶æ”. Nikt nie twierdzi³, ¿e to nie potrwa d³ugo.
A jednak koñczy³o siê to szybciej ni¿ przewidywali. Nawrót choroby pokrzy¿owa³ ich wszystkie plany na przysz³o¶æ. Mieli byæ ze sob± ca³± wieczno¶æ.
- Wiem - odpar³a, gdy jej to przypomnia³. - Bêdziemy. Bêdê na ciebie czekaæ.
Le¿eli wtuleni w siebie przez kilka godzin. W koñcu wsta³, gdy przyszli jej rodzice. Matka zalana ³zami, ojciec dzielnie siê powstrzymywa³ od p³aczu. Przyszli siê po¿egnaæ. Wtedy i ona rozp³aka³a siê. Nie móg³ na to patrzeæ. Wyszed³ z pokoju. Opar³ siê o ¶cianê i powoli osun±³ na ziemiê. Przyci±gn±³ kolana do siebie i p³aka³.
Gdy wróci³, mia³a zamkniête oczy. Ba³ siê, ¿e to ju¿, ale potem odwróci³a twarz w jego stronê. Spa³a. Odetchn±³ z ulg±.
Obserwowa³ j± przez kolejne kilkadziesi±t minut. Obudzi³a siê, odetchnê³a i jêknê³a z bólu. Podbieg³ do niej i uj±³ w ramiona. Uspokaja³ j±, gdy p³aka³a. W koñcu spojrza³a na niego.
- Kocham ciê - wyszepta³a i zamknê³a oczy. U¶cisk na jego ramieniu zel¿a³. Klatka piersiowa opad³a. Ju¿ siê nie podnios³a.
Umar³a w jego ramionach.

Charionette jest offline  

PAMIÊTAJ! ¬ród³em utrzymania forum s± reklamy. Dziêkujemy za uszanowanie ich obecno¶ci.
Zamkniêty Temat


U¿ytkownicy aktualnie czytaj±cy ten temat: 1 (0 u¿ytkownik(ów) i 1 go¶ci)
 

Zasady Postowania
Nie mo¿esz zak³adaæ nowych tematów
Nie mo¿esz pisaæ wiadomo¶ci
Nie mo¿esz dodawaæ za³±czników
Nie mo¿esz edytowaæ swoich postów

BB Code jest w³±czony
Emotikonyw³±czony
[IMG] kod jest w³±czony
HTML kod jest Wy³±czony

Skocz do Forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 11:38.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrze¿one dla TheSims.pl 2001-2023